-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez justi_m82
-
Cin ja bym no spy nie brala. Bo po co wstrzymywac, jezeli to poczatki skurczy? A moze to ta cola Cie tak silnie odrdzewia?
-
Ale zrobilam miks.. Cola, magnez popity woda, gruszka, sliwka, brzoskwinia i znow cola.. Jak nic z tego nie bedzie chcialo wracac.. Ja mialam na razie kilka kropel siary. Poprzednio rowniez, a karmilam prawie dwa lata. Wydaje mi sie, ze to karmienie piersia to siedzi jednak w glowie.. Jak nie nastawia sie czlowiek na nie i robi to automarycznie to sie udaje. A jak mysli sie o tym, nalega to czesto nie wychodzi. Ciekawe jak bedzie tym razem. Bo przyznam, ze mi zalezy troche, bo to wielka oszczednosc i kasy i czasu :)
-
Ja rowniez nie spie. Coli mi sie chce. Zaraz sobie przyniose. Ciesze sie, bo pokoje odmalowane, jutro posprzatam i zaczne prac synusia ciuszki w przyszlym tyg jak nie bedzie padalo. Juz tak newiele czasu zostalo :)
-
Gabi - trzymam kciuki za szybką akcję! Jak to rzeczywiście wody odchodzą to pewnie najpóźniej jutro bobo będzie z Tobą Kamilka - serdeczne gratulacje! Wikusia jest prześliczna! I nawet jak na nie za wysoką wagę urodzeniową to taka pucusiowata :) Wspaniała! Teraz czekamy na wspaniałe wieści o tatusiu. Moni@ - dzielna kobietka z Ciebie! Ogromne gratulacje!! Super, że pomimo kryzysowej pierwszej doby już do siebie dochodzisz i myślisz o wyjściu do domku. Niech dobra forma wraca jak najszybciej. Gratulacje dla Kubusia za opuszczenie inkubatorka :) Cudowne te Twoje dzieciaczki! Co do laktacji i odciągania... nie martw się taką ilością pokarmu! To naturalne na początku. Żołądeczek takiego maleństwa ma na początku pojemność jednej łyżeczki od herbaty! Naprawdę niewiele potrzeba do nasycenia. Mleczko robi się treściwsze za każdym dniem, nie od razu. Na początku dzieciaczki nie potrzebują nic więcej prócz siary. Laktatorem nie nakręcałam nigdy laktacji, ale słyszałam o - podobno rewelacyjnej metodzie - 7, 5, 3 tj. najpierw odciągasz z jednej piersi przez 7 minutek, później z drugiej. Kolejno znowu z pierwszej przez 5 minutek i z drugiej i na koniec 3 minutki z pierwszej i 3 z drugiej. Odciąga się mniej więcej co 2-3h, czyli co tyle, co ile je dzieciątko. Po kilku dniach powinien przyjść nawał mleczka. Dodatkowo wklejam Ci zdjątko, na którym pokazane jest ile mniej więcej potrzebuje noworodek na poszczególnych etapach. Navacho - fajnie, że dziewczynka potwierdzona i że zdrowa. Upały mijają powoli więc mam nadzieję, że jednak końcówka tej ciąży Cię zaoszczędzi i nie będzie tak źle. Delfina - również cieszę się, że u Ciebie po wizycie wszystko w porządku. Trzymam kciuki za rychłe rozwiązanie. Minęłaś magiczne 37tyg. i spokojnie można rodzić :) Cin - Tobie, Kochana, życzę cierpliwości. Sama mam doświadczenia związane z "przeterminowaniem" i teraz już się nie nakręcam... Matka Natura czasem jest oporna i niestety za wiele nie możemy zrobić, by ją przyspieszyć. Także cierpliwości, cierpliwości. Ja również byłam wczoraj na wizycie. Oczywiście szyjka długa, zachowana, brak rozwarcia. Więc pozostaje czekać. Namówiłam lekarza na szybkie USG w celu zważenia Maleńkiego - zrobił. Ja nie widziałam nic, ale mam 3 fotki poszczególnych części ciała, tj. obwód główki, obwód brzuszka i kość udowa. Wyszło, że waży ok. 2530g - więc do wielkoludów nie należy na razie :) Ja się cieszę, jak będzie lżejszy może łatwiej wyskoczy ;) Głupio wyszło, bo teraz ten doktor idzie na urlop... L4 mam już do terminu wg USG - 12.09. A wizyta wypada mi dopiero na 3 września! Gdzie ja planuję urodzić 30 sierpnia ;) Umówiłam się chociaż z położną na sobotę, 25 sierpnia na KTG. Przed tym zrobię sobie morfologię i mocz coby poznać wyniki. Lekarz wczoraj pobrał również wymaz na paciorkowca. Także może to była moja ostatnia wizyta, a może jeszcze będą ze dwie :) Od wczoraj malujemy nasze dwa pokoje, więc mam mini remoncik i mało czasu na cokolwiek. Do tego ta restauracja... Grafik napięty - dobrze, szybciej zleci wyczekiwanie.
-
A tak myslalam, ze 700. stronke otworza fotki blizniakow badz Wiktorii.. A tu 701. stronka i nadal nic..
-
Cin mam nadzieję, że Liam się jednak przekręci główką w dół. Chociaż jak się tak nie stanie - też sobie dasz radę. Niech się dzieje po Twojej myśli. Będzie dobrze :) Jak tu się tak wszystko rozkręca - pomimo, że nie wierzę w swój rychły poród - choć nadal mam nadzieję na 30 sierpnia - to wolałam poskładać już łóżeczko. Stoi zwarte i gotowe. Ciutke się pospieszyłam, bo w czwartek i piątek będziemy jeszcze odświeżać nasze dwa pokoje. Zmieniamy kolorki w pokoiku Nairusi i u nas. Jak ogarnę ten mini remoncik, to powoli będę mogła czekać na narodziny. Choć równocześnie mój M. startuje z tym swoim interesem i mamy trochę głowy nabite stresem. Ja na razie nie widzę ŻADNYCH symptomów porodu i się nawet nie nakręcam. Ale zazdroszczę tym z Was, które już przeszyłście 37tc i śmiało możecie rodzić :) Ja jeszcze cierpliwie czekam. No, może niecierpliwie, ale czekam...
-
Ja też wyczekuję, żeby nie było ;) Navacho - by urodzinki trwały o dzień dłużej - składam życzenia dopiero dziś ;) Oczywiście przepraszam za spóźnienie, ale proszę, przyjmij z serca płynące najlepsze życzenia. Niech spełnia się niespełnione, zamierzenia realizują, a serce wypełnia się radością i miłością! Jeszcze tylko dodam, że ani fotek, ani filmiku nie podsyłam, bo cały czas czekamy aż poprzednik zabierze swoje graty i mamy z nim nie lada problemy. Możliwe, że dziś zabierze już wszystko i dopiero będę w stanie tam coś zrobić. Kamilka - trzymam kciuki za Ciebie - może już tulisz córeczkę w ramionach. Mam nadzieję, że Wasz skarbuś będzie tą iskierką nadziei dla tatusia, która rozpali w nim chęć walki i szybciutko wróci do pełnego, dobrego zdrówka. Cała Wasza trójeczka jest w moich myślach i modlitwach. Moni@ - ależ nasz trzymasz w napięciu ;) Mam nadzieję, że dzieciaczki świetnie sobie radzą na świecie, Ty odpoczywasz i dochodzisz do siebie. Pewnie będziesz mieć ciut utrudnione widzenie ich, jeżeli wymagają inkubatora, a Ty przykuta dziś do łóżka... Ale znieś to ze wsparciem mężą dobrze, a pewnie już jutro będziesz mogła w pełni cieszyć się Skarbusiami.
-
Moni@ - dzis miedzynarodowy dzien przyjazni, bardzo ladny dzien na narodziny ;) Wierze, ze jak to nawet nie dzis, to krwawienie ustanie i bedzie wszystko w porzadku. Trzymam kciuki, Kochana.
-
Mamcia - Naira również nie ma jeszcze piątek. I podobnie jak Ola Darki - narzekała kilka tyg. temu, że ją boli, jeść nie chciała, kazała sobie smarować żelem, ale nic z tego nie wynikło. Dziękuję za sugestię imienia. NOE nie brałam pod uwagę, ale zastanawiałam się nad Noah. Ale nie znalazłam na to polskiego zdrobnienia. Myślałam też nad Noel. Ale też mi szybko przeszło. Naira ma chyba już pomysł na imię dla brata. Ze 3 dni temu zapytana przez moją mamę "jak ten twój braciszek będzie miał w końcu na imię? - odpowiedziała bez zająknięcia: "Ethan [itan]". Więc rozważam tę opcję teraz. Moja - Grześ to mały przystojniacha! Śliczny chłopczyk. A mówieniem się nie przejmuj. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie i zdobywa różne umiejętności w różnym czasie. Jeszcze wszystko przed Wami. Bigbitówka - gratuluję nowego nabytku :) Niech się sprawuje dobrze i bezawaryjnie. I spokojnej jazdy jutro :)
-
Darka z Disney Junior uwielbia Klub Przyjaciół Myszki Mickey :) Ale Mańkiem też nie gardzi i jak leci to nie pozwoli wyłączyć. Wracając do nocnika - u nas było podobnie, ba! nawet nie dawała się wysadzić, a jak latała bez pieluchy to przybiegała jak już zrobiła siku. To stało się nagle, pewnego poniedziałkowego poranka obudziła się i powiedziła, że "Nunia chce na nocniczek" - miała suchą pieluszkę po nocy, posdziłam ją, a ona zrobiła swoje pierwsze siku na nocnik. I tak już przez cały dzień. I kolejny, i kolejny. Sama byłam zaskoczona. Jedyne co, to ostatnimi czasy szczypała ją psipsia, bo przy tych upałach jej się lekko odparzyła, a ja sukcesywnie tłumaczyłam jej, że jak zacznie chodzić w majteczkach jak mama, bez pieluchy, to psipsia przestanie boleć. I myślę sobie, że uwierzyła. Sama po 3 dniach robienia tylko do nocniczka przyznała, że psipsia już nie boli. Także pewnie i na Olę przyjdzie lada dzień ten czas :) Trzymamy kciuki! :)
-
Bigbitówka - ale się cieszę, że wyniki miałaś bardzo dobre, te histopatologiczne też na pewno będą dobre! Dobrze też, że nie musiałaś w szpitalu być na noc i szybciutko Cię "załatwili". Mam nadzieję, że wybawicie się na weselu, a Maja na pewno sobie super poradzi z babcią. Wiadomo, teraz jak większość naszych Dzieci mówi to możliwe, że będzie pytać o mamę, ale na pewno też zrozumie, że mamusi nie ma i wróci na drugi dzień. Ja coraz częściej martwię się o Nairę jak będzie musiała zostać kilka dni w domu beze mnie...Ona jest taka przylepa, że nawet na nocnik siadać tylko ja jej mogę pomóc, bo wszyscy inni są be. Mam tylko ogromne nadzieje, że tym razem poród zacznie się samoistnie i Młody nie będzie mieć podwyższonego CRP ani innych dolegliwości, cobym nie zasiedziała się w tym szpitalu jak z Nairą - łącznie z oczekiwaniem i jej antybiotykiem - 2 tygodnie :(. Viki - gratulacje dla Dominisia za kolejne sukcesy nocniczkowe. Ja również wierzę, że dziecko musi do tego dorosnąć. Od początku w to wierzyłam, dlatego nigdy nie sadzałam jej jak miała 6 miesięcy itp. Czekałam na odpowiedni moment i się doczekałam. Naira nawet śpi bez pieluchy i wpadkę miała tylko raz, z mojej winy, bo nie wysadziłam jej przed snem. Co do drzemki - u nas bywa z tym różnie. Zależnie też od moich potrzeb ;) Wczoraj np. mnie zmogło i chciałam się przespać to wzięłam ją ze sobą i spałyśmy od 18:00 do 20:00. To potem walczyłam z nią do prawie 0:30. A dzisiaj ją przetrzymałam i.... tadaaam! 21:00, a dziecko śpi! Więc zdecydowanie lepiej jak drzemki nie ma. A jak potrzebuję chwili dla siebie, to... - wiem, wiem, niedobra matka - ... włączam jej bajki i dziecko potrafi "zniknąć" nawet na ponad godzinę. Uwielbia oglądać kanał Nick Junior - zna wszystkie te bajki, bohaterów. Nawet słyszę jak często uczy się z tych bajek fajnych wyrażeń, zwrotów. Nadinn - podczytane na czerwcówkach ;), ale cieszę się z Tobą z Jana "kocham Cię bardzo". I łączę się w tej radości, bo Naira już od kilku miesięcy ma akcję "mamusiu, kocham Cię". Chwilowo jej to przeszło, ale od kilku dni znów jest na topie. Mnie kocha, a kochany jest tatuś ;) w stylu: "o! wlócił mój tatuś kochany!". A już na maksa mnie rozwaliła, jak kilka dni temu, leżąc wieczorem obok mnie w łóżku wtuliła się w mój brzuchol i dwa razy pod rząd wyszeptała "kocham cie, kocham cie". Zakręciła mi się łza w oku i powiedziałam jej, że braciszek też ją bardzo kocha i nie może się doczekać, by poznać swoją wspaniałą, starszą siostrę. Ajjj, piękne chwile. Mam nadzieję, żę i "Wasza" Mari ich doczeka i zacznie cieszyć się macierzyństwem :)
-
HOP-HOP?! Jest tu kto? A u nas chyba już pełen sukces. Trzeci tydzień bez pieluchy, od prawie tygodnia kupa na nocniczek (ale teraz bardziej się dziewczyna męczy - chyba jej nie wygodnie na siedząco :/). Nawet jak idę z nią do marketu i założę profilaktycznie pieluchę to woła, że chce do ubikacji i trzyma! Taka dzielna dziewczynka. Zrobi co ma zrobić i idziemy dalej :) Jestem z niej bardzo dumna. Wygląda również na to, że nowe łóżko przekonało ją do swojego pokoiku. Nie od razu, ale dziś już 3. noc jak śpi u siebie Szok i rewelacja! Brakuje mi jej w nocy, ale ile mam miejsca na przeciąganie się itp.! Łał :) Także udało mi się osiągnąć moje założenia z początku ciąży. 1. Odcyckować całkiem 2. Odpieluchować 3. Nauczyć spać w swoim łóżku Zostaje nam paluch w buzi... choć ostatnio ciut mniej go ładuje, to jednak. Boję się nasilenia, jak urodzi się brat - w celu poradzenia sobie ze stresem z tym związanym. Ale może nie będzie tak źle?
-
Oj, Kochane, nie zazdroszczę tych bóli. Mnie na razie oszczędzają. Czasem, jak się "źle" położę to ciężko mi się podnieść, bo krocze zaczyna boleć, ale jak rozchodzę to mija. Ale pewnie jeszcze wszystko przede mną. Choć generalnie nie mam na co narzekać, bo wyjątkowo dobrze znoszę tą ciążę. Navacho to widzę, że jesteśmy do siebie podobne fizjologicznie. Ja też mam to w genach. Moja mama każdy z 3. porodów miała inicjowany w szpitalu. Wody jej nigdy same nie odeszły. I teraz zastanawiam się czy będzie podobnie czy matka natura zlituje się i pozwoli mi urodzić samoistnie i to 2 tyg. wcześniej Moja siostra z bliźniakami miała taki sam termin jak ja teraz i ona wmawiała sobie datę 29 sierpnia (bo to jej rocznica ślubu) i wiecie, że jej się udało? 29.08 ok. 5 rano odeszły jej wody. W 38tc. Ale to była ciąża bliźniacza, więc pewnie dlatego udało jej się wcześniej. Jakby nie było - i tak była cesarka, ale nie męczyli jej, bo za chwilę zaczęli przygotowywać i o 9:00 dzieciaczki już były. Także, Anusia, nie pocieszyłaś mnie tym, że Zuzię urodziłaś w 41tc :P Później niż pierwszą córę! A ja chcę teraz urodzić szybciej! ;)
-
U mnie Młody dzisiaj też był aktywniejszy, ale miał ze dwa-trzy dni przerwy, aż przerażona byłam jak w nocy się przewracałam na drugi bok, a on ani drgnął. Wręcz czułam takie wiotkie (śpiące) ciałko w środku. Na szczęście rano lekko się poruszył, potem jeszcze kilka razy w ciągu doby i nie panikowałam. Przypomniałam sobie jak kiedyś mi doktorek powiedział, jak się uskarżałam na mało ruchów: "a Pani to co dzień ma siłę na harce? Nie ma nigdy dnia, że chciałoby się poleniuchować? Toż to tylko człowiek i pewnie ma swój gorszy dzień..." Więc zaczęłam wierzyć, że i dziecię w łonie może pospać i dzień i dwa i nic się nie dzieje :) Ach, no nic. Będę uciekać do łóżka. Dobrej nocy Cin i miłego poranka oraz dnia, tym które to czytają rano :)
-
A mi coś ostatnio nie smakują te słodkie. W ogóle teraz mnie mniej na słodkie ciągnie niż poprzednio. Obawiam się, że i mnie dopada ta nieszczęsna zgaga czasem. Bo takiego dyskomfortu w przełyku nie czułam nigdy. I wtedy właśnie najlepiej mi się robi po miseczce Corn Flakes z zimnym mlekiem :) I tak najedzmy się tego teraz, bo pamiętam, że przy Nairze przesadziłam i karmiąc piersią nadal jadłam, aż biedula nie wytrzymała i ją wysypało. Na szczęście do kolek nie doprowadziło, ale musiałam odstawić mleko na dobrych kilka miesięcy. Mleko i moje ekspresowe danie - płatki z mlekiem. Za to teraz już od kilku miesięcy Młoda pije tylko mleko krowie (nigdy nie piła modyfikowanego) i nic jej nie jest i dobrze je toleruje. Ależ bym chciała, żeby Synuś też nie miał kolek i był tak złotym dzieckiem jak Naira. Ona była po prostu idealna. Jadła, robiła kupkę bez wysiłku, spała, jadła, kupa, patrzyła, jadła, spała itd. Nawet uwielbiała się kąpać, nie płakała przy wychodzeniu z wody, ubieraniu. Po prostu niemal NIGDY. Czasem ją prowokowałam do płaczu, coby ją usłyszeć w ogóle i żeby jej płuca i głos poćwiczyć np. wyciągając cycka zbyt wcześnie. A ta nic. I to należała do tych, co po 10-15 minutach była pojedzona. Nie wisiała na cycu. Na spacerach spała wzorowo bądź się rozglądała. Nie musiałam wracać do domu nagle... Nachwaliłam się ją, ale taka była! I takich Bobasków nam wszystkim życzę :) Coby cieszyć się z macierzyństwa i nie zwariować ;)
-
Cin dzięki - dla jednego Bobo to też jest super wózeczek :) Zakochałam się w nim. Nawet gdzieś na jakimś forum z opiniami spotkałam się z wyrażeniem, że to wózek "gwiazd", haha A co do jego gabarytów - właśnie jest dość lekki, bo waży 13 kg z jednym siedziskiem, a składa się podobno do tak małych gabarytów, że jest najbardziej kompaktowym wózkiem "3 w 1" dostępnym na rynku. Podobno da się go upchać do luki w bagażniku, która ma 15-20cm grubości - no bo samej wysokości potrzebuje pewnie z 60cm. Ja tam też jestem nocny marek. Ale jak nie być? Młoda zasnęła 20 minut temu... Jednak udało mi się zdrzemnąć wtedy po 18:00 i ona spała ze mną do 20:00. Więc rozbrykała się i niedawno padła. A ja - dziś miałam drzemkę pierwszą od daaaawna. Ja zwykle chodzę spać po 1:00 i wstaję ok. 9:00-10:00. Więc śpię te min. 8h :) I co lepsze - na siusiu wstaję maksymalnie JEDEN raz Ale rano jak zacznę sikać.... hehe :) A teraz wcinam płatki z mlekiem. W tej ciąży jak i w poprzedniej najbardziej ulubione to zwykłe Corn Flakes. Ale Moni@, gdyby na polskim rynku były dostępne Special K - Strawberry - tylko je bym jadła! Pokochałam je, jak swojego czasu pomieszkiwałam na irlandzkiej ziemi. Mmmm....
-
Moni@ ten "mój" BJ nie będzie miał tego szarego akcentu i będzie ciemniejszy, ale i tak mi się podoba. A teraz Naira miała szary wózeczek Tako Warrior, z którego jestem zadowolona.
-
Ojj Moni@ - pajacyki dla Delf tyle wysiłku Cię kosztowały! Niech jej Królewnie teraz dobrze i długo służą i zostaną specjalnie docenione :) Co do zabawek - tak, tak - rozpędziłaś się :) Na nie jest czas, dziecię kolory zaczyna widzieć troszkę później i na razie nie musi mieć nic do patrzenia. Razem się kiedyś wybierzecie i zakupicie - jak będą odchowane (kilka tygodni) i mamusia już pełna sił i energii! :) A może ktoś wcześniej w prezencie przyniesie? :) Wiesz, w piątek jedziemy prawdopodonie oglądać tego Baby Jogger'a (sprowadzają go dla nas do jednego sklepu) i raczej zdecydujemy się też na ten czarny kolorek. Fajnie się prezentuje i tak jak kiedyś pisałaś - można go rozjaśnić kocykiem itp. Już właśnie wczoraj kupiłam Młodemu taki jasny, niebieski kocyk :)
-
Gabi jak tylko możesz - pomagaj siostrze. Nie ma jej teraz co okazywać jaka jesteś zła na jej partnera, bo tylko ją zdołujesz lub, jak tego drania kocha - urazisz i się zrobi rodzinna awantura. Nie ma co działać pod wpływem emocji. Chłopak zdecydowanie nie jest gotowy na bycie ojcem i nie ma się co spodziewać po nim rewelacji. Pewnie inaczej celebruje narodziny... Jeszcze się może kiedyś opamięta, ale nie wiadomo czy siostra nadal będzie przy jego boku. Nie denerwuj się. Dowieź jej pampersy, wodę i nie komentuj lepiej. Jutro ostatni dzień antyiotyku pewnie - to może w środę wyjdą. Może "tatuś" jak będzie miał Zuzię w domu to troszkę zmieni nastawienie i swoje zachowanie. Liczmy na to. Moni@ pochwal no się, co za perełki dla Maleńst wyhaczyłaś :) Taka wyprawa po marketach! Na pewno masz coś słodkiego :) A Sarka... hehe, jak dziewczyny mówią - oddały z siostrą mamie materac, teraz śpią na zmianę i nie zawsze się wyśpią, hehe ;) Ale to już prawie finisz... już niedługo :) Anusia nie przejmuj się wizytą. Będzie dobrze. Zresztą, choćby się nawet rozwarcie ciut zwiększyło - to termin coraz bliżej i dzidzia jest już bezpieczna. Ale na pewno będzie dobrze. Poprzednie córcie w którym tc urodziłaś? Tak z ciekawości pytam.
-
Ech, a ja mam dzisiaj znowu dzień lenia. Dwa dni coś porobiłam i dzisiaj mi się nic nie chce. Tzn. jakbym miała co wydawać to do marketu bym poleciała... hehe ;) Ale sprzątać mi się nie chce, gotować mi się nie chce. Ale Naira musi jeść i może chociaż ugotuję zupę. Myślę sobie, by zrobić coś na styl chicken corn soup - czyli lekko zagęszczoną kaszką kukurydzianą zupkę kurczaczkową z kukurydzą i z zatartym żółteczkiem. Będzie dość pożywna jak na jedno danie. Tylko zmusić się do pójścia do kuchni... a za kilka odzinek wracają moi rodzice po kilku dniach nieobecności. Znowu będę mogła z mamą robić rundki po osiedlu - Carrefour - Frac - Lidl - Biedronka, hehe :) Sama nie mam odwagi. Boję się, że jak tak zasłabnę na ulicy to Naira będzie przerażona. Ale super, że trochę się ochłodziło - pogoda idealna do spacerów.
-
Gabi wierzę, że Zuzia z tego wyjdzie. Może rzeczywiście nie za dobrze ją wyczyścili z wód płodowych. Niech zaczynają działać, żeby nie wdała się jakaś infekcja. Trzymam z nią kciuki. A jej tatuś... Oj, chyba jeszcze nie jest gotowy do bycia ojcem. Może lepiej niech nie zawraca im głowy, a Wy Helenie pomożecie z mamą i rodzeństwem. Właśnie, a mama już się uporała z tym uczuciem do mężczyzny, który nie był jej wart? Nie wrócił chyba do mamy, co? Co do łóżka - tak, to właśnie to łóżeczko z Ikei w najkrótszej wersji 130cm. Można jeszcze zrobić 165cm i 200cm. Kupiłam jej taki materac do łóżek z regulowaną długością (też podawałam linka). Kuruj się Kochana, coby Klaudusia w brzuszku jeszcze posiedziała wygodnie. Monia pewnie masz rację - najlepiej takie przeziębienie wyleżeć i wypocić. Może herbatkę z lipy masz pod ręką? Nie zaszkodzi, a fajnie pomaga się wypocić i łagodzi kaszel. A podobno na taki upierdliwy suchy kaszel dobrze robi... kisiel :) Pamiętam jak na początku się nimi zajadałaś. Może skusisz się z nowu? A może pomoże :)
-
Monia reguły nie ma, ale lekarze nie zalecają zachodzić w ciążę po cesarce szybciej niż po 2 latach, bo blizny mogą się rozejść i ciąża będzie zagrożona. Oczywiście czy się tak stanie - to indywidualna fizjologia każdej kobiety - bo jednej rany zrosną się super szybko, a innej się otworzy. Nie chcę, byście mnie źle odebrały - wcale nie jestem przeciwniczką cesarki. Sama o takiej myślałam już po pierwszym porodzie. Ale na tą chwilę, jeżeli mam wybór - wybieram poród naturalny. A cesarkę rozważałam, bo również rodziłam po terminie, była to moja trzecia prowokacja. Gdyby nie to, że mamy znajomego ginekologa Bengalczyka (ale daleko, bo w Jeleniej Górze) to pewnie i skończyłoby się cesarką po głupiej oksytocynie po raz trzeci. Szyjka moja do końca nie chciała się rozwierać. Ale ten znajomy polecił mi, bym poprosiła o receptę na Prepidil Żel i zaaplikowanie takowego. Jak zapytałam ordynatora czemu nikt z personelu nie zaproponował mi takiego rozwiązania głupio tłumaczył się, że żel ten jest dość drogi (ok. 200pln) i on nie wie, która pacjentka może sobie na niego pozwolić, a która nie i nie chcą nikogo urazić, bo NFZ tego nie refunduje... Głupek. A tyle kobiet - włącznie ze mną - potem płaci lekarzowi na lewo, żeby się w ogóle nią zainteresował. Po dwóch nieudanych próbach z oksytocyną i totalną porażką - żel ten był dla mnie wybawieniem. Zaaplikowany po 21:00 w niedzielę ok. 4 nad ranem wywołał takie skurcze, że ok. 6:00 brakowało jeszcze jakiegoś centymetra czy dwóch, a o 9:25 Naira była już na świecie. Mnie najbardziej bolało tak od tej 6:00 i tak też liczę czas porodu. Jak to wspominam - uważam, że poszło szybko. Chociaż boleśnie. Bo było to wywołane nienaturalnie przez co bardziej bolało. Dlatego teraz marzę o porodzie przed terminem, tj. 30 sierpnia ;), który zacznie się samoistnie, a Młody nie będzie za duży i szybko wyskoczy ;) Wierzę poniekąd w podświadomość i mam nadzieję, że sobie to wmówię i tak będzie ;) Bo jak nie - i poród np. zacznie się długo po terminie to też mam przeczucie, że skończę na CC, bo sama chyba nie jestem stworzona do naturalnego porodu bez porządnych wspomagaczy.
-
Fajnie, że Wam się podoba pokoik z nowym meblem. Tak, jak w pudełeczku... Bo pokoik jak większe pudło. A w nim nasze ogromne szafy, bo jak zaplanowaliśmy tam sypialnię - nie wiedzieliśmy jeszcze, że dzidzi pojawi się tak szybko :) Ale jak tylko sytuacja finansowa na to pozwoli to najpierw wyniesiemy szafy do przedpokoju, a tam może przeniesiemy nasz pokój, a w tym większym zrobimy wspólny pokój dla dzieci, ale to tak za 2 - 3 lata. No, chyba że już się tak wzbogacimy, że mieszkanie zmienimy na większe ;) Co do kolorów - łóżeczko przemaluję, bo i stare już i nieładne (jeszcze bliźniaki mojej siostry się w nim odchowały). A Nairze kupiłam też białe mimo, że na razie nie pasuje zbytnio. Ale mam plan w przyszłym miesiącu przemalować pokoik na jaśniutki kolor (biały lekko przełamany różem), by go optycznie powiększyć. A jak będzie miała kiedyś swój pokoik to kupię jej jasne mebelki i łóżeczko będzie pasować ;) Delfina masz rację - lepiej się naszykować niż później przeżyć rozczarowanie i szok podczas porodu. Tak jak mojego kuzyna żona, o któej wspominałam. Zaplanowała poród naturalny, zrobiła sobie jego plan... a potem skończyło się CC i biedna, jak teraz przyznaje - depresji się nabawiła, bo nic nie poszło po jej myśli. Ja również dopuszczam myśl o ewentualnej cesarce jak i o tym, że może się nie udać tym razem karmić piersią i będę karmić modyfikowanym. Jak sobie nie nabiję głowy to łatwiej mi będzie później przyjąć sytuację, jaka zaistnieje. Hehe, a Zosia to nie kosmitka - ot, ładny, dorodny okaz zdrowej dziewczynki :) Przegania wiek ciąży, bo jest silna i duża. Bardzo dobrze. A termin rozwiązania - pomimo jakiegoś tam ustalonego - dzidzia zawsze wybiera sobie sama i nigdy nie możemy go przewidzieć. Ale prawdą jest, że mamy już bliżej niż dalej ;)
-
Dzięki Navacho :) Tak, polecił mi go gin. A jak pokazały się śladowe ilości bakterii w moczu to zalecił jeszcze Żurawit. I znów mocz czyściutki - chociaż nie piję żadnych z tych taletek regularnie, a tylko jak sobie przypomnę ;) Co do porodów - myślę, że gdybym na 100% wiedziała jak będzie się goić rana po CC lub czy będę mieć powikłania po SN - to zdecydowałabym się na którąś opcję ;) Tego nigdy do końca nie wiemy i wybór któregoś z porodów nie do końca pozostaje w naszej gestii, bo o CC nie tak łatwo, bo właśnie ta kasa... Ale nadal uważam, że na własne życzenie nie zdecydowałabym się na cesarkę. Przeszłam już poród naturalny - niektóre objawy wystąpiły, ale na szczęście były tymczasowe i po kilku miesiącach zniknęły. No, poza powracającymi hemoroidami - ale te chyba zdecyduję się zoperować po tym porodzie. I cieszę się, że brzuch cały i bez blizn. Dzięki temu bezpiecznie mogłam zajść w kolejną ciążę w dość krótkim czasie. A po cc - wiadomo, lepiej odczekać min. te 2 do 3 lat. Jednak cały czas twierdzę, że nawet, jeżeli podczas porodu, okaże się, że CC to jedyna opcja, by uratować i mnie lub maleństwo - na pewno nie będę się sprzeczać i na nią zezwolę - nieważne jakie będą po niej powikłania.
-
Witajcie Wrześnióweczki! Gabi - gratulacje Ciociu! Mam nadzieję, że siostra się dziś lepiej czuje po CC i w pełni cieszy się z macierzyństwa. Moni@ ja profilaktycznie biorę ProVag (lub inny probiotyk doustny w kapsułkach), by zachować prawidłową florę bakteryjną w okolicach intymnych i nawet nie narzekam, bo tendencje do upławów mam, a tu niemal całą ciąże czysto i sucho. Co o przeziębienia - współczuję, Kochana. Mam nadzieję, że szybko minie. Ja sama zwykle stosuję sól fizjologiczną na przepłukiwanie nosa i odczuwam ulgę i katar szybciej znika. Może spróbuj. Delfina - duża dziewczynka z Zosi. Co do wieku ciąży - ja tam pamiętam kiedy miałam ostatnią @ i sama sobie od tego czasu liczę i w suwaczku mam właśnie ten rzeczywisty wiek. A USG z uporem maniaka pokazuje mi wiecznie ten sam termin - 12 września :) Co do serduszka - w obu ciążach miałam je widoczne na początku 6tc. Widzę, że zaczynasz się jednak szykować na cesarkę? A ja się nie odzywałam, bo w środę wzięłam się za pokoik Nairy. Rozkręciłam łóżeczko z zamiarem wyczyszczenia go papierem ściernym i przemalowania farbą wodną na ciemny brąz, coby pasowało do naszego "pokoju dziennego". Kolejno poprzestawiałam szafki, żeby zmieścić nowe łóżko. Jak poprzestawiałam to wyszły na wierzch dziury w ścianach, gdzie odszedł tynk po naklejkach ozdobnych, więc wzięłam szpachlę i połatałam te dziury, a że ściana zrobiła się w łątki - pomalowałam ją na nowo :) A wczoraj wyciągnęłam męża do Ikei i zakupiliśmy Młodej łóżko. Weszło nam na styk. Ani centymetra luzu nie ma! Tyle dobrze, że się udało :) Jest w najkrótszej wersji - 130cm. Jak będzie trzeba kiedyś podłużyć - będę musiała jej chyba wynieść stoliczek z pokoiku... Pochwalę się zatem efektem końcowym: