
Mag90
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Mag90
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7
-
Wiem, że dawno tu nikt nie zaglądał, ale może komuś się to jeszcze przyda. Ja miałam przed ciążą tsh 10, poszłam na badania kontrolne do endokrynolog (przed ciążą chodziłam raz w roku), to się własnie okazało, że jest takie wysokie. Powiedziałam, że chce się starać o dziecko, to mi zaczęła ustalać wizyty częściej i zbiła mi poziom tsh, właściwie chyba w miesiąc, dwa. Miałam potem jakoś poniżej normy nawet. Bo tez i ginekolog, jak się okazało, że jestem w ciąży i jak zrobiłam wyniki tsh, to mówił, że mam za niskie, ale powiedziałam, że normalnie mam niedoczynność, tylko mam zbite, bo do starań zbijałam, to powiedział, że ok - do starań lepsze jest niższe, niż za wysokie. A miałam chyba 0,193, gdzie norma, tak jak już któraś pisała, jest od 0,27. My przy tak niskim tsh, staraliśmy się z mężem miesiąc o dzidziusia :) Aaaa brałam wtedy dawkę 75 ;) więc jeśli ktoś ma zbite tsh, a mówi, że bierze dawkę 50 czy 25 i od tego nie może zajść, to no nie jest tak... na pewno nie od tarczycy nie może zajść, tylko musi być coś jeszcze. Wcześniej jak miałam to wysokie tsh, to endokrynolog nakazała mi kategorycznie nie starać się, tylko zabezpieczać - bo gdyby jakoś doszło do ciąży (mimo tego że wysokie tsh i wtedy ciężej zajść), z takim wynikiem nie miałabym szans na donoszenie, poza tym jeśli nawet, to dochodzi ryzyko wad dziecka. Nie jest tak, że w ciąży nie bada sie tsh, bada się tak jak zawsze, bada się też ft3 i ft4, ale normalnie czy w ciąży czy nie, to tak samo powinno się te 3 wyniki robić, ciąża tu żadnej różnicy nie robi ;) Więc jeśli macie podejrzenie niedoczynności tarczycy, albo nie udaje się Wam zajść w ciążę, to polecam zrobienie badań. Do starań o ciążę powinno się tsh zbić do poziomu 2,5. Tak samo powinno być w całej ciąży kontrolowane i nie może być więcej niż 2,5. Jeśli jakiś ginekolog mówi Wam inaczej, tarczycę leczcie u endokrynologa. Większość ginekologów nie orientuje się tak całkowicie w sprawach tarczycy. Bo od tego są endokrynolodzy, a ginekolodzy mają swoje choroby ;) Nigdy nie słuchajcie że wynik 4 w ciąży jest ok. Nie, w ciąży nie jest ok. Normalnie tak, ale nie w ciąży! Moja endokrynolog nigdy nie zmniejsza mi dawki w ciąży, nieraz miałam już poniżej normy, ale ciągle mi zwiększa, bo w ciąży tsh rośnie. Zawsze powtarza: tak samo przy staraniach jak i w ciąży, lepsze tsh za niskie niż za wysokie! Także, na moim przykładzie, niedoczynność tarczycy nie wyklucza ciąży ;) Leczę się chyba od 7 lat, a jak tylko stwierdziłam, że chcę dziecko, to zbiliśmy poziom tsh i zaszłam w ciążę w miesiąc :) Obecnie jestem w 7 miesiącu :)
-
Karola Kraków no właśnie chyba nie, bo wydaje mi się, że jeśli ktoś przechodził, to już nie szczepili, a ja to ponoć miałam w wieku 6 lat. Ej teraz się przyjrzałam tym badaniom i ja mam w nawiasie jakieś Treponema Pallidium, to znaczy że u m nie te IgG i IgM są przeciwko kile robione. A Toxo to właśnie tak jak kojarzyłam osobno mam Toxo IgM. Hmmm to na różyczkę pewnie faktycznie chorowałam, bo właśnie się strasznie dziwiłam, bo mama mówiła, że lekarka była pewna, że to różyczka i ze jeszcze wszyscy się wtedy ode mnie zarazili, cała rodzina ale przed następna ciążą sobie to na pewno sprawdzę, bo teraz wiadomo już nie ma sensu. Dziwne, że teraz mi nie zalecił sprawdzić... Ale jakby co to przed następną sprawdzę i zawsze mogę się zaszczepić. W ogóle też cały czas patrzyłam, że Wy pisałyście dużo o listeriozie chyba? To na to nie miałam robionych. Z tą toxoplazmozą się zastanawiam, bo Wy mówiłyście że jak nie macie odporności, to sprawdzałyście jeszcze raz, czy przypadkiem nie zachorowałyście, a mi nic lekarz nie mówił… Meeg gratulacje!!! Super!!! To teraz już tylko się obronić ;) Chociaż wiem, że to się tak mówi, a to przynajmniej dla mnie, był największy stres… Niby zawsze mówią, że obrona to już formalność (tak faktycznie było i w przypadku licencjata iw przypadku magisterki, ale jednak stres ogromny), ale stres jest ogromny i tak. Ej ja miałam na początku ciąży największe zadyszki jak do tej pory, tak przy samych początkach. Jeszcze moja teściowa złośliwie komentowała, że tak wcześnie, niemożliwe, to co później będzie… Ale mi się wydaje, że u mnie to było przez tarczycę, za wysoki spadek tsh, przed zajściem w ciążę, jakoś w maju miałam 10, a moja endo do zajścia w ciążę tak mi zbijała, że miałam chyba jakoś 0,190. Ale poza tym to u mnie jeśli chodzi o plecy, to jest tragedia. Dzisiaj w nocy spać kompletnie nie mogłam, mąż mnie obudził jakoś niedawno i w sumie byłam trochę zła, bo dopiero nad ranem mi się naprawdę dobrze spało :( Ale w sumie racja, szkoda całego dnia przespać :) To mnie pocieszyłaś Meeg, że ten katar to raczej nieszkodliwy :) Dzięki dziewczyny za wszystkie rady a propo kataru i chorób, może coś mi na ten katar pomoże. Dzisiaj za to jest z krwią... Ech... ale to pewnie już osłabione wszystko i dlatego, naczynka jakieś pewnie pękają. Ale za to znowu zgęstniał, przynajmniej lepiej mi się wtedy oddycha.
-
Majka Oooo :) spróbuję te inhalacje, dzięki ;) A ten rumianek to taki normalnie jak w sklepach, w tych torebkach herbaty? Czy kupowałaś jakiś w aptece olejek do inhalacji, albo coś? Wodę morską chyba też stosować można, nie? No niestety, ludzie w ogóle bardzo mało wyczuleni na to, że kobiety w ciąży muszą szczególnie uważać, bo raz że nawet zwykłe przeziębienie może być czasem niebezpieczne, a dwa że właśnie no to zwykłe przeziębienie to może się przerodzić w coś gorszego, bo taka kobieta sobie nie weźmie lekarstw i nie przejdzie jej tak łatwo... Pamiętam przy początku ciąży, akurat ta sama koleżanka miała urodziny i do baru nas zaprosiła i właśnie jej jakaś koleżanka była przeziębiona, to usiadłam dalej, bo mówię, że boje się żeby się nie zarazić, to na mnie jak na kosmitkę spojrzała :O nie ogarniam, żeby facet, ale dziewczyny, że nie ogarniają takich rzeczy :O No to, o czym piszesz, to już kompletnie bezczelne, jak pytasz czy ktoś chory, a Ci wmawia, że nie ;/ Ania hey dzięki :) No w sumie też myślę, że trochę może być psychika ;) Mam nadzieję, że tak jest i że przedzie :) A swoją droga, to własnie miałam pisać do Ciebie, że nie dziwię się, ze Twój lekarz był zły na tamtą lekarkę, bo jak tak można straszyć. Dzisiaj właśnie z koleżanką o Tobie rozmawiałam i też mówiła, że ci lekarze, to nieraz zero wyczucia ;/ Zobaczysz, będzie wszystko dobrze, to pewnie tylko tamta lekarka jakaś dziwna zakompleksiona albo coś, że się na kobietach w ciąży wyżywa... Niektóre kobiety tak mają, tylko akurat lekarze, to powinni się wykazywać jakąś empatią ;/ Aż mi się przypomniało a propo takich ludzi... W mojej pracy koleżanka też była w ciąży, miesiąc po mnie zaszła, też od razu na zwolnienie poszła (sklep, straszne wykorzystywanie pracowników, znęcanie się psychiczne, teksty kierowniczki do pracowniczek przy kasie, przy ludziach, w stylu "wywalaj kieszenie, bo mi długopis od tygodnia ginie i szukam", w sumie nawet o tym, że to tylko o długopis chodzi, to powiedziała już nie przy ludziach, jak babki poszły od kasy, zapominając z wrażenia o reszcie 40 zł; darmowe nadgodzinki itp ;/ więc ani dnia tam nie siedziałam, bo z nerwów bym padła, poza tym stać na kasie 8 godzin, bo krzesła nie ma, przerwy nie ma ;/ siku to się prosić trzeba było i po półgodzinie ktoś Cię zmienił... żebyś biegiem poszła, bo po drodze kierowniczka Cię zaczepi że to czy tamto, o śniadaniu to mowy nie ma, po co jeść... nawet jak 12 godzin pracowałam niekiedy, to nic nie jadłam, można było opieprz zebrać za robienie sobie przerwy na śniadanko). Niestety koleżanka poroniła, jakos chyba w 9, 10 tygodniu... :( Jak wróciła do "pracy" (bo ja to raczej obozem pracy nazywam), to ją nasza kochana kierowniczka dała na masarnię (u nas nie ma żadnych szkoleń, nic, dają i tyle, radź sobie) a dziewczyna wcześniej na masarni nie była, to nie ogarnia i jak z nią gadałam to załamana, bo sobie rady nie daje i nie wie o co chodzi. Tak o na złość jej zrobiła (wszyscy wiedzą, że na złość, wszyscy o tym mówią, bo ona zawsze się mści za zwolnienia). Więc to tak a propo kobiet, które nie mają dzieci i mszczą się na innych co chcą mieć ;) Może ta Twoja lekarka Aniu, to też z tych niemających dzieci i uważających, że ciężarne to najgorsze zło... (Po moim zajściu w ciążę kierowniczka do tamtej dziewczyny powiedziała "tylko Ty nie zachodź, pożyj sobie jeszcze trochę").
-
Kurcze właśnie zastanawiam się nad lekarzem, bo niby tylko katar, ale tyleee czasu? Ale trochę się boję, żeby czegoś w przychodni nie podłapać gorszego. Ja chodzę do mojej rodzinnej, do której od małego byłam zapisana, uwielbiam ją i nie zamieniłabym na kogoś innego, ale własnie do niej chodzą też dzieci, a wiadomo jak z dziećmi, że można się rożnymi chorobami od nich zarazić. Jak to w ciąży, już sobie wmawiam, że akurat jak pójdę, na poczekalni będzie ktoś np. z różyczką ;0 Bo wiecie co, tak przy okazji spytam, zawsze zapominam gina o to spytać... IgG i IgM to przeciwciała różyczki nie? A jak oba mam ujemne, to znaczy, że nie mam przeciwciał? Znaczy że nie chorowałam, tak? Wiem, że dziwne, że dopiero teraz o to pytam, ale ostatnio z mamą się zgadałam i ona jest pewna, że chorowałam, nawet w książęce zdrowia mam wpisane (od razu sprawdziłam, bo aż uwierzyć nie mogłam), że byłam chora na różyczkę, zresztą ponoć cała rodzina się wtedy ode mnie zaraziła... dziwne... Ale oczywiście odkąd się zorientowałam, że ja jednak chyba nie chorowałam, to przerażona jestem... Byłam pewna, że chociaż to mi w ciąży nie grozi ;)
-
Wiecie co, mam problem, jakoś już od około miesiąca mam katar ;/ nigdy tak długo mi się nie trzymał i co dziwne to większość czasu taki żółty katar, nie taki zwykły, teraz mi niby się zmienił na taki przezroczysty, ale kilka dni temu też tak miałam i potem z powrotem zrobił się taki gęsty i żółty jak wcześniej. No w sumie nic z nim nie robię, ale no w sumie z katarem chyba niewiele mogę zrobić, nie? ;/ Bo kropli żadnych nie można. Problem nie wiem czy mi się przypadkiem niestety nie pogorszy, bo lekka chrypka mnie dopadła, taki lekki kaszel jakby, przed chwila tak mnie w gardle zaczęło drapać. I jestem okropnie wściekła, bo wczoraj się widziała z koleżanką, a ona jakiś czas temu była chora, jeszcze nawet ją jakiś czas temu zapraszałam na herbatę, a ona że nie bo źle się czuje (oczywiście nie pomyślała o mnie tylko o sobie, w taki sposób to napisała ;/), to do niej wtedy napisałam, że spoko, że jak chora to w sumie nie chciałabym nawet żeby do mnie przychodziła, bo boję się żeby się nie zarazić. Więc wczoraj napisała o spacerze, to stwierdziłam, że pewnie już jest zdrowa ;/ No i głupia nie spytałam, bo sobie myślę, że raczej się domyśla, że nie chciałabym być chora, bo jej już wspominałam. A ona taki kaszel, że w ogóle no cały czas ;/ i w sumie no głupio mi było iść do domu potem jak zobaczyłam, że tak kaszle (może to dziwne bo na dworze i w ogóle, można się od innych ludzi zarazić, ale ja np ogólnie bardzo mało wychodzę tak do ludzi, jak idę na spacer, to raczej przejdę się po parku czy coś i wracam, nie za bardzo tak przy ludziach), więc jakoś starałam się odległość od niej trzymać i jeszcze do niej mówię, że mam nadzieję że się nie zarażę. A ta do mnie, że ona już pewnie nie zaraża, bo już 3 tygodnie tak choruje, to pewnie już tylko tak o kaszel ;/ Taaa... nie lecząc się wcale (ona odkąd pamiętam była przeciwniczką leków, zwłaszcza antybiotyków, więc na bank nic nie brała)... I w sumie dzisiaj się gorzej czuję coś i się boję, że mi się pogorszy. Wrrr... sorki, ale musiałam się wygadać. Dzisiaj się widziałam z koleżanką, która też jakiś czas temu była chora i odwołała przez to sama spotkanie ze mną, bo nie chciała mnie zarazić. Więc da się... I to wprost jej mama mówiła do mojej (bo razem pracują), żeby mi powiedziała, żebym się nie gniewała, ale ona nie chce mnie zarazić. Może uważacie, że przesadzam, ale jednak trochę jestem zła na całą sytuację... że niektórzy potrafią ogarnąć, a niektórzy myślą tylko o sobie... Możecie coś polecić żeby polepszyć swój stan? Zastanawiam się szczególnie z tym moim katarem, że on tyle trwa, ale jest coś co mogłabym zrobić z katarem w ciąży?
-
Z położną to wiem, że się już od dziecka jest chyba do jakiejś przypisanej, przy okazji wyboru rodzinnego lekarza (kiedyś dostałam deklarację, bo zmieniałam lekarza, to była rubryka z położną, ale nie wypełniałam jej i nikt nic nie powiedział mi, może dlatego że wcześniej już u tej samej lekarki kiedyś byłam, to tam w papierach mieli może moje dane a propo położnej, nie wiem), ale też mama mi opowiadała, że jak kiedyś położne same po domach chodziły i się same prosiły, żeby się u nich zapisać. I wtedy mnie mama tez gdzieś tam zapisała chyba Nie wiem tylko gdzie mam to sprawdzić, do kogo jestem zapisana, skoro po domach chodziły, chyba w przychodni u siebie się zapytam. Moja mama z kolei jak urodziła, to mówi, że do niej sama przyszła, nawet nie wzywała, dziwne... może gdzieś się tam zapisała w międzyczasie i informowała o ciąży i kiedy urodzi, a to tyle lat temu, że nie pamięta ;) Ale koleżanki mi mówiły, że wystarczy tylko zadzwonić do jakiejś położnej, można przed porodem, to przyjdzie przed, a można już po, i powiedzieć, że się wychodzi ze szpitala, to przyjdzie. Czytałam, że mają jakoś czas 48 godzin po wyjściu ze szpitala. Że pierwszy raz w takim czasie powinna przyjść położna. Koleżanki mi mówiły, że one właśnie już po porodzie wołały położna, ale ponoć fajna sprawa przed, bo mogą doradzić też a propo porodu co i jak (ten plan porodu itp.). Oczywiście dwóch koleżanek pytałam i każda inną położną poleca ;) więc dalej nie wiem, którą wybrać, ale pomyślę nad tym jeszcze i chyba zadzwonię jeszcze przed porodem jednak. Dla mnie to jednak też jest czarna magia z tą położną Bo właśnie nie wiem, czy ja już do jakiejś nie jestem zapisana... i nie wiem jak się za to zabrać. Z tym aspiratorem do odkurzacza, to bezpieczne? Mnie jakoś też te doustne obrzydzają, na co oczywiście mój mąż kręci nosem, że jak może mnie obrzydzać i jak usłyszał o odkurzaczu, to się zaśmiał i oburzył, bo myślał, że sobie jaja robię xD i powiedział, że on będzie używał tego doustnego... taaa tylko że większość czasu to ja będę się dzieckiem zajmować, bo on w pracy będzie ;) Koleżanka natomiast mówiła mi, że u niej np. gruszka zupełnie się nie sprawdziła, że ciężko taką gruszka odciągać. Więc raczej będę kupować aspirator... W mojej szkole rodzenia nie trzeba było zaświadczeń od lekarza ;) Więc to pewnie od szkoły zależy :) Blacky bezdotykowy do wody? Ale w sensie kupuję termometr bezdotykowy taki do mierzenia temperatury ciała i nim wodę mierzę też? To tak się da? Może głupie pytanie, ale no jakoś nie pomyślałam o tym. Ja kupiłam jakiś czas temu taki kąpielowy sobie, ale no z 8 zł dałam, możne dlatego taki badziewny, bo w sumie mam wrażenie, że mierzy jak mu się podoba, raz jest 37, a za chwilę 44, trochę przestawię ruszę i jest 37 znowu ;/ Więc dla dziecka wolałabym coś pewniejszego... A jakie termometry bezdotykowe polecacie? W sensie chodzi mi o konkretne firmy, bo boje się żeby jakiegoś badziewia właśnie nie kupić, bo jednak termometr ważna sprawa...
-
A tak mi się przypomniało, bo zaczęła się jakiś czas temu dyskusja o kosmetykach... Nie wiem czy znacie stronę Sroka o. W zakładce Analizy, są fajne analizy kosmetyków dla dzieci i kobiet w ciąży. Tak mi się przypomniało, jak któraś pisała o chemii w emolientach :) Mi tę stronę polecała kuzynka i myślę, że całkiem fajne są te analizy, tym bardziej, że ona analizuje po kolei wszystkie składniki w wybranych kosmetykach, to potem można sobie samodzielnie porównać niektóre używane kosmetyki :) A i jeśli się pyta o dany kosmetyk, to w komentarzach tez odpisuje czy jest ok czy nie, ale zajmuje się tylko kosmetykami dla kobiet w ciąży i dzieci. http://www.srokao.pl/ - może kogoś zainteresuje ;)
-
Anka dziwni ci lekarze, co do nich chodzisz, że tak cię straszą. Jakby nawet było jakieś zagrożenie, to przecież lepiej, żebyś przynajmniej przy tym była spokojna, a nie jeszcze dodatkowo się denerwowała. Pamiętam w grudniu mój gin coś wspomniał, że mam za grube łożysko, ale nawet nic mi nie wspomniał, co to może znaczyć, pytałam czy to coś złego, to zaczął mówić żeby się nie martwić, że na pewno wszystko dobrze będzie, że zobaczymy, co jeszcze powiedzą na badaniach prenatalnych jego koledzy, bo akurat miałam mieć robione za tydzień badania, na nieco lepszym sprzęcie. W sumie od niego nic się nie dowiedziałam, sama nie spytałam konkretnie, co to może znaczyć, a on nie powiedział, bo stwierdził pewnie, że lepiej się upewnić, czy na pewno on ma rację z tym łożyskiem. Zaczęłam szukać wśród znajomych, kuzynek wypytywać, nikt nic nie wiedział na ten temat, a i w internecie nic na ten temat za wiele nie było, więc zostało mi tylko czekać. A przy okazji koleżanka i kuzynki stwierdziły, że może to wcale nic złego, a może dobrze, bo dziecko lepiej odżywione dzięki grubszemu łożysku hehe W sumie tydzień tylko czekałam na tę wizytę i okazało się, że jest w normie to łożysko :) Wiadomo że nawet przez ten tydzień się martwiłam, ale z perspektywy czasu to myślę, ze lepiej że mój lekarz nie powiedział mi, co to by mogło być i że mówił mam się nie martwić, niż miałby mnie nastraszyć, że może dziać się coś złego. I myślę Ania, że Tobie niepotrzebnie o tych złych rzeczach tyle mówią, bo po co się denerwować. Niech robią co do nich należy, żeby nic złego się nie stało, mogli by przecież jakoś delikatniej powiedzieć, że istnieje jakieś małe zagrożenie (jeśli w ogóle faktycznie jest jakieś zagrożenie), ale że przy leczeniu będzie wszystko dobrze. Po co straszyć niepotrzebnie, przecież to, że Ty się będziesz denerwować w niczym nie pomoże. A już, że kobieta kobiety nie rozumie, to ja całkiem nie ogarniam tego. Ja w ogóle zauważyłam, że mimo że poza ciążą jestem straszną pesymistką, to w ciąży jakoś tak bardziej realistycznie, a nawet niekiedy optymistycznie na różne sprawy spoglądam :) Zawsze jak czytam coś nawet w internecie i widzę, że ludzie piszą złe rzeczy, to stwierdzam, że poszukam takich samych sytuacji, co się dobrze skończyły. I w sumie zawsze coś dobrego da się znaleźć :) A druga sprawa, że rzadko kto chwali się, jak mu dobrze, raczej ludzie dopiero wtedy sobie przypominają o internetowych forach itp., kiedy im źle - to tak na wypadek, gdybyś szukała czegoś w internecie i coś złego znalazła ;) Ale oczywiście nie polecam, bo to wcale nie są miarodajne opinie ;) Na pewno będzie wszystko dobrze ;)
-
Line G. Hehe a ja właśnie nie mogłam ogarnąć o co chodzi na tym zdjęciu do góry nogami Skoro Ci zwiększyła, to na pewno będzie dobrze ;) Jeszcze co do spacerów, to tez mi koleżanka mówiła, co ma 2 letnią córeczkę, że też się cieszy, że ma z kim wychodzić, bo jej mąż też własnie zawsze marudzi, że mu się nie chce, a Maja zawsze chętna, nawet jak deszcz pada :) Ja raz w ciąży miałam taki głupi koszmar, że mi do sypialni przez okno wlazł murzyn, taki dzikus całkiem, jak z filmów takie dzikusy, z przepaską na udach i skakał tak z nogi na noge i wyciągał mnie z łóżka, chciał mnie porwać czy coś haha a mąż w ogóle się nie zorientował nawet w pierwszej chwili, że ktoś nad nami stoi. Ej wiecie co, to się wydaje śmieszne i teraz się z tego śmieję, ale jak się obudziłam, to nie mogłam zasnąć, obudziłam męża, w ogóle się kręciłam i miałam wrażenie, że ktoś za mną stoi nad głową i ciągle się obracałam i sprawdzałam haha nie wiem, tak realistyczny ten sen był, że i po przebudzeniu miałam wrażenie, że ktoś za mną stoi Ponoć czasem w ciąży zdarzają się takie koszmarki, gdzieś to słyszałam ;) Także tez się cieszę, że miewam też przyjemniejsze sny i to z bobaskiem w roli głównej :) Majka dobrze, że to tylko jelito :( biedna, to pewnie duużo stresu miałaś :( Odpoczywaj jak najwięcej ;) Buziak jelitówki też współczuję, normalnie to masakra, a co dopiero w ciąży, jak jeszcze stres o dzidzię dochodzi. Ale dobrze, że już ok :)
-
Line G. moim zdaniem też się dopytaj lekarza o ten wynik tsh, dopiero teraz zauważyłam, ze ostatni miałaś aż 4. Nie zwiększył Ci dawki? Ja miałam niskie teraz, bo 0,193 chyba, a i tak mi moja endokrynolog zwiększyła lekko ze 150 na naprzemienne 150/175. Ale ja jej ufam, bo mój gim z kolei jak zobaczył, to mówił, że on by zmniejszył, ale myślę, że endo ma rację, bo to pewnie i tak jeszcze będzie wzrastać. W końcu moja endo nie pierwszą ciężarną prowadzi ;) A że typowo tarczycą się zajmuje, to pewnie lepiej wie niż gin :)
-
Line G. bulwers mnie normalnie bierze, jak ludzie się nie znają, a wtrącają ;/ Przecież tarczyca to podstawa, żeby leczyć. I nie, że się „faszerujesz”, tylko dopiero jakbyś tych leków nie brała, to była by tragedia ;/ Trzeba utrzymać tsh na poziomie do 2,5. W ciąży wręcz zwiększa się dawki, bo zapotrzebowanie rośnie, a nasze tarczyce z niedoczynnością nie wyrabiają nawet dla nas z produkcją hormonów, a co dopiero dla dzidziusia. Zresztą to jakbyś naturalny hormon brała, a nie „faszerowała” się lekami ;) Jak Ci ktoś jeszcze kiedyś zwróci uwagę, że się „faszerujesz”, to zwróć mu uwagę, żeby się dedukował w temacie niedoczynności (oraz jak chce to nadczynności) tarczycy, a potem niech dopiero zacznie się wypowiadać ;) Ja ciążę zaczynałam z dawką 75, teraz mam 150 na przemian ze 175, więc sporo mi urosło niestety. Czasem się tylko obawiam co będzie działo się po ciąży, bo ponoć przeboje z tarczycą, to są dopiero po ciąży, jak zapotrzebowanie nagle spada i w sumie zastanawiam się jak z lekami, czy będzie obniżać stopniowo, czy jak… U mnie spać 12 godzin, to nie nowość i poza ciążą hehe więc jak mąż gdzieś wyczytał, jeszcze w pierwszym trymestrze jak byłam, chyba jakieś początki drugiego właściwie, że jak dłuuga potrzeba snu utrzymuje się jeszcze w II trym. to trzeba się zgłosić do lekarza i zaczął mi wmawiać tak serio serio, że mam iść do lekarza, to go wyśmiałam Że zachowuje się jakby poznał mnie wczoraj :) Ale ponoć niedoczynność tarczycy wpływa na nas, że chce nam się bardziej spać ;) Niby moja leczona od lat, ale w sumie kto to tam wie, jak ze skutkami choroby, czy gdy leczona wszystkie ustępują :) Dziewczyny współczuję Wam pisania pracy, ja moją magisterkę męczyłam okropnie jeszcze rok po zakończeniu studiów ;) Myślałam, że uda mi się obronić przed ślubem hehe, a właściwie wyszło tak, że miałam wszystko na raz, ślub 6 czerwca a obrona jakoś 23 czy 24 czerwca. W ciąży sobie nie wyobrażam chyba jednak pisać… Myślałam jeszcze przed ciążą, że fajnie byłoby w ciąży zacząć jakieś nowe studia, w sensie podyplomowe, ale dobrze, że nic nie zaczęłam ;/ Też mam problem ze skupieniem, tak jak pisałaś MadGa, też czasem zaczynam po kilka razy to samo ;) Anka hey super, że wszystko dobrze z Kacperkiem! Oby tak dalej :) Piękny maluszek ;) Olcia z jednej strony może dobrze, że nie przyjechali, bo jak Ty i tak już chora, to tylko byś się doprawiła. Zdrowiej jak najszybciej ;) Wiem, że samej smutno, ale przetrwasz, faktycznie obejrzyj sobie jakiś film może ;) Mój mąż na szczęście dzisiaj ma wolne, ale jutro idzie do pracy na 15 do 22. Zmienił niedawno pracę, zaczął w PKS-ie pracować. Na razie tylko jako drugi kierowca poznaje trasy, ale jak zacznie sam jeździć, pewnie już w tym tygodniu, to go prawie wcale w domu nie będzie... Szału chyba sama dostanę w domu :( Ja mam rodziców w moim mieście, ale codziennie też nie pojadę do nich, oni na uboczu, autobusy tam rzadko, a iść to trzeb z pół godziny i to takimi lasami właściwie albo takim uboczem, ze droga jest samochody jeżdżą często, ale tam tylko firmy i takie tam, ;) teraz to i się wydłuża droga, jak wolniej chodzę, więc ponad pół godziny musze iść. Prawko niestety nadal robię ;/ Ech właściwie to już tylko raz chcę spróbować teraz w lutym, bo i tak już się wahałam, ale że brzuch mi jeszcze tak nie przeszkadza, to spróbuję. Bardziej się o stres boję, bo to dla mnie ogromny, ale może jakoś się uda nie denerwować tak mocno. Meeg tyle już napisałaś, to teraz dasz na pewno radę ;) I będziesz mieć wreszcie z głowy :) No ja mam o tyle dobrze, że mam tu rodziców, braci, bo po studiach wróciłam do rodzinnego miasta (niestety, bo troszkę się tu jednak duszę w tej mieścinie), ale oni też pracują, więc jakoś tam na dłużej nie podrzucę dzieciątka, zresztą takiego małego, to nawet sobie nie wyobrażam zostawić. Mi w sumie głównie chodzi właśnie o spontany, że już nie będzie jak dawniej, nawet na spacer teraz wychodzę, kiedy mam ochotę, a z dzieckiem to już cała wyprawa. To mam takie wrażenie, jakby się uczyć żyć od nowa hehe Ale przynajmniej będę miała z kim na spacery chodzić ;) bo mężowi się często nie chce i marudzi :) Super maluszek ;) Majka mi się wydaje, że ten Amol nie ma szans, żeby alkohol do organizmu przeniknął, żeby dzidzi zaszkodziło. A pomaga myślę nie to, że wnika w ból, że tak powiem, tylko na zasadzie że rozgrzewa, dlatego też zresztą na tak krótko działa, przynajmniej u mnie;) I na pewno to bezpieczniejsze, niż tabletkami się faszerować ;) Ogólnie to się cieszę z maluszka i wiem, że damy radę, tylko ostatnio mnie jakoś tak dopadło, jak się naczytałam, że się zmartwiłam, że tyle ludzi mnie pytało, czy się nie boję, a ja że nie, a może to zbyt beztroskie podejście ;) W ogóle dzisiaj dziewczyny śniło mi się, że miałam już mojego Szymka :) Taki śliczny był, że jak się obudziłam, to już zchciało mi się maja i zapomniałam o wszystkich rzekomych kryzysach, które mają wystąpić itd. :) A pewnie przyśnił mi się przez to, że wczoraj odwiedziła mnie koleżanka z córeczką, którą urodziła w grudniu, no napatrzeć się nie mogłam <3 :) Zresztą mąż też ciągle zerkał na malutką Cały dzień potem chodziłam zachwycona i powtarzałam do męża, że jeszcze troszkę i też będziemy mieć takiego małego bąbelka :)
-
Blacky śliczny brzuszek :) Oczywiście wcześniej pisałam do Meeg z tym brzuszkiem, bo wyszło jakby do Karmelka ;) A przecież to Ty Meeg dodawałaś zdjęcie :) MadGa ja przytyłam 4 kg, z czego 3 to w samym grudniu :) wcześniej tylko kilogram :) więc obawiam się, że jak mi teraz ruszyło, tak od razu 3, to żeby nie było, że teraz nie wiem jak szybko będę tyć... ale mam nadzieję, że to tak przez Święta ;) I też mi się wydaje, że jak ma się więcej kilogramów to i większa motywacja hehe Ale martwię się, że zawsze się mówi, że z niedoczynnością tarczycy ciężko się chudnie. Nigdy z tyciem nie miałam problemów, mimo tej niedoczynności, ale nie miałam jeszcze okazji sprawdzać, jak jest z chudnięciem ;) Olcia jak miałaś mniej na wadze przed ciążą, to też możesz więcej przytyć, niż gdybyś miała BMI w normie ;) Więc Ty się chyba tak nie powinnaś przejmować kilogramami ;) Chillwood obawiam się, że dla obcokrajowców to i zasiłki wyższe się znajdą i ogólnie wszelka pomoc ;/ Nie że mam coś do obcokrajowców, ale już na studiach zauważyłam, że obcokrajowcy dostają więcej za darmo niż Polacy, którzy często też potrzebowaliby pomocy. A ci obcokrajowcy potem się tak uczą, że skoro ja jestem Węgierką czy Ukrainką, to mi się należy z racji tego, że jestem obcokrajowcem. A TY jesteś Polakiem to Cię wszyscy mają, nieładnie mówiąc w d. Przykra sprawa, ale uważam, że też będziemy mieć problemy z uchodźcami, bo już jakiś czas temu mówiło się o mieszkaniach dla nich itp. Jak mówię, nie mam nic do obcokrajowców, jestem po prostu zdania, że najpierw powinniśmy zatroszczyć się o swoich, a o innych niech się martwią ich państwa. A ja mam takie pytanie z innej beczki, może trochę głupie... Ale boicie się zmian? Że po porodzie wszystko stanie na głowie? Ja nigdy się nie bałam, dzidzia była planowana i cieszę się, że ją mam pod serduszkiem, a raczej jego :) Ale jakiś czas temu naczytałam się pierdół, że związki przechodzą kryzysy często i takie tam... że teraz się zastanawiam, że może jest się czego bać, a to ja tak beztrosko zawsze :) Bo w sumie to nigdy już nic nie będzie jak dawniej nie :) Zero spontanicznych wypadów, wszystko musi być zaplanowane... Nie przeraża Was to czasami? I przy okazji do tych co już mają starsze dzieci, czy faktycznie jest to takie nie do ogarnięcia? Znaczy, jeśli rozumiecie o co mi chodzi ;) Bo tak się motam, bo nie wiem jak wyjaśnić o co mi chodzi. Bo że świat staje na głowie to wiadomo :) Ale czy faktycznie tak ciężko jest przywyknąć do tych zmian? :)
-
Majka no właśnie raczej do tych chudszych należę, może nie jestem jakaś mega modelka, żeby aż tak chuda, no ale gruba też nie. Ale no może faktycznie tak jest ułożony, że słabiej czuję. Bo wczoraj to w ogóle prawie wcale... nie wiem nawet czy te 10 bym zliczyła wczoraj w ciągu całego dnia :( Ale dzisiaj już troszkę buszuje, delikatnie, ale jednak czuję :) Kurcze przekichane, że nie możecie tam sobie sami pójść i zrobić badania. Ja w sumie chodzę prywatnie to za wszystkie badania płacę, ale i czasem zdarza mi się robić coś dodatkowo, czego lekarz nie zleci, żeby sprawdzić, a potem jak mam jakieś wątpliwości, to się o dopytuję o wynik. Faktycznie koszt moczu to 6 zł i w tym jest wszystko, że własnie te leukocyty podstawowe, to że tam 100 czy 500 i te w polu widzenia też. Karmelek no tylko skoro Ty masz na przedniej a mimo to czujesz wyraźnie, to nie masz co się martwić ;) Gorzej jak ja powinnam czuć wyraźnie a czuję słabiej. Znaczy niekiedy jest ok, ale niekiedy, tak jak pisałam, że np wczoraj miałam, jest no prawie nic. A jak coś już poczułam wczoraj, to nawet nie byłam pewna po chwili czy to maluch, bo to takie słabe było... Kurcze fajowy brzuch u nas też nie ma takich zabaw, szkoda :( Meeg uspokoiłaś mnie, że Tobie żuravit pomógł, czyli mogę mieć nadzieję, że mi też pomoże :) klaudia88 ja też się zastanawiam co u mnie w kwietniu będzie, bo mnie już od kilku tygodni tak kręgosłup boli, że ani siedzieć, ani leżeć, nic :/ W sumie chyba najlepiej się czuję jak chodzę, więc spacerki mi dobrze robią :) ale za dużo jak chodzę (i jeszcze żeby przypadkiem nie za szybko, a przed ciążą zawsze bardzo szybko chodziłam, więc teraz ciężko mi tępo dostosować do nowej sytuacji) to mnie znów podbrzusze boli... więc za dużo też nie spaceruję. Ech... Mój lekarz, gdy go pytałam o rwę kulszową, bo miewam czasami napady, w sumie ostatni w grudniu, ale zapobiegawczo spytałam, to wspomniał o Amolu :) Czasem zdarza mi się plecy nim smarować. Niby na nim jest, że w ciąży nie wiadomo, czy można stosować, ale skoro lekarz mówił, że mogę, to mu ufam :) poza tym nie pije go (jest w nim alkohol, dlatego nieraz na forach jest bunt, że nie można w ciąży) a smaruję, więc nie sądzę, że ten alkohol mi przeniknie do organizmu, bo nie przesadzajmy :) A pomaga naprawdę, może nie jest to długotrwałe (dlatego też często nie smaruję, bo nie ma sensu, skoro i tak na krotko likwiduje ból), ale przez chwilę się zupełnie nic nie czuje i to jest zbawienne, bo czasem to już wyć mi się chce z bólu. Dzisiaj na przykład moja noc z powodu pleców wyglądała okropnie... Na szczęście bywają i takie, że nic nie boli, ale to taka rzadkość, że rano pierwsze co się dziwię, raz że przespałam prawie całą noc (bo siku wstawałam :) a dwa że budzę się i nic nie boli :) Dziewczyny z Niemiec współczuję Wam żyć w takim ciągłym strachu :( Masakra, oby jednak u nas udało się jakoś powstrzymać tych uchodźców, żeby nie wpuszczać ;/ Ale coś czarno to widzę. Jeszcze trochę pewnie u nas będzie to samo co u Was :(
-
Majka ja miałam wcześniej leukocyty 500 i mój gin mówił, że ważne są te w polu widzenia, ma być do 5 najwięcej. Zresztą tak też czytałam gdzieś, że najważniejsze są te w polu widzenia. Na ostatniej wizycie miałam 5-7 w polu widzenia, więc już dostałam żuravit, ale jestem ciekawa, czy mi to pomoże... Olcia no tak własnie słyszałam, że na nfz to raczej rzadko te usg, w ogóle nfz to refunduje tylko 3 usg w całej ciąży, chyba że coś się dzieje... Dlatego wątpię, że coś pomoże Ci zmiana lekarza. Chociaż pamiętam, że tu na forum dziewczyna któraś pisała chyba, że na nfz ma częściej, więc może to faktycznie od lekarzy zależy, czy tak przestrzegają tych przepisowych 3. Ja chodzę prywatnie od początku, zresztą już przed ciążą chodziłam prywatnie do ginekologa, mimo, że głównie chodziłam po tabletki. Wolałam zapłacić, niż się stresować (wspomniałam już wcześniej o lekarzu, który wpierał mi nadżerkę ;/ on własnie był na nfz z mojego miasta, niestety z innymi na nfz ode mnie z miasta też mam niemiłe doświadczenia, a i wiele niezbyt fajnych opinii słyszałam, dlatego rodzić też będę raczej w mieście obok, tam gdzie mój gin pracuje). Skoro Twoj gin daje Ci dużo skierowań na badania, to może nie warto zmieniać? Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, poza tym to już jest za połową ciąży, więc przeanalizuj czy warto zmieniać już w tak zaawansowanej ciąży. A możesz zawsze z raz sobie pójść prywatnie na samo usg, wiem, że to koszt, ale z drugiej strony Ty przynajmniej badania masz na nfz, to może samego usg tak nie odczujesz ;) W sumie do 30 tygodnia nie zostało aż tak dużo czasu, więc w międzyczasie jedno usg prywatnie pewnie by Ci wystarczyło ;) Chyba że masz jeszcze jakieś zastrzeżenia do swojego gin, oprócz tego, że mało usg robi, to wtedy faktycznie lepiej może spróbuj poszukać innego. Tak piszecie o tych ruchach i ciągle się zastanawiam. Jedna z Was własnie pisała (przepraszam już nie pamiętam która) do mnie żebym się nie martwiła, że mam słabe, bo z łożyskiem na przedniej ścianie to normalne. Tylko że ja własnie mam na tylnej, więc powinnam czuć wyraźnie. I się zastanawiam teraz czy to normalne jest, że ja tak słabo czuję. Dzisiaj to w ogóle wyjątkowo malutko :(
-
Jakarta83 no własnie ja mam na tylnej ścianie łożysko, więc powinnam mieć niby wyraźne, a szału jakiegoś nie ma. Czasem zdarzają mi się takie mocniejsze. Raz miałam, że taki podwójny kop, a ostatnio się śmiałam, że mi Szymek sprzedał potrójnego kopa. Ale tak to takie raczej malusie pukanie. Mary07 chyba też się spytam jednak lekarza, czy to normalne, że tak słabo czuję. Znaczy no najważniejsze chyba, że w ogóle czuję. Czasem malusio, że faktycznie jakby policzyć to może z te 10 w ciągu dnia uzbierałoby się. Ale dzisiaj np prawie cały dzień się kręci co jakiś czas, tylko że tak leciusio raczej... kasiast85 no nam właśnie położna zwracała uwagę na przypadki, gdzie wody odchodzą, ale skurczy nie ma. Że wtedy natychmiast do szpitala, bo może coś złego się dziać. Że jak nie ma nas kto zawieźć, to pogotowie wzywać. Ze skurczami to spokojnie można poczekać trochę, nawet jak ma się już co 10 minut, zwłaszcza jeśli to pierwszy poród, bo pierwszy poród to raczej trochę trwa, ale z tymi wodami to żeby nie czekać, bo może być za późno. Też nam mówiła o tych rączkach i nóżkach... Dlatego tak dopytuję o to rozpoznanie. Ale tak jak myślałam, to chyba nie jest takie proste. Hehe to tylko na filmach tak, że wiadro wody z kobiety wylatuje :) też tak kiedyś myślałam Wydzieliny z pochwy mam akurat dużo, pewnie też przez luteinę, dlatego tak się martwię, że mogę nie zauważyć gdyby coś... No widzisz, Ty właśnie masz coraz wyraźniej ruchy, a ja cały czas mam wrażenie, że jest tak samo jak na początku, może odrobinę wyraźniej... A tak mi się wydaje, że powinno z czasem być silniej.
-
Nam dzisiaj położna mówiła, że obojętnie czy przed terminem czy w terminie odejdą wody, to trzeba się zgłosić jak najszybciej do szpitala. Dlatego się zastanawiam, czy można to przegapić.... Moja mama też mi mówiła, że jej nigdy nie odeszły, przy pierwszych 3 ciążach miała przebijany pęcherz, a z najmłodszym bratem troszkę zaczęły się sączyć.
-
Ej a mam jeszcze takie dziwne pytanie... jak wyglądają wody płodowe, w sensie czy da się to z czymś pomylić? Bo kiedyś, kiedyś, jeszcze jak nie byłam w ciąży, to słyszałam, od jakiejś znajomej chyba, że czasem z tymi wodami to jest tak, że ich na tyle mało wycieknie, że tego można nie zauważyć. To prawda, czy jakichś głupot się nasłuchałam? Głupio mi było dzisiaj pytać na szkole rodzenia... A akurat położna mówiła o tym, że czasem bywa tak, że wody odejdą, a skurczy nie ma i wtedy trzeba jak najszybciej do szpitala, że nawet na izbie przyjęć trzeba poinformować o tych wodach od razu, bo wtedy powinni nas wózkiem zabierać, bo się nie powinno wtedy chodzić. Że np nie powinno się też na nogach gdzieś do szpitala, tylko jak nie ma nas kto zawieźć to karetkę wzywać. Że ogólnie to może być wszystko ok, ale może być też tak, że to niebezpieczna sytuacja. I tak się zastanawiam, czy da się tego nie zauważyć, że odeszły nam wody?
-
Olcia ja cały czas mam słabe ruchy, mimo że zaczął mi się 26 tydzień. Czasem jak Was czytam, to mam wrażenie, że coś nie tak, ale widocznie taka moja natura, albo maleństwa ;) że tak słabo czuje ruchy :) A położna dzisiaj na szkole rodzenia mówiła nam, że ważne żeby było 10 ruchów dziennie. Że trzeba liczyć, czy jest to 10. Że np. rano masz 10 ruchów, to już potem cały dzień liczyć nie musisz, bo jest to 10 już :) No i też mówiła, że jak nagle są jakieś silne ruchy i potem spokój, to też trzeba jak najszybciej do lekarza, bo to może być, że coś złego się dzieje i dziecko alarmuje. Ja to w sumie mam dziwnie, bo przeważnie są raczej bardzo słabiutkie, nie widzę praktycznie większej różnicy, żeby stawały się z tygodnia na tydzień silniejsze, może troszkę. Ale nie są dużo wyraźniejsze niż te pierwsze. Któraś też tak ma? Znaczy nie, że mnie to martwi bardzo, w sensie że coś nie tak jest, tylko smutno mi, że tak słabiutko dziecko czuję i zastanawiam się czy tak cały czas będzie u mnie... A o do pralki, to też mi się wydaje, ze oni myślą, że trafili na naiwną i że bez szemrania im zapłacę, bo nawet serwisant zrobił dziwną minę jak mu powiedziałam, że będę się odwoływać od decyzji. On tak patrzy i do mnie z tekstem "skoro gwarancja nie obejmuje, to za dojazd musi pani zapłacić" i ze 100 zł ;/ a ja, ze nie , od tego tez się będę odwoływać i niczego nie będę płacić. To minę taka dziwną zrobił, bo chyba myślał, że po portfel polecę i z miejsca będę mu płacić ;/ A i Majka zapomniałam Ci napisać :) chyba Ty jakiś czas temu pisałaś o suwaczkach jak się wstawia, bo któraś pytała. Wcześniej zupełnie mi to nie szło, a po Twojej instrukcji od razu się udało :) Dziękuje ;)
-
Karmelek no właśnie nic nie było na temat tego, co gwarancja obejmuje, a co nie, wszystko strasznie ogólnie jest w gwarancjach napisane, żeby mogli po swojemu interpretować Majka no właśnie byłam u rzecznika praw konsumenta i powiedziała, że sklep nieprawnie odesłał mnie do serwisu, bo pierwsze dwa lata obejmuję ich właśnie rekojma i to oni powinni się tą pralka zająć. Więc wróciłam do sklepu i złożyłam pisemną reklamację z tytułu rękojmy. Co ciekawe jak usłyszeli "rzecznik praw konsumenta" to sobie nagle przypomnieli o ustawie i nikt już problemu nie robił z przyjeciem reklamacji... Niestety serwis chce mnie też obciążyć kosztami dojazdu serwisanta ;/ więc do nich też napisałam długiego maila, że nie zapłacę, bo skoro wiedzieli, że fartuch nie jest objęty gwarancją (a my nawet zdjęcia do zgłoszenia dołączyliśmy z mężem) to powinni mnie o tym poinformować, a nie po fakcie żądać kasy. Wcześniej rozmawiałam z jedną panią przez telefon, ale też nie dało się z nią dogadać. Może tego maila przeczyta ktoś bardziej kompetentny. Ech… mam tylko nadzieję, że teraz uda się to jakoś załatwić. Na razie staram się uspokoić i o tym nie myśleć. A tak odbiegając od tematu mojej nieszczęsnej pralki… wczoraj kazałam się mężowi dokładnie obejrzeć i znalazł mi rozstęp na pośladku i u dołu piersi lekko też wychodzi :( Dobrze, że w miarę niewidoczne miejsca póki co, ale i tak jestem zła. Ostatnio w sumie oliwka mi się skończyła i się nie smarowałam, więc może to też miało wpływ. Od razu poszłam do drogerii, kupiłam sobie tym razem balsam Palmers, może choć trochę mniej ich dzięki smarowaniu będzie… Monika w sumie też znam ludzi, którzy się nie kłócą, a przynajmniej tak twierdzą ;) więc ja to zawsze mówię, że są to ludzie potwierdzający regułę ;) Dziewczyny strasznie Wam współczuję tych wszystkich dolegliwości, ja póki co jakoś się trzymam, ale jak czytam, że tu każda coś ma, to czuję, że i mnie prędzej czy później dopadną różne ciążowe problemy… O zgadze ostatnio na szkole rodzenia położna z dietetyczką mówiły, że bardzo ważna jest też dieta, ale u każdego co innego zgagę wywołuje i każdy sam musi zauważyć, co u niego się przyczynia i wyeliminować to z diety. Z tym że dietetyczka opowiadała, że ona to i po wodzie miała ;) Więc czasem chyba nie ma na to rady, bo cokolwiek by się nie jadło i nie piło to i tak będzie… Ludzie często sodę stosują i ponoć pomaga, mówiła, że w ciąży też można.
-
Olcia ja też mam problem ze wstawaniem i sobie wyrzucam, że całą ciążę prześpię :( Na drutach też niestety nie umiem, próbowała mnie mama nauczyć, ale coś mi nie idzie, może na tym szydełku jeszcze popróbuję. Jak nie to może wrócę do haftu krzyżykowego, to mi dobrze idzie i przyjemnie zlatuje czas, ale jakoś nie mogę się na żaden nowy wzór zdecydować :) Anka zachwyt mój nad bucikami nie ma granic :) i ten ból, że mi na tych drutach kompletnie nie idzie i sama takich nie zrobię :( kasiast85 też czytałam gdzieś o tych probiotykach zawierających Lactobacillus, że zmieszają ryzyko alergii, sama zaczęłam się wtedy nad nimi zastanawiać, żeby tak profilaktycznie... Ja to zawsze mówię, że w każdym związku są kłótnie, jak ludzie ze sobą rozmawiają, przebywają na co dzień, to dziwne jakby się nie kłócili nigdy ;) a ja jeszcze jestem dość nerwowa, więc u nas często i faktycznie przeze mnie niestety, bo się w jęzor nie ugryzę w porę ;) Tez się nerwami denerwuję, ale ciężko mi czasem się uspokoić... :( I to się tak nakręca niestety. Ostatnio miałam problemy z pralką, kupiliśmy 4 miesiące temu, cieknąć zaczęła już niemal po miesiącu, zgłaszaliśmy usterki bez skutku, (takie jednorazowe cieknięcia, że ogólnie prała dobrze, ciekła to zgłosiliśmy, nic nie zrobili, bo niby wąż tylko poprawić i będzie ok, ale znów prała dobrze), w końcu fartuch się wyrwał, kawałek, podczas prania... Wezwaliśmy serwisanta, to nam powiedział, że gwarancja fartucha nie obejmuję, że to ja źle pranie wyciągałam ;/ Ech... co ja przez to nerwów ostatnio miałam, płakałam już, z tych nerwów uspokoić się nie mogłam. Dogadać się z nimi wszystkimi nie idzie, wszystko robią, żeby tylko nie naprawiać, żeby klient sam. A pralka 4 miesiące... to mnie szlag trafia ;/ A mąż jeszcze zamiast mnie pocieszyć, przytulić, to do mnie z pretensją czemu płaczę.. Ach faceci ;) Sorka... też się musiałam wygadać.. za dużo dla mnie ostatnio to wszystko. Także nie dziwię Wam się dziewczyny, ze wygadujecie swoje stresy ;) Czasem trzeba, człowiekowi lżej jak drugi człowiek zrozumie, albo chociaż wysłucha ;)
-
Dziewczyny fajne macie te brzuszki, ja też mam raczej taki na boki rozlany ;) Ja glukozę np. bardzo dobrze zniosłam, zaraz po wypiciu, jak wyszłam z laboratorium, to mnie lekko zmuliło, ale to moment i przeszło, więc myślę, że nie jest to najgorsze, aż się zdziwiłam, że przecież wszyscy tak zawsze tym straszą ;) Ale to pewnie zależy od osoby, bo ja np w ogóle mało mdłości miałam w ciąży, więc pewnie i dlatego to lepiej zniosłam. Wczoraj byłam na pierwszym spotkaniu szkoły rodzenia, na razie takie ogólne rzeczy były o ciąży i dietetyk o diecie opowiadała. Na koniec można było iść obejrzeć porodowkę, ale ja nie szłam, bo i tak nie będe rodzić u mnie w mieście, tylko w mieście obok, bo tam w szpitalu mój gin pracuje, zresztą jest ordynatorem, jakoś tak lepiej mi rodzić tam gdzie on jest :) a i druga kwestia, że jakoś nie przepadam za lekarzami z mojego miasta, tymi co w szpitalu przyjmują, kiedyś jeden wpierał mi nadżerkę i namawiał na "wymrażanie w jego prywatnym gabinecie". Akurat potem zaczęłam studiować w Krakowie i ginekolog tam powiedziała mi, że absolutnie nie mam nadżerki i wyleczyła mnie tabletkami (bo to była tylko jakaś infekcja) a poza powiedziała, że tym kobietom, które nie rodziły, wymrażania absolutnie się nie robi... To samo zresztą potwierdził dwa lata później mój obecny ginekolog. Więc jakoś nie bardzo bym chciała u mnie w mieście w szpitalu, trafić np. na tego wspomnianego lekarza. kasia.25 to ja porównywałam adamexa do bebetto holand ;)
-
Wczoraj byliśmy z mężem jeszcze pooglądać wózki, bo wcześniej to głównie adamexa oglądaliśmy, więc nie chcieliśmy ograniczać oglądania do jednej firmy. Trafiliśmy w sklepie na bardzo fajnego pana, który robił wykład o wózkach, głównie Bebetto. Przy wykładzie podawał konkretne funkcje wózka. Sama go prosiłam, żeby porównał mi barlettę adamexa do bebetto holand i chyba jednak zdecydujemy się na bebetto. Może komuś się to przyda przy wyborze wózka,to piszę o czym pan mówił i na co warto zwracać uwagę przy wyborze wózka. Dla jednego jedna funkcja będzie zbędna dla innego potrzebna, ale warto wiedzieć czym mogą różnić się wózki. My np. potem jak byliśmy w innym sklepie odnosiliśmy się do tego co mówił nam ten pan ;) Z najważniejszych funkcji, które mi się spodobały: *podnoszenie plecków w gondoli ma jakąś śrubę taki mechanizm metalowy, kręci się i tych wysokości jest sporo, inne wózki często mają plastikową śrubę(5 czy 6 stopni regulacji to wtedy ma), która potrafi się połamać, gdy reguluje się oparcie z dzieckiem w wózku (nie wiem jak to w praktyce jest, ale tak sobie myślę, że po co mam ryzykować, pewnie w większości się nie łamie, ale co jeśli mi się akurat połamie), *wyjmowane koła z całymi ośkami, dzięki czemu ośki można przeczyścić z piachu i ponoć się tak rowki nie przecierają, a dzięki temu nie odpadają koła *spacerówka składa się razem z ramą, nie trzeba jej ściągać, *amortyzacje ma też taką, że cofają się kółka, a też nie wszystkie wózki to chyba mają. Co mnie jednak najbardziej przekonało, to wypinanie gondoli. Wypina się ją wciskając przyciski najpierw z jednej, potem z drugiej strony, a na koniec po prostu chwyta się za rączkę z góry. Bardzo wygodne rozwiązanie, że można za rączkę (niestety w adamexie jak spróbowałam tak podnieść za rączkę, już po wypięciu, bo wypina się inaczej, to pani w sklepie niemal na mnie krzyknęła, że tak się gondoli nie podnosi, tylko za boki, w żadnym wypadku z dzieckiem żeby tak nie podnosić, tak tylko pusta można przestawić sobie. Zastanawiałam się dlaczego to taki problem, pan wczoraj mi wytłumaczył, że chodzi o środek ciężkości, że w adamexie jest on jakoś tak ulokowany, że jeśli za rączkę się chwyci, to gondola najczęściej się przechyla i może dziecko z niej wylecieć. A swoją drogą nawet wypięcie pustej gondoli jest łatwiejsze, gdy można po protu wyciągnąć ją za rączkę do góry, w wielu wózkach rozwiązane jest to w ten sposób, że obejmuje się gondolę i z obu stron jednocześnie podciąga jakby takie przyciski i dopiero ciągnie do góry, ale musi być jednocześnie z obu stron, a gondole zwykle dość szerokie są, więc jest to średnio wygodne (patrzyłam potem w innym sklepie na bardzo rożne firmy i naprawdę wiele firm ma to rozwiązanie, które polecane zresztą jest często jako lepsze, że nie trzeba wózka obchodzić, żeby wcisnąć najpierw jeden guzik, potem drugi) ,może to kwestia gustu, dla mnie to po prostu niewygodne, próbowałam tym sposobem ściągać gondolę i strasznie ciężko mi się tak wypina. Ponoć z tą gondolą to wypinanie, które opisuję, że mi się podoba, jest szczególnie wygodne dla osób niskich (tak a propo tego co pisałaś Olcia ;) Niskim ponoć jeszcze gorzej wypina się gondolę, jeśli trzeba ją objąć i z obu stron jednocześnie wypiąć. I w to akurat uwierzę, bo nawet ja przy wzroście 170 (gdzie pan mówił, że to już nie najgorzej) próbowałam sobie taką gondolę wypiąć i no wypięłam, ale zdecydowanie mniej wygodne to było niż gdy mogłam pociągnąć za rączkę z góry). Zresztą jak w sklepie oglądaliśmy wcześniej adamexa też miałam wrażenie, że pani to tak za sprawnie nie poszło. W Bebetto fajne też są zatrzaski magnesowe, a nie takie zwykłe. Na magnesiki jest też osłonka przeciwwiatrowa, nie trzeba zapinać jej guzikiem. Ale to już nie pamiętam czy tylko w modelu holland czy we wszystkich bebetto. Ogólnie dopiero jak pan opowiadał, to zauważyłam, że tego wszystkiego jest taaak dużo. Masakra jakaś żeby wybrać dla siebie odpowiedni wózek, bo jeden ma to, ale nie ma tamtego. I tak w kółko. W holand nie podoba mi się torba na dole wózka (pakowana od przodu wózka, więc trzeba wózek obejść). Torba na ramie wózka jest na zamki, a w Barlettcie np. ma klapkę i zamek w środku, można by tylko klapkę opuścić a zamka nie zasuwać. Ale to już myślę takie kosmetyczne rzeczy, bez których da się przeżyć. Barletta mi wyglądem bardziej się podoba. Ale coś za coś, w holland za to jest pełno funkcji, które dla mnie są przydatne...
-
Hmmm my własnie jak już kupimy, to ciężko nam będzie kupić następny, a sprzedać wiadomo, że sprzedaje się dużo taniej niż się kupiło, więc też nie będzie, że sprzedam i będę mieć na następny... Ale skoro Pajero słyszałaś opinie, że ok, to powinno być ok, bo Berletta dość podobny :) Z tego co tak wnioskuje po opisach jest to ulepszony model Pajero. Tylko właśnie ma np tę amortyzację podwójną, czego Pajero nie ma i gdy porównywałam w sklepie, to dużo lżejsza w prowadzeniu wydawała się Barletta, Pajero był bardziej taki sztywny. Dlatego tak by mi zależało na Barletcie, bo niestety mało widziałam wózków z podwójną amortyzacją. I my chyba tez jednak się zdecydujemy, mimo negatywnych opinii. W sumie o innych wozkach tez są negatywne, więc to chyba na zasadzie, jak jest dobre, to rzadko kto pisze, no bo po co ma trcić czas i szukać w necie, kto się pyta o wózek, który on już kupił i mu się podoba, po co? Żeby napisać że jest super? No chyba, że przypadkiem trafi na pytanie, to odpowiada. A jak jest zły, no to wiadomo że ludzie piszą, dlatego wydaje mi się, że zawsze gdzieś tam będzie więcej tych negatywnych.
-
Line G bardzo smutne jest to, co piszesz, szkoda, że niektórzy lekarze tak straszą... :( Ale najważniejsze, że wszystko ok i na pewno wszystko się wchłonie do końca i będzie dobrze ;) A Twoja historia jest trochę przestrogą dla innych, by nie słuchać w ciemno jednego lekarza, który mówi że jest coś źle, a czasem wybrać się do innego, tak jak Ty zrobiłaś, dobrze że poradziłaś się swojego gin :)
-
Mam pytanie do dziewczyn, którym podoba się barletta adamexa, bo chyba już dwie z Was o niej pisały, a też z mężem się nad nią zastanawiamy. Słyszałyście jakieś info z pierwszej ręki o użytkowaniu wózków firmy adamexa? W necie jest baaardzo dużo negatywnych opinii niestety i bardzo wiele ludzi pisze o problemach z reklamacjami. Czytałam trochę o innych firmach i też w sumie jest porównywalnie, jeśli chodzi o opinie na temat wadliwości wózków. Więc w sumie nie wiem, zastanawiam się czy to jest faktycznie coś z firma, czy o wszystkim znajdziemy złe opinie. U mnie wszyscy w rodzinie mówią, że z fotelikiem jak nam wyjdzie prawie 2 tys, to bardzo dużo za wózek i w sumie zastanawiałam się nad jakimś tańszym, bo są tez takie do 1000 (fotelik tak czy siak chcemy maxi cosi dokupić, chodzi mi tylko o 2 w 1), ale słyszałam, że takie tanie to w ogóle badziewne. Ale boje się, że ten droższy tez może się psuć i potem będę sobie pluła, że mogłam tani wziąć. A w barlettcie bardzo podobała mi się podwójna amortyzacja, oglądaliśmy w sklepie i taaak lekko się prowadził.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7