Skocz do zawartości
Forum

kasia8309

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez kasia8309

  1. No to jako ekspert pozwolę się wypowiedzieć. Piersi się nie masuje raczej, ewentualnie do okoła nich, ale to też nie jest konieczność, tak więc droga Rewolucjo, bez obaw, idź i korzystaj. :) Ehh, sama bym poszła. :)
  2. Hej dziewczęta. Mamuśko kochana nie płacz, żadna robota nie jest tego warta. Nie daj se w kachę dmuchać. :) :) A jak będzie bardzo źle to o dzidziusia drugiego się starajcie, tym samym będziesz ogła wypiąć się na całe towarzystwo, które krew ci psuje. Ewulka, gratuluję wagi, taką to ja miałam daaaaawno temu, chyba pod koniec liceum. :) :) Marta, jak tam Jasio w żłobku? A ja zaczęłam szukać potencjalnego żłobka dla mojej niuni i zdaje się, że coś tam znalazłam, stosunkowo niedrogi jak na żłobek prywatny i opinie ma całkiem ok. To chyba tyle co u nas, kochane dobrej i spokojnej nocki. P.S ja też jestem molem książkowym i dopisuję się do czytania za pieniądze. :) :)
  3. Hej ho. Na początek dziękuję wam kochane za życzenia. Marta, sto lat dla Jasia, samych cudownyc chwil i niech już zębole wyjdą. Mamuśka, ja też dołączam do mających czasem ochotę rzucić wszystko w cholerę i zająć się tym, co sprawia mi największą frajdę. W moim wypadku jest to pisanie, ale póki co sensownych pomysłów brak niestety. Rewolucja, zdrówka życzę, niech choroba idzie precz. Mamaamaaa, pytałaś dlaczego zmiana mleka. Nasza pediatra stwierdziła, że będziemy próbować stopniowo przestawiać małą na normalne mleko i powoli dozować alergizujące białko. Oczywiście gdyby okazało się, że coś jest nie tak to wrócimy na pepti. A ja miałam dzisiaj urwanie doopy, a to w związku z dostarczeniem do opieki faktury, ale na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem i teraz tylko zostaje mi czekanie na nowego kompa. I muszę pochwalić mojego chłopa, a mianowicie, któregoś dnia tak sobie powiedziałam, że nowy portwel przydałby mi się. I co, na urodziny dostaję portwel, więc jest postęp, nie muszę mówić kup mi to czy tamto, po prostu drobna sugestia wystarczyła, ale podejrzewam, że to jednorazowa akcja i następnym razem to się nie powtórzy. Dobrej i spokojnej nocki życzę. :)
  4. Cześć i czołem!!!! :) Mmadzia, rozumiem twoje obawy o Agatkę, ale skoro robi wszystko po swojemu to może wszystko jeszcze jej się poprzestawia na właściwe tory, a jeśli nie to po prostu pójdziesz do rehabilitanta. Mamuśka, osz ty wyrodna matko... :) :) nie jesteś sama, bo ja też lubię wieczory, Zuzinia wtedy już śpi, a ja nie muszę biegać za nią co chwilę i pomagać wejść na łóżko, albo zabawiać, żeby wytrwała do kąpieli i spania. No i póki co nie martw się, że Kazio nie chodzi, ma jeszcze czas, żeby się nauczyć. I oczywiście niech katary idą precz. A w pracy dobrze będzie, zobaczysz. Tosio, zdrówka dla was, wiem co znaczy astma, bo sama na nią cierpię i choć w ciąży mi nie dokuczyła to lata temu dobrze dawała się we znaki. Mamaamaaa, u nas też bez żadnych podkładek, bo nie mają one racji bytu, Zuźka siedzi jak jej się chce, a to nogi na pałąku, pokrzywiona jakaś... :) ale najchętniej to i tak siedzi w chuście, wiadomo, z mamusią najlepiej. :) Rewolucja, zdrówka dla ciebie i twojego chłopa, no i niech dzieci oszczędzi, ale skoro tak mamcia je zabezpieczyła to nic nie powinno się stać. A u nas dzisiaj już lepiej, Zuzinia grzeczniutka, pięknie się bawiła, ale zrobiła 2 rzadkie kopki i zastanawiam się czy to nie od zmiany mleka, w prawdzie paniki nie sieję tym razem to jednak wolę obserwować. Ja nadal szukam roboty i nic... Znaczy robota jest, ale nie dla mnie... A jak patrzę na oferty pracy dla niepełnosprawnych to ogarnia mnie śmiech, bo szukają ochroniarzy sprzątaczek i np. operatorów wtryskarek. Na wszystkie stanowiska ja nadaję się idealnie. (taki sarkazm). Z resztą nawet gdybym się nadawała to nie po to 5 lat poświęciłam na studia. Dla masażystów też z robotą kiepsko, a to mój drugi zawód jak coś, więc i tu szukam. Pewnie, marzyłaby się ciepła posadka w szpitalu, bo 6 godzin pracy i państwowy garnuszek, ale niestety nie jest to takie łatwe. Coraz częściej jednak myślę o własnej działalności, oczywiście boję się, że finansowo nie poradzę sobie, ale z drugiej strony czasem lepiej spróbować i nie żałować, że się próbowało, niż nie robić nic. Zdaję sobie sprawę, że przy wykorzystaniu masażu można robić fajne rzeczy, np. pobudzić laktację, uczyć rodziców masażu Shantala, żeby masowali swoje fasolki, ale czy to ma rację bytu w tym moim bądź co bądź zadupiu? Nie mam pojęcia, choć niektórzy usilnie próbują mnie zapewnić, że u nas mało jest masażystów i na pewno miałabym co robić, ale trzeba być realistą i trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość. To na tyle, dobranoc mamusie i dzidziusie. :)
  5. Hej dziewczęta. Ewelad, no to do roboty z trzecim bejbisem, a co se będziesz żałować. :) Mamuśka, dobrze, że w pracy lepiej niż początkowo zakładałaś, będzie łatwiej wrócić. Rewolucja, dobrze, że już jesteś, gratki dla Hanusi, u mnie też faza na mamę, z tą różnicą, że u mnie tak jest od dawna. Ania, fajnie, że wszystko tak dobrze się układa. A u nas dzisiaj marudzenie na maksa, noc kiepska raczej była, Zuzinia co chwilę budziła się i popłakiwała. Od dziś mamy też zmianę mleczka na rzeczony bebilon ha i prawdę mówiąc Zuzinia przyjęła tę zmianę bez entuzjazmu, obstawiam, że po prostu nie była głodna. Obiadek za to wszedł pięknie. Poza tym jakaś refleksja mnie naszła w związku z upływającym czasem, a to chyba za sprawą mojego wieku Chrystusowego, w który po jutrze wejdę.
  6. Tosio jak dobrze pamiętam to w tamtym roku na czczo norma glukozy we krwi wynosiła 90, jak jest w tym to nie wiem. U mnie właśnie ta na czczo była powyżej normy, no ale pójdziesz do lekarza to się wszystkiego dowiesz, a co do nocnika to u nas też stoi, ale póki co służy jako pojemnik na zabawki. Owszem, Zuzinia przynosi czasem pieluchę jak zrobi kopkę, ale to tyle jak na razie. W każdym razie póki co prób sadzania nie podejmujję jeszcze, czekam aż Zuzia będzie gotowa.
  7. Hej dziewczęta. Trochę się tego nazbierało, czytam oczywiście, ale z odpisaniem jest trochę gorzej, wiecie... czas... Karolu, moje gratulacje, troszeczkę zazdroszczę, oczywiście w pozytywnym znaczeniu. :) Ewelad, zdrowia dla dzieciaków. Tosio jak tam krzywa cukrowa? Olga, wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i samych cudownych chwil. Pamiętaj, życie zaczyna się po 30-stce, mówię ci to ja, już kawałek po 30-stce. :) Mamaewy, ja też nie kupuję szczepionki skojarzonej, no wyrodna matka ze mnie, ale nie będę nabijać kiesy koncernów farmaceutycznych, to po pierwsze, a po drugie, to nie sądzę aby nagromadzenie takiej ilości wirusów w jednym zastrzyku było jakoby takie korzystne dla maluszków. Kowalska, dla kierowniczki również zdrówka. Wybaczcie, że do wszystkich postów się nie odniosę, ale połowa uleciała mi z głowy. A u nas wczoraj było szczepienie, Zuzinia moja bardzo dzielna była i nie płakała w ogóle, waży 9,4 kg i zmieniamy mleko z bebilonu pepti na bebilon ha. Poza tym we wtorek ogarnął mnie wkurw totalny. Okazało się, że koleżanka, która miała zawieść mnie z Zuzikiem na szczepienie nie może, bo coś tam jej wypadło, ale nie w tym rzecz, bo mój chłop niestety nie mógł z nami jechać, bo miał w pracy jakiegoś ważnego klienta i wiedziałam o tym, ale fakt, że nie mógł z nami jechać nie zwalniał go z obowiązku, żeby obmyśleć ze mną jakąś strategię. Jego propozycja okazała się taka, żebym zadzwoniła rano do przychodni i przełożyła szczepienie i w sumie może i zrobiłabym tak, ale tym razem stwierdziłam, że już niczego nie będę przekładać, bo i tak już było przesunięte. I tak, zamówiłam taksę i pojechałyśmy. Nie byłoby w tym żadnego wyczynu gdyby nie fakt, że w jednej ręce niosłam fotelik samochodowy (dobrze, że mamy taki do 11 kg, więc młoda czasem może jeszcze w nim jechać), Zuzik w nosidełku, w drugiej ręce biała laska i torebka na ramieniu. Mimo to jednak dałyśmy radę i wykonałyśmy misję. Przy okazji przeprowadziłam mały eksperyment socjologiczny i obserwowałam reakcję ludzi na niewidomą matkę z dzieckiem i powiem wam, że były pozytywne. Zuzia robi postępy, naśladuje mnie i męża, szczególnie jak telefon przy uchu trzymam to ona też zabawkowy do ucha przykłada, jak zapytam ją gdzie jest np. jakaś zabawka to odpowiada "tutam", takie to słodkie. :) Ale największy postęp w myśleniu poczyniłam ja, bo jestem gotowa zapisać Zuzinię do żłobka jak znajdę pracę, która spowoduje, że będę musiała wyjść z domu. Dochodzę do wniosku, że wolę, żeby malutka poszła do żłoba, bo z moją teściową jestem w stanie wytrzymać najwyżej tydzień czasu. U nas to tyle dobranoc mamusie i dzidziusie.
  8. Hejo. Truskawka, trzymaj się kobieto! Dobrze, że szybko wykryte i na pewno się wyleczy, innej opcji nie ma. Ja też powinnam iść sprawdzić jak miewa się mój polip, ale zebrać się nie mogę, szczególnie, że musiałabym iść do szpitala na histeroskopię, a jakoś tam mi się nie spieszy, choć z drugiej strony to jest to nie uniknione. Póki co moja teściowa obiecała mi, że wyekspediuje mnie do gina osobiście jak będzie miała przestój w pracy. Karolu, gratulacje dla Patrysia, u nas było podobnie, Zuzia też zaczynała od kilku kroczków i to trwało coś koło 2 tygodni, może mniej, w każdym razie przed urodzinami śmigała już po całym domu. No i zdrówka dla małego oczywiście. Ania, dobrze, że powrót do pracy udany i niani też zazdraszczam. :) Tosio, podziwiam, że dajesz radę z malutką i jeszcze z ciążą. Bibliana to rzeczywiście ładne imię, ale z tymi zdrobnieniami jest rzeczywiście gorzej. No i powodzenia życzę przy piciu wstrętnej glukozy, jak sobie to przypomnę to jeszcze teraz źle mi się robi, szczególnie, że ja tę wątpliwą przyjemność miałam 2 razy pić, bo raz w ciąży i drugi jakieś 6 tygodni po porodzie. Ewulka, czy na odstawienie mleka w ciągu dnia miałaś jakieś sposoby? A u nas było dziś strasznie marudnie, Szczególnie popołudnie kiepskie i znów podejrzane koopy, ale póki co podchodzę do tematu ze spokojem, bo to chyba kolejne ząbki są winne wszystkiemu. Wczoraj z kolei dopadła mnie jakaś frustracja, ale dziś jest już lepiej, chyba przyczynia się do tego brak perspektyw jakiejkolwiek pracy jak na razie, a fakt, że przypływ gotówki spadnie dość konkretnie jeszcze pogarsza mój i tak kiepski nastrój. Ok, przestaję smęcić, trzeba doceniać to co jest, a reszta też poprawi się na lepsze. Pożegnam się już, dobrej i spokojnej nocki życzę.
  9. Hejka. :) Marta, to miałaś przeżycia, próbuję sobie wyobrazić płacz tych wszystkich maluszków i szczerze mówiąc to musiało być straszne, dobrze, że Jaś to taki dzielny chłopiec, a panie w żłobku faktycznie powinny inaczej się zorganizować. Karolu, wracajcie do zdrowia. Mamuśka, fajnie, że wyjeżdżacie, miłego wypoczynku. Rewolucja, jak rozpoczęcia roku minęły? Ewelajna, ja też nie przykładałabym aż tak znaczącej wagi do zaleceń producenta, przecież to i tak jest jakaś tam średnia statystyczna. My jeszcze jesteśmy na bebilonie pepti, ale być może zaraz będzie zmiana jakaś, choć z uwagi na skazę to nie wiem, muszę zapytać pediatry jak na szczepienie pójdziemy. Ania, jak pierwszy dzionek w pracy minął? A u nas wczoraj miało być szczepienie, ale się przesunęło na przyszły tydzień, bo Zuzia złapała biegunkę znowu i cóż... Dziś na szczęście jest już dobrze i mam nadzieję, że tak zostanie. Zaczęłam się śmiać do męża, że chciała uniknąć szczepienia, ale tego akurat nie uniknie. No dobra kochane, uciekam, bo jeszcze muszę małej ubranie na rano naszykować, bo czeka nas wyprawa do opieki, coś tam jeszcze w związku z dofinansowaniem muszę ogarnąć, dobrej i spokojnej nocki życzę.
  10. Hejo. Pytasz mamuśka co z zatrudnieniem, cóż... w sprawie copywritingu napisałam maila i cisza, a moja pierwsza opcja jest jak najbardziej aktualna, choć ciężko się zapowiada, bo mówiąc najoględniej to panie, które są jakimiś tam kierownikami i organizują zadania pracownikom są bezczelne i chamskie, nie mówiąc już o wiedzy o możliwościach wzrokowych zatrudnianych pracowników, którzy posiadają tę niepełnosprawność. Panie np. potrafią powiedzieć niewidomemu pracownikowi, że to nie ich wina, że musi korzystać z czytnika ekranu, który nie ogarnia ichniej strony. Jednako skoro firma chce zatrudniać osoby z taką niepełnosprawnością to powinna, a właściwie jest to jej zasranym obowiązkiem, (przepraszam za wyrażenie), żeby dostosować stanowisko pracy do możliwości wzrokowych pracownika. Z resztą dostają one z PFRONu pieniążki na tworzenie stanowiska pracy i w tej sytuacji można zastanawiać się czy te środki na pewno są wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem. Dziś kolega powiedział mi, że otrzymał instrukcję w formie obrazkowej, na co zadzwonił do pani kierowniczki i zrugał ją konkretnie, pani natomiast pogroziła zwolnieniem i stwierdziła, że jej nie obchodzi, że on nie widzi, ma się dostosować i tyle. No dobrze, rozumiem, że nikt nie będzie ulgowo traktował nie czy jego, z resztą ja nie z tych, która pozwoliłaby na coś takiego, ale są sytuacje, w których zwyczajnie nie da się funkcjonować bez dodatkowego sprzętu czy innego wsparcia, no ale jeśli ktoś tego nie rozumie to najwidoczniej jest, sama nie wiem jaki, głupi? ignorant? To takie najdelikatniejsze słowa, które przychodzą mi do głowy. No ale nic to, trzeba będzie się z tym zmierzyć, im więcej osób zacznie głośno mówić o niedogodnościach to może komuś da to do myslenia, znaczy miło byłoby gdyby tak się stało, ale pewnie to tylko moja naiwna natura wychodzi i zbyt duża wiara w ludzi. Poza tym dziś był bunt obiadkowy, Zuzia w ogóle nie chciała obiadu, za to mleczko jak najbardziej, w związku z czym cały dzień na mleku. Zaraz wrzucę na prywatne namiary na tamtą robótkę. Dobranoc kochane.
  11. Hejka. Dziękujemy za życzenia wszystkim kochanym ciociom. Zauważyłam, że przyspamowałam, chciałam na podglądzie coś tam poprawić i zrobił się z tego nieopatrznie drugi post, ale ponieważ technologia mnie nie lubi to takie złośliwości czasem mi robi. :) Zuzia ucina sobie drzemkę, a ja zgłębiam informacje na temat szczepienia przeciw odrze, śwince i różyczce, bo u nas to szczepienie w środę i w związku z tym mam do was pytanie: czy już któryś roczniaczek był szczepiony? I czy wystąpiły jakieś reakcje poszczepienne typu gorączka itd.? No i od jutra, a właściwie jeszcze dzisiaj, zaczynam załatwiać moje ewentualne zatrudnienie. Opcje mam dwie, jedna to ta, o której wspominałam już wcześniej, a druga to jako copywriter, w sumie nie mam większych trudności z pisaniem i przelewaniem myśli na słowo pisane, więc może warto spróbować, jest to oczywiście tylko dodatkowe zajęciie, bo zarobki nie są powalające, ale gdyby któraś z was chciała to mogę podesłać na priv namiary na tą robótkę. Od dziś powracamy do rzeczywistości, bo przez ostatnie 3 tygodnie to cały czas miałam jakichś gości, więc od dziś odpoczynek od wszystkich cioć, babć i kuzynek. Miłego dzionka życzę wszystkim mamusiom i dzidziusiom. P.s Marta, ja nie martwiłabym się jeszcze, skoro mówisz, że trójeczka idzie to być może jest to powód krwawienia. Moja teściowa mówiła, że jak mojemu mężowi szły zęby to też krwawiły mu dziąsła.
  12. Hejo. :) Justynka, ktoś musi pełnić rolę inspektora, a co. :) Olga, mnie też takie maleństwa rozczulają i czasem żal, że Zuzia tak szybko rośnie, choć z drugiej strony z wielką radością obserwuję jak się rozwija i rośnie. A co do planu dnia to u nas pobudka jest między 7, a 8, jemy kaszkę na mleczku, później drzemka jest koło 11 plus minus i trwa krótko. Obiadek między 13-14, później jakiś spacer i podwieczorek. Kąpiel mamy o 19.30, później kaszka i do spania tak po 20. Drzemka w ciągu dnia jest jedna. Rewolucja, dobrze, że Jaś czuje się lepiej. Mmadzia, to Żaba ma spanego, czasem chciałabym, żeby Zuzia przespała chociaż 2 godziny. No to teraz wracamy do historii. :) Mamuśka i Justynka, nie wiecie co to pszczółki, cóż... ja też do końca nie wiem co to jest, wiedza jaką nabyłam ogranicza się jedynie do faktu, że zastrzyki te mają na celu przyspieszenie dojrzewania szyjki macicy i tym samym doprowadzić do jej skrócenia i rozwierania. W sumie to moje informacje pochodzą od położnej, która dość szczegółowo wyjaśniła czym rzeczone pszczółki są, podała nawet ich skład, ale tego to akurat nie pamiętam. I tak, 27 rano zbadali pzepływy, ale te były w normie. Po wizycie lekarskiej badanie rozwarcia i amnioskopia, wrrr, mało fajne. Na tejże wizycie lekarz powiedział, że założą mi teraz cewnik Oley'a, czyli tzw. balonik. Do wieczora miałam chodzić z tym ustrojstwem i po wieczornej wizycie mieli mi go zdjąć, pan dr nadmienił jednak, że jak sam wypadnie ten balonik to też będzie dobrze. Gdyby balonik nie podziałał to w piątek miałam iść na próbę oksytocynową i lekarz stwierdził, że może maleństwo zechce przyjść na świat, na to ja zaczęłam się odgrażać, że do piątku to ja na pewno czekać nie będę i jeszcze dzisiaj urodzę. Gin stwierdził, że trzyma mnie za słowo. Powiem wam, że ten przeklęty balonik to była masakra i już po 15 minutach od założenia go zaczęłam się modlić, żeby sam zechciał wypaść. Oczywiście dostałam kolejną pszczółkę, co dodatkowo popsuło moje samopoczucie i tak już dość kiepskie. Obecność tego ustrojstwa powodowała, że miałam wrażenie, że dolną część brzucha i pleców myślałam, że mi rozsadzi. O dziwo moje modlitwy zostały wysłuchane, bo zgubiłam to ustrojstwo przeklęte koło 15, akurat przyjechał do mnie mąż i poszłam z nim na kawę. W międzyczasie pojawiły się skurcze, ale słabe i co 10 minut, więc miałam czekać. Z mężem umówiliśmy się tak, że jak się zacznie to dam mu znać i on przyjedzie. W międzyczasie poszłam pod prysznic i skurcze się nasiliły. W efekcie koło 19 wylądowałam na porodówce. Skurcze owszem, były dość konktetne, ale doopy nie urywały, więc pomyślałam sobie, że te opowieści o bólach porodowych to mity i legendy powtarzane wszystkim ciężarnym, No i bardziej mylić się nie mogłam, bo jak zaczęło boleć to i zaczęło urywać. Najgorsze jednak okazały się nie skurcze z brzucha, bo te były do zniesienia, ale bóle z krzyża to był kosmos. Nie wiedziałam co mam wtedy ze sobą zrobić, bo absolutnie nic nie pomagało, a gadżety porodowe typu piłka czy worek sako o kant doopy można było potłuc. W międzyczasie odeszły mi wody, ale rozwarcie utknęło w martwym punkcie i jak zatrzymało się na 5 to ani w tę, ani wew tę. Położna podała mi jakiś zastrzyk i zaproponowała gaz rozweselający, który w prawdzie bólu nie zniwelował, alle spowodował, że między skurczami miałam odlot totalny, jakbym na chaju była. Podanie gazu miało na celu powiększenie rozwarcia i tak się stało, bo z 5 nagle zrobiło się 9. Kiedy poród wszedł w trzecią fazę mój mąż wyszedł, bo tak się umówiliśmy, że on nie będzie przy samym porodzie i w sumie obojgu nam to pasowało. Z tego etapu pamiętam mało, pamiętam jedynie, że położna motywowała mnie do kolejnego parcia, ale pod koniec ogarnęło mnie zwątpienie, że nie dam rady, że jestem już tak zmęczona, że odpadnę zaraz i poddam się, bo kolejne parcie będzie niemożliwe. W końcu jednak poczułam totalną ulgę w brzuchu, a położna powiedziała tylko "i już" i położyła mi Zuzię na brzuchu, a ja pocałowałam ją i rozpłakałam się jak dziecko, bo w końcu przyszła ta wyczekana chwilai w końcu moja maleńka córeczka była ze mną. Kontakt skóra do skóry jak dla mnie był cudowny i niesamowity, a ciepło bijące od niej nieziemskie i zapach maleńkiego ciałka trudny do opisania, mający w sobie coś dziwnego i hipnotyzującego. Ale najlepsze i tak było jak chciałam się upewnić, że urodziłam dziewczynkę i szukając dowdodów na płeć dziecka chwyciłam pępowinę i chciałam krzyczeć, że to jednak jest chłopiec. Zuzia przyszła na świat o 22.27, ważyła 3050 g i mierzyła 51 cm. Ot i cała historia mojego porodu, który ostatecznie okazał się nie najgorszy i dość krótki. Pewnie gdybym miała tą wiedzę jaką mam teraz to starałabym się sama popracować nad wywołaniem porodu i z pewnością nie jechałabym z pierwszymi symptomami do szpitala, no ale cóż... Wtedy tej wiedzy nie miałam. I kolejna rzecz, miałam świetną położną. I powiem wam, że ani razu nie krzyknęłam, tam raz czy dwa przeklęłam, ale to tyle, ogólnie to za mocno bolało, żeby krzyczeć, no wiem, dziwne. :) I tak na koniec powiem, że dotrzymałam danego ginowi słowa. To na tyle, dobranoc kochane. :)
  13. Hejo. :) Justynka, ktoś musi pełnić rolę inspektora, a co. :) Olga, mnie też takie maleństwa rozczulają i czasem żal, że Zuzia tak szybko rośnie, choć z drugiej strony z wielką radością obserwuję jak się rozwija i rośnie. A co do planu dnia to u nas pobudka jest między 7, a 8, jemy kaszkę na mleczku, później drzemka jest koło 11 plus minus i trwa krótko. Obiadek między 13-14, później jakiś spacer i podwieczorek. Kąpiel mamy o 19.30, później kaszka i do spania tak po 20. Drzemka w ciągu dnia jest jedna. Rewolucja, dobrze, że Jaś czuje się lepiej. Mmadzia, to Żaba ma spanego, czasem chciałabym, żeby Zuzia przespała chociaż 2 godziny. No to teraz wracamy do historii. :) Mamuśka i Justynka, nie wiecie co to pszczółki, cóż... ja też do końca nie wiem co to jest, wiedza jaką nabyłam ogranicza się jedynie do faktu, że zastrzyki te mają na celu przyspieszenie dojrzewania szyjki macicy i tym samym doprowadzić do jej skrócenia i rozwierania. W sumie to moje informacje pochodzą od położnej, która dość szczegółowo wyjaśniła czym rzeczone pszczółki są, podała nawet ich skład, ale tego to akurat nie pamiętam. I tak, 27 rano zbadali pzepływy, ale te były w normie. Po wizycie lekarskiej badanie rozwarcia i amnioskopia, wrrr, mało fajne. Na tejże wizycie lekarz powiedział, że założą mi teraz cewnik Oley'a, czyli tzw. balonik. Do wieczora miałam chodzić z tym ustrojstwem i po wieczornej wizycie mieli mi go zdjąć, pan dr nadmienił jednak, że jak sam wypadnie ten balonik to też będzie dobrze. Gdyby balonik nie podziałał to w piątek miałam iść na próbę oksytocynową i lekarz stwierdził, że może maleństwo zechce przyjść na świat, na to ja zaczęłam się odgrażać, że do piątku to ja na pewno czekać nie będę i jeszcze dzisiaj urodzę. Gin stwierdził, że trzyma mnie za słowo. Powiem wam, że ten przeklęty balonik to była masakra i już po 15 minutach od założenia go zaczęłam się modlić, żeby sam zechciał wypaść. Oczywiście dostałam kolejną pszczółkę, co dodatkowo popsuło moje samopoczucie i tak już dość kiepskie. Obecność tego ustrojstwa powodowała, że miałam wrażenie, że dolną część brzucha i pleców myślałam, że mi rozsadzi. O dziwo moje modlitwy zostały wysłuchane, bo zgubiłam to ustrojstwo przeklęte koło 15, akurat przyjechał do mnie mąż i poszłam z nim na kawę. W międzyczasie pojawiły się skurcze, ale słabe i co 10 minut, więc miałam czekać. Z mężem umówiliśmy się tak, że jak się zacznie to dam mu znać i on przyjedzie. W międzyczasie poszłam pod prysznic i skurcze się nasiliły. W efekcie koło 19 wylądowałam na porodówce. Skurcze owszem, były dość konktetne, ale doopy nie urywały, więc pomyślałam sobie, że te opowieści o bólach porodowych to mity i legendy powtarzane wszystkim ciężarnym, No i bardziej mylić się nie mogłam, bo jak zaczęło boleć to i zaczęło urywać. Najgorsze jednak okazały się nie skurcze z brzucha, bo te były do zniesienia, ale bóle z krzyża to był kosmos. Nie wiedziałam co mam wtedy ze sobą zrobić, bo absolutnie nic nie pomagało, a gadżety porodowe typu piłka czy worek sako o kant doopy można było potłuc. W międzyczasie odeszły mi wody, ale rozwarcie utknęło w martwym punkcie i jak zatrzymało się na 5 to ani w tę, ani wew tę. Położna podała mi jakiś zastrzyk i zaproponowała gaz rozweselający, który w prawdzie bólu nie zniwelował, alle spowodował, że między skurczami miałam odlot totalny, jakbym na chaju była. Podanie gazu miało na celu powiększenie rozwarcia i tak się stało, bo z 5 nagle zrobiło się 9. Kiedy poród wszedł w trzecią fazę mój mąż wyszedł, bo tak się umówiliśmy, że on nie będzie przy samym porodzie i w sumie obojgu nam to pasowało. Z tego etapu pamiętam mało, pamiętam jedynie, że położna motywowała mnie do kolejnego parcia, ale pod koniec ogarnęło mnie zwątpienie, że nie dam rady, że jestem już tak zmęczona, że odpadnę zaraz i poddam się, bo kolejne parcie będzie niemożliwe. W końcu jednak poczułam totalną ulgę w brzuchu, a położna powiedziała tylko "i już" i położyła mi Zuzię na brzuchu, a ja pocałowałam ją i rozpłakałam się jak dziecko, bo w końcu przyszła ta wyczekana chwilai w końcu moja maleńka córeczka była ze mną. Kontakt skóra do skóry jak dla mnie był cudowny i niesamowity, a to maleńkie ciałko rudny do opisania, mający w sobie coś dziwnego i hipnotyzującego. Ale najlepsze i tak było jak chciałam się upewnić, że urodziłam dziewczynkę i szukając dowdodów na płeć dziecka chwyciłam pępowinę i chciałam krzyczeć, że to jednak jest chłopiec. Zuzia przyszła na świat o 22.27, ważyła 3050 g i mierzyła 51 cm. Ot i cała historia mojego porodu, który ostatecznie okazał się nie najgorszy i dość krótki. Pewnie gdybym miała tą wiedzę jaką mam teraz to starałabym się sama popracować nad wywołaniem porodu i z pewnością nie jechałabym z pierwszymi symptomami do szpitala, no ale cóż... Wtedy tej wiedzy nie miałam. I kolejna rzecz, miałam świetną położną. I powiem wam, że ani razu nie krzyknęłam, tam raz czy dwa przeklęłam, ale to tyle, ogólnie to za mocno bolało, żeby krzyczeć, no wiem, dziwne. :) I tak na koniec powiem, że dotrzymałam danego ginowi słowa. To na tyle, dobranoc kochane. :)
  14. Hej mamusie i dzidziusie. :) Rewolucja, biedny Jaś, ucho to paskudna sprawa, a pani pediatra... no cóż... nie będę komentować. W każdym razie daj znać jak mały się czuje i jakie decyzje podjęliście odnośnie antybiotyku. No to teraz wracam do wspominania. :) 26 sierpnia włączono mi pszczółki, wrrr, paskudne były i nawet nie chodzi tu o ból, ale występujące po nich skutki. Mnie zrobiło się gorąco i pociłam się nieziemsko, dostałam drętwienia mięśni twarzy, ślinotoku ibełkotałam jak pijana, masakra jakaś. Te nieprzyjemne symptomy utrzymywały się gdzieś koło 2 godzin. W sumie u mnie i tak źle nie było, bo inne dziewczyny miały biegunkę, wymiotowały itd. Wieczorem Zuzia napędziła mi nie lada stracha. U nas w szpitalu poza standardowym KTG położna przychodziła słuchać tętna dziecka, a jedna z nich, w sumie chyba najsympatyczniejsza kobieta na tym oddziale, robiła to naprawdę sumiennie. Okazało się, że zuźkowe tętno zanika, więc od razu podłączono mnie pod KTG. Rzeczywiście, tętno raz było szalone i w tępie zawrotnym, natomiast po chwili zwalniało i zapis był przez to dość koepski. Ów zapis został skonsultowany z lekarzem, a ten podjął decyzję, że o północy trzeba KTG powtórzyć i jeśli się nic nie zmieni to wtedy podejmie decyzję. Bałam się niesamowicie, że coś złego dzieje się z moim maleństwem, a jednocześnie miałam wrażenie, że w moim brzuchu baraszkuje w najlepsze stado dzików. Zapis o północy był trochę lepszy i dzięki temu nie trafiłam jeszcze na porodówkę, z czego nawet się cieszyłam, bo jakoś nie miałam ochoty lądować tam w środku nocy. Rano zabrali mnie na USG, żeby skontrolować przepływy, ale te były w normie. To tyle na dziś, reszta będzie jutro wieczorem. Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocki życzę. :)
  15. Hej dziewczęta. :) Jedzenie u nas wygląda tak, że są 3, a czasem nawet 4 butle mleka, obiad i deser. Blendera używam jeszcze, ale raczej ze względu na własną wygodę, bo gęstszą zupką lepiej mi siękarmi, ale mięso podaję w malutkich kawałkach, a makaron kupuję taki w kształcie ryżu albo gwiazdki. Jemy praktycznie wszystko, wyłączając produkty mleczne, bo głupia skaza białkowa. Zuzia nie gryzie i nie szczypie, ale był taki etap, gdzie obie te czynności występowały naprzemiennie, więc znam ten ból. Rewolucja i Marta, wakacjujcie się w najlepsze. Spacerówkę mamy tako exceptional, wybór średnio trafiony, niemniej na nasze mega dziurawe chodniki jest super, choć u nas aktualnie w użyciu chusta i nosidło na zmianę. Mmadzia, co do mleka to gdzieś przeczytałam, że w diecie rocznego dziecka powinno występować 3 razy, ale w połączeniu z kaszką i tego typu dodatkami. Swoją drogą to jakie ilości mleczka zjadają wasze dzieciaczki? Teraz kilka słów co u nas, a mianowicie: Zuzia chodzi sobie w najlepsze, przy tym jest taka ostrożna i rozważna, a jak chce szybko się przemieścić to oczywiście raczkuje. Nadal jest moim cycuniem i chyba jeszcze długo tak będzie. Dziś byłam w ZUSie po zaświadczenie, więc tu wszystko pomyślnie załatwiłam i kolejna dobra wiadomość to, że dostałam dofinansowanie do kompa, w sumie ciekawe, bo 12 złożyłam wniosek, a tu już przyznali. Teraz mam miesiąc na ogarnięcie faktur itd. I na koniec powspominam trochę, mam nadzieję, że wybaczycie mi prywatę. :) Rok temu o tej porze byłam już na patologii ciąży, tak koło 19.30 cofnęli mnie z porodówki, bo wszelkie skurcze, które odczuwałam ustąpiły. Przez kolejne dni będę rozwijała moje porodowe perypetie, może komuś będzie chciało się to przeczytać. Życzę wam mamusie i dzidziusie dobrej nocki. :)
  16. Dobry wieczór. :) Mamaewy, ja to czasem myślę, że pracodawcy to ucieszyliby się gdyby to im pracownik za sam fakt, że może pracować płaciłby. Mamuśka, wiem o czym mówisz, w Zuzika też jakiś diabeł wstąpił, bo od kilku dni tylko u mnie na rękach najchętniej siedziałaby i płacze niemal cały czas, a ja chwilami tracę cierpliwość i mam dość, ale jakoś muszę to przetrwać. Ewelad, wszystkiego najlepszego dla dzieciaczków. Kowalska, dobrze, że diagnoza w miarę szybko postawiona, to teraz dezynsekca cię czeka. :( A jMmadzia, w kwestii bucików trudno mi się wypowiadać, ale chyba lepiej wymienić na większe, bo n óżka pręczej czy później osiągnie rozmiar bucika, więc ryzyko mniejsze. A ja wczoraj musiałam odwiedzić ZUS, więc zgarnęłam do siebie siostrę, żeby mi pomogła i wybrałyśmy się do rzeczonej instytucji, oczywiście we 3, bo jeszcze Zuzik. Ja, niczego nieświadoma matka, zapakowałam moje dziecię w wózek i ruszyłyśmy na wycieczkę krajoznawczą. Na przystanku autobusowym Zuzik zrobiła mi taką awanturę, darła się masakrycznie. Nie ma chyba nic gorszego niż wrzeszczące na mieście dziecko. Zazwyczaj zaraz rodzic jest oceniany, że nie radzi sobie z dzieckiem, jak reaguje nerwowo to jest złym rodzicem i nieważne, że rodzic to tylko człowiek, który na dodatek, czując presję, chciałby czym prędzej uspokoić dziecko, a tu nic z tego. Takiego nerwowo reagującego rodzica najłatwiej zlinczować, a nikt nawet nie próbuje go zrozumieć i choć na chwilę wejść w jego buty, żeby poczuć dokładnie to samo. Kolejna sytuacja, po południu wybrałyśmy się do galerii, żeby kupić Zuzi buciki (niestety przecenionych elefantenków w Deichmannie już nie było). Po wszystkim poszłyśmy do Tesco na zakupy. A tam rodzice z rozwrzeszczanym maluchem, dodatkowo rodzice nie zwracali uwagi na wrzaski, za co ich podziwiam, na co pada komentarz:;: "to dziecko tak płacze, a oni w ogóle uwagi nie zwracają". I po co to komentować? Najłatwiej jak zwykle wyciągać sądy stojąc sobie z boku. Dodam tylko, że na zaświadczenie z ZUSu będę czekała tydzień, bo mocy urzędowej musi wniosek nabrać. Dziś musiałam jechać do MOPSu uzupełnić coś tam we wniosku na dofinansowanie do kompa i byłam mądrzejsza, bo zabrałam Zuzię w chuście i to był strzał w dziesiątkę, tak więc chusta jeszcze długo nie wyjdzie z łask. W opiece pani urzędniczka z dużą życzliwością patrzyła na śpiącą w chuście malutką i gratuliwała, że tak pięknie ją noszę, a mi tak miło się zrobiło. :) Ale największą furorę i tak robią rude włoski mojej niuni, choć póki co mało ich jeszcze na główce to jednak wszyscy zachwycają się ich rudym kolorem. To na dziś tyle, pożegnam się, dobranoc mamusie i dzidziusie. P.S, jutro robimy przedroczek, więc szykuje się mała imprezka. :)
  17. Hej dziewczynki. Na początek najlepsze życzenia dla Hanusi i Fabianka, niech rosną zdrowo. Ewelajna, jestem pod wrażeniem ilości ząbków, toż to Bartuś wyrobił normę prawie dla trzyletniego szkraba, bo przecież około 3 r. ż. dziecko ma 20 zębów. Ostatnio myślałam o tobie. Olga, fajnie, że wczasy się udały, jak się okazuje to samolot nie taki straszny dla maluszków. Rewolucja, w kwestii gorączki poszczepiennej u mnie doświadczenia brak, bo Zuzieńka nie miała. Ania, wcale nie dziwię się, że masz obawy, bo ja też miałabym i pewnie przeżywałabym niesamowicie, szczególnie, że moja niunia to taki cycuś mamusi. Justynka, u nas próby dobierania się do dokumentów też się zdarzały, więc coś o tym wiem. Mmadzia, nie wypowiem się co do wzrostu stópek u maluchów, przeczytałam gdzieś ednak, że raz w miesiącu powinno się sprawdzać czy nóżka urosła i czy obuwie jest jeszcze dobre. A my musiałyśmy skrócić o 1 dzień pobyt u moich rodziców, bo jutro muszę iść do ZUSu, żeby wziąć zaświadczenie, że jestem na urlopie macierzyńskim, bo pani z opieki stwierdziła, że jednak jest ono potrzebne. Masakra jakaś, tłumaczę kobiecie, że mój zasiłek zaraz się kończy, a ona, że wniosek składałam 12 sierpnia, a na ten dzień jestem jeszcze na urlopie macierzyńskim i zaświadczenie jest potrzebne. No dobra, niech tam... Zuzia dziś niesamowicie nieznośna była, zganiam to na zęby. Dolna czwórka przypuściła frontalny ataki przebiła się, pewnie za kilka dni wyjdzie druga. Poza tym coraz śmielej sobie Zuzik chodzi i zaczęły u nas pojawiać się prezenty na roczek. Dziś pojawiło się autko, taki jeździk, ale Zuzia jak na razie wykorzystuje go jako pchacza. Na dziś to chyba tyle, więc mamusiom i dzidziusiom życzę dobrej nocki. :)
  18. Witam się cieplutko. :) Rewolucja, gratulacje dla Haneczki i muszę powiedzieć, że Jaś jest cudnym braciszkiem dla niej, no ale to rodziców w tym zasługa. :) Bucików też będę poszukiwać, ale szczerze mówiąc to cena mnie przeraża, nawet po przecenie, choć akurat na tym oszczędzać się nie powinno. Kowalska i Justynka, jak tam imprezki, udały się? U nas niespodziewanie roczek trzeba rozbić na 2 razy, bo moi rodzice przyjechać na 27 sierpnia nie mogą, a teściówka urlop już wzięła, a ponieważ tym razem nie będę złą synową to się dostosuję do nich, niech tam... Raz nie zawsze, dwa razy nie wciąż, jak mawiają. Co do drzemek to mi też taka opcja nawet pasuje, ale dziś na przykład Zuzia odpadła podczas jedzenia deserku, usnęła jak tatuś ją karmił, w związku z czym poszła spać dopiero przed 22. Jutro z Zuzią jadę do moich rodziców, więc pewnie będę zaglądać na forum, ale skrobnę coś dopiero po powrocie do domu, bo tam zasięg jest słaby, a ja nie mam tyle cierpliwości, żeby czekać aż strona mi się otworzy. No to uciekam, dobranoc, trzymajcie się cieplutko mamusie i dzidziusie. :)
  19. Dzień dobry. :) Na początek wszystkiego najlepszego dla Tosieńki, malutka, rośnij zdrowo i bądź szczęśliwa. Mamaewy, wiem o czym mówisz odnośnie teściowej, bo moja, mimo, iż Zuzi cukrem nie karmiła to próbuje decydować za mnie o wszystkim co ma związek z Zuzią, począwszy od tego, co zje, a skończywszy na tym kiedy pójdzie spać. Plus jedyny kest taki, że ona mieszka dość daleko od nas i przyjeżdża raz na jakiś czas. Właściwie w tej sytuacji to zastanawiam się czy chcę, żeby została z Zuzią kiedy podejmę jakąkolwiek pracę. Marta, ja dawałam Zuzi rumianek jak miała kolki, a z tego co wiem to rumianek ma właściwości uspakajające i odkażające. Kowalska, orzech do zgryzienia masz bardzo twardy, ale może warto spróbować? Jestem takiego samego zdania jak Marta: lepiej żałować, że się spróbowało niż żałować, że nie zrobiło się nic. Jeśli natomiast masz zaufane osoby, z którymi możesz zostawić Natalkę to jest to kolejny argument nad spróbowaniem. Oczywiście decyzja należy do ciebie i zapewne ty sama będziesz wiedziała najlepiej jak postąpić. Ja wczoraj musiałam odwiedzić opiekę społeczną, celem złożenia wniosku na dofinansowanie do nowego kompa, kto wie, może dostanę, bo nie powiem, że po cichutku na to liczę. Zuzia coraz śmielej poczyna sobie z chodzeniem i aktualnie spanie nam się poprzestawiało. I tak z dwóch drzemek zrobiła się jedna, która trwa od pół do 2 godzin, choć to drugie to raczej do rzadkości należy. Sobotnie popołudnie planujemy spędzić nad morzem, a w związku z tym idę ogarnąć dziecia i siebie. Miłego dzionka mamusie i dzidziusie.
  20. Hej mamusie. Chyba z godzinę tego posta piszę, bo moja pannica postanowiła się przebudzić i ponownie usypianie trwało dość długo. Rewolucja, zdrówka dla jasia i profilaktycznie dla Hanusi, a co. U nas już lepiej, biegunka poszła sobie precz i mimo, iż koopek jest sporo to są już ładniejsze. Mmadzia, my mamy materac chyba z pianki i jakiegoś ziarna, ale nie pamiętam z jakiego, w każdym razie jest ok, nie odkształca się i co istotne dla kręgosłupa naszych fasolek jest odpowiednio twardy. Mamaamaaa, ja też nie pomogę w kwestii budowy. Mamuśka, fajnie, że już wróciłaś do nas, super, że urlop udany. Nasze morze jest cudne i to bez względu na pogodę, tak, tak wiem, znów wychodzi do wierzchu mój patriotyzm lokalny, w końcu jestem rodowitą Pomorzanką. :) Justynka, czy ta kurtka z Coccodrillo jest bardzo cienka? Ja dziś oglądałam kkurtki w Pepco i na taką pogodę to są całkiem fajne, z resztą moja Zuzia na wiosnę miała taką jak teraz są, jednak obawiam się, że późną jesienią będzie ona za cienka, dlatego szukam dalej. Ach i oczywiście najlepsze życzenia dla rocznych już fasolek. Boże, jak to zleciało... Aż nie mogę uwierzyć... No i pochwalimy się coraz to pewniej stawianymi kroczkami, Zuzia pokonje coraz to większe odległości samodzielnie, ale nie przepada za prowadzaniem pod paszki, woli podejmować próby chodzenia bez niczyje pomocy. Ania, gratulacje dla Krzysia, to ci prezent synuś na roczek zrobił. Pozdrawiam was cierplutko i serdecznie kochane i spokojnej nocki życzę. P.s, pytanko jeszcze, jakie rozmiary bucików noszą wasze maluszki? No to teraz już się żegnam, dobranoc.
  21. Hejka. Rewolucja, super, że u was już lepiej, co do szczepienia to poszłabym i decyzję zostawiła pediatrze. Marta, powodzenia na rozmowie. Mi zakiełkował w głowie pomysł, żeby spróbować do starej pracy wrócić, a teściową poprosić, żeby została z małą, bo jak się okazuje to moja robótka internetowa może być tylko na 3 mce, a co dalej to trudno powiedzieć, niemniej póki co zostaję przy opcji internet, a później będę kombinować. Mamaewy, gratuluję postawy. Justynka, gratuluję ząbka i niech złe koopy idą precz. U nas też już lepiej, nocka bez koopek, więc chyba ma się ku lepszemu. Miłego popołudnia wam życzę.
  22. Witam ponownie. Melduję co następuje, a mianowicie: biegunka jest skutkiem wyżynających się ząbków, bo idą aż 4 jednocześnie. Pani doktor zaleciła marchwiankę i ryż, powiedziała też, że mała może jeść prawie wszystko to co lubi, byleby bez tłuszczu było. Ta wizyta uspokoiła mnie, więc dzisiaj będę spała spokojnie. Na dodatek jest u mnie moja teściowa i mimo, iż nie jest najgorsza to jej nadgorliwość mnie doprowadza do szału. Ja rozumiem, że martwi się o jedyną wnuczkę, ale bez przesady. Gdyby mogła to decydowałaby co moje dziecko będzie jadło, piło, kiedy trzeba podać mu leki, masakra... Bo ja to głupia jestem i nie potrafię właściwie postępować z własnym dzieckiem. A najlepsze jest to, że zapytała mnie czy ona też ma iść z nami do lekarza, na co jej odpowiedziałam, że nie ma takiej potrzeby. Pocieszające jest tylko to, że teść stara się wyhamować jej zapędy. Ja wiem, że ona nie chce źle i nie zrobiłaby Zuzi krzywdy, niemniej to ja jestem matką i póki co to najlepiej rozumiem potrzeby mojej córki. Ok kochane, to na tyle, życzę mamusiom i fasolinkom miłego wieczoru. :) P.s ważymy 9100 g.
  23. Hejka. Rewolucja, rota stwierdziła wczoraj pani dr i nie powiązała biegunki z ząbkami. Niestety utrzymuje się ona dalej, koopki są malutkie, niemniej są i jest ich dość dużo. Zarejestrowałam Zuzię do lekarza i zobaczymy co powie, jeśli lekarka zdecyduje, że mamy iść do szpitala to pójdziemy. Wolę sprawdzić tę diagnozę 2 razy, wtedy przynajmniej będę miała poczucie, że zrobiłam wszystko co mogłam zrobić. Życzę wam miłego dnia, odezwę się po wizycie u pediatry.
  24. Hejka. Melduję, iż w szpitalu nie jesteśmy, więc dobrze, niemniej kopki nadal są, z tym, że teraz raczej normalne i było ich coś koło 5, a ja nie wiem co robić, czekam do jutra rana i zobaczę, bo przyznam, że głupia jestem. Rewolucja, u nas te biegunkowe koopy były raczej małe i następowały takimi rzutami, np. w ciągu godziny lub dwóch było ich 3,4, z kolei następne 2 godziny były spokojne. Wymioty i gorączka nie pojawiły się. Co do wymiotów to akurat dobrze, ale lekka temperatura wcale nie byłaby zła, bo jednak wirusy przy temperaturze zostają w pewnym stopniu unieszkodliwione przez wytwarzany wówczas interferon. Najgorsza jest doopka, bo bboli i piecze, już zużyłam tubkę alantanu i bepantenu w ciągu dwóch dni i pieluchy rozchodzą się w rekordowym wręcz tempie. Póki co to tyle chyba. Rewolucja, zdrówka dla Hanusi. Dobranoc mamusie i dzidziusie.
  25. Hejo. Niestety mamy rota wirusisko paskudne i wstrętne, reklamację składam, bo przecież szczepiłam i ponad 600 zł poszło w du... :( Byliśmy dziś na doraźnej, bo w nocy 3 razy się przytrafiło i od rana kolejne 4, w tym 2 po podaniu smekty, więc słabo. Pani doktor na doraźnej zaleciła smektę, elektrolity i dikoflor, a jak do 14 nie przejdzie to do szpitala mamy skierowanie. Kurczę, ja nie chcę iść do szpitala, więc proszę o forumową moc dla Zuzieńki. Jestem padnięta, bo pół nocki praktyczie nie spałam i teraz sama najchętniej poszłabym spać, ale nic z tego, bo malutka za chwilę pewnie wstanie. Do jedzenia pani doktor zaleciła mleko i marchwiankę i nic poza tym, czyli dietka. Kochane trzymajcie za nas kciuki. Pozdrawiam i życzę miłego dzionka. :(
×
×
  • Dodaj nową pozycję...