
gosia888
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez gosia888
-
Ciężarówka, tylko wiem o co chodzi w 5 w 1, ale rzadko słyszę jakiś argument prócz ilość wkłuć, dlatego się nie rozwijałam i czekałam czy któraś coś dopisze
-
Wiła z tym bólem w pośladku, to moja siostra tak ma i ma potwierdzoną rwę. Raz na jakiś czas się odzywa. Ania, wiem. Zostałam zapytana, odpowiadam. Kiedyśkrytykowałam antyszczepionkowców, teraz myślę, że też mają swoje racje. Chociaż kiedyś się zapytałam kilkoro rodziców jak kształtują odporność dziecka, to usłyszałam odpowiedź: codziennie pije Kubusia, zjada paczkę żele witaminowy i idziemy na ospa party. Zdjęło mnie. Biskents my chcieliśmy ten wózek, przegrał tylko wagą z naszym. Nieco cięższy. Madzia, to jaj siedziałam na pobraniu badań, to nie dość, że pierwszy raz pielęgniarka mi się boleśnie wbiła, to młoda postanowiła się wypiąć w tym samym czasie. Myślałam, że zgona zaliczę. A pisałaś o początkach porodu. Mimo wykształcenia też czuję, że będę głupia. Bo człowiek wie, ale u każdego to inaczej przebiega. Moją koleżankę w okolicy terminu porodu pogoniło, ale przed usiąściem na kibelek postanowiła sprawdzić sobie szyjkę. Okazało się, że to nie dolegliwości jelitowe, tylko główka nisko. Dobrze, że nie usiadła. Daniel urodził się w domu a w kartce łożysko GosiaMiś dobrze, że dałaś znak życia. Czekamy na więcej wieści
-
Odpowiedź będzie krótka i zbiorcza. Co do Credego hmm jestem za. Szczególnie teraz jak odeszło si,ę od stosowania azotanu srebra, tylko stosuje się maść z antybiotykiem, która chroni przed bakteryjnym zapaleniem spojówek- nie tylko spowodowanymi przez rzeżączkę, ale też chlamydie i czego się przed chwilą dowiedziałam: gronkowca złocistego. Po podaniu maści może wystąpić chemiczne zapalenie spojówek, które po 2-3 dniach samo ustępuje. To nic w porównaniu z tym, co ze wzrokiem mogą zrobić inne syfy. Też jestem pewna swojej i męża przeszłości seksualnej, ale mimo to zgadzam się na zabieg, dla mnie to niewielka interwencja. A związek zabiegu Credego z zatkanymi kanalikami łzowymi hmm. Ja go nie widzę. Wiele moich koleżanek przez to przechodziło ze swoimi dziećmi i nie pamiętam, żeby któraś wspomniała o tym. Co do witaminy K- jestem za podaniem domięśniowym. Bo wiemy jaka dawka została podana i o jaką dawkę w razie czego uzupełnić. Jeśli zwymiotuje w przeciągu godziny, to dawkę można powtórzyć, później różnie to bywa. Doustnie jest możliwość jak rodzice nie zgodzą się na podanie domięśniowe, ale w niektórych przypadkach lekarz będzie namawiał na domięśniowe... Co do szczepień hmm mi się nóż w kieszeni otwiera jak biorę dziecko do szczepienia i nagle słyszę pytanie rodziców: a na co Pani w ogóle będzie szczepiła? lub komentarz: mam nadzieję, że to nie 5 w 1, bo my chcemy 6 w 1. Przez 9 miesięcy można poczytać o tych szczepieniach i się zastanowić. Co do obecności rtęci. Nikt nie wspomni o tym, że to są substancje pochodzenia naturalnego tylko składem ją przypominające. A te substancje wydalane są wraz z kałem w przeciągu tygodnia po podaniu. Więcej rtęci i konserwantów człowiek dostarczy w żywności... Co do pneumokoków, też nie będę szczepiła bezpłatnymi. Jak trochę o nich poczytałam, to miałam wrażenie, że czytam o Żydzie muzułmańskiego pochodzenia mieszkającym w Afryce. Tu wolę płatne. Na pewno ogarnę rotawirusy. Ale nad innymi szczepieniami nie myślę. I na pewno w systemie NFZ. Do tej pory nie rozumiem idei szczepionek skojarzonych a argument, że to mniej wkłuć mnie nie przekonuje. Żeby tylko dzieci miały takie wkłucia w życiu. Co do mmr ja albo odroczę do momentu aż dziecko będzie mówiło, chodziło itp, żeby wiedzieć czy czegoś nie robi jest wynikiem szczepienia czy opóźnienia rozwoju. Albo płatne tzn raczej płatne. Co do połączenia ja a mój zawód hmm później może napiszę coś konstruktywnego. Czwarta noc z rzędu nieprzespana, nie sprzyja myśleniu. Mam nadzieję, że to powyższe logicznie napisałam. chociaż wiem, ze pewnie nie wszystko co chciałam
-
Madzia, tak miałam ochotę ją udusić. Gdyby nie mój zawód i przeżycia z nim związane, to pewnie machnęłabym ręką a ta to nie mogłam. Pamiętam jeden z ostatnich moich porodów. Para rocznik 1987, 7 lat starania się o dziecko, dopiero 4 próba in vitro zaskoczyła. Podobno zdrowi, nikt nie wiedział, dlaczego nie mogli naturalnie mieć dzieci. Kolejne małżeństwo rocznik 1983-85 dokładnie nie pamiętam, 5 poronień, dopiero 6 ciąża donoszona. Również nikt nie wie co i jak. I rocznik 1961, jedno poronienie, drugie dziecko z zespołem Edwardsa, żyło tylko 4 miesiące. Dopiero 3 ciąża po 16 latach przerwy donoszona- zdrowe dziecko(mimo, że mama w dniu porodu miała 44 lata). Również nikt nie wie czemu długo nie mogli mieć dzieci i czemu poprzednie dwie tak się skończyły. I wiele innych przypadków... Mam przed oczami tych ludzi, pamiętam ich radość, zachowanie...Podejście do dziecka i na samo wspomnienie łzy w oczach... Co do zwolnienia lekarskiego hmm. Zależy od zawodu. U mnie dziewczyny szły albo po zobaczeniu dwóch kresek albo po zobaczeniu zarodka (jeszcze bez potwierdzenia bicia serca). Ja postanowiłam, że pójdę jak usłyszę serce w 7 tygodniu, ale że dobrze się czuła, to jeszcze 3 tygodnie popracowałam. I to mnie mogło zgubić. Pamiętam swój ostatni dyżur: zostałam z dwoma młodymi dziewczynami, pracującymi niecałe 3 miesiące. W przeciągu 2 godzin urodziło nam się 5 dzieci. Jedno musiałyśmy ratować od razu, drugie się popsuło później. Na sam koniec dyżuru jeszcze dwoje dzieci. Wszystkiego musiałam dopilnować, za wszystkim biegać, bo dziewczyny były za młode, żeby je same puszczać, chociaż i tak to robiłam. Jeszcze 8 do zaszczepienia...Dyżur skończyłam o 19 a do 20,30 czekałam na USG, żeby jakikolwiek lekarz potwierdził bicie serca. Dlatego w następnej ciąży pójdę na L4 od razu jak się dowiem... Ania, ja zawsze czytam, co mi lekarz wymodzi. Siedzę w stolicy, adres mam podany domu rodzinnego na zwolnieniu i do tej pory bez problemów. ale wizytę miałaś faktycznie do kitu. Co do miednicowego, to nie dajcie się namówić na PSN. To wskazanie do CC i nie dajcie się zwieść. A co do jedzenia, to ja też wymyślam i non stop na coś bym miała ochotę. Teraz po zjedzeniu kolejnego kilograma mandarynek uświadomiłam sobie, że jutro pobieram badania. Cukier w moczu pewnie wyjdzie mi wywalony w kosmos. A wedle Twojej ginki pewnie jak ja mam na plusie 11 kg, to pewnie jem za 5? Co do witaminy K jeszcze półtora roku temu było tak, że dzieci po CC i PSN dostawały 2 mg doustnie. domięśniowo 0,5 mg dostawały dzieci po Vacum, zielonych wodach itp. od początku 2016 roku obudzili się, że CC to też poród zabiegowy, więc witamina domięśniowo. A w połowie 2016 dzieci po PSN również dostają do domięśniowo. Dawka bez zmian- 0,5 mg. Z tą różnicą, że teraz dziecku daje się szanse i dodatkowo nie suplementuje. Chyba, że wymiotuje krwią, to wtedy ponawia się dawkę. Ja jestem za podażą, bo jak wymiotuje krwią, to naprawdę panikują i się doszukują niewiadomo czego. A to naprawdę stres dla każdego... Kasik, dlatego ja nie pobieram badań w przychodniach, nawet jeszcze do żadnej nie należę. Od razu idę do labo w szpitalu, zawsze później jest możliwość weryfikacji, jak coś nie tak, to jesteś na miejscu. Anita, to Jagoda coś znowu wymyśla? Z jednej strony, to fajnie, że taka żywa dziewczyna. Łatwiej jej później będzie w życiu... grazka, to widzę, że nie tylko ja zostawiam tak wcześnie dziecko. Jakoś sobie poradzimy:) Wiola ja też szczepię na obowiązkowe i nie czytam. Zdrowsze będziemy...
-
Zalotka- Pierwszy rok życia dziecka Camilla, dlatego się odchodzi od dodatkowej suplementacji, tylko poprzestaje się na jednej dawce po porodzie. To raptem 0,5 ml. Za dużo było przypadków u nas dzieci to z wymiotowaniem krwią, to z krwawieniami z okolic kikuta pępowinowego, żebym np. nie zgodziła się na podanie. i za dużo jest przy tym paniki. Bo fakt dziecko może pogryźć i rozkrwawić brodawki, ale jak brodawki niepogryzione, mleko matki ściągnięte jest bez śladu krwi, to później doszukiwanie się dlaczego. Po co to. A wytyczne się zmieniły w 2016 dwa razy, więc z córką było inaczej i pewnie dostała pierwszą dawkę dostnie
-
Madziu, ja też mam powtórzyć wszystkie możliwe wirusy, toxo, kiła itd. Praktycznie panel z początku ciąży prócz grupy krwi. Grazka ważne, żebyś w sercu miała słońce a pogoda za oknem cóż:) a samej w domu jest faktycznie ciężko. Komputer czy tv to nie to sami co towarzysto drugiej osoby, nawet milczące. Zalotka ja też zamierzam być taką katocukrową mamą. Za dużo go wszędzie, ale nie wiem czy uda mi się uplinować,szczególnie teściów, bo moi rodzice już się pytali. Samej czasami coś zdarza mi się podjeść, ale to są z reguły dwa Snickersy raz na jakiś czas, żeby małą rozruszać. Na nic innego nie reaguje. A co do pomocy rodziców- moi już się zadeklarowali, ale na razie nie będziemy chcieli. Poprosiłam mamę o upieczeniu tylko tortów do pracy, bo niestety jako pracownik muszę się pokazać. A torty robi boskie. I wyposażenie zamrażarki na tydzień. Mam nadzieję, że z resztą sobie poradzimy. Już widzę w rozmowach różnice w opiece czy pielęgnacji
-
Kwietniówka ja bym leżała. Jedziemy na tym samym wózku, ja man ciążę starszą a jednak plażuję. Tym bardziej, że dziecko napiera. Przynajmniej z tydzień do tego 36 tygodnia. A u jednych szyjka skraca się szybko u innych wolniej hmm przy napierającym dziecku może to szybko pójść. Poza tym masz pracę fizyczną. Ale decyzja Twoja. Mi szyjkę mierzy wewnętrznie, usg miałam po upadku. Różnice niewielkie w pomiarach. Karina jaj dał, to bierz. Ja tak miałam, że moja ginekolog po badaniu zapytała mnie czy odczuwam jakieś dolegliwości. Ja zdziwiona a ona do mnie, że jestem w tych okolicach podrażniona i nie do końca podoba się jej wydzielina z pochwy. A mi nawet nic na zewnątrz nie wpływało. Co do układania dzieci. Najnowsze wytyczne o zespole śmierci łóżeczkowej mówią o kładzeniu dziecka na płasko na plecach z głową na boku. Badacze po przebadano szeregu przypadków nie znaleźli hmm wyższości pozycji bocznej od tej na plecach. Ja będę kładła zamiennie pewnie. Raz bok, raz plecy. Co do motylków- my będziemy mieli tylko do fotelika. W każdym się dziecko zapada, ale w jednym raz bardziej raz mniej. Im głębiej zapadnięte dziecko, tym większa szansa na uduszenie się. A co do nierówności na chodnikach. My będziemy regulować amortyzatory w wózku a mamy podwójne, więc jakoś to rozgryziemy. Madzia dobrze, że mąż w domu. Zacna waga królika. Co do jamnika ech on nawet żabom i rynków w oczku nie daruje. Cóż
-
Grazka u mnie 14 będzie 38 tydzień, więc nie ma problemu. Muszę dobrze z Marysią zagadać :) z obiadem to się masz każdy o innej porze. Ja zaczęłam gotować na dwa dni. Ty rano pełna energii a ja przestałam czuć różnicę między ranem a wieczorem. Wiola daj znać jak po wizycie Madzia ja miałam 2 króliki i bardzo je lubiłam. I przez dzieciństwo 4 chomiki. Żaden nie zginął naturalnie. Z królikami poradził sobie jamnik, z chomikami kot. Do tej pory nie wiemy kiedy co i jak. Mimo pilnowania drzwi zamkniętych czy brania klatek ze sobą. Wystarczyła zawsze chwilka nieuwagi. Około 30 tygodnia koleżanka powiedziała mi, że dopiero jak wrócę z dzieckiem do domu, to odpocznę od tej ciąży. Wyśmiałam ją. Ale po tych ostatnich akcjach zaczynam zwracać jej honor. A co do wychodzenia dzieci z domu hmm to ich decyzja, ważne, żeby o nas pamiętali.
-
Madzia co do Auchan, to ja zawsze staję w samoobsługowej kasie i tam z reguły kasjerka/osoba pomagająca patrzy i tylko raz na dużo razy nie byłam poproszona. W kasach przeznaczonych zapomnij. Ostatnio miałam sytuację w Biedronce, kolejka do kasy pierwszeństwa 10 panów i ja ciężarna. Podeszłam kulturalnie się zapytać kasjerki czy mnie bez kolejki obsłuży. Ona do mnie z pyskiem o co ją proszę, czy nie widzę jaka długa kolejka. Przepuścił mnie Pan, który miał w wózku tylko dwie paczki pampersów 2 i jakąś zabawkę . Myślę, że jego żona mogła mieć podobnie. Już mnie nic nie dziwi
-
Wow weszłam na forum i mogę odpisać a od 2 godzin jakieś błędy pokazywał. Madzia, nie strasz, że to już tak blisko. Niby wszystko gotowe tzn brak wanienki i ciepłej czapki a po tych wizytach w szpitalu chciałabym odwlec ile się da. Może z grazką będziemy miały bliźniaczki forumowe. Kto to wie:) co do współczesnych facetów i kobiet można by pisać poematy. Ważne, żebyśmy my wychowały dzieci jak najlepiej. Ja też zauważyłam, że schudłam, ale niestety jakoś mało jem. Czyżby już stres? grazka Ty 38, ja niby 36. Też się gubię w liczeniu. Bo w karcie ciąży np. jak dziś mam 35+1, to i tak będę miała wpisane 35. Chociaż i tak mi na izbie w mój 36 tydzień nie chcą wierzyć. Camilla wózek zawalisty. My też chcieliśmy czarny, ale moi rodzice, którzy żywo interesują się ciążą i przeżywają orzekli, że w samochodzie pogrzebowym nie będą wozić małej. Więc z racji ich zaangażowania zmieniliśmy kolor na ciemnoszary:) A rożki cudne i cena oczywiście. Pogłaskaj królika od nas. Bystro wygląda. Zawodnik musi być z niego... Karinka dobrze, że tak się skończyło z dentystą. A prasowanie w nocy też podziwiam. Mnie po 5 ubrankach już trafiało a Ty jeszcze sen poświęciłaś:) Kwietniówka powiem szczerze, że z długością szyjki różnie. Myślę, że długość palów też ma coś do powiedzenia. Czekam na poniedziałek na wizytę u mojej doktor prowadzącej. Z reguły pomiary i konsystencja nam się pokrywały. Wczoraj badał mnie facet ponad 2 metry wzrostu, więc te ręce też inne. Ale długość szyjki jako tako mnie nie martwi już w tym tygodniu, nawet gdyby się skracała, to nikt by tego nie zatrzymywał. Martwi mnie to, że mała jest bardzo nisko. Wczoraj myślałam, że doktor będzie badał główkę małej przykładając głowicę do moich warg sromowych, złapał ją nieco wyżej. Na wszelki wypadek uprawiam plażing i od 7 do 16 wstaję może na 2 godziny z przerwami zrobić obiad czy do łazienki. Później z mężem na półgodzinny spacer(bo cały dzień w domu bym zwariowała)i z powrotem do łóżka). Anita, to Ty jesteś zawodniczka kolejna po Madzi. Ja takie rzeczy zamierzam robić jakby młoda zamierzała przegapić termin porodu. A z opuchlizną faktycznie nieciekawie. Leż na ile się da przy Twojej małej zawodniczce. Wiola, ja ostatnio jem podobnie jak Ty i nawet nie mam ochoty podjadać. A jak z ciśnieniami, opuchlizną itp? Trochę lepiej z mężem? (jak mogę zapytać...)
-
PrincessA tu starsza koleżanka z marcówek. Nie wiem co sobie myślisz, ale z Twoich wpisów wynika, że Ci nie zależy. Czytam czasem forum o poronienia. Tam są dziewczyny nawet po 4 stratach, które oddały by dużo, żeby chociaż być w ciąży a pewnie jeszcze więcej, żeby ją donosić. Pamiętam jak się przejmowałaś betą. To bzdura podłóg plamienia. A Ty jeszcze się zastanawiasz czy mimo skierowania iść do szpitala. Poza tym jestem położną i jak czytam takie wpisy, to mi się wszystkie noże w kieszeni otwierają. Ale to Twój wybór. Mi pozostaje powiedzieć tylko: cieszę się, że to nie moja ciąża i nie moje dziecko...
-
Tylko jaj wzięłaś furaginę, to te hmm te wyniki mogą być nieadekwatne. Co do furagine to zdania są tak samo podzielone jak do rumianku
-
Karo ja kupiłam katarek do odkurzacza. Anita ja nie mam wyobraźni przestrzennej, więc dla mnie czarna magia, to co piszesz. Na meble 4 tygodnie mnie nie dziwi, bo niektórzy tyle na wózek czekają. Co do wielkości małej poród pokaże, ale przy moim obciążeniu genetycznym dużymi dziećmi jest duże prawdopodobieństwo dużego dziecka. Już widzę jak mi coraz ciężej i gdzieniegdzie wejdę, to szukam łóżka. Kasik hmm ta hemoglobina do kitu. Ja przy takiej dostałam silniejsze żelazo. A na wizytę spróbuj zrobić też posiew moczu, żebyście z doktorem też nie czekali kolejnych dni na wynik, tylko w razie czego wystartowali z leczeniem. I badania ogólne też ogarnij. Madzia intensywny dzień. Podziwiam, bo ja już coraz gorzej ze sprawnością, jeszcze po upadku mam traumę chyba. Co do komórek, to norma. Ja dziś tak miałam pod Izbą. Pięciu panów pod drzwiami a ciężarna w kącie poczekalni. Aż chciałam poznać ich historię ginekologiczno-położniczą. Biskents chyba też taka pogoda dziś. MO ja młoda też za spokojna. To odpoczywaj jak możesz.
-
Hej od niedzieli Was nie czytałam i chyba potrzebowałam takiego odpoczynku od mówienia o sobie, rad (siedzę jeszcze na innym forum) i wszystkiego. Rzuciłam tylko okiem na Wasze wpisy, mając nadzieje, że żadnej z Was maluch nie wywinął numeru i odetchnęłam. Madzia ja mam taką radę przetestowaną u nas na oddziale. Jak nie jesteś w pełni przygotowana do tego, czy nawet chcesz spróbować karmić, to nie zaczynaj. Ty m bardziej, że obawiasz się swojej reakcji. Tu też musisz się zastanowić jak reagujesz na dotyk czy pieszczoty. Jak negatywnie, to dziecko też może mieć swoje konsekwencje. Jak się nie zdecydujesz, to nie czuj się gorsza. Teraz wiele matek nie karmi, ale bardziej z mody. a matki źle reagujące też przerabiałam i nie wyszło z tego nic dobrego, wręcz objawiało się niechęcią do dziecka...Siara jest ważna, ale nic ponad siebie. Nie wiem czy będziesz rodzić w Ujastku, ale tam funkcjonuje prężnie Bank Mleka Kobiecego. Możesz się zapytać czy byłaby możliwość podania jego Twojemu dziecku. To mleko od dawczyń, ale przebadane w kierunku różnych syfów. Zawsze to jakaś alternatywa. Co do klina, to idea jest przy ulewaczach pospolitych lub przy jakimś katarze. Raczej dziecko powinno być na płasko. Kasik mi od dziś najwygodniej jest tylko w pozycji stojącej. Nie wiem jak będzie wyglądała noc. Ogarnęłaś jakoś te ubranka? Teraz w Lidlu mają być promocje. poza tym na Allegro jest możliwość zakupienia wielopaków za dość moim zdaniem dobre pieniądze. Ja zamówiłam 7 sztuk body za 39 zł lub 44 zł zależy od wzoru. grazka z ruchami jest faktycznie różnie. U mnie młoda zwolniła tempo i jak było 10 ruchów na 10 minut, to teraz może z pół godziny tyle liczę. Ale w badaniach ok, to się nie martwię. Dobrze, że wypuścili Cię ze szpitala. Zalotka mi się czasami zdarzało popijać rumianek i się nie zastanawiałam. W końcu nie piłam go litrami tylko szklankę raz na jakiś czas. Zalotka łazienka, to ostatnio moja przyjaciółka. stanu zapalnego brak, więc widocznie, to dzieło małej. Biskents chyba zaczynam Ci zazdrościć tej szkoły rodzenia. Czasem naprawdę chcę się poczuć jak zwykły człowiek. Ale pewnie nawet nie wiedziałabym jak się zachować Kwietniówka cieszę się, że w końcu ktoś ogarnął temat z tą pracą. A ten bujaczek też planowałam, ale siostra kupiła inny i zobaczymy jak będzie się sprawował. Tylko mój mały-do 9 kg Nie wiem czy ogarnęłam wszystko... Ja niedawno wróciłam po 3,5 godzinie spędzonych na izbie przyjęć. Jak ktoś mi powie, że pracownik ma lepiej, to jestem w stanie udusić po dzisiejszym. Zakończyłam swoją przygodę z kontrolowaniem się po upadku. Szyja skrócona,ale ma nieco ponad 2 cm a to już różnica. w niedzielę musiał być błąd pomiaru. Wody, łożysko w normie. Aż podskoczyłam z radości. Błędem pomiaru była też czwartkowa waga, Marysia pozdrawia z wagą 2800. Nikt mi nie wierzy w termin porodu, w to że nie mam cukrzycy. Trudno. A musiałam odpocząć od for itp, bo za dużo się na nich dzieje. Najchętniej bym odpoczęła od swojego szpitala, ale łatwo nie ma. Lutowo- marcowo- kwietniowe dzieci rodzą się jak cholera. Zaciskajcie nogi. Ostatnio też koleżanka poprosiła mnie o pomoc, bo jej kuzynka urodziła w 35 tygodniu i nagle stan zdrowia dziecka się pogorszył. Byłam pośrednikiem informacyjnym, bo chłopiec trafił do nas na oddział. I byłam przerażona. W tym tygodniu dziecko powinno być z mamą na sali, kontroluje się tylko jak je i temperaturę ciała, ewentualnie czasem grzeje się jemu dupkę na stanowisku podgrzewanym. A to dziecko: inkubator, respirator, mnóstwo kroplówek. Dało mi to po głowie, bo my wtedy miałyśmy 35 tydzień. Oby już nic się nie wydarzyło.
-
Ja tylko to napisałam jakbyście pytały czemu nie piszę czy coś się nie stało
-
Napiszę szczerze czytam Was, ale nie zawsze mam czas, siłę i ochotę wszystkim odpisywać a tu chyba taka zasada się utarła. Wróciliśmy z kontrolnego ktg. Młoda jak zawsze na wysokości zadania, odkopywała peloty jak leci. Tym razem byłam zbadana i wychodzi na to, że szyja od czwartku skróciła mi się o prawie 1,5 cm, w co trudno mi uwierzyć. We wtorek powtórka. Wiola, następnym razem jak będzie problem z ruchami, to proponuję dla małej terapię szokową. U nas muszą pójść dwa Snickersy, bo mała już stwierdziła, że dla jednego to się nie opłaca I kilka łyków czegoś słodkiego. Po takim czymś raczej nie powinno być problemu.
-
To zależy od Ciebie. Sama bym chciała w takiej rodzić. To jedna z pozycji wertykalych, gdzie dziecko rodzi się praktycznie samo pod wpływem grawitacji. I takie porody są same z siebie naturalnie szybsze. Ale myślę, że jakbyś chciała na fotelu, to nikt nie robił by problemu.
-
Powiem szczerze, że jak się przespałam w to przypomniały mi się uroki funkcjonowania po dyżurach nocnych. Już chyba na maxa się uspokoiłam. Nie wiem tylko jak wytrzymam do niedzieli uprawiając leżing. Wiola, po wczorajszym to powiem szczerze, że już nie wiem co trzeba zrobić, żeby ten pęcherz owodniowy pękł. Chociaż też po tym wypychaniu małej miewam jak Ty takie objawy Kasik i takie cudowności w trakcie odchudzanią męża. Jednak leżing się przyda, bo już bym biegła po składniki. A z tymi ubrankami właśnie tak spróbuj. Rozumiem jakby były markowe czy nieużywane Camilla mała wczoraj z pomiarów wyszła na 36 tydzień i nikt nie chciał mi wierzyć w mój termin porodu i chcieli ze mnie głupią zrobić ech. Dobrze, że ta a nie inną doktor mnie prowadzi, bo widać że te młode mają do niej szacunek. Anita, ale jesteś po CC i ich obowiązkiem jest zapytać się Ciebie jak chcesz rodzic. Powiedzą Ci o korzyściach porodu siłami natury po CC, ale decyzja ZAWSZE będzie Twoja
-
Lekarka nie lepsza. Oceniła zapis, który sobie sama potrafiłam ocenić, przeprowadziła wywiad i żegnam. Jak dobrze, że jestem po takim kierunku studiów i w pewnych kwestiach wiem czego szukać. W niedzielę znów do kontroli. Czekam na męża i idę spać. Kasik nie bierz, bo dla czyjejś przyjemnośi nie warto a pierwsze 3 m-ce to intensywny wzrost. A sukienki i tak niewygodne. Są teraz przeceny w Tesco. Jest jeszcze Pepco i Auchan, ciucholandy. Wiola ja miałam przypływ sił wczoraj. Dziś też mam, ale mam zakaz jego realizowania do niedzieli. Grazka odpoczywa Anita już nie przeżywaj CC. Masz jedną przewagę - stan po CC, drugą to ten kręgosłup. Tutaj zachowaj spokój.
-
Kasik a może jakieś dofinansowanie od burmistrza miasta dla uzdolnionych dzieci? Lekarz już jest, ale akurat jak byłam w WC, to pozostałych się pytali, gdzie jestem, to jakaś starsza kobieta powiedziała, że gdzieś sobie poszłam(WC na przeciwko drzwi izby) i wparowała do środka. A wiedziała z czym czekam. Kultura nadal w pełni.
-
Czekam na lekarza. Ktg jest dobre, młoda szaleje ile może. Ta noc była trudna. Co do pogody: dziś o wiele gorzej niż wczoraj. Nawet z klatki wyjść nie mogłam także uważajcie
-
Ndorka tu nie chodzi o wiek w Waszym przypadku, tylko też o odstępy miedzy porodami. Jak dłuższy odstęp jak u Grazki, to nie wiedzą jak jej organizm się zachowa. A ja piszę ze złą wieścią. Odwoziliśmy siostrę na lotnisko i wchodząc na terminal zaliczyłam glebę. Na szczęście upadłam na lewą stronę brzucha, ręce zamortyzowały i gruba kurtka. Od razu izba. Ale kto dobre, łożysko dobre. Chcieli mnie zostawić, ale jaj zobaczyli jak schizuję, to sami stwierdzili, żebym pojechała do domu. I jak mam 5-7 minut autem, to po wyedukowaniu mnie na co mam zwracać uwagę mnie puścili. Jutro o 7 będę miała konsultację i wtedy zadecydują. Jak coś będzie nie tak, to wtedy będę musiała zostać. Także ciężka noc przed nami. I mała waży 2600 (500 od 31 tygodnia, teraz 34 lub 35 jak kto woli)
-
Karina i nie dawaj się zbyć. Mnie dopiero 5 dentysta przyjął, ale gdybym wcześniej zadzwoniła do swojej ginekolog, to już bym pierwszemu zrobiła awanturę czemu mnie nie chce przyjąć. Ze stanem zapalnym nie ma żartów. Jakby to było od zęba, to RTG śmiało możesz mieć wykonane i tu nie daj się zwieść, tylko pilnuj, żeby dokładnie brzuch obłożyli. I raczej wyraź zgodę na antybiotyk. Najwyżej ze swoim ginem go skonsultujesz, jak będziesz miała wątpliwości
-
Madzia, duży człowiek z niego. To umawiaj CC jak najszybciej. Madzia mój mąż był 10 lat w nieudanym związku, żeby kogoś tylko mieć. Miał 6 lat przerwy i spotykał się z kimś, ale nie zaleczył wszystkiego. I do tej pory się dziwi, że ja mu się trafiłam, chociaż po pierwszym spotkaniu nie chciałam go dłużej znać. Ale mówi ciągle, że ma w końcu swobodę w byciu z kimś i zaufanie. Chyba to najważniejsze. Wiola, nie miałam jak odpisać, ale nie zajmuję się leczeniem i postanowiłam też nigdy tu nie interpretować wyników badań. Jedna z Was tu dobrze napisała też o nawilżaniu powietrza, przykręcaniu grzejników. Karinka szkoda, że dentysta tak późno. Może spróbuj doraźnie, co Madzia podpowiedziała a później już kontakt z dentystą. Może antybiotyk czy co... Camilla my też z dwóch różnych światów, ale to widać teraz jak patrzę na teściów. On sam się maskował. Ja z domu, gdzie się rozmawiało, dbało o kogoś. Nigdy nie usłyszałam, że ktoś jest z rodziców zmęczony czy nie ma czasu. Jego rodzice rozmawiają z nami o byle czym, wiecznie zmęczeni, wiecznie nie mający na nic pieniędzy, nie interesujący się nami. A jak trzeba pomóc, to tylko biegną do obcych a nam się wypomina naszą prośbę o nią. Ja sobie z tym radzę, tylko mąż się jeszcze rozbija o te światy. grazka ja dziś u siebie zauważyłam te pieprzyki, ale na dekolcie tylko. Normalnie bym na nie nie zwróciła uwagi. Mi by nie przeszkadzały, ale muszę sprawdzić co to. I dobrze, że CC. Raczej tak nie obciąży Twojego organizmu. I lepiej w Twoim przypadku planowe niż pędzić na łeb na szyję na blok operacyjny, bo coś tam... GosiaMis mnie tylko rodzice pytają o kilogramy, tata mówi o mnie krągła i jakoś już mnie to nie rusza. Ja się cieszę, że mnie trochę więcej, bo pewne części ciała się uwydatniły:P a poza tym i tak to zgubie po porodzie. ndorka, też musiałam mieć mieszkanie do perfekcji a teraz tylko szaleję, jak wiem, że goście maja do nas przyjść. Mąż nauczony po swoich rodzicach, że burdel nie przeszkadza w goszczeniu się i tu mamy zwarcia. Ale dziś zamiast ogarniać wolałam być przytulana co chwilę. Co się ze mną dzieje?:P awaria prądu i u nas w szpitalu się zdarzyła. Ale też miałyśmy awarie podajników tlenu na oddziale i każda stała i wentylowała przez moment workiem ambu zaintubowane maluchy. Kilka minut a mogło się sporo wydarzyć...I się modliłyśmy, żeby w tym czasie nikt nie urodził... Zalotka i plan wykonany? Ja czekam wraz na doschnięcie, bo przypomniałam sobie o kilku rzeczach od koleżanki a jutro już poprasuję i małą do swojej torby dopakuję. ale widzę, że coraz bardziej mnie to męczy.
-
Hej. Przyszedł czas, żebym i ja coś więcej naskrobała. Nie odpiszę każdej, ale odniosę się do pewnych tematów. Pisałyście o Owsiaku. Hmm zawsze jak o nim piszę widzę swój oddział. Prócz mebli i jeżdzących wózeczków reszta jest z serduszkiem. Ja go w pełni popieram i też zgadzam się z niektórymi, że może kraść, coś zgarniać dla siebie, ale też widzę, co pozostawia po sobie. Mój mąż jest po politologii m.in i patrzy na niego z tej perspektywy. Bo dla niego to złodziej, dziecko milicjanta wysoko postawionego i dlatego nikt mu nie wejdzie na głowę. A argumenty jego, żena Woodstocku się chleje i ćpa i sypia z kim popadnie, to odpieram ty, że nigdy nie słyszałam, żeby Owsiak do tego nawowywał, więc każdy tam jedzie i robi to o czym ma przekonanie. Ale jakoś mąż mi nie dokucza, więc i ja też nie wystawiam swoich przekonań na piedestał. Ale też ceni to, że córka będzie miała przebadany słuch dzięki temu i zropbione USG sprzętem z serduszkiem. Co do związków. Z moim mężem to szybka akcja jak to niektórzy mówią, bardzo zaskakująca. Dwa lata temu dowiadywałam siuę w tym czasie o jego istnieniu. Pretekstem do jego poznania był ślub i wesele jego najlepszego przyjaciela. Nasza wspólna znajoma zapytała się mnie czy nie pójdę z jej kolegą z pracy na to wesele. Na początku się nie zgodziłąm, zwyzywałam ją, że jak może mnie prosić, żebym z obcym starszym facetem(między nami jest 7 lat różnicy i wtedy dla mnie byłą to przepaść). Ale po pół godzinie zadzwoniłam do niej i powiedziałam co mi szkodzi. I ta decyzja zmieniła całe moje/nasze życie. Pod koniec lutego był pierwszy sms, na początku marca się spotkaliśmy, w kwietniu na weselu już byliśmy parą. W lipcu były zaręczyny a w kwietniu (rok po ślubie męża przyjaciela) stanęliśmy na ślubnym kobiercu. A w dwa miesiące później poczęła się nasza córeczka. Niby wszystko szybko, ale nie czuliśmy żadnego przymusu do wzięcia ślubu, tylko wszystko samo się układało. Przed narzecześstwem dużo już rozmawialiśmy o życiu i podjęliśmy decyzję, że nie będziemy mieszkać ze sobą przed ślubem, że wolimy postawić na głębokie rozmowy i umiejętność spędzania ze sobą czasu. Uznaliśmy, że wspólne mieszkanie czy łóżko może nam na jakimś etapie przeszkodzić, że jak nam nie wyjdzie, to to łózko może nas trzymać a w byciu razem nie o to chodzi. Poza tym nie chcieliśmy być ze sobą z przyzwyczajenia. I naprawdę na co dzień się poznajemy i coraz bardziej się w sobie zakochujemy. Pochodzimy z dwóch różnych światów i uczymy się też to godzić... Co do pomocy w domu hmm on nie nauczony pewnych obowiązków, bo mama jego też nie sprząta czy nie gotuje, ona niby wiecznie zmęczona i nie ma czasu. Ale ona ma swoich ludzi od tego wszystko jej wisi. Mąż jest z typów tych wiecznie zmęczonych i ja potrafię ogarnąć pokój, łazienkę i kuchnię a jemu zostawiam drugi pokój, bo wysokie szafki i nie chę skakać po krzesłach, żeby z kurzami walczyć i zostawiam mu podłogi, to dla niego za dużo, że on zrobi to jutro itp. A mnie szlag trafia. Ale już nauczyłam go, że po obiedzie on zmywa naczynia czy rozwiesza pranie. Także potrafił porozwieszać na krzesłach swoje rzcezy i jak kilka razy pozbierał z podłogi, to się nauczył chować do szafy. Mam chwilę załamania jak czasem patrzę na pierdolnik, ale jak poproszę, to ogarnie lub pomoże. Co do porodu, to ja fakt jednaz pierwszych zaraz po grazce, bo termin na 28.02, ale jak się okaże w 38 tygodniu (u nas to akurat 14.02) mała waży już 4 kg, to nawet tego samego dnia albo dzień później mnie zetną. A jak będzie miała nieco mniej, to będą wywoływać, żeby mi giganta nie wyhodować i żeby później w razie CC nie było problemów z wydobyciem. Dni małej policzone:) A u mnie nadal sielanka trwa. W niedzielę byli rodzice, dostałam full ubranek od siostry i właśnie druga tura się pierze. Zaraz się biorę za prasowanie pierwszej tury. Limuzyna dla małej już stoi, na razie w folii zaopatrzona przed zakurzeniem. Jutro spakuję do torby rzeczy dziecka i będę czekała na dalszy rozwój sytuacji