Skocz do zawartości
Forum

krzyk_ciszy

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez krzyk_ciszy

  1. Dziewczyny Ratujcie. Nadia mi odrzuca pierś. Kilka razy dostała butelkę, miałam robiony zabieg w narkozie, musiałam ją odstawić na 12 godzin, podałam butelkę z wcześniej odciągniętym mleczkiem, teraz nie chce piersi, dziś walczyłam 5 godzin żeby chwyciła cyca, ale nic - nie udało się, była juz strasznie głodna żeby walczyć dalej, a ja zbyt zdenerwowana żeby choćby odciągnąć pokarm - w tych nerwach ani kropelka nie chciała spłynąć, musiałam podać jej mleko modyfikowane!!! Co ja mam zrobić? Czy znacie jakiś sposób żeby wrócić do karmienia? Nie potrafię oswoić się z myślą że przez ten jeden dzień będziemy musieli się pożegnać z cycusiem. Nie jestem jeszcze na to gotowa. margaretka, ewik - dlaczego ja nie mam waszych profilów na nk ?? szybko wysyłać mi tu zaproszenia Witaj na nasza-klasa.pl - miejscu, w którym znajdziesz swoich przyjaciół!
  2. Marqe w pewnym sensie potrafię zrozumieć obawy pan ze żłobka. Niestety to instytucja bardzo przeciążona (chyba że to kameralny prywatny żłobek) W tych publicznych jest tylko kilka opiekunek na bardzo liczną grupę maleńkich dzieci - mogą nie być w stanie zareagować w porę a każdy rodzić z pewnością był by zdenerwowany gdyby odbierał obsiusiane dziecko. One tam działają wg systemu. Jednocześnie przebierają wszystkie dzieci, w tym samym czasie wysadzają je na nocnik itd. Inaczej nie poradziły by sobie. Mam nadzieję że jednak uda się Arturkowi obyć się bez uwstecznienia w odpieluchowaniu a Twoja praca nie pójdzie na marne, może będzie ładnie wołał na nocniczek.
  3. Witam dziewczyny, ja jak zwykle nie mogę znaleść czasu żeby tu dłużej z Wami posiedzieć, ehh K@chna, Salme i Ulka - gratuluje 4 miesiąca. Mag, Magduśka - spóźnione, ale szczere życzenia z okazji imienin. Kajeranko-bardzo Ci współczuję, to straszne co się stało, takie tragedie są szczególnie trudne gdy dotykają nas tak niespodziewanie. Życzę Ci dużo siły. Kinguś - jeśli chodzi o sen, ja raczej jestem zdania że dziecko musi spać w dzień, ono poprostu tego potrzebuje, Adaś spał w dzień do 3,5 lat. Powinnaś wyciszyć córeczkę, może jest paradoksalnie - zbyt zmęczona żeby zasnąć, albo dostarczasz jej za duża ilość bodźców i jest przeciążona. Musisz poobserwować Kornelkę przez kilka dni, zapisywać ile śpi i w jakich odstępach czasu, a potem oblicz ile wychodzi snu na dobę. Powinno być ok 11-16. Ja również miałam podobny problem z Nadią, rozpisałam sobie przez kilka dni taki plan i wyszło że śpi około 11-12,4 h na dobę - tyle potrzebuje. Jeden jej cykl snu trwa 45 minut, po tym czasie wierci sie i przebudza lub śpi dalej przez kolejny cykl 45 minut. Podobnie funkcjonuje przez około 2-3 czasem 4 cykle. Teraz wiem w jakich godzinach mogę spodziewać się po niej zmęczenia i przeciążenia, gdybym jej nie położyła w tym czasie - nie zasnełaby, ale byłaby jednocześnie bardzo rozdrażniona i marudna. Kachna - ja słyszałam o dniu rodzicielstwa zastępczego. Odrazu pomyślałam o Tobie. Oby było więcej takich wspaniałych ludzi jak Ty. Życzę Tobie i Twojej rodzinie wiele siły i wytrwałości w tej wspaniałej misji.
  4. Margaretko- jak to podawała kasze manną na wodzie z niewielką ilością krowiego mleka, normalnie w głowie mi się to nie mieści!! Ręce opadają Wybacz ostre słowa, ale czy Twoja koleżanka nie ma czasem jakiś deficytów umysłowych?? Nie zdaje sobie sprawy że kasza manna nie zawiera składników odżywczych niezbędnych do prawidłowego rozwoju dziecka , mleko krowie również - przegotowane nie zawiera nic wartościowego, a surowe zbyt obciąża nerki, można by pisać i pisać, ale Ty zapewne o tym wiesz. Moim zdaniem powinnaś przywołać koleżankę do porządku dla dobra dziecka i jak najszybciej namówić ją by zaprowadziła dziecko do lekarza. Jeśli chodzi o ciemiączko przednie - powinno zanikać między 10 a 18 miesiącem życia. Zbyt wolno zrastające się może być sygnałem krzywicy lub niedoczynności tarczycy. A Jeśli chodzi O sam obwód głowy to wydaje mi się że należy prowadzić pomiary w jakim tempie wzrasta. Jeżeli zbyt szybko to faktycznie może być niepokojący sygnał. Dziecko żywione kaszą manną na wodzie od 3 miesiąca życia jest z pewnością wychudzone, stąd też głowa może się tylko wydawać się nieproporcjonalnie duża. Lampionko - Gabi jest cudna. Zazdroszczę Wam pogody. Podczytuję wątek który założyłaś, niestety nie mam zbyt wiele czasu żeby się udzielać, nie chcę też niepotrzebnie straszyć mam naszym przypadkiem który również zaczął się tak niewinnie jak opisują tam inne dziewczyny nieco młodszych maluszków niż mój synek. Kingusia - Twoja Kornelka wygada na kruszynkę na tych zdjęciach, moja Nadia przy Kornelce to gigant. Zresztą widać po ubraniach - niedługo zmieniamy rozmiar na 74. Nie wiem po kim taka wielka mi rośnie bo i ja i maż jesteśmy raczej drobnej postury. Magduśka-trzymam kciuki oby leki pomogły, a jeśli nie to trudno będziesz musiała iść do szpitala na te 2-3 dni. Pamiętaj jesteś im potrzebna cała i zdrowa!! Anusia- Chyba jeszcze Ci nie pogratulowałam więc szybciutko nadrabiam. Moje gratulacje!! A sukieneczki prześliczne. Ewik-współczuję, domyślam się co czułaś w pierwszej chwili po odebraniu telefonu. annulka - do Was cały czas przychodzi pielęgniarka? U mnie była tylko raz i przy synku i teraz również. Wolalałabym widzieć ją częściej. Gratuluję trzeciego miesiąca synka.
  5. K@chna jestem z zach-pom mieszkam na wyspie Wolin. Jesteś "szaloną " kobietą w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Masz urwanie głowy w domu, 9 osób to nie-lada mistrzowski wyczyn i stać Cię jeszcze na tego typu deklarację. Podziwiam Cię kobieto i jednocześnie zazdroszczę siły charakteru. Mam nadzieje że obędzie się bez dramatów. Jesteśmy świeżym związkiem bo jak by nie patrzeć te kilka lat to zbyt mało żeby się w pełni do siebie dotrzeć, może z czasem się uda. Teraz już z nieco mniejszą dawką emocji myślę że może on też nie potrafi się odnaleźć się w tej trudnej dla wszystkich sytuacji. Adaś nie jest jego biologicznym synem, na dodatek dziecko okazuje się chore i właściwie nie wiadomo na co. Stara się jakoś wpasować w rolę Ojca dla Adasia a ja bez przerwy mam jakieś zastrzeżenia (choć uważam że nie bez powodu) Wydaje mi się że taka ciągła negacja dla mężczyzny to niemal jak obdzieranie go z męskości. Być może nieumiejętnie postawiona przezemnie ta propozycja warsztatów dla rodziców jeszcze bardziej uderzyła w jego ja i całe Ojcostwo. Jak by nie patrzeć pierwsze skojarzenie jakie przychodzi większości ludzi na myśl "warsztaty wychowawcze - dla niewydolnych wychowawczo rodziców czyli"patologia" Choć przecież tak wcale nie jest. Dobrze jest wiedzieć dużo, ale lepiej jest wiedzieć jeszcze więcej szczególnie jeśli chodzi o kształtowanie charakteru młodego człowieka z myślą o jego przyszłym samodzielnym życiu. Nie wiem, nie wiem, naprawdę nie jest mi łatwo, jestem bardzo młodą mamą bo mam tylko 23 lata, ale z macierzyństwem sobie radze i choć zmęczona jestem w tym trwaniu bardzo szczęśliwa, pomimo tych wszystkich problemów. Niestety ciężko mi ułożyć sobie życie z mężczyzną, chyba popełniam wiele błędów i nie potrafię tego zmienić. Mój mąż to już inna "epoka" on ma 37 lat, więc jesteśmy psychologicznie ciekawą parą do analizy Myślałam że mężczyzna w tym wieku jest osobą w pełni dojrzałą która powinna już potrafić odnaleźć się w trudnych sytuacjach, okazuje się że wcale nie. Najbardziej boję się tego typu rad "Nie przesadzisz starych drzew" mam nadzieje że jednak jest jeszcze plastyczny. No, ale nic, już nie marudzę, troszkę musiałam się Wam pożalić bo właściwie nie mam komu, a bardzo chciałam z siebie to wszystko wyrzucić. No i pochwalę się że udało mi się umówić Adasia do najlepszego specjalisty w całym województwie. Autorytet w dziedzinie autyzmu, choć cena za wizytę zwala z nóg myślę że warto. Ktoś musi nam w końcu powiedzieć czy to autyzm czy jednak nie. Panie w poradni psych-ped. co chwilę zmieniały hipotezę, co jest zrozumiałe, nie są specjalistkami w tej dziedzinie a autyzm szczególnie atypowy jest trudny do zdiagnozowania. Światełko w tunelu, choć droga do niego bardzo długa.
  6. Cześć dziewczyny. Ja jak zawsze niestety tylko z doskoku do Was tu "skrobnę". U Nas jest takie urwanie głowy że brak mi słów. Jeśli chodzi o Adasia to w wszystkich testach funkcjonuje poniżej normy. Jeśli chodzi o mowę funkcjonuje jak na 20 miesiącu zycia, a ogólny wiek rozwojowy to 29 miesięcy. Jestem załamana, nie mam siły już płakać. Z tym wczesnym wspomaganiem rozwoju to też nie tak jak się deklarowali - tyle różnych zaświadczeń i opinii trzeba mieć że do 7 roku życia nam się chyba nie uda otrzymać diagnozy ani żadnej pomocy. A kiedy już się uda to będzie za późno. Muszę się pożalić, z mężem się kłócimy przez to wszystko, mężczyźni chyba jednak nie nadają się do dzieci. Ja mam podejście do wychowania - podobne do Twojego Martitaolivia - zawsze analizuję, doczytuję, zagłębiam się i wiem że każda z pozoru błaha sprawa ma potem odzwierciedlenie w charakterze dziecka, niestety mój mąż zatrzymał się gdzieś w epoce kamienia łupanego. Dla niego jedyna słuszna metoda wychowawcza to klaps. Krzyczy na małego, nie słucha go, doprowadza do stanów histerii. Adaś jest chory ciężko mu coś przekazać, ma utrudniony kontakt z otoczeniem, chce pokazać co chce więc robi to "inwazyjnie" np otwiera szafke i wyciąga bluzeczki - trzeba zadać mu wtedy pytanie pomocnicze i zapytać "czy jest Ci zimno? dlatego szukasz bluzeczki" i tak dopytując dowiem się czego on chce - odpowie tak lub nie. U mojego męża już w momencie kiedy synek przykładową szafeczkę otwiera, zostaje ukarany za grzebanie w szafce i na tym koniec. A dziecko wpada w atak autoagresji bo nie ma jak się obronić, a powiedzieć nic nie potrafi. Nadia tez już wg niego wszystko wymusza, manipuluje bo chcę na ręce. Na nic argumenty że takie małe dziecko potrzebuje bliskości. No nie mam już siły - za dużo tego na moją głowę, mówię Wam my się chyba rozejdziemy przez to, wogóle nie widzę przyszłości przy takim naszym funkcjonowaniu. Zaproponowałam fajne warsztaty wychowawcze dla rodziców. Pomyślałam że pójdziemy razem, może jak będzie mówił ktoś obcy to potraktuje go jako autorytet w tej dziedzinie i coś zrozumie, bo moich argumentów nie chce słuchać. Nic z tego powiedział że nie pójdzie i koniec , on tego nie potrzebuje. Na dodatek w wakacje będe musiała prawdopodobnie jechać z Adasiem do szpitala na tydzień - dwa. Na obserwacje, oddział neurologi dziecięcej. Nie zostawię Adasia samego, ale Nadii, też zostawić nie mogę bo cały czas karmię piersią. Z synkiem nikt inny zostać nie może, mąż pracuje a poza nim innej rodziny na którą mogłabym liczyć "nie mam". Muszę uciekać, i tak popełniłam przestępstwo pisząc tego posta w ogromnym pośpiechu, z dzieckiem na kolanach. "Ukradłam" dzieciakom 5 minut - dla siebie. Egoistka Pożaliłam się-dzięki
  7. krzyk_ciszy

    Autyzm

    Dziewczyny przepraszam że tak z butami się pakuje, ale nie mogę wytrzymać. Jak to instytucje nie chcą ponosić kosztów terapi?? Przy autyzmie należy się wam orzeczenie o niepełnosprawności, opinia o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, darmowa terapia dla dziecka i znalazło by się jeszcze tego troszkę. Jestem w "temacie" od niedawna ale tyle już zdążyłam się dowiedzieć. Mój synek nie ma zdiagnozowanego autyzmu, jesteśmy dopiero na początku drogi, wychodzi na to że ma tylko zaburzenia rozwojowe z cechcami autyzmu, ale nie sam autyzm, choć w tescie C.A.R.S wyszło mu 36 punktów co może świadczyć o tym że to jednak jest lekki autyzm. Mój nieautystyczny syn nie potrafi nawet połowy z tego co wasze autystyczne dzieci. Narazie jesteśmy pod opieką poradni psychologiczno pedagogicznej która wystawia nam opinie o potrzebie wczesnego wspomagania i już synek jakąś pomoc będzie miał. Gdybyśmy mieli zdiaagnozowany autyzm to z pewnością otrzymalibyśmy kompleksową terapię. U nas w Polsce największy problem polega na tym że rodzice błądzą od specjalisty do specjalisty bo cały system jest jeszcze niezsynchronizowany, ale nie ma co się oszukiwać - tak było, jest i jeszcze jakiś czas napewno będzie. To my sami musimy dopytywać się, dzwonić i szukać pomocy dopóki jej nie znajdziemy. Proponuję zapytać, zadzwonić lub nawet napisać maila do Stowarzyszenia Pomocy Autystom, tam z pewnością nikt Was/Nas z kwitkiem nie odeśle. Żadne dziecko chore na autyzm nie może zostać bez pomocy i bez terapii. Pozdrawiam
  8. Witajcie Kochane. My już po wizycie u psychologa. Wreszcie coś się zaczeło dziać, wreszcie ktoś chce nam pomóc... Adaś będzie chodził na terapię wczesnego wspomagania rozwoju, Do załatwienia jest jeszcze tylko cała papierkologia, o pieniądze się oczywiście rozchodzi. Ośrodek nie przyjmie dziecka bez orzeczenia czy opinii a pani psycholog jeszcze nie wie co ma orzec. Napewno nie jest to autyzm sam w sobie,a raczej zaburzenia rozwojowe z cechami autyzmu. Psycholog spróbowała zrobić Adasiowi test który polegał na wskazaniu który obrazek nie pasuje do reszty (podobno dwulatek już z takim testem sobie radzi) niestety Adaś nie mógł się skoncentrować i testu nie przeszedł, nie rozumie znaczenia słów "który jest inny", nie chce nawet słuchać. Mamy przyjść jeszcze w piątek wtedy przeprowadzi testy specjalnie do niego dostosowane i myślę że wtedy będziemy już coś więcej wiedzieli. Jestem bardzo skołowana tym jak bardzo jest z nim źle a jednocześnie jestem szczęśliwa że pojawia się światełko w tunelu.
  9. Witam. Niuńka właśnie zasneła. Dziękuje za wszystkie linki, lampionko Tobie dziękuje za założenie wątku, napiszę w nim o synku jesli znajdzie się ktoś inny z podobnym problemem. Tak sobie przypomniałam jak zapisywałam się do tego forum i chciałam opisać swoim loginem siebie i synka - i jedyne co najtrafniej do nas pasowało to właśnie krzyk_ciszy... Marqe - wiem, wiem że autyzm bardzo się różni u różnych dziecci. Bardzo dużo czytam o tym problemie (co właśnie mąż mi wypomina...), u synka znalazłam 33 cechy które pokrywają się z pewnym spektrum autyzmu. Usiadłam i spróbowałam opisać "problemy" które mamy z Adasiem. Sprawy nad którymi chciałam popracować i które przeszkadzają nam w funkcjonowaniu - poza mową. Teraz z tą karteczką pójdę do tego psychologa - a nic niech mnie wyśmieje, ale nie chcę nic pominąć, ale ja już jestem strasznie tym zmęczona i nie chcę już "błądzić " od jednego do drugiego.
  10. Dziękuje dziewczyny jesteście Kochane. Centrum Diagnozowania autyzmu jest moim kolejnym punktem na mapie, zaraz po poniedziałkowej wizycie u Psychologa - tylko muszę jeszcze męża przekonać że trzeba tam jechać, sama nie dam rady, no i oczywiście wiąże się to z dużymi kosztami - wiadomo że na jednej wizycie się nie skończy, a już sam dojazd sporo kosztuje, no nic zęby w tynk - synek najważniejszy. Lampionko pomysł z wątkiem bardzo dobry, choć nie jestem przekonana czy znajdzie się tutaj jakieś grono osób z podobnymi problemami. Dziękuje za linka. martitaolivia dziękuje za PW K@chna fakt wyglądam jak starsza siostra - każdy mi to mówi, nic tylko się cieszyć że czas się dla mnie zatrzymał Italy, Kajeranka, Lampionka, martitaolivia, k@chna i wogóle wszystkie dziewczyny Naprawdę wiele dla mnie znaczą wasze słowa wsparcia, nie spodziewałam się czegoś takiego, jeszcze raz dziękuje.
  11. Monica Największą nadzieje pokładam w badaniach neurologicznych - niestety pierwszą wizytę mam zaplanowaną dopiero na 29 czerwa a to kupa czasu. Psycholodzy, pedagodzy i logopedzi-każdy mówi co innego. Logopeda nie może z nim pracować bo wg niego problem tkwi gdzieś indziej, nie może do dziecka dotrzeć, psycholog podejrzewa autyzm i kieruje do innego psychologa, który autyzm absotulnie wyklucza ale poleca konsultacje u kolejnego gdzie znowu w sugestiach się pojawia ten autyzm...To wszystko oczywiście prywatnie za bardzo duże pieniądze których zaczyna nam brakować. I tak w koło macieju. W poniedziałek jestem umówiona u kolejnego psychologa, ale już w poradni psychologiczno -pedagogicznej - za darmo może tam ktoś mną pokieruje. Mnie już nie obchodzi jaką nazwe będzie miała diagnoza, nawet nie muszę jej znać tylko chcę żeby ktoś mi powiedział jak mu pomóc bo to przecież tylko na tym mi zależy.
  12. Anusia - biedactwo, życzę szybkiego powrotu do zdrówka Zuzi. aga -- nawet nie wiesz jak sie ucieszyłam czytając że z Twoim dzieciątkeim jest wszystko ok. Życzę bezproblemowej ciąży, uważaj na siebie bo forumowe ciotki nakopią Ci do d... Teraz myśl tylko o sobie i maluszku.
  13. B]Marqe - masz bardzo zdolnego synka, aż miło sie czyta. Gdy dziecko się rozwija to tak naturalny cud, że często ludzie przestają zwracać na niego uwagę, przypominamy sobie o wspaniałości tego wszystkiego dopiero gdy coś pójdzie nie tak. Nie mówię tu o Tobie, ale często spotykam się z takim przykrym scenariuszem. Nawet ja sama czekałam z niecierpliwością na ten etap na którym jest Twój synuś, śmieszne przekręcanie zdań, zabawne pytania itp, niestety - ominął mnie a przecież nawet nie pomyślałam że coś może pójść nie tak... Zdowa ciąża, łatwy poród, piękny różowiutki bobas wyprzedzający rówieśników w rozwoju... do czasu. Po półtora roczku wszystko zaczeło się zmieniać. Twój Artuś jest wspaniały:) martitaolivia-Jestem z Wolina więc większość najbliższych placówek mam w Szczecinie. Kingusia - U nas tez karuzela idzie w ruch. Mała słodko się uśmiecha do motylków, co prawda tylko przez 5 minut a potem się nudzi. Pozatym książeczki z wyrazistymi obrazkami, grzechotki, no i ... rączki:) ale staram się nie obciążać jej nadmiarem bodźców bo potem to niekorzystnie się na niej odbija. Jednak tak niedojrzały układ nerwowy ledwo sobie radzi z tym wszystkim dookoła. Kajeranko - fryzurka Ci pasuje, szkoda że nie tak jak miało być, ale mimo wszystko jest ładnie. Życzę Ci żeby atak się nie powtórzył, może poproś męża żeby zajął się córeczkami a Ty postaraj się zrelaksować. Poniżej kilka naszych zdęć:) Pozdrawiam.
  14. Witajcie dziewczyny. My jak zwykle z doskoku, u Nas coraz lepiej, malutka w tej chwili śpi dużo więcej niż w okresie noworodkowym, mniej płacze i jest odrobinkę spokojniejsza. Chyba koleczki nas powoli opuszczają ale to była "ostra jazda bez trzymanki" Niunka jak narazie jest tylko na cycusiu, woła co 2 godziny w dzień a co 2,5 w nocy, ale to i tak jest dobrze i nie narzekam. To tylko króciutki okres czasu, który niestety bardzo szybko mija. Niunia zjada jednorazowo bardzo małe porcje, nawet jednej piersi nie opróżnia do końca i całe karmienie trwa ok 5-8 minut, potem cycusia wypluwa i za nic już nie da się jej go wcisnąć ponownie bo wypycha go języczkiem. Przypiera bardzo ładnie waży już 5600 więc chyba się najada:) Męczą mnie tak jak Martite ciągłe zastoje i pozatykane kanaliki, chociaż jak narazie udaje mi się wyjść bez szwanku, ale panicznie boję się zapalenia. Biegam teraz ze starszym po lekarzach, muszę w końcu poruszyć niebo i ziemię żeby dowiedzieć się jak mu pomóc. Kłócę się z moim D który uparcie twierdzi że Adasiowi nic nie jest i nie potrzebnie marnuję czas, ale ja już wytrzymać nie mogę tego napięcia. Dziecko prawie 4 letnie i nie mówi!!! - to jak mu nic nie jest - już przez sam fakt niemówienia jest społecznie wyizolowany, nie mówiąc już o innych zaburzeniach, spisałam sobie całą liste tego z czym mamy problem, naprawdę jest tego sporo- serce mi sie kraje jak widzę że rówieśnicy się porozumiewają a moje dziecko odrzucają bo nie potrafi złapać z nimi kontaktu. Przecież już nie długo nas szkoła czeka - i co? Eh Ci faceci, argumenty nie działają, nic mu nie jest i kropka. Trochę mi przykro bo potrzebuję odrobiny wsparcia od kogoś w tej walce, ale niestety jestem z tym sama i braknie mi już sił i pomysłów co robić Troszkę się pożaliłam i jak zwykle uciekam w niekończący się wir obowiązków.
  15. Anusia, Monica współczuje doradców - chyba wszystkie wiem jak takie przedwojenne rady irytują i te spojrzenie pełne przekonania o naszej wyrodności. Moja teściowa tłumaczy mi że dziecko umrze mi z pragnienia bo nie daję niuni pić, że w nocy jak płaczę to dawać jej wodę, smoczek maczać w cukrze, gdy płacze dać jej się wypłakać. Miałam pozatykane kanaliki więc przystawiałam małą by mi je "rozpracowała" no i zostałam wyrodna bo otrułam dziecko dając jej wyciągać "owrzodzenia" I nie przetłumaczysz za cholerę, argumenty nie trafiają bo ona miała czworo to wie lepiej. Jak to się mówi - nie przesadzisz starych drzew - to wszystko jest już u niech głęboko zakorzenione.
  16. Witajcie Kochane. Strasznie Was ostatnio zaniedbuje, czytam wszystko z doskoku, ale żeby już coś napisać potrzebna jest chwilka skupienia a mi ciężko znaleść choć 5 wolnych minut. Niunia jest strasznie absorbująca, ma okropne problemy ze snem, bywa że usypiam ją po 8 godzin a dla takiego maluszka to bardzo długo, jak już zaśnie to śpi po ok 20 minut. W nocy budzi się ok 6 razy. Calą dobe wcina co równe 1,5 godziny, ciężko mi wogóle znaleść czas żeby poprasować czy posprzątać nie odbierając jej spaceru, doba jest za krótka. Jesteśmy bardzo zmęczeni, ale jeszcze bardziej szczęśliwi. Mycha, waży już 5300(tylko na piersi) a wczoraj obdarowała mnie pierwszym świadomym uśmiechem. Jest kilka spraw które mnie niepokoją - drżą jej nóżki i bródka, krztusi się za każdym razem przy karmieniu, obwód główki w ciągu miesiąca wzrósł jej o 4cm. Urodziła się mając 34 a w tej chwili ma 38. Poinformowałam lekarza o moich niepokojach i stwierdził że główkę napewno źle zmierzyli w szpitalu a drżeć ma prawa, ale jakoś nie co do tego przekonana.
  17. Cześć Kochane. Italko - współczuję kolek, powiem Ci że u Nas też brzuszek daje się we znaki, niunka najdłużej śpi 2 godziny, o 7 godzinach nawet nie ośmielę się pomarzyć. Pewnie chodzisz wymęczona - współczuję bo aż za dobrze wiem co czujesz... Na szczęście to już niedługo powinno minąć. Kajeranka - dużo zdrówka życzę i więcej odporności, strasznie te choróbska się Was chwytają. No to się napisałam. Nadunia spała całe 5 minut. Eh... Może następnym razem uda się dłużej. Pozdrawiam.
  18. Cześć mamusie. U Nas wielki kosmos - nie wiem w co ręce włożyć. Starszy dokazuje a maleńka ma kłopoty brzuszkowe - wzdęcia ją męczą dzień i noc, nie mogę jej nakarmić - każdy łyczek jeszcze bardziej pogłębia jej ból, pręży się, płacze, puszcza pierś, znowu łapie, krztusi się, znowu puszcza i tak w kółko. Daje jej Bobotic, masuję brzuszek, kładę pieluszki, stosuję dietę itd, ale nie bardzo to pomaga. Nie mogę się skupić tylko na niej bo w czasie kiedyu usiłuję ją nakarmić muszę pokrzykiwać na synka bo wyczuł że karmiąc ją wstać nie mogę i w tym czasie broi niemiłosiernie i w nosie ma uwagi i prośby, i tak do tego wszystkiemu biednej Nadunie jeszcze wydzierać się muszę nad uchem. Biedne te moje dziecko. W sumie ciężko mi znaleść kilka minut żeby cokolwiek napisać. Wczoraj śniadanie zjadłam o 17 Napisałam zawile bo w ogromnym pośpiechu, mam nadzieje że coś zrozumiałyście., Pozdrawiam.
  19. Lampionko jak ja mam smarować to spirytusem? W którym miejscu? Może to głupie pytanie, ale naprawdę nie wiem. Nie chcę smarować skóry, a po za tym jest tylko taka mała dziurka, przecież tam też tego spirytusu nie użyję bo to nie strupek tylko dziurka. Synek miał taką ziarnkę po odpadnięciu to mu to smarowałam, a teraz pojęcia nie mam.
  20. Kingusiu gratulacje!!!! Namęczyłaś się biedna, ale masz już to za sobą. Kornelko witamy.
  21. Wiajcie Kochane. Z niecierpiwością wyczekuję wieści od Kingusi i Zosi. Tak Was podczytuję, początki zawsze są trudne, ale głowa do góry. Jeśli chodzi o karmienie głowa do góry. Jeśli chcecie - będziecie karmić, nawet jeśli teraz dokarmiacie, grunt to chcieć i nastawić się pozytywnie. Przecież możliwa jest relaktacja, możliwe jest nawet uruchomienie laktacji u adopcyjnych matek które wcale nie rodziły. Dopóki mały ssaczek będzie chciał ssać wszystko jest możliwe - a jeśli się nie uda to też nic strasznego się nie stanie. U Nas wszystko w ogólnie w pożądku - dziś pożegnaliśmy kikutek, ale wygląda to nie za ciekawie. Maluśkiej zostało coś co wygląda jak przepuklina pępkowa i ma taką malutką dziurkę do środka - nie podoba mi się to i nie wiem czy tak powinno być, synek po odpadnięciu kikuta miał tylko strupek i nie było żadnych dziurek ani pępuszek tak nie wystawał do góry. Pozatym jurto czeka Nas pierwsze wyjście - jedziemy tłuc się po urzędach - bo jak wiadomo po urodzeniu szkraba jest trochę do załatwienia, a w sobotę o ile pogoda dopiszę pierwszy spacerek Serdecznie pozdrawiam.
  22. Witam Kochane. U Nas doba za krótka żeby ze wszystkim zdążyć. Nadunia wisi przy cycu non-stop, starszy synek choć nie okazuje szczególnie zazdrości to robi wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę i sprawia wrażenie okrutnie niegrzecznego. Choć każdego dnia widzę że jest ociupinkę lepiej, myślę że niedługo już jakoś się wszyscy zgramy. Jeśli chodzi o cycania - maleńka na brak apetytu nie narzeka, przerobiłam już pozatykane kanaliki mleczne i zastój pokarmu, ale udało mi się wyjść bez większego szwanku choć perspektywa zapalenia piersi juz się rysowała przed nami. Przerabiałam to karmiąc synka - coś okropnego. Brodawki bolą bo bolą. przez pierwsze dwie minuty karmienia zaciskam zęby i widzę gwiazdki przed oczami, ale wiem że to minie po jakiś dwóch-trzech tygodniach. Jeśli chodzi o szczepienia, jak już wcześniej pisałam - ja biorę szczepionkę płatną 5w1 + rotawirus. Mam zupełnie odmienne zdanie na temat szczepień niż większość z Was. Synek bardzo źle reagował na darmowe szczepionki i za każdym razem lądowaliśmy na pogotowiu z gorączką która każdorazowo przekraczała 40 stopni. Nie dziękuje ! Szczepionki płatne nie zawierają żywych wirusów i są o wiele łatwiejsze do przyswojenia. Na rotawirusa trzy razy lądowaliśmy w szpitalu - również dziękuje za powtórkę z rozrywki. Kingusia, Zosia - strasznie Wam współczuję, ja teraz jestem zmęczona okrutnie, ale za nic nie wróciła bym do ciążowego stanu. Ostatnie tygodnie-dni były tragiczne także życzę Wam już rozpakowania. Z drugiej strony trochę smutno mi że mam już to wszystko za sobą. Emocje które towarzyszą na porodówce są nie do opisania. Coś pięknego. To uczucia które uzależniają, których nigdzie indziej nie możemy znaleźć i do których Nam z czasem tęskno.. W załączniku kilka zdjęć malutkiej.
  23. A oto moja królewna. Przepraszam że takie duże, ale nie bardzo wiem jak wstawić tą miniaturkę, może mi poradzicie?
  24. Najpierw relacja - zdjęcia obiecuje potem. Jak wcześniej napisałam mężuś był już na urlopie, ale dostał wezwanie na jeden dzien, a właściwie kilka nocnych godzin. Przeprowadziłam rozmowę pedagogiczną z brzuszkiem że w tych godzinach absolutnie nie wychodzimy bo tatusia nie ma. Córeczka jednak ze mnie zadrwiła i postanowiła że zrobi po swojemu. Ok 4 nad ranem zbudziły mnie pierwsze skurcze. Nie były okrutnie bolesne, ale jakieś takie zupełnie inne niż te przepowiadające. Domyśliłam się że się zaczyna. Postanowiłam jednak nie wpadać w panikę, wykąpałam się, ogarnęłam i czekam cały czas w nadziei że miną... Jednak nie mijały, były co 20 minut, co 15, 10, 7, 6,5, ale męża jeszcze nie było a ja bylam przygotowana na poród rodzinny i innej opcji nie przewidywałam. Zadzwoniłam do mojego D że ma przyjechać bo bez niego nie rodzę i koniec kropka. On spanikowany daleko w trasie mówi że najwcześniej będzie za 3 godziny i że skoro mam już skurcze co 5 minut i ich dynamika zmienia się dość szybko to mam wzywać karetkę i się nie wygłupiać bo urodzę w domu, ale ja powiedziałam. "Po mojemu będzie, wiesz że ja na wszystko mam gotowy scenariusz i taki bieg wydarzeń mi sie nie komponuje więc czekam na Ciebie" O godzinie 8 skurcze całkowicie ucichły... Po 9 był już mąż. Pojechaliśmy już razem do szpitala, a pani na izbie przyjęć mówi że skoro były i ucichły to napewno nie rodzę tylko macica mi się stawia i że takich cudów nie ma żeby sobie zapauzować poród, powiedziała że zrobi mi ktg, ale że wg niej nie rodzę przepuszczała przez kolejkę wszystko wg niej rodzące więc nastałam się troszkę w poczekalni. W końcu przyszła moja kolej, ale pani zamiast zrobić mi ktg postanowiła że najpierw mnie zbada a tam... 6cm rozwarcia i już 0 skurczy. Pani z izby była wielce zaskoczona, mówiła że takich cudów jeszcze nie grali. Położyli mnie na porodówce podłączyli pod ktg które nie wykazywało skurczy, miła pani położna nastraszyła mnie kroplówką z oksytocyną a jako że mam złe doświadczenia porodowe po kroplówce przy pierwszym dziecku (po kroplówce bolało jak skur..) strachy na mnie podziałały. O godzinie 14 zaczeły wracać skurcze - odrazu co minutę, bolesne, ale do zniesienia, o 14.05 przebili mi pęcheż płodowy, takie naprawde okropne skurcze były tylko 3. O godzinie 15 zaczęły się bóle skurcze parte a o 15:05 było córcia była już na świecie. Rewelacja. 0 nacięcia, tylko lekkie otarcie. Sama nie mogę w to uwierzyć... A tak się bałam. Lakarze też byli zdziwieni, brzuszek miałam malutki, sama jestem drobna i bardzo szczupła. A dzieciątko takie duże i jeszcze urodzone bez nacięcia. I teraz mam porównanie porodu który zaczął się sam a takiego który był wywoływany. Niebo a ziemia. Zośka, Kingusia, stańcie na rzęsach żeby zaczeło się samo. Biegajcie po schodach, masujcie sutki, wypróbujcie wszystkie metody, nie dajcie sobie wrąbać tej oksy. Pozdrawiam
  25. Witam. Wpadałam tylko na sekundkę pochwalić się że my już w domku, doczytam co naskrobałyście i opiszę poród później, ale życzę takigo każdej rodzącej, wprawdzie to nie pobyt w spa, ale spodziewałam się czegoś znacznie gorszego po tym pierwszym. Malutka daje czadu, jest strasznie niespokojna, a ja okrutnie przerażona jak sobie poradzę, ale mam nadzieje że to tylko przejściowy stan wszak ten świat to dla niej nowość i musi się z nim oswoić. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...