Skocz do zawartości
Forum

muszelka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez muszelka

  1. Anulka - A chcesz operowac biust? Ja tez nosze sie z tym pomyslem, ale jak na razie odlozylam to na pozniej (2 operacje w tym roku wystarcza!). Wiesz, wydaje mi sie, ze z innymi operacjami nie jest tak zle (zobacze jak to bedzie z kolanem). Jesli problemem jest bol to zawsze mozna cos na niego dostac. Natomiast mnie nic nie bolalo, ja poprostu nie moglam oddychac, przelykac, mowic itd. bo to byla twarz. Zatoki i nos to miejsca gdzie zbiera sie duzo wydzielin, ktora nie ma nigdzie ujscia, co jeszcze bardziej to wszystko utrudnia. Dlatego jest to az tak trudne do zniesienia. Wolalabym chyba bol. Ale ponoc biustu nie ma sensu operowac przed 40-tka, bo dopiero wtedy zaczyna naprawde wiodczec i jest wieksza szansa, ze juz sie nie bedzie mialo dzieci i efekty utrzymaja sie dluzej. Mi lekarz powiedzial, ze powinnam poczekac min. az Misia skonczy 4 latka (przez 4 lata podobno cialo 30-latki wraca do "normy" po porodzie). Takze myle i mysle. Ja mam "murzynski" biust i chcialabym go zmniejszyc i podniesc. Okazuje sie, ze to sie laczy jednak z wszyciem implantu, przesuwaniem brodawki () itd. Takze jest to bardziej skomplikowane niz myslalam.
  2. Dziewczyny, wlasnie skonczylam nadrabianie strat w Mamutkach i naprawde lza w oku mi sie zakrecila. Wiedzialam, ze jestescie kochane, ale nie przypuszczalam, ze az TAK! Bardzo, ale to bardzo dziekuje Wam za pamiec i wszelkie mile slowa! Dodatkowo dziekuje z calego serca Moni, za dedykacje stronki - nawet nie wiesz jak mi sie zrobilo cieplo na sercu! Dzieki! Jestescie Wielkie i ciesze sie, ze jestescie! Posmialam sie tez z Wami (choc troche z opoznieniem). Widze, ze troche sie dzialo. Slonko - Bardzo trzymam kciuki za to, aby Wasze plany sie spelnily. Ale i za to, abys przez te przemiany przeszla "lekka reka". Z jednej strony to bardzo dobry czas na emigracje (najmniejszy stres dla dzieci z nia zwiazany jest wlasnie do 14-15 r.z. - pozniej nie jest juz tak lekko), ale z drugiej strony "nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo"! Wiesz, emigranci rzadko kiedy "chwala" sie ile ich kosztowala ta decyzja. Zanim wszystko wychodzi na prosta i jest dobrze - jest kilka ciezkich lat. Po roznym wzgledem. Jedni przechodza to lzej, inni ciezej. Trudno przewidzic jak bedzie. A powiedzenie, ze jak sie nie uda to zawsze mozna wrocic tez nie jest do konca prawdziwe. Wiadomo, mozna - jesli sie ma do czego. Dlatego dobrze zostawic sobie na co najmniej 1-2 lata otwarte wszelkie furtki. Poza tym jesli sie ma dzieci w wieku szkolnym to tez jest problematyczne takie "przerzucanie" w jedna i druga strone. To nie tylko przeniesienie bagazu, ale calego zycia - i zycia doroslych, i zycia dzieci! Nie chce sie rozpisywac na ten temat, bo to temat rzeka. Ale jesli moge pokusic sie o rade to doradzam nastawienie sie na najgorsze podejmujac decyzje. Tylko wtedy nie przezyjesz duzego rozczarowania i unikniesz duzych frustracji. Musisz byc nastawiona na to, ze dosc dlugo zwykle czynnosci beda sprawialy problem (chociazby zakupy czy wizyty u lekarza!). My, Polacy, nie jestesmy zbytnio milo widzianymi emigrantami. I to sie czuje. Trzeba nauczys dawac sobie z tym rade. Zacznij przygotowywac sie do tego psychicznie. Bardzo powaznie. Codziennie jak cos robisz pomysl, ze to samo bedziesz robila w obcym miejscu, w obcym jezyku. To Ci duzo pomoze. Powiem Ci, ze ja wyemigrowalam do DK majac tam mame, brata, znajac kilka osob (jezdzilam tam przez lata na wszelkie wakacje), nie majac dzieci, (ale i meza jako podpory) i znajac troche jezyk (+ angielski). A mimo wszystko dostalam niezle po tylku. Owszem, uksztaltowalo mnie to i "wychowalo", ale bylo naprawde ciezko. Dzis tez moge, jak inni, opowiadac jak tu jest wspaniale, jak wspaniala zrobilam kariere itd. Ale to przyszlo po latach i zostalo oplacone bardzo twardym tylkiem! Ja pamietam jakie byly poczatki - to byla twarda szkola zycia! Trzymam mocno kciuki, aby Wasza rodzina byla razem i aby odbylo sie to jak najmniejszym kosztem! Ja teraz zdycham, ale juz jest ok. Tylko slabiutka jestem. Qurde, troche inaczej sobie to wyobrazalam. Mialam nadzieje na slodka labe, a tu nie mam na nia nawet sil. Jestem ciagle zmeczona. Szyny w nosie ciagna, opuchlizna nie pomaga w oddychaniu...eeeeeee....ogolnie jest do dupy! Dobrze, ze Was mam i mam komu sie wyzalic!
  3. Witajcie kochane Mamutki! Stesknilam sie za Wami i nadrobie czytanie pozniej - teraz sie wyzale. NIGDY WIECEJ OPERACJI NOSA!!! Co przeszlam to moje. Po operacji byla rewelacja. Oczywiscie nos zatkany wszelkimi tamponami i szynami, ale bylo pikus. Za to w nocy sie zaczelo. Myslalam, ze od zmyslow odejde. Oni oddychac, ani przelykac, ani mowic - koszmar! Od 12-tej w nocy do prawie 9-tej rano chodzilam po korytarzu. Nawet na chwile nie moglam usiac, bo dostawalam szalu. Nic mnie nie bolala, ale ten zawalony nos, gardlo, zatoki i uszy poprostu doprowadzaly mnie do szalu. Mialam isc na kontrole i wyjecie tych tamponow z nosa o 11-tej, ale pielegniarki dzwonily juz o 8-mej aby dorwac lekarza zaraz jak sie zjawi na dyzurze a zanim zacznie operowac aby mnie natychmiast przyja. Zlitowal sie i o 9-tej narodzilam sie na nowo!:36_2_46: Okazalo sie, ze w nosie mialam 2 szmaty wielkosci chyba chysteczek do nosa, ktore zbytnio mnie zatykaly, bo mialam problem z zatrzymaniem krwawienia i one zbytnio nasiaknely. Sorrki, za taki opis, ale ja sobie nie wyobrazalam, ze cos takiego moze sie zmiescic w nosie! MOZE! Wyjecie dziadostwa (choc dosc bolesne) przynioslo taka ulge, ze az sie rozplakalam ze szczescia. We wtorek wrocilam do domu i leze plackiem, bo nie dosc, ze mialam problem z zatamowaniem krwi (dostalam chyba 4-5 kroplowek i bez poprawy) to jeszcze dostalam znowu @! Dobrze, ze dopiero w domu a nie na stole operacyjnym (a propos - myslalam, ze to taki maly zabieg a operacja trwala 5 godz!). Takze ledwo zyje. Nos mam na pol twarzy - ale i tak z dnia na dzien lepiej. Opuchlizna ma niebawem zejsc. A w piatek ide na wyjecie tych szyn z nosa (wbrew moim obawom nie wystaja z nosa ). Wogole mialam kilka innych atrakcji, ale szkoda czasu na pisanie o nich. Powiem tak - nigdy zadnych operacji na twarzy. ZEBY NIE WIEM CO!!!! Nogi sie juz nawet nie boje. Mama jest u mnie i zajmuje sie domem, ale juz powoli zaczynam miec dosc. Jutro wraca do domu i M przejmuje obowiazki. Jutro tez przyjezdza corka M a w srode zmieniaja sie z mlodszym synem. Takze nastepny tydzien tez bede miala pomoc. Ale juz w nastepnym tygodniu moge wychodzic z domu. Hmmmm....Moze i moge, ale z takim wygladem nie zamierzam sie afiszowac. Takze od dzis do Was wracam i mam nadzieje, ze uda mi sie nadrobic straty. Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie!
  4. muszelka

    Żywe srebro

    Witam Przez ostatni tydzien byl u mnie brat i komp poszedl w odstawke na tez czas. Uwielbiam spedzac czas z bratem. Jestesmy nie tylko dobrym rodzenstwem,ale najlepszymi przyjaciolmi i kompanami do towarzystwa. Z nikim tyle nie przezylam ile z moim bratem jest co wspominac......Ale juz pojechal Regina - Serdeczne gratulacje! Andzia - Duzo zdrowka dla dziewczynek i sil dla Ciebie. Jak Misia byla tylko 2 dni w szpitalu w PL (w zeszlym roku - rota wirus) to myslalam, ze pier..ca dostane! A i tak caly czas ktos przy mnie byl z rodziny czy znajomych. Ale kiedy wyszli na noc - myslalm, ze zwariuje. Spalam na lezaku (przyniesionym przez przyjaciolke) moze 3-4 godz. Potem dostawalam cholery. Tez mialysmy "salke" 2.5 m dlugosci, ale niecale 1.5 szerokosci. Jak stalam przy lozeczku to juz nikt nie mogl sie przecisnac. Koszmar. Na wszystko sie modlilam, aby Misia wyzdrowiala do przyjazdu meza, bo gdyby zobaczyl swoja krolewne w takich warunkach (podarta posciel, obdrapane lozeczko, ja na krzele chyba z lat 60-tych a wszedzie ponuro jak w grobie!) toby mnie wiecej z nia do PL nie puscil. Udalo sie wyjsc na kilka godz. przed jego przylotem! To koszmar, aby matka, nie dosc, ze umeczona nerwami o dziecko, jeszcze musiala sie meczyc fizycznie aby z nim zostac. W SWE w takich wypadkach bardzo sie db zarowno o dziecko, jak i rodzicow. No, a jak o szpitalach mowa, to ja wlasnie jutro ide na operacje nosa i zatok. Mam megacykora i nawet gadac mi sie o tym nie chce. Mam dzis dola, ktorego staram sie przygasic na forum i pisze moze rozne glupoty Jutro ide na 9.00 i wracam we wtorek. Przyjezdza moja mam i przez tydzien bedzie zajmowac sie domem i rodzina. Jeszcze takiej laby nie mialam. Przyda sie. Czeka kilka ksiazek do przeczytania, a i na dvd mam duze zaleglosci filmowe. Wkoncu poleniuchuje..... Do tego wszystkiego jakis diabel opetal mi Misie i mamy koszmarny cyrk w domu! Nawet trudno mi opisac. O wszystko jest dyskusja. Wyszukuje ciagle takich zajec, ktore wie, ze doprowadza nas do szalu. Nawet mojego brata doprowadzila do szalu (co wydawalo sie zawsze wrecz nie mozliwe!!!). Rece mi juz opadaja. Przykro mi, ze nic spokojnie nie moge zdzialac, tylko musze krzyknac. Tak mnie testuje, az do przebrania miarki i wtedy jest git! A ja bije sie z myslami jak z nia postepowac, aby nie musiec krzyczec. Ale nic innego nie skutkuje. A naprawe, probowalam wszystkiego. Wszystko olewa totalnie! Zadna kara jej ostatnio nie dotyka. Nawet nie opowiedzenie przez ze mnie bajki na dobranoc (co dotychczas skutkowalo!). Poprostu totalna porazka. Podobno ma jej to przejsc, ale czy ja wytrzymam?!!!! Na dodatek okazalo sie, ze przezywa to moje pojscie do szpitala. Tlumacze jej, ze bede tam nocowac tylko 1 noc, ale ona koniecznie chce tam zostac ze mna i trzymac mnie za reke. Wydaje sie nam, ze dobrze pamieta zeszloroczny pobyt w polskim szpitalu, kiedy caly czas z nia bylam i trzymalam za raczke. Ona teraz tez mowi, ze bedzie ze mna caly czas i bedzie mnie trzymac za reke. Jak mowie, ze nie moze ze mna jechac rano to jest straszna rozpacz i pyta "A kto bedzie z Toba? Kto ciebie ukocha i potrzyma za raczke?" No i koniec, bo w tedy to nawet ja mam lzy w oczach. No, ale to wszystko nie przeszkadza jej na dawaniu mi popalic Dobra, zmykam, bo musze sie pakowac.... Pozdrawiam Was i od srode bede miala dla Was duzo wiecej czasu!
  5. Witam wszystkie Mamutki! No i brat pojechal.......Tak nam ten czas szybko minal. Jestesmy ze soba bardzo zzyci. Mamy starasznie duzo wspolnych wspomnien i rozumiemy sie bez slow. To nie tylko moj brat, ale i najlepszy przyjaciel. Nikt tak dobrze mnie nie znaj jak on. Fajnie jest pogadac z kims, komu mozna mowic wszystko, tak naprawde. Bylo naprawde super. Do tego jeszcze przywiozl mi pasche chyba pol metrowej dlugosci, i...........nie moglam sie powstrzymac! Takiej pysznosci dawno nie jadlam. Rodzinie dalam sprobowac - reszte zjadlam sama! Teraz bede musiala Ale tez dopiero za 2 tygodnie, bo przez tyle nie moge wykonywac zadnej pracy fizycznej ani cwiczen. A jutro operacja. Wiem, ze to zadna wielka operacja i dosc rutynowa, ale mam mega cykora i dlatego chyba mam dzis dola. Zamiast wspolczucia slysze tylko "Daj spokoj, to mala operacja. Nic Ci nie bedzie" itp....Ja to wszystko wiem, ale teraz potrzebuje, aby ktos mnie troche "pozalowal" Nic z tego! Zadnego zrozumienia w rodzinie.... Ale za to pozniej czeka mnie blogie leniuchowanie przez tydzien. Takiej laby dawno nie mialam. Czytanie ksiazek, nadrabianie zaleglosci filmowych (tu to jestem prawdziwy mamut, bo nawet nie wiem co w ostatnich latach powychodzilo!) i full service. I oczywiscie bede miala czas na forum! Ale to dopiero od srody. We wtorek wracam do domu. Jutro ide na 9.00 i dokladnie nie wiem o ktorej bedzie operacja, ale chyba przed poludniem. Jak sie komus przypomni to wdzieczna bede za przeslanie mi kilku pozytywnych fluidkow i trzymanie kciukasow choc przez sekundke. Przepraszam, ze nie przeczytalam wszystkich zaleglych wpisow (tylko wyrywkowo), ale przez tydzien duuuuzo splodzilyscie i jakbym przeczytala to juz pewnie nie mialabym czasu na odpisanie. Pisalyscie troche o bycie kura domowa. Juz o tym byla kiedys mowa i nie bede sie powtarzac. Napewno idealnym rozwiazaniem dla wielu kobiet w zyciu jest spelnienie sie zarowno w zyciu zawodowym, jak i rodzinnym. Nie wazne w jakiej kolejnosci. Ale chyba wazne jest aby spelniajac sie w jednym nie zapominac o drugim. Ale warto pamietac, ze nie kazda kobieta ma ochote na spelnianie sie zawodowe. I tu nie chodzi o brak ambicji czy uzdolnien. Spelnianie w zyciu rodzinnym daje jej 100% satysfakcji i uszczesliwia ja. Takich kobiet jest dosc duzo i czesto sa nierozumiane lub niedoceniane, jako maloambitne. Coz za bledne myslenie! Ja widze, ze gdybym wczesniej nie spelnila sie zawodowo, ale "za mlodu" zalozyla rodzine to chyba wlasnie taka bym byla. Mi bycie "kura domowa" niesamowicie odpowiada. Nie czuje sie uzalezniona od meza, bo wiem, ze dam sobie zawsze rade (nie raz zaczynalam od zera). Meza wychowalam i "jego" kasa tak samo dysponuje jak on. Pozbylam sie wszelkich skrupulow. Natomiast ciesze sie mogac spajac nasza rodzine codziennie i byc jej punktem centralnym (nawet dla dzieci meza). Od poltora roku dostrzegam w sobie tez kobiete i dlatego staram sie czasem byc egoistyczna i miec czas dla siebie. Nie tylko na fryzjera i spotkania z kolezankami, ale na spedzenie calego np. sobotniego popoludnia w lazience (sauna, maseczki, pilingi itd, itd). Wtedy M zajmuje sie Misia. To jest ich czas i moj. Oj, dlugo by gadac...... Wy piszecie o splacaniu kredytu a my sie szykujemy do jego wziecia Sila wyzsza! Manenka - Pytalas o wanne z hydromasazem. Wszystko kwestia gustu. Ja uwazam, ze jest to grubo przereklamowane (co innego prawdziwe jaccuzi). Trzeba pamietac o dezynfekcji i czyszczeniu dysz. Ale to nie taki problem. Ten "masaz" to taki pic na wode. Owszem "babelki" powietrza przydaja sie dla dzieci aby im robic piane. Jak dla mnietyel. Ja mam w dodatku dosc glegoka wanne narozna i dosc duzo roznych dysz. Ale te "masaze" mozna uruchamiac dopiero kiedy wszystkie dysze znajduja sie dobrze pod woda (w przeciwnym razie z gornych dyszy trysnie woda na cala lazienke). U mnie to napelnianie zabiera tyle czasu, ze czasem odechciewa mi sie kapac. Dlatego z nich prawie nie korzystam. W dodatku narozne, duze wanny sa trudne w utrzymaniu w czystosci. W czasie kapieli do wody dostaje sie nie tylko "brud" z ciala ale tez kurz ktory zdazyl zebrac sie w dyszach. Jesli sie chce wanne utrzyma w czystoscu trzeba ja po kazdym kapaniu umyc porzadnie, a przy wannie naroznej nie jest to takie zabawne! Ja zdecydowalam sie, ze w nowym domu zamontuje fajna wanne podluzna. Moze ja tylko nieco wbuduje w podloge, ale nie na cala wysokosc. Tyle z mojego punktu widzenia. Dobra, zmykam sie pakowac. Brzuch mnie boli z nerwow. Sprobuje zajrzec pozniej. Jesli nie uda mi sie - to bede w srode! Serdecznie Was wszystkie pozdrawiam!
  6. Witam! Jest u mnie brat caly tydzien i chce ten czas wykorzystac maksymalnie wiec nie bede miala zbyt duzo czasu na pisanie. A w nastepny poniedzialek - operacja (zacznam miec pietra; w szpitalu bylam tylko raz - jak rodzilam!). Jesli chodzi o diete to jest to Cambridge. Znajdziecie duzo na jej temat na necie. Z tego co ja wiem to jest to jedyna dieta, ktora polecaja lekarze. Pisalam o niej na temacie "schudnac 15 kg.....costam, costam....". Pozdrawiam Was wszystkie i zycze tego, czego w danej chwili same sobie zyczycie!
  7. Anula - Cyt:"Muszelka brawo za schudnięcie. ja poszłam w kierunku zwiększonej aktywności fizycznej (też drobne sukcesy mam), bo jednak nie jestem typem zdolnym do umartwiania się(co u innych podziwiam). " Widzisz, ja tez nie jestem tym typem dlatego dotychczas zadna dieta mnie nie wciagnela - wrecz przeciwnie. A probowalam ich wieeeeleee. Natomiast tu umartwiasz sie tylko 3-4 dni - potem luzik. Sama nie moglam w to uwierzyc wiec przed swietami zaeksperymentowalam. I okazuje sie, ze tak jest! Dlatego teraz latwo mi sie za nia zabrac i latwo przejsc. Dzis mam -6 kg i powoli koncze dietke. Robie tydzien przerwy. Zajrzalam do lodowki co by tu zjesc (bo juz moge!!) i jakos na nic nie mialam ochoty. To zupelnie do mnie nie podobne! Moc ale nie jesc :36_2_46: Jestem typem nerwicowej "bulemiczki" - zajadam stresy, a ich nie brakuje przy buncie trzylatka! Potem siedze i wizualizuja ciagle lodowke "Co by tu zjesc?!" i tak podjadam i mysle o nastepnym.....A dzis - nic mnie nie kusi. Nawet zastanawialam sie czy sobie czegos dobrego nie ugotowac. Ale nic mi do glowy nie przychoszi. Chyba bede oszczedzac na ta pasche i paczusie od brata
  8. muszelka

    Żywe srebro

    Witam i ja! U nas tez zima, ale juz chyba jej resztki. Troche sniegu, ktory sypna 2 dni temu, jeszcze lezy, ale chyba nie dlugo. (piszac to jedno zdanie musialam chyba 4-5 razy przerywac, aby zabrac Misi z rak to czego nie wolno! Ostatnio ma taka faze - wynajduje sobie TYLKO te zajecia i te rzeczy, ktorych jej nie wolno! Ja poprostu oszaleje. Teraz tez slysze, ze czyms wali i musze isc sprawdzic!) W dodatku Misia zaczela poprostu nie odpowiadac na pytania! A ja poprostu dostaje wysypki!!! Ja nie wiem, skad inne matki biora cierpliwosc Moje dziecko doprowadza mnie ze stoickim spokojem do szalu! Juz czasem nie mam sily Ide bo jest cyrk!!!
  9. Loooo matkoooo! Taka cisza?! Jak nie tutaj! Witam wszystkich walentynkowo!!! U mnie tylko 2/3 rodziny wstalo, wiec czekamy z atrakcjami.... Monika - Dzieki za rady! Bede cwiczyc z Misia. Niezbyt czesto ja lapie, ale jednak. Anula - Dawaj ten przepis na paczki! Moze wkoncu sie skusze i cos upieke.... U nas nie ma paczkow U nas zreszta nic nie ma! Ale dzis przyjezdza moj brat i ma mi wlasnie przywiesc takie male paczuszki i pasche! Bedzie wyzerka. W zamian ja mu bede caly tydzien dogadzac kulinarnie. Z tego powodu dzis koncze dietke. Robie tydzien przerwy. Ale mam zamiar przez ten tydzien jesc rozsadnie Schudlam 6 kg i uwazam, ze na razie starczy. 2 mi pewnie wroca, bo to woda, ale nie bedzie ich widac! Ogolnie jestem z siebie zadowolona. U nas tez zima, choc troche kulawa, ale lepsza taka niz zadna! 2 dni temu troche sypnelo sniegiem i jeszcze nie zdazyl stopniec bo tem tak ca. -1 sie utrzymuje. Ale slonko swieci i jest fajnie. Od razu ma sie lepszy humor! Im blizej tej mojej operacji, tym wiekszego zaczynam miec pietra. Niby operacja malo skomplikowana, ale ja generalnie nie lubie zadnego wbijania czegos w cialo. Kiedy bylam w ciazy to najbardziej z calego porodu przerazalo mnie to, ze beda mi wsadzac welfron! A o znieczuleniu w kregoslup to nawet mowy byc nie moglo! A potem jak Misia miela sie urodzic i mialam miec cc w znieczulenie to probowali sie wkluwac 5 czy 6 razy! I nie mogli sie wkluc - chyba wiedzialam co mowie nie chcac tego znieczulenia! Wkoncu mnie uspili. I chwala im za to! Dobra zmykam, bo M sie budzi!
  10. Ja tu na sile na rzesach czekam na ta Wasza aktywnosc nocna - a tu cisza! Wiec ide spac, bo prawie na oczy juz nie widze. Pewnie za chwile weny dostanieta i znowu bede od rana nadganiac.... Milej i SPOKOJNEJ nocki zycze wszystkim!
  11. Anulka - Z tymi bananami to jest tak: Dorosla corka znajomej miala straszne bole brzucha. Zaczlo sie niewinnie, ale nasilalo sie. Caly meksyk zwiazany z brzuchem. Robili jej przerozne badania. Przebadali ja prawie na wylot, bo miala akurat dobrego lekarza, ktorego to zaciekawilo i drazyl. Wkoncu zdecudowal, ze polozy ja do szpitala i jak bedzie trzeba to ja otworza i beda szukac Matka sie wystraszyla i zaczela szukac u innych lekarzy. Wszyscy razem rozkladali rece. Nawet w Klinice Chorob Egzotycznych! I calkiem przypadkiem trafila na starego profesora. Przejrzal wyniki badan, pomyslal i spytal o banany. Okazalo sie, ze corka je uwielbia. A jedziac nie dosc daleko odcinala koncowke i...........zalegly sie larwy, ktore nie wychodza w zadnym badanie oprocz specjalnego na nie! I okazalo sie, ze to prawda. Dostala lekarstwa i przez 2 tygodnie wychodzily z niej glizdy. Ponoc bylo to okropne. Wszystko przeszlo jak reka odjal! Dlatego ja zawsze odcinam bardzo duza czesc tej czesci banana. Ale slyszalam, ze larwy moga byc w roznych egzotycznych owocach. Ale ponoc tylko te z bananow sa tak upierdliwe. No, to tyle o bananach! Mahakala - Odwazna z ciebie kobieta. I ryzykantka. Wiesz jak to jest, co innego patrzec na wszystko oczami turysty, a co innego - tubylca. Ja jednak bylabym ostrozna w wierze w bezpieczenstwo tych okolic. Powiem tak: Ja do niedawna uwazalam, ze jesli sie zachowuje ostroznosc to w Bombayu tez nie jest az tak niebezpiecznie. Kiedy widzi sie jakie srodki ostroznosci podejmuja hotele w tym miescie to czlowiek wrecz mysli, ze oni przesadzaja. Kazdy "lepszy" hotel lezy na terenie zamknietym, a pojazdy wjezdzajace na jego teren juz w bramie sa sprawdzane (bagaznik, pod maska, lusterkami podwozie itd!), natomiast potem kazdy wchodzacy do hotelu przechodzi przez bramke z wykrywaczem metalu, a wszelkie bagaze, siatki, torebki, wozek itd przechodza przez rentgen! Za kazdym razem. Nie zaleznie czy jest to gosc znany personelowi czy nie. Nawet Misi torebka byla przeswietlana za kazdym razem (mimo, ze ja znali dobrze). Straz calodobowa na terenie calego hotelu itd. W takich warunkach czlowiekowi wydawaloby sie, ze mieszka w niedostepnej twierdzy. Taka sama twierdza (choc nie zamknieta bo lezaca prawie w centrum przy ulicy) byl hotel Taj Mahal Palace. A napewno pamietacie co sie tam wydarzylo. A jako ciekawostke powiem Wam, ze dokladnie wtedy mielismy byc w tym hotelu. 2 tyg wczesniej m zmienil plany i postanowil, ze najpierw pojedziemy do New Delhi na targi a potm do Bombayu (pierwsza wersja byla odwrotna i dlatego mielismy wyjechac wczesniej). A poniewaz mielismy tym razem leciec bez Misi to postanowilismy, ze zatrzymamy sie w Taj Mahal (to nie jest hotel dla rodziny z malym dzieckiem) - zaszalejemy! Znalismy hotel, bo czzesto tam bylismy na kolacji czy obiedzie. Ostatnim razem ogladalismy pokoje, aby wiedziec, ktory wybrac jak bedziemy sami. W zalaczniku zdjecie z okien jednego z pokoju na Bramy Indii (2 miesiace przed atakiem terrorystow). Bezpieczenstwo w rejonach uznanych za niebezpieczne moze byc zludne. Warto o tym pamietac. My wlasnie myslily o Toskanii Albo Piemonte (okolice Lago di Como, Lago di Maggiore). Jestesmy w nich zakochani! Monika - A jak radzic sobie z bolami wzrostowymi. U nas ostatnio dokuczaj Misi i jeszcze sie za to nie wzielam, bo wszyscy tylko kwituja to, ze to b. wzrostowe i trza czekac! A Misia juz raz sie nawet w nocy obudzila i plakala, ze ja nozki bola (a nie jest syulantka ani histeryczka; duzo trzeba aby plakala z bolu!). No to masz niezly meksyk z tymi "duchami". Nie zazdroszcze bo sama mimo wszystko jestem cykor w takich sprawach. A jesli chodzi o ksiazke (ja nie czytalam), ale bardzo mi przypomina ksiazki o teorii pozytywnego myslenia lub "teoriom" Silvy. Jesli umie sie do rzeczy podchodzic z dystansem to polecam. Wiecie, wiele naszych polskich przyslowi ma odpowiedniki w madrosciach wchodu. Czasem urzywamy jakis powiedzen nie zastanawiajac sie na glebszym ich sensem. Natomiast czytajac jakas "madra" ksiazke - zachwycamy sie. Juz nie raz siebie na tym zlapalam. To o czym mowicie - sprawdzaniu marzen - to prawda! Na wlasnej osobie to wyprobowalam. Wiara czyni cuda! Ale trzeba uwazac o czym sie marzy, aby spelnienie mrzenia nie nioslo za soba problemow. Krotko mowiac: trzeba bardzo wierzyc i wyobrazac sobie spelnienie tego marzenia ze wszelkim detalami! Takze dla przykladu: marzysz o domu? Marz ze ten dom jest cieply, bezpieczny, nic sie w nim nie psuje, ma dobra aure itd, itd.....Bo moze ten dom np. odziedziczysz, tylko bedzie to dla ciebie tylko udreka - do remontu, ciagle sie cos psuje, atmosfera sprzyja klutniom itd. Polecam lekture o Silvie, jego metodach oraz o Teorii Pozytywnego Myslenia. Ale trzeba umiec do tego podchodzic..... Dobra - zmykam. cdn....Pozdrawiam Was wszystkie!
  12. Bezdzie krotko, bo m w domu Mahakala - Marzenia to jedno, ale realia to drugie. Okolice, o ktorych piszesz nie naleza ani do stabilnych politycznie, ani do bezpiecznych. To co sie mowi to pikus przy tym co sie tam naprawde dzieje. Pomarzyc mozna, ale......lepiej trzymac sie realiow - tak ja uwazam. Szczegolnie kiedy ma sie dzieci na wychowaniu. My tez zakochalismy sie w poludniowej czesci RPA. Wiemy, ze nie zostaniemy w SWE gdy tylko na to pozwoli praca M. Po pobycie w Kapsztadzie i okolicach postanowilismy, ze tam sie przeprowadzimy. Nawet domy ogladalismy, bo stwierdzilismy, ze trzeba kupowac juz, bo ceny ida w gore. A jak na razie bedzie gdzie jezdzic na wakacje. Ale z czasem zaczlismy myslec rozsadnie i realnie. A co z Misia, ze szkola, z kontaktami z rodzina itd....Stwierdzilismy, ze nie mozemy sie przeprowadzic zanim Misia pojdzie do szkoly, wiec musimy czekac az skonczy gimnazjum! W ten sposob nie dotknie ja ta przeprowadzka tak bardzo. Zdecydowalismy, ze zamiast RPA beda to Wlochy. Ale tez wybralismy zainwestowanie w domu tutaj (bo jednak przyjdzie nam tu mieszkac dluzej niz liczylismy), a jak bedzie kasa to dopiero wtedy bedziemy rozgladac sie we Wloszech. Jednak wychowujac dzieko trzebamiec dostep do sluzby zdrowia na odpowiednim poziomie i do szkolnictwa. A to czesto tnie marzenia na kawalki..... Zmykam, bo m dobija sie do kompa. CDN......
  13. Powiem Wam to co kiedys uslyszalam od mojej dobrej znajomej - psychologa dzieciecego. Dzieci bawia sie tym, czym dorosli pozwola im sie bawic! Jesli od poczatku dziecko bedzie wywalczac sobie "zabawki" doroslych - potem bedzie je trudno od tego oduczyc. Bardzo dobra metoda jest zaznaczenie granic co moje, a co Twoje. Juz na samym poczatku. Jesli sie bedzie konsekwentnym to jest duza szansa, ze w przyszlosci nie bedzie problemow z "pozyczaniem" sobie rzeczy rodzicow lub "groznym" buntem w przypadku nie pozwolenia na to. Naprawde polecam ta metoda. U na nie ma takiego problemu. Misia bawi sie swoimi rzeczami i baaaaardzo rzadko pozwalamy jej na "pozyczenie" czegos z naszych "zabawek". Jak bedzie potem - zobaczymy. Ale mam dobry przyklad jak to moze wygladac pozniej. Meza 3 nastolatkow przyzwyczajona jest, ze moga sobie pozyczac meza (o moje pytaja, bo nauczylam!!!) rzeczy. Tak jest z ubraniami, komorka, laptopem, aparatami, kamerami i nie wiem czym jeszcze! Ostatnio doszedl samochod Ale tu tez jasno powiedzialam - Od mojego wara! I mam spokoj. A m czasem musi w pracy czekac ekstra godzine go synek sie spoznia Jak sobie czlowiek posciele - tak ma!
  14. muszelka

    Żywe srebro

    Jesli juz o babciach mowa: Jedna moja babcia, ta ukochana (ze strony mamy), umarla, kiedy mialam 5 lat. Ale pamietam ja i wspominam baaaardzo cieplo. Zreszta obu dziadkow, sp, tez! Natomiast mama taty to byla zupelnie inna bajka. Na szczescie byla zdrowa (zlego diabli nie bierze zbyt szybko!), ale tyle ile namieszala w naszej rodzinie to nikomu nie zycze. Jakby mogla to by wszystkich sklocila. Jedynym wyjsciem bylo trzymanie sie od niej z daleka. Jednak raz na jakis czas trzeba bylo odwiedzic i nawet bylo to fajne, bo robilismy to grupowo i nie mogla zbytnio mieszac. Do tego wszyscy sie wspierali. Do tego zyla przez wiele lat z facetem, ktory byl eksponatem sam w sobie. Facet byl geniuszem! Autentycznie. To on jako pierwszy obalil teorie odnalezienia calunu turynskiego! Korespondowal na ten temat z Watykanem i jego dowody staly sie podstawa do ponownego przebadania sprawy. Ale jego nazwisko w tej sprawie nigdy oficjalnie nie padlo. Facet byl niesamowity. Ale jak wielu geniuszy - byl rownie wielkim dziwakiem! Juz chyba bardziej od babci unikalismy jego. Kiedy tylko SKADS sie dowiedzial, ze ktos z nas jedzie gdzies zagranice dzwonil i tonem rozkazujacym zlecal nam zakup roznych ksiaze, obfotografowanie roznych obiktow itd. Nie interesowalo go, ze akurat dane miejsce jest oddalone od naszego docelowego. Oooo, nie - przeciez mozna poswiecic GODZINKE i tam sie wybrac! Nie przemawialy do niego zadne argumenty. A jak ktos nie wykonal "rozkazu" byl smiertelnie obrazony coly rok i dlugo to wypominal! Takze byly powody trzymania sie od nich zdaleka. Na szczescie, kiedy obojgu starosc zaczela dawac sie we znaki - ja juz wyemigrowalam! Najpierw moja kuzynka probowala pomagac, ale tak jej dopiekli, ze wkoncu rzucila wszystko w cholere. Potem pomagal moj ojciec (zupelnie bym sie po nim tego nie spodziewala!). 2 lata temu zmarli oboje w krotkim odstepie czasu. I musze sie przyznac, ze mam wyrzuty sumienia, ze przez lata nie odwiedzalam jej. Owszem, moje przyjazdy byly krotkie i czas mialam scisle zaplanowany. Za kazdym razem mowilam sobie, ze do babci wpadne nastepnym razem! I nigdy go nie bylo. A teraz zapozno..... A wyrzuty sumienia gryza latami.... No to sobie ulzylam......
  15. No, wkoncu odsypiacie te zarwane noce tutaj A ja moge nadazyc! Monika - Poprostu wspolczuje. I pogratulowac m! Moj taki, niestety, nie jest Zroszta ja tez nie, musze przyznac. Jak czytak o Twoich codziennych zajeciach to az wstyd mi narzekac na moje. Monia - Bo tak to juz jest - Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma! Anulka - Lubisz banany? Pytanie wydaje sie glupie, ale jak odpowiesz to wyjasnie. U mnie tez noc do d...y! Nie wzielam tabletek, bo usiadlam wieczorem przed tv i zasnelam i potem na rzesach szlam do wyrka. Przez to budzilam sie w nocy znowu co godzine i kiepsko spalam. Jednak musze pamietac o tych prochach. Ale jak to zrobic, jesli dzialaja po max godzinie a ja jak jestem jeszcze rzeska to chcialabym sobie tv poogladac lub poczytac. Nie moja wina, ze podczas tych czynnosci zasypiam. I jak ja mam potem w srodku nocy brac tabletki nasenne?! A o 8-mej juz musialam byc na rehabilitacji W sumie super - troche ruchu sie przyda. Do tego pod okiem specjalisty. Teraz bede wredna i obgadam znajoma! Dosc czasto do nas przychodzi z 3 malych dzieci. Ja nigdy nie mam nic przeciwko, ale od jakiegos czasu (od kiedy mlodsze zaczely robic megabalagan!) zaczelo mnie irytowac, ze po zabawie bez slowa poprostu pakuja sie i wychodza. I zostawiaja Misie z takiem pierdolnikiem (sorrki), jakiego ona nie zrobilaby chyba w pol roku! Poprostu istny kataklizm! Troche w tym mojej winy, bo jak dzieci byly mniejsze i mniej balaganily to sama mowilam, ze nie ma sensu sprzatac, bo I tak zaraz bedzie balagan. No, ale wtedy nie balaganily do tego stopnia! Wczoraj udalo im sie capnac z kuchni torbe z ryzem preparowanym i "gotowali" obiady. W rezultacie ryz byl wszedzie. Moze by mnie to jeszcze tak nie wkurzylo gdyby wczoraj Misia nie zwrocila muwagi na cos jeszcze. Otoz oni zapraszaja nas do siebie tylko na jakies okazje swiateczne. Wszumie z wyliczonym czasem od-do. Zawsze sobie to tlumaczylam, ze oni sa ciagle wczasie remontu, ze z taka 3-jka to mozna nie miec czasu na gosci itd. Ale teraz to Misia zaczela sie buntowac. Wczoraj powiedziala mi, ze sprzatac nie bedzie, bo to oni glownie balaganili (w co wierze!) a sprzatac nie musza! Wiec mowie jej, ze jak ona pojdzie do nich, to oni beda po niej sprzatac. Na co ona :"Ale ja do nich nie chcodze i oni nie musza po mnie sprzatac!". I co mialam powiedziec? I wtedy mnie to troche ruszylo! Rozejrzalam sie po bajzlu i stwierdzilam, ze ja nie przedszkole, z ktorego sie poprostu wychodz i traktuje jako miejsce zabaw. Wkurzylam sie i postanowilam, ze dopoki oni nas nie zaprosze bede sie migac! Taka bede zolza!!! No, ulzylam sobie! Jutro m w domu wiec znowu musze udawac, ze na necie prawie nie siedze w ciagu dnia tylko ogarniam dom Milego dnia zycze i duuuuuzo zdrowka potrzebujacym!
  16. Lehrerin - Powiedzialabym tak - jak trzeba to potrafie! A jak nie - to nie! Czasem zycie zmusza do uczenia sie wielu rzeczy. Nie ma wyboru......
  17. Monia - To moj staly numer. Uwielbiam wpadac z zaskoczenia. Znajomi mowia, jak ktos dzwoni do drzwi a nikogo sie nie spodziewaja to tylko Mnie maja na mysli! Juz nie raz doprowadzilam do lez przyjaciolki. Ostatnio dorwalam jedna z nich przy robieniu salatki i tak jej sie rece zaczely trzasc, ze musialam sama ja dokonczyc Ale pobilam wszystko kiedy taki numer zrobilam kolezance w Singapurze! Trzeba bylo ja zobaczyc
  18. A ja sie martwie jak mi pod 100 wskoczy! (rodzina panikuje!) Lepiej sie przebadaj. Idealne lezy miedzy 70-80!
  19. Slonko - Qurde, kobito! Dolne 120 to meksyk!!!! Bylas u lekarza?!
  20. Monia - Dzieki, ale chyba mnie przeceniasz. Skandynawowie to prosty narod. Tu nie trudno sie wybic. Trudno wywalczyc sobie szacunek. Ale jesli juz sie to zrobi i przestana patrzec na ciebie pod katem "Polaka" (czyli z zalozenia: glupiego prostaczka) to olsniewa ich wszystko. A jesli za to chca placic - dobra nasza! Ja podziwiam matki, ktore daja rade gromadce dzieci! TO jest COS!!!:36_2_46:
  21. muszelka

    Żywe srebro

    monika4czyli można rzec mam dwa sreberka do obrobienia babcia dzięki lekom troszkę wolniejsza niz Kuba ale poziom rozwojowy ten sam, chociaż może Kuba ja przewyższa A dla ciebie Monika: :36_2_46::36_2_46::36_2_46: Tylko ze male sreberko jeszcze mozna wychowac, ze starszym to juz jest nie mozliwe...
  22. Az Trudno uwierzyc jaka tu cisza byla wczoraj!!! Jula - Witaj w gronie swietnych babek! Monika - Qurde, szczerze wspolczuje przejsc. Sumienie sumieniem, ale ile Ty tak pociagniesz?! Zycze duzo sily, wytrzymalosci, cierpliwosci i duuuuuzo zdrowia! Monia - Dobre pytanie o ten zawod. Nie wiem do ktorego sie moge przyznac Z wyksztalcenia szkolnego w PL to ja jestem technik chemik o specjalnosci "obrobka materialow swiatoczulych" - w skrocie: fotograf. Ale w tym zawodzie pracowalam malo. W DK prowadzilam przez prawie 8 lat firme consultingowa (DK-PL). W miedzy czasie mialam deprehe, dzieki ktorej zaczely sie moje kontakty z psychoterapeutami. Najpier jako pacjentaka, potem za namowa jednej z terapeutek "pracowalam" w wolnym czasie jako wolentarisz w Centrum Kryzysowym Dla Kobiet. Pchnieto mnie na kursy i tak stalam sie "rozmawiajacym terapeuta" (chyba nie ma odpowiednika w PL dlatego w tlumaczeniu tak to glupio brzmi). Czyli moge sama prowadzic terapie z osobami powyzej 16 r.z., w przypadkach "srednich" i "Lekkich" (w ciezkich tylko jako terapeuta pomocniczy) itd. Obowiazuje mnie taka sama zasada dotrzymywania tajemnicy lekarskiej. Zajmowalam sie tym troche jak mialam czas az do ciazy. Potem juz nie mialam glowy. Mam pare strych "pacjentek", z ktorymi mam kontakt, ale to glownie mailowy i telefoniczny. Wkoncu, kiedy wkoncu zdecydowalam sie na 100% () wracac do PL (tuz zanim poznalam M) to chcialam aby mnie tam wyslala jakas dunska firma (z ich pensja, sluzbowym mieszkaniem, sluzbowym samochodem itd - glupia nie bylam ). Wsrod moich starych klientow bylo kilku zainteresowanych zatrudnieniem mnie kiedy robilam dla nich projekty. Ale jak to jest w zyciu, kiedy ja bylam zainteresowana - zainteresowanie mna jakos zmalalo! Ale znalazlam firme i dla nich zaczelam pracowac najpierw w DK, a potem mialam w PL (ale tak daleko juz nie zaszlismy). Na tym stolku bylam chyba wszystkim (dyr na teren PL) - ekonomista, handlowcem, logistykiem i wszystkim innym co bylo potrzebne zarazem (bo nikt w firmie nie znal sie na warunkach w PL!). Ale grzalam go tylko kilka miesiecy.....bo poznalam M (zreszta na targach w Poznaniu). Takze trudno mi sie zdecydowac kim jestem. Napewno juz nie moge prowadzic consultingu - zbytnio wypadlam z obiegu. Fotografia to tylko moje hobby. Terapeuta - ponoc z takimi predyspozycjami sie czlowiek rodzi, tylko musi to potem dobrze ukierunkowac i zlozyc do kupy. Handlowiec - ponoc to tez cos z czym sie czlowiek rodzi. Teraz jestem "wyspecjalizowana kura domowa", ktora czasem teskni za robieniem "czegos", ale nie kosztem rodziny. Sklep przy domu bedzie idealnym rozwiazaniem! No, to tyle o mnie. Troche to skomplikowane Lehrerin - Oj wiem jaka to dluga droga. Najtrudniej jest z ludzmi, ktorzy wogole nie dopuszczaja do siebie mysli, ze maja problem. Szczegolnie, kiedy wyjda z ciezkiego picia i wydaje im sie, ze poprawa to jest koniec problemu. A to w sumie poczatek. Duzo latwiej jest byc terapeuta dla obcego w takiej sytuacji, niz dla czlonka rodziny. To przykre, ze uwierzy sie obcemu, a wlasnej zonie nie!
  23. Stronka moja - ZDROWKA DLA WSZYSTKICH POTRZEBUJACYCH!!! I dla reszty tez.
  24. Monika - W SWE to problem calego narodu. Ja kiedys myslalam, ze Dunczycy przesadzaja tak mowiac o Szwedach, bo ich nie lubia (zanim trafilam do SWE ponad 8 lat mieszkalam w DK). Tak samo jak sie mowi, ze Polacy to zlodzieje (niestety, taka opinie nadal ma wielu o naszych rodakach: ale jest to opinia zapracowana, niestety). Nie przypuszczalam, ze to tak tu wyglada. Tu nie ma takich "pijaczkow z bramy" jak w PL, ale procentowo to jest duzo wiekszy problem tu niz w PL! Tu pija wszyscy. Nie zalewaja sie codziennie, ale swoje musza wypic. Natomiast jak jest okazja to pija az padna, tracac kontrole nad rzeczywistoscia. Tu nikt sie nie przyznaje, ze ma problem dlatego tak trudno z tym walczyc. Poza tym nie pomaga fakt, ze wszyscy dookola tak pija. Wiec wiekszosci sie wydaje, ze to normalka. Kiedy spotkalam mojego meza tez niedochodzilo do mnie, ze to problem. Wydawal mi sie tylko rozrywkowy. Wkoncu przejrzalam na oczy i postawilam ultimatum. M nie pije od lat. Owszem, czasem kieliszek wina czy piwo. Ale zazwyczaj na tym sie konczy. Ostatnio jednak slyszalam po glosie, ze bylo wiecej niz 1 kieliszek (nie to, zeby byl pijany, ale doswiadczenie uczy, ze kazdy dodatkowy kieliszek jest niebezpieczny) i dlatego byl dym i polecialam do PL! Moj M nie dopuszcza do siebie mysli, ze mimo wszystko nadal ma problem. Ja jednak wiem, ze bez terapii nie wychodzi sie z tego. On to taka tykajaca bomba. Ale jestem na dobrej drodze do przekonania go do terapii. Idziemy na terapie malzenska - niech mu trzecia osoba powie, ze ma problem! To do niego dotrze! Chyba, ze trafimy na 100% Szweda - wtedy dupa Gabalas - Jeszcze raz Zdrowka!
  25. muszelka

    Żywe srebro

    Gabalas - Kurujcie sie szybko! Zdrowka Wam zyczymy....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...