
AśkaU.
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez AśkaU.
-
I jeszcze dwie kwestie: 1. Ja nie lubię kaftaników- wolę body, które dobrze trzyma pieluchę. Zazwyczaj ubierałam dzidzię w body z krótkim rękawem i na to pajaca albo body z długim i na to śpiochy... 2. Mój Adaś (6,5 lat): "Mama, lepiej nie opalaj brzucha, bo Wojtuś urodzi się Murzynem...!"
-
Morskie pozdrowienia dla Wszystkich! Ale przyznaję, że nie udało mi się przeczytać wszystkich zaległych wpisów, dlatego w skrócie: - najlepsze życzenia dla wszystkich jubilatek i solenizantek! - lubię te nasze brzuszki- fajne są! - kłopoty z kadrami, papierami, formalnościami- znam, nie lubię, wkurzam się! - wydzielina raczej różowa, a martwić... biała, żółtawa- to norma lub ew. jakaś infekcja... chyba... Boję się o ten mój cukier... Wydaje mi się, że jem mniej niż w przykładaowych jadłospisach, a wyniki są i tak dość wysokie. Czasem wiem, że z czymś przesadziłam (dziś np. z buraczkami doprawionymi octem i cukrem- kupny wyrób, no i było 160), ale czasem na czczo, po 10 godz! mam 98 (a norma do 90...). Nic nie rozumiem... No i źle mi bez słodyczy, dużej ilości owoców... Plażujemy codziennie, dzieci już brązowiutkie z super blond włosami (pojaśniały im baaardzo!). Ja tez nabrałam ładnego koloru! Pozdrawiam Was, dziewczyny!
-
Hej! Pozdrawiam ze słonecznej Stegny! Jesteśmy tu już tydzień i jest super! Gorąco, owszem, ale wiatr od morza robi swoje i nie jest ani duszno ani parno- tylko tak w sam raz! Siedzimy codziennie na plaży, dzieci szaleją w wodzie i w piachu! W ośrodku jest super plac zabaw i tam też młodzi "przepadają", więc momentami nawet odpoczywam...! Najgorsza jest wędrówka plażą z manatkami do jakiegoś sensownego miejsca przy wodzie , no i koszmarny jest powrót pod górę, piachem, po paru godzinach plażowania- oddechu mi brakuje! Ciągle towarzyszy mi glukometr i zegarek... Lody, gofry, orzeski, spontaniczny cukierek- ehhh... Tego zdecydowanie mi brak. Nawet grill jest czasowo i jakościowo ustawiany pode mnie... Ale pomiary wychodzą raczej w normie, choć mój mąż poczytał o tym moim sprzęcie i piszą, że ma tendencję do zawyżania wyników!!!! I jest średnio wiarygodny: sprawdziłam to sama: raz wyskoczyło mi po śniadaniu 250!!! szzok! Mierzę zaraz znów i jest 161!!! I jeszcze raz- i 130!!! No i jak tu ufac tym pomiarom? W każdym razie ruch plus dieta nie pozwolą mi przytyc, a nawet wydaje mi się, że uda mi szczupleją...! No i spanie jest kiepskie- wszystko rano mnie boli... A i jeszcze mam zaparcia- od zeszłej niedzieli nic...!!!! Chyba kupię sobie czopki glicerynowe, bo przecież śliwek suszonych nie mogę, owoce oszczędnie, otrębów tylko ciut... Pozdrawiam Was cieplutko! Tyszanka- GRATULACJE!
-
Tyszanka- współczuję Tobie, a zachowania gości i Twojego męża- nie do końca rozumiem...! Mój może jakoś przesadnie nade mną nie nie skacze, ale wyczulony jest na jakieś moje rzucone słowa, miny, grymasy twarzy świadczące np. o zmęczeniu... No i nie ma kwestii, gdy powiem "nie mam siły", "nie chce mi się". A dziś jakaś padnięta jestem... Rano przewalałam szafy i szykowałam ubrania dzieci i swoje na wyjazd, potem pojechałam autobusem do szpitala, bo miałam na ip spotkać się z moją gin. Naczekałam się ponad godzinę, bo ona operowała. Ale w końcu zdobyłam refundowaną receptę na paski do glukometru. Wracając obdzwoniłam dyżurujące apteki, żeby wiedzieć, gdzie mają ten mi przepisany. I od razu po to podjechałam. "Odpaliliśmy" sprzęt i pierwsze kłucia mam za sobą: kontrolnie, na próbę przed obiadem zrobiłam- było 70, a godzinę po jedzeniu 117 (czyli też tak sobie, bo mam wskazaną normę do 120)... Zobaczę po kolacji. Przeraża mnie wizja kontrolowania tego na wyjeździe: na plaży, w knajpie, zabierania jedzenia i zjadania go o konkretnej godzinie- szans na obiad 13-14 nie mam, z plaży będziemy schodzić pewnie 15, a główny posiłek wtedy ok.17.00. Potem za 3 godz. znów większe jedzenie, bo kolacja. A od śniadania na tych mniejszych posiłkach, tak? Ale czy to ma sens? Potem obiad, placyk. Jeszcze świnkom morskim muszę sprzątnąć klatki... I do kościoła jeszcze idziemy... No i wieczorny mecz! Ale przyznaję, że od kiedy wiem o cukrzycy, to nie chce mi się wieczorem siedzieć przed tv, bo ... nie mogę nic skubać, podjadać, pogryzać...
-
Brzuch może swędzieć, bo skóra się rozciąga. Mnie też czasem swędziały nogi- (łydki, piszczele) i przedramiona, ale zauważyłam, że generalnie w ciąży mam suchą skórę, więc dlatego swędzi. Zaczęłam regularnie wcierać w siebie balsam i jest super! Ale na swędzące dłonie i stopy to trzeba uważać- Karolina ma rację, to może być cholestaza...!!
-
Karolina- jak to swędzenie nie przejdzie, to koniecznie idź i się badaj! Moja koleżanka to miała... a czytałam, że cukrzyca w ciąży czasem pociąga za sobą kolejne schorzenia i dolegliwości :-( Dziwny ten dzień dziś: pada ciągle, ponuro jakoś... dla nas w sumie może i lepiej, bo zakupy, pakowanie- przynajmniej nie trzeba iść na plac zabaw z dziećmi...! Ale sennie jest...
-
klaudia- czyli Ty też walczysz z cukrem... Martucha- no to udanej imprezy! Karolina- sądzę, że mi waga też spadnie... śniadanie zaliczyłam o 8, o 10 już musiałam drugie zjeść i do obiadu na pewno nie dotrwam... To pewnie też przez to, że cały czas myślę o jedzeniu... a właściwie o tym, czego nie mogę jeść...
-
Pysiak- jedziemy do Stegny- nad to "najbliższe" Warszawy morze- ograniczamy ilość kilometrów i oczywiście czas przejazdu (4-5 godzin i jesteśmy)- przy dzieciakach to dla nas ważne. Poza tym byliśmy tam rok temu, podobało nam się i dlatego powtórka: tylko będziemy w sąsiednim ośrodku, bo ma fajniejszy plac zabaw, jakieś piaszczyste boisko i mini-sklepik na swoim terenie... Gdyby nie teściowie i ich wsparcie finansowe, to siedzielibyśmy w domu: dołożyli nam trochę i w sierpniu kupujemy nowy (ale używany) samochód- od października będzie nas 6!!!
-
A w ogóle to witam Was w kolejnym dniu! W warszawie pada co najmniej od 1.00!!! Jakiś koszmar. Ja nie śpię od 5.00 i tylko słyszę ten jednostajny szum za oknem. Ale mam nadzieję, że tam, gdzie jesteście jest choć trochę lepiej...! My dziś rozpoczynamy gromadzenie, kupowanie, szykowanie i pakowanie tobołków-w poniedziałek rano ruszamy nad morze na 2 tygodnie!
-
Pysiak- nie pytałam... mnie to spinało tak na chwilę, a ostatnio jakoś się nie pojawiło i dlatego w ogóle nie poruszyłam tej kwestii... Ale czytałam właśnie na parenting.pl, że to może być ból żeber, które są rozpychane. Piszą, że w razie takiego nagłego, ostrego bólu należy zmienić pozycję, położyć się... Może u Ciebie to jest to?
-
Dzięki, dziewczyny! Jutro minie pierwszy szok i wkurzenie i po prostu zacznę funkcjonować "w nowych okolicznościach przyrody"... karliczek- dobre masz wyniki1 Kinga- dobre wieści! Najważniejsze, że o arytmii wiesz, że jest to pod kontrolą! Ja nie miałam tego szczęścia, zaskoczyła mnie w listopadzie, była karetka, szpital, zabieg...
-
iwa34- dzięki za podpowiedzi! Wiem, że pewnie to jakoś "oswoję", ale na razie jestem przerażona: zero podjadania? a to co piszesz o chałwie to koszmar...! Właśnie robiłam dzieciom kolację i co? Pomidorka dojadłam, nóż po serku oblizałam, skrawek wędliny został, no to łyknęłam go... Moja lekarka mówiła, że są różne "szkoły", różne autorytety medyczne dają różne zalecenia: ona trzyma się od wielu lat tego potrójnego badania i uważa,że to najlepsza, najbardziej wiarygodna opcja...
-
karliczek: na czczo 84, po 1 godz.-212, po 2 godz.-85. Norma po godzinie to 180. Moja gin nie miała wątpliwości...
-
Dziewczyny cukrzycowe- czy wy rzeczywiście jecie te 5-6 posiłków i nic nie podjadacie? Ja to ciągle coś w przelocie łapie: a to orzechy, a to jabłuszko, a to robiąc obiad 1000 razy coś próbuję... I co? Koniec z tym? A największym dramatem jest dla mnie zakaz jedzenia pewnych rzeczy po 18.00- ja dopiero po 20-21.00 się "rozkręcam"- dzieci śpią, relaks z książką i tv i ... chałwa, kakao (na tłustym mleku), owoce... Jestem przerażona... A jogurt 0%? Przecież to obrzydliwe! Mleko 0.5% to woda!!! No pozbierać się nie mogę...
-
No i mam cukrzycę ciążową...!!!! Lekarka tylko okiem rzuciła. Wytyczne co do diety i skierowanie do szpitala. Glukometr i paski też do kupienia. Szkoda, że w poniedziałek jedziemy na 2 tygodnie nad morze- nie wiem, jak to ogarnę: dieta i pomiary na plaży i w knajpie? Szpital dopiero po powrocie. Ale gin mówi, że dobrze, że był pomiar po godzinie i że dobrze, że badanie zrobiłam w 24, a nie np. w 28 tygodniu, bo mogę wcześniej zacząć dietę i pomiary... Gadać mi się nie chce...
-
A co do doktora Chazana...: ja tez uważam się za wierzącą, ale przeżyłam poronienia i obumarcie płodu w 20 tygodniu i wiem, jak ważne dla kobiety jest to, żeby jak najszybciej mogła zacząć na nowo funkcjonować i starać się o kolejną ciążę!! Nam lekarka (po tym obumarciu, urodziłam sn po podaniu leków) pozwoliła już po 3 miesiącach próbować i to był nasz cel, nasz termin, czas, który odliczaliśmy!!! (Fakt, że zaczęliśmy nawet wcześniej i po 2 miesiącach byłam znów w ciąży- z niej jest Przemek!!!). Jakiś lekarz powiedział, że gdyby tej kobiecie wykonano zabieg przed 24 tygodniem, to już mogłaby być w kolejnej ciąży!! Atak, po cesarce, musi- bo tak generalnie się zaleca- czekać ROK, by znów się starać!!! Do mnie to najbardziej przemawia... Aaaa i jeszcze ten lekarz mówił, że Chazan nie widział tego dziecka (otwarta czaszka, mózg szczątkowy obok, oko wypływające i zwisające...), zapraszał go, by to zobaczył, by obejrzał "ten cud narodzin", do którego tak uparcie dążył...
-
Witajcie w nowym dniu! Nadrobiłam zaległości w czytaniu...! Tyszanka- doskonale rozumiem Twoje emocje- u mnie też zawsze wyłażą one na wierzch, potrzebuję chwili, by ochłonąć, a potem od razu ustawiam się w nowej sytuacji i kombinuję, co dalej. ale pierwsza reakcja to nerwy, złość, szał, rozpacz itp... Ania C.- ładnie wyglądasz! Ja tez uważam, że na gorące lato sukienki są teraz dla nas najlepszym rozwiązaniem! Milka- dobrze, że wreszcie jesteś w domu! Powodzenia w walce z cukrem! My wczoraj z działki wróciliśmy po 22.00...! ale super było! Ja poleniuchowałam trochę, dzieci (w sumie było ich 8) kąpały się w basenie, strzelały z łuku, jeździły na rowerach, szalały na trampolinie!!! Oczywiście były kłótnie i rozbite kolana, ale... Ale tak naprawdę to odetchnęłam dopiero po południu, po usg. Nasz Wojtuś rośnie książkowo! Ma wymiary idealnie pasujące do wieku ciąży, waży ok. 820g, pięknie się ruszał, serducho waliło 150, piąstki dwie pokazał, pan doktor policzył mu nawet palce u stóp!!!!, bo tak się cudnie zaprezentował! A co najważniejsze: lekarz nie znalazł tego zrostu, tej przegrody!!!! A szukał zawzięcie, pamiętał mnie doskonale, wiedział, gdzie to było i ... niczego już nie ma!!! Stwierdził, że pewnie młody nóżkami (bo to akurat tam było) sam sobie z tym poradził!!! Lekarz znalazł tylko jakiś sterczący kawałek "czegoś", co wg niego może być resztką po rozerwaniu tej przegrody... Nie muszę już tak często robić usg, mam dać dziecku i swojej głowie odpocząć- tak powiedział! Super, odetchnęliśmy!!! Martwi mnie tylko to, że dzidzia jeszcze jest w położeniu miednicowym, a nie głową w dół. Mam nadzieję, że do 32 tygodnia to się zmieni (póki jeszcze ma miejsce na obrót), bo zawsze rodziłam sn i teraz też bym tak chciała...
-
Też witam serdecznie. W warszawie troszkę pochmurniej i chłodniej, ale dla mnie super! Jadę dziś z dziećmi pod Warszawę na działkę do koleżanki- mam nadzieję, że się wybawią i wyszaleją! Ja wyskoczę tylko w tzw. międzyczasie na 16.40 na usg- myślę o tym moim zroście, czy on się rozciąga, czy pękł, czy nie zostawi śladów na delikatnej skórze dziecka...? Dziękuję za miłe słowa! Dzieci "wyglądają" na grzeczne... No w sumie to większych kłopotów nie mamy z nimi, ale są głośni, żywi, kłótliwi, pełni energii, niecierpliwi. Ale słyszałam kilka razy,że parę z tych cech mają po ... mamusi...!!! Mam nadzieję, że dziś będę miała mało czasu na myślenie o tym moim cukrze. Zresztą minęły już pierwsze emocje, dzięki Waszym słowom jestem spokojniejsza, może rzeczywiście skończy się na niezbyt restrykcyjnej diecie (Karolina, dałaś mi nadzieję)...? Wieczorem napiszę, co widziałam na usg! Dobrego dnia, dziewczyny
-
kiniar- widziałam wczorajszy mecz: niesamowite to było! Teraz właśnie skończył się pojedynek Holandia- Argentyna: zupełnie inne widowisko, ale też mi się podobało. I cieszę się, że wygrała Argentyna: będzie finał międzykontynentalny...! Dobrej nocy, dziewczyny!
-
Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi i pociechę. Czekam do piątku i zobaczymy. Mąż wrócił- są więc zdjęcia! Tylko mi trochę twarz ucięło (przynajmniej na podglądzie).
-
Dzięki, dziewczyny za słowa wsparcia. Ja w ramach chwilowego nadmiaru niezbyt pozytywnej energii... umyłam właśnie okna w całym mieszkaniu...
-
Sweetbobo- czytałam o tych wynikach i też przez myśl przeszło mi coś takiego: część lekarzy zleca dwa pomiary: na czczo i po 2 godz. I wtedy rzeczywiście byłoby ok, no ale skoro ten wynik mam i strzałka przy nim w górę, więc... Dowiem się w piątek...
-
Morfologia i mocz chyba w miarę ok, w piątek dowiem się, co z tarczycą... O zdjęciach pamiętam, ale mąż po pracy wziął najstarszego syna i do kina pojechali na "Transformers", więc pomoc w kwestii zamieszczania fotek nadejdzie później. No kurde, głupi ten cukier!!! Śpiąca nie jestem, energię mam, piję nie za dużo, do toalety w nocy wstaję raz, omdleń nie miałam, a tu- cukier za wysoki, no cholera by wzięła!!! Przepraszam.
-
Zaryzykowałam i dziś w ramach wieczornego spaceru odwiedziłam przychodnię: no i mam powód do zmartwienia... Odebrałam wyniki "glukozowe": na czczo 84, po godzinie 212, a po dwóch 85. Od razu widać, że ten środkowy wynik zdecydowanie powyżej normy (jest do 180). W piątek wizyta u gin, to się dowiem, co dalej... ehhh... A już marzyłam o gofrach nad morzem, w lodówce lody czekają, herbatka bez ciasteczka, czy czekoladki jakoś mniej smakuje...
-
No i nie udało się... Poczekam na męża- pomoże mam nadzieję...