Skocz do zawartości
Forum

krzyk_ciszy

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez krzyk_ciszy

  1. mozesz przytoczyc gdzie ta krytyka??? czepilas sie mnie bo moj post nie zostal usuniety??? ze masz zal do swiata, ze kuzynki zycie sie rozpadlo i od 2 lat zamiast koncentrowac sie na dzieciach to tylko sie obrazaja i ponizaja to czep sie metra , bo nic konstruktywnego nie wnioslas a czytanie na forum o roz...... nogach po 2 tyg znajomosci - jakos nie jest czyms ujmujacym do czytania. ps. zapytaj Moderatora czy pozwoli otworzyc ci watek na ktorym mozna by bylo pisac tonie usunietych postow... przeciez zawsze ktos bedzie szukal darmowej publiki ;))) sorry lutowki ;) Nie lubię krytykować, ale wybacz milczeć w tej chwili nie potrafię. Posty zostały usunięte ze względu na poziom dyskusji, Lampionka (nie czytając tych usuniętych postów) wniosła do tematu coś konstruktywnego i dobrego, ale nie pogłaskała Cię po głowie. Twoja odpowiedź jednak położyła mnie na łopatki. Myślisz że fakt posiadania odmiennego poglądu lampionki na sprawę był atakiem na Twoją osobę? I w odwecie atakujesz po całej bandzie "czep się metra bo nic konstruktywnego nie wniosłaś"? A Ty wniosłaś tym postem??? Ludzie po to jest forum by dyskutować, ja nie ukrywam że w kwestii np. Utrzymywania kontaktów Ojca z dzieckiem mam zupełnie inne zdanie niż Lampionka i ona o tym wie, ale nigdy jakoś nie spowodowało to żebyśmy się wzajemnie obrażały czy obrzucały. Fajnie jest podyskutować, fajnie że ludzie mają odmienne poglądy, szkoda tylko że przez poszukiwaczy afer do podkręcania nie możemy toczyć ciekawej merytorycznej dyskusji. Bo dla Nas to była (miała być) dyskusja - dla Asi, Arturka i R.. to ich życie.
  2. krzyk_ciszy

    Autyzm

    Jamira - mam nadzieję że gdy mój Adaś będzie w wieku Twojego synka będę mogła określić jego autyzm jako odmienny sposób myślenia. Niestety na dzień dzisiejszy kiedy to Adaś ma 4,5 roku jego autyzm jest chorobą i to taką która nie pozwala zapomnieć o sobie zarówno w dzień jak i w nocy - bo nocą budzi się częściej niż moja 9 miesięczna córka. A za dnia wskakuje w ramiona obcych nie czując przed nimi cienia respektu, prubuje wychodzić na na plac zabaw balkonem z drugiego piętra nie mając absolutnie żadnego poczucia lęku, jego mowa funkcjonuje na poziomie 20 miesięcy a rozwój ogólny sięga 2 latek. Niestety dziś autyzm Adasia jest okrutną i niesprawiedliwą chorobą. Pamiętaj że nie ma dwóch takich samych autystów.
  3. Jomira - chyba nie doczytałaś - napisałam że to co nasze babcie uważały za przełamanie jest naciągnięciem partii mięśni przez nagły zbyt mocny ruch i to właśnie nadwyrężenie sprawia dziecku ból. Np jeśli 2 miesięczne niemowle przechyli się na bok lub zegnie w pół przez nieumiejętnie noszenie opiekuna. Każdemu może się to zdarzyć.
  4. Widoczne objawy to jest to płacz malucha gdy chcemy go wzjąść na ręce, zmienić mu pieluszkę, ubrać ogólnie zrobić coś co wymaga choćby delikatnego skrętu tułowia malca. Prawidłowej nazwy niestety nie znam, nie wiem czy nawet taka jest.
  5. Założyłam ten wątek w 19 tygodniu ciąży w nadziei że uda mi się uniknąć wtapiania pieniędzy w zbędne produkty. Dziś Nadia ma już 9 miesięcy i przyznam - UDAŁO SIĘ. Choć muszę przyznać że przed urodzeniem Nadii i w kilka tygodni po ogarniał mnie wyprawkowy szał i zakupiłam o kilka gadżetów za dużo - wpływ hormonów, oh bo to śliczne, tamto slodkie - blabla Przy Adasiu nie miałam monitora oddechu - przy Nadii mam, może teraz już nie jest aż tak przydatny, ale w pierwszych miesiącach był. Zaoszczędził mi masę nerwów i strachu jakie niestety przy Adasiu miałam. Z czystą pewnością polecam wszystkim te monitory. Są drogie, ale można zrezygnować z innych zbędnych rzeczy na poczet "świętego spokoju" i bezpieczeństwa dziecka. Pozdrawiam:)
  6. Moja Nadia nadal nie zasypia samo a ma już 9 miesięcy. Nie krzyczcie - bujamy w wózeczku i czuje się wobec tego bezradna. Nie jest to dla mnie mocno uciążliwe, ale wiem żę w ten sposób kształtuję małej złe nawyki. Niemniej jednak pomysłu jak wybrnąć z sytuacji - nie mam. W łóżeczku drze się i ani śni się jej spać, fakt w końcu by padła, ale nie mam serca by darła się 3 godziny.
  7. Zrobicie szpagat lub inną trudną figurę? Załóżmy że nie, jednak ktoś was dociśnie do ziemi i wkoncu szpagat z wielkim bólem uda się wykonać, a potem kilka dni będziecie "chodzić do tyłu" Tak się czuje "przełamane" dziecko. Nie jest to nic innego jak naciągnięcie ścięgien zbyt nagłym ruchem czy przewrotem. To boli!! Dziecko może płakać przez kilka dni bo najzwyczajniej cierpi, można mu pomóc masażami, kąpielami czy ćwiczeniami. Ot cała tajemnica tegoż zabobonu.
  8. Ja nie biję brawa... Jest mi najzwyczajniej bardzo przykro że dwoje ludzi którzy kiedyś darzyli się miłością dziś nie mają do siebie szacunku. Arturek jest waszym synkiem i wydaje mi się że powinniście odsunąc na bok personalne antypatie i subiektywne oceny, działać wspólnie przez wzgląd na dobro i przyszłość WASZEGO DZIECKA. Dziecko potrzebuje i Ojca i Matki, nie ważne czy się rozstali czy nie - powinni istnieć w życiu małej istotki. Czy najzwyczajniej w świecie nie moglibyście usiąść i się dogadać - w sprawach dotyczących tylko i wyłącznie Arturka?? Jakoś nie wątpie że mimo wielu konfliktów cel macie jeden - wychować synka, może mylę się?? Wierzę również że oboje go kochacie tak samo. Walka, szarpanie się i wyzywanie napewno nie działa w idei dobra dziecka a przecież i Tobie Asiu i Tobie Robert zależy w tym momencie już tylko na dziecku, czy nie mam racji?? Dlaczego jednak wybraliście oboje najbardziej krętą z dróg, czy naprawdę tak wiele musicie sobie sponsorować by zrozumieć że w zaistniałej sytuacji liczy się tylko Artur i waszą powinnością jest działać współnie przez wzgląd na niego...
  9. krzyk_ciszy

    Autyzm

    Przy okazji polecam jako skarbnicę wiedzy mam nadzieję że nie łamiąc przy tym regulaminu Forum Strony Dzieci - Indeks
  10. krzyk_ciszy

    Autyzm

    Dołączam do wątku
  11. Nie mogę dziewczyny, ciągle w głowie widzę ten zasypany śniegiem grób... tak mi ciężko :( Mój brat. Całe moje dzieciństwo, ponad 20 lat wspólnego życie, setki wspomnień. no nie mogę
  12. Jutro o 10:30 pogrzeb - pomyślcie przez chwilkę o tym biednym chłopaku. Nie miał zbyt wielu znajomych, tylko rodzinę... Tak to już jest w naszym chorym kraju społeczeństwo nie wiele ma do zaoferowania osobą niepełnosprawnym przez co są odizolowani. Przemek miał ogromne serce i byl bardzo dobrym, mądrym człowiekiem, życie i jego choroba sprawiły że stał się bardzo dojrzały psychicznie, choć niestety społecznie nie. Nie mogę się pogodzić z jego śmiercią, ale jeszcze bardziej nie mogę się pogodzić z cierpieniem jakie dało mu to okrutne życie. NIE ZASŁUŻYŁ NA TO!!!!!!!!!!!! Cały czas miałam nadzieję że doczeka leku na jego chorobę, niedawno nastąpił przełom w odkryciach - terapia genowa... DLACZEGO??
  13. Wczoraj w nocy 12.11.2010 odszedł mój ukochany brat Przemek. Żył 25 lat. Chorował na dystrofię mięśniową D. Bóg dał mu ciężkie, pełne nigdy nie ustającego bólu życie i okrutne męki. Wczoraj na jego Twarzy widziałam ulgę... Kocham Cię braciszku i mam nadzieje że po drugiej stronie wreszcie jesteś zdrowym, ślicznym i szczęśliwym chłopcem. [*][*][*]
  14. Hej dziewczyny. No i jak zwykle nie mam ani chwilki żeby choć czasem tu trochę z Wami porozmawiać. Czy kiedyś to się zmieni... U Nas latanie z synkiem od lekarza do lekarza, terapie, diagnozy, badania. Wstępnie już wiemy - jednak autyzm, ostatnio lekarz dał nam nadzieje mówiąc że to nie autyzm, teraz jednak wszyscy sądzą że ten piep...ny autyzm dotknął moje dziecko. :( :( :( Jedziemy za miesiąc pięć dni przed czwartymi urodzinami synka do Warszawy na profesjonalną diagnozę, niestety za spore pieniądze, do tego koszt noclegu i dojazdu. Narazie gromadzimy masę, badań, opinii, orzeczeń, nagrań itd. Nie jest fajnie, strasznie nam WSZYSTKIM ciężko, gromadzę te papiery i tak jak czytam co profesjonaliści napisali o moim dziecku - aż łzy mi się cisną. :( Terapie, dojazdy, specjalna dieta, suplementacja - już koszta przekraczają 2 i pół tysiąca miesięcznie a to dopiero początek. Nie dajemy rady. Zdrowie naszego dziecka zależy od pieniędzy - których nie mamy. Nie mam czasu odpisywać każdej z Was po kolei, ale muszę wam tylko powiedzieć żebyście wprowadzały nieco ostrożniej pokarmy waszym maluchom. Uważajcie szczególnie na gluten i nie słuchajcie rad, babcia, ciocia dawała i ... Nie zniszczcie jelit waszych dzieciątek. Jelita to "drugi mózg" uszkodzone nie chłoną odpowiedniej ilości składników odżywczych przez co nawet prawidłowo żywione dziecko może być nie dożywione. Nie ma co się spieszyć... Nadia jakoś sobie w tym wszystkim radzi, moja mała dzielna dziewczynka. Cały czas w podróży. Nie dostaje tyle uwagi na ile zasługuje, ale taka spotkała ją sytuacja zastana i nie ma na nią biedna wpływu. Na szczęście jesteśmy cały czas na cycusiu. Dostała już kilka łyżeczek zupki jarzynowej. Narazie to wszystko jeżeli chodzi o poszerzanie diety. Bardzo chce już siadać, dość mocno się podnosi, ale wolę jednak żeby tą siłę pożytkowała leżąc na brzuszku i ćwicząc wszystkie partie mięśni. Nie sadzamy jej za często. Ślicznie kręci się wokół własnej osi. Jest bardzo ciekawska, wszystko ją interesuje, a gdy widzi braciszka aż ją trzęsie, śmieje się w głos i cała dygocze ze szczęścia - odnosze wrażenie że chciałaby sie z nim bawić. Na innych tak nie reaguje, tylko właśnie na niego. Kochana Dbajcie o wasze dzieciaczki z całej waszej mocy. Nikomu nie życzę by musiał bezsilnie patrzeć na niepełnosprawność swojego dziecka i walczyć z nią szarpiąc się o każdą złotówkę. Agnieszko - dbaj o maluszka - tym razem musi być dobrze :* Pozdrawiam i całuję.
  15. kk 23:00:50 Dziewczyny propo tego co teraz napiłyście. Ja właśnie często wcinam się w dyskusję nie odpisując każdej z Was na jakieś tam konkretne tematy. Naprawdę zawsze Was czytam, mam dość dobrą pamięć i pamiętam o sprawach każdej z Was niemal od początku istnienia naszego wątku, ale niestety nie mam aż tyle czasu żeby tak aktywnie się udzielać, mam nadzieje że nie macie mi tego za złe. Lampionko - Przedewszystkim nie musisz się obawiać, nie należę do osób łatwo dających się urazić, cenie sobie Twoje odmienne zdanie. Jednak użyłam słów "dziecko nie jest niczyją własnością" ale w odniesieniu do tych "moje dziecko, moja sprawa" Uważam że rodzic nie jest właścicielem dziecka a jego przewodnikiem. To że wymagamy od dziecka i te przykłady które dla mnie świadczą o roli rodzica jako właśnie tego wyżej wspomnianego przewodnika. Dziecko samo nie wie czego potrzebuje, nie wie co powinno jeść, nie rodzi się ze znajomością norm społecznych i ogólnych zasad, nie wie kiedy potrzebuje się zdrzemnąć, (moje dzieci do ostatniej minuty opierały by się przed snem po czym padły by ze zmęczenia gdzie popadnie) To my musimy naprowadzić je i wskazać im drogę, nauczyć ich wszystkiego by potem stały się dobrymi dorosłymi ludźmi. Dziecko często wolało by żyć wśród innych zasad a my narzucamy mu te przyjęte przez nas za prawidłowe, ale to jeszcze nie świadczy że jest ono naszą własnością. Być może źle zrozumiałaś moje słowa. Odnośnie mojego Adasia, napisałaś że "dziecko masz zdrowe a na sile chcesz zrobic z niego chorego malego czlowieczka , bo nie dorownuje rowiesnikom ." Nie, nie, nie mam zdrowego dziecka, choć bardzo bym chciała. Owszem nie dorównuje rówieśnikom i nie zamierzam czekać czy oby może z czasem cudem sam z siebie im dorówna. Moje dziecko ma problem i ja zamierzam mu pomóc, bo jeśli będzie wzrastał z takim deficytem - pójdzie do szkoły a tam nikt mu taryfy ulgowej nie da. Wtedy będzie cierpiał i stanie się popychadłem innych. Ja nigdy na to nie pozwolę i dlatego będę walczyć o moje dziecko ile sił, choć bym miała długi spłacać po grób. I to nie dlatego że nie spełnia książkowych kryteriów tylko z myślą o jego przyszłości. Tak jak martitaolivia napisała moje dziecko naprawdę wymaga specjalistycznej pomocy i to nie jest mój wymysł. Neotropil - owszem tak jak napisałaś, skład i działanie leku znam już z ulotki i innych źródeł, jednak w praktyce często ten lek nie przynosi efektu a wręcz pogarsza stan dziecka. Wystarczy poczytać opinie mam które podawały go swoim dzieciom. Nie powiedziałam że nie podam go synkowi, ale jeszcze nie zadecydowałam czy będe na nim eksperymentować. Jeśli chodzi o przedszkole - och ile bym dała by mój synek do niego poszedł. Zdaję sobie sprawe że to pomogłoby mojemu dziecku najbardziej, choć by 2 godziny dziennie. Niestety u mnie w okolicy jest jedno publiczne na domiar przepełnione przedszkole. Ręce mam związane. Psycholog do tego wyraźnie określiła że Adaś może uczęszczać do max 7 osobowej grópy dzieci, w większej grópie wycofał by się. Margaretko już nieraz pisałam tu na forum o problemach Adasia, teraz już nie chcę powtarzać wszystkiego kolejny raz, za dużo by pisać, nie gniewaj się. Agnieszka candidoza to bardzo podstępna choroba, nie ma podłoża neurologicznego. W skrócie to przerost drożdżaków które właśnie u dzieci mogą powodować opóźnienia w rozwoju. Dla mnie ta opcja jest najbardziej optymistyczna ponieważ ewentualne wyleczenie candidozy przynosi często powalające rezultaty w bardzo krótkim czasie. Niektóre dzieci po prze leczeniu jak za dotykiem magicznej różdżki nadrabiały wszystko w miesiąc.
  16. Lamionko byłam pewna że zaskoczysz mnie odmiennością swoich poglądów. Jak zwykle zresztą. Odpiszę Ci jednak później bo teraz jestem w podróży i nie za bardzo mam możliwość, bateria mi się wyczerpuje w laptopie. Tak na szybko tylko - uważam że Twoja wypowiedź ogólnikowo to z lekka nadinterpretacja lub po prostu błędna interpretacja tych słów "dziecko nie jest niczyją własnością" No nic, ale wpadnę na forum późnym wieczorem. Pozddrawiam.
  17. Wczoraj byłam z Adasiem u tej najlepszej specjalistki w województwie. Obejrzała go zrobiła wywiad i wydała zaświadczenie do opinii o wczesnym wspomaganiu rozwoju. Stwierdziła że to jednak nie autyzm a zaburzenia rozwojowe nie znanej przyczyny, podała kilka hipotez do sprawdzenia - tj, 1.candidoza - zrobiliśmy badanko, w piątek będą wyniki, lub 2.napady drgawek gorączkowych które Adaś dość często miewał i o których do tej pory mi mówiono że u dzieci się zdarzają i nie są niczym groźnym oraz nie niosą za sobą żadnych następstw. Niestety nic bardziej mylnego. 3. Jakiś okołoporodowe mikrouszkodzenie OUN Ogólnie obejrzała go, zrobiła kwestionariusz zaburzeń sensorycznych. W niektórych partiach Adaś mial 10pkt na 10 przy czym im mniej tym lepiej więc dobrze nie jest. Zasugerowała podawanie neotropilu, choć ja akurat nie jestem zwolenniczką podawania tego leku dzieciom, widzę jednak że to ulubiony lek psychiatrów i neurologów. Musi go jeszcze obejrzeć neurolog - wizytę mamy 29 czerwca. Wyniki na ewentualnie obecność candidozy, EEG, i w sumie cała masa innych badań. Będzie miał prowadzone zajęcia integracji sensorycznej - oczywiście odpłatnie, zajęcia ze specjalistycznym logopedą - też odpłatnie, w przypadku candidozy restrykcyjna dieta i leki, wszystko to wyniesie łącznie ok 20 tysięcy rocznie z kosztami dojazdu 80 km do Szczecina 3-4 razy w tygodniu i to z Nadią w samochodzie. Biedna ta moja mała córeczka już pół życia spędziła w aucie, a będzie jeszcze gorzej. Myślałam o przeprowadzce do Szczecina, ale niestety nie ma pracy dla mojego D. a jeśli się znajdzie to proponują mu najniższą krajową. Tak chaotycznie napisałam bo jestem roztrzęsiona tym wszystkim, nie wiem co zrobić z Nadią, nie wiem skąd wziąć tyle pieniędzy, jak jeździć do szczecina i z powrotem z dwójką dzieci w tym jedno przecież tak maleńkie. Nosz kuź.... Moje dziecko urodziło się silne i zdrowe,wyprzedzało rozwojowo rówieśników, przestrzegałam wszystkich zaleceń, kalendarzy, diet, programów. To wszystko jest dla mnie bez jakiejś logiki, inne dziewczyny opalały dzieci, wystawiły na słońce, karmiły świństwami, paliły w ciąży, popijały od czasu do czasu robiły inne idiotyczne rzeczy a mają dzieci zdrowe. Płakać mi się chce.
  18. Witam dziewczyny. Dyskusja zawrzała, ale to dobrze w takich kwestiach nie ma nic gorszego niż przesadne słodzenie i nieszczerość. Tak sobie czytam wasze wypowiedzi i momentami z lekka ciśnienie mi się podnosi. Absolutnie nie zgodzę się ze stwierdzeniem "Moje dziecko moja sprawa" Ludzie dziecko nie jest niczyją własnością - powtarzam juz kolejny raz. To jest właśnie błędna mentalność społeczna przez którą dzieci katowane latami nie otrzymują pomocy bo sąsiedzi nic "nie widzą i nie słyszą" Kochane mamy jeśli widzimy że ktoś robi świadomie bądź nie świadomie dziecku krzywdę mamy prawo a nawet obowiązek zareagować. Ono samo się nie obroni. Wszystkie dzieci Nasze są! Dlatego Anulka, Italy,Marmi i pozostałe mamy które nie bały się zabrać głosu popieram, nawet jeśli zdania były różne, ważne to dyskutować by dojść do sensownych wniosków w trosce o dobro wszystkich Naszych dzieci. I jeszcze moje osobiste zdanie w tych kwestiach. Lowiusiam, nie sądzę że jesteś złą mamą - "bo chcesz przebić uszka dziecku" Nie umniejsza to Twojej z pewnością ogromnej miłości do córeczki. Zastanów się jednak i odpowiedz sobie na pytanie czy ten pomysł zrodził się z potrzeby córeczki czy też może z Twojej własnej I przeanalizuj sobie jakie korzyści dla dziecka przyniesie ewentualne założenie kolczyków w tym wieku. Ja osobiście swojej Nadi nie przebiłabym uszu jeszcze długo, długo. Uważam że ma jeszcze bardzo dużo czasu na strojenie się, a teraz stawiam przede-wszystkim na jej wygodę. I tak wszelkie piękne sukieneczki itp cuda leżą w szafie i są zakładane tylko do zdjęcia. Na co-dzień królują body, śpioszki i pajacyki. Kolczyki będzie nosiła jeśli sama wyrazi taką potrzebę - ale moim zdaniem im później tym lepiej. W kwestii czekolady - nie potrafię zbytnio dobrać słów, zwyczajnie mi ich brak. Myślę że Esterka nie chciała świadomie krzywdzić swojego dziecka, jednak niestety to robi. Mam nadzieje że przeczytanie tych wypowiedzi sprawi że zaprzestanie bardzo złej praktyki. Możesz Esterko pisać że nie wiedziałaś, lub myślisz że nie zaszkodzi, ale ja sadzę że jeśli zabieramy się do jakiegoś poważnego tematu, tkwimy w jakiejś poważnej dziedzinie życia - w tym wypadku wychowujemy, kształtujemy małe dziecko to i powinniśmy poważnie się do tego zabrać. Jest literatura fachowa, jest internet, mamy XXI wiek, jesteśmy ludźmi oświeconymi i działamy w oparciu o wiedzę, rozwijamy się całe życie. Kupując zwierzątko domowe, żółwia czy rybki przeważnie zaopatrzymy się w książkę o danej tematyce by spełnić warunki jakie istota potrzebuje do życia i by jakimś działaniem jej nie zaszkodzić. To samo robią poważne, rozsądne matki które posiadają pierwsze dziecko i mają prawo nie wiedzieć jak z nim postępować, Esterko radzę Ci - zainteresuj się tematem. Wszystkie dziewczyny rzucają się na Ciebie z kłami, ale nie na złość, nie z antypatii do Ciebie, ale z troski o zdrowie Twojego dziecka.
  19. ci którzy są dla dzieci dobrzy spotykają się z nimi. Margaretko nawet nie wiesz jak się mylisz. Dziewczyny zajrzyjcie od czasu do czasu na forum tych "dobrych Ojców" i poczytajcie o czym oni tam sobie dyskutują. Niektórzy dzieci nie widzieli latami. Cierpią, płaczą z bezsilności, tym barziej że w naszych Polskich sądach rodzinnych jest tak że jeśli kobieta się zaweźmie to Ojciec nie ma szans. Także każda zainteresowana tematem matka wie jak wykorzystać nierówność w Polskim prawie co też często czyni. Po co? po to by zdeptać tatusia i pokazać kto jest górą, ale czy to oby napewno świadoma i dojrzała miłość do dziecka?? Jeżeli traktujemy w ten sposób drugiego człowieka sami liczmy się z takim traktowaniem z jego strony, o ile nikt nie będzie tym mądrzejszym. Myślę że to co K@chna napisała całościowo podsumowuje sprawę i odsłania całą prawdę: ale tajemnicą nie jest że rodzice którzy rozchodzą się zawsze mają w sobie rozgoryczenie, złość i nie potrafią z dystansem podejść do sprawy Efektem jest interpersonalna wojna w która karta przetargową jest dziecko, niestety często rodzice nawet nie zdają sobie sprawy z tego co mu czynią i jeżeli żadna ze stron nie będzie mądrzejsza to wojna nigdy się nie zakończy. Angela - Twój S nie powinien czekać tylko pisać, Sąd bierze pod uwagę miejsce w którym zamieszkujecie a nie te w którym jesteście zameldowani. Jeśli się zdecydujecie w razie potrzeby służę pomocą. Nie warto czekać...
  20. Oj Lampionko, Nie chcę się kłócić, ale podystkutować możemy. O ile więcej nie będziesz mi sugerować tego co mało dyskretnie wsunęłaś między wiersze! Zastanawia mnie tylko czy tak samo mówiłybyście gdyby sytuacja była odwrócona, dziecko byłoby u Ojca a to wy musiałybyście żebrać o kontakt z nim. Na złość? Nie z miłości? W tak trudnych sytuacjach jakimi jest rozstanie to zazwyczaj matka ma to ogromne szczęście że dziecko zostaje przy niej, powinna to docenić, bo przecież równie dobrze mogło by być odwrotnie. A ktoś z was słyszał może o takim zjawisku jak opieka naprzemienna? - połowę czasu dziecka spędza u matki, połowę u Ojca. Głupie prawda, ale sprawiedliwe dla rodziców, szkoda tylko że dla dziecka ani trochę. Tak Lampionko zgadzam się z Tobą, dziecko powinno mieć jeden dom, jeden pokój, jedno łóżko - to wszystko stwarza mu te poczucie bezpieczeństwa, ale w jaki sposób miłość "weekendowego taty" mogłaby mu ten świat zaburzyć? To w takim wypadku "instytucja" babć, cioć, wujków też powinna stanowić zagrożenie, wszak dziecko przecież z nimi się spotyka. Napisałaś "pozwalałabym na spotkania pod moją obecnością" Zdanie całkowicie, jak i zresztą cały Twój post - przesiąknięte wyższością macierzyństwa nad Ojcostwem. Dziecko nie jest niczyją własnością. Na szczęście istnieje coś takiego jak prawo rodzinne i choć jak to ujęłaś "nie ma w nim uczuć " jest skonstruowane tak by działać dla dobra dziecka, co niestety zawsze się udaje. Dziwię się że jeśli Ojciec Kini choć został złapany na posiadaniu narkotyków otrzymał kontakty w osobistej styczności bez nadzoru np. kuratora ponieważ machlojki narkotykowe to przecież demoralizacja bynajmniej w mojej opinii. Jeśli tak bardzo Ci Anusia zależy - możesz się pod to podpiąć. Nie wiem czy wiecie, ale nawet rodzic z ograniczoną władzą rodzicielską ma prawo do osobistych kontaktów z dzieckiem. "Prawo do osobistej styczności rodziców z dzieckiem nie jest elementem władzy rodzicielskiej. Wynika ono z więzi rodzinnej łączącej rodziców z dzieckiem i przysługuje rodzicom także w razie pozbawienia ich władzy rodzicielskiej. Stosownie do art. 113 § 1 k.r.o., przesłanką zakazania rodzicom osobistej styczności z dzieckiem jest jego dobro. Dobro to należy rozumieć szeroko. Dobru dziecka nie służy zerwanie osobistej styczności rodziców z dzieckiem, nawet gdy nie wykonują oni władzy rodzicielskiej lub zachodzą podstawy do pozbawienia ich wykonywania tej władzy (art. 111 § 1 k.r.o.). Ze względu na charakter prawa do osobistej styczności z dzieckiem, odebranie rodzicom tego prawa może nastąpić wyjątkowo, np. gdy utrzymywanie osobistych kontaktów rodziców z dzieckiem zagraża jego życiu, zdrowiu, bezpieczeństwu bądź wpływa demoralizująco na dziecko" Piszesz o psychologi dziecka, że miałabyś do powiedzenia bardzo dużo - proszę więc napisz jeśli znajdziesz chwilkę czasu, jestem zainteresowana - ja nade wszystko wierzę w naukę, inne Bóstwa są dla mnie zbyt odległe, więc przekonaj mnie argumentami że kontakt dziecka z Ojcem szkodzi a jego brak ani trochę. Nie mówię tu o skrajnych sytuacjach, jaką prawdopodobnie Ty miałaś w dzieciństwie - skoro tak na Ciebie wpłynęła. Czasami faktycznie jest tak że Ojciec czy matka wcale się do roli nie nadają i nic już się nie zrobi więc faktycznie lepiej by z życia dziecka się usuneli. Ciekawi mnie zdanie w tym temacie Martitaolivii? i K@chny, ale biedna z całym szpitalem w domu nie ma czasu na dyskusję. I już wcale nie chodzi tu o konkretnie Twoją sytuację Anusiu, tylko o całościowy punkt widzenia.
  21. Margaretka, ale każdy medal ma dwie strony a ocena tylko jednej nie jest ocena obiektywną. Gdyby spojrzeć na to tak "ze środka" oboje przeciez robią sobie "na złość" jak to ujęłaś. To jest właśnie skutek tej wojny którą razem prowadzą. Dlatego właśnie napisałam że tą drogą nie dojdą do nikąd a będą tylko coraz bardziej skakać sobie do oczu. Najbardziej ucierpi na tym dziecko i wogóle wszyscy - Anusie sąd może ukarać pokaźną grzywną za nierespektowanie wyroku, skończy właśnie wizytami policji, wydzieraniem dziecka, częstymi sprawami w sądzie, w RDOKU (czy jakoś inaczej ta instytucja się nazywała) kuratorem itp.
  22. Ja nie wiem dziewczyny dlaczego wy wszystkie traktujecie Ojców jako rodziców drugiuej kategorii. Anusia - ja Cię przepraszam że się wtrącam, nie gniewaj się, ale muszę wyrazić swoją opinię, choć wyrażam ją nie znaając do końca całej sytuacji, tylko na tyle na ile ją opisałaś. Powiedz mi czy nie bylo by Ci przykro gdyby Ojciec Twojego dziecka wogóle się nią nie interesował i miał za przeproszeniem głęboko gdzieś w d...? Wydaje mi się że każda matka bardzo by cierpiała. Myślę że powinnaś się cieszyć że ktoś tak bardzo KOCHA Twoje dziecko, że mała Kinia ma jeszcze kogoś poza Wami. Kwestia posiłków i słodyczy, zasad to jest tylko kwestia ustaleń, dogadania się. Wiem że łatwo się mówi trudniej wykonać - sama jestem w podobnej sytuacji, i nie potrafię się z Ojcem Adasia dogadać by podczas wizyt u niego działał wychowawczo a nie darzył syna "małpią miłością" ale tak czy inaczej to też miłość i nie byłabym w stanie odebrać tego mojemu dziecku. Za kilkanaście lat mogłoby się to obrócić przeciwko mnie. Wiesz zamiast ze sobą walczyć powinniście usiąść i porozmawiać, dokonać kilku ustaleń, planów. Przecież to dotyczy WASZEGO wspólnego dziecka i jego przyszłości. Tylko że taka rozmowa wymaga obustronnej ogromnej dojrzałości emocjonalnej. Jednak może spróbujcie - warto. Tą drogą którą teraz dążycie - nigdzie nie dojdziecie, a tylko "rozedrzecie" serce waszego dziecka. Przemyśl to i nie gniewaj się że Ci tak napisałam. A pozostałe dziewczyny proszę nie rzucajcie się na mnie za odmienne zdanie. Dla mnie zawsze Ojciec będzie równorzędnym, tak samo ważnym i potrzebnym dziecku rodzicem jak matka. Pozdrawiam.
  23. Załączam szybciutko kilka zdjęć Niuńki i uciekam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...