Skocz do zawartości
Forum

mmeherisson

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez mmeherisson

  1. Dziewczynki mam pytanie odnośnie mm. Ostatnio byłam zmuszona kupić inne mleczko niż te, które stosowałam od początku (Bebilon). Nie było tego ostatniego w jedynym dostępnym sklepie więc wzięłam NAN. Niby jak jest dobrze to nie powinno się zmieniać, ale sama nie wiem... Otóż Staś zaczął więcej jeść - albo mniej kaloryczne to mleko albo smaczniejsze...? Kupę zrobił bez najmniejszego parcia, jak było zazwyczaj, powiedziałabym po cichu - aż się zdziwiłam, widząc to znalezisko. Kupa żółta ale nieco jaśniejsza niż po bebilonie. Ogólnie wesoły jak zawsze chłopak. Czy któraś z Was zmieniała mleko i obserwowała jakieś wyraźne zmiany? Karmi ktoraś z Was NANem?
  2. My też po chrzcinach! Było super - maluch taki był wszystkim zainteresowany, tak się uśmiechał do wszystkich, że ho ho. Około 7 godzin był poza domem (chrzest, potem msza, potem dojazd 1,5h do restauracji, bo niestety Warszawa zakorkowana przez Tour de Pologne, w końcu obiad a wcześniej życzenia, jakieś zdjęcia...) Widać było, że mu szkoda było zasypiać w restauracji :-) My z mężem padnięci wróciliśmy, a on dawaj!!! Prezenty musieliśmy autentycznie rozpakowywać przy nim, a jaka frajda była z samego rozwijania z papieru :-))) Któraś kiedyś napisała, że to od święconej wody, heh! Fajne te nasze dzieciaki. Aczkolwiek jak znam życie to pewnie jutro sobie tę grzeczność odbije... u nas ostatnio właśnie taka sinusoida, jeden dzionek super, drugi marudzenie...
  3. No tak, ta wskazana mi pozycja to tak w pionie faktycznie, tylko chodzi o to, żeby nuny nie wisiały. Ręka pod kolana, a w zasadzie uda, żeby uformować dziecko jakby siedziało, to znaczy tyłek ma mu zwisać. Właśnie babka podkreśliła kilka razy, że ręka nie pod tyłek tylko pod kolana. Już sama nie wiem.. wydaje mi się, że rzeczywiście trzeba trochę odpuścić bo co lekarz to inna opinia i porady, zgłupieć można...
  4. kala-ssuper, że już po stresie, przynajmniej na jakiś czas, he, he. Miętówka trzymamy kciuki, będzie dobrze! A my domknęliśmy dziś kwestie bioderek. Zrobiliśmy ponowne usg i poszliśmy z nim do chirurga dziecięcego - bo taka u nas procedura. Powiedział, że bardzo dobrze. Na poprzednim usg były jakieś symbole, że jedna panewka to "IIa", druga "Ib"- to oznaczenia na ile się panewki wykształciły. Teraz po prostu opis, że wykształcone prawidłowo. Kontrola rutynowa za 3 miesiące, pewnie, żeby zobaczyć czy są jądra kostnienia, a na to jest czas do 9 miesiąca chyba. Dodatkowo pani chirurg powiedziała, że mojemu dziecku rehabilitacja nie jest potrzebna. Wystarczy kłaść 5 razy dziennie na brzuszek i nosić tyłem do siebie z ręką pod kolanami (ciężko mi to opisać), bo wtedy mu się mięśnie ładnie rozciąga. Nie należy natomiast nosić w pionie, co niestety często robiłam. Podobno ogólnie za wcześnie na pionizację. Oczywiście trochę zgłupiałam, bo już się na rehab. zapisaliśmy i chyba pójdziemy z czystej ciekawości teraz. Natomiast ja mam problem, bo się podziębiłam. Z nosa leci, gardło łaskocze i takie uczucie mdlenia mam, nie wspominając o dwóch falach biegunki - super... a w niedzielę chrzciny... eh!
  5. Dziewczyny karmiące dzieciaczki papkami (na pewno Madzix), postanowiłam jednak już dziś podać marchewkę, bo mi lekarz dał zielone światło, tzn, powiedział, że najlepiej najpierw marchewkę przez 3 dni i obserwować - jak ok, to następnie ziemniaczka, potem dynię itd. To głupie pytanie, ale wystarczy marchewę ugotować, "rozciapciać" i już? Podać w temperaturze takiej jak mm czyli coś około 40 stopni?
  6. Nie, jeszcze nie, ale tylko dlatego, że nam się ciężko zebrać i wziąć za gotowanie papek :-) Mlesio się tak szybko robi... Za tydzień chcrzciny i potem kilka dni u dziadków to sobie z babcią poeksperymentujemy!
  7. Cześć! My po wizycie u neurologa. Wszystko dobrze, ale mamy minimalne obniżenie napięcia mięśniowego i skierowała nas na rehabilitację metodą Bobath. Zaczniemy pewnie od środy. Powiedziała, że przypadłość, którą mamy, to z punktu widzenia neurologicznego "kosmetyka". Nie żałuję, że poszłam, bo - dziwne - zawsze wydawało mi się, że mały to raczej nadmiernie napięty, a tu o! Dlatego maluch jeszcze nie prostuje główki podciągany do przodu za rączki i później zacznie mi siadać. Na zajęciach mają mnie nauczyć ćwiczeń, żebyśmy gimnastykowali się w domciu i żeby szybciej szło. Poza tym zdrowi jesteśmy! Pozdrawiamy kwietniowe Ciocie!
  8. Kurczę, a ja sobie wczoraj obiecywałam, że sobie poszydełkuję, bo wpadło mi kilka zleceń, a moje dziecko zawsze po 20.00 ładnie przy tacie zasypiało, a tu dupa... lament był do 22.00 i jedyny nasz trop to dziąsła, bo były rączki do buzi... i chyba mocno bolało, bo ślina ciekła, głodny był, ale co dostał butlę to ryk - nie mógł się skupić. W końcu jak zasnął to po pół godzinie na śpiąco wypił 150ml jednym tchem! Cała nasza trójka + pies byliśmy padnięci...
  9. kala_s masz ci los... pani doktor się rozchorowała i miałam do wyboru albo inny, albo ona za tydzień. Postanowiłam poczekać do przyszłego piątku, bo podobno bardzo dobra jest. Mam natomiast jeszcze jedną zagwostkę. Stasio już od dawna gawoży sobie, ale od kilku dni zaczął się jakoś tak dziwnie wydzierać - to nie płacz tylko takie skrzekliwe dźwięki, którymi sam jest chyba zafascynowany, bo jak zacznie to przez kilka minut tak nadaje, zwłaszcza jak się do niego nie podchodzi. Wystawia przy tym język. Patrzyłam w gardło - nie jest czerwone, ma ładny kolor, kasłać nie kaszle, no tam raz na jakiś czas jak się chyba śliną zakrztusi. Ale te dźwięki takie inne niż te dotychczas, że aż nagrałam na kamerkę, no i wiecie... ehmmmm... jak będę u lekarza to pewnie pokażę nagranie. Nie wiem czy już mam się wystrzelić w kosmos, czy jeszcze troszkę poczekać...???
  10. kala_s ja jutro do neurologa idę. Już wcześniej się zapisałam, bo też miałam wrażenie, że coś ta główka mu leci na lewo. Pediatra powiedziała, że dla niej ok, ale wizyta u neuro nie zaszkodzi. Mój maluch też robbi kupy raz na dwa, trzy dni, a kiedyś raz na tydzień!!! jest w większości na mm ale nigdy mu nic nie dolegało, nie płakał, raz na jakiś czas puści bąka i już. Zawsze się pytałam lekarzy czy to coś nie tak, ale mówili, że czasem dzieci tak mają i jeśli nie cierpią to znaczy, że po prostu prawie wszystko przyswajają. Zauważyłam natomiast, że jak mu podam dosłownie kilka łyków wody (przy upałach staram się troszkę dopajać) to tego dnia kupa zawsze jest, dosłownie kilka godzin po podaniu wody.
  11. kala_s no wiem... hulałam kiedyś na forum francuskim i taki sobie zrobiłam, a potem z przyzwyczajenia taki sam zrobiłam sobie tutaj... zmieniłabym ale nie wiem jak ??? Napisz koniecznie po wizycie co Ci lekarz powiedział, bo mój też od urodzenia gil w nosie i też głośno oddycha momentami.
  12. Przeterminowana ja u swojego też bez przerwy coś "diagnozuję"... w ciąży latałam co chwila na usg bo przecież też mi się wydawało. Myslałam, że jak się urodzi to będzie spokój... eh... miałam już podejrzenia, że achondroplazja, że żółtaczka mu już na mózg się rzuciła, że cukrzyca, że mukowiscydoza, że to, że sro... już nie wiem... ten blog to troche odciąga moją uwagę od doktora google na szczęście. A mały póki co odpukać zdrowy, roześmiany, bezproblemowy. Tylko matka mu się trafiła kopnieta... :-D U nas chyba już też jakieś zawiązki ząbków w dziąsełkach się robią, bo ślinimy się i wszystko do buzi wkładamy... Ja też piję ziółka, famaltiker i inkę. Tyle tylko, że Staś nie ssie w ogóle od samego początku, a mnie się nie chce już pobudać laktacji laktatorem, tak często jak na początku (teraz tylko ze 3 razy dziennie po pół godziny) i dlatego udaje mi się zciągnąć tylko 120ml na dzień. Ale jak skończy 4 miesiąc to sobie odpuszczam całkowicie a w to miejsce zacznę podawać inne pokarmy. A z włosami to chyba rzeczywiście idę do lekarza po jakąś poradę, tym bardziej, że zaraz kończę dawać swoje mleko, to będę mogła zacząć brać jakieś leki czy coś...
  13. Cześć Dziewczyny! No to udało mi się założyć bloga- mąż mnie trochę odciążył bo miał dwa dni urlopu, więc poszalałam. Byłam z koleżanką na włóczkowo-mulinowych zakupach, poszłam na sushi, rozkręciłam bloga ( http://lozaszydelcy.blogspot.com/ w wolnej chwili zapraszam) i tylko na fryzjera nie starczyło czasu, chociaż tam to akurat nie mam juz z czym iść... :-( Włosy wypadaja pękami... Ja nie wiem co ja zrobię. To była tak naprawdę moja duma te włosy, a teraz masakra. Nie udało mi się dokładnie policzyć ale 200-300 to chyba będzie, tzn 200-300 mniej każdego dnia. Ciekawe jak długo to potrwa...?
  14. Dzięki Wam wszystkim Dziewczyny za słowa pochwały! :-) Bardzo mi miło- naprawdę baaaardzo! Mój maluch ślicznie się uśmiecha i to bardzo często, ale dźwięku śmiechowego przy tym nie wydaje, chociaż momentami to głuży nam, że hej. A powiedzcie, które z Was już po chrzcinach? Bo my mamy 2 sierpnia... impreza jak u księżniczki Charlotte się szykuje... niestety teściowie i rodzice bardziej listę gości ustalali niż my... Ale płacą ufff! Boję się troszkę mszy, że Staś będzie kaprysił!
  15. Jeszcze jedno... już dawno miałam się Was zapytać jak u Waszych Pociech kwestia badania bioderek, bo ja już siły nie mam... Pierwsza wizyta w 6 tygodniu życia u ortopedy - odeslał na usg, po usg znów do ortopedy, a w zasadzie chirurga dziecięcego, a ten mi na to , że "pfi z tego usg nic nie wynika" i żeby zrobić w 3 miesiącu rtg. Po rtg znów do chirurga a on na to, że wszystko ok ale zaleca znów kontrolne usg a potem wizyta... No i tak niby ok ale chyba nie do końca bo nas tak ganiają... A no i jak powiedziałam, że mam nosidełko to kazał oddać największemu wrogowi ;-( bo to na biodra, kręgosłup i u chłopców na mosznę źle robi. Powiedział, że chusta i to tylko bawełniana tkana splotem skośno krzyżykowym, bo tylko taka się dobrze uciąga i dopasowuje do ciałka dziecka... Któraś z Was chustuje w ogóle dzieciaczka, bo mnie to wiązanie przeraża! Wydaje się strasznie skomplikowane...
  16. Dzięki Dziewczyny! MamaJG myślę o tym bardzo często, ale teraz przy szkrabie to chyba bym nie umiała się zorganizować... może jak podrośnie to rozkręcę biznesik :-) Póki co zakładam bloga ( w końcu to takie modne) z różnymi moimi prackami, które w większości zrobiłam tak dla siebie, do szafy, kiedyś i teraz się w okresie Wigilijnym powoli tego wyzbywam. Jak już nabierze sensu ta moja stronka to Was wszystkie zaproszę.
  17. Tyle piszecie o wagach dzidziusiów, że u mnie jutro wielkie ważenie... na zwykłej wadze dla dorosłych. Kupiłam dużego arbuza, żeby zobaczyć na ile dokładna jest taka waga. Arbuz ważył 4440g na wadze sklepowej, elektrycznej, a na naszej podłogowej 4400g więc w miarę ok - jakiś pogląd będę mieć. Ale ogólnie to mój drobnica chociaż nie ma porównania do tego co było po wyjęciu z brzucha ;-). Jak nic idzie w tatę - szczuplicę. Co do mat edukacyjnych, to mąż dostał coś takiego z pracy, ale jeszcze nie rozpakowałam, póki co Staś ma frajdę na takiej kołderce z trzema głowami co to jedna piszczy, druga brzęczy, trzecia szeleści, a czwarta ma do ucha przyczepiony gryzaczek. No i muszę się pochwalić moim własnym dziełem. Dzieło życia, zaraz po Staśku, oczywiście, he he. Całą ciążę to tworzyłam - misio. Podpatrzyłam w internecie i trochę udoskonaliłam. W mordkę i łapy też wszyłam takie piszczące pierdołki ze starych zabawek. Narazie najbardziej podoba się starszym dzieciom, które przychodzą :-))) Teraz będę robić kurczaka wielkanocnego!!! Za sto lat skończę... :-)
  18. kala_s mój mały z jedzeniem ... tragedia. Najładniej późnym wieczorem 23.30 i w nocy 2.30, chociaż ostatnio budzi się już rzadko o tej porze ( raz na dwa, trzy dni) i raczej czeka do 5.00. Potem od piątej do 16.00 to je bardzo nieregularnie, ale staram mu się wlewać 120ml a w zasadzie 130ml bo po rozpuszczeniu mm to tak właśnie wychodzi. Często muszę mu to dzielić na dwie porcje - zje 100 a 30 dopije po pół godzinie, więc w ogóle wszystko to jakoś tak rozwalone... Ale podwoił mi wagę po trzech miesiącach. Żaden z niego olbrzym, wręcz przeciwnie - w wieku 3 miesiące i tydzień ważył 5980 g. Drobniutki :-) No i też mnie denerwują sprzeczne info od lekarzy, ale mąż mówi, że sama jestem sobie winna skoro zamiast trzymać się jednego to latam po różnych...
  19. Wow Dziewczynki, prześliczne zdjęcia! My też mieliśmy sesję, jak Staś był jeszcze żółtym okruszkiem i tak nam się spodobało, że planujemy zrobić mu zdjęcia jak będzie już ładnie siedział. Z pielęgniarka jestem umówiona na jutro. Przez telefon powiedziała, że jej wizyta jest obowiązkowa: "Tak nakazuje państwo". Bez owijania w bawełnę powiedziała, że ma nas sprawdzić czy nie jesteśmy patologią, czy dziecko zadbane, czy ma swoje łóżeczko, jak jesteśmy sytuowani. Kurczę, normalnie boję się, że jak kurz znajdzie pod łóżkiem to nam Stasia zabierze... ;-) Nie no serio jestem przejęta. O witaminie D dostałam sprzeczne informacje... jedna pani doktor powiedziała, że jak karmię mm to nie podawać już, druga, że należy podawać cały czas. Efekt jest taki, że chyba muszę sie trzeciej zapytać...
  20. Cześć Dziewczyny! Mam dwa pytania: 1. Czy wasze maluchy jedzą tak jak jadły przed upałami? Bo mój mały owszem humor całkiem całkiem, ale je mniej... 2. Czy była już u Was PIELĘGNIARKA środowiskowa z OBOWIĄZKOWĄ wizytą? Do mnie próbuje wbić już trzeci raz a my bez przerwy poza domem, a to u rodziców, a to u tesciów na weekend. TRochę zaczyna kręcić nosem i boję się, że pomyśli że ukrywamy jakieś patologie domowe... :-)
  21. Heh, c do meżów mój jak mnie w piątek wieczorem (po powrocie z pracy) zobaczył po calym tygodniu, to postawił sobie za punkt honoru, że sobota i niedziela on się zajmuje dzieckiem. Chyba naprawdę musiałam kiepsko wyglądać. I rzeczywiście przez te dwa dni ani razu nie przewijałam małego... tylko butlę dawałam, bo Stachura jakoś tylko ode mnie ładnie je, u Taty jakoś dziwnie grymasi, wierci się, upije z 40 ml i zaczyna wypychać smoczek jęzorkiem. Za to z tatkiem super ćwiczy leżenie na brzuszku, chwytanie zabawek i inne takie kwestie sprawnościowe. Korzystając z wolnego poszłam na masaż, porobiłam w kwiatkach na balkonie, poczytałam. Teraz myślę, żeby zapisać się na siłownię na specjalne zajęcia mama&baby dwa razy w tyg po 50 min, bo moja kondycja (i dupsko) wciąż w opłakanym stanie :-(
  22. Cześć Dziewczyny! Zabieram się za nadrabianie zaległości na forum. Właśnie wróciliśmy z nad morza. Muszę Wam powiedzieć, że admorski klimat super posłużył mojemu nizinnemu bobasowi! Nigdy tyle nie spał! Jaka była laba - przewijanko, karmionko, spanie, a więc i plażowanie, mała przerwa na przewijanie, karmienie, znów spanie i dalsza część plażowania. Na plaży tylko wynajmowaliśmy dodatkowo kosz dla małego, żeby go w gondolce od wózka położyć, rozkładaliśmy parawan dookoła, tworząc istne gniazdo i gitesik. Ostatnie dwa dni było tak pięknie, że mały leżał z nami na kocyku pod parasolką. Strasznie się bałam tego wyjazdu, głównie ze wzgledu na to, że nie karmię piersią, ale okazało się, że to nie jest aż tak duży problem. Oczywiście wymagało to nieco lepszej organizacji i większego bagażu (kilka gadżetów więcej), ale to żadna tragedia. Jesteśmy tak pozytywnie zaskoczeni, że na przełom sierpnia i września zaplanowaliśmy kolejny wyjazd i to samolotowy! Jedyne co musiałam ze sobą wziąć więcej to podgrzewacz domowy i oddzielnie samochodowy. Ten domowy to wiadomo stał w pokoju i już. samochodowy braliśmy na samą podróż i mniejsze wycieczki, czasem też parkowaliśmy samochód bliżej plaży, jeśli chcieliśmy spędzić na niej cały dzień. Chyba najwięcej problemu było z wyparzaniem butelek i smoczków, ale i to dało się zorganizować dzięki dużemu czajnikowi elektrycznemu, który był na stanie w pokoju. Teraz przy planowaniu kolejnego wyjazdu bierzemy po prostu pod uwagę pokoik z aneksem kuchennym. Nie obyło się oczywiście bez mrożących krew w żyłach przygód: 1. Pierwszego dnia na plaży wiało. Rozłożyliśmy parawan, ręczniki, koce, mały spał w wózeczku. Pomyśleliśmy, że na ziemi mniej wieje niż na wysokości wózka. Odpięliśmy więc gondole i postawiliśmy na piasku no i wtedy nagle powstał jakiś wirek powietrza. Nie zdążyłam zasłonić wózka a piasek już zasypał małego – miał sporo piasku na buzi, zwłaszcza na oczkach, w dodatku był posmarowany kremem, więc… łomatko... Pognaliśmy do domu czyścić buzię, modląc się żeby się nie obudził i nie otworzył oczu, co oczywiście się stało gdy zaczęliśmy delikatnie oczyszczać twarzyczkę. Widziałam, że ma pojedyncze ziarenka piasku w oczach jeszcze przez kilka dni, o dziwo nie płakał prawie w ogóle. A nawet jak płakał to chyba bardziej z innych powodów i dobrze z resztą , bo wypłukiwał z oczek piasek w ten sposób. 2. Zaatakowała mnie raz jakaś lakto-terrorystka! Podeszła do mnie do kosza na plaży, akurat jak karmiłam małego i zaczęłą wywód, jak ja to krzywdzę dziecko, że dostanie przeze mnie raka w przyszłości i że ogólnie będzie źle rozwinięty! Wyobrażacie sobie?!? To się w głowie nie mieści... Jabardzo szanuję wszystkie mamy karmiące cysiem, wręcz im zazdroszczę, ale mnie się nie udało i muszę zapewnić dziecku wszystko co najlepsze w inny sposób. Powiedziałam jej to co zawsze mówię jak mnie ktoś wkurzy w tym względzie, że w życiu dorosłym nie widać kto był karmiony piersią, a kto nie, za to często widać kogo mama kochała a kogo nie i jak go wychowała... NAprawdę myślałam, że ją uderzę butlą w głowie. Na szczęście mąż ją odgonił grzecznie od naszego "gniazda". A potem jakaś starsza pani - sąsiadka z plażowania powiedziała, żeby się nie martwić, że że cały sekret nabywania odporności to niekoniecznie mleko matki tylko hartowanie dziecka - nieprzegrzewanie, spacery w każdą pogodę, kąpiele w letniej wodzie, podróżowanie. To bylo naprawdę dość dziwne zdarzenie - takie dwie opinie ni stąd, ni zowąd... dobrze, że w takiej kolejności, bo na odwrót jednak miałabym popsuty humor na dłużej. Uff... musiałam się wygadać... :-)
  23. Hej Dziewczyny! 100 lat nie pisałam, ale wpadam do Was co wieczór i podczytuję. Nie odzywałam się, bo naweet nie miałam kiedy napisać. Co usiadłam do klawiatury to coś. Ja cały czas walczę o utrzymanie pokarmu więc przystawiam z uporem maniaka a co nie wypije (bo Staś tylko tak przez 5 minut ma cierpliwość) to odciągam. Tak jak Was czytam to przerabiam wszystkie te same problemy począwszy od szczepień a skończywszy na JAK UBRAĆ MOJE DZIECKO. Szczepionkę mieliśmy 6 w 1 + pneumokoki. POszedł mój mąż bo ja się strasznie bałam że przeżyję to gorzej niż mój maluch. Przy pierwszym kłuciu podobno napiął się, poczerwieniał otworzył buźkę i zapowietrzył, że aż mu położna musiała dmuchnąć w pysia. No i dopiero wtedy nastąpił ryk, który trwał około 7 minut. Po szczepieniu miał bardzo wysoką temperturę 39.3 Podałam pedicetamol i zaczęła spadać. Po 3 godzinach był0 38.7 a wieczorem zeszła zupełnie. Mały cały dzień spał i bardzo mało jadł. Wlewałam w niego tyle ile mogłam na śpiocha. Na drugi dzień było dziwnie. Był aktywny jak zawsze ale w ogóle nie wydawał z siebie dźwięków - to chyba mnie najbardziej przeraziło. Ale już tego samego dnia wieczorem odzyskał pełnię sił i wszystko wróciło do normy. Czytałam, że któryś bobasek miał tu jedno mniejsze oczko - u nas też jedno było delikatnie mniej otwarte, zwłaszcza po przebudzeniu, ale po dwóch tygodniach od zaobserwowania już się wyrównało. Mój Staśko nadal malutki. Przedwczoraj było ważenie po dwóch miesiącach i ośmiu dniach życia ważył 4990g, ale wszyscy lekarze, u których bywałam mówią, że prawidłowo przybiera. Juz sama nie wiem, przecież on jest najmniejszy na tym forum... Ja też łapię co chwila doła emocjonalnego. Oczywiście są dobre momenty. Uwielbiam cykać mu fotki jak robi minki, a potem dodaję w power point do tego śmieszne teksty - tak chyba dla odprężenia. Zrobię z tego komiks i zprezentuję mu to na 18 urodziny. Najgorsze w tym jest to, że nawet jak jest dobrze, to wietrzę jakiś losowy podstęp i wiecznie się o coś martwię... W niedzielę jedziemy do Jastarni na kilka dni z teściami. Jak ostatnio byłam u rodziców na weekend to mega odpoczęłam bo musiałam go tylko karmić a tak to wszystko zrobiła moja mama, a tata wnuka obkupił. Może to nieładnie tak wymagać... ale mam nadzieję, że z teściami będzie podobnie... Całuję Was Kochane moje Mamuśki!
  24. Sandra, trzymam kciuki, żeby wszystko skończyło się jak najlepiej. Ja natomiast przeżywam stres bioderkowy. W piątek mały był na ręcznym badaniu u ortopedy, który powiedział, że jest ok i dał skierowanie na usg bioder. Dziś byliśmy na usg, które robił lekarz tylko od trzymania dyszy usg, tzn. zrobił usg, wypisał różne dziwne rzeczy i odesłał z powrotem do ortopedy, który ma sobie to wszystko przeczytać i ocenić czy jest dobrze czy źle. No bezsens!!! Oczywiście ortopeda dopiero za tydzień i to i tak dobrze. o jakby ortopeda nie mógł robić tego usg od razu... no chyba powinien potrafić, czy to nie byłoby trochę oszczędniej dla NFZ? Już nie wspomnę o moim stresie, bo na tej karcie rozpoznania jakieś dziwne sformułowania, symbole i inne. Już siedzę w necie i sprawdzam i oczywiście włosy się na głowie jeżą jak czytam co to z tymi stawami może być. Poza tym mam okropnych rodziców i teściów... Mamie mówię, że nie mogę jeść miodu bo może uczulać, a Ona mi bach trzy słoiki jakiś autorskich potrawek na miodzie. Teściom mówię nie można truskawek - bach przywieźli całą łubiankę. No pogięło ich!!! A ja jestem łakoma, jak mi stoi przed nosem to żrę, tzn. zjadłakm kilka i już buzia wydaje mi się lekko nakrapiana u malucha. Oni to chyba celowo chcą sprawdzić, czy kocham maleństwo na tyle, żeby ćwiczyć silną wolę. Truskawki już wywaliłam na balkon i patrzę jak sroki się nimi częstują :-) ale te miodowe cuda... grzech wyrzucić, a mężowi o dziwo nie smakuje. Powiem tak: chwilowo dupa, dupa, dupa!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...