-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Marigold
-
Bogdanka, malutka Powiem Wam że życie mi ratujecie... bo już mi ręce opadały... tym bardziej ze m wraca ciągle zmęczony z pracy, więc jak mu sygnalizuję problem to widzę zaraz mars na czole, bo przecież nijak mi nie może pomóc choćby chciał. o kryzysie nie słyszałam to fakt, staram się przystawiać małą do piersi jak najczęściej, dokarmiam w ostateczności już i to bardzo małą ilością mm wiec może jej i sobie tym krzywdy nie zrobię... Bardzo bardzo Wam dziękuję...
-
jeszcze fotas :)
-
Witam Mamuśki Pociechy Wam rosną jak na drożdżach. moja Ola też solidnie przybiera na wadze, idziemy do lekarza w tym tygodniu to się dowiemy jaka waga. Poza tym walczymy trochę z laktacją. Jestem trochę w kropce, ale może Wy mi doradzicie. W szpitalu mała cały czas wisiała na piersi, bo miałam mało pokarmu, potem po powrocie doi domu zaczęła się najadać i przesypiać po 3 h w dzień, a potem sie zaczęło...płacze przy piersi, chwytanie i puszczanie z krzykiem... jest dzien ze jest spokojna i pogodna a czasem zupełny kosmos, napewno nie jest to kwestia kolki i brzuszka. Poza tym bardzo mało śpi. Zaczęliśmy ją podkarmiać mm i pokarmem ściąganym i jest o niebo lepiej ze spaniem. Tyle ze teoria karmienia piersia mowi ze nie wolno podkarmiac bez wyraznych wskazań lekarza, nawet własnym pokarmem, nie mówiac o mm, ze nie ma czagos takiego jak za mało pokarmu u matki, że karmi się głową i trzeba wierzyc ze ten pokarm jest, ze kazde podkarmienie to szkoda dla laktacji...ja juz jestem zupełnie skołowana Podając małej mm czuję się jakbym popełniała jakąś zbrodnie, a z drugiej strony takie płacze są ciężkie do zniesienia, ja juz fizycznie jestem wykończona a i emocje czasem dają o sobie znać... naczytałam się ze podkarmiania to pierwszy krok do przejscia całkiem na butelkę, a ja bym chciała karmić sama jak najdłużej dla dobra małej, tylko nie wiem ile fizycznie zniosę ciągłego jej wiszenia przy piersi jeśli jej nie będę podkarmiać....bo tylko przy podkarmianiu śpi i daje mi chwilę wytchnienia. Stąd moja rozterka co robić.... CosmoEwka ja tez mam okuliste w planach bo po porodzie mam problemy z ostrym widzeniem i rożnicę ostrości między lawym i prawym okiem
-
Witam się po dłuuugiej nieobecności - z przyczyn wiadomych Jak obiecałam - 3 słowa o porodzie: na porodówkę trafiłam o 23-ciej ze skurczami co 5 min. zanim zostałam przyjęta - skurcze ustały, więc od 2 w nocy do 6 rano przeleżałam pod ktg, o 8 zaczęły mnie męczyć dodatkowo bóle krzyżowe - koszmar a do tego brak rozwarcia. o 20 okazało się że jest postęp w rozwarciu - co przyjęłam ze łzami radości w oczach, szybka lewatywa i na łóżko - rozwarcie znów się zatrzymało - do północy próbowaliśmy wywalczyć rozwarcie przy silnych skurczach. Ola urodziła sie o godz.00.20 siłami natury, ja bez znieczulenia, choć ostatnie skurcze prawie przesypiałam ze zmęczenia. Powiem tak: cały poród to mały pikuś przy bólach krzyżowych - jak ktoś tego nie doświadczył to ma ogromne szczęście, ja się z nimi mierzyłam przez 12 godzin co 5 min Mała dostała 10 pkt, głośno zapłakała, wszystkie badania szpitalne wyszły ok, po 2 kolejnych dniach wyszłyśmy do domu. Teraz juz jesteśmy oswojone ze sobą nawzajem, korzystamy z pięknej pogody na spacery, Oleńka rośnie jak na drożdzach - dzis ma 3200 g - ze szpitala wyszła z wagą 2360, trochę mało śpi - a ja przy okazji tak samo, no ale.... taki urok karmienia piersią. Ja już sprawy połogowe mam prawie za sobą, tylko teraz walka z hemoroidami została. Nie wiem kiedy nadrobię zaległości na forum...może jakoś z czasem się uda :) Śliczne te Wasze maleństwa, wszystkie takie słodkie
-
Witam :) Ostatnio jestem na tyle zajęta Olą że nie mam czasu Was podczytywać a co dopiero napisać. Otóż - u nas wszystko ok, Ola zdrowa - tylko trochę pociąga nosem ale śladu kataru nie ma, gorączki też nie... mam nadzieję że to jeszcze się po prostu nosek po porodzie oczyszcza. W nocy świszczała przez nos, ale apetyt ma normalny a Katarkiem nic się nie wyssało, zakraplam póki co solą fizjologiczną. u mnie jutro będzie smutno bo m wraca po urlopie do pracy a mama jedzie do sanatorium więc zostaniemy same :( relację z porodu zdam Wam w wolnej chwili, łatwo nie było, ale teraz już się tego prawie nie pamięta ;) Gratulacje dla wszystkich Mamuś rozpakowanych w międzyczasie. Dużo zdrówka dla malutkich pociech i dla Was :) no i dużo cierpliwości :)
-
Właśnie - mam szybkie pytanie - co należy załatwić po porodzie dla dziecka? USC mam, pesel bede miec, co jeszcze? zielona w temacie jestem :(
-
Witamy się już domu :) Wróciliśmy wczoraj :) Ola jest kochana, wszystko ok, malutka ale bardzo bardzo słodka i zdrowiutka :)
-
Najświeższe wiadomości z frontu szpitalno-porodowego: Adelcia Bogdanki przyszła na świat dzisiaj o 11.00 ważąc 3200 g i mierząc 53 cm. Serdeczne gratulacje dla Rodziców, witamy Adelcię i życzymy zdrówka i dużo dużo miłości od Szczepa i Samborka
-
bombela własnie, a propos czekolady i słodyczy miałam pytać bogdankę, bo z tego co pamietam to ona je pożerała w ilościach sporych, o co kaman, ja też ja po prostu pożeram ostatnio??? czytałam gdzieś że to też jeden ze zwiastunów zbliżającego się porodu - organizm gromadzi energię, poza tym ochłodziło się trochę , więc sam organizm potrzebuje więcej. ja czekoladę jadam rzadko, nawet bardzo rzadko, a dziś zjadłam pół tabliczki
-
bombel u Ciebie też cisza i spokój? jak samopoczucie?
-
Witam się również w dwupaku. Noc spokojna i w miarę przespana. Dzisiaj troszkę sprzątam jeszcze a trochę poleguję bo brzuch twardnieje co chwilkę i ogólnie czuję się dziwnie, momentami pobolewa głowa. Jutro po 7.00 rano jadę do szpitala z zalecenia ginekologa z cichą nadzieją że mnie nie odeślą tydzień po terminie, póki co żadnych poważniejszych zwiastunów porodu nie ma, ale nie pozwolę się już chyba spławić i siedzieć w domu choćby dwa dni bo nie wiem czego się spodziewać - tak jak wczoraj - pół dnia zastanawiania, dlaczego mała jest taka spokojna. Na szczęście jak już miałam jechać na ktg zaczęła się kręcić jak szalona, w nocy też dość aktywnie. Z dziwnych objawów to to że mam ogromną ochotę na czekoladę - co mi się rzadko zdarza i dość dobry apetyt, ale dziś już nie przesadzam bo w razie porodu wiadomo - choć i tak pewnie lewatywa mnie nie minie, nie zamierzam się bronić. Bardzo ale to bardzo chciałabym zostać w szpitalu nawet na wywoływany poród, dla własnego spokoju ducha chociaż... ale też nie wiem czy mi będzie wesoło leżeć i czekać jak dokoła będą się rodzić dzieci a ja nic... nie chciałabym być również zmuszona do cesarki...ehhhhh.... Wydzwaniają do mnie znajomi, przychodzą, każdy się dopytuje co ja w domu robię... tak jak bym miała jakiś wpływ na to wszystko... Chwilami żałuję że etap ciąży się skończy i że już malutkiej nie będzie pod sercem, a chwilami dopada mnie strach co jutro usłyszę, bardzo ale to bardzo martwię się nadal wagą dziecka, choć nie powinnam, przynajmniej tak nakazuje zdroworozsądkowe podejście. kevadra ja jeżdżę do samego końca prawie - tzn w zeszłym tygodniu - czyli 40-tym jeszcze jeździłam, teraz już nie bo brzuch nisko i źle mi się usadowić za kierownicą, wszystko kwestia samopoczucia brzuszek mam mały, przybrałam 5 kg więc to nie problem, bardziej dokucza tylko kręgosłup. Czytałam wczoraj artykuł nt bezpiecznej jazdy samochodem w ciąży - no i niby zalecenia są takie że jeśli kobieta się dobrze czuje to bezpiecznie może prowadzić auto do połowy - tudzież końca 2-go trymestru - tak wskazują badania dotyczące sprawności, spostrzegawczości, refleksu itp szeregu czynników z których możemy sobie nie zdawać sprawy. Poza tym kiedyś mój brat opowiadał mi że często się zdarza, że trafiają do nich na oddział kobiety które tracą dziecko przed samym porodem po jakimś niewinnym zdarzeniu na drodze - typu stłuczka, uderzenie brzuchem w kierownicę. nie wiem, mnie z perspektywy osoby niezależnej ciężko z tym dyskutować, bo nie wyobrażam sobie ciągłego wożenia przez kogoś w okresie ciąży, czy choćby przez ostatnie 3 miesiące Monka pakuj pakuj, chociaż moja spakowana od 37 tygodnia i nic...
-
Monka tak zrobię, jak tylko m wróci z pracy, szkoda stresu...
-
poziomka zakup zakup jak najszybciej, szkoda się męczyć jeśli jest nadzieja że Ci pomoże... współczuję bo wiem jakie to jest frustrujące... mnie od rana pobolewa brzuch i głowa... mała prawie się nie rusza, nie wiem czy też ją ta pogoda dobija czy o co chodzi. zaczynam się zastanawiać czy nie pojechać na ktg jak m wróci z pracy, jakiś dziwny niepokój mam i nie umiem sobie z nim dziś poradzić od samego rana brzuch co chwilkę twardnieje i jakiś dziwny się robi :(
-
a niby wszystko wskazuje ze zodiakalne wagi będą... że niby takie rozważne i łagodne... a to ośliska uparte są
-
marzenka ja już dzisiaj młodej starałam się przegadać, że ma takie ładne łóżeczko, wózeczek taki piękny czeka, pogoda na spacery jeszcze jest, mamusia się doczekać nie może a ona nie wiem...zaparła się w progu i ani drgnie... co za uparta kobieta...
-
hehe no wiesz, stwierdza fakt... na moim za dwa dni się pojawi "to chyba będzie słoń, bo u normalnej kobiety nie ma takich opóźnień"
-
Bogdanka widzę że Twój suwaczek też sobie radzi z okolicznościami losu
-
ja kwestię wyborów chyba oleję...zobaczymy....muszę się zgłosić do szpitala do 8.00 w niedzielę, czyli pewnie pojadę rano do kościoła na chwilę, a potem już na IP, mam OGROMNĄ nadzieję że mnie nie odeślą na kolejny tydzień do domu, bo chyba zwariuję... jeszcze ciągle słyszę od każdego że czemu nie rodzę, co się dzieje, a zapewne mam za mało ruchu itd - kurde przez pół życia nie miałam tyle ruchu co w ciąży, jestem sprawna do samego końca a tu mi ktoś wisi nad uszami i każe po schodach latać żeby przyspieszyć... ahhhhhhhhhh chyba mnie już lekka frustracja bierze
-
bogdanka2Witam piątkowo:)Nadal dwupak:) Tak sobie myślę że te moje chłopaki rodząc się przed term lekko wszystkich rozpuściły bo teraz nadzieja zaczyna zdychać ustępując miejsca konkluzji, że już nigdy nie urodzę W tv kampania pełną gębą a ja już na tych i owych patrzeć nie mogę... Mam tylko nadzieję że upór dzidzi nie sprawi, że dotrwa do piątku a wynik wyborów nie będzie bespośrednią przyczyną wywołania akcji porodowej...ze stresu Nic to - pątek czas zacząć:) Kawka wypita, zaraz idę się wykąpać, potem może jakieś śniadanie? Przez to oczekiwanie jakoś mi już poród zobojętniał... Cmoki brzuchatki i mamuśki!! hehe mnie już trochę też obojętnieje i też zaczynam dochodzić do wniosku że może już zawsze będę chodzić z takim balonikiem... waham się póki co między "zwisa mi to" i "no wychodź w końcu"
-
Witam :) Noc spokojna, ja znów w stresie bo dziecię rusza się cokolwiek za leniwie... a ja się zaraz przejmuję że coś się dzieje. Dobrze że dziś już piątek... Skurczów zero, brzuch opada coraz niżej choć za każdym razem mam wrażenie że już niżej nie opadnie. Tak więc muszę czymś myśli zająć choć na chwilę, pewnie ostatnimi porządkami w domu, m niestety poszedł do pracy jeszcze dziś. Miłego dnia wszystkim :)
-
ahhhhhhhhhh...u mnie nadal porodowa cisza ale też i zabiegana jestem, może jutro odsapnę o ile będzie lało, bo jak nie to zapewne coś wykombinuję znowu... kręgosłup mnie dobija na dobre, staram się ćwiczyć jak w SR na lordozę, pomaga...na 15 min...ale dobre i to, chyba nawet nie będę chować karimaty do soboty żeby sobie móc ulżyć o każdej porze dnia i nocy ;/
-
u mnie piękna pogoda - podobno ostatni dzień, więc chyba to wykorzystam i pójdę się poruszać na świeżym powietrzu, przynajmniej chwilę. jak tylko wyszperam na allegro jakieś fajne firanki na zimę - do naszej sypialni chyba makarony, a do innych pomieszczeń - się zobaczy :)
-
chyba że masz możliwość ulokować się u teściów, czy rodziców na kilka dni, warto rozważyć dla dobra dzidzi :)
-
Monka to uważaj na siebie bardziej niż kiedykolwiek, nigdy nie wiadomo co to może być, lepiej dmuchać na zimne.
-
la lunawitam-ja też po przespanej nocy marigold-narazie spokój mała jak zwykle po śniadanku trochę się powierciła, na ile może bo skórę na brzuchu mam tak napiętą,że chwilami mam wrażenie ,że przy byle dotyku pęknie ciekawe jak się czuje bogdanka?! miłego dnia hehe u mnie to samo, chwilami mam wrażenie że jak mała się przeciąga to mi skórę z powiek nawet ściąga bogdanka pewnie też odpoczywa, tym bardziej że ma towarzystwo i pomoc :)