Cześć dziewczątka poniedziałkowo. U nas weekend pełen emocji :) W piątek mieszkanko już wypucowaliśmy na błysk, żeby sobotę mięć wolną i z racji tego, że pogoda była piękna, to cały dzień spacerowo spędziliśmy.
Tylko pod wieczór skoczyliśmy na zakupy do Tesco i taki nam numer Kuba wyciął, że długo tego nie zapomnimy Akurat byliśmy na dziale odzieżowym i coś mu do łebka strzeliło, że się schowa pod ubraniami... To sekunda była, grzebałam w spodniach dla niego, szukałam rozmiaru i nagle patrzę jego nie ma. M. poleciał w jedną stronę, ja w drugą do kas, chyba z 10 minut biegaliśmy jak szaleni po całym sklepie. No w życiu się tak nie czułam. Między tymi ubraniami chyba ze sto razy przebiegłam, a w końcu M. przechodząc tam usłyszał chichot i tekst 'ale się dobrze schowałem' I dzwoni do mnie, normalnie się rozryczałam w tym sklepie jak debil. Dziecko taki wykład dostało, że chyba na długo zapamięta. Chociaż i tak do końca był szczęśliwy, że mu się żarcik udał, więc nie wiem czy dotarło do łepetynki.
A niedzielę już domowo spędziliśmy, bo najpierw lało, a potem zerwało się takie wietrzycho, że nie miałam ochoty nosa wystawiać. M. tylko na chwilę na wyścigi samochodowe do Wieliczki pojechał, ale dość szybko wrócił. A my w domu szaleliśmy, było malowanie kotka na Kubusiowej buzi i inne tego typu durnoty :)