Skocz do zawartości
Forum

mahakala2000

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez mahakala2000

  1. Anulka - lepiej codziennie dziękowac za to co masz, niż prosic TEGO WYSOKO by nie zechciał Ciebie nigdy tak doświadczać. Dziękowac za każdy dzieńi każdą chwilę... My jeździmy programowo na grób Agi w dniu jej urodzin, a nie śmierci. Choc pierwszego roku była to rocznica śmierci. Postanowiliśmy jednak świętowac jej urodziny. Oczywiście we Wrocławiu jesteśmy często i wtedy też chodzimy na cmentarz... monikouette - moja licealna miłosc spędziła parę lat we Francji z rodzicami na kontrakcie. Wówczas odkryłam zamki nad Loarą. Cud miód no i jeszcze nie widziałam Ale to dłuższy występ turystyczny. Chyba dopiero jak bobaska się urodzi i trochę podrośnie Choc na kawę - czemu nie - tak na chwilę. Zobaczę jak mój życiorys będzie wyglądał jak będę w niedalekiej okolicy i dam znac
  2. Chłe, chłe Mam zamiar ruszyc się do Londynu - marcem/kwietniem. Jak uda mnie się namówic lekarkę na wystarczająco długie zwolnienie, to może ruszę pociągiem przez kanał - tylko nie wiem dokładnie gdzie mieszkasz. Można też spotkac się w Londynie, albo w Warszawie, Wrocławiu - jak kiedyś zagościsz ojczyźnianie Ja też jestem tylko ludziem i staram się robic tak jak mówię, ale pewnie, że mam dni kiedy jestem zażenowana swoją działalnością. Co nie przeszkadza aspirowac do takiej a nie innej postawy
  3. A kciuki - pewnie, będę trzymac Powodzenia O matko, można odpowiadac jednym zdaniem. Niesamowite
  4. Taaa, to robi wrażenie :) lepiej i bardziej obrazowo-mówiący jest duży i ciężki, niż np taki ratlerek czy jak to się nazywają pieski w wersji mini
  5. Byłam u ginekolożki prowadzącej - bobaska ma się dobrze, fika i mam tętno, co go wczoraj doktór nie mógł znaleźc, ufff. Jeszcze trochę papierkowej obróbki PITów różnej maści około abolicyjnych i spanie Kurczę, żeby byc na bieżąco z odpisywaniem, muszę się albo nauczyc haiku, albo zorganizowac dobę tak aby regularnie wpadac tu 5 x dziennie manenka71 - wspczuję z powodu mamy. Ja z moją mamą nawiązałam głęboko-serdeczny kontakt, dopiero po śmierci Agi. Wysłałam jej na Dzień Matki znajomego z gigantycznym bukietem kwiatów i z listem - pełnym podziękowań, i takim spod serca (nie mieszkałam wówczas w Polsce, stąd znajomy i list). Od tamtej pory zaczęło byc coraz lepiej (a było chłodno i na dystans, w latach dorostania - regularna wojna). Tylko, że moja mama mogła zadzwonic i powiedziec oc czuje i mógłyśmy zacząc dojrzały dialog- niezwykle cenny. Mamy są super ja w stosunku do mojej głęboko chylę czoło i bardzo ją kocham :) Młodzież ustala, co kto kupuje dla bobaski. Narazie radośc wielka i mówią, że będą chodzic na spacery i są wypady do sklepów z bobaskowym sprzętem i oglądanie ciuszków, kocyków, zabawek i spółki. Asia chce też zainwestowac w chustę do noszenia i ekologiczne pieluchy jej najstarsza siostra przyrodnia rok temu urodziła synka i Asia jej pomagała, a mały jest chustkowy i ekologicznie pieluszkowy Zobaczymy jak będzie, jak bobaska się urodzi Anulka - strasznie dużo tych lekarzy. Zdrowia masy życzę Cudne porównanie - przeżuwający pieske, na dodatek sąsiadów. Sweet monika4 - kurczę nie opanowałam cytowania :( dlatego kopiuję :) "nie mogę przestać myśleć o tym jak straciłaś córkę i o tym, że zycie jednak toczy się dalej"... Hmmm, to było straszne. Przez pierwszy rok, codziennie, jak dzieciaki szły spac, włączałam Agi zdjęcia i ryczałam jaj bór. Strasznie mi jej, zwyczajnie - brakowało. Tak na codzień. Potem uświadomiłam sobie, że nie pamiętam jak pachniała. Pamiętam jej dłonie, włosy, głos, śmiech i całą fizycznośc, zapach zniknął. Trudno mi się było pogodzic z tym, że jej znajomi, koleżanki za chwilę ją zapomną (w moim i myślę, że rodzeństwa sercach - zostanie do końca). Ale tak to włąśnie wygląda. Zawsze się bałam, że jakby coś mi stało i bym umarła, to dzieci trafiłyby do ojca i wydawało mi się, że byłoby to dla nich złe. Ale "wyroki boskie, losu" są niezbadane. Są rzeczy, sprawy na które nie mamy zadnego wpływu, pomimo naszych życzeń. Taka sytuacja mocno uświadamia jak ważna jest chwila obecna - nie jutro, pojutrze czy za rok. Bo może nie byc jutro, pojutrze czy za rok. A wydaje mi się ważnym, aby umierac bez żalu, że czegoś się nie powiedziało, nie zrobiło, nie pokazało. Jakokolwiek nie myśli się o tym, że ja mogłabym umrzec za 5 min, to i tak fakty, statystyka mówią, że to się wydarza. I tu chodzi zarówno o włąsną śmierc jak i śmierc ludzi, których kochamy. Mój tato zmarł nieoczekiwanie, ale czułam się dobrze z tym, że zdążyłam mu wcześniej powiedziec jak bardzo go kocham, szanuję, doceniam i jak ważnym był dla mnie człowiekiem. Agi śmierc nauczyła mnie tego, że nasze życie nie jest czymś niezwykłym w skali świata, czy jak to nazwac. Rodzimy się, umieramy, znajomi zapominają, może czasem rodzina pamięta, a może nie. Taka jest kolej rzeczy. Uświadomiła mi również jak istotne jest pielęgnowanie na codzień naszych związków, relacji. Bo może nie byc następnej okazji, aby coś się mogło wydarzyc. I jakkolwiek statystyki mówią, że kobiety żyją ileś tam, a faceci ileś tam - to kiedy idzie się na cmentarz, widzi się, że ta statystyka nie dotyczy 100% populacji. Więc warto dbac o to aby kończyc każdą sprawę, rzecz, dzień - z miłością w kwestii babci... Wydaje mi się, że szalnie istotne jest (no, przynajmniej dla mnie ) aby byc w zgodzie z własnym sumieniem, czy jak to tam nazwac. To przykre, że reszta rodziny tak ją traktuje i piękne, że masz w stosunku do niej takie uczucia. Wydaje mi się, że taka samotna starośc musi byc czymś bardzo smutnym i bolesnym. W wielu sytuacjach, myśląc o innych, zastanawiam się jak sama chciałabym byc traktowana w analogicznej sytuacji i z reguły to jest odpowiedzią co robic... To ta sama babcia od sadzy w zamrażarce? Ma kobieta fantazję ułańską gabalas - przykro mi z powodu taty... Nie powiem, że rozumiem, bo każda sytuacja jest sumą innych czynników, sytuacji, jest różna. Po prostu współczuję W kwestii czystości dzieciaczków. W Londynie przeżyłam szok widząc co krok dzieciaczki usmarkane po pas, z zakrzepniętymi gilami pod noskiem, uwalone błockiem po pachy i skaczące po kałużach. Obok angielsko/anielsko spokojne mamusie tokowały z przyjaciółkami mamy, równie uwalonych zasmarkanych pociech Nie była to jakaś wybitnie patologiczna okolica Londynu, było to na wypasionym, biało-imigrancko-bagackim Wimbledonie. Moje dzieci nie były za specjalnie czyste - moja mama wiecznie się wściekała, że robię jej obciach przed sąsiadkami. Pewnie to kwestia wieku w jakim byłam młodą (oj wybitnie młodą) mamą, a pewnie kwestia tego, że jakoś nigdy mnie specjalnie nie wzruszało (ufff, uff) co sobie myślą, albo mówią na mój temat sąsiadki i spółka. Bardzo cenię sobię tę cechę odporności na opinię sąsiadek i spółki. Grunt to byc fair w stosunku do siebie i własnych przekonań Pamiętam jak mnie mama obiła we wczesnej młodości (z 5 lat może miałam), za siedzenie pomiędzy kałużami i przelewanie między nimi wody własnymi kaloszkami Ale moja bobaska będzie mogła skakac po kałużach A niech się cieszy Malutka Zdecydowanie się przychalam - do miary szczęścia w postaci śladów na odzieży Monia38 - powodzenia z Matim tornadem I radości, jakkolwiek lehrerin - :))) cena chwili dla siebie ;))) ścinki gazet i kółeczka z dziurkacza. Ale pewnie, zdolności manualne są ważne W kwestii cioci. To nie łatwe przejśc przez żałobę. Trzeba umiec przyjąc ból, opłakac stratę, przejśc przez ten cały proces. I jest to możliwe tylko wtedy, kiedy się na to otworzy. Słyszałam o ludziach, którzy do końca życia, nie byli w stanie się pogodzic ze stratą kogoś ukochanego. To musi byc straszne. Jedną z pierwszych rzeczy, które powiedziałam moim dzieciom, po śmierci Agi, było to, że nie należy się koncentrowac na obwinianiu kogokolwiek czymkolwiek. Jedyne co możemy zrobic, to przyjąc odpowiedzialnośc za to co my zrobiliśmy, albo czego nie zrobiliśmy. I to jest właściwe, coś daje i czegoś uczy. Obwinianie innych, jest próbą odrzecenia tej części odpowiedzialności, która się nam należy - czyli naszej własnej. Jeśli ktoś coś zrobił źle - to jego, a nie nasz problem. My możemy byc odpowiedzialni jedynie, tylko i wyłącznie za siebie. Bałam się tego, ze moje dzieci będą się winic za Agi śmierc - i to jest pierwszy naturalny odruch członków rodziny samobójców. Tłumaczyłam im, że to jednak Aga podjęła tę decyzję i nikt za nią nie wszedł na słup wysokiego napięcia i nie skoczył na druty (choc wówczas trudno mi było samej nie obwiniac się za to, że jej w jakiś tajemniczo-cudowny sposób nie uratowałam). I nawet jeśli nie rozumiemy - bo do tej pory nie rozumiemy - jej decyzji, to nie zmienia faktu, że możemy ją tylko uszanowac i kochac ją dalej taką jaką była. Myślę, że dopóki Twoja ciocia nie dopuści tego do siebie, to będzie jej tylko ciężko i boleśnie. muszelka :) jakmożna życ dalej? po prostu nie umierając w tym momencie, kiedy coś takiego nas lub kogoś spotyka - taka "śmierc za życia". Można tak a można inaczej. Tak, to że mam pozostałe dzieci pozwoliło mi się skoncentrowac na czyms co było dla mnie ważniejsze, niż ja.A co do np Indii, to też odbieram to tak jak mówisz - dopóki żyjemy mamy wybór czy byc szczęśliwym czy cierpiącym. Szczęście jakoś bardziej do mnie mówi :) Trzymam kciuki za dietę Za ileś tam miesięcy sama będę cwiczyc silną wolę Dom marzeń - chłe, chłe... Jak złoty będzie spadał w takim tempie na pysk, to najdalej za pół roku planuję kolejną internacjonalną przeprowadzkę - bo kredyty nas zjedzą w butach na stojąco. Już dochodzimy powoli do krawędzi płynności finansowej :( Misia baletnica absolutnie urocza. Uwielbiam dzieci z charakterkiem - zawsze to jakaś niespodzianka a jaką ma rękę wyrobioną, kółka jak malowane Gratuluję pociechy slonko2208 etap butu 3 latków i czoło w 3D, niezłe Dobrze, że niegroźnie Zdecydowanie jestem za - "nie ma sytuacji bez wyjścia" rena_674 też siedzę od paru tygodni w domu i wprawdzie ani męża, ani psa nie mam - ale kumam o co chodzi A tu jeszcze hektar czasu do porodu, o reszcie nie wspomnę. ALe jak tylko dojde do siebie - planuje w przyszłym tygodniu, po chorobie ruszam na zaplanowaną jogę i pilatesa dla ciężarówek. Jak dłużej posiedzę w domu - to strzeli mnie po garach... Dziubala - szybkiego remontu życzę, nasz trwa już 1,5 roku - nieustannie. Ale powoli widac koniec :36_4_9: Kurczę, muszę nauczyc te rozmaite emotki wstawiac i przestac odpisywac w wersji szybka odpowiedz. Bo te moje rzędy literek takie ubogie w rozmaite buźki....
  6. Byłam u ginekolożki prowadzącej - bobaska ma się dobrze, fika i mam tętno, co go wczoraj doktór nie mógł znaleźc, ufff. Jeszcze trochę papierkowej obróbki PITów różnej maści około abolicyjnych i spanie Kurczę, żeby byc na bieżąco z odpisywaniem, muszę się albo nauczyc haiku, albo zorganizowac dobę tak aby regularnie wpadac tu 5 x dziennie manenka71 - wspczuję z powodu mamy. Ja z moją mamą nawiązałam głęboko-serdeczny kontakt, dopiero po śmierci Agi. Wysłałam jej na Dzień Matki znajomego z gigantycznym bukietem kwiatów i z listem - pełnym podziękowań, i takim spod serca (nie mieszkałam wówczas w Polsce, stąd znajomy i list). Od tamtej pory zaczęło byc coraz lepiej (a było chłodno i na dystans, w latach dorostania - regularna wojna). Tylko, że moja mama mogła zadzwonic i powiedziec oc czuje i mógłyśmy zacząc dojrzały dialog- niezwykle cenny. Mamy są super ja w stosunku do mojej głęboko chylę czoło i bardzo ją kocham :) Młodzież ustala, co kto kupuje dla bobaski. Narazie radośc wielka i mówią, że będą chodzic na spacery i są wypady do sklepów z bobaskowym sprzętem i oglądanie ciuszków, kocyków, zabawek i spółki. Asia chce też zainwestowac w chustę do noszenia i ekologiczne pieluchy jej najstarsza siostra przyrodnia rok temu urodziła synka i Asia jej pomagała, a mały jest chustkowy i ekologicznie pieluszkowy Zobaczymy jak będzie, jak bobaska się urodzi Anulka - strasznie dużo tych lekarzy. Zdrowia masy życzę Cudne porównanie - przeżuwający pieske, na dodatek sąsiadów. Sweet monika4 - kurczę nie opanowałam cytowania :( dlatego kopiuję :) "nie mogę przestać myśleć o tym jak straciłaś córkę i o tym, że zycie jednak toczy się dalej"... Hmmm, to było straszne. Przez pierwszy rok, codziennie, jak dzieciaki szły spac, włączałam Agi zdjęcia i ryczałam jaj bór. Strasznie mi jej, zwyczajnie - brakowało. Tak na codzień. Potem uświadomiłam sobie, że nie pamiętam jak pachniała. Pamiętam jej dłonie, włosy, głos, śmiech i całą fizycznośc, zapach zniknął. Trudno mi się było pogodzic z tym, że jej znajomi, koleżanki za chwilę ją zapomną (w moim i myślę, że rodzeństwa sercach - zostanie do końca). Ale tak to włąśnie wygląda. Zawsze się bałam, że jakby coś mi stało i bym umarła, to dzieci trafiłyby do ojca i wydawało mi się, że byłoby to dla nich złe. Ale "wyroki boskie, losu" są niezbadane. Są rzeczy, sprawy na które nie mamy zadnego wpływu, pomimo naszych życzeń. Taka sytuacja mocno uświadamia jak ważna jest chwila obecna - nie jutro, pojutrze czy za rok. Bo może nie byc jutro, pojutrze czy za rok. A wydaje mi się ważnym, aby umierac bez żalu, że czegoś się nie powiedziało, nie zrobiło, nie pokazało. Jakokolwiek nie myśli się o tym, że ja mogłabym umrzec za 5 min, to i tak fakty, statystyka mówią, że to się wydarza. I tu chodzi zarówno o włąsną śmierc jak i śmierc ludzi, których kochamy. Mój tato zmarł nieoczekiwanie, ale czułam się dobrze z tym, że zdążyłam mu wcześniej powiedziec jak bardzo go kocham, szanuję, doceniam i jak ważnym był dla mnie człowiekiem. Agi śmierc nauczyła mnie tego, że nasze życie nie jest czymś niezwykłym w skali świata, czy jak to nazwac. Rodzimy się, umieramy, znajomi zapominają, może czasem rodzina pamięta, a może nie. Taka jest kolej rzeczy. Uświadomiła mi również jak istotne jest pielęgnowanie na codzień naszych związków, relacji. Bo może nie byc następnej okazji, aby coś się mogło wydarzyc. I jakkolwiek statystyki mówią, że kobiety żyją ileś tam, a faceci ileś tam - to kiedy idzie się na cmentarz, widzi się, że ta statystyka nie dotyczy 100% populacji. Więc warto dbac o to aby kończyc każdą sprawę, rzecz, dzień - z miłością w kwestii babci... Wydaje mi się, że szalnie istotne jest (no, przynajmniej dla mnie ) aby byc w zgodzie z własnym sumieniem, czy jak to tam nazwac. To przykre, że reszta rodziny tak ją traktuje i piękne, że masz w stosunku do niej takie uczucia. Wydaje mi się, że taka samotna starośc musi byc czymś bardzo smutnym i bolesnym. W wielu sytuacjach, myśląc o innych, zastanawiam się jak sama chciałabym byc traktowana w analogicznej sytuacji i z reguły to jest odpowiedzią co robic... To ta sama babcia od sadzy w zamrażarce? Ma kobieta fantazję ułańską gabalas - przykro mi z powodu taty... Nie powiem, że rozumiem, bo każda sytuacja jest sumą innych czynników, sytuacji, jest różna. Po prostu współczuję W kwestii czystości dzieciaczków. W Londynie przeżyłam szok widząc co krok dzieciaczki usmarkane po pas, z zakrzepniętymi gilami pod noskiem, uwalone błockiem po pachy i skaczące po kałużach. Obok angielsko/anielsko spokojne mamusie tokowały z przyjaciółkami mamy, równie uwalonych zasmarkanych pociech Nie była to jakaś wybitnie patologiczna okolica Londynu, było to na wypasionym, biało-imigrancko-bagackim Wimbledonie. Moje dzieci nie były za specjalnie czyste - moja mama wiecznie się wściekała, że robię jej obciach przed sąsiadkami. Pewnie to kwestia wieku w jakim byłam młodą (oj wybitnie młodą) mamą, a pewnie kwestia tego, że jakoś nigdy mnie specjalnie nie wzruszało (ufff, uff) co sobie myślą, albo mówią na mój temat sąsiadki i spółka. Bardzo cenię sobię tę cechę odporności na opinię sąsiadek i spółki. Grunt to byc fair w stosunku do siebie i własnych przekonań Pamiętam jak mnie mama obiła we wczesnej młodości (z 5 lat może miałam), za siedzenie pomiędzy kałużami i przelewanie między nimi wody własnymi kaloszkami Ale moja bobaska będzie mogła skakac po kałużach A niech się cieszy Malutka Zdecydowanie się przychalam - do miary szczęścia w postaci śladów na odzieży Monia38 - powodzenia z Matim tornadem I radości, jakkolwiek lehrerin - :))) cena chwili dla siebie ;))) ścinki gazet i kółeczka z dziurkacza. Ale pewnie, zdolności manualne są ważne W kwestii cioci. To nie łatwe przejśc przez żałobę. Trzeba umiec przyjąc ból, opłakac stratę, przejśc przez ten cały proces. I jest to możliwe tylko wtedy, kiedy się na to otworzy. Słyszałam o ludziach, którzy do końca życia, nie byli w stanie się pogodzic ze stratą kogoś ukochanego. To musi byc straszne. Jedną z pierwszych rzeczy, które powiedziałam moim dzieciom, po śmierci Agi, było to, że nie należy się koncentrowac na obwinianiu kogokolwiek czymkolwiek. Jedyne co możemy zrobic, to przyjąc odpowiedzialnośc za to co my zrobiliśmy, albo czego nie zrobiliśmy. I to jest właściwe, coś daje i czegoś uczy. Obwinianie innych, jest próbą odrzecenia tej części odpowiedzialności, która się nam należy - czyli naszej własnej. Jeśli ktoś coś zrobił źle - to jego, a nie nasz problem. My możemy byc odpowiedzialni jedynie, tylko i wyłącznie za siebie. Bałam się tego, ze moje dzieci będą się winic za Agi śmierc - i to jest pierwszy naturalny odruch członków rodziny samobójców. Tłumaczyłam im, że to jednak Aga podjęła tę decyzję i nikt za nią nie wszedł na słup wysokiego napięcia i nie skoczył na druty (choc wówczas trudno mi było samej nie obwiniac się za to, że jej w jakiś tajemniczo-cudowny sposób nie uratowałam). I nawet jeśli nie rozumiemy - bo do tej pory nie rozumiemy - jej decyzji, to nie zmienia faktu, że możemy ją tylko uszanowac i kochac ją dalej taką jaką była. Myślę, że dopóki Twoja ciocia nie dopuści tego do siebie, to będzie jej tylko ciężko i boleśnie. muszelka :) jakmożna życ dalej? po prostu nie umierając w tym momencie, kiedy coś takiego nas lub kogoś spotyka - taka "śmierc za życia". Można tak a można inaczej. Tak, to że mam pozostałe dzieci pozwoliło mi się skoncentrowac na czyms co było dla mnie ważniejsze, niż ja.A co do np Indii, to też odbieram to tak jak mówisz - dopóki żyjemy mamy wybór czy byc szczęśliwym czy cierpiącym. Szczęście jakoś bardziej do mnie mówi :) Trzymam kciuki za dietę Za ileś tam miesięcy sama będę cwiczyc silną wolę Dom marzeń - chłe, chłe... Jak złoty będzie spadał w takim tempie na pysk, to najdalej za pół roku planuję kolejną internacjonalną przeprowadzkę - bo kredyty nas zjedzą w butach na stojąco. Już dochodzimy powoli do krawędzi płynności finansowej :( Misia baletnica absolutnie urocza. Uwielbiam dzieci z charakterkiem - zawsze to jakaś niespodzianka a jaką ma rękę wyrobioną, kółka jak malowane Gratuluję pociechy slonko2208 etap butu 3 latków i czoło w 3D, niezłe Dobrze, że niegroźnie Zdecydowanie jestem za - "nie ma sytuacji bez wyjścia" rena_674 też siedzę od paru tygodni w domu i wprawdzie ani męża, ani psa nie mam - ale kumam o co chodzi A tu jeszcze hektar czasu do porodu, o reszcie nie wspomnę. ALe jak tylko dojde do siebie - planuje w przyszłym tygodniu, po chorobie ruszam na zaplanowaną jogę i pilatesa dla ciężarówek. Jak dłużej posiedzę w domu - to strzeli mnie po garach... Dziubala - szybkiego remontu życzę, nasz trwa już 1,5 roku - nieustannie. Ale powoli widac koniec
  7. hmmm, chyba też się skuszę na jakąś zawartośc lodówki kolacyjnie-śniadaniowo? Dobrej nocy
  8. monikouette - hmmm, moje życie nie należy do gatunku tych "usłanych różami". Miałam dwie opcje - albo nieustanną depresję, albo wzięcie spraw w swoje ręce. Zawsze w sytuacji, kiedy stałam pod tzw ścianą, budził się mój sprzeciw - że przecież ja tez mam coś do powiedzenia. Pewnie, że bywały okresy około lub depresyjne (głównie związane z tym, że tato moich dzieci od 11 lat nie płaci na nie kasy; później miałam je z funduszu; kiedy go zlikwidowano, pożyczyłam kasę i wyjechałam do Londynu - moja pensja nie pozwoliłaby mi utrzymac rodziny), ale w pewnym momencie życia zaczęłam się koncentrowac na rozwiązywaniu problemów, a nie tkwieniu w nich i narzekaniu, biadoleniu - w sensie - nie ma, że boli... Poza tym zawsze staralam się znaleźc we WSZYSTKIM co mnie spotykało jakąś lekcję - choby po to aby te wydarzenia, sytuacje nie pozostawały jedynie przykrymi, bolesnymi doświadczeniami; nawet jeśli jedyną lekcją była lekcja pokory i świadomośc, np tego, że nie mam czarodziejskiego płaszczyka, którym mogę okryc moje dzieci i uchronic je przed absolutnie wszystkim. Poza tym jakoś tak się stało, że mam niewyczerpane pokłady optymizmu - co uważam za wyjątkowy dar. Myślę, że dośc istotnym dla mnie wydarzeniem był wypadek samochodowy, gdzie otarłam się o tę drugą stronę i spędziłam ponad 2 miesiące w szpitalu - 17 lat temu. Jakoś, od tego czasu starałam się szukac w swoim zyciu odpowiedzi na pytanie co jest naprawdę ważne i gdzie jest sens tego co się wydarza. Kiedy byłam parę tygodni w Indiach, w zeszłym roku, sporą częśc podróżowałam zupełnie sama. Widziałam takie sytuacje, warunki życia, nikłe możliwości rozwoju, dostępu do edukacji, służby zdrowia, że ponownie doceniłam totalną wyjątkowośc mojego życia, możliwości mieszkania w Europie i paru innych historii. Taka podróż, w mojej skromnej opinii, może byc najlepszym lekiem na wszelkie depresje i dąsy, że mam kiepskie życie albo coś. I może byc niezwykle cenną lekcją... I tu nie chodzi nawet o stwierdzenie - ufff, naprawdę nie jest tak źle w moim życiu, na zasadzie kontrastu, porównania. Taka podróż bardzo otwiera także na innych ludzi, ich potrzeby, cierpienie... monika4 jutro jade do ginekolożki prowadzącej ciążę - mam nadzieję, że wszystko w porządku - i tej wersji staram się trzymac W kwestii "mądrej mamy" - to przy okazji kolejnej bobaski "w drodze" uświadomiłam sobie, że ona będzie zupełnie inaczej wychowywana - suma doświadczeń i popełnionych błędów :) Jestem mamą daleką od ideału, ale jest we mnie na szczęście dużo szacunku dla innych. Jest też dużo troski, która czasem przesłania mi sensowne myślenie i zachowuję się irracjonalnie. Ale poźniej staram się wyjaśnic moje motywy, intencje. Potafię przyznac się do tego, że nieumiejętnie coś artykułuję i czasem tłumaczę młodzieży, że jest to powodowane troską o nie i chęcią aby były szczęśliwe w swoich życiorysach. Z córką już dawno ustaliłam,że nie jestem w stanie im exportowac mojego doświadczenia życiowego i że moje dzieci muszą móc popełniac błędy, aby zbudowac własne doświadczenie - choc nie było to dla mnie proste :) "Wychowywanie", jest szalenie ciekawym procesem. Sama się wiele przy okazji dowiedziałam, także o sobie i bardzo to dla mnie cenne. Dobra, zmykam do łóżka. Pozdrawiam wszystkie dziewczęta i bardzo się cieszę, że znalazłam takie forum
  9. Monia - Z doświadczenia moich dzieci, mojego własnego wiem, że ten proces trwa długo, bardzo długo. To są lata wspomnień, skojarzeń różnych miejsc z różnymi sytuacjami i nieuniknienie - myśli - co mogłam zrobic inaczej, lepiej, czego nie zrobiłam, gdzie popełniłam błąd. Mi terapeuta powiedział miesiac po Agi śmierci, że najlepsze co można zrobic, to uszanowac czyjaś decyzję (myślę, że trudno ją oceniac) i mając tę osobę przed oczyma, w sercu zrobic "dla niej" coś dobrego dla innych. Poza tym ja miałam dwójkę rozwalonych totalnie dzieci i musiałam byc wsparciem dla nich.
  10. no to udało mnie się z grubsza ogarnąc ostatnich parenaście stron. Mnie ścieło - najpierw przeziębienie, a wczoraj jakaś akcja żołądkowo - brzuszna. Dziś udało mnie się dotrzec do internisty, mam zrobic USG brzucha i do ginekologa - niby wszystko w porzo (no, może poza tym, że jak mi pobierał próbkę do cytologii, to zaczęłam krwawic, ale powiedzial. Ale dalej mam takie skurcze w nadbrzuszu, ze dobrze, ze mam parę porodów za sobą i wiem jak oddychac, bo mi oczy z orbit wychodzą jak mam skurcz. Tak poza rosnącym kursem franka (kredyty), to wszystko w porządku. Monia, bardzo współczuję Sebstianowi. Daleka jestem od oceny jego mamy - a juz na pewno od mówienia o patologii. Zbyt wiele we mnie szacunku dla innych i ich decyzji, nawet jeśli to zupełnie odłegłe i odmienne od moich preferencji i zasad. Bywało ciężko, naprawdę ciężko w moim życiu, ale odpowiedzialnośc za dzieci była zawsze większa i ważniejsza. Natomiast staram się rozumiec, na tyle na ile mogę, że inni mogą byc w sytuacji, która przerasta ich możliwości... Zostaje przekroczony próg wytrzymałości i wydaje mi się nietaktem ocenianie ich decyzji - ponieważ trudno jest to robic obiektywnie i uczciwie. Tylko taka osoba mogłaby to oceniac. Oczywiście, najczęściej jest to związane z nagłym wydarzeniem - negatywnym w skutki, lub depresją, lub ciężką sytuacją trwającą długo lub wieloma innymi sytuacjami. Pewnie, że kiedy patrzymy na własne problemy z perspektywy czasu - wydają nam się błahe, ale często w momencie kiedy mają miejsce - wyglądają inaczej... A czy mamy prawo wymagac czegos od innych? Staram się wymagac od siebie i byc asertywną w mówieniu o moich oczekiwaniach w stosunku do innych. Staram się wypełniac moje obowiązki, zadania - najlepiej jak potrafię, ale ludziom różnie dzieje się w życiu. Nie każdy jest supercyborgiem i wszytsko przyjmuje na klatę jak leci. W naszym społeczeństwie wizyta u psychiatry ciągle pokutuje skojarzeniem, że ktoś jest czubkiem. A potencjalni samobójcy to działka psychiatrów. Poza tym jaka jest dostępnośc do tego typu specjalistów? Jakiej klasy specjalistami oni są? Jaką mamy pomoc dla osób w depresji, lub tendencjami samobójczymi? i na ile, zwykły przeciętny obywatel wie gdzie zadzwonic, iśc jak dopadnie go depresja, ale inna sytuacja życiowa, z którą sobie nie radzi? Jeśli Sebastian się uczy, powinien otrzymac rentę po mamie i może dochodzic alimentów od ojca - jeśli ten nie płaci lub nie mam z czego płacic, po 3 miesięcznej bezskutecznej egzekucji przez komornika, można otrzymac alimenty z przywróconego do życia funduszu almentacyjnego. Jeśli kiedyś Sebastian zdecydowałby się na terapię, mogę polecic dobrą psycholog we Wrocławiu, do której chodziła moja córka po ... samobójczej śmierci młodszej siostry. Po śmierci córki spędziłam setki godzin na forach dla dzieci z takimi tendencjami - i proszę mi wierzyc, trudno tu mówic o patologii - jako uogólnieniu. Przeczytałam mnóstwo książek na temat i rozmawiałam z wieloma specjalistami. Wydaje mi się, że liznęłam czubek "góry lodowej", stąd sobie pozwoliłam na zabranie głosu. Jeśli mogłabym w czymś pomóc, zrobię to z przyjemnością. Dużo dobrego
  11. Qrczę, udało mnie się wykopac ze stosu papierów (przeliczam rózne rachunki wg kursów NBP do abolicji)... Cyferki mi lataja przed oczyma... Tfu Pozdrawiam wszystkich serdecznie i lecę ziółka parzyc
  12. Dziewczęta, pozdrawiam serdecznie mamusie chłopców i dziewczynek :) Szczęśliwe mamulki. Miłego dnia dla wszystkich
  13. mahakala2000

    Witam

    Dagmara gratulacje i wszystkiego najlepszego dla całej Twojej rodziny. pozdrawiam serdecznie
  14. mahakala2000

    Witajcie :)

    Witaj Agnieszko pozdrowienia dla całej rodzinki i miłych chwil na forum
  15. mahakala2000

    Cześć

    Witaj Motylku pozdrawiam i życzę miłych chwil na forum
  16. Marzenko Witam serdecznie. POzdrowienia dla całej famili. U mnie podobnie - w kwietniu kończę 40tkę, w lipcu rodzę córeczkę, moja córka ma 21 lat, a syn 19,5 Zapraszam do http://parenting.pl/kacik-dla-mam/165-mamusie-po-30-stce-czyli-kacik-mamutkow-689.html Najlepszego
  17. Awarta witam serdecznie i pozdrawiam Ciebie i Twoją rozbrykaną córeczkę
  18. mahakala2000

    cześć

    Witaj Lusiu owocnych oczekiwań bobaskowych i najlepszego dla Ciebie i Twojego chłopca
  19. mahakala2000

    nowa

    Witaj Aga i wszytskiego co najlepsze dla Ciebie i Twojego bobaska
  20. 4nr Gratulacje dla Ciebie i mamy i bobaski Oli Wszystkiego najlepszego
  21. Witam i miło spędzonego czasu na forum życzę
  22. Jeśli umowa jest na 3 m-ce lub dłużej, to pracodawca nie może Ciebie zwolnic do porodu. Nie jestem pewna, czy płaci Ci macierzyński, wydaje mi się, że w takiej sytuacji otrzymuje się zasiłek macierzyński. Zresztą trudno przewidziec reakcję Twojego pracodawcy :) Mnie pracodawca musiał cofnąc wypowiedzenie, które mi dal w pierwszym miesiącu pracy i pracuję do porodu. Jednak po 3 miesięcznej umowie musisz byc wyżej niż w 3 m-cu ciązy. Najbezpieczniej jest to powiedziec w 4 miesiącu. POwodzenia i pozdrawiam
  23. Monia38 - jak pisałaś o Weronice, rozmawiałam akurat z moja córką, też o tej sytuacji - choc, jak pisało parę dziewczyn - trudno się wypowiadac na mało znany temat... Sama miałam 18 lat (bez 2 tyg), kiedy wyprowadziłam się z domu. W tempie błyskawicznym poznałam ojca moich dzieci i jeszcze bardziej błyskawicznym - zaszłam w ciążę... Byłam wybitnie niepokorną młodzieżą, z dużym problemem z autorytemi. Moja mama była absolutnie przerażona. Totalnie przeciwna, mojemu exmężowi - jak zaczynaliśmy byc "razem", był w związku małżeńskim, miał 2 małych dzieci. A ja - uważałam, że jestem absolutnie najmądrzejsza i wszystko wiem najlepiej. Nie byłam wówczas w satnie wysłuchac rad mojej mamy, moich licznych znajomych. Inną sprawą było to, że moja mam bez wątpienie kochała mnie/kocha przebardzo, ale nie potrafiła pokazac mi swojej miłości, a ja nie rozumiałam jej troski. Ze swoją córką, kiedy przychodzi do mnie z jakimś "związkowym" problemem rozmawiam w ten sposób, że pytam ją: "czy chciałabyś byc tak traktowana za 5, 10, 15 lat?", "jeśli coś jest dla ciebie problemem - powinnaś o tym rozmawiac ze swoim chłopcem, bo później będzie ci tylko trudniej zacząc taką rozmowę", "czy ta sytuacja cię inspiruje, rozwija, powoduje że czegoś cennego się uczysz?", "nie ma tematów tabu - w związku. Twoj chlopiec będzie najbliższą ci osobą i nie może byc tak, że pewnych sprawach możesz pogadac tylko z mama lub kolezanką, bo to nie rozwiazuje ewentualnego problemu, który powinnieście rozwiązac sami" itd itp. Staram się jej towarzyszyc w tym, aby sama potrafiła określic, co jest dla niej istotne, ważne - w życiu, jej relacji z chłopcem, dla niej - jako człowieka. Zadaję dużo pytań i np uświadamiam to, że pomimo naszych życzeń - nie możemy liczyc na to, że zmienimy poprzez nasze pragnienia kogokolwiek. Jeśli możemy kogoś zmienic - to wyłącznie siebie. Że należy z szacunkiem obserwowac drugą osobę - i odpowiedziec sobie szczerze - czy to co widzimy - jest tym czego szukamy, pragniemy. Staram się jej uświadomic jak ważne jest aby dbac o własny rozwój - że będąc kobietą usatysfakcjonowaną, spełniającą się, niezależną - finansowo, pod względem znajomych, pasji, zainteresowań, zmierzającą w jakimś sensownym kierunku - będzie szczęśliwa, a ludzie szczęśliwi jakoś łatwiej radzą sobie z błahymi sprawami. Dla mnie samej, długi czas było problemem określenie własnej tożsamości. Tego dokąd zmierzam, co jest ważne, jakie są granice - którym np nie powinnam innym pozwalac przekraczac. Dowiedzenie się tego, zajęło mi naprawdę wiele czasu. Dlatego staram się uświadomic mojej córce, że warto zadawac sobie pytania Asia, kiedy rozmawiałyśmy o Twojej córce , powiedziała, że pewnie bardzo potrzebne jej jest wsparcie. I tu wcale nie miała na myśli spraw wymiernych - np przyjęcia jej do domu - i trudno tu Tobie radzic co zrobic - po Ty sama wiesz to najlepiej, co uczynic i co będzie najlepsze dla Was wszytskich. Mówiła o wsparciu, w postaci tego, że Weronika będzie mogła pogadac z Tobą, aby dla samej siebie - z Twoją pomocą - móc wiedziec w jakiej jest sytuacji, dokąd ona zmierza, co z niej może wyniknąc, jakie są konsekwencje jej różnych decyzji, czego ona chce, pragnie, potrzebuje, oczekuje i czy z ojcem jej dziecka - te jej pragnienia i oczekiwania mają szansę się spełnic... Jestes dojrzałą, doświadczoną kobietą i mamą - i sama będziesz wiedziała co będzie i w jakiej fomie najlepsze dla Twojej córki. MOja powiedziała mi, że ważne jest aby móc czuc, że można liczyc na bliskośc i wsparcie psychiczne mamy - że dla niej to cenne i ważne. Powodzenia i właściwych decyzji :) A propos zęba - jak miałam kiedyś problem - biegłam do apteki po olejek z goździka - działa jak lekki środek znieczulający. No i dużo szałwi i dentoseptu. Pomagało mi też płukanie buzi zimnym mlekiem... Wnusio Mati - żywe srebro - pogratulowac i dużo dobrego, urodzinowego dla Twojej Asi i całej rodziny. U Ciebie MOnia, to się dzieje. Jak nie dzieci, to m., a to auto - jak Ty to ogarniasz i do tego piec, drewno, palenie, zakupy, gotowanie? WOW, pełen szacun monika4 - jak już pisałam - z dziką przyjemnością pijałąbym kawkę w piżamce na schodach :))) I masz bosko z tym własnym ogródkiem. Przeleciałam się przez warszawskie sklepy ze zdrową żywnością - ale wybór warzyw biedny, że hej. Panie uzasadniały to tym, że musiałyby miec własne kopce, do przechowywania. Bo producenci rozrzuceni - i nikomu się nie opłaca wozic 10 kg ziemniaków, 3 dyni i ileś tam marchweki, skoro nie mają odpowienich warunków do trzymania i to zsycha. Nie wiem jak to działa w Londynie - ale w sklepach jest duży wybór świeżych warzyw. Pomijam to, że jest z 8 dużych firm, gdzie można zamówic dostawę gotowych zestawów warzyno-owocowych do domu co tydzien. Bardzo popularne też są markety, organizowane w wielu dzielnicach, gdzie przyjeżdżają rolnicy z promienia 50 km i sprzedają swoje warzywa i owoce. Można z nimi pogadac, dowiedziec się co gotują z danych warzyw i z czy polecają je przyrządzac - bajka... Niestety - nie mam nawet działki, więc mogę zapomniec. Choc zastanawiam się nad zrobieniem rekonensasu w okolcznych wsiach - może uda się znaleźc rolnika, co sprzedaje coś swojego - ale to juz raczej lato, jesień. W UK ludzie często kontraktują zbiory rolników - uczestnicząc tym samym w ewentualnych startach spowodowanych powodziami, suszą itp. A w ogóle, to powoli zaczynam się zastanawiac nad jakimś domeczkiem w mniej miejskich klimatach... Może coś z tego wyjdzie, kiedyś... slonko2208 grunt, że Tobie sprawia satysfację to co robisz. Wartośc tego jest niezależna od opinii Twojej mamy i siostry na ten temat. To smutne, że nie potrafią okazac, że są z dumne z Ciebie i tego co robisz. Gratuluję, trzymam kciuki, dużo siły i wytrwałości życzę Ann dużo zdrowia dla całej famili to niesamowite, rodziny sie pokładają - a kobiety, dzielnie na posterumku .... agucha44444 wszytskiego najlepszego dla mamy Davidka i miłych chwila na forum lehrerin piękna Niśka/Gwiazdka. Kolega przedszkolny - hmmm, trudno oszacowac, trochę wyrosłam z tego przedziału wiekowego POzdrawiam serdecznie Dziubala pozdrawiam ciepło i kolanu zdrowia życzę A dla Maciusia - podziw wielki, niesamowite... Anulka pozdrawiam serdecznie i dużo zdrowia dla dzieciątek. To jakaś taka pora - mocno chorobowa? Bo w co drugim zdaniu zdrowia życzę Oby jak najwięcej - wspomnianego - wszystkim anula_73 życzę samych udanych zakupów i zawsze księgarni pod ręką i zdrowia dla Jędrka i Sabiny manenka71 witam i pozdrawiam ciepło i życzę dużo sił na "strojenie", wyrwanie się z domu i fajnego czasu - dla Ciebie. Dużo zdrowia dla Malutkiej życzę i udanej operacji gabalas to zacznę tradycyjnie: pozdrawiam i zdrowia dla m. i dużo dobrego dla Ciebie A brzuszek elegancki. Ciekawam kiedy moja bobaska tak urośnie. muszelka świetny weekend - gratuluję szybkości i skuteczności decyzji. Chyle czółko I ta forma, do 6 rano... rena_674 dużo przespanych nocy życzę - Tobie i Bartusiowi życzę. W galerii są też, a właściwie przede wszytskim zdjęcia dzieciaczków. Ale jak się okazało, galerie zrobiłam w moim profilu, a nie na str galerii i nie wyświetla mnie się ten znaczek kamerkowy, ale nie chce mi się jeszcze raz tego wgrywac... Dzieci są widoczne jak się wciśnieśnie "Show all albums", pod 2 widocznymi albumami. To jakoś działa tak dziwnie, że są widoczne tylko 2 ostatnio dodane albumy, a dzieci robiłam na początku, jako pierwsze A Bartuś prześliczny, piękny chłopiec :) monikouette - zdjęcia w profilu, 5 albumów - dzieci + połówka związkowa i ja ;D Pozdrawiam serdecznie
  24. Witam piękne Panie po krótkiej przerwie, związanej z totalnym nawałem zajęcio-obowiązków, w przerwie między urzędami a wizytą u księgowej, pragnę wszystkich serdecznie pozdrowic. Jutro już będę miała więcej czasu i mam nadzieję, że uda mnie się wskoczyc do pogaduszek Udało mi się zalbumowac familię - zrobiłam galerię - ufff, ufff. Do poczytania później i bardziej aktywnego popisania - jutrem. Najlepszego
  25. Dzięki wielkie To "stosunkowo niedaleko", może kiedyś uda mnie się dotrzec odpowiednio wcześnie rano Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...