Skocz do zawartości
Forum

Sopfie

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sopfie

  1. Cześć! Już jestem w domu. Jednak zatrzymali mnie na noc bo leki długo nie dawały efetków i późno zrobili zabieg. Muszę przyznać, że sam zabieg to nic w porównaniu z tym co przed i po... No ale już jestem w domu i czuję się lepiej niż myślałam. Fizycznie prawie zupełnie dobrze, a psychicznie to jeszcze do mnie dociera. Ale już dziś nie płaczę. Wczoraj pod wieczór się trochę złamałam bo tak długo to już trwało, ale muszę przyznać, że personel jest u nas w szpitalu rewelacyjny - delikatni, dyskretni, pełni szacunku dla smutku. Jak zaczęłam płakać to zaraz Położna zapytała czy nie chciałabym czegoś na uspokojenie bo może mi za ciężko. Na noc to nawet był Pan Położnik - super zrersztą, bardzo mi ulżył w bólu po zabiegu bo od razu dał kroplówkę z ketonalem. Coś Wam smutnego napiszę... nie spodziewałam się, że tak dużo dziewczyn roni, ale wczoraj się na własne oczy przekonałam... to jest coś strasznego... jak zaprowadzili mnie na salę to było nas 4 - jedna z wczesną ciążą zagrożoną, jedna już po zabiegu, ja czekająca, a ostatnią wzięli zaraz na laparoskopię bo ciąża pozamaciczna... ;( Tyle cierpienia... Modlę się, żeby żadna dziewczyna nie musiała tego przeżywać. No nic, najgorsze za mną, teraz się pozbieram. Dziękuję Wam wszystkim jeszcze raz za wsparcie.
  2. Dzięki Dziewczyny za wsparcie. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie trochę lepszy dla Nas Wszystkich... Nie mogłam dziś spać. Śniły mi się jakieś głupoty i się budziłam. Dziś zaczynam 10 tydz. Pęcherzyk rośnie i jest właściwie takiej wielkości jak powinien tylko, że jest pusty... ;(. Najgorsze w tym jest chyba, że moje ciało zachowuje się jakby było w prawidłowej ciąży - brzuch mam jakbym był w czwartym mies., cyce jak donice, nawet mnie mdli czasem. Dlatego taką miałam nadzieję, że jednak będzie ok... Moja Lekarka powiedziała, że jednak trzeba jak najszybciej i dlatego od razu do szpitala, a u Nas nie dają do domu tabletek. Najpierw podłączają do kroplówki, a jak samo wszystko nie zejdzie to biorą na zabieg. Już mi szczerze mówiąc wszystko jedno jak to się stanie. Im szybciej tym lepiej. Nie chcę być długo w szpitalu. Przecież mnie na pewno z ciężarnymi na patologii położą... Dobra idę się szykować i jadę zaraz. Mam nadzieję, że wieczorem wrócę.
  3. Katja będzie dobrze - wierzę, że będzie wszystko w porządku u Ciebie. Musi być!! :*
  4. Dziękuję... Boję się bardzo... Z drugiej strony dobrze, że tak szybko może mniej się będę nad tym zastanawiać...
  5. Dziewczynki... ja już po wizycie... nie udało się... Jutro idę na zabieg. Trzymajcie kciuki i zmówcie za mnie zdrowaśkę, żebym to jakoś przeżyła... Nawet mi dziś niebo współczuje... I niebo płacze i ja...
  6. Katja - ja mam ten sam problem. Byłam na wizycie wg moich obliczeń w 7 tyg. ciąży. Na usg tylko pęcherzyk ciążowy ale bez zarodka. Wyglądało na 4-5 tydz. Lekarka kazała czekać 2 tygodnie bo może ciąża jest młodsza. Powiedziała też, że możemy zrobić badanie już po tygodniu, ale może znowu nie być nic widać i będę się denerwować, a wg niej w 7-8 tyg wszystkie zarodki mają podobny rozmiar i będzie widać czy jest ok... No i właśnie dzisiaj mija te 2 tygodnie... jutro idę na wizytę. Jestem dobrej myśli. Może sobie wkręcam, bo człowiek jak czegoś bardzo chce to wszystko poczuje, ale czuję się ciążowo:). Brzuszek mam powiększony, piersi też... Boże jak ja chcę usłyszeć to serduszko.... Nie martw się na zapas. Wiem, że to łatwo powiedzieć - sama w zeszłym tygodniu ryczałam i jęczałam tu dziewczynom. Czasem po prostu jest za wcześnie na usg. Wierzę, że wszystko się ułoży i zobaczysz na następnym badaniu serduszko. Trzymaj się!
  7. Alfa no to nie wiem... ale coś mi się wydaje, że dziewczynka, bo chłopaki to się przeważnie pokazują w pełnej okazałości od razu;) A dziewczyny takie trochę skromniejsze i się chowają;) A co czujesz bardziej? No na razie nic się nie dzieje. Mam nadzieję, że tak zostanie (pod względem plamienia). Dziś nie myślę tak dużo bo faktycznie nie mam kiedy. Zachciało mi się na stare lata;) robić studia podyplomowe i aż jestem zła na siebie, że to zaczęłam. I tak mnie dużo nie ma w domu, a teraz jeszcze ta szkoła... no, ale może bym potem żałowała, że nie poszłam... Jakoś dam radę:) No nic uciekam, bo i jutro mam zajęcia. Dobrej Nocy:)
  8. No właśnie nie plamię wcale. Dlatego też łudzę się, że może nie wszystko stracone. Wczoraj mnie nawet trochę wieczorem bolały piersi. Może sobie wkręcam, ale po prostu chcę wierzyć;). Nie będę nic kombinować z tymi lekarzami. Mam zaufanie do swojej ginekolog - ma opinię bardzo dobrego specjalisty i zawsze odpowiada na wszystkie pytania. Ona też uważa, że wszystko jest możliwe i żeby jeszcze nie przesądzać, bo niejedno w życiu widziała. Na usg widać tylko czarną plamę... na razie mam nadzieję:) Dziś mi trochę lepiej - niepewność jest straszna, ale staram się czymś zająć i nie myśleć. Przyjęłam, że dopóki nie krwawię - wszystko jest możliwe. Nie planowaliśmy teraz dziecka, ale na prawdę bardzo go chcę. Mam przeczucie, że to byłaby dziewczynka... marzę o córeczce:) Alfa a jak Ty się czujesz? Dzidzia kopie? Wiadomo już kogo się spodziewacie? Ulala a co u Ciebie? Unormowało się już wszystko? Dobrego dnia Kochane:)
  9. Znowu się rozpisałam... No nic - nie ma co wymyślać - muszę poczekać. Spokojnej nocy Dziewczyny! Buziaki:)
  10. Dziękuję Wam Dziewczyny za wsparcie... Niby nie jestem sama, ale nikt z najbliższych moich obaw nie zrozumie... Zresztą nie potrafię z nimi o tym rozmawiać. Wydaje mi się, że może robię z igły widły... Mąż też się martwi, ale pociesza mnie jak to facet... a może jednak, a przecież nic nie wiadomo.... Teoretycznie jest to możliwe, że owulacja była później. Do niedawna brałam Azalię i cykl mam jeszcze rozregulowany. Zresztą nigdy nie miałam szczególnie regularnych. Nie monitorowałam, bo nie staraliśmy się jeszcze o dziecko - bardziej na zasadzie co będzie... Także tutaj wierzę... tylko, że to by chyba było niepokalane poczęcie, bo jedyny raz kiedy mogło dojść do zapłodnienia kochaliśmy się 5.10... A od tamtej pory jakby nie liczył wychodzi więcej niż 5 tygodni ciąży... Dzisiaj mnie wreszcie puściło. Czesałam włosy przed lustrem i zaczęłam tak po prostu płakać... Wypłakałam się, ale wcale mi przez to nie jest lżej. Tak się zastanawiam czy nie iść do lekarza w przyszłym tygodniu zamiast czekać do następnej wizyty (29.11). Z drugiej strony jeśli znowu nic nie usłyszę to tym bardziej sobie wkręcę, że nie ma nadziei... Ciężko będzie wytrzymać... ;(.
  11. Witajcie Dziewczynki. Długo się zastanawiałam czy tu napisać... Chyba dlatego, że zaklinam rzeczywistość... Przeczytałam jednak cały wątek i oczywiście nie znalazłam dla siebie odpowiedzi... Jestem teraz na etapie czekania. Wg wyliczeń powinnam być teraz w 8 tyg. ciąży. W środę usg pokazało pęcherzyk ciążowy bez zarodka w wielkości odpowiedniej na 5 tydzień. Doktor u której byłam powiedziała, żeby się jeszcze nie martwić bo owu mogła być później, a to było pierwsze usg więc nie wiadomo jak sprawa wyglądała wcześniej... No i mam czekać 2 tygodnie na kolejne usg bo wtedy już będzie wiadomo na 100%... Tylko wiecie jakie te 2 tygodnie są długie... Gorsze, że już kilka dni przed wizytą powoli zaczęły znikać wszystkie objawy ciąży - normalnie miałam mdłości, zawroty głowy piersi bolały mnie od samego rana, podbrzusze ciągnęło, a tu nagle STOP... W pierwszej ciąży mdliło mnie do końca I trymestru... mówię sobie, że każda ciąża jest inna, ale sama w to nie wierzę... Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiecie... to dziwne, ale ja w tej chwili nic nie czuję... Myślę o tym co będzie z tym maluchem... czy będzie maluch... ale tak jakoś bez emocji... Jeszcze się tak do końca nie przyzwyczaiłam, że jestem w ciąży, a tu... jakoś tak to do mnie nie dociera... nie rozumiem co się dzieje... Już w myślach przemeblowywałam pokój starszego synka... Specjalnie czekałam z wizytą u lekarza, żeby już zobaczyć serduszko jak pójdę... nie wiem... jakoś tak mi to wszystko nie pasuje... Przepraszam, że się tak rozpisałam... nie mam komu opowiedzieć o tym co się ze mną dzieje...
  12. Dzięki serdeczne Jeżykowa:) A ja po wizycie, no i niestety nie jest kolorowo... ciąża za wolno się rozwija, nie ma jeszcze echa zarodka, a teoretycznie już powinno bić serduszko... lekarka podejrzewa, że ciąża obumarła;(. Mam teraz wyrzuty sumienia, że tak się mało przejmowałam i tak sobie myślałam, że to jeszcze nie ta pora. Krótko mówiąc, że za mało chciałam... Aaaa... może się jeszcze uda... Mam czekać dwa tygodnie i się okaże...
  13. No proszę... niby nic się nie dzieje a sama zmiany;) Bigbit nic się nie martw - przyjdzie koza do woza, jak to się mówi. Tak jak mówisz - sami się przekonają jak to jest i może zrozumieją... Mam nadzieję, że wstawisz jakieś zdjęcia jak się już urządzicie;) Justi Dzieciaczki piękne! A skoro jeszcze takie grzeczne to oby już im tak zostało ;)Jagdeb trzymam kciuki za te Wasze migdałki... mam nadzieję, że w miarę bezboleśnie to się odbędzie, no i przede wszystkim, że pomoże... Ja dziś z Miśkiem w domu, bo idę do lekarza w ciągu dnia i mam wolne. Trochę poleniuchujemy, chociaż przydałoby się najpierw dom ogarnąć;) Dziewczyny, mam prośbę - Jeżykowa, Ty pamiętam pisałaś pismo w sprawie zwrotu opłaty za znieczulenie zawnątrzoponowe przez szpital. Czy masz gdzieś jeszcze ten wzór i mogłabyś udostępnić (moja koleżanka zapłaciła 700 zł i chciałaby się ubiegać o zwrot). Będę wdzięczna za pomoc;) No uciekam się ogarnąć. Buziaczki i miłego dnia:)
  14. Cześć Dziewczynki!!! Dawno mnie nie było, a tu takie zmiany... No ale myślę, że na lepsze, bo pojawiły się nowe Dzieciaczki, trochę było przemeblowań - słowem - rozwojowo jest;) Wszystkich maluszków gratuluję, a za remonty i budowy trzymam kciuki;) No i na koniec chcę Wam zameldować, że pojawiły się nam 2 kreseczki na teście więc będziemy i my rozwojowi;). Co prawda nie było tego w planie, ale po pierwszym szoku już zaczynam się oswajać z myślą, że nasz świat znów się przekręci do góry nogami. Także trzymajcie kciuki, żeby wszystko było dobrze. Pozdrawiam! Buziaki dla wszystkich!
  15. WITAJCIE MAJÓWECZKI!!! Na wstępie NAJLEPSZE ŻYCZENIA DLA WSZYSTKIECH MAJOWYCH JUBILATEK I JUBILATÓW!!!!! Nadinn Ty już właściwie jesteś donoszona! Ależ ten czas szybko ucieka… Na pewno już Ci ciężko, ale już niedługo zobaczysz swoje szczęście.;) Powiedz jakie uczucia przeważają – bardziej się nie możesz doczekać czy się denerwujesz… Nie mogę sobie wyobrazić jak to by było czekać na drugiego malucha… może mi kiedyś będzie dane;). Buziaki dla Was i lekkiego porodu;) Asiu z całego serca życzę, żeby te kłopoty ze zdrowiem okazały się niegroźne! Na pewno się bardzo martwisz… Ja sobie zawsze tłumaczę, że mam Michałka i jakby się nie udało to i tak się cieszę, że choć raz mogłam być mamą, ale wiem sama, że to takie połowiczne pocieszenie… Wierzę, że lekarzom uda się wszystko naprawić. Buziaczki;) Bigbit Gratuluję nowego mieszkania i życzę, żeby wszystkie plany się spełniły! Myślę, że jak będziecie wreszcie sami, to i tarć między Wami będzie mniej, bo czasami to otoczenie niestety wpływa na nasze zachowanie… Znam z autopsji więc w pełni rozumiem czemu Ci zależy na wyprowadzce… My się o mały włos nie rozstaliśmy przez moich rodziców i dopiero jak się wyprowadziliśmy do innego miasta to się okazało, że nie ma powodu do kłótni nawet jak finansowo było gorzej… Kibicuję mocno i już czekam na relację z przeprowadzki;) Justi dużo zdrówka i łagodnego rozpakowania… za jakiś czas oczywiście;) Szczęściaro… będziesz miała i córeczkę i synka Zazdroszczę… ale tak wiesz… pozytywnie;) Jagdeb jak tam wielka przeprowadzka… Myślę, że się pewnie już pakujecie powoli i emocje pewnie też już są… Wybaczcie, że nie odpiszę po kolei wszystkim… już mi i tak wyszedł elaborat;) U Nas w porządku. Misiek zdrowy i psoci. Nogi ma tak poobijane jakby go w domu bili… Gada najczęściej po chińsku (chyba, że ma jakiś interes;), powoli (czytaj od 2 miesięcy) próbujemy Go odpieluchować, ale to uparciuch i jeszcze ciągle sikamy w pieluchy… albo na podłogę;). Byliśmy na bilansie. Michał ma 92 cm (teraz to już chyba więcej bo jakoś ostatnio poszedł w górę) i 14,5 kg. Jednym słowem chłop jak dąb (po Tatusiu wielkoludzie;). Z zębów brakuje tylko 2 górnych piątek. Przyjęcie urodzinowe też robiliśmy z grillem, tort upiekłam sama, bo się powoli uczę dekorowania. Na razie był dość prosty, ale za rok już się postaram zrobić coś ładniejszego. Podziwiam Wasze zdolności w tym temacie…;) U mnie ok. W pracy jakoś leci… coraz lepiej można powiedzieć. Mam nadzieję, że za rok będziemy się mogli postarać o rodzeństwo dla Michała. Chciałąbym, żeby nie był sam, ale trochę się boję jak podołamy organizacyjnie bo oboje dość dużo pracujemy, a tu trzeba będzie wykroić czas dla dwóch maluchów… no ale będę się martwić jak się okaże, że w ogóle mogę;) Kończę tę epistołę i idę się szykować do pracy. Pozdrawiam Was serdecznie i buziuję…
  16. IZZYS Bardzo mi przykro... ;( Jestem z Tobą myślami. Trzymaj się...
  17. Cześć Dziewczyny;) Z okazji staropolskiego Święta Zakochanych ;) Życzę Wam DUUUUUUUŻO MIŁOŚCI!!! A poza miłością - tego zakochania, które jeszcze niedawno przeżywałyśmy... i romansu jak z amerykańskiego filmu - oczywiście przy udziale Waszych ukochanych;) Buziaki:)
  18. o rany ... Dziewczyny aż się spłakałam jak zobaczyłam te zdjęcia Po prostu ekstra!!!!!!!!!!!!!! Gratulacje jeszcze raz ;)
  19. Cześć Dziewczyny;) Znowu witam niedzielnie... Dzięki za miłe powitanie i ciepłe słowa Jagdeb fajnie, że wracacie, choć na pewno to dla Was wszystkich wielka rewolucja i stres. Trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się po Waszej myśli:) Nadinn w pracy jak w pracy - raz lepiej raz gorzej. Też bym już chciała odejść z korporacji i pracować w jakiejś niewielkiej firmie gdzie bardziej liczy się człowiek, a mniej realizacja planów, ale na razie jeszcze daję radę :). Chętnie bym się postarała o drugą dzidzię, ale jeszcze nie mogę. Wiecie co, przechlapane z tym mrozem - dla mnie to ok, bo mogę siedzieć w domu całą niedzielę i się nie nudzę, ale Misiek usycha z tęsknoty za spacerami i aż się wścieka z nadmiaru energii... Dobrze, że to już luty i do wiosny niedługo. Całuję Was gorąco na przekór mrozom i życzę udanej niedzieli:)
  20. Ilka - jeszcze raz powtarzam - zazdroszczę strasznie... :) Ale tak pozytywnie i cieszę się, że jesteś szczęśliwa;)
  21. Witajcie Kochane Dziewczyny! Dawno mnie u Was nie było, ale się już bardzo stęskniłam, więc postanowiłam zajrzeć i chociaż się przywitać w Nowym Roku. Przede wszystkim DUŻE BUZIAKI DLA WSZYSTKICH MALUCHÓW I MAMUŚ!!!! OGROMNE GRATULACJE DLA CIĘŻARÓWEK I SPOKOJNEGO CZEKANIA NA KOLEJNE SKARBY!!!! Trochę próbowałam podczytać na wyrywki o czym pisałyście i oglądałam zdjęcia - wszystkie majowe Bobaski cudnie rosną i są śliczne:) Ilka - dla Ciebie szczególne gratulacje i całusy dla Slicznej Agatki! (strasznie zazdraszczam Córy;) Chapicha - Gratulacje również dla Waszej powiększonej Rodzinki;) U Nas wszystko dobrze. Misio rośnie i łobuzuje, jest zdrowy i raczej bezproblemowy, choć oczywiście ma swoje humorki;) My z M. oczywiście dużo pracujemy i czasu mało, ale ogólnie jest ok. Piszecie o zmęczeniu i spadku libido - ja miewam tak samo, ale nie sądzę, żeby miało to jakiś związek z tabletkami anty - raczej już właśnie z przemęczeniem - w końcu jesteśmy młodymi mamami. Niech mi któraś powie kiedy ostatnio miała kilka godzin dla siebie, ale takich, żeby wyjść samej i nie mieć za godzinę telefonu, kiedy wraca... ;) Ja nie pamiętam;) Bigbit - w kwestii nadżerki - poczekaj na cytologię - jeśli wyjdzie III lub IV to już groźnie, ale I i II to jeszcze ok. Jeśli planujesz dzidzię w ciągu 2 lat, to nie radzę wypalać, bo faktycznie może potem popękać przy porodzie, ale szyjka macicy a nie macica (bo to w szyjce jest nadżerka). Tak na prawdę to popękanie nie jest takie groźne - może po prostu spowodować, że nadźerka się odnowi i trzeba będzie jeszcze raz wypalać - dlatego młodym kobietom nie chcą robić wypalanki na NFZ w szpitalach. Chyba, że wyjdzie III albo IV grupa w cytologii - wtedy się kwalifikujesz na wycinki i przy okazji zrobią wypalanie w szpitalu. Nie ma się czego bać - dają znieczulenie. W pierwszej kolejności proponuję po wyniku iść na konsultację do innego lekarza i nawet poprosić o ponowne wykonanie cytologii w innym gabinecie (nie wszyscy lekarze prawidłowo pobierają próbki). Nadżerka faktycznie potrafi zniknąć po porodzie - u mnie akurat było odwrotnie i się pogorszyła, więc w efekcie musiałam się zdecydować na zabieg i dobrze zrobiłam, bo okazało się, że mogło być o wiele gorzej gdybym dłużej poczekała. Życzę, żeby się wszystko ułożyło dobrze. Powodzenia;) Kończę na razie bo i tak się rozpisałam;) Udanej niedzieli Kobietki;) Buziaki;)
  22. Witam niedzielnie! Pewnie będą tu dziś pustki, bo pogoda wreszcie zrobiła się wakacyjna. My też za chwilę zaczynamy się szykować, ale niestety nie do wyjazdu wakacyjnego, bo pomagamy mojemu bratu i przyszłej bratowej załatwić kilka spraw przed weselem i musimy jechać do warszawy. Ilka niedługo może Nam już wstawisz pierwsze zdjęcie brzuszka, co? Ani się obejrzymy, a to już będzie połóweczka:) Gosia życzę powodzenia w realizacji planów. Fajnie mieszkać z rodzicami, bo przy małych dzieciach to jednak wygodniej (zawsze ktoś tam w domu jest w razie czego i na chwilę przypilnuje jak musisz coś załatwić), mniejsze koszty itd., ale powiem szczerze, że moim zdaniem zachowuję dobre stosunki ze swoimi rodzicami i teściami tylko dlatego, że mieszkamy oddzielnie. Wiem, że i tu i tu byłyby kłótnie. Co do wyboru między mieszkaniem, a domem, to 2 lata temu gdybym miała gdzie mieszkać w czasie budowy- wolałabym budować. My mieliśmy taką sytuację, że woleliśmy się od razu wyprowadzić na swoje, a na płacenie jednocześnie czynszu za wynajem mieszkania i raty za kredyt na budowę domu nie byłoby nas stać. Teraz, kiedy już trochę pomieszkałam w bloku, to już sama nie wiem. Wychowałam się w domu z ogrodem, ale tu mi jest po prostu wygodnie. Oboje dużo pracujemy, mamy dużo obowiązków i mało czasu, a tu płacimy czynsz (około 400 zł za 60 m) i mamy z głowy. Zawsze ciepło - nie trzeba pilnować pieca, korytarze posprzątane, trawa skoszona i mała powierzchnia do ogarnięcia. Ale tak za dziesięć lat i tak planujemy pomyśleć o domku:) Uciekam bo dolatują mnie zapachy z pieluchy:) Udanego wypoczynku Dziewczyny!
  23. Witajcie porannie! Znowu miałam przerwę, bo i Nas nie było. Niestety nie urlopowo, ale też nie było źle. Byliśmy z moimi Chłopakami u znajomych na mazurach, a potem ja z Miśkiem i z Mamą na szkoleniu przez tydzień, a M został sam w domku. Stwierdzam, że my mieliśmy fajniej:) Na szczęście w mojej nowej pracy trochę się liczą z mamami, które mają małe dzieci i na takie dłuższe szkolenia, gdzie nie ma możliwości powrotu na noc do domu pozwalają zabrać malucha i opiekuna dla niego. Kasiu tak bardzo mi przykro;(. Nie wiem jak mogłabym Cię pocieszyć... Bądź dzielna! takie to niesprawiedliwe, że dobrym ludziom zdarza się tyle straszych rzeczy... Gosiuco by się nie działo - wierzę, że sobie poradzicie i będzie dobrze! Ilka trzymam kciuki, żeby mdłości ustąpiły. Wszystkim chorowitkom życzę zdrówka, a tym, którzy wyjeżdżają udanych wakacji, no i lepszej pogody:) U Nas z urlopem będzie kiepsko - wiadomo - konsekwencje zmiany pracy:(. Mamy zamówiony domek w Mikołajkach, ale chyba nie pojedziemy, bo ja raczej nie dostanę wolnego w tym terminie. Poza tym w sierpniu mój brat się żeni i wtedy też przydałoby się trochę wolnego... Misiek jest niegrzeczny. Znowu ma jakąś fazę buntu i na wszystko krzyczy NIE! (plus machanie głową:). Poza tym ulubionym słówkiem nie da się z Nim za bardzo pogadać, bo mówi tylko po swojemu, a jeśli czegoś od Nas chce to pokazuje. U Nas też zaczynają wychodzić trójki, ale jeszcze to trochę potrwa. Uciekam się szykować do pracy i ogarnąć Miśka bo wyrzucił już zawartość 2 szuflad na podłogę. Miłego Dnia! Buziaki! P.S. Mały załącznik z małych wakacji - tak teraz wyglądamy:)
  24. Witam Wszystkie Mamusie i Dzieciaczki! Dawno mnie tu nie było - mam nadzieję, że mnie nie zdążyłyście zapomnieć:) Próbowałam trochę podczytać co się u Was dzieje, ale wszystkiego na pewno nie nadrobię. Z tego co zauważyłam: Ilka szczerze i z całego serca gratuluję i życzę dużo spokoju i zdrowia - no i żeby mdłości przeszły jak najszybciej:) Chapicha Tobie również serdecznie gratuluję:) Wszystkim Dziewczynom, które starają się o kolejną Pociechę - trzymam mocno kciuki! Bursztynko dzięki za wsparcie! Czytałam, że wróciłaś do pracy - ja wiem jak ciężko..., ale czasem nie ma wyjścia. Bardzo jesteś dzielna. Oby tak dalej:) Asiabambo Dużo zdróka dla Misia i żadnych więcej pobytów w szpitalu:) Wybaczcie, że nie wymieniam wszystkich, ale jest Nas tak dużo (super, że dużo), że nie sposób:) Wszystkie Was serdecznie pozdrawiam i całuję już nie takie małe Maleństwa. U Nas toczy się życie. Michał jest zdrowy, duży (na rocznym bilansie miał 80 cm i ważył 11,2 kg). Jest wesołym dzieckiem, choć ma swoje humorki. Chodzim, a właściwie biega od kiedy skończył 11 miesięcy. Pierwsze kroki zrobił kiedy byliśmy sami w domu, więc udało mi się tego wydarzenia nie przegapić. Ma 12 zębów i coś mu znowu rośnie bo wszystko gryzie od 2 dni. Ja zmieniłam pracę 2 miesiące temu - dostałąm lepszą propozycję od konkurencji. Co prawda muszę dojeżdżać do Warszawy, ale czasowo nie jestem dłużej poza domem, bo w poprzednim banku byłam zmuszana do nadgodzin. Tutaj jest o wiele lepsza atmosfera i warunki. Trochę odpoczywam psychicznie. Ze zdrowiem jest tak sobie. Tzn. nie jest źle, tylko walczę z różnymi dolegliwościami po zabiegu. Co chwilę mam jakiś stan zapalny i mój lekarz oswaja mnie z myślą, że trzeba będzie dla bezpieczeństwa coś więcej wyciąć. Na razie skończyło się na leczeniu metodą wymrażania, ale nie całkiem pomogło. W marcu zmarła moja przyjaciółka z dzieciństwa. Kiedy zaszła w ciążę, okazało się, że ma zaawansowanego raka i właściwie to nie wiadomo gdzie, bo przerzuty są wszędzie. Urodziła córeczkę w stanie śpiączki farmakologicznej przez cesarkę pod koniec 7 miesiąca ciąży. Lekarze wybudzili ją aby mogła jednocześnie powitać i pożegnać swój największy skarb. Chwilę potem na zawsze zamknęła oczy. Tak się cieszę, że mogła ją choć raz przytulić... Jak jej musiało być ciężko odchodzić... Wybaczcie, że Wam to wszystko opowiadam. Długo nie mogłam sie z tym pogodzić. Nawet teraz płaczę pisząc te słowa. To wszystko stało się w takim momencie mojego życia, że bardzo mną wstrząsnęło. Bałam się, że ze mną będzie podobnie, a tak bardzo chcę żyć. Mam takie fajne życie... Był taki moment, że nie chciałam więcej pójść do lekarza, bo tak bardzo bałam się usłyszeć co dalej. Już mi trochę przeszło, ale to są takie przeciwstawne bieguny i moje nastroje są zmienne jak pogoda tego lata. Uciekam, bo muszę się ogarnąć i odebrać Miśka od dziadków. Obiecuję, że będę się trochę częściej odzywać. Buziaki:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...