nauzyka
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez nauzyka
-
Jakiś czas temu miałam ogromny kłopot z wypadającymi włosami-szły garściami, jak nauka w las. Na dodatek te, które nie poszły były matowe a ich kondycja... cóż - pozostawiała wiele do życzenia. Po wizycie u dermatologa i przestudiowaniu mniej i bardziej fachowej literatury odnalazłam moje sposoby na zdrowe i lśniące włosy. Oto one: 1-szampon-delikatny, najlepiej bez parabenów 2-zamiast odżywki w końcówki (i tylko końcówki) jeszcze wilgotnych włosów wcieram... krem Nivea-wcale nie przetłuszcza a doskonale zapobiega rozdwajaniu włosów 3-gdy tylko mogę unikam suszenia,a jeśli już muszę, robię to szybko, krótko i z daleka (nie używam prostownicy ani lokówki) 4-od czasu do czasu funduję sobie maseczkę z oliwy z oliwek i żółtka lub zamiennie jogurtu naturalnego-15 minut po czym myję głowę 2 razy. 5-gdy chcę by włosy lśniły pełnym blaskiem, do ostatniego płukania włosów dolewam octu jabłkowego (około 1/2 kieliszka na 2l. wody) 6-włosy po myciu rozczesuję (a mam bardzo długie) tylko na wpół suche, dzięki czemu unikam ich uszkodzenia 7-zażywam dodatkową dawkę selenu i wit. B - zalecenie dermatologa, a także jadam... galaretki :) (lekarka zaleciła zwiększenie spożycia żelatyny-1/2 kubeczka galaretki co dzień lub preparat farmakologiczny z zawartością żelatyny i biotyny-taki w saszetkach) 8-podcinam końcówki co dwa m-ce - poprawia to wygląd włosa, zwiększając optycznie objętość czupryny- choć od tego przecież na głowie włosów nie przybywa ;) 9-może to się wyda dziwne ale pochłaniam drożdże - i tu chyba efekt jest najbardziej spektakularny- można zażywać tabletki drożdżowe lub drożdże "zabite" w ciepłym mleku 10-pijam pokrzywę-samodzielnie uzbieraną-dla mnie mało smaczna, ale z cytryną znośna - sprzyja wewnętrznemu dbaniu o włos i nie tylko ;) U mnie te w/w metody zdały swój egzamin. Polecam
-
Ciumkowe historie odsłuchane - najbardziej zachwyceni: rodzice :) Podobało się (i to bardzo!) również starszemu, a młodszy chyba średnio odebrał - ale wydaje mi się, że jest po prostu "za młody" ;) bo woli bajki niż historie bardziej współczesne. Generalnie płyta warta zakupu!! Całe 9,99 ogromnie uszczęśliwiło naszą trójkę (a czwarte z nas... cóż, ma czas by dojrzeć do tematu)
-
Anegdota niedzielna - Siła reklamy... Młodszy syn oglądając reklamę w TV: -"Mamusiu, a Ty sobie kupisz to serum młodości?" -"O, a myślisz, że powinnam?" -"No jesteś jeszcze młoda, to znaczy, nie taka stara jesteś, ale jakbyś miała to serum to byś była młoda jeszcze długo..." -"Acha..." Znaczy się, chyba powinnam kupić co? ;)
-
Przepisy na coś z niczego - czyli nie marnujemy żywności w domu
nauzyka odpowiedział(a) na domi81 temat w Kulinarnie
A jesli chodzi o spa ;) to ja fusy z kawy wykorzystuję do peelingu (z oliwą i cukrem), a niedojedzone banany do maseczki (kilka kropli cytryny i kilka oliwy - i dzieje się magia). A z cytrusami jakoś nie pomyślałam - ale pomysł genialny! I genialnie prosty :) -
Przepisy na coś z niczego - czyli nie marnujemy żywności w domu
nauzyka odpowiedział(a) na domi81 temat w Kulinarnie
U mnie chleb pieczony w jajku delikatnie najpierw skrapiam mlekiem - potem w jajku (podawane koniecznie z konfiturami) i wua'la. A mama moja to chleb czasem robiła jak schaby - najpierw w jajku a potem w bułce tartej - też dobre. -
Pomidorowa z szerokim makaronem.
-
U mnie też żurek :) I kiełbaska swojska. Teraz chłopcy jedzą wszystko co na wielkanocnym stole, ale gdy byli mali to głównie żurek właśnie, jajka, babki i wędlinkę swoją. No i domowy chleb.
-
adasaga3-ja to ujrzałam oczami wyobraźni -masakra! od razu mi się jajek odechciało... Ale fakt, jajka sparzam wrzątkiem zawsze - w końcu po roztłuczeniu skorupki jajko zawsze dotknie jej zewnętrznej części choćby w minimalnym stopniu - a jajka skąd wychodzą wszyscy wiemy :/ Ale powiedzcie, kto z was nie wylizywał miski po cieście?? A tam też surowe jajka przecież.
-
Kiedy nauczyłyście przedszkolaka czytać?
nauzyka odpowiedział(a) na Margeritka temat w Przedszkolaki
Ja zaczynałam od "Literkowa" i "Alfabeciaków" i starszy znał literki mając 4 lata. Z czytaniem starałam się jednak nie naciskać i zaczął czytać jakieś 1/2 roku temu (trochę ponad 6 lat), ale nadal - mimo moich usilnych chęci nauczenia go czytania metodą sylabową - składa po literach. I jednak łatwiej mu czytać na głos - choć bardzo mi zależało na nauce czytania w myślach - to lepsza i szybsza praca. Ale staram się go nie zniechęcać, więc nie naciskam. Generalnie polecam książkę z ćwiczeniami "Czytanie ze zrozumieniem-Kurdziel-wyd. Greg" i całą serię czytamy metodą sylabową tego wydawnictwa - proste teksty i duże litery, oraz serię "Czytam sobie". Młodszy w lipcu kończy 5 lat i nie zna wszystkich literek - brak mojego czasu - bo chęci to on ma aż za duże ("no naucz mnie czytać!!!!") więc powoli zaczynamy, ale czas pokarze - nie mamy presji. -
Dokładam plusik do Bolka i Lolka w roli detektywów-jesteśmy właśnie w połowie książki. Dodatkowo warto zerknąć na Antosia Żeberko, Kubę i Gang porywaczy skarpę tekst a była do końca trzyma w napięciu i musiałam chłopakom doczytać książkę do końca jednego dnia. Aczkolwiek samym byłam ciekawa gdzie znikają skarpetki….
-
Syn(bawiąc się w pingwiny z Madagaskaru): Mamusiu, kiedy znów będziesz miała horror na twarzy? Mogłabyś wtedy poudawać, że jesteś złym przeciwnikiem? Ja (domyślając się): maseczkę? Nie wiem kiedy? Syn: nie żadną maseczkę, tylko minę taką, jak wtedy gdy się złościsz. Wtedy byłby wiarygodny przeciwnik. Ja: OOo (I tyle po domysłach) Zaczynam się zastanawiać tylko, czy jak na mnie się ktoś wkurzy, nie powiedżieć mu od razu, że ma horror na twarzy... Pewnie by zatkało. Jak mnie wczoraj.
-
Trudno powiedzieć po kilku. Zależy czy dziecko pije czy odmawia płynów i w jakiej jest kondycji. Myślę, ze warto obserwować malca i podać kroplówke doustną np. Orsalit nutris (od 6 MCA) a w razie czego z sama biegunką warto udać się do pediatry.
-
Ćwiczenie uważności to u nas nic innego jak gimnastykowanie koncentracji, spostrzegawczość i i rozwagi. Gdy moi chłopcy byli mali uwielbiali grę w "zgadnij co zniknęło". Polegała ona na tym, że kładziemy przed dzieckiem kilka przedmiotów, pozwalamy mu się im przez chwilę przyjżeć, po czym dziecko odwraca się a my chowany jeden przedmiot. Zadaniem dziecka jest odgadnąć jaki. Ważne też było uświadomienie maluchom niebezpieczeństw czychających dookoła, takich jak ostre krawędzie mebli, wywrotne stołki czy śliska podłoga-to też COŚ, na co trzeba zwracać uwagę- ale tutaj z kolei najlepiej sprawdzała się nauka na własnych błędach-czasem, nie ma co ukrywać, bolesna nauka. Ćwiczenie uwagi ma miejsce nie tylko wtedy gdy ćwiczy dziecko. Rodzic również-nie ma przecież bardziej wymagającego ucznia, niż ten którego uwagę trzeba umieć skupić na sobie. Zawsze, gdy któryś syn nie skupiał się na tym co do niego mówię, ściszałam glos lub przestawałam mówić w ogóle, czekając aż skoncentruje się na mnie i na wypowiadanych słowach. Dziś, gdy chłopcy są więksi, ćwiczenie uwagi szlifujemy, gdy mają np. Samodzielnie nalać coś do szklanki z wysokiej i nieporęcznej butelki, lub gdy odmierzają ilość składników do ciasta. Doskonale sprawdzają się też różnego rodzaju gry logiczne, w których należy skoncentrować się na właściwym ustawieniu elementów. Ale dla mnie osobiście prym w ćwiczeniu uważności robią dwie "zabawy". Pierwsza w porównywanie dwóch z pozoru identycznych obrazków i druga w "niedokładne" czytanie. Wystarczy, że celowo przekręcę jakiś fakt w często czytanej bajce i juz wiem- po reakcji synów- czy słuchali uważnie. To taki mój, mały, mamusiny psikus ;)
-
Domi - właśnie dlatego nie czytam im wszystkich. Nie nie jestem bezkrytyczna w wyborze tego co "wkładam" moim dzieciakom do głowy. Myślę jednak, że do książki warto zajrzeć ze względu na inne wierszyki - nie odrzucam legendy o smoku wawelskim dlatego, że smoka rozerwało na strzępy. I tak, WIEM, że to nie to samo, a jednak mój syn bardzo przejął się losem smoka (bardziej niż niż Bacy, któremu "dupa trzasła") bo jak wytłumaczył smoka już nie ma (wiec widać logiczne wydało mu się, że Baca jest, tylko... niekompletny-tak mniemam). Poza tym trzeba wiedzieć na ile można sobie pozwolić z własnym dzieckiem-a kto powinien to wiedzieć najlepiej, jeśli nie my: mamy. A każde dziecko jest przecież inne.
-
U mnie chłopaki kładą się czasem na starym kartonie (który obowiązkowo musi być większy od nich), odrysowujemy ich kontury i kolorują NAPRAWDĘ DOWOLNIE "kosmitę w ludzkim kształcie". A ostatnio przymierzamy się do samodzielnego zrobienia teczek na prace dzieci (takich dużych i szerokich, żeby weszło gdzieś tyle co ryza papieru A4), które chłopcy sami pokolorują, tylko brak mi materiałów - bo obowiązkowo musi być karton sztywny (taki "pudłowy") no i oczywiście sztuk 2 ;) Wiem, że takie teczki można kupić - ale to żadna frajda
-
Materiały plastyczne (tradycyjne i niestandardowe)
nauzyka odpowiedział(a) na nauzyka temat w Przedszkolaki
Dzieci ZAŻĄDAŁY zbierania pestek z owoców - w przedszkolu jedna z grup robiła z nich obrazki, wgniatając w plastelinę. Fajny pomysł na materiał do zadań plastycznych. Tylko ile ja tych jabłek mam kupić??? -
Nikawa- kupiłam "Ciumkowe historie" :) Tylko trafił nam się ostatni egzemplarz z zepsutym pudelkiem - ale trudno - liczy się treść - na razie przesłuchaliśmy dwie pierwsze - starszy zachwycony - śmiał się, że hej :)
-
Domi -fakt! Są i takie. Ale ja ich dzieciom po prostu nie czytam. A kiedy raz wujek im nieświadomie przeczytał - to chłopcy stwierdzili, że im się nie podobają - dzieci są mądre :) A starszy to się ich nawet bał i wcale nie woła żeby mu czytać i sam tez jak czyta jakieś to akurat te "grzeczniejsze". I choć ja osobiście wystrzegam się teraz tych rymowanek, to pamiętam, że jako dziecko kilka z nich słyszałam od kolegów.
-
Dziubala - mam zamiar, tylko akuratnie młody chory. Na dodatek znajoma pediatra powiedziała mi, że to może być też reakcja na leki - on ostatnio często choruje i nie oszukujmy się: przyjmuje sporo medykamentów. Ponoć zmienia się wtedy nie tylko system odpornościowy, ale i gospodarka hormonalna lekko wariuje - więc może ta potliwość i łupież - właśnie stąd. Puki co (bo nie chcę zapeszać) pomaga nam Neutral i zupełnie letnia woda do płukania włosków - od soboty ani śladu po łupieżu-wtedy przeczytałam, żeby stosować letnią wodę (choć młody uwielbia ciepłą) i zastosowałam. Okaże się co będzie - choć ja się raczej wystrzegam hura-optymizmu.
-
Grochówka iście wojskowa :) i pieczone kiełbaski - a co!
-
Polećcie książki dla dzieci w wieku przedszkolnym, które macie lub z którymi mieliście do czynienia i są naprawdę warte posiadania. I dodajcie dlaczego... ;) My "mamy" - i dziś polecamy: 1) Przygody podróżnika Pipsa i jego przyjaciół: papugi Terefery i psa klipsa - dzieci śmieją się z zabawnych dialogów a sama fabuła jest lekka choć... tajemnicza ;) 2) Tato, a dlaczego? 50 prostych odpowiedzi na piekielnie trudne pytania. -Nie mamy (jeszcze!) ale starszy przyniósł z biblioteki i w ten oto sposób odpowiedziałam min. na pytania: skąd się biorą ... bąki i dlaczego... bekamy, oraz dlaczego płatki na mleku się przyciągają, co to kurz i skąd go tyle.... Z tym, że to zdecydowanie dla starszych przedszkolaków. 3) Pan Pierdziołka - wszystkie trzy mamy i KOCHAMY. Absolutnie uwielbiane i ubóstwiane. Min. za wierszyk: "Poszedł żuczek za chałupkę i tam zrobił... wielką kupkę...Żuczku, żuczku coś Ty zrobił? Jam chałupkę przyozdobił" ;) 4)"Zbyszko z murowańca" - bo każdy chłopiec może zostać rycerzem 5) "Czytanie ze zrozumieniem" M. Kurdziel - dla tych co zaczynają czytać - proste i zrozumiałe polecenia. 6) Cała seria "Czytam sobie" (no, całej to nie mamy-jeszcze) za duże litery i ciekawe historie. 7) Kacperiada i Detektyw Pozytywka - czy trzeba dodawać dlaczego? Tyle na dziś - czekamy na odzew, coby poszerzać horyzonty i biblioteczkę ;)
-
Nikawa-no właśnie nie wchodzi. Wręcz absolutnie. KOCHAM tę jego czuprynę i póki ja decyduję to nie wchodzi ;) Poza tym on ma dość mocno okrągłą buzię i jak raz był na króciutko obcięty wyglądał jak hm... bułeczka :) taka maślana ;) Pocieniowaliśmy włoski, choć pani dermatolog powiedziała, że to raczej nie pomoże na łupież - bo to przecież stan grzybiczny. Poza tym zapomniałam dodać, że jego dlatego ta głowa swędziła, bo te szampony mają właściwości zamykające łuskę włosa i zwiększenie sebum-tego właściwego, przez co głowa poci się dodatkowo.
-
anaaa-działa-co prawda ja nie znam żadnego przepisu, ale koleżanka coś kiedyś zalewała alkoholem otarty razem z cynamonem i potem miała do kawy i herbaty. Taki wesoły wkład ;)
-
Ulla- nie tylko starszy. U mnie wczoraj rozmawiam ze starszym przy obiedzie, a młodszy na to: "przy jedzeniu się nie gada, bo opluje się sąsiada"-oczywiście "Pierdziołkowy" tekst. :)
-
Ulla- właśnie na specyfiki ziołowe się nastawiam. anaaa - byliśmy II raz i przepisała nam specyfik robiony, który tak natłuszczał włosy, że on z tą swoją szopą wyglądał jak w hełmie i swędziło go jeszcze bardziej, więc też odpuściliśmy. Trochę (tak na 80%) pomaga nam szampon "neutral-przeciwłupieżowy". Ale najlepiej byłoby wyeliminować problem do "0". Zwłaszcza, że je się boję wszawicy jak ognia (ble ble tfu-i w niemalowane pukam), więc, coby zapobiec "meczę" go na przemian myciem i sprawdzaniem głowy.