Skocz do zawartości
Forum

Mauelith

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Mauelith

  1. Ooops jak tam po operacji? Jak się czujesz? Wszystko ok? Nie interesuje mnie inna odpowiedź
  2. Oj tak, zaglądam rzadko bo w robocie mam sporo pracy a jak wracam do domu to jestem padnięta i nie mam na nic ochoty, nie mówiąc że i czasu nie za bardzo bo 2-3 godziny i spaciu. Ogólnie nieźle, dzięki że pytasz :) ludzie są fajni w robocie, oczywiście nie wszyscy wiadomo ale niektórzy potrafią naprawdę mi nieźle humor poprawić Cieszę się, że w miarę szybko będziesz miała tą operację, powodzenia aby poszło wszystko gładko!
  3. Witaj Margo :) Oopsy co u Ciebie? Jak zdrówko? :)
  4. W wrocku to i ja nie byłam na dłużej niż przejazdem. Ale starówka w Krakowie mi się podobała :)
  5. A ja z wawy się wyniosłam bo miałam jej serdecznie dosyć naromiast też miałam wrażenie, że Poznań jest zadbany. Poza tym koło 22 idąc z okolic starówki jakoś tak spokojnie było. Owszem ludzi trochę ale nie było słychać darcia, przeklinania itp.
  6. Świeżynka no i właśnie w tym cały problem bo mi się też tam spodobało i mogłabym się tam przenieść... 3 dni byłam i wystarczyło ;)
  7. Kochane przesyłam pozdrowionka z podróży służbowej z Poznania co słychać?
  8. Elo Alisss :) będzie dobrze! Nie załamuj się :) Ooops - no to Kochana trzymam kciuki za wynik i żeby się udało wszystko co chcesz :)
  9. Żaba cudne chłopaki!!! Ja znowu czmychnęłam bo od jutra nowa robota, w poprzedniej o dziwo miło mnie pożegnali :) w każdym razie zalatana byłam.
  10. każda choroba nawet przeziębienie może powodować przesunięcie @.
  11. Ida Inka ma rację! Ja jestem też żywym dowodem na to, że organizm płata figle. Ja na tydzień przed @ miałam objawy ciążowe jak w 8 tygodniu - wymioty, osłabienie, bóle brzucha itd. A co to było? Za duża dawka progesteronu w organizmie. Nie myśl za dużo i nie doszukuj objawów, bo one się pojawiają w 5 tygodniu ciąży. Owszem zdarzają się przypadki, że kobieta czuje coś wcześniej ale to równie dobrze może być wiele innych powodów. Nie doszukuj niczego na siłę bo będziesz się dołować jeszcze bardziej. Robienie testu po 10-dniach moim zdaniem na 99% nic nie pokaże. Musiałabyś być w mnogiej ciąży, żeby hcg szybciej rosło ale to też wyszłoby w dniu @ dopiero. Podam Ci pewien przykład: bratowa jak zaszła w ciążę robiła kilka testów od dnia @, które nic nie wykazywały. Dopiero tydzień po terminie zobaczyła ledwo widoczną drugą kreskę. Poleciała tego samego dnia zrobić beta-hcg i wyszedł wynik - 5000... Więc jak widzisz, nijak się to ma do tego co piszą na opakowaniach, że niby od stężenia 25 hcg testy wykrywają ciążę.
  12. no nie chłopina się ceni tylko tak sobie luxmed narzuca cenę... Ale to dziwne móc zobaczyć go i usłyszeć w domu
  13. ależ dałoby radę za 250zł a gdzie jeszcze badania wiesz to już "renoma" bo to Pan profesor to i kasy więcej liczą. W szpitalu gdzie pracuje, jest od operacji, kiedyś przyjmował w klinice niepłodności przyszpitalnej ale od zeszłego roku już nie :/ i znalazłam go jeszcze z innej klinice prywatnej ale tylko udziela konsultacje endokrynologiczne... właśnie to znalazłam i prawie spadłam z krzesła Bóle owulacyjne - YouTube
  14. ehhhh Ooops to się załatwiłaś :/ współczuję :( i tak, służbę trzeba poganiać najlepiej batem no ja to teraz będę miała kaszanę :( przez zmianę pracy tracę abonament w luxmedzie i będę miała gdzie indziej teraz, więc stracę kontakt z moim gin-endo a w końcu znalazłam dobrego lekarza...
  15. Ooops a miałaś sprawdzane anty-TPO i anty-TG? Bo u mnie wyszła niedoczynność ale nie taka duża natomiast przeciwciała były nawet 10-cio krotnie wyższe... I u mnie hashimoto może być problemem. :/ ostatnio latałam do swojego gina bo tarczyca dawała mi do wiwatu i jak się okazało zaczęłam w nadczynność lekką przechodzić co przy hashi jest możliwe... A co Cię tak zmogło, że aż 2 miesiące i jeszcze operacja??? aż się przestraszyłam A świnka jak najbardziej może mieć wpływ. Są osoby (jak mój brat), którym nic nie będzie po niej a u innych zniszczy nasieniowody i w efekcie nasienie jest znacznie słabsze :/ w każdym razie o inseminacji póki co możemy zapomnieć... Ida wiem co czujesz, miałam tak przez pierwsze 6 miesięcy ale zrozumiałam, że właśnie to załamywanie może być problemem. Pamiętaj, że stany dołkowe czy nawet depresyjne mogą wpływać na gospodarkę hormonalną co oznacza, że może się chwiać i powodować bez owulacyjne cykle. Ciesz się z każdego zbliżenia :) uda się, zobaczysz! Ja w to wierzę Mnie na ziemię sprowadziły problemy zdrowotne związane z chęcią zaciążenia a dokładniej hormonami. Ale to dlatego, że dostawałam progesteron i on całkowicie wszystko rozregulowywał. Nie będę Ci opisywać szczegółów - w każdym razie potem to tylko było na zasadzie - oby tylko znowu nic się nie działo ;)
  16. elo oops :) miło mi, że o mnie pytasz :) co u Ciebie? ja to nie piszę nic bo starania odłożone a jakoś tak wychodziło, że często co pisałam to nikt nie odpisywał. ale mniejsza o większość. jak coś to na priv pisz :) u mnie powoli. Zaczynam nową pracę od września i trochę stresa mam - zasiedziałam się w obecnej a poza tym tam będzie ciut inaczej. Mam za to motywację bo trochę lepsza kasa więc może w końcu trochę na prostą wyjdziemy. Staranka zaniechane bo musiałam psychicznie odpocząć a teraz są wymuszone sytuacją ale może to i lepiej. Załatwiłam też w końcu małżowi skierowanie do poradni andrologicznej i zobaczymy czy potwierdzą słowa mojego gina, że przechodzona kiedyś świnka ma wpływ na jego nasienie. i tak - trochę czasu bratankowi poświęcam. Przynajmniej mogę trochę pomatkować ale to mi pomaga :) a w niedzielę chrzciny :)
  17. Dodam tylko jedną rzecz - zdarza się, że mężczyzna się nie zgadza na terapię wspólną, albo wręcz odzywa się stereotyp, że on chory psychicznie nie jest. W takiej sytuacji, jeśli nie ma możliwości go namówić warto nawet samemu zasięgnąć porady. Pomaga to się wyciszyć, uspokoić i spojrzeć na pewne rzeczy z dystansem. Ja nadal borykam się z wieloma problemami, ale terapia mi bardzo pomogła. W naszej sytuacji było tak, że jak tylko Pani psycholog zorientowała się, że problemy są w nas, uznała że będziemy przychodzić oddzielnie na terapie indywidualne a raz w miesiącu spotykać się wspólnie. Miałam ogromne obawy pod jednym względem - wiele takich instytucji jest nastawionych na wiarę a ja jestem agnostykiem,więc obawiałam się rozmów umoralniających. Ale tak nie było :) i terapia naprawdę pomogła. Przestałam być wybuchowa i mimo, że stany depresyjne znowu mnie dopadają na szczęście wybucham bardzo rzadko. Czasami jest też tak, że jest potrzeba pogadania, wyrzucenia z siebie czegoś. Tak często było ze mną ;) ale iu pod tym względem był to strzał w dziesiątkę. Drugim przykładem jest moja mama, która borykała się depresją ponad 20 lat przez ojca pijącego. Potem mieli wypadek i mama ledwo z niego wyszła. Zmarł jej ojciec i to wszystko się skumulowało, że targnęła się na swoje życie. Po tym wszystkim w końcu zrozumiała, że musi iść na terapię. Poszła na spotkania dla osób współuzależnionych i po 2 latach była zupełnie inną osobą. Miała spotkania w grupie i indywidualne. Ale w końcu się uśmiechała, miała w nosie ojca i jego zachowania a co najważniejsze w końcu umiała mu się postawić i powiedzieć NIE. Wierzcie mi, to bardzo pomaga bo pozytywny nastrój wpływa na nasz organizm i samopoczucie :) Ja ostatnio co raz częściej stosuję metodę nie myślenia staram się nie myśleć o problemach, że nie mam za co żyć i siedzę u mamy w portfelu (a wierzcie mi boli mnie to jak cholera), czy że ponad 2,5 roku starań i nic. I szczerze mówiąc to jakoś mi pomaga :) co prawda jest to na zasadzie życia z dnia na dzień, ale już nie zazdroszczę innym że są w ciąży czy mają szkraba. Powoli chyba zaczynam się godzić z tym, że może nie być mi to dane. A najbardziej dziwi mnie to, że jak bratanek się urodził to nie było mi bardzo przykro jak myślałam. Natomiast jak go zobaczyłam, potrzymałam na rękach poczułam się cudownie :) mimo, że jako ciocia. Owszem chciałabym swoje tak potulać, ale to i tak było wspaniałe uczucie.
  18. Wtrącając się "bezczelnie" w rozmowę chciałam dodać od siebie to, że rady Pani psycholog odnośnie terapii małżeńskiej są naprawdę warte uwagi. Dziewczyny sama chodziłam. Fakt przez rok, ale naprawdę moje relacje z mężem się zmieniły. Na początku był problem "dotarcia" się, potem okazało się że każde z nas boryka się ze swoimi własnymi problemami, które są powodem tego, że relacje były co raz gorsze. Terapia pomogła nam przede wszystkim dlatego, że była 3-cia osoba, postronna, która wysłuchała obu stron i pokazała nam wszystko ze strony obserwatora (jeśli można to tak nazwać). W każdym razie okazywało się bardzo często, że miałam np zbyt zawężony tok myślenia bo widziałam tylko to co ja bym zrobiła, jak się zachowała a przecież ludzie są różni (na szczęście) i każdy inaczej na świat patrzy. Pomogła nam się porozumieć. Owszem, zdarza się że się kłócimy ale bardzo rzadko a nie jak kiedyś codziennie. Ważne jest też by ugryźć się w język by nie powiedzieć czegoś czego się będzie potem żałowało. Katarzyna1234 nie wiem czy dobrze piszę, być może to tylko moje głupie rozważania ale mam wrażenie, że małżonek broni swojej córki z powodu tego, że czuje iż jej nie akceptujesz bo jest z jego poprzedniego związku albo dlatego, że duma mu bardzo uderza. W końcu to jego dziecko i obwinianie jej to tak jakby pokazywanie mu, że on jest zły. Nie bronię go w żadnym wypadku, ale spróbuj inaczej na to spojrzeć. Czasami właśnie ten inny punkt spojrzenia sprawia, że inaczej się zachowujemy czy reagujemy na pewne rzeczy (w każdym razie tak było w moim przypadku). Nie jestem psychologiem to fakt, ale bardzo lubię obserwować ludzi i ich zachowania. W każdym razie dziewczyny polecam z czystym sumieniem terapię małżeńską. Na początku na spotkaniach się kłóciliśmy aż po kilku miesiącach spotkań już się nie obwinialiśmy, dawaliśmy sobie na wzajem możliwość wypowiedzenia itd.
  19. Żaba nosz kope lat ;) widzisz Tobie się dłuży a ja pamiętam jakby może maksymalnie miesiąc temu dałaś posta ze zdjęciem 2 kresek U mnie nie ma nic, ciągle to samo. Czekam na @, powinna być we wtorek. A maluch? Przypuszczam, że dobrze. Nie chcieli wizyt w szpitalu, szczególnie że do sali 2 osobowej wepchnęli 2 łóżka, ciasno, jedna osoba może być tylko. Po pierwszej nocce darł się strasznie ale teraz jest spokój tyle, że mają problem bo się przyssać nie chce. Może po 7-mym ich nawiedzę i tego malucha zobaczę. Próbuję też sobie wmówić, że może pozwoli mi to zapomnieć o naszej sytuacji, tylko na razie jakoś kiepski mi to idzie
  20. tia... skąd ja to znam :/ pierwsze dwa dni są z życia wyjęte... czasami jak mnie wyjątkowo ostro boli to se myślę - czy ja nie mogę zaciążyć, żeby chociażby od tego odpocząć?! ;) ale wiadomo, że to tylko chwilowe i spowodowane bólem. Ja za to się przed chwilą dowiedziałam, że zostałam ciocią mały ma 58cm i waży 3950 :) przyszedł na świat przez cesarskie cięcie bo cholernik już w brzuchu uparty i rodziców nie słucha, bo się przekręcić nie chciał
  21. Z tego co ja wiem to komórka owszem żyje 24h ale podobno najlepiej jak zostanie zapłodniona w przeciągu 6-ciu. Ile w tym prawdy nie wiem, tak czytałam w jakimś medycznym artykule. Blokada psychiczna - nie wiem czy wiesz ale złe samopoczucie psychicznie wpływa na hormony. A to oznacza, że one mogą trochę wariować przez co ciężej będzie zaciążyć. Stres spowodowany np niecierpliwością czy myśleniem czy się udało może niekorzystnie wpływać na organizm. 3maj się cieplutko :) w końcu się uda :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...