Skocz do zawartości
Forum

Joanna Matanowska

Ekspert
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Joanna Matanowska

  1. Witam Panią serdecznie! przekroczenie progu szkoły oznacza wejście w nową grupę rówieśniczą. Dzieci czują się w tej sytuacji pewniej, jeśli razem z nimi do nowej klasy uczęszcza znana już koleżanka/kolega, jednak taka sytuacja ma również swoje minusy. Jeśli dzieci wchodzą w nową grupę jako utworzona już grupka (para), często trudniej im jest nawiązać nowe relacje rówieśnicze niż tym, które zostały "rzucone na głęboką wodę", nie znają nikogo i po prostu nie mają wyjścia. Myślę, że takie zadanie stoi teraz przed Pani Córeczką: nawiązanie nowych relacji w klasie. Nie znaczy to oczywiście, że ma zrezygnować z dotychczasowej przyjaźni. Uważam, że warto, aby Mama wsprała Córkę, choć z pewnością ostatecznie to Dziewczynka musi rozwiązać ten problem - nie da się go rozwiązać za nią, i bardzo dobrze, dzięki temu wiele się może nauczyć w zakresie relacji społecznych. Nie zachęcam do dawania rad, podpowiadania dziecku gotowych rozwiązań. Pamiętajmy, że w takim przypadku jest to nasze rozwiązanie, nie dziecka - maluchowi może być trudno je zastosować. Znacznie lepsze od porad jest uważne wysłuchanie tego, co dziecko ma do powiedzenia, porozmawianie o jego uczuciach i pomysłach na rozwiązanie problemu. Ponadto warto aranżować sytuacje, sprzyjające rozwiązaniu problemu. Może Pani, w porozumieniu z Córeczką, zaprosić w odwiedziny... i tu warianty mogą być różne: dawną koleżankę i "tą trzecią" - podczas spotkania warto aranżować zabawy i zajęcia tak, aby wszystkie trzy dziewczynki miały okazję ze sobą współpracować, lepiej się poznać i zbliżyć się do siebie; można też zaprosić aż trzy dziewczynki: dwie wspomniane wyżej i dodatkową, wybraną przez Córeczkę (w nawiązaniu do proponowanego przez Panią Córeczce rozwiązania); innym wariantem będzie zaprosznie jednej, zupełnie nowej koleżanki z klasy, takiej, która Córeczce wydaje się sympatyczna. Takie spotknie na "własnym" gruncie pomoże Córeczce nawiązać i zaciśnić pozytywne relacje w bezpiecznych okolicznościach, co z pewnością później będzie rzutowało na te relacje w klasie. Proszę jednakże pamiętać, że ostatecznie nawiązanie i podtrzymanie relacji rówieśniczych należy do Pani Córeczki. Potrzebny jej jest czas i wiara w siebie, aby sobie z tym wyzwaniem poradziła samodzielnie. Oczywiście należy dziecko otaczać atmosferą akceptacji. Nie wyolbrzymiajmy też problemu: błędem jest wypytywanie każdego dnia, z kim się bawiła, jak dzisiaj wyglądała sytuacja, kóra Panią niepokoi. Lepiej skupić się na tym, co było w szkole fajne, ciekawe itd. Życzę wiele optymizmu, a Pani Córeczce - wiary w siebie! Joanna Matanowska
  2. Witam Panią serdecznie, opisana przez Panią sytuacja jest rzeczywiście niepokojąca i może świadczyć o problemie Wnuczki, sięgającym głębiej niż sama bariera językowa. Problem może być związany z brakiem akceptacji nowej sytuacji oraz lękiem. Działanie szkoły, polegające na umożliwieniu Dziewczynce zdania do następnej klasy na podstawie pisemnych jest dobrym zabiegiem (gdyż piętrzenie przed nią trudności mogłoby jedynie pogłębić problem), jednak nie jest to wystarczająca reakcja na zaistniałą sytuację. Uważam, iż w obecnej sytuacji niezbędna jest pogłębiona diagnoza psychologiczna oraz jak najszybsze wdrożenie oddziaływań terapeutycznych. To, co może zrobić Pani, to próba przekonania Mamy Dziewczynki do pilnego poszukania specjalistycznej pomocy. (Myślę, iż powinien być to specjalista polskojęzyczny.) W przeciwnym razie problem Dziewczynki może się pogłębić, a nieprawidłowy sposób reagowania (milczenie, mimo znajomości języka) może się utrwalić. Przede wszystkim jednak warto upewnić się, czy takie kroki nie zostały już podjęte, być może szkoła już zaproponowała pomoc specjalistyczną, Dziewczynka otrzymała wsparcie i jakiś proces naprawczy już się toczy - mam taką nadzieję, rok to bardzo długo i problem powinien zostać zauważony. Pamiętajmy też, że wdrożenie oddziaływań terapeutycznych nie spowoduje natychmiastowych zmian - proces terapeutyczny wymaga czasu, a tempo wychodzenia z problemów jest bardzo indywidualne. Życzę wszystkiego najlepszego zarówno Dziewczynce, jak i Troskliwej Babci! Joanna Matanowska
  3. Witam Panią serdecznie, bardzo przepraszam za długi czas oczekiwania na odpowiedź. Mam nadzieję, że sytuacja z Pani Córeczką poprawiła się przez ten czas, jeśli jednak nie, postaram się przedstawić moje pomysły. Rzeczywiście, sądzę, iż Pani intuicja może być słuszna: trudne relacje z bliską koleżanką, która ma silny, dominujący charakter, mogą mieć wpływ na funkcjonowanie społeczne dziecka. Oczywiście dobrze jest, gdy dzieci same rozwiązują problemy między sobą, wówczas najlepiej uczą się współżycia w grupie. Jednak zdarzają się sytuacje, kiedy, pamiętając o tym, iż dziecko nie jest jeszcze w pełni dojrzałe społecznie, powinniśmy wesprzeć dzieci w ich relacjach po to, aby nie stały się one zbyt asymetryczne oraz aby nikt nie wyszedł z nich pokrzywdzony. Sądzę, iż opisana przez Panią sytuacja do takich właśnie należy, byłoby wskazane, aby pani nauczycielka nie pozostała w takich sytuacjach obojętna, ale porozmawiała z obiema stronami konfliktu, wskazała, co w zachowaniu dziewczynek jest właściwe, a co nie. Nie umiem z Pani listu wywnioskować, czy trudna relacja z koleżanką trwa nadal. Jeśli tak, należy jeszcze raz spokojnie porozmawiać z nauczycielką i wyłuszczyć swoje argumenty, przemawiające za tym, iż pozostawienie sprawy własnemu biegowi nie okazało się w tej sytuacji wystarczające. Jeśli chodzi o to, co może Pani zrobić ze swojej strony, proponowałabym stwarzać Córeczce okazje do pozytywnych doświadczeń społecznych: może warto zaprosić w odwiedziny jakąś spokojną, miłą koleżankę (wybraną przez Córeczkę), aby Dziewczynka zobaczyła, iż nie musi podporządkowywać się w relacji z drugim dzieckiem – mniej dominujący charakter koleżanki oraz sytuacja bycia na „własnym terytorium” (w swoim domu) powinny ułatwić Córeczece zbudowanie bardziej symetrycznej relacji. Takich odwiedzin może być więcej, nie tylko z jedną koleżanką, ale na początek warto zapraszać na raz tylko jedno dziecko, gdyż taka sytuacja jest najbezpieczniejsza, a nam przecież chodzi o to, aby Córeczka odbudowała w sobie pewność siebie w sytuacjach społecznych. Można również pomyśleć o jakichś interesujących dla Dziewczynki zajęciach dodatkowych, na które będą uczęszczać zupełnie inne dzieci niż te ze szkoły i Córeczka będzie miała okazję na nowo „zdefiniować się” w zupełnie nowej, niedużej grupie, w przyjemnych okolicznościach. Zasadniczo chodzi o to, aby poprzez różne doświadczenia życiowe pokazać Dziewczynce, iż relacje z rówieśnikami nie muszą wymagać podporządkowania się komuś i nie powinny wiązać się z dyskomfortem psychicznym. Takie doświadczenia powinny bardziej „uodpornić” Dziewczynkę na trudne relacje z osobami nadmiernie dominującymi, które wszakże zawsze może spotkać na swojej drodze. Jeżeli pomimo wdrożenia zaproponowanych oddziaływań, niepokojące Panią objawy będą się utrzymywać, wskazana byłaby wizyta u psychologa dziecięcego. Życzę wszystkiego dobrego, pozdrawiam! Joanna Matanowska
  4. Witam Panią serdecznie, dojrzałość analizy i syntezy słuchowej to rzeczywiście bardzo ważny aspekt przygotowania do nauki czytania i pisania. Oczywiście tę umiejętność dziecko nabywa stopniowo: najpierw potrafi podzielić wyraz na sylaby, następnie prawidłowo różnicuje samogłoskę na początku słowa (ok. 5 lat), później spółgłoskę na początku słowa (w wieku ok. 5,5). 6-latek, gotowy do nauki pisania i czytania faktycznie powinien potrafić głoskować proste słowa, natomiast proszę pamiętać, że na uzyskanie takiej gotowości Tomek ma jeszcze prawie rok. U każdego dziecka dojrzewanie różnych funkcji percepcyjnych może przebiegać w nieco innym tempie. Wówczas warto wspierać i stymulować rozwój określonych funkcji. Bardzo słuszna jest Pani intuicja, iż przede wszystkim nie wolno chłopca zniechęcić do aktywności związanych głoskami i literkami. Podpowiadam kilka zabaw, które pomogą stymulować dojrzewanie analizy i syntezy słuchowej, ale. też będą doskonałą okazją do przyjemnego spędzania czasu razem: - szukamy jak najwięcej przedmiotów znajdujących się w pokoju, których nazwy zaczynają się na określoną głoskę (zaczynamy od samogłosek, następnie – spółgłoski), - „łańcuchy słów” – pierwsza osoba mówi słowo, druga musi powiedzieć słowo, rozpoczynające się głoską, która kończyła poprzednie słowo itd..., - „wędkarze” – przygotowujemy niewielkie papierowe rybki, na każdej rybce umieszczamy obrazek o prostej nazwie (kot, hak, ryba, lampa, nos itp.), do rybek przymocowujemy metalowe spinacze, każdy uczestnik zabawy ma wędkę zakończoną magnesem, polecamy dziecku złowić rybkę, na której jest .... (głoskujemy nazwę któregoś obrazka, np. k-o-t), dziecko, które jeszcze nie głoskuje, może podawać tylko pierwszą głoskę słowa, które ma „złowić” rodzic. Należy pamiętać, iż trening analizy i syntezy słuchowej słów rozpoczynamy od syntezy, czyli my głoskujemy słowo, a dziecko ma powiedzieć, jakie to jest słowo. Dopiero po wielu zabawach, usprawniających różnicowanie głosek na początku, końcu wyrazu oraz syntezę (składanie słów z podanych głosek) możemy spróbować analizy słuchowej (głoskowania), np. wykorzystując te same rybki – dziecko może złowić tylko tę rybkę, której obrazek „przegłoskuje”. Kolejną zasadą powinna być wymiana, czyli raz zadanie zadaje rodzic - wykonuje dziecko, raz zadaje dziecko – wykonuje rodzic (oczywiście poziom powinien być dostosowany do możliwości). W końcu najważniejsza zasada: podczas ćwiczeń/zabaw dziecko powinno odnosić sukcesy, tylko wtedy będzie zmotywowane, aby dalej ćwiczyć oraz będzie wierzyło we własne możliwości. Jeżeli mimo ćwiczeń, zabaw i pracy w przedszkolu, w II semestrze roku szkolnego Tomek nadal nie zacznie głoskować, doradzam badanie psychologiczne – na terenie przedszkola lub w poradni psychologiczno – pedagogicznej, które pozwoli dokładnie określić, czy przyczyną trudności jest niedojrzałość percepcyjna, a także pozwoli dobrać odpowiednie oddziaływania terapeutyczne. Niedojrzałość obrębie analizy i syntezy słuchowej w tym wieku może być symptomem ryzyka dysleksji (dysleksji w tym wieku jeszcze nie stwierdzamy), natomiast wcale nie musi oznaczać, iż w kolejnych latach dziecko będzie miało specyficzne trudności w nauce czytania i pisania (czyli tzw. dysleksję rozwojową). Po to wcześniej diagnozujemy i dobieramy odpowiednie oddziaływania terapeutyczne, aby stymulować sery rozwoju dziecka, które tego wymagają i zminimalizować ryzyko wystąpienia trudności w przyszłości. Życzę wiele pogody ducha i radości ze wspólnie spędzanego czasu! Joanna Matanowska
  5. Joanna Matanowska

    Metoda Domana

    Witam serdecznie, metoda Domana jest metodą wspierania rozwoju dzieci od urodzenia do 6. roku życia. Jednym z elementów metody jest nauka czytania globalnego, polecana do stosowania nawet wobec niemowląt. Pamiętajmy, iż pierwotnie metoda została opracowana dla wspierania rozwoju dzieci z zaburzeniami rozwojowymi, dopiero później zaczęto stosować ją dla stymulowania optymalnego rozwoju dzieci prawidłowo rozwijających się. Jeżeli chodzi o czytanie globlne, tą metodą można nauczyć czytać wiele dzieci, które nigdy nie nauczyłyby się czytania metodami tradycyjnymi. Elementy metody są także m. in. wykorzystywane w wielu przedszkolach jako forma przygotowania do nauki czytania w szkole, oswojenia z wyrazami, podpisami. Nie wydaje mi się, aby te metody nie mogły ze sobą współwystępować lub żeby metoda Domana mogła w jakiś sposób "zaszkodzić" dziecku. Z dugiej strony, stopniowe rozbudzanie zainteresowania dziecka czytaniem poprzez czytanie mu książek, pokazywanie literek również jest jak najbardziej właściwe. Na korzyść globalnego czytania przemawiać może fakt, iż biegłeczytanie nie polega na odczytywaniu wyrazów po literze, ale w znacznej mierze na identyfikowaniu wyrazów jako całości, jednakże normalnie rozwijające się dziecko z powodzeniem może nuczyć się czytać z zastosowaniem tradycyjnych metod. Sądzę, że po to na świecie istnieje różnorodność, by każdy wybrał to, co mu njbardziej odpowiada:) Pozdrawiam serdecznie! Joanna Matanowska
  6. Witam Panią serdecznie, przede wszytkim bardzo przepraszam za długie oczkiwanie na odpowiedź (niezależne ode mnie problemy techniczne). Porusza Pani bardzo ważny i aktualny problem, który od kilku lat w różny sposób dotyka rodziców 6-latków - problem okoliczności towarzyszących, które pojawiają się właściwie zawsze i często mają większy wpływ na podejmowaną przez rodziców decyzję: "0" czy klasa I, niż sam aspekt gotowości szkolnej dziecka. Oczywiście jasne jest, że najlepiej dla Pani córki byłoby, aby mogła realizować "zerówkę" z tą samą grupą dzieci i lubianą panią. Myślę, że przy podejmowaniu ostatecznej decyzji należy mocno wziąć pod uwagę aspekt dojrzałości emocjonalnej dziewczynki - dziecko niedojrzałe w tej sferze, może zniechęcić się do szkoły, co trudno będzie później naprawić. Warto byłoby, niezależnie od pisemnej diagnozy, porozmawiać z dotychczasową nauczycielką, czy znając funkcjonowanie córeczki na codzień, widziałaby ją w klasie I jeśli chodzi o emocje. Wzięłabym także pod uwagę fakt, iż pod pewnymi względami oba rozwiązania niosą ze sobą podobne wyzwania: nowa grupa, nowa pani (nie wiemy, jaka pani będzie w klasie I). Warto również podeprzeć się opinią psychologa z rejonowej poradni psychologicznj (poradnie zazwyczaj pracują w wakacje). A po podjęciu decyzji bardzo ważne, aby pozytywnie się nastawić i wesprzeć córeczkę! Trzymam kciuki, życzę wszystkiego dobrego! Joanna Matanowska
  7. Witam Panią serdecznie, przede wszystkim przepraszam za tak długie oczekiwanie na odpowiedź (problemy techniczne). Bardzo ię cieszę, że napisała do mnie mądra Mama i poruszyła tak ważny temat. Niestety sama bardzo często obserwuje opsane przez Panią zjawisko i mnie także wcale się ono nie podoba. Jestem zdecydowanie przeciwna muszaniu przedszkolaków do nauki lierek, gdyż może to przynieść wiele negatywnych skutków. Przede wszystkim przez takie zachowanie możemy przeoczyć lub wręcz zagłuszyć naturalne zainteresowanie dziecka literkami i czytaniem, które pojawia się najczęściej około 5.-6. roku życia, jednak dla każdego dziecka jest to moment indywidualny. Poza tym jeszcze przed przekroczniem progu szkoły dajemy dziecku komunikat, że nauka jest przykrym obowiązkiem. Dodatkowo pamiętajmy, iż wiek przedszkolny zwany jest "wiekiem zabaw" dlatego, że właściwie każda aktywność podejmowana wtedy przez dziecko jest zabawą, dlatego dla przedszkolaka nie istnieje inna fomra nauki niż nauka przez zabawę, a zabawa to z definicji radość i przyjemność! Z tego, co Pani pisze, bardzo dobrze postępuje Pani, wprowadzając czasem literki do wesołych zabaw i wzbudzając zainteresowanie synka. Ważnym aspektem wspierania rozwoju językowego dziecka w tym wieku, a tym samym przygotowania do nauki pisania i czytania jest oczywiście codzienne czytanie dziecku książeczek. A jazda na rowerze naświeżym powietrzu z pewnością bardziej stymuluje rozój mózgu 4-latka niż uczeniesię literek atmosferze przymusu. Proszę się nie dać zwariować! Życzę dużo wiary w siebie i pogody ducha! Pozdrawiam serdecznie! Joanna Matanowska
  8. Witam Panią serdecznie, pozwolę sobie podzielić się z Panią kilkoma moimi przemyśleniami na poruszony przez Panią temat. Nie obawiałabym się, że dziecko, które - zgodnie z obowiązującymi jeszcze w tym roku przepisami - pójdzie do klasy pierwszej w wieku 7 lat, będzie w tyle. Przede wszystkim ważne jest, aby poczucia "bycia w tyle" nie miała Pani Córeczka, ona zaś przekonanie o tym, jak sobie radzi, czy dorónuje innym itd. czerpać będzie ze swoich codziennych doświadczeń w szkole, a porównywać się będzie z własną klasą. Jeżeli będzie radzić sobie z wymagniami programowymi, szybko przyswajać wiedzę, jeżeli sprosta wymaganiom szkoły także w zakresie społeczno - emocjonalnym (funkcjonowanie podczas lekcji, radzenie sobie z sytuacj oceny, umiejętność zmobilizowania się do pracy), wówczas będzie zadowolona z siebie, będzie chętnie uczęszczać do szkoły i uczyć się. Myślę, że dając dziewczynce czas (rok w zerówce) na uzyskanie większej dojrzałości, np. w zakresie zainteresowania nauką, o którym Pani pisała, zwiększymy jej szansę na pomyślny start w szkole. Jeżeli chodzi o umiejętności szkolne, przytoczone przez Panią (pisanie liter, liczenie do 100), to nie są one wymagane od dziecka idącego do klasy I, w tym zakresie odsyłam Panią do nauczyciela przedszkola (rozumiem, że Córka uczęszcza do przedszkola), który z pewnością odpowie Pani na pytanie, jak Dziewczynka radzi sobie z zadaniami edukacyjnymi wymaganymi w jej wieku i na jej poziomie edukacyjnym. Życzę wszystkiego dobrego i pomyślnego strtu w szkole! pozdrawiam Joanna Matanowska
  9. Witam serdecznie, dziekuję za to pytanie. Sadzę, że źródeł zaobserwowanego przez Pana problemu może być kilka. Napisał Pan, że pierwszy samodzielny wysiłek związany z nauką podjął Pan, ucząc sie do matury. Byc może przez to nie wypracował Pan sobie jeszcze przez te wszystkie lata skutecznych w Pana przypadku strategii uczenia się (niestety nie udało mi się wywnioskować z Pana wiadomości, kiedy dokładnie miały miejsce te pierwsze próby uczenia się). Być może warto też zastanowić się, czy kiedy uczył sie Pan się przez wiele lat "mimowolnie", nie umknęły jakieś ważne fundamenty, podstawy nauk ścisłych, których brak lub niedostateczne utrwalenie utrudnia Panu przyswajanie bardziej zaawansowanego matreriału. Jeżeli chodzi o samodzielne uczenie się przedmiotów ścisłych z książek, sądzę, że obiektywnie jest to trudny orzech do zgryzienia - często nie są one napisane przystępnym językiem i wiele osób może mieć problem z przyswojeniem takich treści. W takich przypadkach należy robić właśnie to, co Pan robi - poszukiwać innych źródeł wiedzy. Myślę, że często nieocenionym wsparciem będzie druga osoba, wykładowca lub kolega, który już dany material opanował. Problem może dotyczyć rzeczywiście nie koncentracji uwagi, a kłopotów z czytaniem ze zrozumieniem. W takiej sytuacji warto popracować nad strategiami uczenia się (podkreślanie ważnych informacji w tekście, rysowanie sobie schematów obrazujących treść, dzielenie materiału na mniejsze partie i przechodzenie do kolejnej części dopiero po upewnieniu się, że dobrze rozumie się część poprzednią). Nie należy zapominać także o stałych porach nauki, zaplanowanych przerwach w nauce. Trzeba też być dla siebie dobrym: dostrzegać swoje małe sukcesy, nagradzać się za to, co juz się udalo i małymi krokami iść do przodu (nie odrazu Kraków zbudowano:) Zwróciłabym uwagę na jeszcze jedno znane psychologii zjawisko, dotyczące związków między jakością wykonania zadań/uczenia się a emocjami i motywacją. Otóż zaobserwowano, że pewien poziom napięcia emocjonanego/motywacji sprzyja uczeniu się; do pewnego momentu im silniejsze emocje/motywacja, tym uczenie sie jest efektywniejsze, jednak po przekroczeniu pewnego punktu granicznego natężenia emocji/motywacji, jakość uczenia się zaczyna gwałtownie spadać. Zastanawiam się, czy nie ma Pan do czynienia z taką sytuacją, iż motywacja, chęć nauczenia się jest u Pana tak wysoka, że paradoksalnie utrudnia ona opanowanie materiału (mówiąc potocznie - za bardzo Panu zależy). Nie można też wykluczyć, że trudności z uczeniem się są Pana subiektywnym spostrzeżeniem związanym z wysokim poziomem samokrytycyzmu. Mam nadzieję, że któryś z moich kierunków rozważań okaże się trafny. Życzę wiele wytrwałości i wiary w siebie! Zapraszam też do dalszej dyskusji. pozdrawiam Joanna Matanowska
  10. Witam wszystkie osoby, które wypowiedziały się w tym wątku! Jednocześnie przypominam o zasadach działania forum eksperckiego: na pytania na takim forum odpowiada TYLKO EKSPERT, DO KTÓREGO KIEROWANE SĄ PYTANIA - w tym przypadku PSYCHOLOG SZKOLNA. Niestety, odpowiadając na pytania zadane ekspertowi, uniemożliwiacie Państwo osobie, która zadała pytanie psycholog szkolnej uzyskanie bezpośredniej odpowiedzi na pytanie od osoby, do której się zwróciła. Pozwolę sobie odpowiedzieć na pytanie zadane przez kola7893: Sądzę że trudności, o których Pani pisze to emocjonalne skutki dysleksji, prawdopodobnie spowodowane zbyt małym wsparciem ze strony otoczenia (pytania typu: "jak chcesz zdać maturę jak 'tego' nie potrafisz" z pewnością nie podnoszą Pani samooceny ani wiary we własne możliwości). Myślę, że to, co jest w tej chwili Pani najbardziej potrzebne to wsparcie emocjonalne. Bez niego rzeczywiście może wciąż mieć miejsce sytuacja, że będzie Pani miała poczucie, iż kolejne korepetycje oraz na nowo podejmowane wysiłki związane z przyswajaniem wiedzy nie przynoszą żadnych efektów. Uważam, że to, czego Pani bardzo potrzebuje to spotkanie z psychologiem - zresztą z Pani postu wynika, że tak naprawdę w głębi serca sama Pani o tym wie. Bardzo często przyczyną oporu wielu osób przed wizytą u psychologa jestspodziewana trudność z mówieniem o własnych problemach. Taka rozmowa może nie należeć do łatwych, ale z pewnościa może mieć moc oczyszczającą. Proszę się także nie dociążać odpowiedzialnościąza przebieg spotkania z psychoogiem - od tego psycholog jest specjalista, aby wiedział, jak taką rozmowę przeprowadzić. Poza tym sam Pani post świadczy o tym, że potrafi Pani bardzo trafnie i wnikliwie opisać swoje problemy. Dlatego jeszcze raz polecam wizytę u psychologa! pozdrawiam serdecznie! Joanna Matanowska odpowiedź na pytanie aspodlasie: Witam serdecznie, oczywiście, funkcje umysłowe, jak wszystkie inne sprawności i kompetencje podlegają treningowi, a także zmianom kondycyjnym w zależności od okoliczności. Umysł wypoczęty działa lepiej, dlatego późna pora nauki rzeczywiście może pogarszać jakość i efektywność pracy umysłowej. Nauce sprzyjają natomiast jej stałe pory, przy odczuwalnych trudnościach warto dzielić materiał do opanowania na mniejsze partie i sprawdzać stopien opanowania każdej z tych partii. Ważne są również zaplanowane przerwy w nauce (5-10 min. co pół godziny); warto się np. podczas takiej przerwy trochę pogimnastykować. W myśl teorii kinezjologii edukacyjnej koncentracji uwagi sprzyja picie wody, która - poprzez lepsze nawodnienie organizmu - poprawia pracę mózgu. Warto też odwołać się do ćwiczeń tzw. gimnastyki mózgu, z którymi można zapoznać się m. in., czytając książkę pt. "Zmyślne ruchy, które doskonalą umysł". Proszę też pamiętać, że w uczeniu się bardzo ważną rolę spełnia komponent wolitywny, tzn. skoro zależy Pani na nauce, ma Pani znacznie większe szanse na sukces, zatem proszę się nie poddawać, z pewnością jest Pani w stanie uczyć się równie efektywnie co kilka lat temu - wystarczy trochę się wdrożyć, na nowo nabrać wprawy. Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie! Joanna Matanowska
  11. Witam Panią raz jeszcze, pozwolę sobie odnieść się do Pani drugiego postu. Większość Pani spostrzeżeń rzeczywiście wskazuje na dobry poziom rozwoju synka w wielu aspektach dojrzałości szkolnej (dobra sprawność manualna, śmiałość, zainteresowanie zadaniami edukacyjnymi oraz szkołą). Sądzę, że warto przez najbliższe kilka miesięcy ze szczególną uwagą obserwować te aspekty rozwoju chłopca, które mogą stanowić źródło trudności podczas startu w szkole: brak cierpliwości/wytrwałości przy wykonywaniu zadań, co obniża jakość ich wykonania oraz mała odporność na porażki. Oczywiście chłopiec będzie się w tym czasie zmieniał i dojrzewał, jednakże należy wziąć pod uwagę, że mniejsza dojrzałość emocjonalna może wpływać na funkcjonowanie dziecka w szkole, m. in. w taki sposób, że będzie ono osiągać wyniki poniżej swoich mozliwości, bo np. zrobiło zadanie nieuważnie, aby szybko je zakończyć, natomiast mała odporność na porażki może być przyczyną kłopotów z zaakceptowaniem sytuacji oceniania, która nierozerwalnie wiąże sie ze szkołą. Aby wspierać rozwój chłopca w omawianych aspektach, warto przede wszystkim zwracać uwagę na jakość wykonania przez niego zadań, doceniać i chwalic, kiedy się do czegoś przyłoży, postara. Aby natomiast pokazać chlopcu, jak należy radzic sobie z porażkami, warto pokazać mu, jak to się udaje rodzicom, np. podczas wspólnych gier planszowych, rozmawiać z nim o uczuciach związanych z porażką, a także dawać szansę na ponowne spróbowanie swoich sił, jesli za pierwszym razem poniesie porażkę. pozdrawiam serdecznie Joanna Matanowska
  12. Witam Panią, Dziękuję za Pani pytanie i za cierpliwość w oczekiwaniu na odpowiedź:) Z Pani opisu wynika, iż Synek, przynajmniej w pewnych sferach intelektualnych rozwija się nadzwyczaj szybko, a także dobrze aklimatyzuje się w nowych warunkach. Takie cechy to rzeczywiście dobre predyktory sukcesu szkolnego. W rozważaniach i obserwacjach (na które macie Państwo jeszcze kilka miesięcy) warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze kilka aspektów rozwoju, równie istotnych dla gotowości szkolnej dziecka. Myślę, że nieocenioną pomocą będą również dla Państwa obserwacje nauczyciela z przedszkola, który widzi Państwa dziecko dzień po dniu w sytuacjach edukacyjnych. Sądzę, że warto, aby zadali sobie Państwo następujące pytania na temat swojego Synka: - Jak odnajduje się w grupie rówieśniczej, jakie relacje nawiązuje z kolegami? - Czy chętnie i wytrwale wykonuje zadania powierzone mu przez dorosłych? - Czy zadania/prace, które wykonuje doprowadza do końca? - Czy porażki bardzo go zniechęcają? - Jak radzi sobie z rysowaniem i innymi zadnimi graficznymi? – klasa I to w znacznej mierze nauka pisania, do którego rączka dziecka powinna być gotowa. - Czy jest zainteresowany szkołą, chciałby już do niej chodzić, czy może wolałby jeszcze się bawić? Odpowiedzi na pytania warto wychwytywać z rozmów i zabaw z dzieckiem; nie pozostawiałabym ostatecznej decyzji dziecku, ponieważ nawet my, rodzice niekoniecznie jesteśmy na taką decyzję gotowi, a tym bardziej nasz 5-6-latek, który nawet nie ma obowiązku wiedzieć, co to takiego jest ta szkoła. Bardzo istotną informacją będzie natomiast komunikat dziecka, że jeszcze nie chce iść do szkoły, woli się jeszcze bawić – to ważny znak, że warto jeszcze poczekać, a kolejny rok wykorzystać na pokazanie dziecku, że szkoła jest fajna i warto do niej chodzić. Życzę powodzenia i pozdrawiam serdecznie! Joanna Matanowska
  13. Droga Angelino, dziękuję Pani za zaufanie i podzielenie się ze mną swoim problemem. To bardzo dobrze, że nie bagatelizuje Pani sprawy, lecz szuka rozwiązań oraz pomocy! Widzę, że wraz z córką borykacie się z problemami już bardzo długo, a to z pewnością negatywnie wpływa na Wasze relacje i atmosferę w domu. Opisane przez Panią szczegółowo trudności dziewczynki na różnych etapach rozwojowych z dużym prawdopodobieństwem wskazują na dysleksję (specyficzne trudności w uczeniu się, wynikające ze specyfiki funkcjonowania percepcyjnego dziecka) lub ryzyko dysleksji – zarówno kłopoty z opanowaniem umiejętności poprawnego i estetycznego pisania, chaotycznymi wypowiedziami jak i kłopoty z koordynacją ruchową i czynnościami samoobsługowymi. Ponadto opisane przez Panią reakcje emocjonalne córki mogą być skutkiem długotrwałego borykania się z trudnościami, co negatywnie wpłynęło na jej poczucie własnej wartości i wiarę we własne możliwości. Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z emocjonalnymi skutkami dysleksji . Bardzo ważne, aby jak najszybciej zgłosiła się Pani z córką na badania do rejonowej poradni psychologiczno – pedagogicznej. Każda szkoła w Polsce jest objęta rejonem działania takiej poradni – informacji, do której poradni należy się udać, powinien udzielić Pani nauczyciel języka polskiego lub pedagog szkolny. Terminy oczekiwania na wizytę w poradni psychologiczno – pedagogicznej mogą być dość długie, ze względu na dużą ilość chętnych – należy się uzbroić w cierpliwość i nie rezygnować z szukania tam pomocy. Jeżeli psycholog z poradni zdiagnozuje dysleksję, wówczas na podstawie wydanej przez poradnię opinii psychologicznej córka będzie miała prawo do zajęć specjalistycznych (tzw. terapii pedagogicznej) jak i dostosowań m. in. na sprawdzianie w klasie VI (np. wydłużony czas pisania sprawdzianu lub tolerancja w ocenie prac pisemnych pod kątem poprawności pisowni). Oczywiście jeżeli w wyniku badań psychologicznych zidentyfikowana zostanie inna przyczyna trudności córki, również nie zostanie ona bez pomocy. Jeżeli chodzi o poszukiwanie pomocy dla samej mamy – poradnie psychologiczno – pedagogiczne udzielają również pomocy i wsparcia rodzicom w radzeniu sobie z trudnościami dzieci. Ponadto warto zwrócić uwagę nauczyciela języka polskiego, wychowawcy i pedagoga szkolnego na problemy córki. Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami oświatowymi, szkoła ma obowiązek udzielać pomocy psychologiczno – pedagogicznej dziecku nie tylko takiemu, które ma już opinię poradni psychologiczno – pedagogicznej, ale też dziecku, u którego nauczyciele stwierdzili potrzebę takiej pomocy lub taką potrzebę zgłosił rodzic (Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 17 listopada 2010 r. w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach, §5). Jeśli chodzi o Wasze codzienne zmagania, warto już teraz wprowadzić kilka zmian. Przede wszystkim radzę zrezygnować z wyrywania kartek z zeszytu i przepisywania ich „na czysto”. Prawdopodobnie dziewczynka wkłada tyle samo pracy w te zapisane i „zakorektorowane” strony, co dziecko nie mające jej problemów włożyłoby w ładny, estetyczny zeszyt, następnie Pani córka otrzymuje podwójną karę: widzi kiepski efekt swoich starań i dodatkowo cała jej praca zostaje wyrzucona do śmieci… Zeszyt nie jest obiektem muzealnym – zeszyt jest narzędziem nauki ucznia i z założenia nie wszystko musi w nim być doskonałe, bo jeśliby było, to czegóż uczeń miałby się uczyć? Oczywiście poprawiamy błędy, motywujemy do starań, ale nie niszczymy tego co nie wyszło – to jest dowód wykonanych ćwiczeń! Podejrzewam, że i bez przepisywania tych stron dziewczynka ma codziennie bardzo dużo pracy przy lekcjach, a musi przecież mieć także czas wolny! Proponuję skupić się na małych sukcesach. Przed przystąpieniem do odrabiania lekcji zaplanujcie wspólnie, co po kolei córka będzie robiła (optymalnie jest zacząć od zadań łatwiejszych, następnie przejść do trudniejszych i zakończyć znów łatwiejszymi). Pracę domową podzielcie na części – po każdej części powinna nastąpić krótka przerwa oraz pochwała, docenianie starań, wskazanie tego, co zostało zrobione dobrze. Z tego, co Pani pisze o umiejętnościach matematycznych córki, jest to jej bardzo mocna strona, co należy podkreślać, chwalić – niech to będzie dla niej źródłem poczucia własnej wartości. Ważne, aby dziecko, które boryka się z takimi trudnościami nie nabrało przekonania, że jest dla swoich najbliższych i samego siebie jednym wielkim problemem. Życzę Pani wiele pogody ducha i cierpliwości! Joanna Matanowska
  14. Jeszcze raz witam, bardzo dobrze rozumiem Pani niepokój (sama też jestem mamą i nieobce mi są takie rozterki:), proszę jednak pamiętać, że dzieci mają tę wspaniałą cechę, że się rozwijają i zmieniają. Pewnych rzeczy nie przyspieszymy, ani nie zaradzimy im „na zapas”. To, co możemy zrobić, to stworzyć dziecku odpowiednie warunki i możliwości do rozwoju – sam rozwój jest zaś zadaniem dziecka. W rozwoju niemal każdego przedszkolaka – u każdego w trochę innym wieku, pojawia się taki moment, kiedy dziecko zaczyna wyrażać się poprzez rysowanie. Wtedy nagle dziecko, które dotąd niechętnie brało kredkę do ręki, zaczyna tworzyć rysunki o skomplikowanej tematyce – ich jakość graficzna może być lepsza lub słabsza, ale zauważalna jest potrzeba rysowania. Bardzo prawdopodobne, iż w życiu Tomka wkrótce taki moment nastąpi i wszystkie obawy Mamy odejdą w niepamięć. Jeszcze raz powtórzę, że to wspaniale, iż Pani pracuje z Tomkiem. Sądzę natomiast, że dobrym sposobem na zaobserwowanie rzeczywistego poziomu umiejętności i możliwości dziecka oraz uniknięcie presji (którą zaniepokojony rodzic może, zupełnie podświadomie wywierać nawet w najlepszej wierze) może być zrezygnowanie na jakiś czas z zachęcania do rysowania tematycznego (samochodziki, ludziki), chyba że Tomek sam spontanicznie podejmie takie rysowanie. Myślę, że może to być dobry moment, szczególnie, że zbliżają się wakacje. Jeśli chodzi o podejście szkoły/przedszkola - oprócz tego, że naprawdę wielu, wielu polskich nauczycieli to ludzie z pasją, powołaniem, kochający dzieci i wspaniale towarzyszący im w rozwoju - najnowsze przepisy oświatowe regulują kwestię działań, do jakich zobowiązany jest nauczyciel w obliczu problemów dziecka. Nie ma tu miejsca na stwierdzenia typu: „to dziecko nic nie potrafi”. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 17 listopada 2010 r. w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach (treść dostępna m. In. na stronie Ministerstwo Edukacji Narodowej) do nauczyciela należy wstępne rozpoznanie problemu dziecka (jego potrzeb rozwojowych), nawiązanie w tym zakresie współpracy z rodzicami, przy wsparciu rejonowej poradni psychologiczno – pedagogicznej, zaplanowanie sposobów i form udzielania pomocy psychologiczno – pedagogicznej. Takie działania zobowiązany jest podjąć nauczyciel, jeżeli rzeczywiście uważa, że dziecko ma jakiś problem. Proszę być zatem dobrej myśli! Jeszcze raz pozdrawiam serdecznie dzielną Mamę i Tomka! Joanna Matanowska
  15. Jeszcze raz witam, bardzo dobrze rozumiem Pani niepokój (sama też jestem mamą i nieobce mi są takie rozterki:), proszę jednak pamiętać, że dzieci mają tę wspaniałą cechę, że się rozwijają i zmieniają. Pewnych rzeczy nie przyspieszymy, ani nie zaradzimy im „na zapas”. To, co możemy zrobić, to stworzyć dziecku odpowiednie warunki i możliwości do rozwoju – sam rozwój jest zaś zadaniem dziecka. W rozwoju niemal każdego przedszkolaka – u każdego w trochę innym wieku, pojawia się taki moment, kiedy dziecko zaczyna wyrażać się poprzez rysowanie. Wtedy nagle dziecko, które dotąd niechętnie brało kredkę do ręki, zaczyna tworzyć rysunki o skomplikowanej tematyce – ich jakość graficzna może być lepsza lub słabsza, ale zauważalna jest potrzeba rysowania. Bardzo prawdopodobne, iż w życiu Tomka wkrótce taki moment nastąpi i wszystkie obawy Mamy odejdą w niepamięć. Jeszcze raz powtórzę, że to wspaniale, iż Pani pracuje z Tomkiem. Sądzę natomiast, że dobrym sposobem na zaobserwowanie rzeczywistego poziomu umiejętności i możliwości dziecka oraz uniknięcie presji (którą zaniepokojony rodzic może, zupełnie podświadomie wywierać nawet w najlepszej wierze) może być zrezygnowanie na jakiś czas z zachęcania do rysowania tematycznego (samochodziki, ludziki), chyba że Tomek sam spontanicznie podejmie takie rysowanie. Myślę, że może to być dobry moment, szczególnie, że zbliżają się wakacje. Jeśli chodzi o podejście szkoły/przedszkola - oprócz tego, że naprawdę wielu, wielu polskich nauczycieli to ludzie z pasją, powołaniem, kochający dzieci i wspaniale towarzyszący im w rozwoju - najnowsze przepisy oświatowe regulują kwestię działań, do jakich zobowiązany jest nauczyciel w obliczu problemów dziecka. Nie ma tu miejsca na stwierdzenia typu: „to dziecko nic nie potrafi”. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 17 listopada 2010 r. w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach (treść dostępna m. In. na stronie Ministerstwo Edukacji Narodowej) do nauczyciela należy wstępne rozpoznanie problemu dziecka (jego potrzeb rozwojowych), nawiązanie w tym zakresie współpracy z rodzicami, przy wsparciu rejonowej poradni psychologiczno – pedagogicznej, zaplanowanie sposobów i form udzielania pomocy psychologiczno – pedagogicznej. Takie działania zobowiązany jest podjąć nauczyciel, jeżeli rzeczywiście uważa, że dziecko ma jakiś problem. Proszę być zatem dobrej myśli! Jeszcze raz pozdrawiam serdecznie dzielną Mamę i Tomka! Joanna Matanowska
  16. Droga Ido, dziękuję za to pytanie! Oczywiście ma Pani rację: komunikaty płynące od osób z otoczenia dziecka mają wpływ na jego poczucie własnej wartości, a co za tym idzie - także wiarę we własne możliwości. Niestety tak to jest, że nie zawsze spotykamy na swojej drodze osoby kompetentne, z sercem i zaangażowaniem podchodzące do swojej pracy... Najważniejsze, że Tomek ma kochającą i świadomą Mamę, która chce wspierać jego rozwój - nie tylko poznawczy, ale też emocjonalny. Ważnym elementem kształtowania wiary w siebie są pozytywne doświadczenia. Dobieranie zadań, z którymi dziecko sobie poradzi daje mu poczucie kompetencji i sprawia, że odważniej podejdzie do następnych zadań. Ćwiczenia, o których Pani pisze są bardzo dobre, natomiast wzbogaciłabym je z jednej strony o zadania angażujące tzw. motorykę wielką: ćwiczenia ruchowe, ze szczególnym uwzględnieniem ramion i barków, gdyż to one stanowią niezbędny fundament dla tzw. motoryki małej, do której zaliczamy sprawność manualną. Krótko mówiąc: im więcej dziecko się rusza, tym lepiej się rozwija - we wszystkich aspektach. Z drugiej strony wprowadziłabym element zabawy - im zadania będą bardziej pomysłowe, atrakcyjne, tym chętniej Tomek będzie je wykonywał: lepienie z gliny, plasteliny, mas platycznych, malowanie na wielkich arkuszach papieru rozłożonych na podłodze, wykorzystanie różnych technik plastycznych to niektóre pomysły. Dla rozwoju wiary w siebie bardzo pomocne będą zabawy plastyczne na zasadzie "robię, co chcę", np. lepimy, malujemy, konstruujemy stwora, ufoludka, krainę wyobraźni - wówczas dziecko nie czuje presji, aby na swoich pracach wiernie oddać rzeczywistość, co nie jest łatwe, jeśli stwór ma jedną nogę grubszą i wielką głowę, to taki ma być, nie znaczy, że się nie udał:) Ponadto jeśli Tomek nie chce tworzyć rysunków całkiem sam (prawdopodobnie bezpieczniej czuje się, "podążając" plastycznie za mamą), można zaproponować mu technikę kolażu: niech wycina części obrazka z papieru, wyszukuje potrzebne elementy w czasopismach i przykleja je na kartkę, dzięki temu uzyska szybki, ciekawy efekt oraz będzie się uczył, jak samodzielnie rozplanować obraz na przestrzeni kartki, po takich doświdczeniach jest szansa, iż odważy się narysować coś całkiem samodzielnie. Oceniając plastyczne dokonania dziecka nie należy generalizować, chwalić wszystkiego, bez względu na realną ocenę, lepiej okazać zainteresowanie, wskazać to co się szczególnie udało, porozmawiać o tym, co przedstawia dzieło. Wato także pamiętać o tym, że do zabaw plastycznych i innych stymulujących rozwój zachęcamy, ale nie zmuszamy, ponieważ wówczas efekt jest odwrotny. Mam nadzieję, że udało mi się posunąć kilka pomysłów. Jeżeli moja intuicja dotycząca przejawów braku wiary Tomka w siebie nie była trafna, bardzo proszę doprecyzować, jakie zachowania chłopczyka wskazujące na ten brak wiery Panią niepokoją (nie znalazłam tego w Pani liście). Życzę Mamie i Tomkowi wielu wspólnych fantastycznych zabaw! pozdrawiam Joanna Matanowska
  17. Joanna Matanowska

    Pisanie

    Droga Mamo Igorka, Zacznijmy od pisania... Z Pani wnikliwego opisu wynika, iż ustalone wspólnie (ustalone przez mamę?) ćwiczenia pisania są punktem zapalnym. Sądzę, że opisane przez Panią reakcje Igora na rytuał pisania (szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jest on dzieckiem, które potrafi zmobilizować się, aby zrobić coś mimo niechęci), wyglądają na komunikat, iż to pisanie jest dla niego tak ciężkim doświadczeniem, że woli codziennie się kłócić i walczyć, niż wykonać zadanie i otrzymać pochwałę. Zastanawiam się, na ile spowodowane jest to uporem, a na ile rzeczywistą trudnością, jaką sprawia mu pisanie. Myślę, że warto zastanowić się, czy ręka Igorka nie jest zbyt męczliwa, aby wytrzymać tak długie pisanie. Może większą korzyść – i dla relacji rodzinnych, i dla sprawności graficznej chłopca – przyniosłoby podzielenie codziennych ćwiczeń na 2 etapy: 1 etap – ćwiczenia usprawniające rączki (np. lepienie z gliny, plasteliny, modeliny, malowanie palcami, zgniatanie arkuszy gazety i rzucanie do celu), 2 etap – pisanie zdań, ale nie całą stronę, tylko powiedzmy 3 zdania (rozumiem, że w zeszycie 7-latka 3 zdania zajmą akurat pół strony), tyle, ile Igor będzie w stanie zaakceptować – tak jak wyciąganie naczyń ze zmywarki, chętnie/niechętnie, ale jednakJ. Warto też rozważyć konsultację u szkolnego psychologa lub pedagoga, aby upewnić się, że trudności Igorka (tak z pisaniem, zapominaniem obrazu litery, jak i błędy w czytaniu) nie są spowodowane niedojrzałością funkcji percepcyjno – motorycznych, związanych z ryzykiem dysleksji, wymagających oddziaływań kompensacyjnych, czyli dodatkowego usprawniania pod okiem specjalisty. Przyczyn opisanych przez Panią zmian w zachowaniu Igora może być wiele. Po pierwsze dzieci rosną, wchodzą na nowe etapy rozwojowe – nie zawsze łatwe i zmieniają się, co jest naturalne. Z drugiej strony – pogorszenie zachowania chłopca może być sygnałem, że coś jest nie tak, być może Igor czuje się z czymś „niewygodnie”, niewykluczone, że jest to reakcja na trudności, jakich doświadcza podczas nauki. Czasami wydaje się nam, że dziecko nie popełniałoby błędów, nie miałoby kłopotów z nauką, gdyby się tylko postarało, do czego je zachęcamy, tymczasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ono już się stara, a trudności jego spowodowane są taką, a nie inną konstrukcją psychofizyczną i wymagają dodatkowego wsparcia, aby je przezwyciężyć. Stąd zalecam wizytę u szkolnego pedagoga/psychologa, aby wykluczyć tę przyczynę problemów. Odnośnie awantur, przede wszystkim zalecam spokój i konsekwencję. Warto też jak najwięcej rozmawiać z dzieckiem, nie na zasadzie przepytywania: co? dlaczego? W rozmowie warto przekazać dziecku inicjatywę, niech ma możliwość swobodnie wypowiedzieć się o tym, co jest dla niego ważne, co go interesuje, czym ma ochotę się z nami podzielić. Wówczas jest szansa, że dowiemy się też, co je trapi. W rozmowach z dzieckiem ważna jest także akceptacja jego uczuć – dziecko ma prawo się złościć, kogoś nie lubić itp., oczywiście nie powinno tych uczuć okazywać w sposób, który może wyrządzić komuś krzywdę. Życzę wiele cierpliwości i spokoju! Joanna Matanowska
  18. Będę trzymać kciuki na pewno! Jeszcze raz życzę wszytkiego najlepszego, głowa do góry -będzie dobrze:) Joanna Matanowska
  19. Droga Hanusiu, Razem z Córeczką, tak jak wielu rodziców i dzieci, stoicie przed wielkim przełomem, jakim jest przejście z przedszkola do szkoły. Pani niepokój jest tym większy, ze względu na dużą wrażliwość i nieśmiałość Córeczki i jest to jak najbardziej zrozumiałe. Bardzo dobrze, że próbuje Pani konfrontować Córeczkę z nowymi sytuacjami, aby trenować jej kompetencje społeczne. W takich sytuacjach warto pamiętać, aby z jednej strony nie wycofywać się z sytuacji w momencie negatywnej reakcji dziecka, natomiast z drugiej strony nie naciskać nadmiernie. Najlepiej spokojnie poczekać, aż dziecko oswoi się z sytuacją. Np. podczas lekcji tańca, kiedy zabraknie ulubionej koleżanki, lepiej umówić się, że mama będzie gdzieś w pobliżu, niż zrezygnować tego dnia z zajęć. Czując się bezpiecznie, z mamą „pod rękę”, Córeczka będzie miała okazję, aby mimo nieobecności koleżanki doświadczyć radości z uczestnictwa w zajęciach, a być może nawet dostrzec jakąś inną miłą dziewczynkę, z którą warto się zaprzyjaźnić. Przed rozpoczęciem szkoły warto wybrać się do niej, aby zarówno Córeczka jak i Mama miały okazję poznać nowe miejsce i rozwiać przynajmniej niektóre ze swoich obaw – należy pamiętać, że dziecko bezbłędnie wyczuwa stany emocjonalne rodzica, dlatego znacznie łatwiej zaakceptuje szkołę jeśli mama także ją polubi i obdarzy zaufaniem. Warto, aby Córeczka jeszcze wiosną mogła poznać swoją przyszłą wychowawczynię. Obecnie szkoły organizują dni otwarte dla rodziców i dzieci, które wybierają się do zerówki i klasy I. Może podczas takich wstępnych wizyt w szkole uda się poznać jedną lub kilka nowych szkolnych koleżanek, a może mamy umówią się na spotkanie wspólnie z dziećmi w czasie wakacji. Wszystko to może sprawić, że 1. września szkoła nie będzie dla Was tak obca, nieznana i niepokojąca. Dodatkowo, na początku roku szkolnego ważnym elementem realizacji programu nauczania są zajęcia adaptacyjne i integracyjne, organizowane przez nauczyciela w klasie. Pamiętajmy, że brak znanych z przedszkola koleżanek w szkole ma swoje minusy, ale także dobre strony: dziecko, które wchodzi w nową grupę samo, a nie jako ukonstytuowana grupka, jest bardziej otwarte na nowe znajomości i integrację z grupą. Często jest tak, że długi czas dziecko pozostaje w przyjaźni z kimś bardziej dominującym i jest w tej relacji uległe i wycofujące się, natomiast gdy ma możliwość nawiązać nową znajomość z mniej dominującą osobą, zaczyna przejawiać większą pewność siebie. Z pewnością należy się także uzbroić w cierpliwość na pierwsze dni szkoły. Do szkoły, tak jak do przedszkola – dziecko musi się przyzwyczaić, zaadaptować. Początki mogą być trudne, ale nie warto o tym myśleć na zapas, aby uniknąć negatywnego nastawienia. Kiedy trzeba będzie się z tym zmierzyć, należy pamiętać, że to naturalne i przejściowe – niejednemu pierwszakowi zdarza się jeszcze chlipać przy rozstaniu z mamą. Teraz jednak proszę się skoncentrować na tym, aby Córeczkę jak najbardziej wesprzeć i przygotować: ważne, by wiedziała, jaka mama jest z niej dumna, że idzie już do szkoły, nie zaszkodzi też piękny plecak, piórnik z bohaterami ulubionej bajki, jako atrybuty świeżo upieczonej uczennicy. Życzę powodzenia! Joanna Matanowska
  20. Droga Tinko, Jakoś umknęło mi Pani drugie pytanie – przepraszam. Mam nadzieję, że problem do tej pory został już rozwiązany, ale jeżeli nie – postaram się coś jeszcze podpowiedzieć. Powierzanie dziewczynce zadań i odpowiedzialnych funkcji to świetny pomysł. W takich sytuacjach wzrasta jej pewność siebie oraz poczucie własnej wartości. Czuje, że sobie radzi, więc z pewnością wpływa to pozytywnie na poczucie bezpieczeństwa. Poczucie bezpieczeństwa u dziecka podnosi także przewidywalność sytuacji, znajomość jej ram, czyli określony harmonogram dnia, zapowiadanie ewentualnych zmian, tak, aby dziecko wiedziało, czego ma się spodziewać. W takiej sytuacji warto zachęcać dzieci do zadawania pytań i wyrażania swoich obaw oraz cierpliwie i dokładnie na te pytania odpowiadać – chociaż oczywiście nie każde zapyta, nawet jeśli ma wątpliwości:-) Jeżeli chodzi o ustawienie, czy też usadzenie dziewczynki, proponuję oprzeć się na obserwacji – czy dziewczynka czuje się z danym kolegą/koleżanką swobodnie. Bardzo możliwe, że tak, ale też niewykluczone, że korzystniejszym towarzystwem dla niej byłoby dziecko nie tak przebojowe, być może wówczas relacja byłaby bardziej symetryczna, dziewczynka mogłaby poczuć się pewniejsza niż w kontakcie z osobą dominującą. Oczywiście są to tylko sugestie – to Pani posiada pełny obraz sytuacji. Odnośnie pozytywnych wypowiedzi dziewczynki na temat szkoły, prawdopodobnie jest to dobry znak, natomiast ponieważ jak sądzę mamy do czynienia z maluchem, który mówi to, co dorośli chcą usłyszeć, tutaj też proponowałabym, tak Pani jak i rodzicom, oprzeć się na obserwacji – jak dziewczynka wychodzi do szkoły, jak zachowuje się po wejściu do sali itd. Cały czas nie wykluczam też zewnętrznej, tj. nie leżącej po stronie szkoły przyczyny tak nagłej utraty poczucia bezpieczeństwa, wówczas nieodzowny może okazać się kontakt z psychologiem. Licząc, że cała sytuacja pomyślnie się rozwiąże – o ile już się nie rozwiązała, pozdrawiam serdecznie. Joanna Matanowska
  21. odpowiadanie na pytania specjaliście jest zawsze wyzwaniem, proszę mi zatem wybaczyć, jeżeli to, co napiszę będzie dla Pani oczywistością. Według mnie opisane przez Panią zachowania dziewczynki mogą wskazywać na obniżone poczucie bezpieczeństwa. Pierwszym pytaniem, które mi się nasuwa po przeczytaniu Pani relacji jest pytanie o realny stopień adaptacji dziewczynki do nowej klasy i integracji z rówieśnikami. Przypuszczam, że tak miła i grzeczna dziewczynka, zapytana przez dorosłego, czy lubi swoją klasę mogłaby odpowiedzieć to, co dorosły chciałby usłyszeć, poza tym sześciolatkowi trudno byłoby zwerbalizować, że nie odnajduje się jeszcze w nowej grupie i nie czuje się do końca bezpiecznie, nawet jeżeli taka sytuacja miałaby miejsce. Myślę, że warto poobserwować dziewczynkę w różnych sytuacjach: jak funkcjonuje podczas zajęć zorganizowanych, jak podczas aktywności swobodnych, kiedy jest najbardziej niespokojna. Może warto powierzyć jakąś funkcję, wspólne zadanie naszej dziewczynce i innemu dziecku z klasy o wysokich kompetencjach społecznych lub po prostu takiemu, które by do dziewczynki „pasowało”, aby dać dziewczynce okazję do nawiązania bliższej znajomości w mniejszej grupce – nawiązywanie przyjaźni w dużej grupie, która znała się wcześniej jest nie lada wyzwaniem. Możliwe też, że pomocne okażą się zajęcia integracyjne dla całej klasy, które dadzą dziewczynce okazję do lepszego poznania rówieśników i odwrotnie. Inną przyczyną kłopotów dziewczynki mogą być trudne sytuacje życiowe, które mogły zaburzyć jej poczucie bezpieczeństwa (nie muszą to wcale być sytuacje bezpośrednio związane ze szkołą, jak późne odebranie z zajęć). Źródłem wiedzy na temat trudności tej natury będą z pewnością rodzice, warto przeanalizować wspólnie z nimi, co mogło się ostatnio zmienić w życiu dziewczynki. Należy też wziąć pod uwagę, że być może łatwiej im będzie rozmawiać o tym z kimś bardziej z zewnątrz, np. ze szkolnym psychologiem lub psychologiem z rejonowej poradni psychologiczno - pedagogicznej. Bardzo się cieszę, że mamy takich zaangażowanych i zainteresowanych problemami dziecka nauczycieli, jak Pani – pozdrawiam serdecznie! Joanna Matanowska
  22. Droga Mamo 9-latka, Przyczyn niechęci do nauki może być wiele. Taka niechęć zazwyczaj jest sygnałem jakichś problemów. Postawą obronną „nie zależy mi” często dzieci reagują, gdy stoją w obliczu zadań lub oczekiwań otoczenia, którym nie są w stanie sprostać, np. gdy nauka sprawia im zbyt dużą trudność z powodu zaburzeń koncentracji uwagi czy specyficznych trudności w nauce – tego typu problemy dotyczą nawet bardzo inteligentnych dzieci. Warto porozmawiać z nauczycielem synka , czy nie podejrzewa u niego tego typu trudności, wówczas potrzebne będą badania w rejonowej poradni psychologiczno – pedagogicznej. Niechęć do nauki może być także próbą zwrócenia na siebie uwagi otoczenia i sygnałem problemów zupełnie niezwiązanych z nauką: kłopotów w rodzinie lub innych sferach życia dziecka. Warto byłoby przeanalizować, czy jakieś sytuacje rodzinne lub inne „życiowe” trudności chłopca nie mają wpływu na taką jego postawę. Myślę że pierwszym krokiem, który należałoby wykonać jest po prostu szczera, serdeczna rozmowa z chłopcem: Co przeszkadza mu w nauce? Co musiałoby się stać, żeby zaczął się uczyć? Jak może pomóc mu mama? Na bok odłożyłabym kary za złe oceny (one mogą pogłębiać problem i zaciemniać obraz sytuacji) i postarałabym się poprawić komunikację między Wami, ponieważ chyba w tej sferze jest kłopot. Może synek nie będzie chciał tak od razu rozmawiać o swoich problemach – wówczas warto po prostu przy nim być, dowiedzieć się, co go zajmuje, interesuje, a dopiero później może przyjść czas na rozmowę o tym, co go martwi i jego kłopotach. Może się okazać, że przy próbie porozumienia z chłopcem i analizie całej sytuacji niezbędna będzie pomoc psychologa. Takiej pomocy można szukać u psychologa szkolnego lub w rejonowej poradni psychologiczno – pedagogicznej (kontakt do poradni na pewno posiada szkoła). Życzę dużo siły i pogody ducha! Od tego jesteśmy mamami, żeby się martwić o nasze dzieciaki, prawda? Pozdrawiam serdecznie! Joanna Matanowska
  23. Droga Mamo Mai i Mikiego! Dominacja ręki oraz oka u dziecka, jak wcześniej już pisałam, kształtuje się pierwszych latach jego życia, natomiast przebieg i tempo tego procesu może być różne u różnych dzieci. I tak zdarzają się maluchy, które wykazują wyraźne tendencje do dominacji określonej ręki/oka już w wieku 2-3 lat, u innych trwa to dłużej. Niewątpliwie z większą pewnością można ocenić typ lateralizacji u dziecka 6–letniego niż 2-letniego. Ocena dominacji oka oraz ręki wymaga zastosowania kilku prób, kilkakrotnie powtarzanych, aby uniknąć pomyłek lub błędnego osądu wynikającego ze zwykłego przypadku. Możliwe, że Maja będzie miała skrzyżowaną lateralizację, biorąc pod uwagę typ lateralizacji występujący u jej brata. Ja natomiast nie nazywałabym tego obciążeniem. Lateralizacja skrzyżowana może być, owszem, utrudnieniem przy nauce pisania i czytania, ale nie trudnością nie do przezwyciężenia. Podstawowym kłopotem przy l.s. jest utrudnienie we współpracy ręki i oka, która stanowi podstawę pisania i czytania, dlatego z pewnością warto proponować dziecku zabawy usprawniające koordynację wzrokowo – ruchową: wszystkie aktywności polegające na łapaniu piłki, rzucaniu do celu, chwytaniu piłeczek/kółek za pomocą kubeczków/patyczków, poza tym wszelkie formy rysowania precyzyjnego: rysowanie po śladzie, łączenie kropek, labirynty lub chociażby kolorowanie z przestrzeganiem granic konturów. Drugim aspektem, na który należy zwrócić uwagę, szczególnie gdy dominuje lewe oko jest przygotowanie i przyzwyczajenie dziecka do kierunku pisma (od lewej do prawej, gdyż lewe oko „narzuca” kierunek przeciwny).Tu pomocne będą zadania polegające na kontynuowaniu konsekwentnych serii (układanie wzorów z czego się da, np.: dwa guziki – listek – dwa guziki – listek itd.), szlaczków zgodnie z kierunkiem pisma, rysowaniu dróg (np. myszki do sera) także zgodnie z tym kierunkiem. Warto także usprawniać manualnie obie ręce dziecka poprzez proponowanie mu różnych atrakcyjnych form aktywności plastycznej, np. lepienie z gliny, plasteliny, ciastoliny, masy solnej, malowanie palcami, gdyż preferencje małego dziecka co do ręki mogą jeszcze się zmienić. Nie należy zapominać o tym, że ćwiczenia dobre są wówczas, kiedy sprawiają dziecku radość, gdyż wtedy będzie ono chciało je powtarzać. Nie do przecenienia jest również pozytywne nastawienie rodzica, jego wiara w możliwości dziecka i akceptacja go takim, jakie jest. Mam nadzieję, że udało mi się podsunąć kilka pomysłów. Życzę wszystkiego najlepszego Mamie i Maluchom!
  24. Witam Panią, Lateralizacja, czyli dominacja strony ciała (tendencja do posługiwania się określoną ręką, ale także okiem, nogą, uchem) kształtuje się w pierwszych latach życia dziecka. Zazwyczaj typ lateralizacji jest już ustalony z chwilą, kiedy dziecko rozpoczyna naukę w szkole, natomiast proces kształtowania się lateralizacji powinien zakończyć się około 12 roku życia. Najistotniejszy wpływ na funkcjonowanie dziecka w szkole i jego naukę ma model dominacji oka oraz ręki, które muszą stale ze sobą współpracować w procesie nauki czytania i pisania. Jeżeli dominuje oko lewe i prawa ręka lub na odwrót: oko prawe i lewa ręka, mamy do czynienia z typem tzw. lateralizacji skrzyżowanej, który może być mniej korzystny z uwagi na utrudnioną współpracę między okiem a ręką. Ukształtowany model lateralizacji utrzymuje się przez całe życie, pominąwszy oczywiście przypadki schorzeń oraz innych czynników mogących mieć wpływ na funkcjonowanie mózgu, gdyż to właśnie mózg „zawiaduje” lateralizacją. Pozdrawiam serdecznie
  25. Droga Mamo 2-latka, Przepraszam, że musiała Pani tak długo czekać na odpowiedź... Dzieci w wieku Pani synka mają jeszcze prawo do tzw. nieustalonej lateralizacji. Ręka, którą się posługują może się zmieniać. Wiek przedszkolny to czas, kiedy powinien kształtować się model lateralizacji – tzn. ustala się dominacja jednej ręki. Dodatkowo badacze rozwoju dzieci stwierdzili, że w wieku około18 m-cy wszystkie dzieci lepiej rozpoznają przedmiot lewą ręką (ma to związek z intensywnym rozwojem mowy, którym „zajęta” jest lewa półkula, która steruje prawą stroną ciała). Jednakże podane przez Panią informacje: dużo osób leworęcznych w rodzinie oraz zdecydowane preferencje ze strony Malucha jeśli chodzi o posługiwanie się lewą ręką, mogą wskazywać, iż już ustalił się model lateralizacji: leworęczność. Dominacja ręki (oraz ogólnie strony ciała: nogi, oka, ucha) nie jest modelem „zero – jedynkowym”: prawo- lub leworęczny, ale raczej kontinuum, na którego jednym skraju znajduje się silna dominacja prawej ręki, na drugim – lewej, pomiędzy nimi natomiast znajdują się wszystkie stopnie słabszej dominacji jednej i drugiej ręki z nieustaloną lateralizacją w środku kontinuum. Być może, że w przypadku Malucha mamy do czynienia z silną dominacją, stąd tak wczesna i jednoznaczna decyzja, którą ręką się posługiwać (w przypadku Pani teścia występuje prawdopodobnie słaba dominacja lub lateralizacja nieustalona). Z punktu widzenia neurorozwojowego oraz edukacyjnego, silna dominacja ręki jest korzystniejsza niż słaba lub nieustalona. Z pewnością nie należy dziecka „przestawiać” na prawą rękę (takie decyzje podejmujemy tylko w szczególnych przypadkach i w konsultacji ze specjalistą). Próby decydowania za dziecko w tej kwestii mogą skończyć się ogólnym zniechęceniem do manipulacji i aktywności manualnej. Niech Maluch maluje i bawi się tą rączką, którą wybrał. Warto natomiast pamiętać, że aktywizacja obu stron ciała stymuluje rozwój i integrację obu półkul mózgowych, więc można czasem proponować Synkowi zabawy angażujące obie rączki (np. lepienie z plasteliny i innych mas, gimnastyka). Pozdrawiam i życzę wiele uśmiechu dla Mamy i Malucha
×
×
  • Dodaj nową pozycję...