-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Olinka
-
CUCUHAMAK dla bobasa? Rozwiązanie pierwsza klasa! Jako bujak i leżaczek i do spania też hamaczek. Ukołysze i zabawi I wiele radości sprawi! Dla mojego Maluszka, kiedy wyjdzie już z brzuszka CUCUCHAMAK wybiorę i zakupię go w porę!Będzie huśtał Szymusia, zamiast rączek tatusia. Synuś będzie w nim sypiał, zamiast w łóżku rodziców! Urządzenie to lekkie, nowoczesne i piękne, do wystroju mieszkania pasuje mi idealnie! Czy to obiad gotując, czy to ciuszki prasując, czy sprzątając w łazience, czy czytając córeńce - W tym cudeńku Maleństwo mogę zawsze mieć blisko! I spokojną mieć głowę, że bezpieczny i zdrowy! Bo ten hamak pomaga, kiedy brzuszek niedomaga, płaskogłowiu zapobiega i alergii też się nie da! CUCUHAMAK gdy chcemy nawet w podróż weźmiemy - lekki, łatwo się składa no i torbę posiada! Uszczęśliwi hamaczek brzdąca, mamę i tatę!
-
Chemicznych środków czyszczących jest na sklepowych półkach masa! Producenci oferują coraz to nowe i gwarantują ich skuteczność. tymczasem niedość, że z tą skutecznością bardzo różnie bywa i że chemia jest dużym obciążeniem dla portfela, to jeszcze jest szkodliwa dla skóry i całego organizmu! Dlatego aj chętnie sięgam po sprawdzone, naturalne sposoby i środki do sprzątania! Oto moja mini lista naturalnych przebojów do czyszczenia, usuwania plam i utrzymania czystości: * ocet - idealny jako odkamieniacz (wlewam go do czajnika lub garnka i zagotowuję) oraz jako środek "konserwujący" kolor, zabezpieczający przed blaknięciem i farbowaniem (dodaję go do pierwszego płukania). Rozcieńczony z wodą idealnie czyści też szkalne powierzchnie np. okna. * soda oczyszczona - idealnie się sprawdza jako wybielacz i odplamiacz np. do dywanów i tapicerek. * proszek do pieczenia - zastępuje...sodę:) Ma podobne właściwości, a sprawdza się też w czyszczeniu przypalonych garnków czy kuchenki. * piasek/ żwir - zastąpi najlepszy kuchenny drapak i oczyści przypalone garnki! * cytryna - przekrojona na pół i umieszczona w mikrofalówce włączone na parę sekund świetnie oczyści ją z zacieków i brudu. * skórka od chleba - zastąpi gumkę do mazania czy środki czyszczące, bo można mazać nią zarówno papier jak i np. porysowaną przez dziecko podłogę. Dlaczego naturalne środki są skuteczne? Bo... używano ich od wieków! Nasze babcie czy prababcie tylko w ten sposób utrzymywały porządek i nie miały z tym problemów! Chemiczne środki to wymysł naszych czasów - głównie sposób na wyciągnięcie kasy od konsumentów. A naturalne, "babcine" metody zawsze się sprawdzają:)
-
Dziewczyny, ten konkurs już się zakończył:) Ale może Wasze pomysły przydadzą się innym mamom:)
-
Ależ się Julcia cieszy i ja również!:) dziękujemy i gratki dla dziewczyn!:)
-
Wspaniały konkurs - śliczne śpiworki:)
-
Serdecznie Wam gratuluję!:)
-
Moja 4-latka należy do tych "Żywych Sreberek", których wszędzie pełno, które wejdą w każdą dziurę i kąt, i którym buzia się nie zamyka! To oczywiście nie znaczy jeszcze, że jest niegrzeczna, choć wiele osób równoważy to ze sobą. Ja odpowiadam: Julka Żywym Srebrem jest, a niegrzeczna czasem bywa. Jak każde dziecko Julia lubi stawiać na swoim i przeciągać linę rodzicielskiej cierpliwości, na swój sposób negocjować granice dopuszczalnego zachowania. A więc wchodzi na ławę, mimo, iż mówię, że nie wolno, na zakupach ucieka ciągle do działu z zabawkami, a na spacerze próbuję wbiegać na ulicę. Co wtedy robię? Jestem stanowcza, ale sama stanowczość często nie wystarcza, a wystawiana na próbę przez malucha może szybko przerodzić się w złość i frustrację. Dlatego najpierw biorę głęboki wdech, liczę do 10, a potem ... zaczynam łaskotać moją niesforną córkę albo udaję, że jestem wielkim dinozaurem, który połknie ją, jeśli nie przestanie, a czasami też zaczynam udawać, że to ona jest mamą, a ja małą córeczką, która trzeba trzymać za rękę, kiedy idzie po chodniku i tak samo, kiedy jesteśmy na zakupach... Rzadko się zdarza, że poczucie humoru, dystans i odwrócenie uwagi nie działają! :)
-
U mojej 4-letniej Julci widzę duży potencjał, jeśli chodzi o naukę języka angielskiego! Cóż, być może moje dziecię łatwość i smykałkę odziedziczyło po mamusi, a może po prostu odpowiednie naprowadzenie na temat daje efekty... W każdym razie od jakiegoś czasu na każdym kroku słyszę: Mamo, a jak jest tata po angielsku? Mamo, a kwiatek? A piesek? A chmurka?... Tak naprawdę pierwszym krokiem ku wzbudzeniu zainteresowania nauką angielskiego u Julki były chyba bajki i programy edukacyjne: "Dora poznaje świat" i właśnie "Lippy i Messy". Są tak fantastycznie zrobione, że wciągają dziecko do nauki ot, tak przy okazji i ani się maluch obejrzy, jak śpiewa z bohaterami piosenki, mówi wierszyki i powtarza angielskie słówka! Julka nie przegapi żadnego odcinka Dory ( w soboty) ani "Lippy i Messy" przed dobranocką na TVP1:) Potem zaczęłam kupować córce gazetki i książeczki z jej ulubionymi bohaterami, dzięki którym też uczy się angielskich słówek. Są w nich jej ukochane labirynty, kolorowanki, szukanie różnic i inne łamigłówki, dzięki którym chętnie siada nad książeczka i przy okazji poznaje angielski. Nie potrzeba było wiele czasu, aby pytania o angielskie słówka zaczęły pojawiać się na co dzień. W związku z tym zrobiłyśmy wspólnie "memorki" po angielsku - na kwadratowych kartonikach narysowałyśmy różne przedmioty, zwierzęta i postacie i podpisałyśmy je: na jednym kartoniku po polsku, a na bliźniaczym po angielsku. Chociaż Julka nie umie jeszcze czytać, powolutku interesuje się tym i kojarzy literki, a ja czytam jej nazwy. Dzięki obrazkom i szukaniu dwóch takich samych rzeczy, bardzo szybko zapamiętuje, że znalazła np. flower, elephant czy baloon. Posiłkując się internetem i własną inwencją wymyślam też przeróżne rymowanki po angielsku czy krótkie piosenki, które śpiewam Julce. Wykorzystuję etap, w którym mała bardzo chętnie uczy się różnych rzeczy na pamięć i z dumą prezentuje swoje umiejętności, by zaszczepić w niej angielskie słówka. Angielskiego używamy też w zabawach np. jedna Barbie przyjeżdża z dalekiej Anglii do koleżanki z Polski i tak sobie rozmawiają łamaną polszczyzno - angielszczyzną:) Bawi to nawet mamę:) a przynosi widoczne efekty! Każda okazja jest dobra, by poćwiczyć angielskie słówka i zwroty, więc robimy to na co dzień. Na spacerze nazywamy po angielsku to, co spotykamy. Na zakupach przypominamy sobie jak jest po angielsku mleko, cukier czy gumy do żucia. W poczekalni u lekarza bawimy się wymieniając po angielsku części ciała człowieka. Oczywiście ja podczas tych nauk mówię ciągle po angielsku więcej niż Julka, ale ona słucha, powtarza, pyta i...o to chodzi! Widzę w moim dziecku ciekawość nowego języka i radość z jego nauki, która kojarzy jej się wyłącznie z zabawą!
-
Hej dziewczyny:) U nas już potwierdzony Szymonek:) W 31 t.c. ważył 1800 gram - całkiem spory chłopak. Dziś byłam na zkaupach - ale kaski wydałam! Ale jest przewijak, kołderka z poduszką, ciuszki, dyduś i fotelik zamówiony:)
-
Kochana Redakcjo, książeczki dotarły w samiutkie Julki urodziny! dziękujemy:))))))))))))
-
Serdecznie gratuluję świetnej nagrody:)
-
Bardzo się z Julką cieszymy i mamy nadzieję, ze dojdą książeczki na urodzinki:)
-
Tak sobie myślę, do czego można porównać dziecięce butki i najtrafniejsze porównanie, które przychodzi mi na myśl, to...bagaż. To my, rodzice, zaopatrzamy stópki naszych pociech w obuwie i od nas zleży, czy obarczymy je ciężkim bagażem, który wpłynie negatywnie na ich późniejsze życie, czy też lekką walizkę, dzięki której zostaną dobrze wyposażone na resztę życia. Niewygodne, źle wyprofilowane, nieprzepuszczające powietrza, zbyt sztywne albo za miękkie buty to tragedia dla dziecięcych stópek! Chodzenie w takich butach może zniekształcać nóżkę, powodować ból, wady kręgosłupa, płaskostopie otarcia, odparzenia, odciski... Przy długotrwałym noszeniu złego obuwia, taki "bagaż" może zostać dziecku an resztę życia w postaci poważnych problemów zdrowotnych! Odpowiednie buciki, czyli dobrze wyprofilowane, dopasowane do stopy dziecka zarówno pod względem rozmiaru, jak i wysokości podbicia, z naturalnych, przewiewnych tworzyw, odpowiednio sztywne, ale nie nazbyt twarde, z miękkim, wyściełanym wnętrzem, zapewniające komfort i wygodę malutkim stópkom są jak ta lekka walizka pełna tego, co najlepsze. Dzięki odpowiedniemu obuwiu maluch od początku uczy się prawidłowej postawy podczas chodzenia, a jego nóżki i plecki mają zapewnione odpowiednie położenie. Odpowiednie buciki pozwalają uniknąć wielu przykrych dolegliwości i zapewniają dziecku przyjemność z chodzenia! Dajmy więc dziecku walizkę, w której znajdzie zdrowie i radość z chodzenia, a nie ciężki bagaż pełen problemów i niewygody!
-
Najlepszy sposób na zachęcenie dziecka do nauki to ... zabawa! Stwierdzenie: - Chodź, Julka pouczymy się literek! - nie odnosi żadnego skutku, ale już zabawa magnesami literkowymi i przyczepianie ich na lodówkę w postaci literkowego pociągu jest znacznie fajniejsze! Przy okazji Julka dowiaduje się, że żółty wagonik to "C", niebieski to "B", a czerwony "A" i tak dalej... Potem wagoniki zaczynają układać się w konkretne słówka, a z czasem w proste zdania... Pomoc mamy jest jeszcze niezbędna, bo Julcia ma dopiero 4 latka, ale widzę, że literkami się interesuje i sama inicjuje tego typu zabawy! Podobnie jest z nauką liczenia i cyferek: liczymy wszystko od maskotek począwszy, przez klocki, zabawki z Kinder Niespodzianek, a na skarpetkach, majtaskach i bańkach mydlanych skończywszy. Liczymy przy okazji zabawy, kąpieli, spaceru... Pisanie? Kiedy narysujemy węża przypomina "S", dach domku może wyglądać jak "A", a mama z ciążowym brzuszkiem jak "B" albo cyferka "3"...:) Nauka może być więc bardzo przyjemna!:) Dodatkową zachętą są oczywiście mamusine i tatusiowe pochwały, brawa i gratulacje za każdy postęp. Dyplomik zrobiony przez mamę albo medal też są przez Julkę mile widziane! Na morały w stylu: "Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz" moja córcia jest jeszcze za mała, ale stwierdzenie, że jest bardzo mądrą dziewczynką sprawia jej widoczną satysfakcję:) Tak więc: nauka przez zabawę + spędzanie z dzieckiem czasu + dostrzeganie każdego postępu = mały człowiek czerpiący z nauki radość:)
-
Tak naprawdę książki dla dzieci są zawsze aktualne! Nie ma chyba takiej, która straciłaby na wartości poprzez upływający czas, bo historie przeznaczone dla najmłodszych są ponadczasowe i traktują o wartościach nieprzemijających takich jak: walka dobra ze złem, szacunek wobec innych, wrażliwość na krzywdę, poczucie własnej wartości, życzliwość codzienne małe troski i radości dziecięcego świata... Czytam Julce wszystkie książki, które sama miałam czytane w dzieciństwie: od wierszy Brzechwy i Tuwima, poprzez Baśnie Andersena i Braci Grimm aż po "Przygody Mrówki Andy" czy "W 80 dni dookoła świata" w wersji dla mniejszych dzieci. I każdej historii słucha z zapartym tchem - wiadomość, że mamusi, kiedy była malutka czytała ją babcia zdecydowanie zwiększa atrakcyjność książki w oczach mojej 4-latki:)
-
Gratki:)
-
Wielkie gratulacje:)
-
Oczywiście, że warto czytać dzieciom fantastyczne historie! I to już od najmłodszych lat! Dlaczego? * Bo wyobraźnia to wielki skarb ukryty w główkach naszych pociech, a takie niezwykłe historie wspaniale ją rozwijają! Smoki, księżniczki, wróżki, elfy, czarownice, inne światy pełne niesamowitych zdarzeń sprawiają, że w małej, dziecięcej główce rodzą się emocje i wrażenia dające smak dzieciństwu... * Fantastyczne historie to także zwykle walka dobra ze złem, gdzie dobro zawsze zwycięża... W interesujący i piękny sposób pokazujemy zatem dzieciom, że warto być dobrym, bo zło prędzej czy później zostanie pokonane! * Historie o wróżkach, czarodziejach i dobrych elfach pozwalają uwierzyć, że...każde marzenie można spełnić! Trzeba mocno tego chcieć, a czasem warto też uwierzyć, że gdzieś wśród nas jest ta odrobina magii, która nam pomaga...:) * Książki opowiadające o niecodziennych, magicznych historiach mogą być wspaniałym pomysłem na zabawę! Widzę po mojej Julce, że często po takiej ciekawej lekturze, bawiąc się, wciela się w rolę wróżki, nimfy czy czarodziejki i dokładając do fabuły książki dużo swojej własnej inwencji wspaniale się bawi! * Jak wspaniale jest potem usłyszeć taką fantastyczną historię od swojej pociechy!:) moja Julka, mimo, że ma dopiero 4 latka już potrafi zaskoczyć mnie własną bajką: pomieszaniem Eragona, Jasia i Małgosi, Roszpunki, Gwiezdnych Wojen i czego tam jeszcze! Wychodzą z tego niepowtarzalne małe historyjki - dowód na ogromna wyobraźnię, wrażliwość i na to, że warto czytać dzieciom różne książki - także te fantastyczne!:)
-
Przyznam szczerze, że mi samej trudno by było wybrać ulubieńca spośród tylu wspaniałych, barwnych bajkowych postaci, z jakimi spotyka się moje dziecko! Telewizja raczy maluchy niezliczoną ilością postaci do lubienia i kochania i animowanych idoli! Moja - już prawie 4 -letnia Julcia - wymienia i Renifera Niko, i Myszkę Miki, i Smerfetkę, i Clifforda, i Teletubisie...ale na koniec dodaje: - Ale najbardziej to lubię Dorę! I Butka! I to musi być prawda, skoro nie opuszczamy żadnego pisemka z sympatyczną Dorą ani żadnego odcinka jej przygód w telewizji! Mamy też piórnik i plecaczek z Dorą, a na swoje urodziny julcia wymarzyła sobie Dorę - lalkę interaktywną:) Uczucie, jakim darzy moja pociecha tę małą, czarnowłosą dziewczynkę ucząca w przezabawny i ciekawy sposób angielskiego jest dla mnie w pełni zrozumiałe! Dlaczego? - Obie są niedużymi dziewczynkami z mnóstwem energii! - Obie lubią zwierzątka i mają swojego zwierzaka - przyjaciela: Dora małpkę Butka, a Julia chomisię Zuzię. - Obie też lubią się uczyć nowych rzeczy, ale tylko wtedy, kiedy ta nauka jest zabawą! Lubimy to, co do nas podobne:) Dzięki Dorze, Julcia potrafi już powtórzyć wiele angielskich słówek i zna nazwy wielu przedmiotów, zwierząt i czynności po angielsku! Co najfajniejsze przychodzi jej to praktycznie bez trudu, bo jej mała, animowana koleżanka Dora jest wspaniałą nauczycielką i jednocześnie towarzyszką zabaw:) Muszę jako rodzic przyznać, że w bajce o Dorze świetny jest kontakt z dzieckiem! Dora zadaje pytania, na które moja Julcia odpowiada, zagadki, które rozwiązuje, mówi angielskie słówka, które Julia chętnie powtarza. taka konwencja bajki sprawia, że dziecko nie jest biernym widzem, a aktywnie uczestniczy w przygodach animowanych bohaterów i wiele się dzięki temu uczy! Ja też za to wszystko lubię Dorę!:)
-
Zasadnicze pytanie brzmi, czy można w ogóle tak się przygotować do porodu, żeby pozbyć się obaw?... I według mnie nie da się ich tak całkowicie wyeliminować. Obawy są czymś naturalnym, co najczęściej nachodzi nas niezależnie od nas samych, tkwi gdzieś w podświadomości. Można oczywiście obawy złagodzić i pozbyć się tych zupełnie bezpodstawnych i nieuzasadnionych. Jakie to obawy? Ano takie wynikające z opowieści innych mam, które już rodziły, opowieści rodem z horroru, których my, przyszłe mamy słuchamy z zapartym tchem i ściśniętym żołądkiem. To, że Kasia rodziła 15 godzin, a Marta miała 20 szwów absolutnie nie oznacza, że u nas będzie identycznie! I najistotniejsze, co przyszła mama może zrobić, to zamknąć uszy na tego typu historie i uświadomić sobie, że każdy poród jest po prostu INNY! I jeszcze taka rada dla mam - opowiadaczek: Kochane, pomińcie te drastyczne szczegóły w rozmowach z przyszłymi mamusiami! Szczególnie tymi, które rodzić będą po raz pierwszy! Przypomnijcie sobie, jak Was przerażały takie historie i skupcie się na pozytywnych momentach podczas porodu - a na pewno takie były - choćby położenie Wam maluszka na brzuchu:) Oprócz tej kwestii, która moim zdaniem - a rodzić będę po raz drugi - jest naprawdę najważniejsza, żeby podchodzić do porodu z dobrym nastawieniem, ważne są oczywiście kwestie czysto teoretyczne - jak zdobycie kompetentnej wiedzy na temat przebiegu porodu - i praktyczne - jak np. udział w szkole rodzenia czy choćby ćwiczenie oddechu i mięśni w zaciszu domowym. No i jeszcze ostatnia sprawa: wsparcie! Bez dobrego słowa ze strony najbliższych, czułości, zainteresowania i szczerych rozmów o obawach, przyszłej mamie na pewno będzie trudniej. Ja staram się trzymać wszystkich tych moich zasad i liczę na to, że mój drugi poród - za troszkę ponad 3 miesiące - będzie tak samo dobry jak pierwszy i zachowam z niego wyłącznie pozytywne wspomnienia!:)
-
Życzę powodzenia - sobie i Julci też:) Czekamy na wyniki!:0
-
Życzę wszystkim powodzenia!:)
-
Moja 4-letnia Julka jest bardzo żywym dzieckiem - niejednokrotnie o tym wspominałam przy różnych okazjach na forum:) Wydawać by się mogło, że interesują ją tylko bieganie, skakanie i wspinaczka po meblach, ale - nie! Moje Żywe Sreberko potrafi na całą godzinę przysiąść nad ciekawymi zadaniami logicznymi, grami czy książeczkami! Dlaczego? Bo rozwijanie pamięci może być wspaniałą zabawą! Nasze przykłady: 1. Rozwiązywanie łamigłówek i zadań logicznych typu: labirynty, skojarzenia, szukanie różnic (ostatnio u nas na topie!:)). 2. Popularna i nieśmiertelna gra w MEMORY - wspaniale rozwija pamięć i jest świetną zabawą dla całej rodzinki! 3. Czytanie książeczek - po kilku razach Julcia z pamięci opowiada historię! 4. Nauka piosenek i wierszyków. Kto z nas nie zna "Wlazł kotek na płotek" czy "Ćwierkają wróbelki..."? Julka uwielbia, kiedy razem śpiewamy albo deklamujemy krótkie wierszyki. Po początkowym okresie zawstydzenia, teraz z dumą prezentuje rodzinie, czego już się nauczyła;) 5. Puzzle - początkowo trudny do ułożenia obrazek, po kilku próbach staje się coraz łatwiejszy i łatwiejszy, aż wreszcie Julcia z ogromną frajdą układa go sama!
-
Troszkę zazdroszczę, ale...gratuluję!:)
-
Gratuluję dziewczyny Wam i waszym maluchom!:)