Skocz do zawartości
Forum

Agnieszka1979

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Agnieszka1979

  1. Witam porannie Pumko, dzięki - przepis baaardzo apetyczny, choć... kaloryczny Ale się skuszę, bo lubię rybkę i pieczarki :) Tylko wkurza mnie to, że jak kupi się kilo mrożonej ryby, to po rozmrożeniu zostaje ledwie pół kilo Już to parę razy sprawdzałam i zawsze tak jest. A wiesz, że u nas tak się ryby nie panieruje, tzn. w jajku i mące. Jedynie w bułce tartej. Ale jak będę robić, to zrobię po Twojemu. Agula, czekam na filmik - ale na pewno trudno będzie, bo te nasze dzieci już tak mają, że na widok kamery robią wszystko, tylko nie to, co chcemy ;) Aisha, Łasica - no to fajnie, że nie tylko moje dziecię takie upierdzone. Agula też się przyłączyła, więc chyba faktycznie taki etap mają nasze wrześniowe skarby ;) Odpukać, od dwóch dni Mati ma super humor. Najchętniej cały czas by na mnie wisiał, ale przynajmniej nie marudzi z byle powodu. Roxanko, co u Was??? Martwię się, że z Igorkiem jednak nie w porządku... Dziewczyny, a jak Wasze maluchy reagują na tatusiów? Bo Mati od dłuższego już czasu tak szaleje na punkcie taty, że aż serce ze wzruszenia ściska. Po prostu go uwielbia. A jak tata wychodzi z psem na spacer, to synuś wiesza mu się na szyi (przy wiązaniu butów), wspina na kolana i tak mocno go ściska, żeby go tata zabrał ze sobą. Tata mówi "idź do mamy", a młody kręci główką na "nie" i jeszcze bardziej tatę ściska. Kiedy tata wraca z pracy, to synuś pędzi do drzwi na złamanie karku i rączki wyciąga, żeby go na ręce tatulek wziął i nie odstępuje go na krok przez dłuższy czas. Uwielbiam obserwować moich chłopaków - baaardzo się kochają. Wiecie, mój R. często powtarza, że nigdy nie przypuszczał nawet, że dziecko to tak ogromna radość i że można tak kochać, jak się kocha dziecko. "Pociesza" mnie, że beze mnie żyć by nie umiał, że i mnie kocha nad życie, ale wiem, że Mati jest dla niego najważniejszy na świecie - a dla mnie to przecież oczywiste i przecież nie mam mu tego za złe ani zazdrosna nie jestem, bo znam to uczucie, którego opisać się nie da, a które można poznać jedynie wówczas, gdy się ma własne dziecko. Jak te relacje wyglądają u Was? Jeśli można wiedzieć ;)
  2. Witajcie, Mamy kochane :* Wszystkiego najlepszego dla roczniaczków - tych, które już po imprezce i tych tuż przed Dziękuję za życzenia dla Matiego :* Wyobraźcie sobie, że mój syn wypraszał gości ze swojej urodzinowej imprezy Długo był grzeczny i zajęty prezentami, ale jak wieczór przyszedł i pora spania, to biedaczek nie był w stanie zasnąć w całym tym rozgardiaszu. Ciągnął mnie za rękę do sypialni, do swojej (tzn. maminej) podusi, kładł się i bardzo chciał spać, ale wybudzał się co chwilę i marudził. W końcu chodził od gościa do gościa i ostentacyjnie robił "pa pa" i pokazywał im drzwi Goście ostatecznie uznali, że nie będą go męczyć i wszyscy jednocześnie zaczęli się zbierać. Mateusz nie posiadał się ze szczęścia - machał im zawzięcie, piszczał z radości i każdemu dał buziaka na pożegnanie. I w końcu zasnął błogim snem. Na szczęście goście się nie poobrażali ;) Ale każdy odczuł wyraźnie, że jest przez solenizanta wypraszany... Puma, dzięki za przepis - pyszna sałatka. Na pangę w pieczarkach także poproszę. Gratulacje dla Twojego chodziaczka. Madziu, współczuję Tobie i Twoim dziewuszkom. Coś ciągle się ich choroby trzymają :/ Mam nadzieję, że Wikusi już pęcherz nie dokucza - znam ten koszmar. Brrr... Mojra, fajnie to napisałaś - że Mati zacznie opowiadać o bieganiu, a Aleks już nadaje, jak to będzie się fajnie biegało Sekundko, a Filip mówi "Olivia"??? Tak zupełnie całe imię i wyraźnie??? Ja pitolę, jeśli tak, to jestem pod wielkim wrażeniem. Choć ja to w ogóle jestem pod wrażeniem większości wrześniowych malców, które mają w swoim repertuarze już kilka słów. Mati nadal tylko "mama" i "tata", "ta" (tak), a reszta po swojemu. Ewentualnie dźwięki jakieś: "brum brum" na samochód, "buuu" - że krowa tak robi (ja mu mówię "muuu", ale on "buuu") i "khsiii" - że się tak kotka woła (ja go uczę "kici kici", ale on ma swoją wersję). Mówi też "ne ne ne" i chyba znaczy to "nie", ale pewności nie mam. Fajnie, że masz możliwość chodzenia do przedszkola. A jak Filip reaguje na inne dzieci? Potrafi się z nimi jakoś bawić? My chodzimy codziennie na plac zabaw, ale Mati zainteresowany jest jedynie bujaczkami i zjeżdżalnią (sam wchodzi po drabinko-schodkach) - dzieci nie robią na nim wrażenia. Chyba, że mają fajne zabawki ;) Agula, gratulujemy kolejnych ząbków :* U nas zastój, choć lekarka w piątek stwierdziła, że z tyłu dziąsła rozpulchnione. A jak z M? Lepiej? Czy lepiej... nie gadać? Cliffi, a Twój M? Przemyślał? Zmądrzał? Dajesz mu szansę? Się porobiło... Aurelka jest jego oczkiem w głowie, prawda? To chyba musi chcieć naprawić to, co schrzanił - przecież nie zostawi Was, nie pozwoli sobie na to, żeby tracić córkę... Ułoży się, wierzę w to. Łasiczko, cieszę się, że Twój M pracę znalazł. Facet musi pracować, bo bez pracy mu odbija ;) Wiesz, Mati też się śmieje na życzenie - tak śmiesznie, sztucznie "ha ha". I na życzenie kaszle. Mądre te nasze dzieciaczki... już się uczą udawania, a potem będą to wykorzystywać :/ Jestem pod wrażeniem tej wypitej przez Natanka ilości mleczka. Naprawdę!!! Ile ja bym dała, żeby ten mój niejadek tak chciał... Już mu smakowe mleko kupuję (waniliowe, z miodem), kakao robię... Efekt jest taki, że ewentualnie wieczorem wypije - uwaga - 40 ml. I to nie codziennie. Fakt, jest na piersi wciąż, ale i mojego mleczka za wiele nie pije - zresztą, od zawsze najadał się błyskawicznie, więc na pewno nigdy jednorazowo dużo nie zjadał. Kaszki też są be, kanapki też, jajkiem pluje, mięsa nie chce, jogurtu odrobinę. Masakra. Na szczęście obiadki zjada - na 2 -3 razy, ale zjada prawie całe 190 ml przez cały dzień. I owoce lubi - zawsze coś... Współczuję niedoszłego bzykanka Ale to tak zawsze jest, jak się planuje i nastawia na "fajny" wieczór ;) Jak my mamy plany, to Mati - jak na złość - nie chce zasnąć :/ Lepiej wychodzą więc spontany ;) Ty masz czerwoną haleczkę, a ja ostatnio przywdziałam pończochy samonośne z seksownymi podwiązkami i sukienkę krótką. Ja to w ogóle w spódniczkach i sukienkach nie chodzę, ale chyba mam ruję ;) No i spadek wagi pozytywnie mnie nastraja ;) R. w sobotę po pracy oniemiał (na tą kieckę i pończoszki) i jakby mógł, to by na placu zabaw... ten teges... ;) Młody - oczywiście - spać nie chciał do późna, więc w końcu zmyłam tapetę, wykąpałam się i się w dresik przebrałam. I mi się odechciało. Drodka, podziwiam za zapał do nauki. Ja to się cieszę, że już mam to za sobą i jedynie na kurs niemieckiego albo niderlandzkiego chętnie bym poszła, jakby kasa była. Poza tym szkoła śni mi się jako koszmar (choć raczej zdolna bestia ze mnie, tylko w tym leniwa). Kiedy zaczynacie nocnikowanie? Bo chyba się przełamałaś i jakiś plan założyłaś? Ja nawet się za nocnikiem nie rozglądam, bo nie jestem gotowa na taki przełom. A może raczej na pilnowanie i ciągłe przebieranie małego. No i uwierzyłam (pewnie przez wygodnictwo), że faktycznie dzieci dojrzewają do nocnikowania dopiero w wieku 2-3 lat (jak kiedyś Sekundka pisała). Na Parentingu jest gdzieś ten temat i mamy potwierdzają tą tezę, więc zdecydowanie odpuszczam ;) Mam nadzieję, że impreza urodzinowa będzie świetna, a solenizantka szczęśliwa. Nie martw się, ospą się nie zarazi, bo to dziadostwo jedynie na samym początku groźne dla postronnych. Jak już chory jest wysypany, to znaczy, że można się z nim całować ;) Chyba, że ktoś inny zdążył się zarazić (jak w przeszłości nie chorował) i traficie akurat na "wylęganie". Roxanko, a co Igorkowi było? Zdrowy już, mam nadzieję??? Trochę mnie nastraszyłaś tymi wymiotami - małe dziecko bardzo szybko może się przez nie odwodnić. Daj znać. Biedny żuczek Aisha, a Wasze nocki jak? Lepiej? Mati też budził się w nocy z przeraźliwym płaczem przed wyrżnięciem ząbków, ale raczej krótko to trwało i w zasadzie może 3 razy się zdarzyło. Tyle że on w ogóle śpi dobrze, bo zawsze z nami - pewnie byłoby inaczej, gdyby spał sam. Co do nieodstępowania mamy na krok, to chyba taki etap - u Roxanki i Drodki podobnie, z tego co pamiętam. I u nas także. Od jakiegoś czasu Mati jest tak upierdliwy, że momentami zaciskam zęby i mam problem z opanowaniem się. Jak siedzę koło niego, to jest ok, ale jak tylko wstanę, żeby np. przygotować obiad, czy gary pomyć, to zaraz mały terrorysta wysuwa paluszek w moją stronę i skrzeczy. Jak nie wrócę, to przybiega i z płaczem wiesza się na mnie i uniemożliwia jakąkolwiek pracę. Sadzam go więc na blacie kuchennym i staram się robić co muszę, a on mi w tym zawzięcie przeszkadza, bo wszystko przewraca i zrzuca na podłogę. Do kibelka też zawsze ze mną. Kiedyś po prostu mi towarzyszył, a teraz ładuje się na kolana i... tak sobie czeka, aż skończę ;) Naprawdę mam niekiedy ochotę zamknąć go w drugim pokoju i wetknąć sobie w uszy zatyczki ;) Co do rozumności naszych dzieciaczków, to wiem, co masz na myśli. Ja też jestem zdumiona tym, ile taki szkrab rozumie i jak potrafi ze sobą łączyć fakty. To po prostu niesamowite. Olinek świetnie musiał wyglądać, jak przydreptał z chusteczkami i pampersem - musisz być z niego dumna :) Kochany bajtel :) Mati z kolei najbardziej zadziwia mnie tym, że zauważa rzeczy niepozorne i ma fenomenalną pamięć. Np. w łazience na ścianie mieliśmy przyklejonego pachniucha. Odkleił się i została jedynie maleńka płytka z klejem. R. ją odkleił i wyniósł do pokoju (zamiast wyrzucić). Mati ją znalazł i od razu poleciał do łazienki, próbując umieścić ją w tym miejscu, w którym była wcześniej. Kurde, ja nawet nie wiedziałam co to i na co, jak tak w pokoju się szlajało. Tydzień temu odwiedził mnie przyjaciel ze Śląska (z Kalet). Męża nie było, więc dałam gościowi mężowskie laczki. A mój syn ściągnął mu je z nóg i odniósł do szafki, w której R. je zawsze chowa. Nie będę zanudzać, choć takich przykładów spostrzegawczości jest całe mnóstwo i niezmiennie mnie one cieszą i fascynują :) Taki mały człowieczek, a taki bystry. I takie to bezbronne i nieporadne niedawno było... Irysowa, trzymajcie się ciepło i wytrwajcie bez problemów do 40. tygodnia. Napisz coś o Janeczce... Ostatnio R. miał urlop, więc postanowiłam to wykorzystać i wybrać się na lumpy. Nie było mnie - uwaga - aż 3,5 godziny!!! Mati tacie problemów najmniejszych nie sprawiał i za mamusią nie tęsknił Za to ja czułam się tak wyalienowana, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Rok cały miałam tego upierdaska przy sobie 24h/dobę i chyba już inaczej nie potrafię. Było mi niedobrze (autentycznie miałam mdłości), trzęsłam się i pociłam. I chyba z tego stresu tak się pochorowałam, że przez tydzień byłam nie do życia; katar, kaszel, ból gardła, masakra. Mati załapał ode mnie tylko katarek i to lekki - jednak cycuś go uodpornił solidnie ;) Niedługo przylatuje przyjaciółka z UK. Może się odważę na wypad do knajpy... U mnie pada :/
  3. No właśnie, Drodka, też tak sobie tłumaczę na chłopski rozum ;) Fajne te buciki na stronce, którą podałaś, ale niektóre rzeczywiście wyglądają na zbyt niskie. Myślę, że jak Zuzi przymierzysz w sklepie, to sama najlepiej ocenisz. W ogóle jeśli o tą wysoką kostkę chodzi, to też do tego pełnego przekonania nie mam... Nie znam się, ale sama po sobie wiem, że nie lubię chodzić w usztywnionych w kostce butach (np. trapery), bo mi niewygodnie i nie czuję pełnej swobody w chodzeniu. No i po Matim widzę, że najlepiej radzi sobie na boso, czyli kostka wolna. Pewnie ortopedzi jakieś wytłumaczenie mają na takie zalecenia i pewnie mają rację, choć osobiście mnie nie przekonują :/ Madziu, sznurówki to chyba nie jest najlepsze rozwiązanie dla takiego malca ;) Mati miał sznurowane buciki i nie dawały mu one spokoju - bez przerwy je rozwiązywał ;) My domowe papcie mamy takie (tylko inny wzór): Buty dla dzieci - BEFADO - kapcie
  4. Witam porannie :* Agula, przysługują Ci w roku 2 dni wolnego na opiekę nad dzieckiem i te dwa dni są pełnopłatne, a przy tym nie są one odliczane od normalnie przysługującego Ci urlopu. Bo chyba nie miałaś na myśli dłuższej opieki nad dzieckiem chorym, prawda? Jeśli tak, to nie wiem jak jest z płatnością (80 czy 100% wynagrodzenia), ale wiem, że można się starać o zasiłek opiekuńczy, którego wysokość ustala specjalna komisja lekarska na podstawie informacji o chorobie dziecka. Szkoda, że się tyle nasiedziałyście bez sensu i że nikt Cię nie uprzedził, że ma być sterylnie :/ Oby te bakterie były rzeczywiście z niesterylnego pobrania. Trzymam kciuki i czekam na pomyślne wieści. Mart, daj znać po badaniu. A może jednak fasolinka? ;) Ostatnio poruszany był temat obuwia, więc pozwolę się podzielić tym, co usłyszałam od sprzedawcy obuwia (z wykształcenia ortopeda). Uważa on, że najlepszą marką jest Befado z racji materiałów używanych do wykonania butów. Poza tym istotne jest to, żeby but trzymał sztywno kostkę. Mniej ważne jest natomiast wewnętrzne profilowanie - buty mogą być bez niego. Podobno też kategorycznie niewskazane jest, żeby dziecko miało buty po innym dziecku, a także, żeby chodziło boso po powierzchniach innych niż piasek i trawa. Trochę się zmartwiłam, bo Mati dopiero niedawno dostał papcie (pełne, za kostkę, Befado) - wcześniej śmigał na boso (tzn. w skarpetkach) po panelach :/ I widzę, że na bosaka zdecydowanie lepiej się porusza. Ponoć jednak z czasem bose stopy mają tendencję do schodzenia się do wewnątrz, więc może o to przede wszystkim chodzi? Mam jednak nadzieję, że latanie bez bucików po domu nie zdążyło mu zaszkodzić... A co do używanych butów, to mam pewne wątpliwości, czy nie jest to po prostu nacisk na kupno nowych, żeby się producenci wzbogacali... Co o tym sądzicie? Jakoś dawniej dzieci nosiły buty po innych dzieciach (szczególnie, że stopy dzieci szybko rosną i często butki takie nie były w ogóle zniszczone) i nic nikomu (a w każdym razie zdecydowanej większości) nie jest. Mam dylemat, bo dostałam dla Matiego markowe buty po kuzynie, w sam raz na nadchodzącą jesień i zimę. No i nie wiem co z tym fantem teraz zrobić... Nie ukrywam, że jak zobaczyłam ceny butów dziecięcych to prawie zemdlałam Jeszcze mi się przypomniał temat uderzania głową w ściany. Mój syn niekiedy też to robi: siada tyłem do ściany albo staje tyłem przy balkonowym oknie i tak sobie głową uderza :/ Nie mocno, ale jednak... Kiedyś jeszcze tarł czołem o ścianę i miał radochę... Wracając jednak do tego uderzania, to z początku reagowałam dość gwałtownie i efekt był taki, że Mati się śmiał i robił to dalej, jeszcze chętniej. Teraz staram się nie zwracać na to uwagi - widzę, że patrzy na mnie z szelmowskim uśmiechem, ale nie reaguję. Ewentualnie spokojnie mówię "nie rób tak synku, proszę". A jak nie działa, to wołam go, żeby mu coś pokazać - cokolwiek ;) Tracy Hogg pisze, że dzieci robią to nagminnie i że sama kiedyś sprawdziła, co może być tego przyczyną. Twierdzi, że jest to całkiem przyjemne doznanie związane z odczuwaniem lekkich wibracji. I że jeśli dziecko nie wali głową z całą siła, to nie zwracać na to uwagi lub zwracać uwagę dziecka na coś dla niego ciekawszego. Miłego dnia
  5. Witajcie, Mamy kochane :* Przez jakiś czas nie wchodziłam na Parenting, bo mi się komunikat pojawiał, że ta strona zagraża mojemu komputerowi :/ Też tak miałyście? Nie mam czasu na nadrabianie zaległości i odpisanie każdej z osobna - zaraz się moje dziecię obudzi na pewno i będę musiała lapka odstawić gdzieś wysoko ;) W każdym razie dziękuję wszystkim za miłe słowa na temat Mateuszka Wszystkim roczniaczkom życzę wspaniałego, beztroskiego dzieciństwa, kochających ludzi wokół, uporu w działaniach i zdobywaniu świata i samych radosnych chwil każdego dnia Teraz każdy dzień września jest czyimś świętem ;) To tak jak rok temu, kiedy każdy dzień przynosił nowe, radosne wieści o kolejnych narodzinach naszych wspaniałych dzieciaczków :) Łasiczko, dziękuję za zaproszenie na nocleg :) Mam nadzieję, że kiedyś nasz mały terrorysta dojrzeje do podróży i wtedy się na południe wybierzemy, do wrocławskiego i do chorzowskiego ZOO. Nie wiem, co miał Twój M. na myśli mówiąc, że nasi malcy do siebie podobni... Ale może faktycznie coś jest wspólnego w ich uśmiechniętych buziach ;) Mati i Natanek mają równie boskie dołki w policzkach, kiedy się śmieją (wnioskuję po fotkach Natanka). Mart, oby nic poważnego. Może na testy jeszcze za wcześnie??? ;) Cliffi, mi też Wasze zdjęcia z rekinem się nie otwierają. Może wrzuć je po prostu do galerii w swoim profilu. Puma, przyłączam się do prośby Aguli: podziel się tym przepisem na sałatkę z tuńczyka, please... Madziu, Anulka słodziutka, jak zawsze. Widzę, że telefon to świetna motywacja dla dzieciaczków ;) Nie rób tylko zdjęć i nie kręć filmów pod światło, bo wtedy takie ciemne wychodzą :) Najlepiej stanąć plecami do okna i mieć za plecami światło słoneczne - wtedy powinny fotki i filmy być lepsze, jaśniejsze. Co do nauki upadania, to nie wiem, czy ktoś może poradzić, bo - jak Mart pisała (o ile dobrze pamiętam) - to chyba zależy od dziecka - pewnie każde ma inny sposób upadania i jest to całkiem nieświadome. Jeśli o schodzenie z łóżka chodzi, to Mati szybko załapał, że głową w dół nie można. Po prostu dość głośno mówiłam, że tak się nie schodzi, że trzeba się odwrócić tyłem, a jednocześnie "w locie" go obracałam i mówiłam, że teraz może schodzić. Jak się zsunął, to biłam brawo i okazywałam mu, że dumna z niego jestem. Może już tego próbowałaś, a jak nie, to spróbuj, nie zaszkodzi. Taka umiejętność naprawdę wiele ułatwia - jak dziecko zrozumie, że tylko tak się schodzi, to możesz je zostawić spokojnie na łóżku ;) Mati przeniósł to również na schodzenie po schodach, na przechodzenie przez pufki i wchodzenie do i wychodzenie z piaskownicy. Drodka, Zuzia faktycznie nie wygląda na grubaskę. Mati waży niecałe 10 kg i jest szczupły, aczkolwiek dość masywnie zbudowany. Mierzył (jakiś czas temu) 75 cm, więc też do rosłych na razie nie należy. A teraz wciąż Ci mówią, że Zuzia za dużo waży??? Czy chodzi o stosunek wagi do wzrostu? Bo na moje to jest idealna. I nawet piszę się na taką spokojną, śliczną synową, jeśli kiedyś w Irlandii wylądujemy ;) Wiesz, nigdy nie wiadomo gdzie nas życie zaprowadzi :) Pytałaś, czy Mati Cymę naśladuje. Nie zauważyłam. On jedynie lubi mieć ją w polu widzenia - jak mu zniknie, to na nią cmoka albo jej szuka. A jak inne dzieci podchodzą i ją głaszczą, to on zaraz podbiega, cmoka i też ją głaszcze, a czasami nawet odpycha od niej dzieci... Tak poza tym, to się szczególnie nią nie interesuje - tzn. nie psoci się jej, nie wydłubuje oczu, nie wyrywa kudłów ;) Na razie ;) Agula, trzymajcie się ciepło Aisha, gdzie jesteś? Wpadniesz do Torunia? :) Mojra, gratuluję gaduły :* Musi być rozkoszny :) I trochę zazdroszczę, bo mój syn gadać nie chce. Jedyne co (z tego, co ma znaczenie), to "tata", "da da", "ta" (tzn. tak). Wszystko pokazuje palcem i woła "yyy" ;) Kiwa głową na tak i kręci na nie i rozumie baaaaardzo dużo, ale... nie chce niczego powtarzać. Poza tym Mati ostatnio ciągle nas obejmuje, przytula i całuje - jest jeszcze większym przylepą niż był. Szczególnie mamusię ściska :) Jak mu powiedzieć, że ma ukochać albo przytulić, to zaraz główkę na maminej piersi kładzie i obejmuje cycuchy ;) Potrafi się w środku nocy obudzić, żeby dać mi buziaka. Rozbraja mnie niesamowicie ten mój aniołek... Roxanko, jak zdążę, to jeszcze na priv napiszę ;)
  6. Aisha, a jak uszy czyścisz? Patyczkami? Bo mi pediatra zabroniła patyczkami - zresztą, wszędzie trąbią, żeby uszy dziecka zostawić w spokoju, ewentualnie wacikiem zewnętrzną część wycierać. No, ale wracając do sedna - ja najpierw zakraplam Matiemu do uszu Cerumex (to taki płyn rozpuszczający woskowinę), a po jakimś czasie delikatnie patykiem czyszczę. Czyszczenie na sucho powoduje wpychanie woskowiny głębiej. Mój syn też uwielbia czyszczenie uszu ;) On w ogóle ze mną współpracuje we wszelakich zabiegach (poza przewijaniem i jedzeniem) - np. sam nadstawia nosek, żeby mu psiknąć wodą morską w dziurki, a potem sam sobie fridę przykłada do noska i czeka, aż mama zassie ;)
  7. ...jestem ;) Agula, fajnie sobie Oleńka radzi :) A jaka szczęśliwa, że chodzić potrafi :) I wiesz co... jest baaardzo do Ciebie podobna. Śliczna dziewuszka :* Dobre odnoszę wrażenie, że jest taka duża??? Mam na myśli, że wysoka. Aisha, Oli bombowy ;) A jak sztywno stara się pion trzymać. Moje dziecię to jakieś takie wiotkie, giętkie zawsze było... Pchacz chyba już Olinkowi długo nie posłuży, bo na pewno będzie wolał za moment śmigać zupełnie samodzielnie. Co z zawrotami głowy? I na pewno dobrze napisałaś? Tzn. że ostatnio takie miałaś przed ciążą? A może w ciąży jednak to było? ;) Czy przypadkiem nie podejrzewasz, że w ciąży znów jesteś??? To by była wiadomość :) Mi także się wydaje, że różnica wieku między rodzeństwem powinna być niewielka. Sama mam rodzeństwo młodsze o 5 i 6 lat i powiem Ci, że nigdy nie miałam z nimi jakiegoś szczególnie dobrego kontaktu. W zasadzie od kilku lat lepiej się dogadujemy (nawet lepiej dogaduję się z bratem), ale uczciwie przyznam się, że nie czuję z nimi jakiejś nadzwyczajnej więzi. Natomiast oni w dzieciństwie byli nierozłączni, a teraz... też trochę drogi ich się rozeszły. Ale pewnie to minie i pewnie na tzw. "stare lata" będą się częściej spotykali ze sobą niż ze mną. Być może to też kwestia mojego trudnego charakteru, a nie różnicy wieku. Pamiętaj o mnie, jak będziesz w pobliżu ;) Marta - odnośnie pilotów i innych rzeczy zakazanych - to chyba świadczy o tym, że nasze dzieci rozumieją więcej niż się dorosłym wydaje, prawda? ;) Tylko skubanieńkie cwane są - robią te swoje słodkie minki, patrzą niewinnymi oczętami prosto w Twoje oczy i udają, że nie wiedzą o co nam tak naprawdę chodzi ;) W to, że jeszcze nami manipulować nie potrafią - też nie wierzę. Ni chusteczki. Drodka, Cliffi, Aisha - przyłączam się do Waszego grona "samotnych matek" ;) Nie jesteście same, naprawdę. Ja też w zasadzie od początku zajmuję się Matim zupełnie sama (pomijając pierwsze dwa tygodnie, kiedy R. miał "opiekę" na mnie, no i wieczory we troje, po pracy). Moja mama była gotowa wziąć urlop, żeby mi pomóc, ale wybiłam jej to z głowy - jakoś tak wydawało mi się, że tylko większy bałagan organizacyjny bym w takiej sytuacji miała. Teraz też nie ma mowy o tym, żeby Mati został z dziadkami choć na kilka godzin - jedno, że nie jest przyzwyczajony i na pewno byłby dramat, a drugie, że moi rodzice wciąż gdzieś kursują (rowery, kurs tańca, imprezy). No i jestem chora, jak R. jest z małym za długo na spacerze, a co dopiero, gdyby miał z kimś innym na kilka godzin zostać. BEZ MAMUSI?!?!?! Sama się tak od mojego dziecka uzależniłam... Przyznam jednak, że czasami mi przykro, że nie mam komu dziecka "podrzucić", żeby gdzieś z kumpelą na ploty wyskoczyć i oderwać się od rodzicielstwa... A wiecie jaka głupia jestem...??? W niedzielę była w Toruniu wystawa psów. Chciałam iść, jak co roku, popstrykać zdjęcia - taka moja wieloletnia tradycja. No i R. powiedział, że zostanie z małym na te 6-8 godzin (bo jego takie imprezy nudzą). Najpierw się ucieszyłam, a im bliżej niedzieli było, tym bardziej mi ta radość przechodziła. No i nie poszłam. Cliffi, przykra historia z tą Anną Radosz. Gdzieś mi się o uszy obiło, ale nie znałam szczegółów. Ja też ostatnio się z tak przykrą historią zetknęłam... Pewna znana mi z widzenia kobietka (36 lat) pojechała nad morze, na wymarzony urlop - w 6. m-cu ciąży, z mężem i dwójką dzieci. Pierwszego dnia weszła do wody, dopadł ją jakiś zator i... nie udało jej się uratować. Dziecka także nie. Pochowano ją z tym maleństwem ułożonym na jej przedramieniu. Tak nieraz się narzeka na życie, na facetów, na dzieci, pracę i inne sprawy, które przy prawdziwych ludzkich tragediach okazują się... nieistotne i nie warte nerwów. Jeszcze jeden filmik mam - trochę długi... http://www.youtube.com/watch?v=5vtbycJWhdQ
  8. Witam porannie :) Madziu, bardzo się cieszę z pomyślnych wieści :) Zobaczysz, będzie dobrze - Anulka zdrowa na pewno. A jak Wiki? Wysypka odpuściła? Wyeliminowanie mleka coś dało? Pytasz o witaminę D - ja przez jakieś 2 m-ce nie podawałam, bo słonecznie było, ale teraz znów podaję. Spotkałam się nawet z opinią, że powinno się ją podawać aż do 18. roku życia Ale nie wiem, czy to znów nie wymysł producentów, którym byłoby to po prostu na rękę :/ Co do spania, to... Mati wciąż w naszym łóżku i pewnie dłuuugo z niego nie wyjdzie. R. co jakiś czas odgraża się, że czas zakończyć ten proceder, ale ja nawet nie staram się stanu rzeczy zmienić, bo - jak Sekundka i Łasiczka - kocham tę bliskość, ten zapach, to przytulanie... Chyba sama będę miała problem, kiedy moje dziecko dorośnie do tego, żeby spać we własnym łóżku... Nie chcę nawet o tym myśleć ;) Gratulacje dla Anuli, Oleńki i Lusi Się dziewczyny rozkręcają z tym chodzeniem :) Pumka, Aisha - to chyba normalny etap, że dziecko stawia pierwsze kroczki, a potem jeszcze przez jakiś czas wybiera na powrót raczkowanie. Mati też tak miał przez kilka dni, żeby potem znów wstać na nogi. Teraz, nawet jak od celu dzieli go pół metra, to wstaje i idzie. Już praktycznie wcale nie raczkuje i tylko sporadycznie się potyka. Irysowa, trzymam kciuki, żeby ta ciąża przynosiła same piękne chwile. Do porodu bliżej niż dalej - będzie dobrze :* Napisz coś więcej o Janeczce. Łasiczko, jestem pod wrażeniem jedzenia Natana Przecież on bardzo dużo je!!! Zresztą, jak większość wrześniowych naszych maluchów. No ale pamiętam, jak walczyłaś o każdy kęs, a teraz... Mati to nawet połowy tego nie zjada. I nie jestem w stanie opisać jego jadłospisu, bo jest w nim kompletny chaos. Ani pór posiłków nie da się jakoś znormalizować, ani ilości zjadanych rzeczy. Ciągle cycek i cycek. Kaszki robię co drugi-trzeci dzień, bo nie ma mowy, żeby dwa dni pod rząd zjadł kaszkę. I w ogóle zjada jej góra 10 łyżeczek. Obiadek na dwa razy - jak ma dobry dzień, albo wcale :/ Owocki - owszem - też nie za wiele. Od nas smakuje różnych rzeczy bardzo chętnie, ale nie jest to prawdziwe jedzenie, tylko smakowanie właśnie. Dobra, nie będę dalej pisać o naszych problemach z jedzeniem, bo zaczynam się dołować. Waży 9600 g, więc w centylach wypada OK, choć przez półtora miesiąca przybrał niecałe 300 g... Nie jest jednak chudy - powiedziałabym nawet, że konkretny z niego facet się zapowiada ;) Cieszę się, że Natanek takim grzecznym i towarzyskim chłopcem jest. Chyba się przy nim nie denerwujesz, co? Mój syn też się grzeczniejszy zrobił - zrozumiał, że jak czegoś nie wolno, to zawsze, a nie tylko w danym momencie. Czasami jeszcze sprawdza, czy przypadkiem zasady się nie zmieniły, ale wystarczy powiedzieć "oooj!" i np. sam zamyka szufladę. Piloty i komórki nawet odpuścił - tzn. bierze je w łapki, ale tylko po to, żeby zaraz nam oddać, jakby mówił "Ja wcale tego nie chcę, tylko mamie podam, niech przede mną schowa" ;) Tak sobie myślę, że to zasługa naszej konsekwencji. Choć przyznam się, że był moment, kiedy mały po łapkach dostawał... To jednak nie przynosiło oczekiwanych rezultatów - Mati udawał, że go to nie obchodzi - z zaciętą miną i z większym jeszcze uporem robił to, czego nie mógł. A jak Twoje relacje z M? Czerwona haleczka była konieczna? A może wystarczyły czerwone włosy? I co Natan na zmianę koloru??? Roxanko, fajnie, że Twojemu M. się z pracą poszczęściło. A ZOO wrocławskie fajne? Bo my co jakiś czas zwiedzamy polskie ogrody i na Wrocław się przymierzamy, jak Mati podrośnie i zacznie tolerować dłuższą jazdę samochodem. W Toruniu jest tylko mały ogród zoobotaniczny - nic ciekawego :/ Byliśmy w niedzielę i Mati też był zachwycony zwierzakami. Szczególnie kózkami, które mógł pogłaskać. Drodka, dobrze, że trafiliście na kompetentnych lekarzy i już prawie o tym refluksie zapomnieliście :) Co do mleka, to ja też mam obawy. Daję Matiemu serek wiejski, serek topiony na chlebku, jogurciki dla dzieci, ale on i tak zjada to w ilościach nikłych. No i mleczno - ryżowe kaszki - są na mleku modyfikowanym, ale w zasadzie jest to mleko produkowane na bazie mleka krowiego. Póki co podstawowym pokarmem mojego syna jest moje mleko ;) No i nie dokończę, bo się moje dziecię obudziło. Może później mi się uda. http://www.youtube.com/watch?v=FIEf7q54VME
  9. Drodka, popłakałam się ze śmiechu na Prywatnym
  10. Drodka, to wielkie gratulacje dla Zuzanki Widzisz, jak mała się rozpędziła :) Jak jej się spodoba chodzenie i stanie samodzielne, to już nie odpuści i szybko podgoni resztę wrześniowych. A tak poza tym, to sąsiadki synek zaczął samodzielnie chodzić w wieku 15 m-cy - teraz ma 2 latka i szaleje za trzech ;) Wiesz, ja to bym chciała, żeby Mati choć od święta taki grzeczniutki jak Zuzia był ;) Fakt, jak się z nim przy zabawkach siedzi, to jakiś czas ładnie się bawi, ale jak muszę obiad zrobić itp., to wolałabym, żeby chciał się na dłużej sam czymś zająć :/ Ale nie - pęta się pod nogami, pokazuje mi po kolei wszystko, co znajdzie, wiesza się na moich nogach i ma radochę, jak próbuję się uwolnić, włazi na rogówkę i na kuchenny blat, żeby zobaczyć, co mama robi i żeby się popsocić i wymyśla masę innych rzeczy, które zmuszają mnie do przerywania zajęć co chwilę Ale nie powiem, że mnie tym swoim szelmowskim uśmiechem i diabłem w oczach nie rozbraja ;) A pamiętam, jak - będąc w ciąży - wspominałam na forum, że chciałabym mieć SPOKOJNE dziecko Pamiętam też, jak Łasiczka pisała, że lubi małych urwisów i że chciałaby mieć takie żywe srebro w domu ;) Aisha, bardzo chętnie się spotkam :) Tyle że zapraszam do siebie, bo ja zmotoryzowana nie jestem, a poza tym Mati nie cierpi jazdy samochodem dłużej niż kilka minut, bo musi unieruchomiony w foteliku siedzieć Z wózkiem na dłuższą metę też ciężko, bo wstaje, jak glista się wije i udaje mu się oswobodzić z szelek, wstaje i wspina się po oparciu. Trzy światy z tym wiercidupkiem Dobrze, że choć w foteliku rowerowym grzecznie siedzi - i nie mam pojęcia na czym różnica dla niego polega, że się nie buntuje nawet przy dłuższej jeździe. Madziu, może Twój M. doszedł do wniosku, że dwóch panienek i tak nie upilnuje ;) Mam nadzieję, że Twoje samopoczucie lepsze i że sprawa pójdzie w niepamięć. Wiecie, wczoraj wieczorem nasz syn nas do łez prawie wzruszył... Położyliśmy się wszyscy troje do naszego łoża małżeńskiego (obecnie rodzinnego) - Mati pod oknem, ja w środku, R. z brzegu - jak zawsze. Światło zgasiliśmy, mówimy "dobranoc słoneczko, śpimy już", a słoneczko podniosło się, przeszło na środek, wspięło się tacie na klatę i pocałowało go w usta, a zaraz potem na mamę i też buziak. Przeszedł na swoją stronę, przytulił się - jak zwykle - do cycusia i zasnął. Aniołek najukochańszy...
  11. Witam porannie :* A jednak się nasze pociechy zmieniają :) Olkowi włoski ściemniały, a pozostałym maluchom - wyjaśniały. Ciekawe, jaki będzie efekt końcowy...? Co do oczu, to Mati długo miał ślepka prawie granatowe, a z czasem też mu się jaśniejsze zrobiły i ma "soczyście" niebieskie - identyczne jak moje :) Łasiczko, z oczętami Natanka to zabawnie nawet - na szczęście biologia i genetyka wiele tłumaczą. Dobrze, że Twój M. nie mówi poważnie o podmianie ;) Wiadomo, faceci są wyczuleni na podobieństwo ;) Mój R. od początku wie, że Mateusz jego ewidentnie, bo wszyscy mu tak mówią. Nawet moja atrakcyjna (trochę irytująca) sąsiadka, za każdym razem, gdy ją spotykam, pieje: "Ależ ten Mateuszek do taty podobny! Dosłownie skóra zdarta!" Mówię jej raz, że ja jakoś tego podobieństwa nie dostrzegam (bo tak jest w zasadzie), a ona na to: "Mi też wszyscy mówią, że mój Fabcio do tatusia podobny i ja też tego nie widzę". To jej powiedziałam, że się nie wypowiem, bo ja akurat jej mężowi się nie przyglądam A ta dalej swoje... Madziu, to będzie w końcu Ania USG miała robione, czy nie??? Kiedy? Trzymam kciuki, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku. Współczuję przeżyć. Szczęście, że nic się nikomu nie stało, ale wierzę, że roztrzęsiona długo jeszcze po tym zdarzeniu byłaś. Dzieci są nieobliczalne :/ A Anulka oczy ma boskie - na zdjęciach widać zawsze te oczy przede wszystkim :) Będzie czarować... Zresztą, jak wszystkie wrześniowe dziewczyny Choć Mati to najbardziej cieszy się do zdjęć Olka Asinego Fajnie nazwałaś to plumkanie palcami o usta: "balum balum" Ja się zastanawiałam jakiś czas temu, jak to opisać, a dopiero Ty stworzyłaś zwrot nazywający tę czynność :) Bo myślę, że Mati właśnie "balum balum" robi ;) Najpierw my mu robiliśmy palcem, a on tylko "aaaa" przy tym z siebie wydobywał. Teraz chce sam i robi "blem blem". W ogóle bardzo chce wszystko sam robić. Nawet palca odtrąca, jak mu się odruchowo chce pomóc wstać - nie, on musi SAM. A z chodzeniem tak się zawziął, że już bardzo mało czworakuje. Nawet na miękkim łóżku chodzi na nóżkach. I wszędzie go pełno. Jak odkurzam, to jest masakra, bo pęta mi się pod nogami, lata pod rurą i po kablu i co 5 sekund wyłącza mi odkurzacz. Włączyłabym mu bajki, żeby posiedział przez ten czas, ale ma je gdzieś :/ Drodka, możesz czuć się usprawiedliwiona oddalaniem w czasie nauki nocnikowania I ja tym samym ;) Mi też się do tego nie pali i nie widzę takiej potrzeby. Przyjdzie czas, to zacznę uczyć. Ale do tego trzeba chęci z obu stron - a tych na razie nie mam. No i już widzę mojego syna, jak usiedzi na nocniku Może jakbym go przywiązała albo tyłek przykleiła... Cliffi, no to wygląda na to, że Aurelcia będzie miała przechlapane ;) A raczej jej adoratorzy Będzie musiała podstępów używać, jak choćby wmawiać tacie, że jej się X podoba, bo jest taki sam jak jej tatulek najdroższy, czyli idealny. A jak się tata wtedy wystraszy, to... będziecie miały do myślenia Zimno się u nas zrobiło, pada, wieje, nieprzyjemnie. Szkoda, że nasze maluchy jesień i zima zastaną, jak się rozkręcą z chodzeniem
  12. Witam :* Madziu, właśnie - ja też już wielu rzeczy nie pamiętam, choć przecież nasze wrześniowe dzieciaczki w większości roku jeszcze nie mają. I dlatego staram się coś na forum pozostawiać - kiedyś się zbiorę i wszystko spiszę - jakoś z pamiętnikiem Matiego mi nie wyszło. Teraz żałuję :( Dobrze, że jest jeszcze kamera i aparaty cyfrowe - Mati ma już bardzo wiele filmików i całą masę zdjęć. Szkoda tylko, że niewiele wywołanych. Może jak w totka wygram (pod warunkiem, że grać zacznę), to wywołam wszystkie. A co z tymi wynikami Ani? Takie sobie - ale co to znaczy? Jakaś diagnoza została postawiona w ogóle??? Wiesz, mi tak przyszło do głowy, że może dziewczynki są bardziej narażone na jakieś infekcje układu moczowego, bo w pieluszce kupka się rozjeżdża i bakterie mają bardzo łatwy dostęp do cewki i do pochwy. Może więc wcale nie w nerkach problem, a po prostu w stanach zapalnych cewki moczowej? Choć wiem, że takie częste infekcje przewodu moczowego mogą prowadzić np. do zapalenia nerek. A to już poważniejsza sprawa. Ja tylko tak gdybam i dedukuję sobie na logikę - lekarze jednak powinni powiedzieć coś więcej niż tylko to, że wyniki takie sobie są Pumka, Mati chodzi ponad półtora miesiąca :) Ale jeszcze do perfekcji nie doszedł. I u nas już jest problem ze ściąganiem wszystkiego z ławy, a nawet z wysokiego kuchennego blatu - po tym zresztą widzę, jak młody rośnie ;) Do tego stawanie na skraju łóżka i wspinanie się na paluszkach do regału, na którym takie ciekawostki jak budzik, moja biżuteria itp. Czasami doświadczam stanu przedzawałowego Łasiczko, a co Ci ten M. wygarniał będzie?! Kurde, tyle miesięcy w abstynencji i takie halo o kilka browarków? W końcu Tobie też się należy oderwanie od pieluch i wylogowanie umysłu ;) Co do wychowania, to Tobie również życzę realizacji dzisiejszych planów - chyba mądrymi mamami jesteśmy, więc może się uda ;) Roxanko, trzeba było zostać nad morzem. Ty odżyłaś, a Igorek czuł się jak w raju. Może faktycznie pomyślcie o przeniesieniu się tam na stałe, skoro tak jod Twojemu zdrowiu służy. Ja to za morzem nie przepadam, bo tam gwiździ wiecznie, ale mam za to blisko do Ciechocinka i Inowrocławia - najodowanych dzięki tężniom :) Cliffi, gratulacje dla Aurelki No i ruszyła :) Teraz straci pewnie trochę na wadze ;) A że na razie do tyłu, to nieistotne - najważniejsze jest to, że umie się przemieszczać. Filip Sekundki śmiga na pupie i też dobrze - do celu dociera ;) No i co do nazewnictwa, to niedawno dopiero dowiedziałam się o różnicy między raczkowaniem a czworakowaniem. Raczkowanie to na kolankach i do tyłu, a czworakowanie - do przodu. Więc Mati nigdy nie raczkował. Tylko czworakował ;) Filmik świetny - widać, że dziewczyna rytm czuje :) Niech jeszcze tylko wstanie, to dopiero będzie bioderkami trząść ;) Do tego śliczna jak aniołek, te ciemne oczy i włosy... Tatuś będzie musiał pilnować ;) A właśnie - ciekawe, jak tatusiowie córeczek będą się zachowywali, jak już z ich słodkich księżniczek panny powyrastają? Dostrzegacie już jakieś objawy zaborczych zachowań albo się ich spodziewacie? Drodka, nie pisz, że nie masz się czym chwalić. Przecież chwalimy się nawet kolejnymi ząbkami, choć to takie naturalne, nic niezwykłego, prawda? Moim zdanie każda nowa umiejętność naszych dzieci jest powodem do radości - czy to klepanie się po brzuszku (mój syn tego nie robi, bo i nie miał gdzie zaobserwować), czy machanie łapką, czy przewracanie kartek w książeczkach. A czemu filmików nie będzie? Kamera wciąż w naprawie? Mam pytanie: czy Waszym dzieciaczkom zmieniły się włoski od czasu narodzin? Bo Mati miał bardzo ciemne (jak tata) i proste, a z dwa miesiące temu zrobił się kędzierzawym blondaskiem (no, może ciemnym blondaskiem) - za mamusią... To nie loczki jeszcze , bo za krótkie włoski ma, ale mu się wywijają w małe kędziorki, szczególnie, jak wilgotne. Moje włosy też kręcą się od wilgoci.
  13. Witajcie, dziewczęta :* Madziu, jak Anulka? Siusia w końcu, czy nie? I jak się w ogól zachowuje? Jakby coś jej dolegało, czy całkowicie normalnie? Kurcze, o co chodzi z tym sikaniem??? A może przy tej ostatniej pogodzie - duchocie konkretnie - mała więcej się poci i mniej siusia dlatego? Ja w każdym razie tak mam ;) Filmik fajny; Anulka do kochanej mamusi wyrywa i rzuca się jej w objęcia ;) Wiesz, ja nie powiem, że swobodne chodzenie czeka Was lada moment, bo akurat z Matim mam inne doświadczenie; jakiś miesiąc zajęło mu dojście do "śmigania", jakieś pół miesiąca śmiga jak na filmiku moim widziałaś, a i tak jeszcze nie mogę powiedzieć, że naprawdę doskonale chodzi. Wczoraj spotkaliśmy na spacerku mamę z 13-miesięcznym chłopcem i powiedziała, że u nich też dużo czasu zajęło dojście do perfekcji w maszerowaniu. I faktycznie - chłopczyk zdecydowanie pewniej (mniej chwiejnie chyba przede wszystkim) niż Mati chodził, natomiast jego mama była pod wrażeniem mojego syna, że taki sprytny, bo jak upadał na łapki i kolanka, to momentalnie sam się podnosił: albo podpierając się na łapkach, albo siadając na pupie, podginając nóżkę i po prostu wstając bez podpierania się rączkami - jej syn ponoć do tej pory ma problem, żeby wstać po upadku. Więc ja nie wiem jak to wygląda generalnie :) Ale nauka chodzenia to na pewno nie pryszcz i musi trochę potrwać. A jakie były Twoje doświadczenia z Wikusią? Teraz żałuję, że nie wzięliśmy wczoraj kamery na spacer, żeby na podwórku młodego nagrać; tak poginał w sandałkach, że nadążyć za nim prawie nie szło ;) A jaką radochę miał :) I - oczywiście - leciał wszędzie, tylko nie tam, gdzie miał :) Pełno dzieciaczków innych było, zbiegały się do Cymy, żeby ją głaskać, a Mati co chwilę do niej podchodził i ostentacyjnie ją za szyję obejmował, klepał, głaskał (bo udało mi się go nauczyć, że pieska się głaszcze, a nie szarpie za kudły ), jakby chciał pokazać, że to jego taki piesek fajny ;) Całą noc u nas padało, ale może uda nam się dziś spacer, to nagram tym razem. Asiu, grunt, to się guzami nie przejmować ;) Chyba nie da rady, żeby ich nie było. No, może i da, jak dziecko wyjątkowo grzeczne, ostrożne i spokojne ;) Mati ostatnio przygrzmocił polikiem w szafkę (schylał się po coś i nie zauważył szafki...) - wyglądał, jakby ktoś mu śmignął linijką przez twarz Trochę się zastanawiałam nawet, czy ludzie nie pomyślą, że go bijemy... Już siniec schodzi na szczęście, ale to na pewno nie ostatni. Kolanka też odrobinę zdarte (malutki strupek) :) Ale obyło się bez jednej łezki nawet :) Sekundko, jak Filipek w nocy? Panadol pomógł? Ząbki się przebijają? Bidulek kochany... Oby dziś było lepiej :* Odnośnie nauki języka, to wyczytałam (Tracy Hogg, "Język dwulatka"), że (w przypadku rodzin na emigracji) nawet, jeśli rodzice mówią w domu wyłącznie w ojczystym języku, to i tak dziecko w przedszkolu i szkole opanuje język do tego stopnia, że będzie nim z czasem władać lepiej niż ojczystym. Tracy radzi też, żeby w domu mówić wyłącznie w swoim języku, a np. w restauracjach (czy w ogóle poza domem) - wyłącznie w obcym. Cliffi, u Was to chyba ciekawiej nawet będzie z nauką języka, bo Aurelka zapewne pozna jednocześnie aż trzy języki :) Moim zdaniem - super sprawa. Naprawdę. Czekam na filmik z tancerką w roli głównej (zresztą, fajnie by było każdą forumową pociechę pooglądać tak na żywo prawie) :). Ja to już się zastanawiałam, czy kamery nie mieć na statywie, włączonej przez cały dzień :) Tylko nie wiem, czy by pamięci wystarczyło... No i nie wiem, czy miałabym to później czas wyedytować. A tak żal, jak się tyle chwil traci... Jak na złość nigdy się kamery pod ręką nie ma, żeby najfajniejsze momenty złapać. Albo sięgasz nagle po kamerę i po akcji :/ Bo Ci chce tą kamerę szkrab wydrzeć razem z ręką. Co do Twojego pytania o wychowanie synów, to powiem tak: chcę Mateusza wychować na samodzielnego, odpowiedzialnego, uczynnego, pomocnego i ambitnego mężczyznę. I na dżentelmena. Taki mam plan ;) Nie zniosłabym, gdyby był takim pizdusiem, co to wodę przypali, pralki nie obsłuży, śrubki nie przykręci i rączek nie pobrudzi Mam nadzieję, że wiele cech odziedziczy (czy też nauczy się) po swoim odpowiedzialnym i zaradnym tacie, dla którego najważniejsza jest stworzona przez siebie rodzina. I jak przyjdzie czas, to postaram się wpoić mojemu synowi, że właśnie ta rodzina powinna być na pierwszym miejscu; nie mamuśka, nie rodzeństwo, nie koledzy, ale własna(!) rodzina. Że z żoną/partnerką ma się liczyć w pierwszej kolejności, że to najpierw dla niej musi znaleźć czas. I mogłabym tak się rozpisywać w nieskończoność, ale chyba wiesz o co mi chodzi ;) Dziś są to pobożne życzenia, jednak naprawdę bardzo mi zależy na tym, żeby moje dziecko było porządnym człowiekiem i fantastycznym mężczyzną. Dla mnie chlubą, a dla przyszłej partnerki - największym oparciem. I wiem, że R. także chce wychować syna na prawdziwego faceta ;) Oby mi tylko hormony nie uderzyły do głowy, jakaś kolba, czy inne wariactwo, żeby się nie okazało, że przeistoczę się w zaborczą, toksyczną mamuśkę Uważam jednak, że już dziś daję Mateuszowi sporo swobody, pozwalam na samodzielność, na uczenie się na błędach. Kocham go nad życie i z tej miłości noszę go, ściskam i całuję bez opamiętania, ale to chyba nie zrobi z niego ciapowatego facecika, prawda? ;) Miłego dnia, dziewczyny
  14. Witam poniedziałkowo :) Sekundko, super, że się dzieciaczki z psiakiem dogadują :) I fajnie, że Filip może od najmłodszych lat obcować z psem - uważam, że to ważne dla każdego dziecka, bo uczy odpowiedzialności, szacunku dla zwierząt i empatii. A poza tym dom ze zwierzakiem jest zawsze radośniejszy :) Filipek też mądrala - wie już, co z butami i skarpetkami się robi - może niedługo sam zacznie się ubierać ;) Mati to jedynie się rozbiera :/ Mały ekshibicjonista... Gratuluję zdolnej córci. Musisz być dumna z Oliwki, prawda? I na pewno fajnie się słyszy swoje dziecko mówiące w obcym języku. Ja mam w planie Matiemu puszczać angirlskie bajeczki, żeby się osłuchiwał i żeby mu w przyszłości łatwiej było. Ale i tak wciąż mam nadzieję na wyjazd za granicę w takim okresie, żeby mógł już tam do przedszkola iść i samoistnie się języka uczyć. Zobaczymy... Cilffi, wrzuć filmik z tańczącą Aurelką :) Musi być boska, jak tak po latynosku bioderkami kręci ;) Ja wiem, że jak się chce specjalnie coś nagrać, to dziecko nie robi tego, na czym nam zależy, ale może się uda z Twoją córcią, bo chyba rośnie nam gwiazda :) Mojra, udanego wypoczynku i fajnych wrażeń życzymy!!! Madziu, widzisz, niby Ania kluseczka, a radzi sobie z chodzeniem. Z tymi przedmiotami w łapkach, to też takie wrażenie odnoszę, że ułatwiają dzieciaczkom utrzymanie równowagi ;) Dobrze, że krostki zeszły i już po chorobie - cokolwiek to było. Agula, znowu M.... Oj, chyba powinnaś go pod ścianą postawić... Może wtedy się zreflektuje. I tak za wiele pożytku z niego nie masz, to co Ci szkodzi :) Drodka, u nas takie szelki 16 PLN kosztują, więc nie jest to majątek - pewnie zakupię, żeby mi na spacerach młody nogi nie dawał ;) Choć jak się między ludźmi wspomni o dziecku "na smyczy", to jest lekka bulwersacja - że jak tak można?! Ale miałam już okazję gonić po ulicy synka kuzynki i sama nie chciałabym tego przeżywać z własnym dzieckiem... A ludzie mnie nie obchodzą - niech myślą, co im się podoba. Tylko będziemy zabawnie wyglądać, bo Cyma zawsze luzem chodzi (bo ułożona i trzyma się nogi i reaguje na wszystkie komendy), a Mati będzie na smyczy Łasiczko, może 330 g na miesiąc to nie jest bardzo dużo, ale wystarczająco dla Natanka. Pediatra mi mówiła, że w tym wieku już dzieci tak szybko na wadze nie przybierają i 300 g jest zupełnie OK. Mati też tyle przybiera. Albo i mniej. Aisha, świetny Olinek To się teraz rozpędzi dopiero ;) I co? Też niby klopsik z niego, a zasuwa, jakby nic nie ważył ;) Pisałaś, że Oli zamilkł ostatnio. Wyczytałam gdzieś niedawno, że gdy dziecko nabiera umiejętności fizycznych (konkretnie chodzi o wyraźne skoki rozwojowe, jak np. raczkowanie, chodzenie itp.), to w tym samym czasie zatrzymuje się w rozwoju psychicznym. Po prostu te dwie sprawy nie biegną równolegle i stąd wrażenie, że nagle się nasze dziecko "uwstecznia" np. z mową. Widzę, że Mati ma tak samo. A ja się teraz pochwalę czymś, czym R. chwalić się nie kazał ;) Wczoraj przez przypadek się okazało, że Mati wie, do czego służy otwieracz R. zostawił otwieracz na ławie, wziął piwo w garść, a młody cap za otwieracz i mu do butelki przykłada, puka w szyjkę i tacie butlę pcha do gęby... Patologia we krwi... Poniżej filmik - taki najświeższy, bo wcześniejszych nie chciało mi się edytować w moim popapranym programie do kamery... http://www.youtube.com/watch?v=f8lXflOIK1c
  15. Jeszcze opowiem, jak moje dziecko się ze mną droczy: bierze jakiś przedmiot, siada z nim na rogówce, przy poręczy i wystawia łapkę z tym przedmiotem za poręcz. Trzyma tak w powietrzu i patrzy na mnie - ja na to "nie wyrzucaj tego!" - a on wtedy rechocze, pokazuje mi pod twarz przedmiot i z powrotem za poręcz i straszy mnie, że wyrzuci i rechocze. I tak w kółko. A jak mamie się znudzi i przestaje reagować, to... w końcu wyrzuca za łóżko. Takiego mam jajcarza :)
  16. Hej, Mamuśki :) Nie znajduję czasu na pisanie - młody chce, żeby mu we wszystkim i wszędzie towarzyszyć, a nawet jak się sobą sam zajmie czasami, to jak widzi, że laptopa biorę, zaraz jest obok i wyrywa mi guziki, wyciąga kabel zasilający i robi wszystko, byle mama odstawiła to pudło. Mojra, jestem w szoku, że Aleks taki rozgadany Może ma na księdza zadatki... ;) Cliffi, Aurelka też wygadana - szacuneczek Martwisz się, że mała nie raczkuje - niepotrzebnie. Też wiem, że nie musi albo lada moment zacznie - normy mają bardzo szerokie widełki, więc luzik. Mati to wszystko paluszkiem pokazuje i raczej nie stara się powtarzać słów. Mart, nie polecam zabaw dobrym telefonem - już dwukrotnie miałam tak komórkę zaślinioną, że kilka dni nie działała :/ Gratuluję sukcesów w nocnikowaniu :* Pumka, Wam także :* No i chodziaczka gratuluję!!! My nocnika nie kupiliśmy i pewnie długo jeszcze się z tym wstrzymywać będziemy. Mały sygnalizuje, że ma kupę (łazi za mną, wyciąga ręce i szarpie pampersa), ale nie - że zamierza ją zrobić ;) O sikaniu nie wspomnę :) Sekundka utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie ma co się spieszyć. Drodko, nie jesteś więc sama - jak widzisz. Dzięki za pomysł z szelkami. Chyba się skuszę. Ale nie do nauki chodzenia już, tylko po to, żeby mi mój łobuz nie uciekał na spacerach ;) Mati śmiga już bardzo sprawnie; oczywiście, wciąż jeszcze często opada na łapki lub na pupę, ale potrafi wstawać bez podtrzymywania się czegokolwiek, obracać się na stojąco w miejscu o 180 stopni i zmieniać dowolnie kierunek tuptania. Poza tym nosi różne przedmioty - chyba stosuje je jako balans ;) Właśnie, Agula, i dla Oleńki gratulacje za kroczki :* Co do wagi, to Twoja królewna raczej w sam raz waży. Ciut mniej niż Mati, a to w końcu dziewczynka. Na pewno ruch też robi swoje. Sekundku, jak tam Wasz nowy członek rodziny? I jak dzieci się z nim dogadują? Nie boisz się, że Filipek za mocno psiaka "przytuli"? ;) Co do chlapania się w misce z wodą, to u nas to samo - tylko że Cyma ma dużą miskę, a ja - jeszcze więcej sprzątania :/ Aisha, co z Olka napadami złości? Utrzymują się, czy odpuścił sobie nie widząc oczekiwanej reakcji? Filip Sekundki i Aurelka Cliffi podobno też tak mają (albo już nie?). Mati inaczej się złości: macha łapkami, rzuca tym, co akurat ma pod ręką, ale nie zdarzyło mu się w złości nas uderzyć, szczypnąć czy ugryźć. Podejrzewam, że wszystko przed nami Dlatego ciekawa jestem, jak sobie z tym problemem radzicie i jakie są tego efekty. Pisałaś, że myślisz o następnym dziecku... Fajnie... Też marzę... Ale w naszych warunkach to raczej nierealne. No i wydaje mi się, że za stara ;) jestem. Może mam niepotrzebne lęki wynikające z wiedzy wyniesionej ze studiów... A konkretnie z biomedyki. Ty to młodziutka jesteś i masz sporo czasu na podjęcie decyzji o kolejnym dziecku, a mi zegar tyka nieubłaganie. Ale naprawdę bardzo bym chciała... Madziu, współczuję przeżyć. Dobrze, że już po i że nic poważnego. Pewnie rzeczywiście trzydniówka to była - z tego, co wiem, to każde dziecko może ją przechodzić inaczej - nie ma reguły. A końcowa wysypka może objawiać się w postaci kilku krostek, plam na ciele lub - jak u Matiego - prawdziwą wysypką na prawie całym ciałku. Co do pchacza, to ja już całkiem odpuściłam - sama czasem za niego służę: Mati staje przodem do mnie, łapie mnie za kolana, pcha z całej siły i cieszy się, że taką dużą mamę przestawia ;) Tak w ogóle to mam na kamerze nagrane, jak mój brzdąc śmiga, ale nie potrafię sama tego ściągnąć na kompa. Z kolei R. nie ma czasu na razie, bo nadgodziny łapie. Musimy się zmobilizować. Roxanko, potwierdzam, nie ma to jak miski i inne kuchenne akcesoria :) Zabawa przednia :) Łasiczko, dobry Natan z tatowymi sutkami Mati z kolei dotyka delikatnie paluszkiem tatusiowych sutków, uśmiecha się i patrzy ze zdziwieniem to na mnie, to na tatę. Moje za to miętoli niemiłosiernie Z jedzeniem nadal masakra - aż mi się nie chce pisać... Nie wiem, jak ten chłopak funkcjonuje... Muszę się jeszcze pochwalić, że mój syn rozłożył mnie dziś na łopatki: pomyłam naczynia i na blacie zostawiłam ręcznik - troszkę sobie zwisał z tego blatu. Mati go dostrzegł, ściągnął i... tup tup tup... poleciał z tym ręcznikiem do szuflady z ręcznikami, otworzył ją i starał się go schować. Dumna jestem nieziemsko, bo mamy 3 szuflady z ręcznikami, w tym jedną - z kuchennymi. Nie pozwalamy mu w nich grzebać, choć przyznam, że kilka razy je otwierał i wywlekał ręczniki. A on otworzył właściwą i tam chciał schować ręcznik :) Skubanieńki, nie wiedziałam, że takie małe dziecko jest aż tak spostrzegawcze i że ma taką pamięć i że potrafi w taki sposób myśleć. Musiałam aż do R. i do mojej mamy zadzwonić, żeby im opowiedzieć :)
  17. Hej, Mamy kochane :* Sekundko, spełnienia marzeń Gdzie się podziewasz...? Porzuciłaś nas...? Pumko, najlepszego dla Filipka A macie taką tradycję, że na roczek kładzie się przed dzieckiem różne przedmioty (chyba książeczkę, różaniec i kieliszek) i po tym co wybierze wróży się przyszłość? Jeśli tak, to jaka przyszłość Filipkowi pisana? ;) Agula, jak nie urok, to... przemarsz wojsk... Trochę szarpie po kieszeni samochód - wiem coś o tym :/ I zawsze w najmniej odpowiednim momencie... Kochana, jak nie kupisz Oleńce "pchacza", to mniej szczęśliwym dzieciaczkiem przez to nie będzie. Madziu - Ty także tak się nie martw tym, że Anula nie ma tych wszystkich bajeranckich zabawek. Pocieszę Was, że i Mati ma niewiele. Kupiliśmy mu jedynie rowerek za 200 PLN - uwielbia nim jeździć (tzn. ja go pcham i kieruję nim z tyłu za pomocą zintegrowanej z kierownicą "rączki"). Mam nadzieję, że to zakup na trochę dłużej. Owszem, chcielibyśmy kupić mu te obłędne zabawki, ale wiadomo - z kasą ciężko :( Trzymam się jednak twierdzenia Tracy Hogg: dziecko w tym wieku i tak cieszy się zabawką przez chwilę, nawet nie będzie pamiętać, że coś takiego miało, a generalnie bardziej interesuje się sprzętami domowego użytku i to one są dla niego bardziej twórcze. I Mati tak ma: zabawki specjalnie go nie interesują, ale za to bez końca może wyciągać z szafki (jedną ma udostępnioną) zbierane przeze mnie pudełka (takie tam po lodach, margarynach, które później na mrożonki wykorzystuję). Ogląda je, otwiera, zamyka, przestawia, rzuca, jeździ na nich, rozgniata itd. ;) A "pchacza" zrobił sobie z pufki Jeździ z nią po mieszkaniu i ma chyba frajdę, że taki silny - bo to ciężki mebelek, wypełniony gazetami. Naprawdę, prawdziwych zabawek dziecięcych ma kilka, a w zasadzie woli szaleć na łóżku ze swoim wielkim misiem, którego dostał na Gwiazdkę lub robić cokolwiek z czymkolwiek, co może sam odkrywać i szukać jakiegoś przeznaczenia dla tego przedmiotu. Gratuluję maluchom pierwszych kroczków Ale się dzieciaczki rozkręcają :) Olinek, Anulka, Lusia, Oleńka... Zapomniałam o kimś? To chyba roczek przedeptany będzie :) U nas na pewno :) Mati 30. czerwca postawił swoje pierwsze kroczki i od tamtej pory wciąż ćwiczy - więc to nie tak hop. Potrafi przejść kilka metrów ale ostatecznie do celu dociera na czterech, bo szybciej. Wieczorami tak bardzo chciałby iść na dwór z tatą (z psem na spacer), że dosłownie do niego biegnie - nie skupia się na tym, co robi i tak bezwiednie wychodzi mu wówczas idealnie. Zasadniczo jednak woli czworakowanie, bo efektywniejsze ;) Chyba, że za rączkę - ale wtedy nie potrafi iść spokojnie, tylko od razu biegnie, szarpie się do przodu i ma radochę nieziemską. I zawsze w wybranym przez siebie kierunku - nie ma mowy o spokojnym spacerku tam, gdzie chce mama. Więc raczej go nie prowadzam, bo dostaję zawrotu głowy. Drodka, coś jak z Twoim synem, prawda? A jak u Was z mówieniem? Maluchy wymawiają jakieś słowa? Mati miał etap mówienia "mama" i "tata", ale jakoś zaprzestał :( Gada po swojemu, czyli niezrozumiale. Niczego raczej świadomie nie nazywa - chyba że jego "hej", "ej", "dzici" itp. coś znaczą...? Cmoka na Cymę, wywala język na żądanie, marszczy nosek i sapie też na zawołanie i widzę, że rozumie bardzo dużo ("idź na balkon i zobacz, czy tatuś wraca" - idzie, kładzie się na brzuszku, spogląda pod balustradą, siada i rozkłada ręce - że taty nie ma; "przynieś", "daj", "odłóż na miejsce", "pokaż", "usiądź", "chodź na kaszkę, obiadek, chlebka" - nie przyjdzie, ale "chodź na bananka, jabłuszko, loda, ciasteczko" - zaraz jest - i sporo innych, często złożonych zdań rozumie świetnie). Ale gadać nie chce... Pamiętam, że Wasze maluchy już dawno sporo słów miały w swoim repertuarze. Jak to wygląda teraz? Jeśli chodzi o Cymę (jeszcze raz dziękuję wszystkim za "kciuki" i wsparcie), to jest naprawdę dobrze. Sporadycznie się potyka i ma lekko głowę przechyloną na jedną stronę, ale poza tym nie widać śladu po wylewie. Może to dzięki sterydom, które przyjmuje. W piątek lub w sobotę jedziemy na kontrolę i pewnie odstawimy sterydy (inne leki musi do końca życia dostawać) - zobaczymy, co się będzie działo... Chciałam jeszcze tylko coś od siebie o wychowaniu dodać. Wydaje mi się, że mamy ogromny wpływ na to, jakimi ludźmi będą nasze dzieci. Nie tylko z powodu naszych genów, ale i sposobu wychowywania. Uważam, że jeśli będziemy umieli (my - rodzice) sprawić, żeby dziecko widziało w nas autorytet, to tym samym "ulepimy" je na swój sposób. Wiadomo, przeszkody będą się piętrzyły i na pewno środowisko społeczne dorastającego człowieka pokaże mu to, czego byśmy sobie nie życzyli, ale "produkt końcowy" (taki żarcik - bez urazy, proszę) powinien być co najmniej zadowalający ;) Optymistycznie więc patrzę w przyszłość, ale nie ukrywam, trochę się boję, że nie będę potrafiła być dla mojego dziecka autorytetem... Mam nadzieję, że bezpodstawnie ;) Miłego dnia
  18. Mart, to może też zęby? Albo pogoda? My wczoraj byliśmy u pediatry, żeby potwierdzić trzydniówkę i też mówiłam o tym ciągłym marudzeniu. Babka powiedziała jedynie, że trzydniówka też przebiega różnie, i że może zęby, że może pogoda właśnie. Mądrzejsza nie jestem :/ A co do wiszenia na cycku, to stwierdziła, że przecież go do normalnego jedzenia nie zmuszę, ale że mam podtykać co jakiś czas cokolwiek. Tylko że młody wścieka się, jak tylko próbuję :/ Próby niepodania cycka też kończą się histerią... Nawet obiadu naszego tknąć nie chce, choć zawsze się domagał bardzo czegoś z naszych talerzy. Asiu, przepraszam, że dopiero teraz: wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! Co do Cymy, to jest już stara - 12,5 roku. Poza tym jej szczenięctwo szczęśliwym nie było. Urodziła się na wsi, nikt o nią nie dbał, była bita i głodzona itd. Pewna pani widziała co się tam dzieje i próbowała interweniować i ją stamtąd zabrać. Nie chciano jej oddać - dla zasady - bo się baba wtrącała. To w końcu ją ukradła... Cyma miała wówczas jakiś rok. Cztery miesiące była leczona, aż w końcu zaczęła wyglądać i zachowywać się jak pies. Wtedy kobitka dała ogłoszenie na kablówce, że jest sunia do oddania - babka miała małe mieszkanko i dwa psy i kota, a więc brak warunków na kolejnego psa. My akurat chcieliśmy wziąć psa ze schroniska, ale nie potrafiliśmy zdecydować którego. I zobaczyliśmy to ogłoszenie w TV. Od tamtej pory Cyma jest z nami. Myślę, że to potworne zaniedbanie na początku jej życia też wpłynęło na jej zdrowie później. Nigdy poważniejszych problemów nie było, aż do teraz. Przepraszam, że się tak o psie rozpisałam, ale w takich chwilach człowiek przypomina sobie cały ten czas, przez który przeszło się z ukochanym stworzeniem... Mam nadzieję, że jeszcze dużo nam tego wspólnego czasu zostało. Chciałabym, żeby także Mati ją zapamiętał na całe swoje życie... Pisałyście, dziewczyny, że Wasze dzieciaczki nie pozwalają zajrzeć sobie do buźki. Mati uwielbia wygłupy: turlanie, podrzucanie, odwracanie do góry nogami itp. Wtedy japa mu się nie zamyka - ze śmiechu. I jak tak rechocze, to widać wszystko ;) Może i u Was się to sprawdzi.
  19. Hej, kochane mamy :) Z całego serca dziękuję za słowa wsparcia U Cymy zdecydowana poprawa; mniej się przewraca, oczopląs prawie opanowany, jest wesoła, a najważniejsze, że wszystko rozumie, czyli wylew nie spowodował zmian w części mózgu odpowiedzialnej za "myślenie" ;) Jestem wyczerpana, ale w gruncie rzeczy szczęśliwa. Wyczerpana, bo nawet w nocy muszę wstawać, żeby podać jej leki dożylnie i wyjść na sikanie (bo ma m.in. podawane leki moczopędne dla odciążenia organizmu). Mieszkanie wygląda jak pobojowisko (co mnie denerwuje potwornie), a Mati nie ułatwia... Górne dwójki chyba wciąż mu dokuczają. Poza tym ma etap wściekania się o każdy zakaz i wymuszania rykiem wszystkiego. Normalnie niekiedy staje na głowie (wiecie: na czworaka, pupa w górze) i drze się jakby go ze skóry obdzierali. Może to przez te zęby taki nerwowy. I ciągle na rękach. I ciągle na cycku :/ Od trzech dni uparcie odmawia obiadków, deserków itp. Naprawdę wciąga tylko moje mleczko. Aż się martwię, że mu to na dobre nie wyjdzie. Obudziła się maruda. Lecę, pa
  20. Hej, kochane, u nas masakryczny weekend :( W piątek brat miał wypadek i skasował auto - na szczęście nikomu nic się nie stało. Od piątku też Mati przechodził trzydniówkę i bolesne wychodzenie górnych dwójek (mamy 6 ząbków). Że to trzydniówka to sama obstawiłam i tylko temperaturę zbijałam - wczoraj wieczorem zeszła i jak na razie jest dobrze. Tylko kilka krostek wyskoczyło - to pewnie wysypka trzydniówkowa w minimalnej wersji. No i na koniec najgorsze chyba: nasza Cyma wczoraj miała wylew krwi do mózgu i jest z nią nieciekawie. Przewraca się, ma oczopląs i parę innych neurologicznych objawów. Wczoraj prawie 3 godziny była pod kroplówką, a do domu dostała leki, które muszę jej dożylnie podawać (szczęście, że przez wenflon, bo nie wiem, czy dałabym radę zastrzyki robić). Wieczorem znów jedziemy na kroplówkę i zobaczymy. Podobno ma szansę z tego wyjść i funkcjonować normalnie, ale to nic pewnego. Ja przepraszam, że tylko o tym co u mnie piszę, ale musiałam się wygadać. Strasznie bezradna się czuję Trzymajcie kciuki za naszą psinę... Miłego dnia.
  21. Hej, kochane :) Ja na moment. Sekundko, a jakiekolwiek pieluchy, czy konkretnie Pampersy? My od dość dawna używamy pieluch Toujours z Lidla (Maxi - nr 4, 7-18 kg) - 50 szt za 26,99 PLN. U nas się sprawdzają znakomicie. Ceny na Pampersy nie pamiętam - na pewno są droższe. Ale w Realu często są fajne promocje i można kupić w korzystnej cenie. Roxanko, urlop tacierzyński należy się bez względu na sytuację - nie ma znaczenia to nawet, czy żona pracuje czy nie. Warunek jest taki, że MUSI zostać wybrany przed ukończeniem przez dziecko pierwszego roku życia i odpowiednio wcześnie należy wypisać wniosek (ale nie pamiętam na ile wcześniej, na pewno nie więcej niż miesiąc). Można go maksymalnie rozłożyć na dwa razy. Mati dziś już dwukrotnie zrobił samodzielne pierwsze kroki Co prawda przeszedł najwyżej pół metra, ale za to na nóżkach i bez trzymanki :) Spadam, bo czas goni
  22. Madziu, słodziak z Anuli :) Uważaj z laptopem, bo jak się mała dorwie, to klawisze powyrywa - Mati już mi parę razy tak zrobił :/ Wiesz, my już nie panikujemy, bo nasz łobuz od czterech miesięcy stoi, łazi przy meblach i wspina się coraz wyżej. Tak więc mieliśmy sporo czasu, żeby się do tego przyzwyczaić i nie panikować z byle powodu :) Pisałam kiedyś, że upadków zaliczył sporo, ale pewnie też dzięki temu bardziej się wprawił, jest ostrożny i już właściwie się nie przewraca. Oczywiście, jak mu nowy pomysł do głowy przychodzi, to go asekurujemy na początku, ale też bez przesady - w końcu każdy musi się na swoich błędach uczyć ;) Mart - dużo zdrowia dla taty i dla Lusiaczka :* Daj znać po szpitalu. Agula, a jak Oleńka? O ile dobrze pamiętam, to dopiero we wrześniu szpital? Ale to chyba znaczy, że nie jest źle, prawda? W końcu lekarze by tak nie zwlekali, gdyby sprawa była bardzo poważna. Pumka, cieszę się, że masz cudowne wspomnienia. Oby każdy dzień przynosił z sobą więcej tak wspaniałych chwil. Roxanka, nagraj Igorka i wklej - ciekawa jestem, czy rzeczywiście tak samo się śmieje :) Poza tym roześmianych dzieciaczków mogę słuchać na okrągło. Nie tylko mój własny mnie rozczula - każdy dziecięcy uśmiech jest cudny :) Mamy za sobą pierwsze pluskanie w basenie - Mateusz zachwycony :) Jak tylko R. dostanie urlop, to wyskoczymy nad jezioro i tam dopiero będzie zabawa. Muszę się Wam jeszcze pochwalić, że mnie mój syn dziś zaskoczył: bawił się moim starym telefonem przykładając go do ucha i gadając "he? he?". A potem przykładał mi go do ucha i miał radochę, jak mówiłam "halo, halo". Poza tym od jakiegoś czasu powrócił do nakładania dekielków, pokrywek na słoiczki, buteleczki itp. Jak był malutki robił już coś takiego, ale mało precyzyjnie, a potem przestał. Teraz idzie mu zdecydowanie lepiej. Ale dziś piękna pogoda :) Już dwa razy byliśmy na spacerku. U Was też tak fajnie?
  23. Hej, mamuśki :) Właśnie się wkurzyłam, bo się rozpisałam i mnie wywaliło Już nie mam czasu ani siły od nowa. My po Chrzcinach - Mati był najstarszy (było w sumie dziewięcioro dzieciaczków). Jakoś mi tak lepiej na sercu :) Mały broi niemiłosiernie: wdrapuje się na łóżko, na rogówkę, a potem na szafkę, na półki Do tego wyciąga wszystko z szuflad i roznosi po mieszkaniu - sprzątam na okrągło, a efektów brak. Jedynie przy wrzucaniu klocków do wiaderka mi pomaga, ale po to jedynie, żeby je po chwili wysypać... Jeszcze nie chodzi, ale za to coraz częściej i dłużej stoi bez przytrzymywania się czegokolwiek. Może niedługo wystartuje ;) Ząbki mamy 4 Po pierwszym - bardzo bolesnym - kolejne wychodziły w miarę bezboleśnie. Troszkę było marudzenia, ale Bobodent skutecznie pomagał. Polecam. Z jedzeniem za to marnie; kaszka mleczno-ryżowa rano (jakieś 100 ml) i własnej roboty deserek wieloowocowy z kleikiem lub płatkami ryżowymi. Z obiadków jedynie kilka łyżeczek :/ I trochę ziemniaczków z naszego obiadu - chętnie ;) Poza tym wciąż cycuś. Kupiliśmy dmuchany basen na balkon - czekamy na upały i zobaczymy, czy się spodoba. Pumko - spełnienia marzeń!!!! A to mój śmieszek: YouTube - Chichotek A to pierwsze pokonywanie przeszkód w drodze na ulubiony balkon ;) YouTube - Mati (8,5 m-ca).mpg Miłego, słonecznego dnia :)
  24. Madziu, ja się nie martwię tym, że Mati nie chodzi, bo podobno etap raczkowania trwać może nawet pół roku. No i właśnie - jak Aisha pisała - dziecko sobie myśli, że po co ma robić coś inaczej, skoro swój cel osiąga w wypróbowany już sposób ;) Mati już tak raczkuje 3 miesiące, z dnia na dzień szybciej - o ile to możliwe. Jak chcę coś sięgnąć z zamrażarki czy jakiejś niskiej szafki, to muszę go gdzieś daleko odstawić, bo zaraz mi się tam ładuje. I tak nigdy nie zdążę sięgnąć czegokolwiek bez niego, bo momentalnie jest przy mnie :) Oj, męczące to potwornie... Wyobrażam sobie Anię, jak próbuje uciekać nieporadnie - przezabawny widok, prawda? Ja to Matiego "straszę", że go zaraz mama złapie, a wtedy on piszczy i wyrywa jak szalony. Albo przeciwnie: pędzi na mnie i rzuca mi się na nogi :) Roxanko, my z R to jedynie w weekendy jeździmy - w tygodniu sama się z małym wypuszczam na rowerowe wycieczki. I powiem Ci szczerze, że pewniej się czuję mając fotelik na swoim rowerze - jakoś bym się bała, gdyby to R go woził... Poza tym męskie rowery zwykle mają wysoką ramę, więc trudno byłoby facetowi na rower wsiadać, gdyby miał za plecami fotelik, a na nim dziecko. A Ty rower masz? Co do badań, to myślę, że warto zrobić, żeby wykluczyć u Igorka chorobę. Zawsze to lepsze niż zastanawianie się, czy jest, czy nie jest chory na to co Ty. Oby nie był - z całego serca życzę. Aisha, a czemu Olek tak źle sypia? Może mu za gorąco? My śpimy z małym przy otwartym oknie, gdzie Mati pod samym oknem, a i tak jemu zawsze za gorąco było. Tym bardziej, że teraz duszno i gorąco. Jak mu dajemy spać w samym tylko pampersie, to o wiele mniej się kręci w nocy. A z potówkami też mieliśmy problem, ale dawno temu, jak jeszcze malutki był Mati, a ja go ubierałam trochę za ciepło lub zbyt "szczelnie". Myślę, że jak masz tak gorąco w domu, to spokojnie możesz go na pampersie puszczać, ewentualnie w podkoszulce lub cieniutkim bodziaku z krótkim rękawem. I jak po lekturze książki o śnie dzieci? U mnie burza i ulewa
  25. Hej, Mamuśki :) Tak zawsze na bieżąco zamierzam być i częściej się odzywać, ale to moje szczęście jest tak absorbujące, że po prostu nie mam szans. Poza tym dużo nas w domu nie ma, bo spotykamy się z ciotkami i ich dzieciaczkami i jeździmy na rowerze, jak tylko pogoda dopisuje. Co do roweru, to już się mogę opinią podzielić - konkretnie na temat fotelika. Uważam, że nie ma co przepłacać, żeby mieć odchylany fotelik, bo to odchylenie jest tak nieznaczne, że główka malucha i tak opada do przodu, kiedy ten zaśnie. Wygląda to dość żałośnie, ale przecież dzieciaczki potrafią spać w najbardziej zadziwiających pozycjach i jakoś im to nie przeszkadza ;) Poza tym słońce nie pali maluchowi buźki, a wiadomo, że podczas szybkiej jazdy wiatr mocno owiewa - jakby miał główkę odchyloną, to by się gębula spaliła. Taki sobie plus znalazłam :) Ale poza tym małym minusem, to fotelik na rower - rewelacja. Wszędzie docieramy w ekspresowym tempie. Mati lubi jeździć na rowerze bardziej niż w wózku, więc frajda dla nas obojga. Niestety, nie toleruje kasku :/ Jeździ więc ostatnio bez :/ Wiem, że to trochę ryzykowne, ale przewracać się nie zamierzam ;) I po ulicach nie jeżdżę - tylko chodnikami i ścieżkami rowerowymi albo po lesie czy polnych drogach. Mati ma 2 piękne ząbki i lada moment wyjdzie na pewno górna lewa jedynka. Z jedzeniem trochę lepiej - przynajmniej polubił kaszki mleczno-ryżowe. Przez m-c przybrał jedynie 300 g, ale nie mamy powodów do zmartwień, bo w centylach wypada bardzo dobrze. Poza tym przy jego ruchliwości nie ma się co spodziewać większych przyborów wagi. On nawet podczas jedzenia jest w ruchu. Waży 8950 g. Wygląda na to, że Was zaskoczę - mój syn jeszcze nie chodzi. Wciąż tylko dostawnym przy meblach. No i czasami samodzielnie stoi (tzn. bez trzymania się czegokolwiek), ale nie za długo. Zresztą, odnoszę wrażenie, że jemu nie chce się uczyć chodzić, bo raczkowanie opanowane ma do perfekcji - śmiga szybciej niż nasz pies ;) W ogóle jest strasznym dzikusem i uwielbia się wygłupiać - robi wszystko, żeby nas rozśmieszyć. Jest nieziemski :) Mój R ma 3 siostrzenice, które w dużej mierze wychowywał (może to za duże słowo, ale naprawdę miał w tym spory udział) i twierdzi, że nasze dziecko jest INNE ;) Woła na niego "wariatuncio". Niedawno Mati nauczył się przełazić przez pufki i bierze się za wspinanie na łóżko. Niedługo nie będzie już żadnych przeszkód nie do pokonania :/ Dobrze, że już dawno nauczył się schodzić z łóżka tyłem - przynajmniej nie muszę go pilnować za bardzo ;) W ogóle już od dawna nie asekuruję go w jego akrobacjach, bo nie ma takiej potrzeby. Doskonale radzi sobie sam, choć nieraz mam serce w gardle, gdy widzę, co wyczynia Roxanko, nie przejmuj się, mój Mati też tak robił: zadzierał głowę i upadał w tył, bo go ta głowa przeważała. Trzeba to przeżyć. Pilnować, owszem, ale bez przesady - dziecko musi się nauczyć, że jakieś zachowania grożą przykrymi konsekwencjami. Też się martwiłam tą poobijaną łepetynką, ale po prostu nie zawsze jesteś w stanie uchronić dziecko przed wszystkim. Jedynie w łazience i na balkonie bardziej go pilnuję, bo tam kafle - te mnie przerażają ;) Na szczęście nigdy na kafle nie upadł. Zobaczysz, że Twoja pociecha szybko nauczy się takiego manewrowania ciałkiem swoim, że upadki wyglądać będą co najwyżej zabawnie ;) Agula, Madzia, Pumka - trzymajcie się ciepło i myślcie przede wszystkim o sobie i o maluchach. U nas też mały kryzys był, ale doszłam do wniosku, że wyniknął on z mojego zaabsorbowania dzieckiem. Nie to, żeby R był zazdrosny, ale po prostu za mało czasu ze sobą spędzaliśmy, za mało rozmawialiśmy na tematy inne niż Mateusz, no i... za mało się przytulaliśmy ;) Trochę to naprawiliśmy i powiem Wam, że jest zdecydowanie lepiej między nami :) Oczywiście, do tanga trzeba dwojga. Ja nic nie doradzam - same wiecie, co dla Was najlepsze i same wiecie na jakie decyzje Was stać. Ja to przez chwilę chciałam się do koleżanki wyprowadzić, żeby się przekonać, czy mi lepiej będzie bez R. Ale jak takie rozwiązanie stało się realne, to... się go przestraszyłam ;) W każdym razie życzę przemyślanych i słusznych decyzji. I Szczęścia Irysowa, gratulacje najszczersze Ale Ci zazdroszczę maleństwa w brzuszku :) Dbaj o siebie. Oby ciąża przynosiła Ci jedynie piękne doświadczenia. To na kiedy termin? Drodka, a widzisz - Zuzanka też potrafi :) Zdjęcia przepiękne. A Twoja córcia jest prześliczna - uśmiech aniołeczka. Matiemu bardzo się podoba ;) A wrzuć fotkę Twojego syna do parentingowej galerii, please... Ktoś tu pisał, że jest niezłym ciachem ;) Łasiczko, przykro mi z powodu torbieli. Mam nadzieję, że to pomyłka. A jeśli nie, to i tak dobrze będzie, zobaczysz A jak Natanek z jedzeniem i przybieraniem? Jest jakaś poprawa? Madziu, szybkiego powrotu do formy życzę. Dobrze, że już po zabiegu przynajmniej. A że brak czucia w miejscu cięcia, to zupełnie normalne - nawet przez pół roku (tak mi mówiono po CC). Cliffi, łamać serca to Aurelka będzie - daję głowę ;) A do Aishy Olka Mati też się cieszy :) U mnie już pada :/ A takie miałam plany... A w niedzielę Mateuszek będzie chrzczony. Razem z Lusią, prawda Mart? Tylko u nas bez fety - skromne domowe przyjęcie. Miłego dnia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...