Skocz do zawartości
Forum

delfina5

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez delfina5

  1. roritaWitam :) Póki co sie nie napalam (tak jak ostatnim razem i wyszło jak wyszło :() ,ale 1,5 tyg temu na teście ujrzałam dwie piękne, grube czerwone krechy :) ginekolodzy na urlopach i najwcześniejszy termin wizyty na nfz mam na 7 września ,prywatnie moja ma termin dopiero na 15 września i nie wiem czy iść do kogoś innego czy czekać na bete boję się iść ,bo wtedy dzień po odebraniu wyniku i radości było po wszystkim... także obstawiam połowę lub koniec kwietnia :) rorita, będę mocno trzymać kciuki! Jeśli możesz i chcesz przypomnij swoje doświadczenia. Rorita w kwestii lekarza, poszła bym od razu. Moja gin od razu dała mi luteinę dopochwowo 2 x dziennie. Ja nie wiem czy to dzięki niej czy inne czynniki zadecydowały ale perełka już była widoczna na USG i bijące serduszko (USG 8 sierpnia). Myślę, że warto zapobiegawczo włączyć ten lek, zwłaszcza że bardzo szybko zaszłaś w ciążę po poronieniu. Co do badania Beta HCG - ja też ma niefajne doświadczenia z tym badaniem. Kupa stresu czasem uzasadnionego czasem nie. Wczoraj też odebrałam wynik, przeszło 20 tysięcy. Lekarka mówi, że wynik bardzo dobry. Tyle się człowiek naczytał o tych normach, że już wariuje.
  2. dbozutaAngela, warto jechać, zawsze jednak choć troszku odpoczniesz i jest szansa ze z mężem, popracujecie nad relacjami ::) a zapowiadają nad morzem naprawde świetna pogodę Dziewczynki dziękuję Wam, a nad wznowieniem staranek pomyślę jak to mówią do trzech razy sztuka Bożutko, powiem Ci, że nie można dać się opętać strachowi. U mnie sytuacja też była bardzo trudna. Dwoje zdrowych dzieci, a potem dwa puste jaja płodowe. W ciążu roku trzykrotne ciąże, ale ta ostatnia mam nadzieję zakończy się sukcesem. Sukcesem już jest to, że jest zarodeczek i jest seduszko bijące. Musisz podnieść głowę i ponowić starania. Bez tego ani rusz.
  3. Co myślicie o powrocie do pieluch wielorazowych? Mam na myśli te nowocześniejsze wynalazki tego typu Pieluszki Wielorazowe - Pieluchy Ekologiczne - Chusty - Nosidła kusi mnie, ale czy dała bym radę? Choćby na dzień. Faktem jest, że na początku tych pieluszek idą ogromne ilości
  4. W końcu mamy piękną letnią pogodę. mam nadzieję że utrzyma się na dłużej. Jutro jeszcze do pracy. Może złapię trochę tego lata w akumulatorki. Dzieciaki się cieszą, że będę w domu, ale pewnie ta radość szybko im przejdzie, bo strasznie ich ganiam U mnie nie przejdzie najpierw telewizja i komputer a potem przed moim powrotem zamiatanie wszystkiego aby z oczu zeszło. Ciekawe jak ja się przyzwyczaję do tych ich ciągłych kłótni
  5. Co do filmiku... JA CIĘ.....
  6. Mamma - aktualnie mamy trend na politykę prorodzinną więc raczej nie zmienili... przed wyborami.
  7. mosiaciesz się naprawdę. ja też na początku panikowałam, i żałuję teraz bo zamiast się cieszyć to w każdej informacji itp doszukiwałam się złego. nie warto.jesteś w ciąży, czyż to nie wspaniałe? Cudowne i wspaniałe. Ale wiesz Mosiu, teraz robiła byś dokładnie tak samo
  8. a zaglądaj tu mamma, a pocieszaj i w ogóle, dziel się doświadczeniem, bo ja to myślę, że strasznie mało tych kwietniowych mam na wątku. Chyba lipiec był bardzo wstrzemieźliwym miesiącem
  9. mammadelfina5 ja miałam w 8 t i 1d bete 17 846 i urodzilam zdrowa coreczke . Takze trzymam kciuki za Ciebie :) masz bardzo ładny przyrost :) Kocham cię mamma! Dziękuję z całego serca!
  10. Mosia, ale co z tymi normami Beta HCG? Są tam widełki i znaczy że łapię się jako 7 czy 8. Bo jak 7 to ok. A ósmy wychomi mi za mało. A w ogóle to moja gin zaraz mnie palnie!
  11. Natka59Pracuje od stycznia 2009 a mam umowe do konca marca 2012 czyli idealnie dzien porodu wg kalkulatorow wypada na koniec umowy (8 lub 9 kwietnia) Wiec przypuszczam ze jednak nie beda tacy dobroduszni i nie przedluza mi nawet na macierzynski (mimo tego ze teraz niby chwala i nawet jesli bym zapewnila ze wroce po macierzynskim) A w ogole to zawsze myslalam ze jak bede kiedys w ciazy to do 6 mies spokojnie bede pracowac ale po dzisiejszym dniu (oj wymeczylam sie mocno to juz niewiem..) a ta perspektywa ze bede smigala z duzym brzuchem a i tak mi umowy nie przedluza... ehh Słabo się troszkę z tą datą poukładało. Ale trzeba się dostosować. I jeśli szanse na przedłużenie są niewielkie to chyba słuszniej jest iść na L-4. Co do pytania kiedy się powinno powiedzieć. Generalnie ciężarnej zwolnić nie można. Art. 177. § 1. Pracodawca nie może wypowiedzieć ani rozwiązać umowy o pracę w okresie ciąży, a także w okresie urlopu macierzyńskiego pracownicy, chyba że zachodzą przyczyny uzasadniające rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia z jej winy i reprezentująca pracownicę zakładowa organizacja związkowa wyraziła zgodę na rozwiązanie umowy. § 2. Przepisu § 1 nie stosuje się do pracownicy w okresie próbnym, nie przekraczającym jednego miesiąca. § 3. Umowa o pracę zawarta na czas określony lub na czas wykonania określonej pracy albo na okres próbny przekraczający jeden miesiąc, która uległaby rozwiązaniu po upływie trzeciego miesiąca ciąży, ulega przedłużeniu do dnia porodu. U ciebie umowa ulegnie przedłużeniu do czasu porodu.
  12. Jak to jest z tymi tygodniami? Jeśli teraz jest 7 tydzień i 4 dzień to mówimy o byciu w 7 tygodniu ciąży czy 8??? Dziś odebrałam wynik beta HCG 20 496 Dzwoniłam do lekarki z informacją. Powiedziała, że jest piękne! A ja na to: a czy nie za niskie? Gin: Bo jak cię palnę zaraz! No to znaczy, że jest ok.
  13. Co do pytania: kiedy powiedzieć kierowniczce. Ech, problem, że ja sama nią jestem. Zostaje mi zatem Pan i "władca" firmy który do najspokojniejszych nie należy. Na jaki okres masz umowę? Od kiedy i do kiedy?
  14. Mam umowę na czas nieokreślony. We wtorek chcę iść już na zwolnienie chorobowe. A co do podnoszenia na duchu :) od tego jesteśmy. Ale naprawę ja WIEM, ŻE BĘDZIE OK. Nie zamartwiaj się już.
  15. gorzata - książkowo "gniazdko wijesz"
  16. wona, zawsze marzyłam o trójce. Ale tak z dużą różnicą wieku między dwiema a tym trzecim. Co do płci dziecka, wiesz po moich przygodach z ręką na sercu mogę powiedzieć, że mi kompletnie wszystko jedno. Tak samo ucieszy mnie zdrowa córka jak i zdrowy syn. Którejś wizyty u lekarza, moja gin powiedział mi, że to, iż mamy dwie córki z tym samym partnerem a potem taki smutne zakończenia może być spowodowane tym , że błąd na poziomie komórkowym( który był winowajcą pustych jaj płodowych) pojawił się przy płci męskiej a przy dziewczynkach jest wszystko ok. Dlatego mam wewnętrznie zupełną akceptację na córkę. Jutro idę na pobranie krwi i nerwówka do wyniku. Cholera, najchętniej bym tego badania nie robiła już do końca ciąży.
  17. delfina5

    Marzec 2012

    U mnie będzie to wyjątkowo proste - wszytko 21 czerwca
  18. W czwartek mam zrobić 1 raz badanie poziomu beta HCG i po ostatniej nerwówce już mam wstręt do tego badania. A jeszcze większy do odebrania wyniku. W poniedziałek kolejna wizyta prywatna a w środę na NFZ. Myślę że wtedy lekarz zrobi USG i znowu nabiorę wiary i spokoju. Uch... już wiem czemu te 9 miesięcy to stres zamiast wszech ogarniającej radości... W poniedziałek lub wtorek czeka mnie ciężka rozmowa z szefem.
  19. Oopsy DaisyGratuluję nowym przyszłym mamusiom!Natka na pewno przy następnej wizycie zobaczysz serduszko! Trzymam mocno kciuki.Za Delfinę trzymałam i co?Proszę , piękna fasolka rośnie ! ;-) Zadne trzymałam Oopsy Daisy , trzymaj dalej!
  20. Natka59delfina5 i Afirmacja dziękuję Wam za słowa otuchy to dużo dla mnie znaczy! jeszcze tydzień.. mam nadzieję że zobaczę dzidziusia z serduchem.. źle się ostatnio czuję pojawiły się nudności,senna i zmęczona jestem okropnie no i to kłucie w jajnikach... ach mam nadzieje że nie na darmo to wszystko... To moja pierwsza ciąża długo wyczekiwana a Wy jak się czujecie teraz i na początku poprzednich ciąży?pozdrawiam I wszystkie te symptomy sygnalizują ogromną burzę hormonów w twoim organiźmie. Jestem absolutnie pewna , że wszystko jest ok! Co do symptomów u mnie. W żadnej z ciąż nie miałam mdłości. Teraz też nie. Za to senność, zmęcznie i kłucie w podbrzuszu towazyszyło każdej ciązy. Tej również. Z symptomów, mam ogromną ochotę na mięcho w każdej postaci i niechęć do słodkiego. I straszny śpioch ze mnie. I dodatkowo obolałe piersi. Zwłaszcza w górnej części przy pachach. Ale ja się z tego cieszę jak głupia :) Bo ten ból jest inny niż przy pustych jajach płodowych. Bardziej intensywny. A swoją drogą zastanów się nad zmianą lekarza, bo takie podejście twojego lekarza nie jest normalne. Zwłaszcza że ciąża naprawdę była podczas wizyty bardzo młoda! U mnie okazało się że ciąża jest o tydzień młodsza niż wg @. Ale to bardzo możliwe gdyż zwykle moje cykle były dość długie 33-35 dni to norma. Na USG zarodek miał 5 mm. Biło serduszko. Wg USG był to 6w1d a wg okresu 7w3d. Więc sama widzisz jak złudne jest domniemanie, że rozpoczęty 6 tydzień wg @ daje obraz dziecka na USG. Gdybym poszła kilka dni wcześniej też był by widoczny tylko pęcherzyk.
  21. Wona26 , witam serdecznie i mam nadzieję, że dasz znać co słychać po wizycie u lekarza. Która ciąża jest to dla was?
  22. Natka59, ja miałam pusty pęchyrzyk dwukrotnie ale co ważne nigdy nie zdarzyło się aby w 6 tygodniu lekarz straszył mnie pustym jajem płodowym. Po prostu, nie zamartwia się przyszłej mamy gdy zaledwie jest cień prawdopodobieństwa zobaczenia zarodka na USG. Uważam, że twoja lekarka zrobiła niepotrzebne zamieszanie. U mnie wręcz przeciwnie lekarz uspokoił, że w tym wieku ciąży zarodek może być jeszcze niewidoczny i kazał przyjść za 2 tygodnie. Dopiero wtedy gdy nadal nie było zarodka widocznego w USG wysłał mnie na badanie HCG które nieznacznie rosło. I nawet wtedy powiedział, że dopóki rośnie trzeba czekać. Za drugim razem przekonywał, że 2x to się nie zdarza i jest dobrej myśli. Lekarz nie powinien cię straszyć bo stres może zaszkodzić bardziej niż wiele innych czynników. Ma on tak ogromne znaczenie, że moja gin gdy zobaczyła w jakim jestem stanie nerwowym przy kolejnej ciąży, jak ogromny stres , strach rządzi mną, zadzwoniła do znajomego lekarza ktróy ma USG i kazała jechać niezwłocznie (od razu). Złotówki nie wzięła za wizytę. I za to ją cenię. Za poczucie odpowiedzialności, współczucie i zrozumienie. Dlatego Natka , wyluzuj. Uważam, że za wcześnie na nerwy z tego powodu. U mnie pęcherzyk miał 25 mm gdy lekarza zaniepokoiło że nie widać struktur zarodka. U ciebie to ledwie 7 mm! A ja wiem, u Ciebie wszystko będzie dobrze! Wiem i już!
  23. Dziewczyny na początek GRATULUJĘ I ŻYCZĘ SPOKOJNEJ CIĄŻY ZE SZCZĘŚLIWYM FINAŁEM!!!
  24. delfina5

    Marzec 2012

    Mój mąż był przy narodzinach obu naszych córek. I nie oddał by tego za nic. Podobnie jak kilka komentujących wpis bloga osób myślę że: 1. Nic na siłę ale... 2. Jeśli mąż oczekuje od żony zawsze pięknego wyglądu i starannej fryzury oraz ślicznego, różowego, pachnącego bobaska to nie dorósł do bycia ani mężem (w dobrobycie i w chorobie) ani też ojcem. Ani z niego mąż ani ojciec. O, tyle. Co do szpitala. W Płocku są dwa. Każde z dzieci przyszło na świat w innym. Oceniam warunki w obu jako naprawdę dobre, pojedyncze sale dla rodzących, sale szpitalne dla 2 matek. Ja trafiłam na dobrych ludzi, lekarzy, pielęgniarki, położne. Za pierwszym razem chodziłam do lekarza prywatnie. Mimo, że kończył dyżur został do końca porodu i jego obecność wspominam bardo dobrze. Ale obecność męża była nieoceniona.
  25. delfina5

    Marzec 2012

    Chym... co o tym myślicie: „Czy mężczyzna powinien być obecny podczas porodu na sali porodowej ? Oto jest pytanie... Napiszę co ja o tym myślę, uczciwie i bez owijania w jakąkolwiek tkaninę. Mam nadzieję, że komentarze także będą szczere i prawdziwe. W tym temacie nie chcę opierać się na statystyce. Jak wszyscy wiedzą statystyki kłamią, a poza tym statystka to jest to, co pasjami uwielbiają feministki. Statystka i matczyna rana to główny feministyczny tandem mający na celu poniżenie męskiej dumy. Połączenie feministki ze statystyką daje kłamstwo o masztabach katastrofy. W tym przypadku proszę, o – prawdę. Z tego powodu wszystkie panie należące do „F” proszę o zmianę bloga i zaniechanie uczestnictwa w tej dyskusji. Tak, to jest dyskryminacja... Od czasu do czasu pojawiają się tematy poświęcone uczestniczeniu męża przy porodzie. Wyczuwam także, że to jeden z tematów „trendi”. Według mnie wymuszenie uczestnictwa przy porodzie może zakończyć się rodzinną klęską. I, to nie dlatego, że mąż odbierze nie swoje dziecko... Fikcja literacka made in Monteki… Nie opluwajcie mnie za nią, nie kamienujcie. Bądżcie wyrozumiali. Szczególnie uczestnicy "opery" pt: „rodziliśmy razem w pląsach i rozkoszy doznań wszelkich, oh ! jak cudownie, oh ! jak wspaniale...” . Nie chcę nikogo obrazić, jeśli ktoś tak się poczuje to przepraszam. Ja jedynie nie mogę zrozumieć, takim sie wybacza i pomaga. Jestem ślepy, jestem głuchy. Mam nadzieję, że przywrócicie mi wzrok i spowodujecie, że usłyszę prawdę która mnie przekona. Fantazje na temat... Osobiście „JA”, żeby nie było, że piszę w imieniu wszystkich mężczyzn...w momencie publikowania tego tekstu nie mam najmniejszego zamiaru uczestniczyć przy porodzie. Dla mnie to antyestetyczny pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych emocji spektakl, spektakl który bardzo negatywnie odbiłby się na moim związku. Nie mogę zrozumieć jaka to łaska i przyjemność spływa na męża trzymającego za rękę: spoconą, wrzeszczącą, przekrwioną z wysiłku, rozczochraną i czasami być może klnącą bez umiaru żonę. Rzucającą się w jakiś konwulsjach i sapiącą jak lokomotywa. Do tego jakaś niewidzialna siła zaciąga męża do miejsca z którego potomek ma wydostać się na świat. Ten dramat jak mi się wydaje okraszony jest krwią, wydzielinami i dziwnym zapachem. Dziecko pojawia się na świecie całe udydłane w resztkach swojego dotychczasowego domku. To ma być piękne. Wrażliwy mężczyna z pewnością by się porzygał, a następnie mógłby zacząć swoją drogę ku zgubie małżeństwa. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w następstwie przeżytej traumy brzydziłby się dotknąć swojej kobiety. Mam na myśli jej miejsca intymne, miejsca które teraz z intymnością już mu się nie kojarzą. Miałby cały czas przed oczami obraz rozwartej bezzębnej paszczy, spływajacej krwią i wydzieliną. Tak wielkiej paszczy, że mogłaby wessać go do środka gdyby tylko chciała. Brnę dalej w fantazjach. Przyjmijmy, że ta wcześniej wymieniona ciekawość spowodowała, że mąż podjął sie heroicznego czynu i ustawił się centralnie za ginekologiem (nie wiem czy w realu lekarze do tego dopuszczają) w oczekiwaniu na to kosmiczne w swoim wymiarze doznanie, zwane: „cudem narodzin”. Czeka na ten wyjątkowy moment jak sprinter w blokach. Zamiast pałeczki trzyma w ręku nożyce, które posłużą mu do przecięcia pępowiny. Oczywiście jeśli do tego momentu będzie znajdował się jeszcze w stanie świadomości. To wielkie napięcie może mieć skutek uboczny, mąż generalnie zaliczy glebę, co będzie oznaczało że nie udźwigną ciężaru „cudu”. Ale, przyjmijmy że doczekał. Wyczekuje komendy personelu medycznego, wyczekuje w napięciu i nagle słyszy...Tnij pępowinę, tnij ! Mknie do przodu nabuzowany emocjami, omija zręcznie przeszkody, cały jest zalany łazami szczęścia. Natomiast jego zasapana, spocona, ziajana, rozczochrana jak mop, bardziej czerwona na twarzy niż flaga ZSRR, bez makijażu, żona - odpoczywa. I być może ma takie myśli: „no, *****, pierwszy i ostatni raz. Pierdziu, ale jazda...” . I oto on bierze ją za rękę i pyta: „jak było, zmęczona jesteś, tak ?” Ona oczywiście, aby nie zrobić mu przykrości odpowie: „kochanie, dla ciebie jeszcze sto razy urodzę, było spoko, zupełnie jak odpoczynek na Hawajach”. A może w rzeczywistości chciałaby odpowiedzieć tak:”nie *****, wcale nie jestem zmęczona, jedynie czuję się tak jakbym na golasa zdobyła Mont Everest. Weszła i zeszła na szczyt. I to wszystko w przeciągu 60 minut, w dodatku dźwigając ciebie na plecach. Sama rozkosz...” Tak, myślę... Wiem...teraz przegiąłem. Dlatego przepraszam tych, co im się właśnie piana na usta wytoczyła, tych co uważają że jestem gnojek i nie dorosłem do związku. A, już napewno nie wiem co to miłość. Uważam, że poród to ogromny wysiłek, podczas którego kobieta nie wygląda pięknie. Wręcz przeciwnie sądzę że podczas porodu większość kobiet w oczach mężczyzny wygląda odpychająco. Mało tego, jestem pewny, że są małżeństwa które rozpadły się dlatego, że mąż był obecny przy porodzie. Doznał szoku, nigdy nie widział swojej żony w takim stanie i nie może sobie z tą psychiczną traumą poradzić. Nagle żona stała się antypatyczna i chce od niej uciec jak najdalej. Mężczyźni posiadają w sobie pewnien genetyczny kod. To właśnie ten kod powoduje, że stajecie się naszymi żonami lub kochankami. To właśnie ten kod powoduje, że oglądamy się za atrakcyjną i piękną kobietą. Dzięki temu kodowi zachwycamy się kobiecymi kształtami i uważamy je za najdoskonalsza „formę” na świecie (oprócz formy Ferrari – oczywiście). Nie zachwycamy się kształtem kozy, walenia, drzewa bez liści czy taboretu. Chcemy pieścić piękne kobiece kształty, a nie na przyklad głaz narzutowy...chociaż może są wyjątki. Dlatego, że mamy taką konstrukcję i taki, a nie inny kod. Z tego powodu istnieje ryzyko, że podczas spektaklu pod tytułem: ”rodzę z moją żoną” oprócz dziecka może narodzić się zagrożenie dla związku. Mężczyzna to esteta, nie każdy wytrzyma widok w którym jego ukochana odbiega bardzo daleko od ideału pięknej kobiety jaką do tej pory była. Podczas porodu żonę i męża powinny dzielić drzwi sali porodowej, tak – sądzę. Presja Na mężczyzn wywierana jest presja, nie bezpośrednio. Ludzie, którzy ją wywołują czynią to w „białych rękawiczkach”. Próbują wywołać u mężczyzny poczucie wstydu i zacofania jeśli odmówi od wspólnego porodu. "Nie bądź zacofany, przecież nowoczesny i wyedukowany mąż zawsze będzie przy swojej żonie. To jego obowiązek". „Co nie wejdziesz na salę porodową – ty tchórzu”. „Nie chcesz być przy mnie jak będę rodziła, nie kochasz mnie już...” – słychać z ust kobiet. A, on często kocha i to bardzo, dlatego pójdzie razem z żoną za drzwi na których widnieje tabliczka – „sala porodowa”. Zrobi to dla niej i dla świętego spokoju, ale nie dla siebie. Mężczyzna wbrew pozorom i wbrew temu co głoszą feministki...to, żywy organizm. Może w tej chwili uśpiony i pasywny, ale wciąż żywy. Nie należy na mężczyznach eksperymentować tylko dlatego, że jakaś "mądra uczona pani" właśnie opublikowała wiekopomne dzieło udowadniające, że "cud rodzenia w parze" konsoliduje i umacnia związek. A, może sie myliła...a, może wzięła kasę za to aby tak napisać... Przed napisaniem tego tekstu zadzwoniłem do mojego przyjaciela, który uczestniczył przy porodzie i przecinał pepowinę. Uległ namowie żony jej koleżanek i swojemu przyjacielowi. Otóż przyjaciel powiedział, że wspólny poród to cudowne wręcz fantastyczne przeżycie. Powiedział że brał w nim osobiście udział i spłynęła na niego jakaś łaska Boża. Po latach okazało się, że kłamał. Nigdy nie „rodzili razem”, żona kazała mu się chwalić i tyle. Może chcieli zaimponować otoczeniu i być w centrum uwagi, nie wiem. Być może to nieodpowiedzialne "przyjacielskie kłamstwo" przyczyniło się pośrednio do rozpadu małżeństwa Czarka. Cóż, Czarek powiedział mi, że przeżył coś najbardziej wstrząsającego i ohydnego w swoim życiu. Przez trzy lata nie mógł zbliżyć się do żony. Jak powiedział:„odrzucało mnie”. Nic nie mógł z tym zrobić, koszmar powracał. Odszedł. Chciałbym usłyszeć...hm, przeczytać doznania mężów i żon rodzących razem. Chcialbym dowiedzieć się od kobiet, ktore rodziły - czy rzeczywiście brakowało im partnera podczas porodu ? Czy rzeczywiście wspólne rodzenia jest takie piękne ? Czy nie niesie za sobą żadnego zagrożenia dla związku ?"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...