Ok, zatem próbuję jeszcze raz, może zdążę zanim mąż wróci z pracy
Jestem Natalia, w tym roku skończę 30 lat i jest to moja pierwsza ciąża, na którą czekaliśmy niemal 3 lata...
Przez pierwsze (niecałe) 2 lata nie drążyliśmy tematu i po prostu czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Do lekarza trafiłam rok temu. Dość szybko rozpoznał, w czym tkwi problem i rozpoczęłam leczenie. Wyniki były ok (i moje i męża), jednak wciąż nas nie przybywało... W styczniu lekarz kazał mi odstawić leki i odłożyć temat ciąży, bo w maju mam powtórny rezonans głowy, więc leczenie mogłoby zafałszować wyniki. Byłam wtedy na monitorowaniu cyklu i lekarz mówił, że do owulacji jeszcze trochę. Co prawda korciło mnie, żeby się nie posłuchać ale mąż nie miał ochoty na zbliżenia więc temat ewentualnej ciąży umarł (skoro jej nie było wcześniej, to tym bardziej teraz, kiedy odstawiłam leki). Po jakimś czasie zaczął mnie boleć brzuch, byłam przekonana, że to standardowo na okres. Po drodze byłam chora, brałam leki, a winę za przedłużający się cykl zrzuciłam na odstawione leki i chorobę (zawsze miałam nieregularne miesiączki, uregulowały się dopiero podczas leczenia). Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że jednak jestem w ciąży! Po odstawieniu leków i ostatnim współżyciu na jakieś 3 dni przed owulacją (dzień przed monitorowaniem)! Na pierwszej wizycie, która była na przełomie 6 i 7 tygodnia okazało się, że serce dziecka za słabo bije :( jak na szpilkach czekałam kolejne 2 tygodnie na następną wizytę (dlatego omijałam wszelkie ciążowe strony bo a nuż różnie może być...). Na szczęście wtedy było już ok. Obecnie jestem na przełomie 9 i 10 tygodnia a termin (wg ostatniej miesiączki) mam na 25 października :))) kolejna wizyta na początku kwietnia a później po świętach :)
Mam nadzieję, że wszystko będzie ok. Przez te lata oczekiwania ciągle się boję o zdrowie dziecka...
Pozdrawiam Was serdecznie :)