Skocz do zawartości
Forum

delfina5

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez delfina5

  1. delfina5

    Marzec 2012

    Chym... co o tym myślicie: "„Czy mężczyzna powinien być obecny podczas porodu na sali porodowej ? Oto jest pytanie... Napiszę co ja o tym myślę, uczciwie i bez owijania w jakąkolwiek tkaninę. Mam nadzieję, że komentarze także będą szczere i prawdziwe. W tym temacie nie chcę opierać się na statystyce. Jak wszyscy wiedzą statystyki kłamią, a poza tym statystka to jest to, co pasjami uwielbiają feministki. Statystka i matczyna rana to główny feministyczny tandem mający na celu poniżenie męskiej dumy. Połączenie feministki ze statystyką daje kłamstwo o masztabach katastrofy. W tym przypadku proszę, o – prawdę. Z tego powodu wszystkie panie należące do „F” proszę o zmianę bloga i zaniechanie uczestnictwa w tej dyskusji. Tak, to jest dyskryminacja... Od czasu do czasu pojawiają się tematy poświęcone uczestniczeniu męża przy porodzie. Wyczuwam także, że to jeden z tematów „trendi”. Według mnie wymuszenie uczestnictwa przy porodzie może zakończyć się rodzinną klęską. I, to nie dlatego, że mąż odbierze nie swoje dziecko... Fikcja literacka made in Monteki… Nie opluwajcie mnie za nią, nie kamienujcie. Bądżcie wyrozumiali. Szczególnie uczestnicy "opery" pt: „rodziliśmy razem w pląsach i rozkoszy doznań wszelkich, oh ! jak cudownie, oh ! jak wspaniale...” . Nie chcę nikogo obrazić, jeśli ktoś tak się poczuje to przepraszam. Ja jedynie nie mogę zrozumieć, takim sie wybacza i pomaga. Jestem ślepy, jestem głuchy. Mam nadzieję, że przywrócicie mi wzrok i spowodujecie, że usłyszę prawdę która mnie przekona. Fantazje na temat... Osobiście „JA”, żeby nie było, że piszę w imieniu wszystkich mężczyzn...w momencie publikowania tego tekstu nie mam najmniejszego zamiaru uczestniczyć przy porodzie. Dla mnie to antyestetyczny pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych emocji spektakl, spektakl który bardzo negatywnie odbiłby się na moim związku. Nie mogę zrozumieć jaka to łaska i przyjemność spływa na męża trzymającego za rękę: spoconą, wrzeszczącą, przekrwioną z wysiłku, rozczochraną i czasami być może klnącą bez umiaru żonę. Rzucającą się w jakiś konwulsjach i sapiącą jak lokomotywa. Do tego jakaś niewidzialna siła zaciąga męża do miejsca z którego potomek ma wydostać się na świat. Ten dramat jak mi się wydaje okraszony jest krwią, wydzielinami i dziwnym zapachem. Dziecko pojawia się na świecie całe udydłane w resztkach swojego dotychczasowego domku. To ma być piękne. Wrażliwy mężczyna z pewnością by się porzygał, a następnie mógłby zacząć swoją drogę ku zgubie małżeństwa. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w następstwie przeżytej traumy brzydziłby się dotknąć swojej kobiety. Mam na myśli jej miejsca intymne, miejsca które teraz z intymnością już mu się nie kojarzą. Miałby cały czas przed oczami obraz rozwartej bezzębnej paszczy, spływajacej krwią i wydzieliną. Tak wielkiej paszczy, że mogłaby wessać go do środka gdyby tylko chciała. Brnę dalej w fantazjach. Przyjmijmy, że ta wcześniej wymieniona ciekawość spowodowała, że mąż podjął sie heroicznego czynu i ustawił się centralnie za ginekologiem (nie wiem czy w realu lekarze do tego dopuszczają) w oczekiwaniu na to kosmiczne w swoim wymiarze doznanie, zwane: „cudem narodzin”. Czeka na ten wyjątkowy moment jak sprinter w blokach. Zamiast pałeczki trzyma w ręku nożyce, które posłużą mu do przecięcia pępowiny. Oczywiście jeśli do tego momentu będzie znajdował się jeszcze w stanie świadomości. To wielkie napięcie może mieć skutek uboczny, mąż generalnie zaliczy glebę, co będzie oznaczało że nie udźwigną ciężaru „cudu”. Ale, przyjmijmy że doczekał. Wyczekuje komendy personelu medycznego, wyczekuje w napięciu i nagle słyszy...Tnij pępowinę, tnij ! Mknie do przodu nabuzowany emocjami, omija zręcznie przeszkody, cały jest zalany łazami szczęścia. Natomiast jego zasapana, spocona, ziajana, rozczochrana jak mop, bardziej czerwona na twarzy niż flaga ZSRR, bez makijażu, żona - odpoczywa. I być może ma takie myśli: „no, *****, pierwszy i ostatni raz. Pierdziu, ale jazda...” . I oto on bierze ją za rękę i pyta: „jak było, zmęczona jesteś, tak ?” Ona oczywiście, aby nie zrobić mu przykrości odpowie: „kochanie, dla ciebie jeszcze sto razy urodzę, było spoko, zupełnie jak odpoczynek na Hawajach”. A może w rzeczywistości chciałaby odpowiedzieć tak:”nie *****, wcale nie jestem zmęczona, jedynie czuję się tak jakbym na golasa zdobyła Mont Everest. Weszła i zeszła na szczyt. I to wszystko w przeciągu 60 minut, w dodatku dźwigając ciebie na plecach. Sama rozkosz...” Tak, myślę... Wiem...teraz przegiąłem. Dlatego przepraszam tych, co im się właśnie piana na usta wytoczyła, tych co uważają że jestem gnojek i nie dorosłem do związku. A, już napewno nie wiem co to miłość. Uważam, że poród to ogromny wysiłek, podczas którego kobieta nie wygląda pięknie. Wręcz przeciwnie sądzę że podczas porodu większość kobiet w oczach mężczyzny wygląda odpychająco. Mało tego, jestem pewny, że są małżeństwa które rozpadły się dlatego, że mąż był obecny przy porodzie. Doznał szoku, nigdy nie widział swojej żony w takim stanie i nie może sobie z tą psychiczną traumą poradzić. Nagle żona stała się antypatyczna i chce od niej uciec jak najdalej. Mężczyźni posiadają w sobie pewnien genetyczny kod. To właśnie ten kod powoduje, że stajecie się naszymi żonami lub kochankami. To właśnie ten kod powoduje, że oglądamy się za atrakcyjną i piękną kobietą. Dzięki temu kodowi zachwycamy się kobiecymi kształtami i uważamy je za najdoskonalsza „formę” na świecie (oprócz formy Ferrari – oczywiście). Nie zachwycamy się kształtem kozy, walenia, drzewa bez liści czy taboretu. Chcemy pieścić piękne kobiece kształty, a nie na przyklad głaz narzutowy...chociaż może są wyjątki. Dlatego, że mamy taką konstrukcję i taki, a nie inny kod. Z tego powodu istnieje ryzyko, że podczas spektaklu pod tytułem: ”rodzę z moją żoną” oprócz dziecka może narodzić się zagrożenie dla związku. Mężczyzna to esteta, nie każdy wytrzyma widok w którym jego ukochana odbiega bardzo daleko od ideału pięknej kobiety jaką do tej pory była. Podczas porodu żonę i męża powinny dzielić drzwi sali porodowej, tak – sądzę. Presja Na mężczyzn wywierana jest presja, nie bezpośrednio. Ludzie, którzy ją wywołują czynią to w „białych rękawiczkach”. Próbują wywołać u mężczyzny poczucie wstydu i zacofania jeśli odmówi od wspólnego porodu. "Nie bądź zacofany, przecież nowoczesny i wyedukowany mąż zawsze będzie przy swojej żonie. To jego obowiązek". „Co nie wejdziesz na salę porodową – ty tchórzu”. „Nie chcesz być przy mnie jak będę rodziła, nie kochasz mnie już...” – słychać z ust kobiet. A, on często kocha i to bardzo, dlatego pójdzie razem z żoną za drzwi na których widnieje tabliczka – „sala porodowa”. Zrobi to dla niej i dla świętego spokoju, ale nie dla siebie. Mężczyzna wbrew pozorom i wbrew temu co głoszą feministki...to, żywy organizm. Może w tej chwili uśpiony i pasywny, ale wciąż żywy. Nie należy na mężczyznach eksperymentować tylko dlatego, że jakaś "mądra uczona pani" właśnie opublikowała wiekopomne dzieło udowadniające, że "cud rodzenia w parze" konsoliduje i umacnia związek. A, może sie myliła...a, może wzięła kasę za to aby tak napisać... Przed napisaniem tego tekstu zadzwoniłem do mojego przyjaciela, który uczestniczył przy porodzie i przecinał pepowinę. Uległ namowie żony jej koleżanek i swojemu przyjacielowi. Otóż przyjaciel powiedział, że wspólny poród to cudowne wręcz fantastyczne przeżycie. Powiedział że brał w nim osobiście udział i spłynęła na niego jakaś łaska Boża. Po latach okazało się, że kłamał. Nigdy nie „rodzili razem”, żona kazała mu się chwalić i tyle. Może chcieli zaimponować otoczeniu i być w centrum uwagi, nie wiem. Być może to nieodpowiedzialne "przyjacielskie kłamstwo" przyczyniło się pośrednio do rozpadu małżeństwa Czarka. Cóż, Czarek powiedział mi, że przeżył coś najbardziej wstrząsającego i ohydnego w swoim życiu. Przez trzy lata nie mógł zbliżyć się do żony. Jak powiedział:„odrzucało mnie”. Nic nie mógł z tym zrobić, koszmar powracał. Odszedł. Chciałbym usłyszeć...hm, przeczytać doznania mężów i żon rodzących razem. Chcialbym dowiedzieć się od kobiet, ktore rodziły - czy rzeczywiście brakowało im partnera podczas porodu ? Czy rzeczywiście wspólne rodzenia jest takie piękne ? Czy nie niesie za sobą żadnego zagrożenia dla związku ?"
  2. delfina5

    Marzec 2012

    Piersi z kurczaka - każdą podwójną podzielić na dwie części a następnie przekroić każdą na 3 kawałki ( w cienkie plastry jak na kotlety). Z jednej podwójnej uzyskujemy 6 szt kotleta. Jak mam doradzić warto zrobić z 3 takich sztuk i pierwszego dnia zajadać kotleciki świeżo usmażone a drugiego te "inaczej". Pierś po przekrojeniu bez tłuczenia, solimy,pieprzymy i panierujemy klasycznie tj mąka, jajko, bułka. Smażymy na oleju. Przygotowujemy zalewę 1 l wody 1/3 szkl. octu (nie więcej) 4 łyżki cukru 1 Łyżka soli liście laurowe ziele angielskie 3 czubate łyżki koncentratu pomidorowego 2 cebule Woda ma być przestudzona, dodajemy resztę składników, cebulę pokrojoną w duże krążki. Zalewy nie gotujemy! Zanurzamy usmażone kotlety w zalewie i zostawiamy w niej, w lodówce na noc. Rano.... pomidorowo - cebulowa poezja smaku. Testowałam i na gorąco (podgrzane w mikrofali) jak i na zimno (mniam mniam). No i obiad z głowy na dwa dni!
  3. delfina5

    Marzec 2012

    A byś się zdziwiła Królik jak ogromna przepaść jest między wizytą na NFZ a prywatną U TEGO SAMEGO LEKARZA. Jak bym miała doradzić wybierz takiego gina który pracuje również w szpitalu w którym zamierzasz rodzić. Jak ja się cieszę, że mam starsze dzieciaki (11 i 13 lat) i mogła bym spać kiedy chcę. Gdyby nie konieczność wstania do pracy...
  4. delfina5

    Marzec 2012

    Króliczku, ja to się chyba u was na stałe zamelduję. Termin wg USG mam na 1 kwietnia, ale u mnie panny na świat wcześniej o tydzień przychodziły. A na moim wątku taaaakie puchy. Kiedy się pomeldują na kwietniowym nowe mamusie to już nie wiem. Uczucie zmęczenia w poprzednich ciążach na początku też było ogromne. Teraz jest tak samo. Zasypiam o 21-22. O dziesiątej to dosłownie padam jak ścięta. Ale wiem że to normalne. I cieszą mnie każde najmniejsze symptomy. Mdłości - zero. Apetyt jak najbardziej. Jedynie nie ciągnie mnie na słodkie. Zero ciast, słodyczy. Dla amatorów kwaśnego dostałam fajny przepis od Kasiłukaszko na piersi z kurczaka, jeśli będą chętni zaraz się podzielę. Co do USG u mnie też trwało chwilunię. Może nie 10 sekund ale nie więcej niż 40. Z czego łzami zalane oczy uniemożliwiły mi wnikliwą analizę. Z pozytywów był specjalny monitor dla mamy (cóż z tego jak ryczałam głupia z radości :) . Ale za te kilkadziesiąt sekund 100zł. Ale wiecie co? BYŁO WARTO! CHOLERKA - BYŁO WARTO!
  5. U mnie kolejna wizyta 22 sierpnia u priv gin. Zapisałam się też do innego lekarza na NFZ aby mieć skierowanie na bezpłatne badania, które pochłaniają trochę pieniędzy. Wizyta 24 sierpnia. Swoją drogą to dziwne, prywatnie gin wystawia skierowanie na badania za które trzeba płacić ale jak dostałam od niej recepty na luteinę to liczono wg ryczałtu 3 czy 4 zł za opakowanie. Czy ktoś wie z czego to wynika?
  6. No dziewczyny! Chyba już czas się meldować na wątku kwietniaków? 7 tydzień - to najwyższy czas żeby odkryć tą radosną nowinę i spieszyć się z nią podzielić na tym wątku!
  7. Nie jestem kadrową, niemniej zarządzam niedużą firmą i pracownikami. Wszystkie sprawy księgowe i kadrowe prowadzi nam biuro rachunkowe i jeśli potrzebujesz pomocy mogę pomóc zasięgając tam sprawdzonej wiedzy. Napisz na PW
  8. Od 33 dnia chorobowego płaci ZUS (od dawna jesteś na L-4?) Więc i problem powinien się skończyć przynajmniej bieżący. Dla mnie to kosmos jest nie otrzymywać wynagrodzenia za 2 miesiące pracy. Nigdy nie zdarzyło mi się w takiej firmie pracować. Raz tylko pamiętam jak płace spóźniły się o niespełna tydzień. Ale to jeden raz w jednej firmie. To strasznie nieuczciwe.
  9. Te próbki J&J to jakiej są pojemności?
  10. slonko2802jak widać wszędzie się jeszcze tacy pracodawcy zdarzają... ja to póki co jakoś znoszę, ale tylko dlatego że szef poszedł mi na rękę po urodzeniu synka i nie musiałam codziennie do pracy chodzić, a kasę dostawałam normalnie za cały etat. Ale ile tak jeszcze wytrzymam to nie wiemczy wrócę? pewnie będę zmuszona z racji tego że będziemy brać kredyt na dom, a innej pracy raczej do przyszłego roku nie znajdę, choć może najpierw na wychowawczy pójdę. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie Jesteś na L-4 czy pracujesz teraz?
  11. slonko2802no jak widać się da... wiesz to jest mała firma, zatrudniająca chyba 5 osób. A to że ciężarna, to akurat na nich wrażenia nie robi... Wracasz po macierzyńskim do tej firmy?
  12. To tak się da??? Nie płacić ciężarnej?
  13. Ważne cyt: "Im ciąża późniejsza, tym wzrost stężenia HCG wolniejszy i w przedziale od 1200 mIU/ml do 6000 mIU/ml poziom HCG podwaja się średnio w czasie 96 godzin (4 dni), a dla stężeń przekraczających 6000 mIU/ml czas ten może być jeszcze dłuższy. Przy HCG przekraczającym 6000 mIU/ml lepszą informację o stanie i umiejscowieniu ciąży daje badanie USG".
  14. Mam zwolnienie ale wybiorę się dopiero po 15-tym. Czyli jeszcze jakieś tydzień, półtora pracy. Jezuuu jak się cieszę!
  15. Już po wizycie u lekarza i po USG :) JEST MALUSZEK I JEST SERDUSZKO Jestem totalnie szczęśliwa :) Maluszek ma pół centymetra. Jest o tydzień młodszy niż wg terminu @. Właśnie skończył 6 tydzień i weszliśmy w 7 tydzień. Wg USG planowany termin to 1 kwietnia. Następne USG za jakieś 5-6 tygodni. O Jezu jak się cieszę :)
  16. delfina5

    Marzec 2012

    Już po wizycie u lekarza i po USG :) JEST MALUSZEK I JEST SERDUSZKO Jestem totalnie szczęśliwa :) Maluszek ma pół centymetra. Jest o tydzień młodszy niż wg terminu @. Właśnie skończył 6 tydzień i weszliśmy w 7 tydzień. Wg USG planowany termin to 1 kwietnia. Następne USG za jakieś 5-6 tygodni. O Jezu jak się cieszę :)
  17. Już po wizycie u lekarza i po USG :) JEST MALUSZEK I JEST SERDUSZKO Jestem totalnie szczęśliwa :) Maluszek ma pół centymetra. Jest o tydzień młodszy niż wg terminu @. Właśnie skończył 6 tydzień i weszliśmy w 7 tydzień. Wg USG planowany termin to 1 kwietnia. Następne USG za jakieś 5-6 tygodni. O Jezu jak się cieszę :)
  18. Witajcie. Mam powód do zmartwienia na własne życzenie. Gin kazała mi zrobić raz betę. A ja zrobiłam 2x wynik z wtorku 7110 czyli bardzo dobry wynik z czwartku 7845 Czyli przyrost dość mały. Zadzwoniłam do gin i opieprzyła mnie, że robiłam dwa razy bo kazała raz. A teraz się martwię. Ona twierdzi, że zły wynik to byłby wtedy gdyby drugi wynik był np 6000 - czyli mniejszy. A tu człowiek na necie się naczytał że 48 godzin to min przyrost 66%. Kazała się jej słuchać i nie zamartwiać. W poniedziałek wizyta. A betę mam powtórzyć najwcześniej za tydzień. Rozmawiałam też z położną. Mówiła, że przyrost jest mały ale ona by jeszcze się nie zamartwiała. A cierpliwie poczekała. Jeśli za tydzień beta nie będzie minimum 160000 to wtedy dopiero radzi iść na USG. Żałuję, że poszłam drugi raz na betę. Żałuję jak cholera. Czy wy kontrolowałyście beta HCG na początku ciąży?
  19. Jakie miałaś wyniki i w którym tygodniu? Co do USG. Moja gin nie ma USG u siebie w gabinecie. Chce mnie skierować dopiero w 11 tyg. Boję się iść teraz gdyż może to jeszcze za wcześnie i karzą mi czekać kolejne 2 tyg. Swoją drogą moja lekarka się wkurzy że znowu się jej nie słucham i wpędzam w stres Kiedy ty miałaś pierwsze usg.
  20. Dzwoniłam dziś i opieprzyła mnie że robiłam betę 2x. Bo ona kazała 1 raz. Chciałam poprawić sobie samopoczucie ze wszystko idzie ok, no i sobie poprawiłam.
  21. Że mam się Mosia nie martwić?
  22. Wynik bety z wtorku 7110 Wynik 48 godzin później 7845 Ty mi powiedz, czy mogę trzymać w niepewności
  23. Dziękuję... :) za przerwanie ciszy :)
  24. Pusto tu. Dlatego napiszę sama do siebie na pocieszenie po prostu żyj normalnie.... Co ma być to będzie i nic nie poradzisz. Dbaj o siebie i o to dziecko co jest w Tobie. Dziecko czuje, gdy jego mama jest niespokojna. Musisz myśleć pozytywnie, że wszystko będzie dobrze. Ciesz sie życiem i staraj się robić coś, co sprawi, że pesymistyczne myśli odejdą:)Jeśli lekarz Ci mówi, że teraz jest dobrze to nie wmawiaj sobie, że jest albo może być inaczej bo to Ci napewno nie pomoże....
  25. delfina5

    Marzec 2012

    Macie jakieś wieści od kasialukaszo? Długo milczy. Bardzo się martwię.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...