Skocz do zawartości
Forum

marta_89

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez marta_89

  1. Choć się nie znałyśmy... Świeć Panie nad Jej duszą...
  2. marta_89

    Sierpień 2010

    Już dołączyłam. Poradziłam sobie z tym jakże trudnym zadaniem, ach... jestem z siebie dumna :))
  3. marta_89

    Sierpień 2010

    Puszku ja tam blondynką nie jestem, ale nie wiem o co kaman z tym prywatnym wątkiem. Oświeć mnie :)) A z tymi włosami co tam wcześniej pisałam, to nie chciałam Cię urazić :) Tak poprostu zapobiegawczo rozjaśniłam sprawę żeby później nie tłumaczyć o co mi chodziło :) Ale mi brzuch twardnieje. Aż mi ciężko siedzieć w fotelu :/ Mam wrażenie że pęknie mi skóra za chwilę. To aż boli :/
  4. marta_89

    Sierpień 2010

    Witam Was Kochane!! :) Mój m mi napisał że napewno jutro w nocy wróci i się bardzo cieszę :)) Odrazu mi się humor poprawił :)) Właśnie zjadłam śniadanko, dopijam herbatę i chyba biorę się za prasowanie. Trochę się tego nazbierało. Ale mam energię do działania, więc jest ok :) W kwestii pana doktora na izbie wczoraj, to mam tylko nadzieję że nie trafię na jego dyżur jak pojadę tam z jakąś akcją, albo że nie będzie go przy porodzie akurat. Bo jak on tak cały czas traktuje pacjentki, to będzie mi napewno źle, jak on będzie taki chamski i arogancki. I będę się tylko bardziej stresować. A wiadomo że jak ktoś jest miły i serdeczny, to i człowiekowi jest lepiej odrazu i podchodzi do tego ważnego wydarzenia jakoś lżej, a nie z jakimś ciśnieniem :/ Amisiu super że synek już do domu wraca. Pomimo tego że tak rewelacyjnie sobie radził, to nie ma to jak w domu, we własnych kątach, prawda... Karola gratuluję rocznicy i życzę udanego świętowania :)) Hmm, może rady od tytuowanej Czikity... :)) Wiesz, cziki cziki i Matyldzia będzie z Wami. To podobno rewelacyjna metoda już na końcu, żeby zaczeło się coś ruszać. Ja chyba swojego m też przycisnę jak wróci :))) Tak sobie pozwoliłam troszeczkę na takie rady :)) Wybacz :) Puszku Paolka jest the best!! :))) I rzeczywiście, jak za dwa trzy lata dobiorą się razem z Juliśką, to będziesz miała fajnie :)) Włosy Ci się będą naturalnie prostować!! :)) (taka aluzja, że staną dęba:)))))
  5. marta_89

    Sierpień 2010

    Właśnie odkryłam swój pierwszy rozstęp na brzuchu :/ Ale nieważne :))
  6. marta_89

    Sierpień 2010

    :/ tak siedzę i się zastanawiam, co kieruje ludźmi, dla których kasa, status, prestiż, wyjazdy, samochody itp są ważniejsze niż rodzina, dom, zdrowie, dzieci, wnuki, rodzinne spotkania, wspólne posiłki itp... W swojej rodzinie obserwuję takie dwie skrajności. Rodzina ze strony ojca to ta pierwsza grupa, i nie mogę powiedzieć żeby uchodzili za szczęśliwych, radosnych, pogodnych ludzi. Natomiast cała rodzina od strony mamy, to ta druga grupa. Jak jedzie się do babci i wszyscy przyjeżdżają, 5 dzieci z współmałżonkami, 12 wnuków, większość już z osobami towarzyszącymi, to ludzi jest tyle, że nie mieścimy się w jednym pomieszczeniu. Ale to nie jest ważne. Każdy sobie jakiś kącik znajdzie, a najważniejsze jest to, że jesteśmy wszyscy razem i tą siłę się czuje... I to jest piękne. Tam się nikt nie kłóci. Nie patrzy na siebie z zazdrością, że jeden jeździ lepszym samochodem, drugi gorszym, czy jeden mieszka w mieszkanku w bloku, a drugi w wielkim domu. Na takie rzeczy nie zwraca się kompletnie uwagi. I to jest fantastyczne. Chciałabym pokazać swojemu dziecku, że można tak żyć i trzeba...
  7. marta_89

    Sierpień 2010

    Beti czyli czasem są sytuacje nie do przeskoczenia (skoro piszesz że w zasadzie m nie miał wyboru) i poprostu trzeba im stawić czoła, nie poddać się i być twardym... Ale łatwo mi mówić... Nie chcę się mądrzyć na ten temat, bo nie mam pojęcia jak to jest tak żyć. Niby uchodzę za osobę twardą, stanowczą i konkretną (może teraz już mniej, ale przed ciążą wszyscy mnie postrzegali jako rygorystyczną, zimną heterę :)) ale chyba nie dałabym rady tak żyć. Tak więc szacun kobieto!! :)) Puszku Ty nie masz kontaktu z teściową, Paolka z babcią, szkoda... Ale jeśli piszesz że jej też na tym nie zależy, to nie ma czego żałować. Gdyby okoliczności były inne, tzn ona byłaby inną kobietą, ciepłą, kochającą, troskliwą, opiekuńczą, a nie zimną, wyrachowaną, przesiąkniętą do szpiku kasą, to byłoby bardzo szkoda waszych kontaktów no i dzieciaków, że tak naprawdę nie mają babci. U mnie dla odmiany, moje dziecko w zasadzie nie będzie miało dziadka, pomimo tego że i ja i m, mamy ojców którzy żyją i są na miejscu. O kontaktach moich z ojcem kiedyś już pisałam. Nie rozmawiałam z nim od równo roku a widywać go widuję czasem na mieście, gdzieś w sklepie, albo przez okno jak do swojego brata przyjeżdża. Ostatnio nawet przyjechał do takiego małego sklepu spożywczego (tak jak by nie miał innego), jedynego w okolicy naszego domu (zupełnie z drugiej strony miasta mieszka on) i akurat my z m robiliśmy zakupy. Stanął za nami w kolejce i ani be ani me ani cześć ani dzieńdobry sobie nie powiedzieliśmy. Ekspedientki doskonale nas znają i wiedzą że to mój ojciec, a my jak zupełnie obcy ludzie się zachowujemy i cisza. Nawet się nie spojrzeliśmy na siebie. A dodam że sklepik jest taki że 5 osób to już ścisk... Z jednej strony zabawna sytuacja, z drugiej przykra, ale cóż... Ja się narazie nie ugnę, za dużo złego nam wyrządził i wybaczyć ot tak sobie, nie potrafię, chociaż moje obie siostry to wszystko zaakceptowały, chodzą do niego, poznały tamtą kobietę i ich dziecko (plus jej dwoje)... Ja nie i nie zanosi się na to. Natomiast mój teść, niewiem czy za sprawą charakteru, czy takiego dziwnego sposobu bycia, czy być może się wstydzi albo krępuje (niewiem czego), ale jest strasznie dziwny... Z nikim nie rozmawia. Mój kontakt z nim kończy się na "dzieńdobry - dzieńdobry" i tyle. Wielkim szokiem było dla mnie jak na naszym weselu teść zatańczył ze mną jak zbieraliśmy na wózek :) I nawet ktoś to zdążył na foto uwiecznić :)) Śmieję się z tego... I naprawdę tego nie rozumiem, z żoną zamieni dwa słowa na krzyż w ciągu dnia, a z dziećmi praktycznie wogóle. Siostra mojego m (25 lat) śmieje się że ojciec się ich boi :)) Bo podobno jak byli małymi dziećmi, tak do 10 lat, to ojciec spędzał z nim calutkie dnie, wymyślał zabawy, zabierał na wycieczki, organizował czas, poświęcał się im bez reszty. I podobno nic przełomowego się nie wydarzyło, poprostu oni zaczeli dorastać, a on się zamykał, odsuwał... I teraz jak np tam jedziemy, to jak się coś go ktoś zapyta, to jednym dwoma słowami odpowie i wychodzi z pokoju. Za to teściowa nadrabia gadką za troje :)))) Ale co fakt to fakt, podejrzewam że nasze dziecko jako takiego dziadka mieć nie będzie, co będzie jej czytał bajki, brał na spacer, kupował cukierki, czy budował karmniki dla ptaków... :/
  8. marta_89

    Sierpień 2010

    U mnie na komodzie też stoi i czeka 1l Coca Coli a teraz idę trzasnąć sobie pizzę :)) Zafastfoodujemy sobie z moim dzidziulkiem :))) A co??!! :)) A na deser cała paka peppies'ów
  9. marta_89

    Sierpień 2010

    Puszku dlatego właśnie uważam, że Beti jest naprawdę wielka. Ja osobiście chylę czoła takim kobietom, które wiążą się świadomie z facetami mającymi taki zawód. To nie jest taka zwykła praca od...do. Kończy, wychodzi, wraca do domu i spędza np wieczór z rodziną. I dobrze mówisz, takich zawodów jest wiele, kierowcy, strażacy, żołnierze... Myślę że ich żony muszą być naprawdę silne, twarde i samodzielne. I wiesz, to nie chodzi o takie przeciwności jak rodzina, komentarze itp, bo uważam że jak dwoje ludzi chce być razem, to nikt nie może im tego zabronić, żadne osoby trzecie nie mają prawa w to ingerować. I jakieś głupie rady typu "to nie jest facet dla ciebie, to nie jest kobieta dla ciebie" są bez sensu. Jeśli tak rzeczywiście jest, to to wyjdzie i to jest nieuniknione. Ja na początku mojej znajomości z m też to słyszałam. Poznaliśmy się dokładnie miesiąc po tym jak wyszedł na wolność, po odbyciu kary za swoje głupie błędy z wczesnej młodości. Nasze rodziny mieszkają w jednej miejscowości i praktycznie można powiedzieć że na jednej ulicy. Ludzie się znają, chociażby z widzenia. No i moja teściowa też mnie kojarzyła, zanim jeszcze mnie poznała. Jak mój m jej powiedział że kogoś poznał i że ja to ja, to widziała we mnie praktycznie anioła i mogę powiedzieć że nadal tak jest. Że go chciałam, że nie przeszkadza mi jego przeszłość, że się nie bałam. A dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Poznałam go na jakimś tam etapie jego życia i od tego momentu mam prawo go oceniać. Dostał ode mnie czystą kartkę i pakiet zaufania. Tak mu to tłumaczyłam, że dla mnie liczy się to co jest od teraz, tzn od naszego początku i nie będę patrzeć na niego przez pryzmat tego co robił kiedyś. I albo moje zaufanie straci, albo zyska go więcej. No i zyskał, moją miłość. Jego życie zmieniło się diametralnie. A mojego zaufania nie naruszył nawet minimalnie. Chciał się zmienić i zrobił to, widzi ile zyskał. Bardzo dużo rozmawialiśmy na ten temat, bo on się strasznie tego bał, że właśnie ktoś mi czegoś nagada o jego przeszłości, że będę słuchać że związałam się z kryminalistą itp i że wkońcu go zostawię bo nie wytrzymam. A mnie to nie obchodzi!!!! Moje życie z m zaczęło się od chwili kiedy się poznaliśmy i od tego czasu interesuje mnie jego zachowanie, jego życie. Wiem co było wcześniej, ale to jest tak jak by dawne życie mojego m, a teraz jest nowe. Stare sprawy nie mają wpływu na nasze teraźniejsze życie. Myślę że mówiłaś właśnie o takiej sytuacji (tzn z twoją teściową), że ktoś ingerował w wasz związek. A nikt nie ma do tego prawa, nikt, nawet matka. Ja uciełam w naszej sprawie wszystkie komentarze i spekulacje. Kochamy się, zaraz urodzi nam się dziecko i jesteśmy szczęśliwi. Więc to są dwie różne sytuacje - żyć na co dzień tak jak by samemu, bo m jest gdzieś tam w świecie i pracuje, albo żyć z m w bliskim związku fizycznie i psychicznie, ale borykać się z otoczeniem... Niewiem czy zrozumiałaś mój przekaz bo ja czasami jak Wam tu naklepię to aż się w głowę pukam i myślę że chwilami już omijacie moje posty czytając zaległości, bo to takie farmazony i wywody są :)) Ale czasem lubie tak się uzewnętrznić...
  10. marta_89

    Sierpień 2010

    Julia nie chciałam wprowadzać takiej niesmacznej atmosfery z rana, to miała być taka ironia i mam nadzieję że tak to odebrałaś. Taki żart z przekąsem :) Więc zapominamy o sprawie. Beti ja Cię podziwiam!! Niby tak się mówi że na miłość nie ma lekarstwa i widocznie tak musiało być, że masz męża żołnierza (bo coś wspominałaś że swego czasu zarzekałaś się, że żadnego żołnierza) ale ja Cię podziwiam że się zdecydowałaś. Ja bym nie umiała żyć w takim związku. Marudzę co i raz że na miejscu jestem sama całymi dniami bo m jest w pracy, ale to fakt, wieczory czy noce spędzamy z reguły razem, chociaż czasem siły m ma tyle że od razu zasypia, to ja mogę się przytulić,ale on poprostu jest... A Ty??!! Kobieto, jesteś wielka!! Mój pojechał wczoraj raniutko, ale na telefonie wisieliśmy jeszcze kilka razy i smsy i wogóle, a ja tęsknię jak głupia siusiara. Jeszcze wczoraj mijały 4 miesiące od naszego ślubu... Podziwiam Cię naprawdę!! Bo dopiero teraz doceniam to, że jednak śpiący to śpiący, zajechany to zajechany, przepracowany, zmęczony, czasem bez sił, ale jednak jest, wraca codziennie, mogę go dotknąć, przytulić, pocałować, chociaż on czasem tylko chrapnie w odpowiedzi na moje "kocham cię" powiedziane jak śpi... A Ty sobie radzisz... Jeszcze teraz masz Majeczkę, ale całą ciążę byłaś sama, kurcze... Jesteś wielka!! :) Puszku Twoja Paolka to mistrzostwo świata :)) Hmm "mestos" kto by pomyślał :) Ona jest fenomenalna :) Karola strasznie mi się podoba imię dla Waszej małej dziewczyneczki :) Też zaproponowałam kiedyś na początku mojemu m to imię, ale się nie zgodził. On to by chciał tylko Natalię i koniec kropka. Na początku ciąży nie brał pod uwagę żadnej innej opcji, bo on tak chce i koniec. Najchętniej wszystkie swoje ewentualne córki nazwałby Natalia!! :) Ale nie nie nie, napewno nie te córki które będzie miał ze mną :) Jego eks ma córkę Natlię i on ją "wychowywał" przez jakis tam okres czasu i mi to się źle kojarzy. Z "Elizą" też przechodziłam batalię, ale się wkońcu zgodził. Chciałam jeszcze Nikolę albo Nadię, ale z nim wogóle nie ma gadki. Cokolwiek bym nie zaproponowała, było tylko nie nie i nie. I weź tu z takim dzieci rób!! :)) A tak po za tym to miałam KTG dziś i pani położna była bardzo miła i serdeczna. Zrobiła mi badanie na izbie, chociaż powiedziała że teoretycznie nie powinna, bo nie mam jeszcze terminu i nie miałam też żadnego skierowania, bo tamten ciul mi nie dał. Swoją drogą to już mnie wkur*** ten mój gin. Tyle kasy bierze, a jak chcesz coś od niego, to on twierdzi że to zbędne, a później okazuje się, że to konieczne! No i zrobiła mi badanie tak z dobrego serca i powiedziała żebym poczekała na doktora, żeby obejrzał wynik badania. W międzyczasie na izbę przyszły ze 4 kobiety i dla pana doktora to już był kocioł - jak to on określił. Przyszedł po jakimś czasie, bo poród odbierał no i weszłam jako pierwsza do niego, a ten na mnie z mordą że jakim prawem ja tu do nich przyjeżdżam na badanie??!! Wkurzyłam się!! Mówię, że gin mi kazał, a on, że jego to nie obchodzi. On mnie może zbadać tylko i wyłącznie jak się cos dzieje, albo mam termin, a ja przyjeżdżam sobie 10 dni przed terminem i niewiadomo czego chcę!! Dureń!! Niby skąd mam to wiedzieć??!! Kazał mi tamten jechać to pojechałam. Mam nadzieję że na niego nie trafię, jak pojadę rodzić... :/ Dał mi wykład że to nie jest poradnia, tylko oddział i być może miał facet rację, bo mi nic nie jest, a innym kobietom być może jego czas i uwaga w tym momencie był bardziej potrzebny, no ale skoro tamten mi kazał, to pojechałam. Mógł mi tylko to jakoś normalnie powiedzieć, a nie się burzyć. Mała na badaniu nie ruszyła się ani razu, zabulgotała ze dwa razy jak wracałam ze szpitala. A tak to nic się nie dzieje. Zapis ktg taki jak ostatnio, równy, prosty, miarowy. Czekam aż się będzie coś działo, albo nadejdzie termin...
  11. marta_89

    Sierpień 2010

    Wiecie co, wiecie co, WIECIE CO?????!!!! Jest mi smutno... Bo ja rozumiem że dołączyłam do Was niedawno i może nie mam takich "praw" jak Wy, co tu już od zimy jesteście, ale to przegięcie!!!! Foch... :/ Dlaczego mnie nie ma na pierwszej stronie???? :/ Żartuję oczywiście... :)))) Ale tak weszłam z ciekawości zobaczyć jakie to maluszki już witałyśmy i na jakie czekamy, a o moim brzuchu tam cichosza...
  12. marta_89

    Sierpień 2010

    Witam się środowo :) Właśnie wcinam kanapeczki, popijam herbatką z sokiem malinowym a za godzinę jadę na KTG. U mnie w szpitalu żeby tak z zewnatrz przyjść i zrobić, tzn nie będąc pacjentką z oddziału, można jechać tylko od 11 do 13... Mam nadzieję że się dopcham w tym czasie... Pojadę ciut wcześniej i zobaczymy. Jeszcze tylko trochę make up'u i śmigam. A może by ich tak poprosić o usg... Ciekawe czy by zrobili. Zapisałam Wasze numery Puszku i Amisiu. Jeszcze któraś chętna?? :))) Ale by było jak byśmy na raz "poleciały", te co zostały :))) A właśnie, ile nas jeszcze zostało????
  13. marta_89

    Sierpień 2010

    Pępowica, hmm, dobre, dobre :)))))) Moja dzidzia co i raz tak mi w żebra zasunie, że aż mi bulgocze... Och mała, wychodź już. Tak tak, zapisałam - Kasia Puszek Kraków :) A ja jutro mam ktg!! Mam nadzieję że tam się nie trzeba zapisywać co?? Bo ja normalnie do szpitala na izbę muszę jechać, bo mój gin na urlopie i kazał tam jechać co będę rodzić. A ja się nie zapisywałam, wiesz coś może na ten temat????
  14. marta_89

    Sierpień 2010

    Halo, halo!!!!! A z tym "dziuganiem" to przesadziłyście!! Nawet w plecy!! :))) Nawet widelcem :))) To ja byłam Czikita podobno, a teraz to jestem słomiana wdowa w poście do weekendu :( I wcale mi się to nie widzi Już obszamałam bułeczki z serem topionym i pomidorem i z suchą krakowską, pomidorem i ogórkiem kiszonym, hmm... Zaraz mnie pewnie zgagulec dopadnie, ale łakomstwo górą :) Puszku idż przytul swojego m...
  15. marta_89

    Sierpień 2010

    Mój m jak wie że tego potrzebuję czyt. jak mnie wkurzy a wie że to on przeskrobał, albo coś chce, ale to standardowe i robimy to oboje raczej dla śmiechu, to powtarza w kółko że kocha itp. A tak to też się często pytam. Niby wiem, ale kiedy to słyszę to tak mi dobrze... :) Puszku, ja szczerzę mam jakąś urazę do skorpionów. Moja siostra jest skorpionem i ma straszny charakter. Mogę o niej powiedzieć egoistka, EgOiStKa, EGOISTKA!!!! Chamska, skąpa, niesamowicie chytra, strasznie interesowna i często fałszywa. A że ja tej ostatniej cechy nie zdzierżę chociażby w minimalnym stopniu, to praktycznie nie mam z nią wspólnego tematu. I ta moja kuzynka, sławna już tu na forum, też jest skorpionem. Moja koleżanka z ławki w liceum i świadkowa to też skorpion i wiele cech się pokrywa. To jest tak, póki jest dobrze to jest ok, ale jak jest sprzeciw, to już nie jest dobrze. Niewiem jaka Ty jesteś, więc się nie gniewaj że ja tak piszę. To tylko moja opinia o znajomych mi skorpionach. Może czas zmienić zdanie?? :)
  16. marta_89

    Sierpień 2010

    Ja Wam mogę podać swój nr 513 578 180, niech któraś da swój, to będę pisać i fotki przesyłać jak się mój dzidziul urodzi :) Amisiu ty tak mówisz że ostatnia będziesz, a ja mam czutkę, że to ja przenoszę niewiadomo do kiedy... Chciałabym już urodzić. I wcalę nie będę jakoś nadzwyczajnie mocno nóg zaciskać, no chyba że jak kicham, bo wtedy dopada mnie nietrzymanie moczu Kupiłam sobie pizzę mrożoną i chyba ją obszamię... Mam jeszcze kilka przysmaków - bułeczki maślane np z dżemem, hmm, ale nie mam parcia na słodkie, mam też ser topiony i świeże bułeczki, mam paróweczki, suszoną kiełbasę... O mamo!! Chyba sobie zaserwuję talerz kanapeczek z pomidorem... Tak tak :) Póki jeszcze mogę :))
  17. marta_89

    Sierpień 2010

    Amisiu jednym słowem jakiś kubeł zimnej wody na głowę by się przydał, ale zawsze tak jest, że aby coś docenić, trzeba... Nie, nie nie, nie będę kończyć!! Kocham swojego męża i on o tym wie. On kocha mnie i ja też o tym wiem i to czuję. Ale daj człowiekowi palec, będzie chciał rękę... Puszku Twoja Paolka jest fenomenalna!! Ooo przepraszam, Różyczka :)) Kochana, może my rzeczywiście przesadzamy, nie doceniamy tego co mamy... Ja ze swoim nie mam żadnego ciśnienia, napięcia czy coś, rozmawiamy zupełnie normalnie, tyle tylko że z tęsknoty gadam różne głupoty i się nakręcam, a on się wkurza że ja mu takie rzeczy mówię. Postaram się zmienić swój tok myślenia, żeby i jemu było lżej i łatwiej... Będę wierzyć, że mój m robi to wszystko po to, żeby mi i małej niczego nie brakowało w miarę jego możliwości.
  18. marta_89

    Sierpień 2010

    No to powiedz mi czy ja za dużo wymagam, czy to mój m ma dziwny system wartości?? Chcę go wspierać, chcę żeby z chęcią wracał do domu, żeby go tu ciągnęło, a nie jechał tu po pracy jak za karę... Ale czasem nachodzą mnie takie myśli, że on celowo tyle pracy bierze na siebie, żeby uciec od spraw domowych, ode mnie... Od razu pukam się w głowę, ty idiotko, po co tak myślisz, po co się nakręcasz, przecież on nie pracuje sam, inni też tak się poświęcają... A mój m stara się, żeby żyło nam się lepiej, żebyśmy mogli sobie pozwolić na różne rzeczy. On śpi po 4 godz na dobę i tak dzień w dzień. A ja jeszcze wymagam żeby robił ze mną to czy tamto... :/ Chyba to ja muszę zmienić podejście. Nikoś jest prześliczny. Zaczarował mnie... Ciekawe jaka będzie nasza córeczka...
  19. marta_89

    Sierpień 2010

    Wzruszyłam się :) Tyle tu piękności od rana... Gratuluje Wam nowe mamusie!! Dzieciaczki są super!! Wszystkie śliczne. I wszystkim życzę żeby się zdrowo i szczęśliwie chowały, ładnie rosły, dobrze ssały i mało płakały :) Puszku ja też mam jakąś burzę hormonalną. Wczoraj przerosła mnie sytuacja z m, wrócił dopiero po 2 w nocy, a dziś już o 6 pojechał. Co prawda przesunęli pociąg na 16, ale wyjechał z domu już o 6, bo coś tam jeszcze musieli zrobić w poprzednim miejscu. No i zostałam sama :( Rozmawiałam z nim trochę o tym wszystkim jeszcze w nocy, ale on w kółko powtarza że bardzo mnie kocha, ale taką ma pracę i tak musi pracować... Ale to mi nie pomaga :/ Zdaję sobie sprawę że czasy są takie, że każdą pracę trzeba szanować, ale jakoś tak im bliżej porodu i pojawienia się dziecka, tym egoistyczniej myślę o sobie, o nas, o naszej nowej rodzinie... Ciężko mi, że ciągle jestem sama. Z innymi kobietami faceci jeżdżą do lekarza, kupują wyprawki itp, a ja nie, wszystko sama. Niby nie mogę powiedzieć, bo mój m się bardzo interesuje, często dzwoni w ciągu dnia i pyta jak się czuję, jak mała, czy się rusza, czy kopie itp a jak wraca to dotyka brzucha, coś tam mówi do małej, masuje. Dziś nad ranem jak wyjeżdżał, to też pogadał z brzuchem :) Przykazał małej że ma czekać na powrót tatusia i takie tam... A może to we mnie tkwi problem, może ja za dużo wymagam, oczekuję... :( Niewiem. Kocham go bardzo, ale trudno mi jest ze wszystkim radzić sobie sama :( No i się wczoraj popłakałam z tego wszystkiego :/ A teraz jak patrzę na te "nowe" maluszki i kącik u Karoli to mi serce się ściska... Z radości, rozczulenia itp. Dla poprawy humoru zrobiłam skok na IKEĘ i zostawiłam tam to, co m zostawił mi do końca tygodnia... Raczej szczęśliwy z tego powodu nie będzie, ale cóż... Kobiety, hormony i banknoty... Hmmm :)
  20. marta_89

    Sierpień 2010

    Gratulacje!!!! I witamy nowego maluszka!
  21. marta_89

    Sierpień 2010

    Dziewczyny na to że m nie pojedzie nie mam co liczyć :( Jeszcze dziś nie wrócił, a już jest po 20, a o 6 już mają pociąg z wawy. On ani nie spakowany, ani nie przygotowany, nic. Ale to mnie nie obchodzi. Ma takiego szefa, że z nim można spoko załatwić wszystko, bo to luzak taki, ale mój m tak ma, że on musi się wykazać. No i tamten o coś prosi, a mój na głowie staje, no bo trzeba :( A wszystko to kosztem nas i naszego związku i stosunków między nami. Bo mi jest tak cholernie przykro, że praca jest ważniejsza ode mnie :( Siedzę całymi dniami w domu i już nie mogę się doczekać żeby mała się urodziła, to przynajmniej będę miała wypełnioną każdą chwilę. Niby rozmawiamy na ten temat dość często i on zapewnia mnie że to tylko wyjątkowe sytuacje, czasem się zdarzają, ale one się ciągle zdarzają :((( Rozumiem że on musi pracować, że życie kosztuje, ale jakim kosztem??!! Wolę mieć męża, nie kase, a swoją drogą kasy z tego też jakiejś wygórowanej nie mamy, tyle że starcza nam do następnego miesiąca. Nie odłożyliśmy nawet złotówki odkąd mieszkamy razem :(( Mam tego dość i dłużej tak nie może być :(
  22. marta_89

    Sierpień 2010

    Puszku no to Ci kobietka rośnie :)) Powiedz, niech się cieszy jak najdłużej, póki nie musi używać takich wynalazków, bo bardzo prędko jej się znudzi :)) A ja mam nerwa!! Dzwonił m, że mają tyle pracy, że pewnie wróci późno w nocy (teoretycznie pracuje do 16, no 18 w wyjątkowych przypadkach miało być) a żeby było ciekawiej jutro z rana wyjeżdża na kilka dni do Berlina bo szef im jakąś robotę tam zlecił przy wykończeniach :(( Super!! Ja na ostatniej prostej, a on sobie jeździ. Umowa była taka, że już w sierpniu sobie daruje takie akcje, a tu tydzień przed terminem mi wyskakuje z takimi rewelacjami. Przykro mi :(( Ciągle jestem sama, a on pracuje i pracuje :(( I jeszcze teraz będzie tak, że on gdzieś pojedzie w świat, a ja urodzę, sama :( Bo jak zwykle nie będzie tak, że wrócą niby po 3 dniach, tak jak im szef zapowiedział, bo okaże się na miejscu że roboty jest o wiele więcej. A ty siedź człowieku i czekaj... :(
  23. marta_89

    Sierpień 2010

    Idea śliczny ten Twój mały facecik :)) My z m wkońcu wybraliśmy się wczoraj na ten koncert-festyn, do domu zlądowaliśmy po 2 w nocy, a wracaliśmy pieszo (ok 2 km) bo m sobie troszkę wypił. Były śliczne fajerwerki i tak dość długo je puszczali a ja myślałam że tam urodzę na środku tego placu :) Zafundowaliśmy małej takie huki że szok, ale chyba jej to nie zaszkodzi... Obszamałam watę cukrową i kubełeczek popcornu a karuzele niestety musiałam sobie odpuścić :/ :)
  24. marta_89

    Sierpień 2010

    Puszku Tak, tak, dziś jest 16 o którym tyle tu czytałyśmy i co??!! Zaklepałaś sobie termin a teraz się migasz!!?? Trzymaj fason i kto mnie tu uczył "ryjem do przodu!!" :)))) Matymko rozwaliłaś mnie tym określieniem PARÓWKI bo odnalazłam w tym podobieństwo do siebie :)) Też mam wrażenie od kilkunastu dni że jestem jakaś napompowana, baloniasta, niczym parówka. Palce jak serdelki, stopy jak buły... Odnajduję też podobieństwo w tych wielkich pampuchach które tu kiedyś serwowała Kurka A właśnie, Kurka czekamy na wieści z frontu :)) Powodzenia, trzymam kciuki.
  25. marta_89

    Sierpień 2010

    Amisiu ja też trzymam kciuki za Twojego synka i super że jest taki dzielny!! Zdrówka życzę i masz rację, zdrowie jest najważniejsze!! Niczym jest cała materialna reszta, kiedy nie ma się zdrowia. Jeszcze raz, wszystkiego naj!! A ja póki co, nigdzie z m nie wyszłam dziś. A mieliśmy w planach "ruszyć w miasto" na ten festyn. Przyszła do mnie moja mała sąsiadka i zaczeła opowiadać o gofrach i wacie cukrowej na tym festynie, a mi język do d*** uciekł prawie. A po za tym co chwilę u nas pada, grzmi, wieje. Narazie jakby ucichło... Kurko już cooooraz bliżej, coooooraz bliżej i dzidzia będzie z Wami :))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...