-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez mamaola
-
Ależ zasuwacie dziewczyny, nie nadążam czytać :) natalia - serdeczne gratulacje!!! W końcu się doczekałaś. Przykro słyszeć, że poród był taki okropny, ale mam nadzieję, że mimo wszystko szybko wrócisz do formy!!! guga - bardzo współczuję Twojej siostrze. Mam nadzieję, że może jednak wszysko skończy się dobrze. U mnie początki też były trudne - zagrożenie utratą było tak duże, że do 8 tc nawet babka mi karty ciąży założyć nie chciała. Ale dostałam hormony i jakoś udało się Leosia utrzymać :) Trzymam kciuki. A jeśli jednak nie pójdzie dobrze, to - tak jak dziewczyny pisały - lepiej teraz... Przesyłam mnóstwo dobrych fluidków... małolatka - ja też jestem chodzącą mleczarnią - mały nie nadąża z jedzeniem, a jak już je to aż się krztusi tyle mleka leci. Szkoda, że naszych nadmiarów nie możemy przesłać filipce, biedna się męczy z brakiem pokarmu. A ja tyle do zlewu wylewam mleka... Kupiłam sobie muszle laktacyjne, więc nie mam problemu z przeciekaniem, tylko jak nie zdążę wylać, to mi czasem chluśnie ;) blumchen - fajne te laseczki, które wkleiłaś :) Człowiek się może z kompleksów wyleczyć :) Jeśli chodzi o dietę, to ja po cukrzycy mam takie ciśnienie na jedzenie, że mało jestem zdyscyplinowana. Oczywiście wszystko z głową, nie jem zabronionych rzeczy na tony, ale próbowałam truskawek i malutkiemu nic nie jest, przetestowałam też cebulę (ale bardzo długo duszoną) i fasolkę szparagową. Kolek nie ma, wysypki też, a kupy jak malowane :) Mam nadzieję, że tak zostanie :) Kiepską noc miałam, mały często się na jedzenie budził. Wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby tak szybko trawił, ale on naprawdę rzuca się na pierś jak wygłodniały rekin! No nic, mam nadzieję, że to przejściowe :) Była dziś położna. Jeśli chodzi o mnie to stwierdziła, że wyglądam tam dużo lepiej niż ostatnio (bo ja poprawy nie widzę), więc mnie troszkę pocieszyła :) Ale i tak pójdę jutro do gina, bo mam jeszcze ciążową wizytę umówioną. Niech mnie poogląda, zawsze to jeszcze jedna opinia. Poza tym po porodzie odstawiłam wszystkie leki, łącznie z żelazem na anemię i nie wiem, czy nie powinnam brać dalej? Co do maluszka, to nadal żółty i położna powiedziała, że pogada z pediatrą, to albo pójdę do niej, albo da mi skierowanie na badanie krwi i sprawdzenie ile tam tej bilirubiny jest. Strasznie mnie to niepokoi :( Życzę Wam nieodmiennie pojawienia się objawów porodowych i szybkiego przejścia do statusu mamy :) Trzymam kciuki! A póki co - patrząc na listę - to mój Leoś największy z dzieciaczków :) Ciekawe, czy mnie któraś przebije :) A urodził się w 37 tygodniu! Mój mały siłacz :)
-
Widzę, że mamusie i brzusie jeszcze śpią :) Mój budzik ma już pełny brzusio i śpi smacznie, a ja jem śniadanko. I zaraz pewnie jeszcze do niego dołączę :) U nas dziś deszcz i zdecydowanie chłodniej :) I powietrze takie świeże :) Sytuacja z brodawkami już trochę opanowana. Bolą tylko na początku karmienia, jak mały naprawdę mocno ciągnie, ale po chwili już przestają. Ale ostatnia doba to była u mnie pod hasłem "leczymy brodawki". Stosowałam po karmieniu najpierw smarowanie mlekiem i wietrzenie, potem krem z alantoiną (przyspiesza gojenie) i wietrzenie i na koniec lanolinka (natłuszcza i uelastycznia) i muszle laktacyjne, żeby ubranie nie drażniło i cały czas był dostęp powietrza. I muszę powiedzieć, że goi się szybciutko. Jeszcze dzień - może dwa takich zabiegów i powinno być ok. Jeden ból i zmartwienie mniej no i pierwszy sukces na tym polu minowym A malutki się wyregulował i je co 3 godzinki, czyli mam 2 godziny spania na jedną karmienia, czuwania, przewijania itd. W nocy więc śpię 3 lub 4 razy po 2 godzinki i nie jest w sumie tak źle. Jak mu przejdzie żółtaczka, to może i spanie nocne się wydłuży? Póki co nadal bardzo żółty, co mnie bardzo martwi :/ Położna nie zadzwoniła wczoraj, mam nadzieję, że dziś już na pewno przyjdzie. Jeśli nie, to się chyba do pediatry umówię na wizytę. Dziewczyny - nie bójcie się kąpieli! To naprawdę nie jest trudne, zobaczycie! Ja żadnych gąbek, leżaczków itd nie kupowałam - po prostu leję ok 5-10 cm wody do wanienki, chwytam małego pod główką i za paszkę i do wody. Kapię w oilatum, więc nie muszę namydlać itd, tylko opłukuję całe ciałko. Pierwsze dwie kąpiele mały płakał, ale teraz już polubił kąpanie :) Powoli zaczynam wprowadzać wielorazówki. Na razie te najprostsze w obsłudze. I nawet nieźle to idzie. Nic nie przeciekło. A w te upały to lepiej jąderek małemu nie przegrzewać w jednorazówkach :) Miłego dzionka Wam życzę. Żeby te które czekają - rozpakowały się. Szybko i (na ile to możliwe) bezboleśnie.
-
Gratulacje Kasiu!!! Witamy Hanię!!! I życzymy szybkiego powrotu do formy!
-
Witam się ponownie, pospałam z Leonem do 10:30 i od razu lepiej :) annaz - zdarza się i kilka razy podczas jednego karmienia. Mój synuś robi sobie przerwy w ssaniu, bo albo się zmęczy, albo przysypia, więc wykorzystuję to do odbicia. Wcale mu to nie przeszkadza drzemać dalej :) A przynajmniej nie ulewa. Jak go za szybko położę w poziomej pozycji to często mu coś tam poleci. rudzia - mi się coś z tą szyjką obiło o uszy - że przed porodem zmienia się jej kąt nachylenia, ale nie pamiętam, czy się ona wtedy do przodu kieruje, czy do tyłu... Co do nocnych wydarzeń, to poczytałam trochę i piszą, ze takie pauzy kilkusekundowe w oddychaniu to norma u noworodków i nie ma się czym martwić. Dlatego też te monitory oddechu ustawione są na 20 sekund. Bo krótsze bezdechy są normalne. Niepokoić się należy kiedy dziecko sinieje lub strasznie krzyczeć zaczyna. Niby to uspakajające wieści, ale i tak nie czuję się zbyt pewnie :/ Życzę Wam przyjemnego dzionka i postępów porodowych.
-
Ale mieliśmy z mężem paskudną noc! Mały po karmieniu zaczął mieć nierówny oddech. miałam wrażenie, że się momentami "zatyka" i nie może nabrać powietrza. A po chwili oddychał bardzo gwałtownie i głośno i znowu normalnie. I potem od początku :/ Po jakimś czasie się uspokoiło, ale czuwaliśmy nad nim przez pół nocy. Położyłam się o 4:30... No i uruchomiliśmy monitor oddechu. Bez tego to pewnie w ogóle nie poszłabym spać! Bardzo się przestraszyliśmy i dotarło do nas, że ten strach o dziecko nigdy nie minie.... Dobrze, że ta położna ma przyjść, mam do nie masę pytań! No i koniecznie muszę się z pediatrą umówić. blumchen - wcale nie mam zamiaru się poddawać. W gruncie rzeczy twarda ze mnie babka, ale czasem łatwiej wszystko znieść, jak się można troszkę pożalić :) natalia - w takim razie życzę, aby się już zaczęło :) anoushka - Serdeczne gratulacje!!! Witamy córeczkę po tej stronie brzuska! agatha - daj znać jak po badaniu! małolatka - przyzwyczaisz się i przestanie Ci się wydawać taki maleńki :) Co do usg, to na ip w szpitalu i tak wam je zrobią przed porodem. Każdy szpital i lekarz mierzy po swojemu, więc ostatnie wyniki to tylko taka kwestia pomocnicza. A ja też się pocę. I to nie z gorąca. Obudziłam się dziś calutka mokra, ale było mi przy tym zimno... Może to z powodu nawału pokarmu? Choć gorączki nie mam. Tylko mleko leci litrami :) Mały nakarmiony i odbity, zasnął. Może i mi uda się coś snu złapać.
-
To chyba nie jest mój dzień :( Obolała, 5 dni po porodzie, ledwo doczłapałam się do lokalu wyborczego. I co? Okazuje się, że jestem wykreślona i nie mogę głosować! Babka zadzwoniła do urzędu miasta i dowiedziała się, że się ponoć wyrejestrowałam żeby głosować w innej gminie! Nie złożyłam nigdzie żadnego podpisu i nie brałam w tym udziału! Prawdopodobnie związane jest to z tym, że leżałam w szpitalu w innej właśnie gminie. Ktoś pomyślał o tym, żebym mogła głosować w szpitalu, ale nie pomyślał, że jak wyjdę, to nadal będę chciała głosować !!! Paranoja. Odmówiono mi moich praw obywatelskich - bez mojej wiedzy i zgody! To jest demokracja?????
-
Gratulacje dla Sadzy!!! Witamy kruszynkę po tej stronie brzuszka! Niech rośnie zdrowo, a mama szybko wraca do formy!!!
-
Masakra dziewczyny... mogę się pożalić? Kilka ostatnich dni dla mnie pod banderą bólu :( Do wszechobecnego bólu krocza , który uniemożliwia normalne siedzenie czy stanie, dołączył ból sutków, który dziś powiększył się do tego stopnia, że płakałam na samą myśl przystawieinia małego do piersi. Ale nie pomagają kołysanki i tulenie, kiedy w brzuszku pusto i musiałam się przemóc. I 30 minut bólu :( I tak co 1,5 - 2h :( Przystawiam go prawidłowo. Problem w tym, że nie szło nam w szpitalu i bałam się, że będzie bardzo głodny, więc mimo, że nie umiał dobrze chwycić piersi pozwalałam mu ssać. Pękły mi brodawki i teraz nie chcą się zagoić. A mały coraz silniej ssie :( Ostatecznie mój dzień wygląda tak: wizyta w toalecie - ból, wizyta w łazience - ból, siedzenie - ból, karmienie - ból... I tak w kółko bez litości :( No to się pożaliłam :/ Jeśli chodzi o pieluszkowanie, to nie stosuję tego szerokiego. W szpitalu Leon miał badane bioderka i wszystko w porządku. Do 6 tyg. muszę się jeszcze z ortopedą skonsultować i ewentualnie wtedy - jeśli coś wyjdzie nie tak - to skorygować. Póki co noszę go "na żabkę" żeby bioderka ładnie się układały no i kładę na wspomniany brzuszek. annaz - ja też początkowo nie kładłam, bo myślałam, że trzeba poczekać aż kikut pępowiny odpadnie, ale położne w szpitalu powiedziały, że już można. To dobre dla brzuszka - pomaga masować i zapobiega kolkom, a po drugie wzmacnia mięśnie karku. Tylko, że ja na razie kładę go tylko na moim brzuszku, bo bardzo to lubi, a na kocyku to się zaraz krzywi i nie chce :)
-
agatcha - to podaj mi swój adres mailowy na pw małolatka - szczerze współczuję przejść, nacierpiałaś się tyle, a i tak cc się skończyło, szkoda, że nie przewidzieli komplikacji i nie zrobili Ci zabiegu wcześniej! To, że synek tak szybko "odzyskał" punktację to bardzo dobrze - silny chłopak! Będziesz miała z niego pociechę :) blumchen - jak będziesz prasować w taki upał, to jeszcze w ciąży stracisz te kilogramy :) guga - stosuję smarowanie mlekiem po każdym karmieniu, do tego purelan i wietrzenie (chodzę po domu z jednym cyckiem wystawionym :) ) i ... nic :( kupiłam sobie takie osłonki silikonowe, może one pomogą? Tylko nie wiem, czy Leoś da radę to złapać, bo choć kupiłam wersję mini to i tak są duuuużo większe od moich brodawek! A Leoś mnie zaskakuje swoją siłą - ćwiczyliśmy wczoraj i dzisiaj leżenie na brzuszku i podnoszenie główki i świetnie sobie daje radę - potrafi ją już kilka sekund utrzymać i to bardzo wysoko! Czasem tylko z tego wysiłku bączka puści :) No i sam się potrafi na boczek przewrócić :) Jestem z niego taka dumna :)
-
guga - przesłałam Ci te karty do stymulacji wzroku. Gdyby któraś z Was jeszcze chciała, to śmiało mówcie :)
-
adria - uważaj na te skurcze - ja do końca porodu miałam nieregularne... Gdyby nie rozwarcie, toby mi pewnie nadal mówili, że przepowiadające... karola - czy to znaczy, że w końcu udało się dostać ten kredyt? Gratulacje i szybkiej przeprowadzki życzę! natalia - jak się dzidzia urodzi, to na długi czas pozbędziesz się problemu braku planów :) saradaria - super, że mąż już tak niedługo będzie z Tobą. Mam nadzieję, że zdążycie się jeszcze sobą nacieszyć przed porodem :) malolatka - witamy w domku :) I jeszcze raz najserdeczniejsze gratulacje, koniecznie pochwal się zdjęciami. Życzę Ci aby rana szybciutko się zagoiła i żebyś wróciła do sił. A przespania płaczu gratuluję :) Przynajmniej się masz szansę wyspać :) Ja to na najmniejsze stęknięcie się budzę ... Zupełnie niepotrzebnie, bo często kończy się to dalszym spaniem małego i moim niespaniem... adria - nie przejmuj się brakiem siary - ja też nie miałam, a pokarmu mam tyle, że Leoś nie nadąża jeść ;) Dziś się w końcu zważyłam na czczo i wynika z tego, że po ciąży zostało mi 2,5 kg :) A właściwie 1,5 bo jak zaszłam to miałam lekką stratę wagi po infekcji jelitowej. I brzuch mam już zupełnie płaski :) Tylko krecha pozostała :) A męża to muszę pochwalić. Bardzo się stara - gotuje, pierze, przynosi mi rzeczy, żebym nie musiała wstawać. Kochany :) I małym się tak zajmuje fajnie. Nie mogę się napatrzyć :)
-
Hej Kobitki, Widzę, że weekend spokojny i żadnej nie ruszyło :) Zabierajcie się dziewczyny do roboty, bo z kim będę o kupkach rozmawiać ;) Ja powoli zaczynam chodzić jak cień... z braku snu. Nie umiem spać w dzień i śpię tylko tyle ile mi mały pozwoli w nocy, czyli tak ze 4 godziny w 1-godzinnych porcjach :/ Chyba troszkę mało, żeby na dłuższą metę funkcjonować... Dziś w nocy udało mi się w sumie 6 godzin uzbierać i czuje się troszkę lepiej. Ale jest to jeszcze dużo za mało aby odespać poród. Także - dziewczyny - śpijcie teraz ile wlezie. U nas w sumie bez wielkich zmian - ja nadal kiepsko siedzę i płaczę przy każdej wizycie w wc, choć zimne okłady, które zaleciła położna dają sporą ulgę. A mały też nadal żółty. Mam nadzieję, że jak jutro przyjdzie położna na kontrolę to nie okaże się, że trzeba będzie iść do szpitala :( Staram się go karmić jak najczęściej (teraz właśnie wisi mi na cycu), ale czasem szkoda mi go budzić po 2h i śpi troszkę dłużej. No nic - staram się nie martwić na zapas. Myślicie, że małemu może zaszkodzić moja krew? Mam popękane brodawki i mały razem z mlekiem pije trochę krwi. Byłam przekonana, że na pewno niewiele, ale jak mu się w nocy ulało, to mleko było mocno krwią podbarwione... Trochę mnie to zmartwiło... Mały wampirek A ja dziś pierwszy raz do ludzi pójdę po porodzie - na wybory. Jakoś się z tym dziwnie czuję - mam wrażenie, że wszyscy będą się na mnie gapić - tak bardzo czuję się "inna" niż przed porodem A jeśli chodzi o gości to od powrotu ze szpitala nie było jeszcze ani jednego dnia bez gości - wczoraj to nawet na trzy tury... Już mnie to trochę męczy :/ Choć z drugiej strony wcale się nie dziwie, ze go wszyscy chcą zobaczyć ;) Taki jest śliczny. No i mama dumna też go chętnie prezentuje Tylko sił na to wszystko brakuje...
-
guga - dzięki :) Wiesz? Bo czuję się spokojna - taka ... mamusiowata :) Ale i synek jak aniołek (póki co) i daje mamusi poodpoczywać :) adria - tak, to ten wiesiołek, można do 5 kapsułek na dobę. Ja zdążyłam wziąć dwie rano i dwie po południu :)
-
adria - bidulko, faktycznie wymęczyli Cię! Wcale się nie dziwię, że jesteś rozczarowana. Na szyjkę to polecam Ci kapsułki z wiesiołkiem - przyspieszają rozmiękczanie i rozwieranie szyjki. Mam nadzieję, że domowa atmosfera faktycznie pomoże. Trzymam kciuki! Liście malin kupowałam w aptece - ale na zamówienie. Myślę, że w każdym zielarskim sklepie dostaniesz. Mów do małej lub śpiewaj jej podczas skurczu. Ja tak podczas porodu małego uspakajałam jak mu tętno za bardzo skakało. Ona czuje twój strach i napięcie - spróbuj się rozluźnić, ale przede wszystkim gadaj do niej - Ciebie to też uspokoi. agatcha - mam nadzieję, że przeziębienie przechodzi. Jak możesz to zmień na liście dane u mnie - poród 29.06.2010 i waga: 3670 :) guga - co do tych obrazków to poczekaj chwilkę, daj mi parę dni. Zamówiłam książkę i płytę, którą nam babka na szkoleniu z rozwoju dzieci polecała (zabawy fundamentalne) i w tej płycie chyba znajdę takie obrazki - może uda mi się przesłać je do Ciebie na pocztę. Tylko daj mi chwilę, różnie u mnie z czasem :) rudzia - współczuję tych obrzęków, muszą bardzo boleć! Na szczęście minie po porodzie :) A u nas dziś tatuś kąpał Leona :) No - troszkę musiałam pomóc - ale to frajda patrzeć na wielkiego faceta, który pielęgnuję taką kruszynkę :)
-
Ale fajnie, dziewczyny! Niedługo wszystkie tu będziemy mamusiami :) calinka - gratulacje! Piękny prezent na urodziny :) A urodziłyśmy w ten sam dzień! Ja o 8, Ty o 9:40 :) Witamy Adrianka po tej stronie brzuszka - pochwal się ile ważył i koniecznie wklej zdjęcia! karola - no to trzymam kciuki :) Może to niedługo - moje objawy przedporodowe też nie były jakieś wyraźne, a poród szybko się rozwinął :) Mój malec najedzony i przewinięty śpi i j też mam zamiar do niego dołączyć. Buziaki.
-
Doczytałam, że Adria też w szpitalu. Mam nadzieję, że coś się już ruszyło! O i kasiawawa! Dziewczyny - POWODZENIA! Tyle mojego czytania - Leoś mnie woła :)
-
gratulacje dla filipki!!! Witamy antosia po tej stronie brzuszka!!!
-
Hej Kochane, Serdeczne dzięki za wszystkie komplementy :) To miód na uszy mamusi :) Trzymajcie się dzielnie w te upały. Mi one nawet pasują, bo nie muszę małego grubo opatulać, ale Wam musi być ciężko... Jeśli chodzi o karmienie, to jeszcze sporo nauki przed nami, musimy się podocierać. Najgorzej było na początku, bo mały to straszny śpioch i nie mogłam go do karmienia dobudzić, w ogóle nie miał odruchu szukania, czy ssania. Dopiero wczoraj na dobre załapał o co chodzi. I to tak gwałtownie, że moje brodawki są w strzępach :/ Jeszcze przysypia podczas karmienia i muszę go karmić na raty, przez co strasznie długo to trwa, ale mam nadzieję, że z czasem będzie łatwiej. Staram się go karmić jak najczęściej i jak najwięcej bo ma żółtaczkę. Była dziś u mnie położna środowiskowa i obejrzała Leosia. Mówi, ze na razie mam się tą żółtaczką nie martwić, a na krocze lód przykładać, to szybciej opuchlizna przejdzie. A Leon skończył już wydalać smółkę i jego kupki mają wygląd musztardy ;) blumchen - a ja Ci polecam liście malin - ja zaczęłam stosować w poniedziałek rano, a we wtorek trzymałam już w ramionach Leosia :) Chyba, że to zasługa wiesiołka, bo też go brałam od poniedziałku... A co do wagi z usg, to tuż przed porodem wyszło z badania 3500, a mały ważył 3670, więc pomyłka w sumie nieduża (zdarza się i o 0,5 kg). agatcha - życzę zdrówka. Kuruj się szybciutko, bo przeziębienie to ostatnia z rzeczy potrzebnych na porodówce! filipka - trzymam kciuki, mam nadzieję, że masz już Antosia w ramionach. slim lady - ja żadnych globulek nie brałam sadza - życzę w takim razie powodzenia, mam nadzieję, że badania będą bezbolesne i poród łatwy i szybki. Trzymam kciuki. natalia - tak, rodziłam w Policach i jestem bardzo zadowolona. W sumie jechałam tam z myślą, że uniknę nacięcia i łóżka porodowego. No nic nie udało się - poród przebiegał zbyt szybko, więc woda i pozycje wertykalne nie były wskazana. Ale jestem bardzo zadowolona z opieki po porodzie i z pomocy położnych. Z relacji innych dziewczyn na oddziale - wszystkie zadowolone. Kilka razy dziennie przychodził lekarz lub położna i można było konsultować stan maluszka i swój własny, zadawać pytania. Wszyscy bardzo mili, życzliwi i cierpliwi. I dużo mniejszy ruch niż w zdrojach (rodziłam samiusieńka) Jeśli chodzi o wagę, to ja przy porodzie straciłam jakieś 5-6 kg. Może więcej, bo ważyłam się w sumie po posiłku. Jutro zważę się na czczo to będę wiedziała lepiej.
-
A to mój Leoś:
-
Hej Mamusie, Jesteśmy już w domku. Leoś wykąpany i nakarmiony śpi sobie koło mnie, a ja pękam z dumy i szczęścia :) Nie jestem w stanie nadrobić tego wszystkiego, więc będę wdzięczna za aktualizację - słyszałam, że małolatka już po, ktoś jeszcze się rozpakował? Jak się czujecie? Przepraszam, ze nie odpisywałam wam wszystkim na smsy, ale w szpitalu to był istny cyrk i jak już miałam chwilkę, to starałam się odespać. Jeśli chodzi o poród, to wszystko mnie tak zaskoczyło... Pojechaliśmy do szpitala, bo podejrzewałam, że sączą mi się wody. Skurcze miałam, ale zdecydowanie nie było to coś, co bym określiła jako super bolesne i godne porodu ;) Pojechaliśmy o 23. Zanim wypełniliśmy wszystkie papiery i przeszliśmy przez izbę przyjęć była już druga w nocy, a moje skurcze były coraz silniejsze. Rozwarcie jednak malutkie - 1,5 cm. Decyzja lekarza - nic się nie dzieje, skurcze nieregularne, pewnie przepowiadające, pęcherz płodowy cały, więc zostaję na obserwację, a mąż do domu. Poczułam się bardzo niepewnie i chciałam już się upierać, ze jak on jedzie to ja też chcę do domu - skoro nic się nie dzieje. Ale lekarz uznał, że główka jest podejrzanie nisko i nikt mnie w takim stanie nie wypuści. O trzeciej leżałam już w łóżku i kazali mi spać (!), a Tomek pojechał do domu. O spaniu mowy nie było - co udało mi się rozluźnić to z tego stanu wyrywał mnie mega ból. Lżej go było znieść na przytomnego. Łaziłam więc po sali w tę i z powrotem i powiedziałam Leosiowi, ze czas już wychodzić i żeby mi pomógł. Przy skurczach nie mogłam już stać, to wieszałam się o poręcz łóżka i starałam rozluźnić miednicę, żeby małemu łatwiej było schodzić. Potem podpięli mnie do ktg i to był jeden z gorszych momentów. Leżenie i skurcze nie idą w parze... Po 40 min mąk przyszła położna i stwierdziła, że skurcze są nieregularne i jeszcze nic się nie dzieje - pewnie przepowiadające... To był dla mnie cios, bo zaczęłam sobie wyobrażać co mnie jeszcze czeka... O piątej wzięli mnie na fotel - 5 cm rozwarcia i wszystko potoczyło się błyskawicznie. Zadzwoniłam po Tomka, choć położna twierdziła, że jest jeszcze dużo czasu. Dostałam lewatywę i zamknęłam się w toalecie, skąd po 10 min wyciągnęła mnie położna i kazała przejść na salę porodową. Lekarz - tknięty przeczuciem zaczął się obawiać, że urodzę w toalecie. I faktycznie - weszłam na fotel (minęło jakieś 30 min od poprzedniego badania) - rozwarcie 9 cm! A Tomek ma jeszcze masę drogi przed sobą (wybraliśmy jednak ten szpital poza miastem). To była najtrudniejsza chwila dla mnie - bałam się, ze nie zdąży, skurcze były okrutnie bolesne (brzuszno-krzyżowe, ale czułam je dodatkowo w całych udach). Na szczęście pęcherz był zachowany i spowalniał akcję. Dodatkowo poprosiłam synka, żeby poczekał. Jak przyjechał Tomek, to czekaliśmy jeszcze na zestaw pobraniowy do krwi pępowinowej. Ale jak już wszystko było na miejscu, to znów akcja przyspieszyła. Przebito mi pęcherz, zrobiło się pełne rozwarcie, potem jakieś 6, może 8 skurczów i wyszła główka. Nie udało się bez nacięcia - zbyt szybki poród i główka nie zaadoptowała się wystarczająco... Po główce wyskoczyła reszta synka i dostałam go na brzuszek. Była 8 rano. Dziewczyny - to był moment, którego nigdy już nie zapomnę! Ogarnęło mnie takie wzruszenie! Do tego kwilącego, umazanego ciałka, drżącego ze strachu i wysiłku... Dałabym sie pokroić, żeby był zdrowy i szczęśliwy... Mąż też miał łzy w oczach i widziałam, ze tak jak ja czuje jak wypełnia go miłość, jak przestaje mu się mieścić w sercu i promieniuje na całą salę, na naszego maluszka... Potem było dużo trudniej. Miałam bardzo obrzęknięte krocze i nie można go było znieczulić, żeby nie doszło do jeszcze większego obrzęku. Założono mi kilkanaście szwów na żywca... Było ciężko. Szczególnie podczas szycia pękniętej pochwy... Maluszek był oporządzany na tej samej sali, więc udało mi się nie krzyczeć z bólu. Nie chciałam go straszyć. Zamiast tego przez tą godzinę szycia ... śpiewałam ;) Bardzo mi to pomagało, a i synek był dzięki temu spokojniutki.... A potem już było pierwsze karmienie i zasłużony odpoczynek. Byłam bardzo słaba, po 4 godzinach Tomek wziął mnie pod prysznic i dwa razy mało nie zemdlałam... Ale wiecie? To był duży stres, ogromny wysiłek i wielki ból, ale nie bójcie się. Nagroda jest tak słodka, że naprawdę to wszystko przestaje być takie ważne. A jak tylko dzieciątko zaczyna kwilić, to ból krocza, który może i uniemożliwia normalne funkcjonowanie - przestaje być przeszkodą. Jestem zakochana w swoim synku. Mam nadzieję, ze Was nie przestraszyłam. Jeśli chcecie o coś pytać - to śmiało. Nie wiem tylko jak często uda mi się tu zaglądać, ale póki co Leoś to istny aniołek - grzeczny i spokojny :) I dzięki za wszystkie pozdrowienia!
-
małolatka - trzymam kciuki, bądź dzielna! I ślij smsy! Czekamy na Oliwera :) Oby poszło szybko i łatwo!
-
Hej Kochane, Przepraszam, że Wam tak marudzę, ale mam mętlik w głowie i nie do końca wiem co się ze mną dzieje. Czy to już, czy jeszcze nie. Teraz leci ze mnie sporo wodnistego śluzu podbarwionego krwią (taki różowy w sumie). Czy to mogą być wody? Do tego mam skurcze - troszkę bardziej odczuwalne niż do tej pory, takie jak przy miesiączce - w dole brzucha. Trochę bolą, ale nie za bardzo i nie każdy. Czasem mam jeden prawie za drugim, a czasem mija kilkanaście minut i nic się nie dzieje. Do tego krzyż boli... Wszyscy mówią, że porodu nie da się przegapić, ale czy to początek? Myślałam, ze jak przyjdzie moja kolej, to będę po prostu wiedziała. A ja nic nie wiem :/ Pójdę może pod prysznic, żeby być mniej więcej gotowa, jeśliby się to miało rozkręcić.
-
Hej Kochane, U mnie się jakoś uspokoiło. Przestało lecieć, skurczów brak. Tylko podbrzusze boli, ale to już w sumie standard. Do tego mąż się obudził i doszedł do siebie, więc jest w gotowości :) Byliśmy na małych zakupach i czekamy. Ale myślę, że nic się już dzisiaj nie wydarzy. Mieliśmy dziś zacząć "przyspieszacze" a najbardziej czekałam na intymne chwile... Tylko tak sobie myślę - jak czop odszedł, to może nie powinniśmy? Co myślicie? Jeśli do wieczora nic się nie wydarzy? Tak na to czekaliśmy.... annaz - kciuki zaciśnięte! adria - bardzo mi przykro i współczuję tego, co Ci się przydarzyło. Ludzie potrafią być tacy bezmyślni i samolubni, i z ciekawości robić rzeczy, których robić nie powinni. Mam tylko nadzieję, ze to nie ktoś, kto jest Ci szczególnie bliski, bo takie zdrady bolą najbardziej. Olej tą osobę, niech wie, co o niej myślisz... A co do gadek w stylu "pracowałam do końca" itp. to też się nasłuchałam. Szczególnie wtedy kiedy musiałam leżeć. Co niektórzy traktowali mnie jakbym robiła to z lenistwa.... Olać takich. Tylko my wiemy przez co musiałyśmy przejść aby donosić nasze dzieciaczki do dzisiaj. Idę pranie wieszać, bo przy takiej pogodzie zaraz będzie suche.
-
guga - zdaje się, że to nie koniec :) Cały czas coś jeszcze leci... Co pół godziny latam do toalety i zaglądam w majtasy, jak wariatka Choć przyznam, że nie jest mi jakoś do śmiechu :(
-
sadza - no to środa jest Twoja! Ja rezerwuję wtorek ;) I życzę Ci "spacerku we własnym tempie" :) Oby się udało wszystko po Twojej mysli! guga - hehe, trudno powiedzieć... łyżeczka do herbaty? Nie mam pojęcia ile powinno być. To też pewnie kwestia indywidualna... I mój w większości też bardziej brązowawy, ale gdzieniegdzie też plamki czerwonej krwi.. ps - też jestem fanka dirty dancing :) Oglądałam ostatnio z przyjaciółkami na kaca po wieczorze panieńskim :) Ale dwójka jakoś mi nie podeszła jednak... No dobra, to zabieram się za jakieś porządki poimprezowe. I pranie zrobię :)