Skocz do zawartości
Forum

kaszka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez kaszka

  1. Szczescliwa, to mnie jednocześnie ucieszyłaś i przestraszyłaś, że już tak prędko się na 100% dowiem. Niby mi nie powinno tak zależeć na określonej płci, ale z powodów złej tradycji w rodzinie, jak już wspominałam, jednak mi zależy. :P Przypomniało mi się jednak z drugiej strony medalu: przy 1szym badaniu krwi musiałam się na przykład dopraszać o test na cytomegalię i toksoplazmozę, bo tego np. w ogóle nie robią normalnie. :) Z ciekawości sprawdziłam też wytyczne NHS(które ubezpieczalnia wysłała mi jako sugestię) i w Wlk. Brytanii np wcześniej wspomniany test podwójny USG+krew jest standardem dla każdej mamy. 100 za Murzynami w dalszym ciągu nasz nieszczęśliwy kraj.
  2. Wiesz, prowadzenie przedszkola i cała praca z tym związana to zupełnie inna ranga niż jak w moim przypadku kilka godzin zajęć angielskiego z małymi Chińczykami, więc nie porównuję bynajmniej skali wysiłku! No dobrze, nie generalizując, to 75% dzieciaków gdzieś ten paluszek wcisnąć musi. :)
  3. Szczesliwa, o cholercia, nie wiedziałam o tym i nie byłam przygotowana. :( Miałam cichą nadzieję że może na USG już się cośkolwiek da wypatrzyć bo ponoć do tego prenatalnego używają lepszego sprzętu więc będzie łatwiej, a w kompetencje swojej lekarki nie wątpię, a tu już na pewno mam się dowiedzieć...? Co dokładnie mam napisane to: USG/T21 test/Harmony/NIPT/Panorama test. I weźże to rozszyfruj teraz... I wiesz, wolałabym nie mieć w standardzie takich luksusów, ale za to nie musieć latać w inne miejsce na każdą wizytę. :/
  4. Ja i tak pracuję tylko 3 dni w tygodniu(nauczycielskie życie;) więc widzę że wszystkie będziemy się przerzucać zapełniaczami czasu. :) Niestety praca w przedszkolu nie nastawia mnie przyjaźnie do macierzyństwa, bo z moich doświadczeń wynika, że małe dziecko ma zawsze palec w a)nosie b)gaciach.
  5. Moni40, polecam obejrzeć sobie serial 'Położne', na youtube jest kilak odcinków z polską lektorką, tak w temacie. :) Poza tym świetnie się czyta(ja akurat słuchałam podczas dłuuuuuugiej podróży samochodem) 'Położną' Jeannette Kalyty. :) Co do badania prenatalnego to mi zaplanowano na 28 marca i zdaje się, że będzie to to dłuuugie usg z mierzeniem noska, karku+ badanie krwi z wyizolowaniem komórek płodu. Mi przypada na 13 tydzień ciąży. Te nieinwazyjne metody nie powiedzą Ci na pewno nic, jedynie dadzą znak, że można sobie inwazyjne odpuścić albo że lepiej się przyjrzeć bliżej, bo coś wygląda podejrzanie.
  6. Tak Was czytam i sobie myślę, cholera, ale mi się upiekło... Nic mi szczególnie nie dolega, trybu życia poza wykluczeniem używek nijak nie zmieniłam, ćwiczę jak wcześniej, pracuję jak wcześniej... Amadeo, moja ginekolog ma w swój harmonogram wpisane usg genetyczne odgórnie i bez znaczenia jest fakt braku chorób w rodzinie i wiek 24-ech lat, ale myślę że to po prostu standard w HK, gdzie ludzie mogą sobie na to pozwolić i mają niewiele dzieci, zazwyczaj w późniejszym wieku. Myślę, że najlepiej zrobisz, jeśli przedyskutujesz sprawę z lekarzem na którejś z wizyt i wspólnie ocenicie czynniki ryzyka w Twoim przypadku i ocenisz, czy sprawa warta zachodu.
  7. Moni, nie chcę być niedelikatna, ale w napomknięciu lekarza o Twoim wieku nie dopatrywałabym się złej woli. Jest to sprawa naturalna, że więcej rzeczy Ci zagraża i musisz bardziej o siebie dbać, w tym przygotować własne ciało które też z wiekiem traci elastyczność. Myślę, że większe szanse na to, że okazywał troskę, a nie chciał Ci 'dosrać'. :) Ale sama też mam tendencje do dopatrywania się wszędzie złego, więc wiem, jak to ciężko sobie odpuścić. Chyba nie warto sobie w tym szczególnym okresie zaprzątać głowy złymi myślami? Rozumiem, gdybyś odczuwała, że Twój mąż się nie cieszy. Ale dalsza rodzina? Proszę Cię... Ich reakcje świadczą o nich samych i NAWET jeśli mają pewne wątpliwości, to chyba istnieje pewien konwenans społeczny nakazujący głupi jęzor powściągnąć... Moni, nie uzależniaj swojego szczęścia od aprobaty innych, bo się zamęczysz, męża zamęczysz, nie wspominając o pasożycie. ;)
  8. Pff, na mnie nie działa nawet kawał czosnku włożony do nosa(raz się zrobiłam zbyt zdesperowana i kreatywna). Ale jeśli kiedyś przyciśnie, to dam majerankowi szansę.
  9. No proszę, jakie ściemy w tym kalendarzu. Mnie jednak byłoby na rękę, gdyby tak nie zawodził. :( Przynajmniej Tobie się dwie Gladiatorki sprawdziły, mona88! :)
  10. Szczesliwa, współczuję kataru. Sama nie znoszę i nigdy podczas choroby się nie obywam bez obkurczających kropli do nosa, bo inaczej spać nie mogę. Niestety nie są takie w ciąży bezpieczne więc przyjdzie mi się nieźle przemęczyć.
  11. amadeo, świetnie rozumiem. Wprawdzie do niczego nie zmuszały mnie okoliczności zdrowotne, a zdarzył się mały wypadek przy pracy, ale reakcje mieliśmy te same: on cieszy się jak głupi, ja nie dowierzam i mam czarne myśli... Ale ta radość jest zaraźliwa, także daj sobie czas. :)
  12. osłono, tabele są zdarte żywcem z kalendarza księżycowego, więc wiek matki w formacie gregoriańskim nie ma tu nic do rzeczy, trzeba niestety przeliczyć. Ponoć jeśli poczęcie miało miejsce w środku jakiegoś dłuższego ciągu danej płci, to trafność wzrasta do 90%! O.o
  13. Serio, nie słyszałyście o nim?! Jest baaardzo stary i Chińczycy mówią, że ma skuteczność 90%, a ludzie uczeni: że 80%. I tak dobry wynik na jakieś pradawne wierzenia. :) Niestety w sieci najczęściej źle się go używa, bo należy posługiwać się wiekiem lunarnym, który należy dobrze policzyć, a czasem i miesiące księżycowe bywają przestępne... Na szczęście w sieci są zautomatyzowane obliczarki, które wszystko robią za nas, wystarczy podać datę urodzenia matki oraz przypuszczalną datę poczęcia/termin porodu, o tutaj: http://www.chinesegenderchart.info/gender-prediction.php W pole 'Mother's date of birth' wrzucamy oczywiście datę urodzenia mamy, a w pole 'date of conception' datę poczęcia, jeśli jej nie znamy, to zaznaczamy zamiast tego 'expected due date' i wrzucamy spodziewany termin. Jak na ludowe zabobony to rzekłabym, że trafność robi wrażenie. :) Mi przewidział chłopca i mam ogromną nadzieję, że się nie pomylił, bo nad relacjami matka-córka w mojej rodzinie ciąży od pokoleń jakieś fatum, którego nie chcę pielęgnować! Życzę spodziewanych wyników!
  14. Mąż jest Chinczykiem wychowanym w Europie, więc nie mogę na niego liczyć ani w kwestii języka, ani w kwestii objaśnienia mi dziwnych zwyczajów, bo niejednokrotnie jest tak samo zdumiony jak ja. W Chinach jest szum, są biegnący ludzie są światła... Ale w mojej milionowej zaledwie wioseczce nie jest tak źle. Oczywiście, jest wiele rzeczy, które mnie męczą: bycie atrakcją na ulicy(w dużych miastach to już żadna sensacja, tutaj wielkie wydarzenie), niestety Chinole się ze swoim zainteresowaniem nie kryją i bywa to krępujące, kupowanie na lokalnym ryneczku było początkowo wyzwaniem, bo z białego zdzierają jak mogą, ale jak poznałam realia i ceny to znalazłam kilka stałych stoisk na których oszukują tylko troszeczkę ;) No i jedzenie to codzienne wyzwanie, zwłaszcza jeśli trzeba wykluczyć mięso, ryby i jajka. W obecnym stanie musiałam nieco odpuścić i pod naciskami męża zaczęłam łykać rybie kwasy. Narzekam i narzekam, ale tak naprawdę to piękny, przyjazny kraj z bogatą i fascynującą kulturą. Poznawanie tego wszystkiego jest bardzo zajmujące, ale na dłuższą metę nieco męczące i wzmaga tęsknotę za krajem. Nigdy nie chciałam ani nie miałam potrzeby emigrować, ale tak wyszło, miłość wywiała mnie najpierw z kraju, a potem z kontynentu. :( A skoro już przy Chinach jesteśmy, to przyznać się: która już się liczyła na chińskim kalendarzu płci? ;)
  15. No niestety nie, i tak najpóźniej od 32 tyg będę musiała go zostawić i mieć nadzieję, że zdąży na urodziny. Zresztą nie tylko jedzenie mi tu doskwiera, również brak odpowiedniej opieki medycznej na miejscu, musimy latać do większych miast niestety, więc obawiam się co będzie, jeśli przydarzy się nagły wypadek. :( Niestety miłością do męża dziecka odpowiednio nie wykarmię i nie zapewnię bezpieczeństwa. :(
  16. Oj, chciałabym wrócić do PL, ale to wybór między złym i gorszym, męża praca trzyma w Chinach i nie wyobrażam sobie rozstać się z nim na tak długi czas po 9 miesiącach małżeństwa. :P Głupiam i zakochanam. :)
  17. Czy ja jakaś ślepa jestem, że na tych USG nic nie widzę? :( Nawet nie wiem, na co patrzeć. Moja jakieś takie wyraźniejsze wyszło, z 7go tygodnia: http://nittka.w.interii.pl/IMG_20150303_013348.jpg
  18. Szczesliwa, rozumiem i składam wielkie gratulacje, że się udało! U nas to ani ja, ani mąż się jeszcze do dzieci nie paliliśmy a tu proszę. Podchodzę do tego bardzo zadaniowo, natychmiast bez dyskusji odstawiłam śmierdziuchy(a paliłam 6 lat i nie mogę się nadziwić, że mi się tak z dnia na dzień udało), ale i tak sobie nigdy nie wybaczę że przez 1sze 2 tygodnie jego życia nieświadomie kogoś bezbronnego trułam, ograniczyłam aktywność fizyczną, łykam kwas foliowy... Niestety z racji miejsca zamieszkania i faktu bycia wegetarianką ciężko mi skomponować odpowiednią dietę. Coś czuję, że mnie prędzej do Ojczyzny przywieje... Chodzi za mną od miesiąca serek wiejski, ale nawet zwykłe mleko można dostać tylko w dużych sklepach i to też tylko napakowane bógwieczym UHT.
  19. Mona88, jeden się bał, że tyle miłości nie pomieści więc dosztukował sobie klona. :) Podziwiam i nie zazdroszczę, przeraża mnie sam jeden, nienarodzony Szkrab. Trzymajcie się wszystkie 3!
  20. Mam nadzieję na to szaleństwo, bo byłam na 1szym USG w 7 tyg ciąży i widziałam tego małego zawijasa z ogonkiem, widziałam i słyszałam jak bije mu serce, tylko wzruszenia jakoś nie odczułam, jedynie jakieś takie akademickie zainteresowanie. Zaczęłam się obawiać, żem jakaś wybrakowana i nie mam instynktu macierzyńskiego. :P
  21. Gdybym pozwoliła paranoi się rozpanoszyć, to już dawno miałabym umówioną cesarkę. :P Jednak odbywa się to w określony sposób ze znanych naturze powodów i jej chciałabym powierzyć siebie i dziecko. mam nadzieję, że Matka Natura rzadziej się myli, niż najlepszy chirurg. :)
  22. Dziękuję Wam, jednak usłyszeć coś od drugiego człowieka jakoś bardziej uspokaja niż artykuły w internecie. W ogóle trochę jestem paranoiczką odnośnie tej(wcale nie planowanej i wyczekanej na ironię!) całej ciąży. :P Moni, jestem w Chinach. Nie chcę tutaj rodzić, bo rodzi to pewne problemy formalno-biurokratyczne. Zostaje mi do wyboru kraj mężą i Polska, a może się zdarzyć, że on ze względu na pracę na urodziny nie dotrze, więc wolę być w Polsce ze swoją rodziną niż w jego kraju w jego. Oczywiście, mogłabym polecieć do Hong Kongu gdzie standardy są takie, że się w dupie przewraca, ale chciałabym, żeby potomek miał jakieś związki z Polską. ;) Adonisie, wiem właśnie, że wielką rolę odgrywają umiejętności lekarza/położnej i zastanawiałam się, czy nie nająć prywatnie położnej z Żelaznej... Warto? 2 tysiaki to jednak dużo kasy i jakaś tam fanaberia...
  23. Adonisie, piszesz: 'starali się jak mogli'- co to oznacza? Jestem b. ciekawa i nie mogę znaleźć nigdzie informacji, jakie działania może podjąć położna, by krocze ochronić. Rozumiem, że Ty starałaś się jakoś 'uelastycznić'? Czy mogę zapytać, jakie metody i jak sumiennie wykorzystywałaś i co zawiodło? Przepraszam, jeśli brzmię histerycznie, ale sama myśl o tej procedurze mnie paraliżuje...
  24. Mówiono mi własnie, że 1sza ciąża raczej długo pozostaje niewidoczna, ale coś mi nie gra w lustrze i jakoś mniej wygodnie jest spać na brzuchu(a inaczej nie potrafię i boję się, co będzie dalej!). Odnośnie tych wszystkich 'tygodni': proszę wybaczyć mi głupie pytanie, ale wcześniej naprawdę nie miałam powodu się tym interesować a na biologii aż tak dokładnie ciąża omawiana nie była- jeśli jestem w '9 tygodniu 3 dniu' ciąży, to jestem w 9tym, czy 10tym tygodniu, drugim, czy trzecim miesiącu? Bo nie wiem, czy liczy się skończone, czy trwające. Jedyne co wiem o porodach 'z pierwszej ręki' wiem własnie od mojej mamy, i o ile porodów jakoś traumatycznie nie wspomina, to samo nacięcie i potem nieudolne zszycie przez jakiegoś stażystę czy kogoś podobnego psuło jej potem humor latami. Więc wykształciła się u mnie swego rodzaju fobia, niestety.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...