Witajcie w sobotni wieczór! Dopiero teraz zasiadłam żeby coś skrobnąć, bo od rana jakos nie byl czasu, pospałam dłużej, potem sprzatanko, zakupy i się zeszło. Też czyścioch jestem, i tak sobie myślę jak nadążę jak się Mała urodzi, jak nie będę umiała wrzucić na luz to się zajeżdżę...
Ja na początku ciąży schudłam ze 2 kilo może dlatego to 5 kilo do przodu, ale jeszcze dwa miechy to przybędzie, a tak w ogóle to nie jestem strasznie żarta, słodkie może nie istnieć, ale czasami jak mnie najdzie to sobie nie odmawiam, najbardziej mnie bierze na lody, zawsze są lodówce. Poza tym dużo sie ruszam, pewnie jakbym nie chodziła do pracy to by bylo inaczej. Pogoda dziś kiczowata, ponuro i wieje, męzuś byl w pracy i z rana brała mnie chandra, ale trochę teraz jest lepiej, mam czasami doła, i wtedy myslę jak to wszystko będzie czy dam radę... Chyba nie jestem osamotniona im bliżej końca ciązy tym częściej mi się zdarzają takie momenty...
Idę się walnąć na kanapę pooglądam tv, pzdr.