Pewnego dnia mała dziewczynka Hania dostała śliczny prezent od mamusi i taty. Była to kolorowa książeczka o Zaczarowanej Krainie, w której rządziły złośliwe pomidory. Hania słuchała opowieści z zapartym tchem. Dowiedziała się, że w magicznej krainie wiele lat temu osiedliły się złośliwe zielone pomidory, które całkowicie zdominowały świat jej zaczarowanych mieszkańców i zupełnie wywróciły go do góry nogami. Pomidory wygoniły stworzenia z ich domków, gdzie rozpanoszyły się na dobre. Mama niestety nie zdążyła przeczytać książeczki do końca, bo córeczka zrobiła się śpiąca. Przejęta dziwną historią z pomidorami, które w dodatku były zielone, poszła spać… Ale Hania rano zamiast obudzić się w swoim łóżeczku… obudziła się na zielonej łące, tuż obok strumyka. Nadal miała na sobie piżamkę, ale jej własne łóżeczko gdzieś przepadło! Jak to się stało i gdzie się znalazła?
- Gdzie ja jestem? – zapytała zdziwiona Hania.
- Jesteśmy w Krainie Czarów – powiedział piskliwy głosik tuż za nią i dziewczynka odwróciła się gwałtownie w stronę, z której dochodził. Koło niej siedział… jej ukochany pluszak siłacz Titi!
- Titi! Ty mówisz!
- Jasne, że tak. Tutaj w Krainie Czarów wszystkie zabawki, zwierzęta oraz przedziwne istoty potrafią mówić ludzkim głosem.
- Ale w jaki sposób się tutaj znaleźliśmy. Pamiętam tylko, że wieczorem mamusia czytała mi bajkę o tej krainie… a potem usnęłam i obudziłam się tutaj!
- Nie ma na co czekać, musimy dowiedzieć się o co chodzi – powiedział siłacz Titi i obydwoje ruszyli przed siebie.
Kraina Czarów była przecudna. Okazało się, że mieści się w samym środku leśnej polanki, a zewsząd otacza ją mroczny i tajemniczy las… Na samej polance rosło kilka pojedynczych drzew, w środku których, ktoś najwidoczniej mieszkał, bo miały maleńkie okna i drzwiczki. Natomiast inne domki były z piernika, albo po prostu z drewna, z tym, że te ostatnie były pomalowane na wszystkie kolory tęczy. Hania zauważyła, że rosło tutaj mnóstwo wielkich muchomorów. W nich także nie zabrakło drzwi i okien, więc z całą pewnością mieszkały w nich krasnoludki. Wąskimi ścieżkami przechadzały się skrzaty, zwierzęta, gobliny, a nawet smerfy. Siłacz Titi zauważył też wielkiego różowego słonia oraz kota w butach i kurę kokoszkę.
Natomiast Hani wzrok padł na największe drzewo, które rosło na samym środku zielonej polanki, tuż obok strumyka. Był na nim domek na drzewie. Ale… zaraz, zaraz! To wcale nie był domek tyko zamek!
- Tam mieszka Król Hiacynt i Królewna Hiacynta. Zanim do Krainy Czarów przybyły złośliwe zielone pomidory, właśnie Król Hiacynt sprawował tu rządy, a Królewna Hiacynta słynęła z tego, że zawsze dbała o zdrowie swojego kochanego tatusia i przypominała mu o ważnej witaminie D "mieszkającej" w zdrowych posiłkach i w słoneczku, dlatego często wychodzili razem na spacerki – wyjaśnił Titi.
Królewna Hiacynta… - powiedziała Hania rozmarzonym głosem – Ach… bardzo bym chciała ją poznać…
I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wrota pałacu otworzyły się i po drabince z drzewa zeszła śliczna dziewczynka. Ale… Ojej! Ona wyglądała zupełnie jak Hania. Była nawet tak samo ubrana!
Królewna podeszła do Hani i siłacza Titi i pogładziła swoje kędzierzawe włosy oraz spojrzała na nich szaro-niebieskimi oczami i powiedziała:
- W końcu jesteś Haniu! Myślałam, że już nigdy nie dostaniesz zaczarowanej książki o naszych przygodach i nie przeniesiesz się do naszego świata! – po jej policzkach popłynęły gęste łzy.
Hani zrobiło jej się żal, ale wiedziona ciekawością co do wyglądu królewny zapytała:
- Powiedz mi, dlaczego wyglądasz tak samo jak ja?
- Jestem twoją bajkową bliźniaczką. Każde dziecko ma taką, tylko że w innej bajce. To jest twoja bajka i wysłałam ci zaczarowaną książkę żeby cię tutaj sprowadzić. Tylko ty możesz uratować nasz świat przed złośliwymi pomidorami. One są wszędzie. Mieszkają w naszych domkach. Jedynie ja z tatą mogłam pozostać w pałacu. Inne stworzenia śpią w szałasach w Mrocznym Lesie. Czy nam pomożesz? Pomidory są złośliwe i w naszej krainie wyrządziły już wiele szkód!
- Jasne, że wam pomogę, ale nie wiem jak…
- To bardzo trudna sprawa. Nawet ja nie wiem jak się do tego zabrać! Żadne czary nie działają na te łobuzy!
- Pokonać złośliwe zielone pomidory bez użycia jakichkolwiek czarów? Zdziwił się siłacz Titi – To przecież niemożliwe!
- Tylko Hania zna magiczny sposób, dlatego ją tu sprowadziłam – wyjaśniła Hiacynta.
Hania zaczęła się zastanawiam nad tym co w jej osobie jest takiego wyjątkowego. Przecież musi coś być, skoro tylko ona może zwalczyć te złe istoty. Wtem… Ze wszystkich domków zaczęły wyłazić zielone szkarady. Były wielkie, zielonego koloru, miały oczy, bulwiaste nosy oraz usta. Pomidory zaczęły skakać jak ogromniaste piłki. Niszczyły wszystko co znalazło się na ich drodze: kwiatki, rabatki, inne domki i ławeczki. Krasnale uciekły w popłochu, kot w butach ze strachu wskoczył na drzewo, a kura kokoszka zgubiła na chwilkę swoje złote jajko, ale szybko po nie wróciła (bo wiedziała, że tym jajku jest mnóstwo zdrowej witaminy D, która podnosi na duchu króla Hiacynta).
Hania ze zdumieniem zauważyła, że pomidory buszują tylko w zacienionych miejscach, a unikają słońca.
- Czy one boją się słońca? – zapytała Hiacyntę.
- Też mi się tak wydaje, ale nigdy nie mogłam dojść do tego dlaczego…
Hania pomyślała chwilę. U dziadka w ogrodzie pomidory były najpierw zielone, a potem, gdy dojrzewały ich kolor zmieniał się na czerwony. Pod taką postacią były pyszne i dziewczynka uwielbiała je jeść. Ale żeby pomidory zrobiły się czerwone, potrzebowały do tego słońca. Jak by tu je zachęcić do tego, żeby wyszły z cienia. Zaraz, zaraz… Przecież u dziadka zawsze śpiewała pomidorom, a dziadziuś mówił, że dzięki temu rosną szybciej i są smaczniejsze i zdrowsze i pełne witaminy D.
Hania nie zastanawiając się ani chwili wyszła na sam środek polany i zaśpiewała:
„ Kochane pomidorki,
Proszę wyjdźcie z norki…
Tam jest ciemno i nieładnie,
A cień całe słonko kradnie.
A na słonku jest przecudnie,
Nawet rano i w południe,
Zaraz w mig tu dojrzejecie,
Czy wy o tym wiecie?”
I gdy tylko Hania przestała śpiewać, wszystkie pomidory wybiegły na słońce, po czym otworzyły szeroko oczy ze zdumienia. Jeden z nich powiedział:
- Jak miło… Słońce jest naprawdę przyjemne…
Nagle pod wpływem promieni słonecznych pomidory zaczęły dojrzewać. Z zielonego koloru nie pozostało już nic. Teraz pomidory były czerwone, piękne i zdrowe. Ale to nie jedyna zmiana jaka nastąpiła. Pomidory przestały skakać i wszystko niszczyć, natomiast usadowiły się w ogródkach na grządkach, które były pielęgnowane niemalże w każdym bajecznym domku w Krainie Czarów. Osiadły spokojnie na rabatkach, przymknęły oczy i zasnęły w cieple.
- Huraaaaaaaaaaaa! Wiwat! – zawołali wszyscy mieszkańcy Krainy Czarów.
Królewna Hiacynta podziękowała Hani. Przecież gdyby nie ona, to cała Kraina Czarów popadłaby w ruinę.
- Nie wiem jak mam ci dziękować! Wiedziałam, że dobrze robię posyłając po ciebie.
- Nie ma za co… - powiedziała Hania – u dziadka zawsze śpiewam do pomidorów i to im pomaga. A teraz już muszę wracać do domu, bo rodzice będą się niepokoić.
- Jasne, rozumiem. Żegnajcie przyjaciele – powiedziała Hiacynta i wypowiedziała magiczne zaklęcie.
W tej samej chwili Hania znalazła się w domu. Pod pachą trzymała pluszowego siłacza Titi. Do pokoju weszła mama.
- Kochanie, czy już wstałaś? Zejdź na dół, zrobiłam kanapki z twoimi ulubionymi pomidorami.
- Mamusiu, ale one nie są zielone? :)