Skocz do zawartości
Forum

serena

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez serena

  1. Hej. U nas chyba nie ma pasowania Bynajmniej nikt o niczym takim nie mówił. Nawet na zebraniu. Więc chyba nie ma. Ale za to Oskar już chodzi do przedszkola chętnie, no czasem coś tam pomarudzi rano ale to tak bardziej na przekór. Ale do sali idzie ładnie, bez płaczu. Pani mówi że nawet sam do toalety chodzi Dziś rano zabił mnie tekstem, ryczałam normalnie. Moja teściowa kupiła sobie majtki, zwykłe bawełniane tyle że pakowane po 3 szt w pudełku. I oczywiście Oskara pudełko wielce zainteresowało. Więc je otworzył, wyjął te majtki i pyta czyje to są? Ja mu mówię że to babci. A on rozłożył te majtki tak w dwóch paluszkach, popatrzył i mówi: E co ty, to nie są dla dziewczyn, patrz jakie duże. Do teraz mi się gęba śmieje
  2. Dziewczyny czy wasze dzieci dziś zanosiły coś paniom w przedszkolu? Jakieś czekoladki czy coś? Ja jakoś nie pomyślałam o tym, a widziałam mamę która niosła coś. I tak sobie myślę że byłoby głupio gdyby każde dziecko dało a Oskar nie.... w sumie już i tak za późno, ale może jutro coś dać?
  3. Hej. My po wczorajszej wizycie u urologa. Pan doktor dokładnie obejrzał wszystkie nasze wyniki (a jest tego trochę). Jego zdaniem nie ma mowy o żadnej operacji Owszem miedniczka jest bardzo powiększona, ale za to kielichy są zbudowane prawidłowo więc nie ma mowy o zastoju moczu, widocznie taka uroda tej nerki że ma dużą miedniczkę. Dla świętgeo spokoju zrobimy scyntygrafię żeby upewnić się czy ta nerka dobrze pracuje ale wg niego nie ma powodów do obaw. Cieszę się bardzo, normalnie nawet nie wiecie jak bardzo. ten lekarz specjalizuje się w operacjach wodonercza więc tym bardziej mu ufam. Zastanawiam się tylko czy lekarka która mówiła mi o interwencji chirurgicznej zna się na swoim fachu, bo skoro ;ekarz na zdjęciach mi pokazał co jest źle ale też co przemawia za tym że nie ma powodów do paniki to chyba ona też powinna to widzieć tak? Skupiła się na tym że nie było widać moczowodu ale już nie popatrzyła że nerka naprawdę wygląda ok. Dowiemy się wszystkiego w styczniu, ale nie ukrywam że liczę na dobre wieści. Dopiero zasiadłam z kawą i śniadankiem bo od rana jeździłam po składach, brakło jakiś tam dachówek, kosza i czegoś tam jeszcze. Mały paskud nie mógł zasnąć ale pojęczał i zaległa cisza. Kocham ten stan!
  4. Brzoskwa ślicznie wyglądasz, a Igor bardzo się zmienił. Co do nieśmiałości to my się rozumiemy, bo jak pisała Dziubala ciężko uwierzyć że są aż tak nieśmiałe dzieci, Oskar nigdy nie mówi dzień dobry, do widzenia, dziękuję.... nie dlatego że nie potrafi, czy nie wie kiedy użyć. Tylko się wstydzi. Dziś u nas sucho. Pani dziś spokojniejsza, powiedziała że to nie aż tak duży problem, że znajdą na niego sposób. Dziś zostawiala go samego w ubikacji i sam sikał. Chyba się starają żeby było ok. Mam nadzieję że wspólnymi siłami damy radę. Ale pytałam czy np. uczestniczy w zabawach. W ruchowych tak, natomiast inne obserwuje. Ale pani mówi że takie jego prawo i nie będą go do niczego zmuszać. Więc może nie jest taka zła.
  5. Dziubala wracając do wodonercza, mam nadzieję że u Oskarka póki co mowy nie ma o usunięciu nerki Wiem że teraz będzie miał renoscyntygrafię, żeby określić właśnie czy ta nerka nie jest zniszczona, liczę że nie, że uda się nam w porę zadziałać. Bo jeśli miąższ jest nie zniszczony bardzo to będą robić plastykę moczowodu, usuwać ten zwężony odcinek i wtedy powinno być już ok, nerka powinna wrócić do formy. Ale to co pisze to wieści z netu, wszystkiego dowiem się w poniedziałek. Pan doktor jest naprawdę bardzo dobrym urologiem, liczę że będzie miał dobre wieści. Z tego co czytałam to chyba dobrze wróży to że Oskar nie ma dużych zastojów moczu w nerce (tzn. nie sa one widoczne w obrazie usg) więc może nerka nie uległa zniszczeniu. Dodatkowo jeśli nie ma dolegliwości żadnych a Oskar nie ma to można się wstrzymać z jakimkolwiek zabiegiem. Ale tak czy siak decydujący będzie wynik renoscyntygrafii, mam nadzieję że pomyślny dla nas. Bo szczerze powiem nawet nie myślę o tym że mogą usunąć tą nerkę. I tak sobie myślę że chyba powinnam Bogu dziękować za moją intuicję, choć jeszcze niedawno byłam skłonna myśleć że powinnam przeklinać ciekawość. Bo gdbyśmy teraz nie dowiedzieli się o tej wadzie, nerka mogłaby ulec zniszczeniu za kilka lat, pewnie dopiero wtedy byśmy to wykryli. I byłoby już za późno.
  6. Wczoraj się tak wku.... na Oskara i na panie w przedszkolu że szok. Przychodzę po niego a one do mnie że znów się zesikał smutek I z pretensjami do mnie, żebym mu wytłumaczyła że może chodzić sam do ubikacji. Bo nawet jak one chcą go wysikac to nie chce. Wkurzyły mnie bo to chyba one powinny znaleźć na niego sposób nie? Przecież w domu nie ma tego problemu, idzie sam. Ja mu tłumaczę, zresztą przecież on wie po co jest kibel. potem z nim rozmawiałam, najpierw kręcił że się boi, potem wymyślił że nie chciało mu się iść i że będzie sikał w majtki. No kurde pomyślałam sobie że skoro zrobił to specjalnie to mu nagadałam że jak się następnym razem zesika to będzie chodził na golasa albo mokry bo nie dam mu spodni na przebranie potem mi było smutno że mu tak nagadałam ale kurde zagotowałam jak usłyszałam że mu się nie chce chodzić do ubikacji. Portem jeszcze z nim gadałam i w końcu powiedział że się wstydzi. smutek Nie wiem co mam z nim zrobić..... Powiedziałam mu że dziś jak będzie w przedszkolu ładnie sikał do ubikacji to pójdziemy na karuzelę, ale musi mieć suche spodnie. No zobaczymy. Powiedział że będzie sikał. rano pojechałam do przedszkola i pogadałam z panią. Pytałam czy on wogóle sika do ubikacji. Mówi że tak, ale widać że ma opory. Bo np. jak sikają przed spaniem wszystkie dzieci, stoją w kolejce to Oskar mówi że on nie chce, ale stoi na końcu, "czai się" ze spuszczoną głową jak to powiedziała Pani i w końcu sika. Więc jak dla mnie ewidentnie się wstydzi. Tylko jak go przekonać? No nie mam pomysłu, a te zamiast starać się szukać jakiegoś sposobu na niego to do mnie mają pretensje. Wczoraj gotowałam dziś już pani spokojnie rozmawiała, mówiła że będą próbować. No cholera ja wiem że najfajniej jest mieć bezproblemowe dzieci w grupie, ale chyba po to jest się pedagogiem żeby próbować znaleźć sposób na każde dziecko tak? No żal mi go, bo wyobrażam sobie jak musi się czuć lejąc w majtki bo się wstydzi wstać od stołu i iść do ubikacji A najgorzej że nawet jak one chca go wysikać to i tak nie chce... smutek Chyba będę robiła podobnie tak że za każdy suchy dzien w przedszkolu będzie dostawał słoneczko, jak zbierze 5 to będzie nagroda. Myślę że jak już się przełamie i zacznie sam chodzić do toalety to już będzie ok. No nie mam innego pomysłu....
  7. serena

    niewinne kłamstwo?

    Dziękuję bardzo za odpowiedź. obawiam się że jeśli Oskar będzie wiedział że jestem w domu to będzie chciał zostać. Póki co mam nadzieję że szybko się przyzwyczai do przedszkola, na razie chodził raptem 5 dni we wrześniu, i teraz drugi tydzień dopiero. Więc liczę że będzie ok i temat mojej "pracy" już nie wróci. A co do niesmiałości to kurcze boję się że panie nie do końca umieją sobie z tym poradzić. Bo zwracają się do mnie z tym problemem, że on nie mówi nic do nich. Ale cóż ja mam zrobić? Chyba to panie powinny znaleźć jakiś sposób na niego, jakoś do niego dotrzeć. No cóz, może jeszcze potrzebuje czasu bo jak pisałam nasza przygoda z przedszkolem jest krótka. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
  8. serena

    niewinne kłamstwo?

    Witam. Kłamiącą jestem ja niby z musu, ale jednak. Otóż sprawa rozbija się o przedszkole. Oskar dość niechętnie chodzi, tzn. co rano płacze że nie chce, czasem w szatni jeszcze też. Ale juz na sali szybko się uspokaja (wersja pań), ponoć ładnie się bawi, ładnie je, śpi. Czyli chyba jest ok. Ale był czas że pytał czemu nie może być ze mną w domu (ja jestem w domku z mniejszym synem). I ja mu powiedziałam że zasady są takie że dorośli chodzą do pracy, a dzieci do przedszkola. Skłamałam że ja też muszę chodzić do pracy. Byłam chyba zdesperowana i nie przewidziałam że za jakiś czas Oskar zechce rozwinąć temat. I tak zaczęły się pytania czy Maciek chodzi ze mną do pracy? A gdzie jest moja praca? A gdzie jest maciek jak ja jestem w pracy? itd. Staram się nie popadać w jeszcze większe kłamstwa i próbuję zepchnąć rozmowę na inny temat. np że są rodzice muszą pracować żeby były pieniążki, że nam potrzebne na budowę domu itp. Ale tak się zastanawiam czy jednak nie za daleko zabrnęłam? jakoś mi smutno że go okłamuję... ale w sumie nie wiem jak z tego wybrnąć? Chyba się pogubiłam. I jeszcze jedna nurtująca mnie sprawa. Oskar jest dzieckiem nieśmiałym. Nie rozmawia z żadnym dorosłym, prócz nas rodziców i dziadków. Sporadycznie odpowie na jakieś pytanie zadane przez najbliższych, zazwyczaj robie to przeze mnie, tzn. prosi żebym ja powiedziała. Tak samo jak chce coś od kogoś, mówi "mamo powiedz ....". Nie ma zupełnie tego problemu z dziećmi, tzn. też potrzebuje troszkę czasu by się oswoić (szczególnie z grupą) ale raczej łapie kontakt, rozmawia. Panie w przedszkolu już kilka razy zwracały mi uwagę że Oskar z nimi nie rozmawia. Nie odpowiada na pytanie, nie pyta, nie prosi.... Spuszcza głowę. W domu jest raczej gadułą a jednak ma opory przed obcymi. Moje pytanie brzmi co mogę zrobić by go troszkę ośmielić? Przestać go wyręczać w pytaniu innych, w proszeniu o cos? A jak z przedszkolem? Przypusczzam że utrudnia mu to "przedszkolne życie", nie wspominając o tym by uczestniczył we wspólnym śpiewaniu czy uczeniu się wierszyka. Ma Pani jakiś pomysł? Ps. Tą nieśmiałość ma po tacie, który ponoć w jego wieku i dłuuugo potem był taki sam.
  9. Odebrałam dziś wyniki badań i wypis ze szpitala. Powiem tylko tyle że jestem załamana.... W lewej nerce UKM jest bardzo poszerzony, moczowód prawdopodobnie jest mocno zwężony smutek Nerka ma cechy wodonercza smutek Prawa na szczęście w miarę ok, też ma poszerzony UKM ale nie dużo. Na moje pytanie czy jest to poważne, pani doktor odpowiedziała że tak, że wymaga to usunięcia. Zapytałam naiwnie czy ma na myśli chirurgicznie? No i niestety tak. placz placz placz Normalnie się popłakałam w aucie....tak liczyłam na dobre wieści a tu być może czeka nas operacja placz Staram się nie schizować, czekam na poniedziałek i wizytę u urologa, może on coś powie optymistycznego. Póki co jednak trzyma mnie dołek i co popatrzę sobie na beztroskiego Oskarka to mi łzy w oczach stają. Wiem że to jeszcze nie koniec świata, są gorsze rzeczy. Ale mimo wszystyko ryczeć mi się chce....
  10. Hej. Nadrobiłam, mało co pamiętam niestety. dziękujemy za życzenia, i moje i Maciusiowe. Kurcze wierzyć mi się nie chce że to ostatnia miesięcznica U nas płacze dalej w przedszkolu. Nie chce się rano ubierać, dziś miał całe oczka pełne łez. Ale puściłam mu bajkę i tak na "nieświadomkę" ubrałam go. Potem jakoś go zagadałam i było w miarę. Tylko że spóźniliśmy się do przedszkola godzinę. Zaspaliśmy Maciek miał jakąś cięższą nockę, ale pojawił się katar więc to pewnie to. I odsypiał rano ten nasz budzik (bo wstaje codziennie o 7) a my z nim wszyscy. Oczywiście moi teście byli w domu ale na moje pytanie potem czemu nas nie obudzili, powiedzieli że się bali, bo spaliśmy, bo myśleli że Oskar nie idzie i takie pierdoły. Ale mnie wku..... No przecież codziennie chodzimy Nie zdążyliśmy na rytmikę, ale przez to że była pani grająca na pianinie (a może na fortepianie?) co było nowością dla O, bo on jeszcze nie był na rytmice to szybko się wciągnął w bieganie na paluszkach i nie zdążył płakać. Ale już zapowiedział że jutro nie idzie A pierwsze co mi powiedział to że się dziś nie zesikał. Kurde, zdarza mu się zesikać. Ostatnio przy obiedzie. Mi się wydaje że on się boi/wstydzi wstać. Że jak panie powiedzą że teraz jemy i nie wolno wstawać od stołu to on się boi po prostu powiedzieć. Do tego skarżą się że jak go chcą wysikać to on nie chce, bo chciały go wysikiwać przed leżakowaniem. No ale on tak ma. że jak nie chce to nie pójdzie i już. Czasem w domu nogami przebiera a nie pójdzie. I skarżą się że nie chce z nimi rozmawiać No i co ja mam mu zrobić? Taki ma charakter... Rozmawia tylko z nami i dziadkami. Nie ma zupełnie tego problemu z dziećmi, szybko zaczyna gadać, opowiadać itp. Ale z dorosłymi nie ma szans, nawet mojemu bratu nie odpowie na żadne pytanie a przecież go widuje średnio raz w tygodniu Wiem że to utrudnia i jemu i paniom pobyt w przedszkolu, ale co ja mam zrobić.... a tu już kilka razy słyszałam że nie chce z nimi rozmawiać. Już nie wspomnę o jakiejś nauce wierszyka czy piosenki To chyba najgorsze w tym wszystkim, zwyczajnie boję się że jemu się nie spodoba w przedszkolu bo jest niesmiały taki.... Do tego wyniki ostatnich badać niestety nie przyniosły oczekiwanych wieści. UKM w lewej nerce mocno powiększony i nie widać w ogóle moczowodu, więc albo jest tak bardzo zwężony albo przesłania go jakieś naczynie krwionośne.... Więc tym razem czeka nas scyntygrafia i ocena pracy nerek. Przenoszę leczenie z Prokocimia do Żeromskiego, bo tam lepszy urolog. Ech, już mam dość...
  11. Witam. dziękuję za życzenia! Oskar troszkę płakał rano, ale mam nadzieję że szybko się uspokoił. Maciek właśnie zasypia w łóżeczko, tzn. mam taką nadzieję bo jest już cichutko. A ja idę na śniadanko, a potem ogarnę chałupkę troszkę i dokończę prasowanie. Bo wczoraj 1,5 g przy desce trochę nadwyrężyło mój kręgosłup.
  12. Witam i ja deszczowo. Nie dość że zimno, szaro i buro to mi jeszcze T podniósł rano ciśnienie Co z tego że przeprosił jak mam humor już do d... Oskar ma katar znów, no masakra
  13. Wiesz Ann mi to aż głupio że tak przeżywam "chorobę" Oskara, to badanie, przecież nie było jeszcze tak najgorzej chociaż się moja bida upłkała..... a wokoło tyle tragedii... człowiek sobie nie zdaje sprawy....
  14. Tu trochę z naszego szpitalnego pobytu: A więc tak, środa mineła nam w szpitalu nawet spoko, Oskar zaaferowany bo wiadomo nowe miejsce. Wieczorem miał pierwszą lewatywę, leżał tak spokojnie jak mu robiła pielęgniara wlewkę że aż była w szoku, no ale on tak ma. Potem przy wypróżnianiu płakał bo go bolała pupa, wiadomo nic przyjemnego. Noc opiszę potem bo była hardcorowa, ale nie przez O bo on spał spokojnie. W czwartek rano kolejna lewatywa i tu już był problem. Wiedział co to i schował się pod łóżkiem. smutek Wyciągnełam go i we trzy go trzymałyśmy smutek Płakał strasznie, wyrywał się biedny a w pewnym momencie już zrezygnował i przestał walczyć, nie wyrywał się tylko strasznie płakał. Okropne to było, taka rezygnacja z jego strony... tak mi go było żal.... potem znów płakał na kibelku bo go bolało.... Od pierwszej lewatywy nie mógl już nic jeść, pić tylko wodę ale nie chciał. Więc jak poszliśmy na badanie krwi to się okazało że jest tak gęsta że nie chce płynąć. Do tego pękła mu żyłka jak mu wyciskały tą krew.... biedaczek płakał tak bardzo.... Potem zakładanie wenflonu i znów płacz. ech, nacierpiał się biedaczek. Na szczęście potem sie szybko rozbawił bo jest tam taka sala zabaw, coś a'la przedszkole, jest Pani która maluje z dziećmi, bawi się itp. Więc tam siedział i już było ok. Ale musieliśmy iść na badanie, na rtg. Najpierw luzik bo robimy zdjęcie "na sucho". Ale potem wstrzyknęli mu ten kontrast. To jest jakieś badziewie, jakieś izotopy czy tam coś.... i biedaczek zaczął wymiotować... nie mógł wstać więc na leżąco, taka żółcią samą, szarpało go a on biedny puściutki bo 2 lewatywy, nic nie jadł. a od rana nic nie mógł tez pić, nawet wody. Jak juz zwymiotował to znów zdjęcia, w sumie w odstępie chyba 40 minut 5 zdjęć. Bałam się że zacznie świecić. Na zdjęciach spokojnie już, leżał sobie a ja czytałam mu bajki. Lekarze bardzo fajni, pielęgniarki też. Potem wróciliśmy na oddział i znów płacz bo mu wyciagali wenflon, musieli zerwac plaster a wiadomo że to boli. Ogólnie zrobił się taki płaczliwy, nawet w domu płacze jak go Maciek choćby lekko uszczypie. Najlepsze że nie chciał iść do domu tak mu się spodobało w szpitalu. Tzn. ta sala zabaw Powiem wam że nie wiem jak dają radę matki naprawdę ciężko chorych dzieci... Oskar miał tylko badanie, dość nieprzyjemne, ale dla mnie to był AŻ a nie TYLKO. tak mi było go żal.... no mówię wam, dla mnie to trauma. No może za duże słowo, ale nie chciałabym tego przechodzić jeszcze raz. A nie wiadomo czy nie będziemy musieli.... placz No a teraz wam opiszę nockę. Na sali z nami leżał chłopak, miał 14 lat. Był sam, bo jest zza Miechowa więc rodzice co 2 dni przyjeżdżali. Fajny chłopaczek, gaduła taka. Miał problemy z oddychaniem dlatego jest w szpitalu. Tzn. opowiadał mi że w piątek po szkole pojawiły mu się na nogach jakieś plamy, potem zacząl mieć problemy z oddychaniem i wylądował w szpitalu. Najpierw w Miechowie, a w pon go przywieźli helikopterem do Prokocimia. Generalnie czuł się już dobrze, zaczął siadać. Nawet się cieszył że może mu pozwolą wstać na drugi dzień. Miał załozone dreny do płuc, wieczorem pielęgniary odsysały mu płyn który mu się tam zbierał. koło 22 poszliśmy spać wszyscy. Przed snem jeszcze gadał z mamą przez telefon i z ciocią pielęgniarką, było ok. Nagle o 2 w nocy słyszę że coś się dzieje z nim, oglądam się a on ma taki jakby atak padaczki. rzucało go po całym łóżku, okropny widok. Podbiegłam do niego, ale był już nieprzytomny. Monitor do którego był podłączony zaczął piszczeć, on charczy bo nie może oddychać, tak jakby miał w tchawicy ślinę, taki charakterystyczny odgłos. Z buzi mu wypływała taka brązowa ni to ślina ni coś... No makabra. Więc biegiem lecę po pielęgniarki. Zaspana mówię do nich że Mariusz ma jakieś drgawki, one też lekko zaspane bo wiadomo że sobie leżały, nie mogą zaskoczyć co ja do nich mówię. Więc ja że coś z Mariuszem się dzieje. One biegiem do nas na salę. Mariusz jeszcze się trzęsie, ale już nie tak bardzo, jeszcze tak jakby się wzdryga. No dla mnie to wyglądało na atak padaczki. Dalej nie może oddychać, tylko tak charczy. Podłączją mu tlen, ale to nic nie daje. Więc decyzja że do zabiegówki bo muszą go odessać. Wszystko biegiem. Wyjeżdżają z nim, nie mogą się zmieścić koło naszego łóżka, przesuwamy je, Oskar lekko się budzi i zaczyna popłakiwać. potem w biegu nie mieszczą się z łózkiem w drzwiach. Przybiega lekarka. Na nasze nieszczęscie leżymy tuż obok zabiegówki więc słyszę jak go odsysają (Oskar na szczęście śpi). Powoli wraca mu oddech, zaczynają go przywracać do przytomności. Za chwilę wchodzi pielęgniarka i mi dziękuję. A ja się zastanawiam za co, skoro każdy człowiek przyleciałby po pomoc do nich, ja nic nie zrobiłam przecież... Rano Mariusz wraca do nas, nie pamięta co się z nim działo, nic nie pamięta. Pyta mnie co mu było że go zabrali, wydaje mu się że ruszał nogami i rekami.... Rano przyjeżdżają jego rodzice i dziadek, proszą by im opowiedzieć co się działo, Mariusza nie było więc im opowiedziałam. Jemu tylko skrawek mówiłam rano. Rodzice tez mi dziękują a przeciez nic nie zrobiłam. Matka opowiada mi że w nocy zerwał ją sen, snił jej się Mariusz i nie mogła usnąć już. Telepatia? Matczyna intuicja? Matka postanawia zostać z nim w szpitalu już. A ja się zastanawiam co by było gdyby on na tej sali był sam? Naprawdę dziewczyny straszne przeżycie dla mnie. Zobaczyłam jak ulotne jest zdrowie i życie. Ten chłopak do piatku był normalnym zdrowym chłopcem, żadnych problemów ze zdrowiem. A nagle wysokie ciśnienie które nie chce spaść (160/100 cały czas), odma płucna, problemy w oddychaniem, plamy na nogach. A najgorsze (bo byłam świadkiem rozmowy ojca z lekarką) nie wiedzą co powoduje taki jego stan, co to za choroba. Robili mu tomografię, rtg, różne badania i nie wiedzą nic...
  15. Krew i mocz idealne, ale nie ma jeszcze opisu urografii. Buu, do 17 to ja chyba zwariuję. Od tego zależy czy jeszcze nas czeka szpital czy nie.
  16. Hej. Wczoraj nam wyłączyli prąd a chciałam Freyom złożyć życzenia. Pamiętałam o waszej rocznicy, wszak to moja też. Zaraz dzwonię do lekarki po wyniki, matko ale mam stres. Tosiu sto lat kochana! Najlepsze życzenia urodzinkowe od cioci Sereny i chłopaków!
  17. Jesteśmy już. Nie było bardzo tragicznie, ale dla mnie to i tak jakaś mała bo mała ale trauma. I mam nadzieję że już nie pójdziemy nigdy do szpitala...
  18. Starletka pewnie że możesz być dumna! Monika u nas przez kilka nocy Oskar spał na dole u teściów bo ja byłam chora a T z Maćkiem i on tam u nich nauczył się spać bez pieluchy. Byłam w szoku bo też nam się nie udawało odstawić. Idę na śniadanko, potem Maciek wstanie i jadę do mamy żeby ją wyciągnąć na zakupy jakieś. Moża jakaś kurtka mi wpadnie w oko, jesienna taka na teraz. I sweterków jakoś mi brakuje... Kurde tylko pogoda nie nastraja bo się chmurzy
  19. Hej. Brzoskwa gratuluję córeczki! Trusia trzymam kciuki! Wszystkim niewyspanym współczuję. U nas też nocka nieciekawa, Maciek dość często się budzi, chyba też ząbki dokuczają ale teraz T śpi z nim w pokoju więc ja mam luz. No, w sumie to i tak muszę dwa razy wstać żeby wysikać Oskara (no właśnie czy ja już pisałam że śpi bez pieluchy od miesiąca) Jak go nie wysikam to się zleje w łóżko, więc muszę czuwać. Dziś idziemy do szpitala, zostaniemy na noc a jutro z rana urografia. Trzymajcie kciuki nawet nie tyle za dobre wyniki, ile za to byśmy poznali przyczynę takiego stanu nerek, bo wtedy będzie można działać. W sumie nie musimy zostawać ale pani doktor zaleca, bo trzeba wieczorem zrobić lewatywę i odgazować jelita. Mówi że lepiej zostać, więc chyba zostaniemy. Lepiej raz a porządnie niż potem powtarzać badanie bo nie wyjdzie. Pewnie czeka mnie noc na stołku Cóz, jakoś damy radę.
  20. A ja dopiero dorby wieczór. U mnie ostatnio tez niedoczas, budowa, lekarze itp itd. Ale już bliżej końca, mam nadzieję. Wczoraj w końcu kupiłam dachówki a uwierzcie mi ciężko było, więc jeszcze dach i domek stoi. Niestety są tez i gorsze wieści. Na ostatnim usg Oskarka okazało że się że układy kielichowo-miedniczkowe są powiększone sporo i w obu nerkach. Dostaliśmy nakaz konsultacji szybkiej z nefrolog. niestety nie znamy przyczyny, choć jest podejrzenie zwężenia moczowodów. Musimy stawić się z szpitalu w Prokocimiu na specjalistyczne badania, najpierw urografia, potem najprawdopodobniej scyntygrafia. Jeśli nie dadzą odpowiedzi na pytanie czemu te ukm-y tak się poszerzyły to czeka Oskarka kolejna cystografia. Generalnie staram się nie denerwować, choć oczywiście już myślę o ewentualnych "cięższych, operacyjnych przypadkach". No ale nie pozostaje mi nic innego jak czekać na badania i wyniki. Jutro będę znała termin, bo mam dzwonić do lekarki i umówić się. Do tego w sobotę kontrol u laryngologa, mam nadzieję że niedosłuch udało się zlikwidować. Normalnie mam wrażenie że miałam zupełnie zdrowe dziecko dokąd nie zaczęłam łazić po lekarzach Ale jest i dobra wiadomość, Maciek już pięknie chodzi! Miał dokładnie 10 miesięcy i 5 dni jak zaczął próbować (Oskar miał 10 miesięcy i 4 dni) A tu wczorajszy Maciejek, tak dla przypomnienia:
  21. Dziubala najlepsze życzenia. Co do auta to w sumie najpotrzebniejsze rzeczy, no i Tasik dobrze dodała jeszcze. No i centralny zamek tylko z pilotem, choć chyba już nie ma takich na kluczyk Ita trzymam kciuki za wizytę Marysi! U mnie nastrój chyba lepszy. Chociaż nie mogę doczekać się wieści od nefrologa.
  22. U mnie dolina..... smutek jadę sobie na usg z Oskarem, dzwoni teściowa że Maciek wstał z gorączką 39 stopni. Więc telefon do T żeby wracał z pracy i jechał z nim do lekarza bo ja już nie zdążę. Na usg same złe wieści.... obie nerki mają już nieprawidłowości, a miała tylko jedna. Nie wiem czemu tak, gość podejrzewa że Oskar ma podwójnie w każdej nerce układ kielichowo-miedniczkowy i podwójne moczowody smutek Musimy dalej to diagnozować. W środę idziemy do nefrologa na usg, potem pewnie czekają nas badanie w szpitalu, gość wspominał coś o scyntygrafii i urografii. Do przyjemnych nie należą. smutek Boże czemu nas takie rzeczy spotykają..... Non stop coś. Maciuś ma czerwone gardło, jest słabiutki. Mam mu dawać Bactrim a jak nie będzie poprawy to we czwartek po antybiotyk. Do tego mamy Diphergan i Calcium, ale wapna mu nie podam bo on wymiotuje mi po wapnie. Normalnie uwierzcie że ryczeć mi się chce.... Do tego ja wróciłam patrzę a Maciuś ma coś wbite do paluszka, paluszek już zaczerwieniony cały. smutek Musiałam mu to wygrzebać. Nie wiem co to, wyglądało na duże żądło ale było wbite pod nienaturalnym dla użądlenia kątem bo było całe widoczne pod skórką. Więc może jakaś drzazga. Normalnie niech ten wrzesień się kończy i niech październik przyniesie dobre rzeczy bo ja już mam dość.... Przepraszam że tak egoistycznie ale same rozumiecie, jestem totalnie rozbita.... :(:(:(
  23. Starletko trzymam za was kciuki! U nas chyba lepiej. U Maćka to chyba tylko katar, choć obawiałam się że coś z tego będzie większego... A O bez gorączki czyli też już lepiej chyba. Dziewczyny czy ja dobrze kombinuję żeby go nie puszczać do przedszkola do końca września? Z jednej strony boję się takiej przerwy, choć tak naprawdę Oskar nie zdążył się przyzwyczaić bo chodził całe 3 dni. Ale tak sobie myślę że puściłam go po antybiotyku i od razu złapał coś. Więc tyeraz po tym kolejnym myślę by odczekać z tydzień, dwa żeby się wzmocnił troszkę. Co sądzicie? Puścić go czy potrzymać troszkę? A co do jego odporności to niestety, widać jest zerowa. Pewnie cholerne migdały nie ułatwiają sprawy... Cóż, idziemy do lekarza w środę i będziemy kombinować bo tak się nie da dalej.
  24. Hej. Ja tylko tyle powiem że jestem załamana. Oskar od czwartku nie chodzi do przedszkola bo dostał katar w prezencie od kogoś. Dziś wstał z wysoką gorączką. efekt kolejny antybiotyk, w ledwo 10 dni temu skończył poprzedni Jestem załamana po prostu. Do tego poczęstował katarem Maćka, więc nie spałam pół nocy bo Maciek nie mógł spać. Normalnie mam dość. Przepraszam że tak egoistycznie ale nie mam siły nawet odpisywać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...