-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez CosmoEwka
-
zaczynam strone, wiec: za malo chorob conajmniej do konca m-ca ;) a w krakowie parszywa mgla. kinga poszla do przedszkola ale przed wyjsciem ochrzanila mnie, ze przez przedszkole jest niewyspana. spala tyle co zwykle ale pewnie pogoda tak na nia wplynela.
-
nie mam pomyslu na niechec do jedzenia... u mnie skutkowala metoda 'na pilnowanie rybek'. mowilam jej na poczatku ze ide popilnowac jej wiewiorki co to jest na szafce z jej nazwiskiem w szatni ;). pozniej przestalam tak sciemniac bo nie bylo juz potrzeby :). moja spokojnie poszla, wesolo weszla, bez sensacji minal jej czas. nawet byl ksiadz i dawal obrazki. opowiadala pozniej chetnie o tym. byla zachwycona bo odebralam ja wraz z mezem, pokazywala mu wszystko w przedszkolu. ponoc jeden chlopiec ja zaczepia i nawet powiedzial jej cos niemilego kilka razy. ponoc raz sie poskarzyla pani, ktora jej ponoc poradzila by nie zwracala na niego uwagi... tyle szczegolow miala ta historia, ze ciezko w nia nie wierzyc. tyle ze wciaz nie chce uczestniczyc w zabawach z dziecmi :/ juz sama nie wiem... moze panie jej nie zachecaja? ja wiem ze jej czasem wystarczy odrobina zachety, wciagniecie do zabawy, zeby pozniej samo poszlo. tyle ze pewnie trudno o to, bo ilosc dzieci sie zwiekszyla i w tej chwili grupa liczy 27 dzieci.
-
Kinga tez jest zaszczepiona na ospe wietrzna. troche mam stresa ;) przed kolejnym poniedzialkiem ale zdaje sie ze kinga przyzwyczaila sie do mysli ze chodzi do przedszkola. oby tak bylo.
-
Kinga miala katar i nie puscilam jej w pt. do przedszkola, ale przechodzi jej i mysle ze w pn. powinna byc juz zdrowa. Nie szczepilam jej ani na memingokoki ani na pneumokoki. jak jest przeziebiona daje jej syrop 'profilaktin' taki na odpornosc, z miodem, malinami i witaminami.
-
a ja dziekuje wam za zyczenia dla Kingusi. saljut, kakta - zdrowka i czekamy na was w innym terminie :)
-
czy ktos zna zdrowego przedszkolaka po dwoch tyg. chodzenia? ja niestety chyba nie :/ kazdy mi znany ma conajmniej katar :/
-
U Kingi chodza na spacery od poczatku, od 2 wrzesnia. Raz tylko byla niepewna pogoda to nie poszli. Dalam dzis Kini poczestunek dla dzieci i licze ze odspiewaja jej 'sto lat' :). pani sie ucieszyla ze kupilam biszkopty, a nie cukierki ani nic w czekoladzie ;). Ale przecie bystra ze mnie babka ;). Poza tym dowiedzialam sie, ze wczoraj malowala razem z dziecmi, a i wieczorem Kinga opowiadala mi ze tez spiewala razem ze wszystkimi. Tak wiec powoli sie rozkreca. Tylko niepokoje sie troche bo widzialam dzis kilka zakatarzonych dzieci. Obawiam sie ze bardziej predzej niz pozniej nie da sie uniknac kataru :(.
-
a u nas bez zmian, czyli z kazdym dniem lepiej. bluzeczka z hello kitty, scooby-doo na szyi, butelka z piciem w rece i wszystko gra. wciaz nie uczestniczy w zabawach, ale poza tym jest ok. nauczyla sie piosenki i rymowanki, czyli nie tylko spedza tam czas na czekaniu na mnie. nie marudzi juz ze nie chce tam isc. pyta jedynie czy jutro tam idzie. a dzis to nawet sama stala przy drzwiach zanim byl na to czas. efekt taki ze bylysmy w przedszkolu za wszesnie. nie je tam. je w domu. jestem mile zaskoczona obrotem sprawy, choc wiem ze nie ma co sie cieszyc na wyrost. bede sie cieszyc jak zacznie plakac ze tam nie idzie ;). wczoraj za to dziewczynka, ktora w pierwsze dni calowala kazda z przedszkolanek, wyrazala swoj zachwyt ze chodzi do przedszkola i byla glosna i odwazna plakala caly dzien za rodzicami i nie chciala tam zostac. tak wiec nie ma nic pewnego dla kazdego. kazdy dzien moze byc zupelnie inny.
-
wstala ladnie. ogladnela bajke. zjadla sniadanie. poszla bez placzu. byla wesola nawet. przebrala sie bez protestow. nie marudzila. weszla na sale. zostala. nie plakala. nieco zdystansowana. nie chciala dolaczyc do dzieci, do zabawy, ale i tak calkiem niezle. obawialam sie bardzo tego poniedzialku, ale jednak poki co nie bylo zle. zobacze do konca co i jak jak ja odbiore. wydaje mi sie ze wczorajsze dmuchanie 4 swieczek dodalo jej odwagi. teraz uwaza sie za czterolatka i mysle ze to duzo pomaga. ubralam jej tez nowa bluzeczke z hello kitty i wyraznie byla zadowolona z tego i dumna. moze to tez sie jej przydalo.
-
bo ja jestem jak pomyslowy Dobromir. potrzeba matka wynalazkow.. i pomyslow :) nic. ide nalac wode Kini do kapieli. przez przedszkole dzien jest u nas dluzszy i szybciej trzeba isc spac :). jestem przerazona na mysl co bedzie gdy bedzie zima i bedzie ciemno kiedy bedziemy wtsawac do przedszkola :/. mam jednak nadzieje ze do tego czasu jakos sie Kinga zaaklimatyzuje. dzis opowiedziala G. rymowanke i powiedziala ze 'mamy kolezanka' tak mowila ;).
-
no u nas teoretycznie te babki co sa teraz powinny byc przez najblizsze 3 lata... tyle ze przedszkole przenosza w inne meijsce. przypuszczalnie w inny rejon miasta wiec nie mozna sie nastawiac na to ze dzieci beda w nim kontynuowac zajecia po wakacjach :/. ja nie dopytuje kingi co robila w przedszkolu. pytam kobiety z przedszkola gdy ja odbieram. pytam czy uczestniczyla w zabawach, czy plakala itd. zreszta one same mowia gdy czlowieka widza. ale wczoraj jedna mi niewiele powiedziala wiec sie dzis innej spytalam. kinga mowi gdy chce. najczesciej chce, ale wczoraj mowila mniej. dzis nie plakala ale tez nie bawila sie z dziecmi. obserwowala na 'swoim' krzeselku. poplakala sie tuz przed moim przyjsciem, bo przed obiadem jest zmiana pani i dzis ta 'inna' brala dzieci do mycia raczek. a ta 'inna' niezbyt pomaga kini, a ona sie denerwuje gdy mydlo jej ucieka wiec pomoc czasem sie jej przydaje. nie jest jednak na tyle odwazna i przebojowa zeby komus kogo malo zna powiedziec ze chce pomocy. zreszta ona pewnie kojarzyla mycie rak z obiadem, a wiedziala ze mam ja odebrac przed jedzeniem. pewnie to dlatego. dzis brzydka pogoda wiec nie byli na spacerze, wiec pewnie sie jej dluzylo :(.
-
u nas chwilowo lepiej. kinga kilka razy marudzila ze nie chce isc, ale nie plakala i nie jeczala. spokojnie wyszla z domu i nieco smutna ale jednak poszla. po drodze powtarzalam jej ze pani sie nia zaopiekuje i bedzie do mnie dzwonic, a ja mam telefon tuz pod reka, zeby dobrze go slyszec. ze odbiore ja przed obiadkiem i pojdziemy pozbierac kasztany,a pozniej do domu. jutro bedzie ze mna dekorowac swoj tort i dluzej sie wyspi wiec mysle ze to tez jej daje sile na dzien dzisiejszy ;). kinga nie je w przedszkolu. poczatki ze wszystkim sa trudne, a jedzenie tylko dodatkowo by ja stresowalo. w przedszkolu bez problemu dala sobie zmienic buty i poszla z pania za raczke na sale. na pewno czeka na mnie i teskni i nie wiem czy uczestniczy w zabawach (obawiam sie ze nie :( ), ale z cala pewnoscia dzis byl lepszy dzien. widac postepy. tyle ze nie wiem co bedzie po weekendzie :/. no ale zawsze pozostaje nadzieja ze wtorek czy sroda beda lepsze ;).
-
ja daje Kini picie w plastikowej butelce po jupiku ;). na sale. ale nie wiem jak dlugo bedzie tak ze inne dzieci nie zaczna jej wypijac ;) (szyk zdania do niczego, ale jestem masakrycznie zmeczona) pani twierdzi ze nie plakala pozniej wcale. ale wiem, ze byla smutna. nie uczestniczyla w zabawach. przy kazdej okazji powtarza ze nie chce isc do przedszkola jutro. mowi ze chce juz z niego wyrosnac. ze wstydzi sie dzieci i nie chce ze mna sie rozstawac. ze chce zostac w domu. nie wiem jak to bedzie jutro. wiem ze w koncu pojdzie, tak jak dzis. podda sie w koncu po wielu probach. to trudne isc z dzieckiem 20 minut do przedszkola i sluchac lamentu gdy serce sie nam kraje. niechetnie ale jakby poddaje sie w koncu. idzie ale biadoli i narzeka. dzis duzo mniej opowiadala co i jak bylo w przedszkolu. po kilku probach dopiero moglam ulozyc sobie w glowie historie co bylo i co sie dzialo. ciezko mi juz znajdowac jakies punkty zaczepienia, ktore mogloby ja ucieszyc i zaciekawic, sprawic ze choc troche zmienilaby sama zdanie. nosi na smyczy scooby-doo. on jej ma pomagac. powiedzialam tez ze jej pani w przedszkolu to moja kolezanka i ze bedzie sie nia opiekowac i dzwonic do mnie, ze ciagle mam telefon w kieszeni zeby go dobrze slyszec. to jedynie wyraznie ja uspokaja. powtarzam to ciagle i ciagle. mam nadzieje ze nie przestanie to dzialac. jak wraca do domu to opowiada babci co 'kolezanka mamy' robila. chyba musze uprzedzic przedszkolanke ze tak mi sie w desperacji wymsklo zesmy kumpele ;) ona wyglada na taka powiedzmy w moim wieku, a inga zna wiele moich kolezanek, wiec ta historia trzyma sie kupy. przynajmniej na razie. a ze pomaga ociupinke.. to nie wycofuje sie z niej. ale tak, czy siak... ups ;)
-
dzis Kinga buczala cala droge do przedszkola: nie chce isc do przeszkola. i poplakiwala. ale nie bylo mega histerii. poplakala sie i juz. z niechecia ale zostala w przedszkolu. bylam tam jeszcze chwile ale nie slyszalam placzu, przynajmniej glosnego. serce mi sie kraje :(. czuje sie okropnie, ale rozumiem ze nie ma nic od razu. ech na zebraniu bylam wczoraj. byl to wyjatkowo podniosly moment w mym zyciu, bo to bylo moje pierwsze w zyciu zebranie jako mama ;). niestety trwalo 1,5h a ja odwyklam od siedzenia w lawce tyle czasu. szczegolnie ze krzeselka malutkie wiec nogi mialam prawie pod gardlem (mimo ze jestem niska kobita). i sluchania propagandy sukcesu i zbednych dupereli, w kolo tego samego. czulam sie jak dziecko z adhd na nudnej lekcji. najgorsi byli rodzice co to mieli pomysly o zajeciach z szachow, ceramiki, francuskiego, portugalskiego, tanca towarzyskiego, a na koniec jako wisienka o regularnych wyjsciach do teatrow i filharmoni. oczywiscie wszystko dla 4-latkow bo przeciez jedna kobita i pomoc moze wszystko z 24 dziecmi. oczywiscie najwiecej do powiedzenia mieli, jak sie domyslam ci ktorzy duzo pracuja, wiec oczywiscie nie poszliby na takie wyjscie jako opieka. myslalam ze puszcze pawia. mega porazka. a teraz robie przelew kasy za ten m-c i niedlugo ide odebrac moja dzielna smutna krolewne.
-
andzia - wiem wiem kochana, ze chcialas mnie pocieszyc. smialam sie piszac ze mnie pocieszylas ;). to taki byl smiech przez lzy ;). ale kciuki sie przydaly. dzis zdecydowanie lepszy dzien. kinga plakala niezbyt dlugo. byla rozpacz gdy przyszlo zebym zniknela jej z oczu, ale ponoc wciagnela sie pozniej nawet w niektore zabawy i jak przyszlam byla nawet wesola. w drodze powrotnej opowiadala o niektorych przygodach i byla podescytowana tym, ze byli na spacerze z dziecmi na placu zabaw. a w domu namalowala roznokolorowy obrazek co jest nowoscia, bo ostatnio malowala jedynie czarna kredka i nawet smialismy sie perzez zeby, ze psycholog nieciekawie by sie o tym wypowiedzial ;). uciekam na zebranie :)
-
wciaz mi sie niepodoba, ale na szczescie Kini powoli sie zaczyna. dzis duzo lepiej. plakala krocej. jak przyszlam byla nawet wesola. zachwycona, ze byli na spacerze na placu zabaw. jestem wiec dobrej mysli.
-
andzia - dzieki, ale jakby to powiedziec... kiepska pocieszka z tymi 2-3 tygodniami ;). dom spi wiec w ciszy wysylam cv. juz mi sie w glowie miesza. w krakowie poza przestawicielami handlowymi, telemarketerami to potrzebuja jedynie doswiadczonych sprzedawcow do Bonarki. masakra :/
-
nieciekawie u nas w przedszkolu. na 'przedszkolakach' napisalam cos wiecej jak to bylo u nas. niepodoba mi sie i nie umiem nic z tym zrobic. niestety nie tylko mi. no ale ja musze udawac ze jest wszystko ok. jutro kolejny dzien... a popoludniu zebranie. jeszcze nigdy kinga tyle nie plakala. a ja przez to czuje sie jak zbity pies. ale mniejsza o mnie. trzymajcie kciuki by jutro bylo choc minimalnie lepiej niz dzis.
-
a u nas nieciekawie. kinga plakala. nawet bardzo. duzo. dlugo. z malymi przerwami jedynie. a ja musze ukrywac ze niepodoba mi sie w tym przedszkolu. jedna pani na 24 - 4-latki. bylam troche z boku bo kinga za zadne skarby nie chciala mnie puscic i nie chcialam sie wtracac zeby nie podpasc, ze sie wymadrzam i je kontroluje i takie tam, ale wyobrazcie sobie ze to ze jeden chlopiec sie posiusial pani oraz jej znikajaca ciagle za drzwiami do kuchni ziewajaca pomoc-wozna zauwazyly po conajmniej 40 minutach po mnie. tylko ja bylam z rodzicow tak dlugo wiec mialam okazje napatrzec sie i szczerze bardzo duzo mi sie niepodoba. dzieci jak nie dostana od rodzicow picia to nie maja na co liczyc do czasu posilkow. jedna dziewczynka mowi: tez chce pic. pani pyta: a mama ci cos zostawila? ona ze: nie. pani: no to musisz poczekac do obiadu. obiad mial byc za 2 godziny. bez komentarza. no nie wiem... az tak kosztowne by bylo zaopatrzec przedszkole w chocby dystrybutor wody typu 'dar natury'? :/ no ale probujemy dalej. nie wiem jak przezyje kolejny dzien kilku godzin placzu kingi, ale postaram sie byc dzielna. gdybym tylko nie widziala tego co widzialam... ech. a ja glupia myslalam ze czasy sie zmieniaja i za 153zl chcialam oczekiwac cos wiecej, glupia baba ze mnie. dzieci nie mialy zorganizowanego prawie w ogole czasu. robily co chcialy. a glownie byly zagubione i same nie wiedzialy co z soba zrobic. niektore tez i przez to nieumialy przestac plakac :(. stanowczo za duzo dzieci na jedna panią. albo za malo pań na tyle dzieci.
-
idziemy na 8.30. bede razem z Kinga - bo u nas ponoc tak mozna, na poczatek - i jest to warunkiem ze corunia mamuni w ogole bedzie chciala isc - bo jak to mowi: "problem w tym ze nie zna tam dzieci". wrocimy przypuszczalnie po obiedzie, pewnie ok. 12.30. na dluzsza mete Kinga nie bedzie zostawala dluzej niz do podwieczorku (o 14.30) wiec niewielka to roznica. az wzielam nospe tak sie denerwuje. kinga na szczescie poszla spac wczesniej niz zwykle i w dobrym nastroju. spi, wiec moge sie w spokoju podenerwowac ;).
-
denerwuje sie dniem jutrzejszym... czuje sie jakbym to ja szla do szkoly.
-
remont kuchni prawie skonczony. kilka drobiazgow dokupilam dzis w ikea. jak G. znajdzie chwile natchnienia (po pracy) to moze jutro pomontuje i pozawiesza. przed nami przedszkole - kinga sie cieszy ale jednoczesnie widac ze cos ja trapi. wyraznie zestresowana. wpadlam na pomysl i wytlumaczylam jej ze to rodzice sa od zmartwien, a nie dzieci, wiec gdy czuje sie zle i cos ja smuci to ma mnie mocno scisnac i wtedy wszytkie zmartwienia przejmuje ja i sie z nimi rozprawiam. tak wiec przed snem gdy ma chwile rozmyslan codzien od kilku dni mocno mnie sciska. ja wtedy wydaje dziwne dziwieki ;), a ona sie rozwesela i widze ze jakis nieciekawy problem schodzi z niej. przynajmniej na chwile. bez tego nie mogla zasnac. ja sama czuje sie jakbym szla do szkoly. jutro musze zebrac to wszystko co mam i przyszykowac na wtorek. worek na buty... nie mialam czasu dokonczyc wyszycia nazwiska musze wiec jutro przysiasc nad tym :/. reszte chyba mam. mam taka nadzieje przynajmniej. niefajna jest niewiadoma. mam nadzieje ze cos wiecej odnosnie organizacji dowiem sie we wtorek. do tego w niedziele czeka nas impreza urodzinowa. zjezdzaja sie goscie co to bywaja u nas raz w roku wiec bedzie lekkie zamieszanie. do tego okazalo sie wczoraj ze wymarzonego przez Kinge dzwonka do roweru nie mieli juz w decathlonie. to sie nazywa pech. ciekawe czy do niedzieli dostana je :/. andzia - faktycznie sporego masz 4-latka :)
-
pudelek - my tez po bilansie 4 latka. mniej wiecej podobnie 101cm i 17,4kg. fotki pewnie beda ;) bo za tydzien urzadzamy urodziny Kini i juz zacieram aparat na ta okazje. ja tez jestem po fryzjerze, ale tradycyjnie nie ma mi kto zrobic fajnych zdjec ;). moze przy okazji rodzinnej imprezy sie uda :). wlasnie co robimy maly remont w kuchni. tak wiec uciekam :)
-
moja kinga rok temu tez nie byla gotowa, mimo ze rozwija sie swietnie. majac 2 lata i kilka m-cy swietnie mowila i nie sikala w pieluchy i takie tam.. tymbardziej majac 3 lata byla pod wieloma wzgledami gotowa, ale jednak nie pod wiekszoscia. a ja uwazam ze do 4 lat jak dziecko ma mozliwosc to maksymalnie dlugi kontakt z mama jest najlepszy dla prawidlowego rozwoju emocjonalnego i innych. nie mam zamiaru z nikim polemizowac, udawadniac, czy przekonywac, dzieci sa rozne, a ja mam prawo miec swoje zdanie :). Kinia to corunia mamusina i wiem ze rok temu bylaby masakra gdybym chciala ja zostawic w przedszkolu. jak dla mnie ten stres i nerwy nie bylyby warte tego. teraz kinga wedlug mnie jest calkowicie gotowa. ona tez bardzo chce isc. chodzimy po sklepach z lista potrzebnych rzeczy i przypomina mi ciagle co jeszcze potrzebuje :). opowiada kazdemu ze 'znalazla sie na liscie' i opowiada jak ladnie i fajnie jest w przedszkolu (i ze sie cieszy), bo bylysmy tam razem kilka razy. jak bedzie jednak w praktyce to sie okaze. kazde dziecko troche inaczej to przezywa. okazuja radosc i sie ciesza, ale jednak jest to spore przezycie i lekki lub mocniejszy stres dla kazdego. gdyby nagle pojawily sie jakies straszne przeszkody typu mega histerie i z jakiegos powodu by sie zrazila do przedszkola to u nas problemu tez nie bedzie. ja nie mam niestety pracy, wiec moge odbierac ja nawet przed obiadem, a gdyby trzeba bylo to i zrezygnuje z przedszkola. jak sie domyslam ku radosci innej mamy :). czasem dla niektorych dzieci to nie jest koniec swiata i przeszkoda w prawidlowym spolecznym rozwoju ;). no niemniej przypuszczam, ze bedzie calkiem niezle. moze nie od razu ale mysle ze szybko sie sie wciagnie. najgorszy jednak bedzie obowiazek wczesnego wstawania i to mnie martwi. martwie sie tez kiepska informacja w naszym przedszkolu co i jak. lakoniczne ogloszenia wisza na tablicy, ale przedszkole w czasie wakacji pozamykne jest na 4 spusty. Kinga nie sypia w dzien od dwoch lat wiec ewentualnosc lezakowania/spania tez troche mnie martwi. a najgorsze jest to ze musze ciagle tryskac entuzjazmem i radoscia na mysl o przedszkolu, zeby kinga nie domyslila sie ze troche sie obawiam. zeby nie odczuwala niepokoju i strachu skoro mama tez sie boi. tak wiec udaje ze jest wspaniale i widze ze calkiem niezle mi to wychodzi bo Kinga cieszy sie nie mniej. z mezem o przedszkolu rozmawiamy jak kinga spi, bo ona wszystko slyszy ;). ostatnio szeptalam do meza o tym ze musimy jeszcze kupic prezent, to od razu Ucho sie odezwalo ze ona wszystko slyszy, ze mowimy o prezencie dla niej na urodziny! ;)
-
andzia - najlepszego dla twoich coreczek! brakuje mi czasu w tym m-cu. nie moge z niczym zdazyc. postanowilam pojsc na ten durny bilans czterolatka... umowilam sie na piatek. a zaraz jade kupic kredki i takie tam do przedszkola. czy 4 latki spia w przedszkolach ?