Skocz do zawartości
Forum

villanelle

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez villanelle

  1. villanelle

    Sierpień 2008

    tusia13, mam nadzieję, że u was kontrola tak jak u nas wczorajsza będzie zakończona pomyślnie. A co do katarów to teraz chyba taki okres nadchodzi, bo Lila też trochę kicha, ale kataru jeszcze nie ma. Waży prawie 8kg i mierzy 72cm, także jest lepiej :) Żelazo narazie zastępuje nam spirulina i pokrzywa. Allayiala, kiedy się bronimy to jeszcze jest zagadką. Piszemy razem pracę i na pewno musimy obronić się w tym roku - najpóźniej w grudniu. Narazie mamy przesuniętą sesję letnią do końca września i zakańczamy wszystkie zaliczenia. To wasze krzesełko jest z pewnością węższe przy dosunięciu stolika. A w naszym nasza chudzina nawet przy masksymalnym dosunięciu potrafi wyjść. Na domiar złego coś mnie tknęło i domontowałam jej podnóżek, bo zauważyłam, jak bardzo lub go w wózku. No i się to tak przyczyniło, że Lilii ma punkt odbicia :) dorotea72, dziś zeskanuję.
  2. Witam, moja córeczka miesiąc temu miała robiony szereg badań związanych ogólnie z niedoborem masy ciała. Wyniki były następujące (piszę tylko o tych, które były poza normą - podkreślone): Morfologia RBC 4,37mln WBC 6tys. HGB 10,4g% HTC 30,7% PLT 438tys. MCV 70,3fl MCH 23,8pg MCHC 33,9g/dl Rozmaz: neurofile 14%, limf 75% mono 8% eo 3%, bazo 0% Poziom cukru we krwi: 92mg/dl Mocznik 19mg/dl Kreatynina 0,22mg/dl Elektrolity: Sód 144mmol/l Potas 4,29mmol.l Transaminazy: AspAT 54 U/l AlAT 24 U/l CPK 330 U/l (n: 0-145) CK-MB 126 U/l (n: 0-25) Białko całk. 6,8g/dl Elektroforeza białek: albuminy 61,92% alfa1 3,99% alfa2 15,07% (n:6-12%) beta1 8,17% beta2 2,12% (n: 3-7,5) gamma 8,73% (n: 12-22) Żelazo: 72 ug/dl Kwas mlekowy 32 mg/dl (n: 5,7 - 22) Proszę o interpretację. Jaka jest norma żelaza dla tak małego dziecka? Martwi mnie tak wysoki poziom kwasu mlekowego i nieprawidłowość w elektroferezie białek? Kompletnie nie wiem co to CPK i CK-MB. Nikt nic nam konkretnego nie wyjaśnił. Z góry dziękuję.
  3. villanelle

    Sierpień 2008

    tusia13, ja nie ufam pediatrom bo mają zbyt ogólną wiedzę, dlatego mają tyle opinii, bo są to opinie często zasłyszane. Jak Lila miała problemy z poruszaniem się z brzuszka na plecji poradzono mi udać się do fizjoterapeuty dziecięcego albo rehabilitanta dziecięcego. U nas ortopeda kazał nam dawać 4 krople witaminy D3, a jego wiedza mimo, że wcale nie był stary bazowała na naukach sprzed kilkudziesięciu lat. Tak jak kiedyś pieluchowało się podwójnie na wszelki wypadek, tak teraz zaleca się wszystkiego po trochę. A jedna opinia to nie zawsze dobra opinia ;) Każdy robi jak chce, bo w końcu suma sumarum za wszystko oskarżani są później my rodzice. Parę miesięcy temu miałam przypadek zmian skórnych u Lilii, miała wtedy około 6 miesięcy i dermatolog zarzucił mi niedbałość o dziecko, bo podejrzewał zmiany grzybiczne i oczywiście nie postrzymał się od stwierdzenia, że dla takich małych dzieci nie ma lekarstw, bo one nie mogą mieć takich dolegliwości. Oczywiście wszystko moja wina, z tym że nie zapytał, czy ktoś w bliskiej rodzinie choruje dermatologicznie, a jak wiadomo zmiany grzybiczne się przenoszą, a babci nie odizoluję na trwałe w jednym mieszkaniu. Ehh... Na koniec dodam, że u nas właśnie chodzenie na boso naprostowało Lilii paluszek, który wychodził jej ponad wszystkie inne. Ja tak miałam aż do podstawówki, a jej już od chodzenia boso się wszystko ładnie ułożyło, bo stopa miała możliwość sama się wypracować. Mam nadzieję, że wasza decyzja będzie słuszna. Allayiala, dzięki. Przejrzałam też tą stronę, którą podałaś, ale ceny za ten II gatunek nie są zbyt interesujące :/ Chciałabym kupić Bartki, ale obecnie fundusze ostro tniemy, bo zostajemy chwilowo na lodzie przed obroną magisterki :/ Mam już upatrzone wiązane z Kordeckiego w hurtowni dziecięcej w Rzeszowie, ale jeszcze nie jestem do końca przekonana. A z Tosi niezła pomocnica ci rośnie. U nas jest tylko uciekanie z praniem albo wyrzucanie przez balkon na szczęście na parterze :) Wczoraj Lilka dmuchnęła swoją pierwszą bańkę mydlaną za pomocą.... nosa. Zamiast buzią dmucha nosek ostro i w końcu się jej udało. Dziś uciekła z wysokiego krzesełka z zamontowanym stolikiem, gdy N. poszedł odgrzać kaszkę. Nie wiemy jak, ale już była na zewnątrz na podłodze. Pod stolikiem nie miała szans bo jest ogrnicznik, więc tylko i wyłącznie górą. Byliśmy dzisiaj odebrać kartę informacyjną ze szpitala, później u neurolog dziecięcego na kontroli i u pediatry. Wszystko ok tylko te wyniki w dolnej normie, ale mamy za miesiąc przyjść do kontroli na morfologię. Mam nadzieję, że spirulina spisze się z żelazem na medal.
  4. W takim razie poruszę sprawę samodzielności w miejscach publicznych. W naszym przypadku wygląda to tak, że Lila często, a w zasadzie to zawsze boi się nowych miejsc, obcych ludzi i zaraz ucieka w kierunku mamy albo taty. Najchętniej to na ręce, bo ona wszystko na początku obserwuje z góry. Wiem, że jest to normalne, ale takie napady strachu przed miejscem czy osobą zdarzają się jej czasami, kiedy oswoi się już z obcym miejscem np. placem zabaw, bawi się wpiaskownicy, rozsypuje piasek, macha łopatką i nagle wpadnie na pomysł pójścia na huśtawkę. Wtedy idzie, idzie i nagle zmienia zamiar uciekając w kierunku mamy lub taty z zamiarem "na ręce", bo akuratnie ktoś przyszedł albo coś się jej nie spodobało. Jest to o tyle nagminne, że w miejscu takim jak sklep, park czy miasto nie mogę ani chwili prowadzić jej za rączkę. Czy jest na to za wcześnie dla roczniaka? Dodam, że naogół córeczka kiedy spotyka się z nową osobą, która zaczyna do niej mówić najpierw wstydliwie wtula twarz w mamę będąc oczywiście na rękach, bo inaczej reaguje płaczem jakby ta osoba miała jej coś zrobić. Takie poznanie nowej osoby zawsze tak wygląda, nie dotyczy to tylko dzieci w pewnym wieku (podobnym do Lilii). Dlatego zawsze oswaja się przy nas do obcych, a później jest skłonna przynosić nawet takiej osobie zabawki do rąk.
  5. villanelle

    Sierpień 2008

    Allayiala, fajne butki! U nas tylko rzepy odpadają na lilkowej łapinie tylko sznurówki trzymają dobrze, choć w jesieni dojdzie grubsza skarpetka to może i rzepy się sprawdzą. One są z nubuka? Nasze sandały są z czego takiego i czyszczenie ich to jest masakra, dlatego rozglądam się za skórzanymi na jesień, bo jak mi bartkowy nubuk namoknie to chyba nie doschną. Szkoda, że w Bartku tak mało skórzanych w całości butów. Znając jeszcze temperament Lilii do umorusania się w błocie będzie nas czekał ciężki wybór. Apropos sztywnego tyłu, to czytałam w książce Pawła Zawitkowskiego, że ten tył ma dobrze trzymać, a nie musi być całkiem sztywny. No i buty mają być do kostki, a jak są za to muszą mieć miękki tył, żeby dziecku było wygodnie i swobodnie siadać na piętach. W sandałach bartkowych trudno jest Lilce tego dokonać, a często się to jej zdarza. W porównianiu do tanich trampek z Coccodrillo chodzi dużo lepiej, bo nie usztywniają jej tak kostki. Ale to tylko takie moje wywody :) Niby w tej książce są właśnie bartkowe buty polecane, ale je trzeba ubrać i zobaczyć na żywo, bo pierwszy raz to nam babka chciała wcisnąć takie z mega twardą podeszwą, która wogóle się nie zginała w palcach. tusia13, a z ciekawości zapytam, po co wam sandałki w domu? Pytałam się rehabilitantki na parentingu i najlepsze są skarpetki :) Wiem, że to problematyczne, bo się brudzą, ale podobno najzdrowiej. Jeśli chcecie mogę zeskanować fragment książki o butkach i przesłać na maila. Tutaj jest krótki filmik: Co nieco butach i stópkach | wideo i właśnie w nim jest wspomniane że najlepiej jak buty są poniżej kostki lub do kostki. Ja głupia przeczytałam o tym dopiero po zakupie, bo w euforii chodzenia Lilii zapomniałam już o tej książce :)
  6. villanelle

    Sierpień 2008

    anitaa84, jak płacze i jest suche powietrze to tam czasami jakiś smark ma z przed wieków, czyli jakiś pył :) A tak normalnie to woda. Dziś nawet dała popis buntu z wodą z nosa. karina, telewizory są cienkie, ale jak dla nas tylko w sklepach :) Hehe... A tak na poważnie to jak już oglądamy tv to na laptopie z podpięta anteną od kablówki. Co do Bartka to zawsze możesz zahaczyć w Rz :) W Deichmannie :) - jednym słowem musimy się spotkać w tym Rz :P My narazie oblatujemy w trampkach z Coccodrillo, kupionych przy okazji reklamacji bartkowych sandałów, ale juz się zaczynam martwić zakupem, bo cienko u nas. Tymczasem rozglądam się za uzbrojeniem na zimę na allegro. Lecę się obbandażować i ujędrniać. Przeniosłam sobie namiastkę salonu kosmetycznego za sprawą mojego N. I szczerze powiem, że zaczyna mi się wreszcze oskórzenie poprawiać na udach i zadku :) Poza tym muszę się pochwalić, że trenuję w domu wieczorami podczas kąpieli Lilii od tygodnia i jakoś mi to nawet idzie.
  7. Serdecznie dziękuję. Z tym odchodzeniem i robieniem papa to będzie czasami problem, bo córka potrafi i mamie zrobić papa, choć z natury jest przylepką i wszędzie najlepiej jest jej na rękach rodziców. Mam jeszcze pytanie. Wkładać do wózka mimo buntu? Bo w takich sytuacja z reguły wózek też staje się wrogiem Lilii. Wtedy i na ziemi i w wózku jest nie dobrze. Jakbym ją wzięła na ręce to byłaby w 7 niebie z tym, że ona noszenie rąk wykorzystuje do wskazywania tego co chce wziąć, osiągnąć lub do czego chce dość. Ostatnio prawie za każdym razem zdarza się jej taki "popis" z płakanie bez łez, kładzeniem się na ziemi, puszczaniem rąk jak się ją chce przytrzymać i jakby wiotczeje wtedy cała, żeby jej jeszcze bardziej współczuć. Do tego jak już nie ma sił to jedziemy wózkiem na sygnale, bo Lila nie mając już ochoty płakać, ale nie mogąc osiągnąć celu robi tylko takie "aaaaaa". Mąż był w szoku, jak zobaczył, co Lila wyprawia. Dzisiaj sytuacja znów się powtórzyła, wczoraj również. Problemem zaczyna być błoto :/ niestety... I jeszcze jedna rzecz, czy mam odchodzić, gdy córeczka próbuje dokonać wymuszenia? Czytałam, że na 1-2m można odejść, czy mogę być obok niej bez żadnej reakcji na jej szlochy. Mam jeszcze pytanie dotyczące nauki nocnikowania. Mąż postanowił uczyć córeczkę robienia kupki do nocnika. Wygląda to tak, że gdy mała przykuca i zaczyna postękiwać tak jak to zawyczaj czyni :) mąż pyta się jej bardzo pogodnym głosem "Lila, będziesz robić kupkę to choć na nocniczek?". Wcześniej było to bardzo skuteczne i sama byłam ogromnie zdziwiona, ponieważ wcześniej córeczka nawet nie chciała siadać na nocnik, a teraz zaczęła odbierać to jak jakąś atrakcję za sprawą podejścia taty (dodam, że tata skuteczniej umie ją czymkolwiek zainteresować niż ja). Później przez pewiem okres skojarzyła nawet, że jak chce się jej kupkę to niosła ze sobą nocnik do taty, ale... No właśnie miała biegunkę po żelazie i kilka razy się jej nie udało. Oczywiście były też razy, gdy nie dawała sygnałów, ale te kiedy dawała skończyły się po prostu wcześniejszym finiszem. Nie wiem czy był to główny powód zmniejszenia się jej zainteresowania siadaniem na nocnik, czy może powodem było ciągłe mówienie i nakłanianie babci, żeby siadała na nocnik i robiła siku i kupkę. Moja mama jest niereformowalna, więc nie pomogło upominanie, aby za często jej nie zachęcała, kiedy nie daje sygnału, ponieważ ją to zniechęci. Być może to to, a może właśnie ta biegunka - sama nie wiem. W każdym bądź razie moje pytanie brzmi czy dać narazie córeczce spokój, czy nadal pracować - zapewne od początku - nad nocnikowaniem tak jak to robił mój mąż. Zdaję sobie sprawę, że każde dziecko trafi na swój czas przygody z nocnikiem, ale postęp, który zobaczyłam u Lilii po zachętach taty był efektem paru dni. Dlatego nie chcielibysmy tego teraz zaprzepaścić. I druga sprawa, która mi się nasunęła przy tym nocnikowaniu. Czy do dziecka należy mówić non stop podczas zabawy? Szczerze to mamy problem, bo córeczka nie umie bawić się sama. Zawsze potrzebuje kompana, bo tak została przyzwyczajona. Wcześniej - nawet gdy prosiłam - żeby dziecko zostało chwilę samo, zawsze zjawiała się babcia albo dziadek. Córeczka jednak urosła, stała się problematyczna dla dziadków, którzy nie mają do niej sił i wszystko zostało nam rodzicom. Jak idę gotować obiad to Lila wisi mi na nodze albo psoci w kuchni przy szufladach. Nie da się jej choć na chwilę czymś zająć, żeby się pobawiłą sama. Uważam, że taka samodzielna zabawa jest ważna dla dziecka w każdym wieku, a nasza córeczka po prostu nie miała okazji się tego nauczyć. Czy da się to jakoś naprawić? Dodam, że mieszkamy z moją mamą, a więc teoretycznie jest z Lilą 24h. Teoretycznie tylko :) Poza tym córeczka staje się bardziej samodzielna w zabawie przy drugim dziecku np. byliśmy u rok starszego kuzyna i potrafiła długi czas przebywać sama w drugim pokoju u swojej cioci (czyli całkiem obcym miejscu) albo bawić się zabawkami kuzyna bez mamy i taty, którzy są niezbędni w domu :/
  8. villanelle

    Sierpień 2008

    anitaa84, widzę, że Oski promuje ten sam nurt malarski co Lila :) Liniowizm :) Problem w tym, że polubiła bardziej flamastry, ale czy to kredki czy flamastry czasami kartka nie stanowi granicy i kończy na podłodze :/ Allayiala, no właśnie babcie to czasami nie myślą :/ My mamy Colgate i jak narazie Mała traktuje ją jako truciznę, którą należy usunąć z buzi :P Ale z dnia na dzień jest lepiej. Ważne, że mimo to lubi jak jej szczotkuję zęby, a później mi moją poszczotkuje, czasami sobie nawet szczotkuje sama swoją szczoteczką ładnie. tusia13, my myliśmy wodą, ale zauważyłam temat w forum stomatologa i postanowiłam kupić pastę.
  9. villanelle

    Sierpień 2008

    Allayiala, sprzedaj babcię, bo moja to nic kreatywnego nie potrafi dziecka nauczyć tylko ciągle "dEj" albo "czekEj". Nie wiem skąd się jej to wzięło, ale wkurza nas niemiłosiernie i na nic tłumaczenia. Poza tym uczy ją usilnie "chodź pokochaj babcię" albo "chodź się pokochamy". Co jak co, i każdy może myśleć inaczej, ale chcemy jej nieco inaczej różne rzeczy nazywać i niekoniecznie jest to najtrafniejsze słowo na przytulanie. Widzę, że Tosia nadrabia ząbkowe zaległości. Gratulujemy! karino, widzę, że ci pani infromatyk rośnie :) no no! Dzisiaj spaliśmy bez przerwy do 7. Jest ok. Poza tym mamy trochę problemów z tolerowaniem smaku pasty Colgate. Lila na początku mycia wsadza sobie place do gardła na wymioty. Później jest ok.
  10. villanelle

    Sierpień 2008

    dorotea72, współczuję u nas nocnik też czasami szurga. Allayiala, u nas wąchanie wygląda od dawna przekomicznie. Raz pojechaliśmy do kuzyna, wyszła na balkon - bo ona balkony kocha - i zobaczyła pelargonie. No to jej mówię - popatrz jakie piękne kwiatuszki, nie zrywaj tylko powąchaj, a ta jak stała, czyli jakieś pół metra od kwiatków zaczęła się zaciągać :) Czasami wącha też krzaczki iglaste, ale nie wiem skąd się jej to wzięło. Dzisiaj Lilii spała non stop do 7:30. Byliśmy w szoku! Poza tym pokazała mi z tatusiem jak się ładnie nauczyła sama jeść serek ziarnisty bez rozwalania. Nawet drugą stroną łyżeczki potrafi i tylko 2 ziarenka jej spadły :) Taka zrównoważona i precyzyjna była przy tym jak nigdy.
  11. Witam, od pewnego czasu moja córeczka na wszystko co nie jest po jej myśli reaguje wybuchem płaczu, szlochania, czasami histerii, gdy nie reaguję, a przy tym zdarza się jej nawet kłaść na ziemi. Ostatnio przydażyło mi się to w parku, gdy spacerowałam z coreczką, ładnie szła za rączkę, czasami sama, ale nagle postanowiła, że lepiej jak ja ją poniosę na rękach. I wtedy się zaczęło, bo zaproponowałam jej wózek zamiast moich rąk. Zaczęła się wyginać, piszczeć, wymuszać płacz. Postawiłam ją na rękach przykucnęłam i próbowałam uspokoić albo odwrócić uwagę czymś interesującym tak jak robi to mój mąż, jednak na nic. Często złości się, gdy nie może czegoś wyciągnąć np. zabawka się zablokowała między nogą krzesła a stołu. Wtedy wrzeszczy i symuluje płacz, żeby babcia przyszła jej pomóc. My staramy się nie reagować w takich sytuacjach, ale nie wiem czy słusznie. Czy roczniaka można choć odrobinę nauczyć cierpliwości? Jak powinnam się zachować, gdy córeczka buntuje się w miejscu publicznym? Druga kwestia: córeczka rzadko reaguje na słowa "nie wolno". Zawsze podnosi wzrok, ale nigdy nie kapituluje i dąży do celu. Próbowałam połączyć te słowa z gestem zabrania jej z miejsca, w którym psoci, gdy nie reaguje na kolejne upomnienia. Jak budować granice w takim przypadku? Poza tym córeczka jest grzeczna, lubi naśladować nas w tym co jej przypadnie do gustu. Szybko uczy się rzeczy, które ją zaintrygują. Tylko w tych powyższych sytuacjach zmienia się nie do poznania. Z góry dziękuję.
  12. villanelle

    Sierpień 2008

    tusia13, u nas zwykłe łyżeczki od dawna wyparły te dziecięce. Allayiala, z tym nocnikiem to faktycznie ciężko sobie wyobrazić rzy gabarytach Lilii, ale jak już nie ma siły go nieść to sunie nim po podłodze, co owocuje niesamowicie, piekielnie nieznośnym dźwiękiem :/ karino, no my też mamy nadzieję się spotkać i to jeszcze jak pogoda będzie dopisywać. My dziś wzięliśmy do na plac zabaw bańki mydlane :) Lila myślała na początku, że to czary, aż w końcu raz udało się jej samej dmuchnąć bańkę :) Cudnie było. Ciągle jeszcze nie mogę zmobilizować się na sesję roczkową tym bardziej, że to N. będzie w roli fotografa, więc z 1000 zdjęć wybiorę może z 5 ostrych :) Eh..
  13. villanelle

    Sierpień 2008

    MlodaMamusia, ja te kubki o których piszesz kupiłam w Smyku za około 20zł za 2 szt. tusia13, my tę miseczkę mamy od X miesięcy i zawsze w podróży nam służy :) Tylko łyżeczka jest dla nas teraz za miękka i mało pojemna. Trzeba się nawiosłowac, a zupy to chyba się nią nie da jeść, my przynajmniej nie próbowałyśmy. Allayiala, nie zrobiłabym tego Tosince! Co by jej ze zwłok było :-P Co do zmiany pieluchy, to Lila robi tak, że albo sobie sama próbuje ją rozpiąć i wyciągnąć ze spodni albo idzie do N. pod pretekstem kupy z nocnikiem i jak jej tylko ściągnie to ucieka. A co do uciekania samopas, to u nas w ogóle jak się Lila gdzie zaklimatyzuje to pędzi przed siebie, a jak widzi, że mama albo tato podąża to zaczyna biec :/
  14. villanelle

    Sierpień 2008

    dorotea72, to jedźcie faktycznie w nocy. Sama najlepiej znasz swoje dziecko. Moja co prawda nas zaskoczyło, bo korki były niebagatelne na jednym odcinku 50km przejechaliśmy w 2h, a Lila ja suseł spała, bo była zwyczajnie zmęczona bardziej niż zawsze zakupami :) Poza tym mieliśmy mniej więcej 321 km do pokonania w jedną stronę. Była w szoku, że wytrzymała nie marudząc, ale ona uwielbia słuchać radia, a szczególnie ABBY, więc póki leci jest ok :) MM, u nas też wysypka, ale już wiem po czym. Kocur skubany sypiał ukradkiem na krzesełku do karmienia Lilii, a Mała jak je to z reguły siedzi w samym pampersie i miała na plecach, pod pośladkami i trochę pod szyją wysypki. Dzisiaj Lilii dostała o 6 rano tylko na minutkę cyca, a później bawiła się w łóżeczku do 7 rano, po czym zasnęła do 8 i tyle było spania. Z reguły bawi się dopiero po całkowitym wybudzeniu, dzięki czemu mamy czas się wyspać. Czasami nawet daje nam spać do 9:30. Kochana jest :) Poza obiadkiem wszamała dzisiaj nasz obiad - chili z soczewicy czerwonej. Specjalnie było mniej ostre, żeby Lilii zjadła i superaśno wcinała z tatusiem. Byłam o tyle szczęśliwa, że był tam por, papryka, soczewica, fasola czerwona, cebulka, czosnek, cukinia, pomidory. A na obiad wszamała ragout ze szpinakiem - po 12 miesiącu około 120g. Jestem w 7 niebie.
  15. villanelle

    Sierpień 2008

    dorotea72, a jak długą? Bo u nas Lila najdłużej jechała z Wawy około 7h non stop z jednym przystankiem na szybką zmianę pampersa. Do Wawy jechaliśmy prawie 6h, bo był wypadek z jednym przystankiem na śniadanie. Wyjechaliśmy o 5 rano z myślą, że będzie spać, a ona ubrana na śpiocha jak tylko poczuła auto z euforią dokazywała, gadała i ani myslała o spaniu, ale zmogło ją po 2h. Później jeszcze 1h snu i w sumie to resztę czyli 3h tak średnio zniosła. Dlatego wracaliśmy po południu tak żeby objąć jej drzemkę popołudniową i jak nam zasnęła tak spała 4h (od 15), później chwilę się bawiła, zjadła kolacyjną kaszkę HiPP ze słoiczka i komarek na noc około 21:00 z ulubioną żabą w foteliku i tak już ją dowieźliśmy ok. 23 do domu, to tylko siup do łóżeczka i my też. Jakbym jechała na dłużej to bym jechała na noc albo baaardzo rano. MM, gratuluję malowania. U nas było malowanie przed samymi narodzinami Lilii, pamiętam jak się nacharowałam z wielkim brzuchem. Jak sobie pomyślę, że pastowałam wtedy podłogę na błysk klęcząc to się w główkę stukam. Tak sobie ostatnio powspominałam ten ulotny roczek i takie coś: Ale mi dziewczę urosło. Teraz nie mam wątpliwości, że wiele rzeczy umknęło za szybko :)
  16. villanelle

    Sierpień 2008

    Justyno, chyba cię z zazdrości ukatrupię za ten urlop :P Niby nie pracuję, ale odkąd Lilka się urodziła miałam zero tutalnego odpoczynku. Oczywiście N. sobie był na nartach, paintballu, kilka regularnych wypadów na saunę i basen jako styrany tatuś :) A ja siedziałam w domu i dziecię bawiłam przez ten czas. Wypocznijcie i wracajcie opalone laseczki! Miłego lotu i oby Tosia współpracowała wytrwale Przede mną wizja zakończenia sesji, magisterki i poszukiwanie pracy, ale takiej, żebym mogła zostać w domu z Lili czyli zdalnej lub własnej działalności. Najprawdopodobniej skoczymy na głęboką wodę i będziemy prowadzić coś na własną rękę. Takie są plany, ale ciężko się jest mi wypowiadać na temat ich powodzenia. Do tego dochodzi moja mama, która wcale nam życia nie chce ułatwić i planuje wystawiać rachunki za mieszkanie w proporcji my 3/4 a ona 1/4 wszystkich opłat. Także relaksu nie zaznam przez najbliższy rok, ale może uda się za 2 lata. Dziewczyny, dziękuję gorąco za życzenia! karino, a przy okazji długo może w tym Rz zabawicie? anita, to poprosimy jeszcze o ten apetyt :P U nas dzisiaj zabawowo. Byliśmy po południu na placu zabaw obok przedszkola. Lila zaskoczyła nas i sama zjechała ze ślizgawki, po tym jak zobaczyła jak to robią starsi od niej koledzy. Później chciała iść za nimi, ale się nie udało. Byli za szybcy :)
  17. villanelle

    Sierpień 2008

    MM, ja jestem zadowolona, a mój kuzyn nie. Niby na pierwszy rzut oka mamy takie same wózki, bo on kupił nawet identyczny kolor, ale malutka różnica w modelu robi swoje. My mieliśmy (a w zasadzie mamy na sprzedaż) CT 0.1, a on ma Enjoy. My w zasadzie na nic nie narzekaliśmy i sprzedajemy, dlatego, że nie mamy gdzie schować gondoli i fotelika z auto-fixem. Szkoda nam było, żeby się niszczyło, to co leży nieużywane, bo Lila zrobiła sobie twierdzę z fotelika, a X-Lander XV był w wyjątkowo atrakcyjnej cenie - przez pół do sklepowych i na necie. Mamy kombi, więc nam miejsca dość w bagażniku, a i rzadko bierzemy ze sobą wózek, bo chusta jak narazie dobrze sprawuje się na marketowych zakupach. Mój kuzyn narzeka na rączki, nie ma takie podnóżka jak my do popychania nogą to i ciężko jest ten wózek podnosić na krawężniki. W zasadzie to nie wiedziałam o czym on mówi, bo my tego problemu nie mieliśmy ze względu na tak niby mało znaczący element. No i narzeka na brak przekładanej rączki, bo jego synek nie chce jeździć tyłem do rodziców. Ja czytałam opinie o Chicco całkiem przypadkiem jak Lila miała już dobre ponad pół roku i niektórzy piszą, że to jest chiński szajs. Uważam, że wszystkie wózki w takich wygórowanych cenach jak Chicco nie mówiąc już o Quinny, X-Lander różni ludzie mogą tak nazwać. W swoim Chicco - dodam, że kupiliśmy go po jednym dziecku - nic nie naprawiałam, ani nic się nie zepsuło. Konserwowaliśmy tylko koła, bo po śniegu skrzypiało jedno, ale seriws Chicco przesłała nam mailowo wskazówki co i gdzie poodkręcać i czym nasmarować. Do dziś jeździ tak jak po zakupie. Wcześniej myślała, że luzy w rączkach (w twoim ich nie będzie) robią się tylko w Chicco, ale teraz w X-Landerze po jednej jeździe mamy lekkie luzy, więc to standard niezbyt odpowiedni do ceny tych wozideł :) Dla Lilii Chicco był zbyt głęboki. Ona jest drobna, więc musiała się do pałąka wychylać i to mocno, a do tego boczne osłony jej przeszkadzały w patrzeniu. Ludzie narzekają na kubełkowe siedzenie, a u nas ono jest dla Lilii atutem. Czuje się bezpieczniej ze względu na otulenie i można regulować głębokość siedzenia. Także co dziecko i rodzic to inna opinia. Ufff... Trochę się rozpisałam, ale już tak mam. anito, plucie jest zaraźliwe przez net :) Lila uwielbia rozcierać wylaną z kubka wodę, a jak jej brak to skubana sobie napluje na posadzkę i rozciera :)
  18. villanelle

    Sierpień 2008

    MM, szalona :) My właśnie sprzedajwmy Chicco. Z tego co pamiętam, to ostatnio wybrałaś coś innego? Znów zmieniacie? anitaa84, Lila pije ze zwykłego kubka lub szklanki - bardzo lubi. Pije przez słomkę ze wszystkiego. Poza tym mamy Tommy Teppee, ale jest z tym dużo zabawy, bo Mała nie lubi komplikacji. Poza tym mamy luźnio przepływowy kubek Lovi treningowy: Co do prawka to u nas się robi w tam ośrodku, który np. jest 3-osobowy, to i sekretariatu nie ma, bo ci Panowie to i sekretarki i wszystko w jednym. U Kariny na pewno jest trochę inaczej, ale w mojej miejscowości właśnie tak. Za to plusem jest to, że nie ma tak jak kumpel miał w Rz, że najpierw miesiąc wykładów, a później w kolejce do jakiegokolwiek instruktora na jazdę. W sumie to miał tak rzadko te wykłady i jazdy, że zdążył zapominać co się nauczył. karino, tak natchnęłaś mojego N. że wczoraj jeździłam naszą Astrą :) Fajna sprawa, taaaaakie kombi, a jeździło mi się lepiej niż starym kańciastym poldkiem :) Dziewczyny, powiedzcie mi, czy jak wasze dzieci jedzą to siedzą i są czymś zajęte np. zabawką czy tv? Czy sobie tak po prostu siedzą grzecznie i wsuwają kolejne łyżeczki?
  19. Serdecznie dziękuję. Właśnie odstawiliśmy żelazo, bo wg ulotki właśnie doszło do przedawkowania. Pediatra zapisała 3x większą porcję niż wg wskazań ulotki. Obecnie kazano nam ostawić krople, a ja już na własną rękę podaję spirulinę. Co do herbatki to zastanawiam się, bo karmię wieczorem małą piersi i chyba to jest dla niej lepsze na noc. Więc może na podwieczorek wprowadzimy pokrzywowe smaki :) Nawiązując do diety to córeczka nie znosi smaku brukselek, podobnie jest z brokułami, choć od nas z zapiekanki podjadła z dwie różyczki. Jednak nie jestem w stanie znaleźć ekologicznych brokuł i mam mieszane uczucia, co do dzielenia się z nią naszymi zwykłymi sklepowymi brokułami. Buraczki jada w barszczu z Bobovity i bardzo jej smakują. A tak to gustuje w pomidorach, pomidorach i jeszcze raz pomidorach. Do tego kluski i na tym się gusta mojej córki kończą ku mojemu nieszczęściu, bo osobiście lubię jeść różności. Dziękuję za wsparcie i cierpliwość. Dzięki Pani zachowałam rozsądek. Na morfologię idziemy we wrześniu.
  20. villanelle

    Sierpień 2008

    Dla Kubusia uściski i buziaki z okazji roczku!!!
  21. villanelle

    Sierpień 2008

    karino, jak wtedy to chyba trafiłam na największą olewkę. Instruktor na pierwszy raz wziął mnie na plac do jakiejś zaprzyjaźnionej firmy budowlanej, opowiedział anegdotkę o tym, że kobieta zapaliła auto na biegu w garażu i rozwaliła je, a później przedstawił mi rodzaje świateł i wyszedł zrobić sobie kawę z tekstem: masz się pobaw światłami, a ja zaraz wrócę. Gadał sobie z kolegami i pił tą kawę, a ileż się można bawić światłami, jak się już jeździło samochodem wcześniej. W zasadzie to pierwszy nauczył mnie jeździć N. naszym starym jeździdłem, a później poszłam na kurs do tego samego gościa, co on robił. Jednak okazał się totalnym szowinistą. Raz na jazdę zabrał N. i sobie poszedł na placu, a N. kazał, żeby mi pokazał jak się rękaw robi. W sumie to jeździłam podczas 1h jazdy 50-40min. bo zawsze miał coś do załatwienia albo kawę do wypicia. Podobno to u niego normalne, bo raz N. jechał z nim jego żonę odebrać skądśtam, a w Rz jak bywali to sobie gostek szedł do McDonaldsa albo do smażalni ryb i kazał kursantom czekać, a czas oczywiście leciał :-] Dlatego mu nie zapłaciłam ani grosza, bo szczerze mu powiedziałam, że z tych 4h to ja góra jeździłam 2h i za tyle mogę mu zapłacić, a za plac to mogę swojemu wówczas chłopakowi zapłacić. I tak nie zapłaciłam mu nic. Za 90zł już nie płakał, bo sobie odrobi na innych. Poza tym N. kazał cię pocieszyć z tymi wykładami. On był na 1 z 20 wykładów i zdał za pierwszym razem w Rz ucząc się w domu z testów i takiej jednej starej bardzo książki mojej mamy o samochodach, bo chciał wiedzieć co nieco więcej niż tylko gdzie się sprawdza poziom oleju. Kiedyś to w ogóle wymagano, żeby kierowca wiedział, jak się zachować podczas jazdy po śniegu, trochę o poślizgach etc. Teraz to trzeba wiedzieć, gdzie jakie płyny sprawdzić i w zasadzie tyle :)
  22. villanelle

    Sierpień 2009

    kasia001, bądź dobrej myśli. Ja też przechodziłam różne nastroje rok temu :-) Trzeba czekać, nie stresować się i jak to napisała koleżanka modlić się o skurcze. Ja się modliłam, ale tak mnie zestresowali w szpitalu, że znikły. Później się męczyłam całą noc i nic ze mną nie zrobili, ale mam nadzieję, że trafisz na lepszy szpital. Wszystko w twoich rękach. Buziaczki, trzymaj się dzielnie! :*
  23. villanelle

    Sierpień 2008

    Wydaje mi się, że chłopcy to jakoś zawsze noszą większe pieluchy :) My jesteśmy przy 4 a czasami jeszcze przy 3. Z preferencją tych większych z tym, że lilkowy pas jest tak chudy, że mogłabym ją otoczyć tą pieluchą :) karino, a tak się składa, że ja się też z prawkiem zanosiłam, bo poprzednio się wkurzyłam na instruktora i go olałam po 3 jazdach, ale narazie nie ma na to kasy. Trzeba się ustabilizować po magisterce. Poprzednio gostek w ogóle po mnie nie przyjeżdżał, umawiał się i nie przyjeżdżał, a później pytał się mojego N. na ulicy dlaczego mnie nie było. Koszmar! I nic mu nie zapłaciłam, bo uznałam, że za taką chałę nie będę płaciła. Jak jeździłam to na drugiej jeździe wziął mnie na jakąś stację benzynową i poszedł sobie zadzwonić, a mi kazał SAMEJ jeździć. Cóż za zaufanie, ciekawe jakbym się w dystrybutor wpieprzyła?! :) A tu nagle policja przyjechała, a ja sobie Lką sama jeżdżę PS. Czy nas przeniosą do Maluchów z początkiem września? Matko, jak te nasze dzieci urosły...
  24. villanelle

    Sierpień 2008

    U nas pobudka o 5 rano to standard, dziś dodatkowo był manifest złości, że za wcześniej po cycu odłożona do łóżeczka, a my po prostu staramy się ją odzywyczaić. karino, nie martw się wszystko będzie dobrze. Gdzie ty w ogóle planujesz zdawać to prawko? W Rzeszowie czy Krośnie? A może jeszcze gdzieś indziej? Allayiala, ciotka my czekamy na te foty, ale po Meksyku :-) Nam druga ciotka warszawska wyjechała do domu i Lilek nie ma z kim czasami się pobawić dla odmiany. W sumie to jest ulubiona Lilki ciotka, choć chrzestną ma na miejscu, a mimo to się do niej nie kwapi. Za to Malwiśka specjalnie na ten dzień z Wawy przyjechała, bo jak to ona mówi, że Lilusi się nie odmawia :) Z resztą jej chłopak jest zakochany w naszej córce. Hehe. anitaa84, a jakie to pianinko macie? Ja bym nie zniosła gdyby mnie denerwowało dlatego jest sprawdzone i ma bardzo miłe melodie. Lila często wykorzystuje grające zabawki, bo lubi tańczyć i podrygiwać, a na pianinku śpiewać i grać, dlatego to bardzo ważne dla nas żeby nas nerwica nie wzięła. Natomiast dostała robota Tobiego z FP i szlak mnie trafia na te jego piosenki. Na szczęście baterie nie są mocne, a i Lila nie pała do niego miłością. Mówiłam chrzestnej żeby kupiła słuchawkę z FP, bo się pytała to zrobiła po swojemu i wyszło gorzej, bo robota ledwie Lila uniesie i wali nim o podłogę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...