Skocz do zawartości
Forum

drewienko

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez drewienko

  1. drewienko

    Konkurs "Trolle"

    Bo ja mam ład w główce, a na główce... ;) Maryś 1,5 roczku :)
  2. Roczniak Kalinka :) ... dobre, ach dobre :-)
  3. Hania lat 4 tajemniczy uśmiech Królowej Lodu śle :)
  4. Moje dzisiejsze przesłanie dla fajnych babek z dziećmi: Od razu chce się smacznie zacząć ten Nowy Rok! :)
  5. Nasz bożonarodzeniowy króliczek - Hania 2 latka :)
  6. Kochana Redakcjo, chciałam dodać wpis na konkurs dotyczący bajki/wierszyka, ale wpisując swą treść i klikając OPUBLIKUJ, treść znika i nie zostaje zapisana. Co robię nie tak? Z góry dziękuję za odpowiedź. Czy może wpis widoczny jest dopiero za jakiś czas? Serdeczności!
  7. Pewnego dnia mała dziewczynka Hania dostała śliczny prezent od mamusi i taty. Była to kolorowa książeczka o Zaczarowanej Krainie, w której rządziły złośliwe pomidory. Hania słuchała opowieści z zapartym tchem. Dowiedziała się, że w magicznej krainie wiele lat temu osiedliły się złośliwe zielone pomidory, które całkowicie zdominowały świat jej zaczarowanych mieszkańców i zupełnie wywróciły go do góry nogami. Pomidory wygoniły stworzenia z ich domków, gdzie rozpanoszyły się na dobre. Mama niestety nie zdążyła przeczytać książeczki do końca, bo córeczka zrobiła się śpiąca. Przejęta dziwną historią z pomidorami, które w dodatku były zielone, poszła spać… Ale Hania rano zamiast obudzić się w swoim łóżeczku… obudziła się na zielonej łące, tuż obok strumyka. Nadal miała na sobie piżamkę, ale jej własne łóżeczko gdzieś przepadło! Jak to się stało i gdzie się znalazła? - Gdzie ja jestem? – zapytała zdziwiona Hania. - Jesteśmy w Krainie Czarów – powiedział piskliwy głosik tuż za nią i dziewczynka odwróciła się gwałtownie w stronę, z której dochodził. Koło niej siedział… jej ukochany pluszak siłacz Titi! - Titi! Ty mówisz! - Jasne, że tak. Tutaj w Krainie Czarów wszystkie zabawki, zwierzęta oraz przedziwne istoty potrafią mówić ludzkim głosem. - Ale w jaki sposób się tutaj znaleźliśmy. Pamiętam tylko, że wieczorem mamusia czytała mi bajkę o tej krainie… a potem usnęłam i obudziłam się tutaj! - Nie ma na co czekać, musimy dowiedzieć się o co chodzi – powiedział siłacz Titi i obydwoje ruszyli przed siebie. Kraina Czarów była przecudna. Okazało się, że mieści się w samym środku leśnej polanki, a zewsząd otacza ją mroczny i tajemniczy las… Na samej polance rosło kilka pojedynczych drzew, w środku których, ktoś najwidoczniej mieszkał, bo miały maleńkie okna i drzwiczki. Natomiast inne domki były z piernika, albo po prostu z drewna, z tym, że te ostatnie były pomalowane na wszystkie kolory tęczy. Hania zauważyła, że rosło tutaj mnóstwo wielkich muchomorów. W nich także nie zabrakło drzwi i okien, więc z całą pewnością mieszkały w nich krasnoludki. Wąskimi ścieżkami przechadzały się skrzaty, zwierzęta, gobliny, a nawet smerfy. Siłacz Titi zauważył też wielkiego różowego słonia oraz kota w butach i kurę kokoszkę. Natomiast Hani wzrok padł na największe drzewo, które rosło na samym środku zielonej polanki, tuż obok strumyka. Był na nim domek na drzewie. Ale… zaraz, zaraz! To wcale nie był domek tyko zamek! - Tam mieszka Król Hiacynt i Królewna Hiacynta. Zanim do Krainy Czarów przybyły złośliwe zielone pomidory, właśnie Król Hiacynt sprawował tu rządy, a Królewna Hiacynta słynęła z tego, że zawsze dbała o zdrowie swojego kochanego tatusia i przypominała mu o ważnej witaminie D "mieszkającej" w zdrowych posiłkach i w słoneczku, dlatego często wychodzili razem na spacerki – wyjaśnił Titi. Królewna Hiacynta… - powiedziała Hania rozmarzonym głosem – Ach… bardzo bym chciała ją poznać… I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wrota pałacu otworzyły się i po drabince z drzewa zeszła śliczna dziewczynka. Ale… Ojej! Ona wyglądała zupełnie jak Hania. Była nawet tak samo ubrana! Królewna podeszła do Hani i siłacza Titi i pogładziła swoje kędzierzawe włosy oraz spojrzała na nich szaro-niebieskimi oczami i powiedziała: - W końcu jesteś Haniu! Myślałam, że już nigdy nie dostaniesz zaczarowanej książki o naszych przygodach i nie przeniesiesz się do naszego świata! – po jej policzkach popłynęły gęste łzy. Hani zrobiło jej się żal, ale wiedziona ciekawością co do wyglądu królewny zapytała: - Powiedz mi, dlaczego wyglądasz tak samo jak ja? - Jestem twoją bajkową bliźniaczką. Każde dziecko ma taką, tylko że w innej bajce. To jest twoja bajka i wysłałam ci zaczarowaną książkę żeby cię tutaj sprowadzić. Tylko ty możesz uratować nasz świat przed złośliwymi pomidorami. One są wszędzie. Mieszkają w naszych domkach. Jedynie ja z tatą mogłam pozostać w pałacu. Inne stworzenia śpią w szałasach w Mrocznym Lesie. Czy nam pomożesz? Pomidory są złośliwe i w naszej krainie wyrządziły już wiele szkód! - Jasne, że wam pomogę, ale nie wiem jak… - To bardzo trudna sprawa. Nawet ja nie wiem jak się do tego zabrać! Żadne czary nie działają na te łobuzy! - Pokonać złośliwe zielone pomidory bez użycia jakichkolwiek czarów? Zdziwił się siłacz Titi – To przecież niemożliwe! - Tylko Hania zna magiczny sposób, dlatego ją tu sprowadziłam – wyjaśniła Hiacynta. Hania zaczęła się zastanawiam nad tym co w jej osobie jest takiego wyjątkowego. Przecież musi coś być, skoro tylko ona może zwalczyć te złe istoty. Wtem… Ze wszystkich domków zaczęły wyłazić zielone szkarady. Były wielkie, zielonego koloru, miały oczy, bulwiaste nosy oraz usta. Pomidory zaczęły skakać jak ogromniaste piłki. Niszczyły wszystko co znalazło się na ich drodze: kwiatki, rabatki, inne domki i ławeczki. Krasnale uciekły w popłochu, kot w butach ze strachu wskoczył na drzewo, a kura kokoszka zgubiła na chwilkę swoje złote jajko, ale szybko po nie wróciła (bo wiedziała, że tym jajku jest mnóstwo zdrowej witaminy D, która podnosi na duchu króla Hiacynta). Hania ze zdumieniem zauważyła, że pomidory buszują tylko w zacienionych miejscach, a unikają słońca. - Czy one boją się słońca? – zapytała Hiacyntę. - Też mi się tak wydaje, ale nigdy nie mogłam dojść do tego dlaczego… Hania pomyślała chwilę. U dziadka w ogrodzie pomidory były najpierw zielone, a potem, gdy dojrzewały ich kolor zmieniał się na czerwony. Pod taką postacią były pyszne i dziewczynka uwielbiała je jeść. Ale żeby pomidory zrobiły się czerwone, potrzebowały do tego słońca. Jak by tu je zachęcić do tego, żeby wyszły z cienia. Zaraz, zaraz… Przecież u dziadka zawsze śpiewała pomidorom, a dziadziuś mówił, że dzięki temu rosną szybciej i są smaczniejsze i zdrowsze i pełne witaminy D. Hania nie zastanawiając się ani chwili wyszła na sam środek polany i zaśpiewała: „ Kochane pomidorki, Proszę wyjdźcie z norki… Tam jest ciemno i nieładnie, A cień całe słonko kradnie. A na słonku jest przecudnie, Nawet rano i w południe, Zaraz w mig tu dojrzejecie, Czy wy o tym wiecie?” I gdy tylko Hania przestała śpiewać, wszystkie pomidory wybiegły na słońce, po czym otworzyły szeroko oczy ze zdumienia. Jeden z nich powiedział: - Jak miło… Słońce jest naprawdę przyjemne… Nagle pod wpływem promieni słonecznych pomidory zaczęły dojrzewać. Z zielonego koloru nie pozostało już nic. Teraz pomidory były czerwone, piękne i zdrowe. Ale to nie jedyna zmiana jaka nastąpiła. Pomidory przestały skakać i wszystko niszczyć, natomiast usadowiły się w ogródkach na grządkach, które były pielęgnowane niemalże w każdym bajecznym domku w Krainie Czarów. Osiadły spokojnie na rabatkach, przymknęły oczy i zasnęły w cieple. - Huraaaaaaaaaaaa! Wiwat! – zawołali wszyscy mieszkańcy Krainy Czarów. Królewna Hiacynta podziękowała Hani. Przecież gdyby nie ona, to cała Kraina Czarów popadłaby w ruinę. - Nie wiem jak mam ci dziękować! Wiedziałam, że dobrze robię posyłając po ciebie. - Nie ma za co… - powiedziała Hania – u dziadka zawsze śpiewam do pomidorów i to im pomaga. A teraz już muszę wracać do domu, bo rodzice będą się niepokoić. - Jasne, rozumiem. Żegnajcie przyjaciele – powiedziała Hiacynta i wypowiedziała magiczne zaklęcie. W tej samej chwili Hania znalazła się w domu. Pod pachą trzymała pluszowego siłacza Titi. Do pokoju weszła mama. - Kochanie, czy już wstałaś? Zejdź na dół, zrobiłam kanapki z twoimi ulubionymi pomidorami. - Mamusiu, ale one nie są zielone? :)
  8. Piżamkowy Mikołajek (7 m-cy) słodkie minki robi do reniferów... dlatego nie możemy doczekać się już Świąt :) Pozdrawiamy wraz z rodzinką ":-)
  9. Mania lat 4 "hiperaktywnie" spędza prawie każdą swoją minutkę. Energią córki i również męża wybrukować mogłabym drogę stąd do gwiazd. Wieczorkiem wtulona w koc patrzę na Nich biegających z prędkością światła z punktu A do punktu B. Zostaję, nie ruszam się, nie oddycham prawie. Mój raj. Moja szalejąca rodzina. :) ... i czuję, że dane jest mi więcej niż na to zasługuję.
  10. Minka nadąsanej jesiennej Hani (2 l.) z optymistycznym różem w dłoni..., niestety nawet ten róż słabo pomagał pozbyć się kwaśnej miny. :)
  11. Literki + Barwne kreski = Książki - miłość na całe życie!... aż nogi fruwają! Marysia - 10 miesięcy :)
  12. Cytrynowo-owocowe pozdrowienia z krainy smaku :-) Przesyła Hania :-)
  13. Psotna pociecha ze mnie :) Pozdrawiamy!
  14. Rysowała Hania - lat 3. :) "Rodzinka.pl" - tak nas nazywa. :)
  15. To co kocham miłością największą i niczym nie zmąconą ... piasek, łopatkę, wiaderko i drugą łopatkę :) Hania lat 3.
  16. Samodzielnie znalazłam... samodzielnie zrobię kromeczkę, i sama zjem :) niech nikt nie patrzy :):)
  17. drewienko

    Konkurs "Agi Bagi"

    Myślę sobie... i myślę - a z pomocą przychodzi mi gra urodzinowa córki o pingwinach - i jestem już pewna, że pojęcie ekologii dziecku świetnie można wytłumaczyć przez zabawę... Wyobraźcie sobie.... na biegunie południowym szczęśliwie żyją stada pingwinów. Niestety z powodu globalnego ocieplenia wywołanego działaniami ludzi w wielkich miastach, gdzie panuje ogromne emisja dwutlenku węgla (CO2), góry lodowe zaczynają się topić. Z tego powodu pingwiny nie mają już miejsca - wszędzie tylko woda. I pojawia się cel: uratować pingwiny. Zwyczajniutka gra, a pięknie podaje temat globalnego ocieplenia i bardzo ważnej sprawy, że świat jest w Naszych rękach! A do tego dzieciom (i dorosłym) łatwiej zapamiętać przy zabawie ważne ważności. :) ... A Pingwiny! Rany Julek! Córcia woła: Mamoooo! To całe stado pingwinów!!! i buduje 'budy lodowe' z klocków żeby je ukryć przed 'sharkiem' (rekinem nad rekiny):). I tak sobie myślę, że jeśli ekologia nie jest dla nas pustym słowem i chcemy dziecku przekazać przyjazne środowisku zachowania w sposób dla niego odpowiedni, to jak najbardziej poprzez zabawę, która oprócz tego, że jest super spędzonym czasem z pociechą, to daje również dziecku możliwość do stu pytań o świat. :) Zabawa = Kochane Agingi i Bagingi, które uroczo i właśnie poprzez zabawę spoglądają na temat ekologii.... (motylopapuga… kurze jajo, kurze jajo...) muzycznie, edukacyjnie, animacyjnie - my jesteśmy zakochani po uszy..., choć widzieliśmy te cudaki tylko raz... ale jaki to był raz! Te kolory samych Stworków, zjawiskowej małej planetki, przepięknie i delikatnie, bez dramatyzmu i grozy przekazane są tu wartości ekologiczne. I jakie zdziwienie, że tak sporo wiedzy, idealnie dopasowanej do kilkulatków z zakresu natury tak łatwo "podana" jest dzieciakom i co najlepsze: prowokuje do dalszej rozmowy. W 100% jest tu zabawa :), smak, klimat, rewelacyjna muzyka - prawdziwa ekologiczna perełka... o której skromnie, bardzo skromnie marzymy. :)
  18. Moim oczkiem, moim sercem, smakiem dziecka stawiam na: Frupp - owoce w formie batonu - jako produkt smacznie przyjazny dziecku, bo zalet ma wiele, i najprościej na świecie: zdrowo smakuje - co nie brzmi tu ohydnie! Owoce w formie batonu Frupp to prawdziwa owocowa perełka. Dla mnie miłość pachnąca wspomnieniami babcinej kuchni...., dla mojej córci - "Frupek" najpiękniej pachnie, najpiękniej smakuje. A ja, tak na marginesie, gdyby nie, pierwotna wręcz chęć 'wgryzienia' się czasem w mięso, mogłabym żyć i bazować na tych składnikach batonika... bo jego smak, zapach i faktura jest jak z zakamarków spiżarni - serio! I ktoś pewnie pomyśli, co w tych owocowych batonach takiego? A jest tam taaakiego! Może nam towarzyszyć zawsze i wszędzie. W podróży, w pracy, w szkole… Moja córeczka smakując owocowego Fruppa mówi również: "Mamo, teraz w buzi pachnie mi jak w chmurach". I ja się z nią zgadzam, choć nie wkładam mojego nochala tam gdzie nie powinnam. Tak, tak musi pachnieć owocowe niebo, błogość i poczucie… że wszystko jest w porządku. Tak pachnie spokój i zabawa. Tak pachnie dom i małe raczki obejmujące mamę i tatę, lepkie jeszcze, od oblizywania… tak pachnie dzieciństwo... bo owocowa rodzina pachnie pięknie. Jak w chmurach! Mój złoty produkt dla mamy to Rotbackchen Mama żelazo + bo zdrowie to dla mnie sprawa ważna. A gdy do tego zdrowie można pielęgnować i traktować jak jedną z największych frajd w życiu... to po co się opierać mocy żelaza? Ja się tu nie opieram/ wręcz ulegam:), bo Rotbackchen Mama żelazo+ jest bez kompromisów smakowych i sprawia, że żelazo w organizmie ma się cudnie. I nie chodzi tu tylko o czas ciąży, niech te składniki są w naszym menu stałym bywalcem! Bo najważniejsze, żeby zdrowie było, a jeśli go nie ma, to by wróciło... a one wróci, może z fochem, ale wróci... może z przeprosinami ale na pewno wróci … Niech te świetne produkty same sobą będą reklamą!
  19. "Zrobiłam ukochaną Pszczółkę Maję i samochód dla mojego młodszego braciszka" - Hania lat 3,5.
  20. Hanulka gna, by wiosna nie uciekła jej :)
  21. Samodzielnie założyłam buty... i wychodzę :-)
  22. Według Hani : "Miś i but są od pocieszania - Miś pociesza mnie, a buty Mamo ciebie..."
×
×
  • Dodaj nową pozycję...