M.g. Okresu na szczęście jeszcze brak, jakoś za nim nie tęsknię.
20 września mamy chrzciny Maji. Będziemy chrzcić w angielskim kościele katolickim. Poszłam tam w sumie w całkowitej niewiedzy jak to będzie wyglądać, czy w ogóle uda mi sie to załatwić, czy będą problemy. Miałam jakos kiepskie wspomnienia z poprzedniego chrztu syna w Polsce. W naszej miejscowej parafii babka w biurze nie chciała sie zgodzić, aby chrzestnym zostal brat męża, bo nie oddawał kartek od spowiedzi.... A mieszka 10 lat w UK. Paranoja. Zgodzili sie w innej parafii, ale w końcu chrzestnym nie został, bo zgubil dowód osobisty i nie mogl przylecieć. Takze martwiłam sie, ze teraz tez będą jakies problemy. A tu mila niespodzianka. Od razu udalo mi sie wszystko załatwić. Do wypisania dostałam tylko jeden dokument. Jedyne pytanie, które padło, to czy jesteśmy z mężem katolikami. Nieważne, czy mamy ślub. Wystarczy, ze tylko jedno z rodziców chrzestnych jest katolikiem. Brak przymusowej opłaty. Czyli jednak można wszystko załatwić w latwy i przyjemny sposób. Nie rozumiem dlaczego w Polsce księża robią takie problemy i jeszcze każą sobie slono płacić, przynajmniej w mojej parafii. Na każdą posługę z góry wyznaczona cena. Brak słów. Troche sie rozpisałam, pewnie temat chrztów juz za wami, także jakby co to przepraszam jesli nie w temacie :-)