Skocz do zawartości
Forum

adasaga3

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez adasaga3

  1. Nie, leśnika-niestety-żadnego w rodzinie nie mam. Tak wszystko napisałam w jednym zdaniu że może tak można było to zrozumieć. :-) Więc jeszcze raz- w sobotę byliśmy w lesie, w mini zoo, a w niedzielę w Figloraju i u dziadka. Ja kiedyś, przed ślubem, gdy jeszcze mieszkałam w innym mieście do lasu też miałam blisko, z 800 metrów. To o czym piszesz jest mi bliskie, ja też bardzo lubię las i jego mikroklimat, zapach mokrej ściółki wręcz uwielbiam. :-) Teraz mamy znacznie dalej, trzeba jechać samochodem albo rowerem. W Raciborzu mamy piękny las Obora z Arboretum czyli specjalistycznym ogrodem botanicznym, stawami, Zaczarowanym Ogrodem, mini zoo. Bywamy tam dość często, a największa atrakcją dla dzieci są zwierzaczki, wszelakie ptactwo, kucyki, osiołki.
  2. Tak, skóra szybko się znów błyszczy. Może Pani mi coś poleci?
  3. Przyznam że z połowę filmów o których piszecie nie oglądałam. Ale co się dziwić, przy dwójce maleńkich dzieci mam spore zaległości. Nadrobię na emeryturze. :-)
  4. U nas zima wróciła z półtora tygodnia temu, jest śnieg, co kilka dni dosypuje nowy. Od kilku dni jest też dość zimno więc nie topnieje. Na sankach już dawno nie byliśmy bo dzieci były lekko przeziębione. Ja też. Na sankach lubimy jeździć, musimy jednak kupić nowe, bo po ostatnich szaleństwach z córką na górkach zepsuło się oparcie, a bez niego córka nie chce jeździć. Te bez oparcia przydadzą się jak dzieci będą starsze. Byliśmy ostatnio w Auchanie ale nie było ani jednej pary sanek z oparciem. Co do psucia się urządzeń domowych to przeważnie tak jest że jak jedna rzecz się popsuje to zaraz następna. W końcu "nieszczęścia chodzą parami"- jak to mówią. My też musimy rozejrzeć się za nową pralką, ta obecna jest jeszcze dość nowa i sprawna, ale za mała (mieści się w niej 5 kilo ubrań) jak na naszą czteroosobową rodzinkę, prania mamy ciągle masę a 3 prania nie są ekonomiczne, lepiej jedno a większe.
  5. co u mnie? Chyba zaraz się wścieknę. Córka przez cały dzień jest tak marudna, płaczliwa że chyba ją zaraz rozszarpię. Nic nie działa na nią, skrzeczy jak sroka. Boże, daj mi cierpliwości. Aż musiałam się zamknąć w pokoju, włączyć to forum i popisać dla uspokojenia, a mąż niech się męczy. Czy Wasze dzieci też mają takie chwile, dni, godziny że są nie do zniesienia? Co wtedy robicie? Jak im poprawiacie humor?
  6. Niestety, Margeritko w Chorwacji też nie zawsze pogoda dopisuje. Brat męża ma pecha do pogody (coś takiego jak Ty piszesz o sobie) i gdy w ubiegłym roku byli w Chorwacji na wczasach przez tydzień czasu mieli deszcz. Nam raczej szczęście dopisuje, nawet jak prognozy są niekorzystne my jedziemy i pogodę mamy. :-)
  7. Natko pamiętam jak pisałaś że dostałaś się na staż. Jeszcze trwa czy się już skończył? Jak Ci się tam podoba? Mi zawsze podobało się jak rodzice angażują się w życie szkoły. Tak robiła też moja mama, była w trójce klasowej, jeździła na wycieczki itp.
  8. Nauzykaprzepis na kotlety z kaszy jaglanej gdzieś mi zaginął w związku z czym ostatnio robiłam kotleciki jajeczno-jaglane. Pyszne. Przepis zamieściłam na forum "nasze gotowanie". Żeby niepotrzebnie nie powtarzać wklejam stronkę. https://forum.parenting.pl/kulinarnie/1319561,nasze-gotowanie,352
  9. adasaga3

    Nasze gotowanie

    Te kuleczki ziemniaczane o których piszecie też lubię. Sama ich nie robię, ale w restauracjach nieraz zamawiam, nazywają się dufinki. Co do przepisu na te kotleciki jaglane których zdjęcie zamieściłam z 2 tygodnie temu to mi gdzieś przepadł, ale jak znajdę podzielę się nim na pewno. Za to mogę Wam polecić inne kotleciki jaglano-jajeczne, wg.mnie jeszcze lepsze. Jak ktoś lub kotlety jajeczne to te mu też posmakują. Kotlety jajeczno-jaglane, przepis znaleziony w internecie Składniki: ugotowana kasza jaglana, ja miałam jakieś 3 szklanki 6 jajek ugotowanych na twardo (można więcej, można mniej, od ilości jajek i kaszy zależy jaki smak będą mieć kotleciki czy bardziej jajeczny czy bardziej jaglany) 1 surowe jajko pęczek szczypiorku lub natki pietruszki cebula sól, pieprz, 1/2 łyżeczka curry 1 łyżka miękkiego masła bułka tarta olej rzepakowy do smażenia Cebulę pokroić drobno, podsmażyć. Do miski wsypać ugotowaną kaszę (musi być zimna), dodać posiekane drobno jajka, podsmażoną cebulę, szczypiorek lub pietruszkę, przyprawy, wbić surowe jajko, wymieszać wszystko. Formować niewielkie kotleciki, obtaczać w bułce, piec na rozgrzanym oleju na złoty kolor.
  10. Robiłam też placuszki-racuszki z kaszy jaglanej (przepis z internetu). Składniki: 3 szklanki kaszy jaglanej (ilość po ugotowaniu), 1/2 szkl. mleka, 2 jabłka, 1/2 szkl. mąki pszennej, 5 łyżek mąki ziemniaczanej, 1/2 łyżeczki sody, olej do pieczenia. Do miski przełożyć kaszę, dodać oba rodzaje mąki i sodę, wlać mleko, zmiksować. Dodać jabłka starte na dużych oczkach tarki, wymieszać. Jeśli masa będzie zbyt rzadka (zależy to od soczystości jabłek) dodać więcej mąki. Na patelnię wlać olej, na rozgrzany kłaść łyżką małe placuszki. Smażyć z obu stron do zezłocenia. Ja smażę placuszki na patelni teflonowej naleśnikowej więc używam niewielkiej ilości oleju, a dodatkowo układam placuszki na papierowych ręcznikach. Posypać cukrem pudrem zmieszanym z cynamonem.
  11. Nauzyko znalazłam ten przepis na paprykarz. http://www.jadlonomia.com/2013/04/wegetarianski-paprykarz.html Mi smakował, można sobie go zmodyfikować po swojemu. Z kaszy jaglanej robiłam ostatnio mus owocowo-jaglany. Prosty, a smaczny. Ugotowaną kaszę jaglaną (dobrze ostudzoną) należy zmiksować z brzoskwiniami z puszki (można tez użyć innych owoców z puszki np. manga). Przełożyć do pucharków, schłodzić w lodówce.
  12. Ola nie zazdroszczę, ja miałam jakieś zatrucie zaraz po świętach to myślałam że umrę. Oby Ci to szybko przeszło. Betty dziewczynka przebrana za Kleopatrę? Na pomysł takiego przebrania bym nie wpadła, musiała się wyróżniać spośród innych dziewczynek, na plus oczywiście. Ja tak z ciekawości przeglądałam ostatnio w jakimś sklepie ciuszki na bal i żadne mi się nie spodobało, wszystkie na jedno kopyto. Dobrze, że mnie problem wybierania strojów na bal przebierańców jeszcze nie dotyczy, na pewno przydałaby się umiejętność szycia by stworzyć dziecku niepowtarzalny strój. Natka miło że znów tu się pojawiasz. Brakowało tu Ciebie. Margeritko dziwi mnie że u Was zimy nie ma. Tak mi się kojarzy wschód Polski z surowymi zimami.
  13. Mnie cieszy aktywnie spędzony weekend, byliśmy w lesie, w minizoo, w sali zabaw, u dziadka. Fajnie było, aż szkoda że następny weekend dopiero za kilka dni. :-)
  14. od kilku dni znów mamy więcej śniegu. Jest troszkę mrozu i dużo śniegu-tak ma być zimą!
  15. Powoli myślimy już o wakacjach. Wahamy się jeszcze co do miejsca, ale myślimy też o Chorwacji. Ktoś z Was był tam z małymi dziećmi? Możecie polecić jakieś fajne miejsce, miasto, nocleg? Opiszcie co Wam się tam podobało, jakie są plaże, czy woda ciepła, jakie atrakcje dla dzieci na miejscu (dla dorosłych oczywiście też), jakie ceny.
  16. Ola popieram, nie ma to jak polskie morze. Byliście już z Małym nad morzem? A gdzie nocujecie w Dźwirzynie? W jakimś pensjonacie, domkach? Polecasz tą miejscowość dla rodzin z małymi dziećmi? Bo jednak czego innego szukają młodzi ludzie ale bezdzietni a czego innego szukają "dzieciaci".
  17. A ja kocham góry więc i Zakopane lubię. Nie centrum oczywiście, choć przyznaję że spacer Krupówkami ma swój urok (oczywiście nie w samych środku lata), lubię przejść się na targ pod Gubałówką potargować trochę. :-) Kiedyś jeździłam z narzeczonym, później mężem nawet 7 razy w roku do Zakopanego. Nawet córkę zabraliśmy w Tatry gdy miała niecałe 6 m-cy, oczywiście przed sezonem. My nigdy nie nocujemy w centrum, wybieramy dzielnice Zakopanego wyżej położone, ja np. uwielbiam Cyrhlę, podobał mi się też Poronin, ale to już dalej od Zakopanego. W ten sposób unikamy korków, tłumów, hałasu. Jeździmy w Tatry by wypocząć, po górach powędrować, po dolinach pospacerować, nacieszyć oczy widoczkami, a jak chcemy jedziemy do centrum do ulubionych knajpek, na lodowisko zimą czy kino plenerowe latem. Mi już zawsze Zakopane będzie kojarzyć się z Pucharem Świata w skokach narciarskich na których byłam kilkukrotnie i z tą cudowną atmosferą jaka wówczas panuje. W telewizji tego nie widać, ale tą imprezą żyje wówczas całe miasto. Także Zakopane polecam trzeba tylko wiedzieć jaką porą tam jechać.
  18. Chyba każdemu się zdarza zakląć, nie zawsze na czas potrafimy się ugryź w język. Ja jestem temperamentna i zdarza mi się, choć podobnie jak Wy staram się by dzieci tego nie słyszały. Moja 3 latka powiedziała ostatnio w zdenerwowaniu słowo "kuwa" :-) (pierwszy raz jej się to zdarzyło) więc muszę się bardziej pilnować, bo Mała ma słuch absolutny. Wczoraj niosłam naręcze talerzyków dziecięcych, potknęłam się i o mało nie spadłam ze schodów, zaklęłam więc po cichu i w tym samym niemal momencie słyszę pytanie córki z drugiego pokoju "co powiedziałaś mamusiu"? :-) Oj, trzeba się pilnować, trzeba. Margeritko uśmiałam się z Twojej wypowiedzi. Ja też ostatnio usłyszałam jak córka w zabawie mówi "Olaboga!". A kilka dni temu "o mój Boże!" Chyba usłyszała to ode mnie. :-) Też muszę się wystrzegać takich słów.
  19. Rosół, a na drugie roladki z piersi kurczaka, ziemniaki, czerwona kapusta
  20. Aniumiejmy nadzieję że dorośnie, ale ja bym mimo wszystko nie czekała. W końcu chodzi tu o zdrowie Twojego dziecka nie tylko teraz ale i w przyszłości. Moja bratowa wdrożyła opisane przez mnie rady dietetyka i ma zupełnie inne dziecko. Nie było jej łatwo być konsekwentną gdy dziecko przez cały dzień, do 18 -stej nic nie jadło za to marudziło, krzyczało że chce ciasteczko albo tylko mleko. To jednak my wychowujemy swoje dzieci a nie one nas więc w tym wypadku jej konsekwencja się opłaciła. Pewnie słyszałaś o tym że pierwsze 3 lata życia dziecka są bardzo ważne w jego rozwoju jak i kształtowaniu jego metabolizmu, jego przyszłych nawyków żywieniowych. Jest nawet taka kampania "1000 pierwszych dni". Wejdź sobie na stronę http://www.1000dni.pl. Jest tam tez możliwość zadania pytania ekspertowi-dietetykowi, napisz do niego, może on udzieli Ci pomocnych wskazówek. Małe dziecko potrzebuje witamin, składników mineralnych a tego nie zapewnią mu chrupki i mleko. Sama pisałaś że dziecko często chorowało, że łapie infekcje, to co je ma wpływ także na jego odporność. A myślałaś o tym by posłać je do przedszkola? To jeszcze malutkie dziecko więc wystarczyłoby mu te podstawowe darmowe 5 godzin (gdzie płaci się tylko za jedzenie dla dziecka). Przykład innych dzieci działa na maluchów mobilizująco (skoro kolega czy koleżanka jedzą marchewkę czy rosół to i ja zjem).
  21. Choć mam dwójkę dzieci z żadnym z opisanych przez Ciebie problemów do czynienia nie miałam. Podobnie jak Ciebie niepokoi mnie jednak ta krew w kupce, nieraz czytałam w specjalistycznych książkach czy czasopismach dla rodziców małych dzieci by z takim objawem zgłosić się z dzieckiem do lekarza. Skoro Twój pediatra nie widzi w tym problemu radziłabym go zmienić. Nie wiem jak jest u Was w przychodni ale czasem przyjmuje więcej niż jeden pediatra i warto wybrać się do tego drugiego, jeśli jest jeden pójść do innej przychodni a nawet umówić się na prywatną wizytę do jakiegoś pediatry polecanego przez znajomych czy w internecie. Wydaje mi się że dziecko powinno mieć zrobione jakieś badania, choćby morfologię, OB, mocz. Może nowy pediatra spojrzy też inaczej na problem nawracających pleśniawek.
  22. My mamy znajomą lekarkę która twierdzi że dzieci nie samobójcy -nie zagłodzą się na śmierć. :-) I że niejadków tak naprawdę wychowują rodzice. Po pierwsze należało by wyeliminować z diety dziecka te przekąski które tak lubi-paluszki, chrupki, to po prostu bezwartościowe zapychacze. Nie dziwię się że dziecko które się ich naje nie ma potem ochoty na nic innego. A wie, że kiedy zgłodnieje i nic innego nie zje mama znów mu je poda z obawy że synek się zagłodzi, myśląc sobie "lepiej żeby to zjadł niż w ogóle nic". Po drugie (rada dietetyka) należy przez jakiś czas (co najmniej tydzień) skrupulatnie notować co i o której godzinie dziecko zjada. Np.rano o 9.00 ćwierć bułki maślanej i pół kubka kakao, o 10.30- 12 chrupek, szklanka wody, o 13.00 kilka łyżek zupy itd. Często okazuje się (po analizie takiego np.tygodniowego jadłospisu) że dzieci wcale tak mało nie jedzą jak się rodzicom wydaje. Po trzecie -jak jest z jedzeniem owoców? Dziecko które jada ich zbyt dużo, np. przed południem 2 banany nie będzie miało zbyt wielkiej ochoty na obiad. Po czwarte konsekwencja- jeśli dziecko nie chce śniadania można zostawić na stole na talerzyku kanapkę i powiedzieć "jak będziesz głodny to sobie weź" lub schować wszystko do lodówki i powiedzieć żeby syn powiedział kiedy zgłodnieje to mu podasz kanapkę. W tym czasie nie podawać żadnych paluszków, słodyczy itp. Nie należy co 5 minut pytać dziecko czy jest głodne, ale można po godzinie, dwóch przypomnieć że kanapka czeka. Jeśli nie zawoła że jest głodne i samo nie sięgnie po kanapkę w południe podać obiad. Jeśli nie zje zrobić to samo co ze śniadaniem. Znów nic (oprócz picia oczywiście) nie podawać do jedzenia. To samo z kolacją, zasiadacie wszyscy razem do posiłku, dziecko powinno być wówczas już bardzo głodne i coś zjeść. Jeśli nie czekamy do następnego dnia i powtarzamy całą procedurę. Dietetyk mojej bratowej (miała małego niejadka) twierdzi że nie ma takiego dziecka które nie zjadłoby jakiegoś posiłku już następnego dnia takiej "diety". Oczywiście nie można się spodziewać że dziecko zje tyle co słoń ale ważne by coś w ogóle zjadło z talerza. Niech samo sobie wybierze czy ma ochotę na kanapkę która leży na stole czy na sałatkę czy na pokrojone w słupki warzywa. Sama widziałam na własne oczy jak bratanek który znów miał "dzień poszczenia" w porze kolacji nawet za brokuły się chwycił i jeszcze chlebka z kiełbaską wołał. :-) Bardzo ważne jest by nie robić zbędnego "szumu" koło jedzenia. Jest posiłek, siadamy przy stole i jemy, kto nie ma apetytu-jego sprawa, po zjedzeniu odchodzimy od stołu do swoich spraw. Nie zachęcamy, nie wpychamy jedzenia na siłę, przy stole powinna panować miła atmosfera, dziecko ma obserwować rodziców, którzy sami chętnie jedzą. Ważny jest tu dobry przykład, tata wybierający marchewkę z rosołu dobrym przykładem nie jest. :-) Przynajmniej na początku powinno się gotować posiłki które większość ludzi (a przede wszystkim dzieci) zjada ze smakiem, niekoniecznie ma być to grochówka czy flaczki. Są dzieci które grymaszą, odmawiają jedzenia bo domagają się w ten sposób uwagi rodziców, widzą jak bardzo rodzice się nimi wtedy interesują, jak wszystko się wokół nich kręci. 2,5 latka można tez wciągnąć do pomocy przy robieniu posiłków, może kłaść na kanapki plasterki szynki, układać na talerzykach plasterki ogórków, papryki, myć w misce warzywa itp. Dzieci które same coś przygotowują chętniej to później zjadają, a nawet przy samym przygotowaniu posiłku już coś skosztują.
  23. adasaga3

    jak kłaść

    Z tym układaniem na brzuszku to zależy w jakim wieku jest dziecko. Noworodka, a nawet małego niemowlaka nie można kłaść na brzuszku bo dopóki nie umie się przekręcać z brzucha na plecki mógłby się udusić. Oczywiście chodzi o kładzenie spać na brzuszku, a nie o położenie dziecka na brzuchu na trochę pod opieką rodziców po to by poćwiczył trzymanie główki czy po prostu miał inną perspektywę patrzenia na otaczający świat. Z tym odbijaniem to też bywa rożnie, na niektóre dzieci to nie działa, "odbeknie" im się a i tak potem ulewają. Po prostu taka mają taką urodę że będą ulewać choćby nie wiem co się z nimi robiło. Moje dzieci od początku mają pod głowami poduszki-kliny (zresztą śpią na nich do dziś), pod nóżki łóżeczka kładłam od strony głowy książki by głowa dziecka była jeszcze wyżej uniesiona, nosiliśmy je z mężem na zmianę po pół godziny w pozycji pionowej a i tak nic nie pomagało. Pierwsza córka ulewała do 6 m-ca życia, czyli dopóki się nie spionizowała (nie zaczęła sama siedzieć). Synek ulewał ponad rok, do dziś zdarza mu się ulać, choć ma 15 m-cy. Lekarze orzekli że taka ich uroda, jedne dzieci mają kolki, drugie obficie czy długo ulewają. U synka pediatra stwierdził refluks z którym jednak nie trzeba nic robić tylko przeczekać aż dojrzeje. Wiem jakie to denerwujące gdy wszystko i wszyscy wokół są "ochrzczeni" takim dzidziusiowym mlekiem, ale trzeba to cierpliwie przeczekać.
  24. Bejbikowa Twój staż karmienia piersią wcale nie jest taki mały, w porównaniu np. z mamami które karmiły miesiąc. Karmiłaś ile mogłaś, niepotrzebnie robiłaś sobie wyrzuty z sumienia. A tą niepowtarzalna wieź którą czuje się podczas karmienia piersią można spróbować zbudować na inne sposoby, nawet karmiąc butelką można przytulać dziecko, patrzeć mu w oczy, nosić, pieścić. Nie każda kobieta może lub chce karmić piersią ale w żadnym razie nie jest przez to gorszą mamą.
  25. A ja polecę domki w Dąbkach. Z jednej strony miasteczka domki "Las Palmas", z drugiej strony wis-a-wis jeziora domki wypoczynkowe "Havana". W obu byliśmy, warunki bardzo dobre, domki dwupokojowe, kompletne wyposażenie kuchni, parawany, leżaki, do morza bardzo blisko (z "Havany" bliżej, za płotem las, na przeciwko jezioro). W obu ośrodka atrakcje dla dzieci, huśtawki, trampoliny itp. Plac zabaw w "Las Palmas" zauroczył mnie kompletnie, jeszcze nigdzie nie widziałam tak "wypasionego" miejsca do zabawy dla dzieci. Wiem że niektóre dzieci w ogóle nie chciały chodzić na plażę tak im się ten plac zabaw podobał.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...