
Jijana
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Jijana
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 21
-
MagdaJ, a jak mała śpi, to jesteś w stanie przydrzemac przy starszym, jak sam się bawi? U mnie byłoby to możliwe, póki co jeszcze nie mam takiej potrzeby, ale moment krytycznego wyczerpania na pewno przyjdzie, jak M do pracy wróci, a ja zostanę sama z tym całym sajgonem :P Julia, to teraz jesteśmy już wszystkie w komplecie mamusiami ;) Gratulacje! Szkoda, że skończyło się cesarką, ale czasem niestety tak trzeba, tyle, że dłużej się dochodzi do siebie. Niedługo zapomnisz o cierpieniach i będziesz się w pełni cieszyć bobasem ;) Jerba, super, że wędzidełko pomogło, można odetchnąć z ulgą i karmić pełną piersią Keira, u mnie jeszcze świeża sprawa, bo od porodu niecałe 2 tygodnie dopiero, ale mam wrażenie, że krwawienie minęło. Pierwsze 5 dni było mocno, potem słabo, a wzmagało się przy wysiłku, zmianie pozycji albo po noszeniu spodni, które uciskały na brzuch - po ich zdjęciu "odplywalam" :P ale już wszystko minęło. W ogóle mam wrażenie, że dużo szybciej to wszystko się tam zagoiło niż w pierwszej ciąży, a doszukując się odpowiedzi, stwierdziłam, że może to zasługa picia liści malin? Podobno miała też działać właśnie na obkurczanie się macicy. Poza tym karmiąc piersią też się szybciej obkurcza. Mnie tam bolało bardzo jak jeszcze karmiłam, więc może wszystko się na siebie nałożyło i dlatego takie krótkie krwawienie? Sama nie wiem :P Okinawa, pierwszy sen w łóżeczku! Gratulacje! Oby to nie był jednorazowy przypadek ;) U nas mała śpi "u siebie" od początku, ale też głównie dlatego, że mamy małe łóżko i byłaby to katorga spać jeszcze z dzieckiem, n aktorem trzeba uważać, bo przez sen łatwo przygnieść, zwłaszcza jak ktoś zmęczony i mocno zaśnie, to pojęcia o otaczającym go świecie nie ma. I sukcesywnie odkładamy, nawet jak jeszcze nie zaśnie. Nie wiem ile takie dziecko rozumie (pewnie niewiele) ale mam wrażenie, jakby pogodziło się ze swoim losem, że nie będzie mogło spać z mamą w nocy. Aa w ogóle to jak mówię coś do tego mojego niemowlaka, to tak się patrzy, jakby rozumiała miny różne strzela, uśmiechnie się w odpowiednim momencie.... Matki to sobie wkręcają... Heh :P
-
MagdaJ, aż się boje zapytać jak sobie radzisz z niesforną dwójką? U mnie jeszcze M jest na urlopie ojcowskim, ale to ostatnie 2 dni, potem szara rzeczywistość. Dziś starszak był tak niegrzeczny, że jakbym miała być sama w domu, to chyba bym wyszła z siebie, a wiem, że jeszcze nie jeden taki trudny dzień przede mną, a będzie tylko trudniej, bo małej zaczną rosnąć zęby, nie będzie tak dużo spać, będzie wymagała więcej uwagi itp itd. Przydałaby się jakaś opiekunka do pomocy :P chociaż żeby popilnować jedno, podczas gdy bym ogarniała to drugie :P marzenie ściętej głowy :P
-
O ja... Ale cisza ;) Dzisiaj u nas noc praktycznie przespana cała z jedną pobudką o 4. Mała, z resztą jak my wszyscy, spała do 9.30... ja obudziłam się pierwsza i zarządziłam natychmiastowe wstawanie, śniadania itd, w obawie przed śmiercią głodową zwłaszcza tego najmłodszego narybka ;) Dziś u nas dzień leniwy, nawet udało mi się samej drzemkę popołudniową uskutecznić. Gorzej będzie, jak M wróci do pracy, strasznie się obawiam, że sobie nie dam rady z dwójką. O ile jeszcze będąc w domu to może jeszcze jakoś ogarnę, ale jak będę zmuszona wyjść gdzieś, to ogarnia mnie przerażenie głównie z powodu buntów i humorów młodego. I gdyby jeszcze było ciepło, to bym miała gdzies, że rozłoży się plackiem na chodniku i płacze o nic, tak teraz bym nie chciała, żeby na mokrym i zimnym tak leżał, bo na pewno skończy się to jakaś grypą czy innym przeziębieniem. Julia, Julia!!! Zgłoś się! Już na pewno urodzilas, tylko daj znać jak poszło z całym porodem, karmieniem, kupkami ;) itd. no wiesz ;)
-
Dzisiaj próba z urzędem - epizod drugi, zakończony sukcesem. Dzisiaj tylko 2 osoby przed nami, ale już nauczeni doświadczeniem zabraliśmy pół domu i lodówki do urzędu Mała cały pobyt poza domem przespała,nawet oko jej się nie otworzyło na momencik ;) U nas noc była dzisiaj super. Jedna pobudka tylko ;) o 4:00 - zasnęła po tym sama w swoim łóżeczku, także lux. Wiem, że nie mam się co cieszyć na zapas, bo dzisiaj spała ładnie, jutro może być 5 pobudek, ale chociaż jedna noc okazała się "ludzka" ;) Jerba, podziwiam. Ja tak przy poprzedniej ciąży odciagalam chyba ze 3 tygodnie, ale tak się nie da żyć. Całe dnie na laktatorze, a przecież nie tylko karmieniem człowiek żyje. U nas za to problem stanowią zatwardzenia, niby kupka jest codziennie, ale taka mała i twarda. Raz tylko zrobiła taką "normalną" niemowlęcą kupkę. Nie wiem o co chodzi. Już daje jej wodę do przepajania, trzymam się proporcji mm do wody, masuje brzuszek, a efektów 0. Chyba będę musiała zmienić mleko po prostu. A szkoda :(
-
To chyba faktycznie słabo trafiliśmy, jutro próbujemy znowu ;)
-
Goga, jeszcze nam się Julia ostała z mam oczekujących. Julia, tyle kciuków ile tu za Ciebie trzymamy, to chyba za nikogo jeszcze nie trzymano ;) co u Ciebie? U mnie z karmieniem bajka, tyle, że my mm. Z nocą różnie bywa, ale np dzisiaj to były karmienia 23, potem 3, potem 7:30 ;) Pozwalam w nocy dziecku spać, więc samo się budzi i staram się, żeby samo zasypiało w łóżeczku, chociaż często "odpada" tuż po jedzeniu i śpiącą odkładam. Za to dziś sąsiedzi nade mną zaczęli generalny remont mieszkania... Yupi... Eh :( :( :( o 7:30 jak wiertarką zaczęli coś robić, to myślałam, że dziada zabije. U nas jest tak, że głośne prace remontowe można wykonywać od 8 do 20, ale nie od 7:30... Mała i tak nie spała, ale starszak tak się wystraszył (spał jeszcze), że trudno było go uspokoić. Z innych rzeczy, to byliśmy dzisiaj w USC zarejestrować małą i jako, że nie jesteśmy małżeństwem, to musimy być oboje z M. Więc wpakowaliśmy cała rodzinkę do samochodu i pojechaliśmy... I zrezygnowaliśmy. Wzięliśmy numerek, przed nami 10 osób, niby mało... Tylko posuwało się to z prędkością 1 na 15 min. Stwierdziliśmy, że to bez sensu, nawet nie byliśmy na to przygotowani - brak jedzenia i picia dla dzieciaków. Jakiś koszmar w tym urzędzie. Myślałam, że pójdzie szybko i sprawnie jak za poprzednim razem rejestrowaliśmy starszaka, nie czekaliśmy w ogóle -jedna osoba przed nami była. A teraz? Serio wszyscy rodzice mają tyle czasu, żeby z niemowlakami spędzić kilka h w urzędzie? Wiem, że można teraz przez e puap, myślałam, że po prostu osobiście będzie szybciej i od razu dokumenty w garści będziemy mieć... Poczytam jeszcze czy jako nie-malzenstwo mogę przez e puap zarejestrować dziecko. A wy jak rejestrowałyście? Elektronicznie może?? Jeśli tak, to powiedzcie, czy nr PESEL dostalyscie odrazu czy dopiero jakoś później? Zaraz przychodzi do nas położna, zobaczymy czy wszystko ok wg niej.
-
Julia, co u Ciebie?? Czy dostałaś prezent na dzień kobiet w postaci dzidziusia?? ;)
-
Czyli jednak przeczucie mnie zawiodło i to nie byłaś Ty, Magda :P mój syn mnie nie zaskoczył, jeśli chodzi o reakcję na siostrę, czyli jest zazdrosny. Pierwszy dzień to już w ogóle. Wczoraj przy kąpieli małej przyszedł zajrzeć do wanny, co to się tam tak drze :P ogólnie teraz to patrzy z zaciekawieniem, czasem podchodzi, nawet kilka razy się uśmiechnął na jej widok, ale generalnie, to jest zazdrosny o nią. Staramy się nie dawać mu powodów, ale wiadomo... Rozdwoic się też nie możemy. Rokowania na przyszłość myślę, że są pozytywne :)
-
Magda, super wieści! W końcu w domu! W końcu własne łóżko i poduszeczka! Cudnie! A w ogóle, to się zastanawiam czy Cię tam nie widziałam, bo byłam na konsultacji z neurologiem na oddziale neonatologii, a potem może byłaś na położnictwie na USG główki maluszka? Tak około 13-14? ;) Miałam takie przeczucie, że to mogłaś być Ty, chociaż kompletnie nie wiem jak wyglądacie :P
-
Melduję Wam, iż jestem w domu. Z małą oczywiście przy boku ;) Całe szczęście skończyło się dobrze, ale to co się ze psychicznie działo w tamtym momencie... Plus hormony... No nie mogłam opanować płaczu. Oczyma wyobraźni pisałam skargę na tę położną. Teraz kilka godzin po przyjściu do domu, jak teraz o tym myślę, to nadal jestem zbulwersowana tym wszystkim, ale z drugiej strony, daliby małej antybiotyk i by było po sprawie, a no matki, które czekają ze swoimi pociechami w szpitalu, bo coś im dolega, lekarze mają jakieś podejrzenia, czekają na konsultacje różnych specjalistów.... Nie potrafię sobie wyobrazić, co one czują i ta moja sytuacja to "nic" w porównaniu do nich. Przy tych wszystkich emocjach zapomniałam napisać, że bardzo się cieszę, MagdaJ, że termin operacji jest bliższy niż dalszy. Mimo, że operację nie są przyjemne ani dla maluszka ani dla rodziców, to mam nadzieję, że po niej, wszystko już z małą Alą będzie w porządku ;)
-
Okinawa, ja po prostu ta babę zatłukę, daleko nie mam... Nie mogę teraz z nikim o niej pogadać, bo mi głos staje w gardle i zamiast mówić, to słuchacz musi zgadywać co chciałam powiedzieć między szlochem a pociąganiem nosem.
-
Jestem załamana, przez tą pipę na patologii, co mnie olała, mam 70% szans, że zaraziłam córkę paciorkowcem. A to oznacza, że będę w szpitalu 10 kolejnych dni. Czekam na wyniki badań, ale mam złe przeczucia... Leżę i ryczę, a nic nie mogę zrobić.
-
Trzeci dzień mija jutro, więc może jakoś dam radę. I może faktycznie wezmę przeciwbólowe
-
Julia, jutro już 6, jeśli Cię nie zostawią na oddziale, to ja już nie wiem. Zapytaj ich w takim razie, kiedy łaskawie Cię przyjmą na wywołanie, bo jak nie to zaraz 10 miesięcy się z tej ciąży zrobi, jak Ci nie pomogą. Wkurza mnie takie olewactwo, bo ostatecznie nie przychodzisz tam dla przyjemności :( Zastanawiam się czy nie napisać jakieś skargi/zażalenia na tę położną na patologii ciąży, bo jak teraz o tym myślę, to przez jej olewactwo mogłam urodzić na schodach i ciekawe co by wtedy zrobiła, jakby dziecko wyleciało na schodach (a naprawdę to było prawdopodobne w moim przypadku) to by przecież zginęło. Mimo moich zgłoszeń, że mam bardzo silne skurcze, to na podstawie ktg, które nic nie pokazało, stwierdziła, że "nic mi nie jest, to jeszcze nie to" - powinna przynajmniej zmierzyć rozwarcie, a nie zrobiła nic. Po drugie czemu nie zawiozła mnie na porodówkę windą na wózku, tylko kazała dygać na piętro wyżej po schodach? No końcu po trzecie mam/miałam tego gbsa. Do szpitala zgłosiłam się 8 godzin przed porodem, antybiotyk podaje się 4 h wcześniej. W ogóle nie wzięła pod uwagę, że trzeba mi zrobić zastrzyk/wkłucie, gdyby się okazało (na szczęście tak nie jest), że zaraziłam dziecko paciorkowcem, to naraziłaby moje dziecko, musiałoby dostawać antybiotyk, a my bylibyśmy odgórnie skazani na dłuższy pobyt w szpitalu. Jak teraz o tym myślę, to aż się we mnie gotuje. Równie dobrze jak dla mnie to mogła być przypadkowa osoba z ulicy, a nie położna... Poradziłaby sobie co najmniej tak samo kiepsko z rodzącą. I nie chodzi mi o to, żeby została zwolniona, czy żeby wyciągnęli konsekwencje, ale należy się jej ostry opier*** od przełożonego/kierownika/ordynatora i może dzięki temu nie popełniłaby tego błędu już więcej, a tak to nie wiem, czy czegoś ją nauczyła ta sytuacja. Dziewczyny, jak długo po porodzie odczuwacie obkurczanie się macicy? Zwłaszcza przy karmieniu piersią. Ja wytrzymać nie mogę, boli jak najgorsze bóle miesiączkowe. I chyba nie ma sensu brać przeciwbólowych, bo to takie skurcze tej macicy nieregularne. Czasami mnie boli 5 razy na godzinę po 3-4 minuty, a czasami przez godzinę nic się nie dzieje. Kiedy to minie??
-
Oj Jerba, to się dzieje u Ciebie. Pomyśl o tym, że "małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot" i spróbuj sobie wyobrazić z jakimi kłopotami przyjdzie Ci się zmierzyć w przyszłości i to całe karmienie to będzie nawet fajne wspomnienie ;) ważne, że znalazłaś jakiś sposób ( odciąganie) a teściowa teraz się obraziła, niebawem się odbrazi, a M niech trochę zrozumienia okaże... Musi stać po Twojej stronie, wytłumacz mu dobitnie, co Cię wkurzało w zachowaniu jego mamy i istnieje szansa, że chociaż trochę zrozumie. Ja też mam problem z karmieniem. Póki co jestem w szpitalu, więc mam czas na to, ale np dzisiejsza noc cała nieprzespana. Mała od północy do godziny 6 wisiała na cycu, cyce już odpadają, a ta wyje, jak jej zabiorę. O 6 zabrałam i już nie dałam. Byłam wykończona. Pediatra powiedziała, że skoro tak, to mam najpierw cycka dać, a później dokarmić mm i po tym powinna zasnąć. Dałam cyca... I zasnęła już nawet bez tego mm. Po całej tej "pięknej" nocy teściowa napisała z pytaniem, jak mi idzie karmienie.... Ona wie doskonale, że i tak zamierzam karmić mm, a mnie tu wkurza takimi pytaniami i wpędza w swój laktoterroryzm. Jak to mówią " mądry Polak po szkodzie" więc zadzwoniłam do M z samego rana, żeby mi przyniósł kilka buteleczek mleka i jeśli sytuacja się powtórzy, że mała będzie miała zamiar wisieć cała noc, to po prostu ją na nakarmię mm i nie będę się niczym i nikim przejmować. Mam tylko nadzieję, że będzie chciała jeść z butelki. Julia, co taka cisza? Czuję, że się coś dzieje u Ciebie dobrego właśnie :)
-
Julia, trzymam kciuki, bo nie wiem co mogę więcej zrobić. Porady z mojej strony byłyby niekompetentne, bo sama przenosiłam dziecko ponad tydzień :P Jerba, mnie jeszcze nie zdążył dopaść baby blues, ale poprzednio nie raz miałam ochotę wystawić syna na balkon i się wyspać chociazby i nie słyszeć jego płaczu. Mnie też dobijało karmienie, nie czułam tego, zaczęłam odciągać laktatora i przez jakiś czas było lepiej, ale potem czułam frustrację, że muszę siedzieć cały dzień praktycznie na laktatora i nic nie mogę zrobić innego. Tak przeszłam na mm i ani przez sek nie żałuję tej decyzji, bo przygotowanie pokarmu trwało chwilkę, a syn najedzony, szczęśliwy i mniej płaczący. Ale jeśli zamierzasz kp, to może całkiem niegłupim pomysłem jest wizyta u doradcy laktacyjnego właśnie. Z innych porad polecam zostawienie całego Majdanu pod okiem np ojca i wyjście na choćby godzinę z domu, chociaż żeby posiedzieć na ławce pod domem i nie robić nic. To oczyszcza umysł i dodaje energii niesamowicie ;)
-
O rany, weź tam zrób awanturę, MagdaJ!! Nosz ile można żyć w niewiedzy. A tak na Twoje oko, to malutka nadaje się już do wyjścia do domu? Ze mną na sali leżą dziewczyny, które tu też dłużej niż standardowe mamy po porodzie leżą, też ze względu na jakieś dolegliwości ich dzieci. I kurde też masakra, jedna się dziś pyta na obchodzie, czy mogą już iść do domu, a lekarka na to, że nie, bo w piątek będzie usg. Piątek?!? A mamy poniedziałek zaledwie... Jakby nawet nie mogła na to USG specjalnie przyjechać do szpitala, byle iść do domu. Strasznie niszczy psychicznie takie siedzenie bez sensu w szpitalu :/ Liath, no niestety PRL głęboki, chociaż tam to podobno z okna się krzyczało do ojca, który stał pod szpitalem, informację co też im się urodziło ;) teraz ojciec może wejść do szpitala, więc zrobili jakiś krok ku nowoczesności. Eh, mądry Polak po szkodzie, jakbym wiedziała, to bym tego szpitala nie wybrala. Mam nauczkę na przyszłość, chociaż chyba zakończę już "produkcję" dzieci ;)
-
Dzięki, dziewczyny ;) Julia, ostatni będą pierwszymi! Trzymam za Ciebie mocno kciuki!! MagdaJ, lekarze to szkoda gadać... Ja właśnie dostałam "zjeby" delikatnie mówiąc, bo wywiozlam dziecko do pokoju odwiedzin, bo przyszedł ojciec. Okazuje się, że to zabronione, dziecko trzeba zostawić za szybą i takim sposobem ojciec nawet nie może małej potrzymać. Gdybym wiedziała, że tu takie średniowiecze, jeśli chodzi o odwiedziny, to bym tu nie rodziła. A tak na mnie nakrzyczała jedną z drugą, że aż mi się na płacz prawie zebrało :(
-
Pragnę pochwalić się nową obywatelką ;) Urodzona o 23.35 kawał baby, bo 4030 g i 58 cm wzrostu (długości?) Przed samym porodem miałam robione ktg, które pokazało aż 1 skurcz i to taki byle jaki i w dodatku w momencie, kiedy ja sama skurczu nie miałam. Jak mnie w końcu pani na patologii zbadała, okazało się, że mam już 10 cm. Ledwo zdążyłam dojść z tej patologii na porodówkę. Ledwo M dojechał na rozwiązanie. Na porodówce spędziłam jakieś 10 min, z czego M zdążył może na ostatnie 3. Ale udało się ;) dodam jeszcze, jakby którąś interesowało przy kolejnym porodzie, że ćwicząc z balonikiem Aniballem ani nie pękłam, ani nie zostałam nacięta tym bardziej, więc polecam gorąco, najlepiej wydane pieniądze w życiu ;)
-
A w ogóle, to dziewczyny z pokoju mi powiedziały, że łóżko, które mi się dostało, jest porodogenne, bo kto się na nim położy, to zaraz rodzi zobaczymy czy zadziała na mnie magia tego łóżka
-
Kryśka, to pocieszające, że i u mnie tak się może to skończyć. Póki co wylądowałam właśnie w szpitalu. Zanim mnie przyjęli, to wiadomo komplet badań, ktg, USG, fotel i wiecie jaka złośliwość? Podczas ktg nie miałam ani jednego skurczu!! Nosz kurde... Po wyjściu z gabinetu lekarza od razu skurcz wystąpił... Eh no nic. Leżę na patologii, skurcze odczuwam, zobaczymy czy coś z tego będzie ;) mam nadzieję, bo co tu robić... Zaraz odpalam moją aplikacje do mierzenia częstości skurczów i będę liczyć :P
-
To chyba fałszywy alarm, nadal mam skurcze, ale ani nie stają się silniejsze ani częstsze.... Właśnie mija 6 h, chyba właśnie doświadczam tych przepowiadających skurczy. Czekam do 14 w domu i jadę sobie poleżeć na patologii :/
-
Miałam jechać na 9 do szpitala, ale CHYBA właśnie zaczęły mi się skurcze. Co 10 min trwa około 1 minuty, mierzę od godziny, póki co się nie skracają te przerwy pomiędzy. Może to TO czekam dalej ;)
-
MagdaJ, micro się już nawet nie chce pisać, jutro będę gdzieś tam obok Was ;) ale nie wiem czy na tym samym piętrze czy jak to tam wygląda. Czuję mocne napierania (chyba) na szyjkę macicy, ale jak się położę, to przechodzi, czyli to nie zaczynający się poród. Oddaliśmy właśnie młodego pod opiekę babci, więc jutro przynajmniej on nie będzie nam głowy zaprzątać. Oczywiście moja mama pierwsze pytanie "i jak się czujesz tak psychicznie?"... no kurde, a jak ja się mogę czuć? Powiedzialam, żeby nawet nie pytała...
-
Julia, poszukałam Twoich wcześniejszych postów, że termin na środę miałaś. Myślę, że istnieje spora szansa, że Cię zostawią już w szpitalu. Ale to już chyba nawet lepiej, ileż można nosić ten ciężar w brzuchu ;)
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 21