Skocz do zawartości
Forum

mmeherisson

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez mmeherisson

  1. Lenka, ja ogólnie wyjazdy z dzieckiem bardzo polecam, zwłaszcza nad morze - super powietrze. Mój maluch był dwa razy, teraz w niedzielę wróciliśmy z Kołobrzegu. Przespał cały wyjazd:-))) Pogoda była wstrętna, ale ubieraliśmy się ciepło, my w płaszczyki przeeciwdeszczowy, ochraniacz na wózek i dalej po 7km dziennie spaceru. Co do podróży, to przed Wami długa fakt. Ale jest autostrada. Trochę się pewnie byście musieli przemęczyć. My jak jechaliśmy z Wawy do Koło, to uporaliśmy się w 7,5h. Były tylko dwa postoje - na przewijanie (w samochodzie, nie cierpię kibelkowych przewijaków), karmienie (słoiczki) i mała runda po parkingu (trochę na rączkach, trochę w wózku), żeby maluch mógł się wyprostować. Ogólnie 30-40 minut postoju. Mały spał w drodze, budził się na postoju, płakać zaczął na pół godziny przed celem. Ogólnie git majonez moim zdaniem. Niestety droga powrotna była gorsza. Wyjechaliśmy z Koło późno i zastał nas w drodze mrok. Mały strasznie nie lubi ciemności - on jak jest ciemno, to śpi w swoim łóżeczku, a tu nagle noc, a on chce się rozglądać. To było akurat na odcinku, dojazdowym do moich rodziców - pola, łąki, żadnych lamp przy drodze. Musiałam mu telefon pokazywać, żeby miał światełko. Jak się komórka rozładowała to był już ryk na całego- bite dwie h. Chciałam nawet samochodową lampkę zapalić, ale wiadomo- źle się wtedy prowadzi samochód. Jeszcze rozlałam słoiczek w samochodzie na koniec więc masakra totalna. Natomiast i tak uważam, że warto było się przemęczyć. No i odnośnie malutkiej i jej kiepskiego spania- to mogą być zęby - nawet jak nie widać to one rosną i chyba to bardziej boli, niż jak już się przebiją. Mój też był rozchwiany na dwa tygodnie przed tym jak zobaczyłam ząbek.
  2. Jeju niesamowita jest Twoja Hania!!! Gratuluję!!! My od tygodnia kręcimy się wokół własnej osi, leżąc na brzuszku, więc szału nie ma, ale dobre i to! Cudnie - boziu i pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno martwiły nas krótkie nóżki... nigdy tego nie zapomnę! A my wróciliśmy niedawno z Kołobrzegu i zaliczyliśmy pierwsze kwietniówkowe spotkanie! Staś poznał Dominika i Ciocię mtsunami :-))) A na zdjęciu ja z moim małym kawiarnianym bąkiem. Pozdrawiamy!!!
  3. Cześć Dziewczyny! Mnie wygodniej jest korzystać z facebooka, ale tu też zaglądam. My też karmimy się NANem odkąd skończył 5 miesięcy jesteśmy na NAN 2 który bardzo dobrze znosił od samego początku. U nas na szczęście noszenie to nie aż taka wielka frajda ;-) wolimy leżenie na brzuszku, ewentualnie na pleckach i wtedy bawimy się nóżkami. Byleby mama donosiła "świeże" zabawki. Mamy dwie 1,5 godzinne drzemki w ciągu dnia i nockę przesypiamy od 20:00 do 6:00. Miętówka, Lenka a co u Was?
  4. Nie, owocki podaję surowe. Tylko oczywiście je w podgrzewaczu ocieplam, bo zauważyłam, że jak papki, czy kaszka są chłodne to mały je niechętnie bardzo. Nawet temperatura pokojowa mu nie odpowiada, wszystko musi mieć 37-40 stopni.
  5. Sandra, jogurt podaję praktycznie każdy byleby był naturalny i nie był z proszku tylko z mleka pasteryzowanego. Teraz na przykład kupuję jogurt naturalny 2% Klimego, albo jogurt wiejski Strzałkowo. Dodaję jedną, dwie łyżeczki do papki owocowej.
  6. My od miesiąca jesteśmy na NAN 2. Jest ok. Mały jada 120 ml rano po przebudzeniu, potem o 10:00 robię mu kaszkę na 150 ml mleka i wtrynia całą. O 12:00 pije gęsty soczek, około 60ml. 15:00 obiadek w postaci mieszanki mięsno-warzywnej, 18:00 deserek owocowy z jogurtem lub twarożkiem. 20:30 już na śpiąco je mleko 120ml i o 23:00 też na śpiocha 160ml mleka. W ciągu dnia mleka nie tknie. Kupkę robi codziennie, czasem nawet dwie. Różna konsystencja i barwa, ale obywa się bez biegunek i zatwardzeń. Jak jadł tylko mleko mm, między 2-4 miesiącem, to potrafił robić kupkę jedną na tydzień! Jedzeniowo jest u nas super, bo nie ma żadnych alergii i sensacji żołądkowych, ale ruchowo... katastrofa! Od czasu jak się ostatnio skarżyłam praktycznie nic się nie zmieniło - obroty wokół własnej osi ćwiczym, zachęcamy, ale leń zamiast za zabawką się obrócić, to kombinuje i na przykład kocyk podciąga, żeby zabawka sama do niego przyszła!... To ja Was Dziewczyny szukam na fejsiku!
  7. Hej Dziewczyny! Podaję namiary na mnie na facebooku: https://www.facebook.com/aleksandra.jezak.3 mmeherisson= Aleksandra Jeżak (Warszawa) :-)
  8. A u mnie taka sytuacja: 8:00 jeszcze przez sen słyszę jakieś mądre finansowe wywody... Wstaję na śpiku, idę zobaczyć o co chodzi. W salonie na kocyku leży mały, a nad nim mąż czyta mu na głos Forbsa - no super, myślę sobie i mówię: Kochanie zacznij robić mu kaszkę, ja pójdę tylko włosy umyć i zaraz mu podam. 5 minut później wychodzę z łazienki, mąż dumny pokazuje miseczkę kaszki, patrzymy na młodego, a ten... połowę Forbsa wszamał...! Buzia cała w tuszu i zadowolony, że hej! Tak na serio to dużo nie zjadł, ale trzeba pilnować, bo wszystko do buzi już bierze - wszystko co mu wpadnie w rączki. Chyba dlatego, że ząbek (dolna jedyneczka) się przebiła - tak ni stąd ni zowąd. Jest prawie przezroczysta i dlatego ciężko było ją dostrzec :-) Antjee, czy ja też mogę Cię zaprosić?
  9. mtsunami bardzo chętnie! Już wysłałam zaproszenie na fejsie :-) Póki co, głowa do góry i do zobaczenia!
  10. mtsunami będziemy od 11 do 18 października. Dzięki za info odnośnie czekolodziarni Jestem od dwóch tygodni na diecie, ale obiecałam sobie, że sobie zaszaleję chociaż jeden dzień na urlopie :-) Ja Cię doskonale rozumiem odnośnie przybierania na wadze u dziecka - też nie a tygodnia, żebym nie miała ochoty zważyć Stasia. Ostatnio byliśmy dwa dni temu na kontroli... Teraz mi zaczął ładnie przybierać, to znaczy idzie od dwóch miesięcy 25 centylem, a wcześniej 3-5. Lekarze też mi powtarzali, żebym dała im, sobie i dziecku spokój... Zauważyłam, że odkąd zaczął jeść kaszkę i mięsne sloiczki to tak nadrabia. Chociaż ostatnio się naczytałam, że kaszki to nic dobrego, że są za słodkie wszystkie i że jakieś dziecko wylądowało przez to w szpitalu, bo mu się jelitka pozaklejały. No ale Stasiek to już sobie dnia bez kaszki nie może wyobrazić!
  11. A no tak Suwalszczyzna! Teraz pamiętam, jejku jak Wy tam pięknie macie!!! Niezapomniane chwile tam spędziliśmy. No chyba się rzeczywiście zdecydujemy, bo potem to długo, długo nic. Przeprowadzka nas czeka, mąż rozkręca swoją firmę - stres będzie, że hej. W ogóle przeprowadzka i urządzanie z naszym szkrabem to będzie hardcore... trzeba naładować akumulatory, he, he, he...
  12. Heh, Miętówka pamiętam te nasze strachy na lachy! Jej, ile ja łez wtedy wylałam. Macie rację, daję na luz, (chociaż na pewien czas). Koleżanka mi ostatnio powiedziała, że zarówno ona, jak i jej mąż dostali ząbków dopiero w 13 miesiącu życia. Jestem ciekawa kiedy my się doczekamy u Staśka. Macie jakieś perspaktywy, żeby się jeszcze gdzieś wyrwać z dziećmi? Nam teściowie zaproponowali 5 dni w Kołobrzegu, za tydzień. Mąż ma akurat urlop. Trochę się obawiam pogody, w końcu to październik już, ale wizja tego, że mały pobędzie u Dziadków pod skrzydełkami, a my z mężem na spokojnie będziemy mogli zjeść hotelowe śniadanko - baaaaaaaaaardzo kuszące! Czy mnie się wydaje, czy któraś z Was jest z Kołobrzega lub okolic? MamaJG? Dobrze kojarzę?
  13. O matko, Dziewczyny padam...! Mały od czasu jak chodzi na rehabilitację i jeszcze ze mną na fitness nauczył się tak głośno krzyczeć, że uszy odpadają. To niby takie wesołe okrzyki, które wcześniej mu się zdarzały, ale teraz potrafi tak non-stop! Jak czytam, że się zamartwiacie, że Wasze pociechy jeszcze mają jakieś braki ruchowe, to powiem szczerze, że się podłamuję, bo mój leń oprócz przewracania się na brzuszek i prostowania rączek w łokciach w tej pozycji, to nic więcej... niby próbuje się obracać za zabawkami wokół własnej osi, ale tyle trudu go to kosztuje, że często kończy się płaczem... a przecież on jest najstarszy z kwietniowych pociech - to właściwie marcówek - ma już 6 miesięcy i tydzień. Niby lekarze mnie uspokajają, że jest dobrze, że to po prostu leń, ale trochę mi przykro, że Staś taki "niemrawy". Gada jak najęty, już wszystkie samogłoski zaliczył chyba, coraz częściej wydaje z siebie sylaby, które układają się w "mama", słyszałam też nie raz jakieś "daj", "nie" i wiele innych wyrazopodobnych sformułowań, ale ruchowo, mimo rehabilitacji (dwa razy w tygodniu), jest kiepsko... No i nie chce mi jajka jeść! A lekarz kazał dawać. No jak wyczuje skubany najmniejszą, przez sitko przetartą cząsteczkę, nawet w swojej ukochanej marchewce to od razu płacz, krztuszenie się, plucie...
  14. Ooo mnie też dawno nie było, mam nadzieję, że nadrobię zaległości i doczytam Wasze posty. U nas ok - to znaczy z małym dobrze. Powoli zbiera się do raczkowania, chodzi na rehabilitację, ładnie ćwiczy i jest w sumie grzeczny. Ze mną o wiele gorzej- przydarzyła mi się proktologiczna przygoda. Poszłam do lekarza w celu, (jak domniewałam) zdiagnozowania hemoroidów. Okazało się, że te mam zdrowe, ale że zrobiła mi się zakrzepica co daje dość podobne do hemoroidów i uciążliwe objawy. Dostałam skierowanie na zabieg, który miałam wykonany dziś rano. Sam zabieg pikuś- 10 minut, znieczulenie, mało komfortowy ale bezbolesny... natomiast znieczulenie zeszło i stał się dramat!!! Boli, że po ścianach chodzę - to znaczy teraz już ok, bo wzięłąm ketonal, ale ta godzinka, dwie zanim sobie zaaplikowałam ketonal to istna masakra. Opatrunek mogę zdjąć jutro... fajnie tylko, że jak na złość zbiera mi się już teraz na .... no wiecie co, chociaż zapobiegawczo udało mi się wypróżńić przed zabiegiem. Na szczęście, o ile maluszek ostatnio dokazuje - zabawa, zabawa, zabawa, (bez płaczu na szczęście), z mamusią, tak dzisiaj się zlitował i sam się sobą zajmuje w łóżeczku albo na kocyku obłożony zabawkami. Eh, jak nie urok to sraczka normalnie... chociaż mam nadzieję, że ta ostatnia się teraz nie trafi - to byłaby kompletna katastrofa... Pozdrawiam!
  15. Ale mała zdolniacha!!! A tak apropos raczkowania Miętówka i inne Mamy: macie już pozabezpieczane gniazdka, ranty mebli, szuflady i tak dalej? Bo my jeszcze nic... a chyba powoli trzeba o tym myśleć, żeby ograniczyć ilość guzów i ogólnych niebezpieczeństw.
  16. kala_s tak, faktycznie - mąż się bardzo sprawdza. Ale on miał ogromne ciśnienie na dziecko, swego czasu większe niż ja i chyba tak bardzo docenia ten fakt, że Staś jest, że się w ten sposób odwdzięcza. Nawet teraz specjalnie swoją własną firmę planuje otworzyć, żeby mieć więcej czasu na syna, bo w korpo, w której pracuje nikogo nie obchodzi, że żona w ciąży, czy że małe dziecko. Trzeba naparzać, zwłaszcza w zimie od 8:00 do 20:00 albo i dłużej, a na weekend najlepiej komputer do domu brać. Mąż był niesamowity też na początku jak walczył ze mną razem, żeby mały jadł z piersi, a potem wspierał jak odciągałam pokarm. Teraz z dumą podaje mu butlę :-), w sensie, że nie wstydzi się karmić dziecko nawet na ławeczce w czasie spaceru :-) he he. I żeby jeszcze nauczył się małego ładnie ubierać... bo jak się budzę rano i widzę mojego podrzutka w łóżku... to normalnie jak stróż w Boże Ciało! Zakłada wszystko albo tył na przód, albo na lewą stronę, czasem próbuje rączki w nogawki wcisnąć... eh cyrk na kółkach! :-D
  17. Hej! U nas też, jeśli chodzi o plan dnia to bywa różnie... Ogólnie staramy się, aby wyglądało to mniej więcej tak: 5:30 Staś budzi męża (na szczęście mój mąż to skowronek, więc nie stanowi to dla niego problemu), krzątają się z pół godzinki- zabawy na rozruch. 6:00 karmienie 130ml a potem Staś idzie z mężem wyprowadzić psa na spacer i ewentualnie zakupy 7:45 Staś ląduje u mnie w łóżku i próbuje mnie rozbudzić, co na szczęście kończy się jego snem, który jest dość długi. 9:30 - 10:00 pobudka i karmienie - słoiczek mięsny, a potem godzina bardzo intensywnej aktywności. 11:00 karmienie mm 130-15ml i zabawa. 12:00- 12:30 senek, który trwa różnie... przeważnie godzinę/ półtorej 13:40 karmienie kaszką i aktywność, spacer. Od tej pory bywa tak różnie, że nie da się czegoś konkretnego zaplanować. Ale celujemy, żeby między 16:30- 17:00 była jeszcze mała drzemka około godziny poprzedzona butlą 130ml. Budzimy się wtedy na przyjście Taty około 17:40 i wtedy Tata przejmuje syna. Idą na krótki spacer. Po powrocie daję małemu deserek- słoiczek warzywny albo owocowy. Z reguły zjada cały albo ¾. 19:00 Tata kąpiel i zaczyna układać do snu. Zasypia różnie, między 20:00 a 21:00 Między 21:00 a 23:00 Wlewam na śpiocha butlę 150-180ml. Poranki są bardzo regularne. Do godziny 12:00, czyli drzemki popołudniowej, wszystko się sprawdza. Później przesunięcia bywają dość często.
  18. Oj biedny Maksiu- guz i biedna Mama-strach! Dobrze, że wszystko dobrze! No cóż już kiedyś to pisałam, że idą takie czasy, że będziemy się innymi sprawami martwić - teraz urazami. Ale coraz częściej mam wrażenie, że dzieciaki nie są aż tak delikatne jak nam się wydaje, a wrecz są naprawdę wytrzymałe, muszą mieć taki margines odporności mechanicznej ;-). Mój maluch zaczął sobie wkładać stópki do buzi dosłownie na dniach- w poniedziałek po raz pierwszy go na tym przyłapałam. Robi to tylko wtedy kiedy ma gołe nuny ;-) Wylizał sobie stópki od dużego palca, poprzez mały paluszek, aż do piętki :-) A zaczęło się od łapania za kolanka! Także jeśli Wasze dzieci tak robią to znak, że za kilka dni będą i stópki pewnie :-) My teraz walczymy o obrót z brzusia na plecki.
  19. U nas jedzeniowa rewolucja - mały je po dwa słoiczki na dzień (125g) rano mięsny, wieczorem deserowy - jakiś taki owocowy. Podaję też kilka łyżeczek kaszki, żeby gluten wprowadzić. Narazie wszystko ok, kupki we wszystkich kolorach tęczy, ale bez śluzu. Problem tylko taki, że mleka już prawie wcale nie chce i jedyny sposób to mu po prostu do dzioba na śpiocha wlać. Nie wiem czy będzie mi dobrze przybierał na wadze, no ale jest wesoły i aktywny, więc chyba nie głoduje... Byliśmy dziś pierwszy raz na rehabilitacji. Pani z nim poćwiczyła, powiedziała, że wystarczy go uczyć przekręcać się na brzuszek przez lewy boczek, bo robił to dotychczas prawie zawsze przez prawy. Ja jestem na rocznym urlopie, pensji dostaję chyba 80%, z tego co pamiętam, a biorąc pod uwagę że to jest pensja nauczycielska... to nie byłoby wesoło, gdyby nie mąż.
  20. Cześć! My dzisiaj po ostatniej dawce szczepionki - Staś odsypia cały dzień, ale tym razem obyło się bez gorączki. Dziś zdjadł też swój pierwszy mięsny słoiczek- jarzynki z cielęcinką. Ogólnie to słoiczki wcina równo, po 1,5 na dzień. Natomiast mleczko wchodzi ostatnio gorzej... Mały waży 7340, mierzy 67 cm, czyli wagowo równo idzie 25 centylem, wzrost pomiędzy 25 a 50. Główka duża bo aż 44cm, a klata 43cm . Wszystko w tatę, który jest chudy jak naleśnik ;-) Na szczęście jest w normie i lekarz nawet chwali, że zdrowy jest i raczej nie zapowiada się u niego otyłość :-D, aż mu zazdroszczę, bo ja cały czas na dużym plusie. Wczoraj aż poszliśmy na fitness Mama & Baby i tak dostałam w kość, że dziś leżę i kwiczę, ale jutro też idę! A co! Mały całe zajęcia przeleżał na brzuszku i był grzeczny prawie do ostatniej chwili. Dopiero na strechingu zaczął się złościć. Pewnie też się zmęczył... Jutro po kolejnej dawce wycisku to chyba dosiądę się do niego do wóżka i poproszę, żeby ktoś nas pod dom odstawił. A no i nosimy sie w chuście, chociaż póki co rzedko bo jest po prostu za gorąco... trochę późno się zebrałam i mały zaczyna po 15 minutach marudzić, ale istnieje spora szansa, że się przyzwyczai i polubi ;-) Pozdrawiamy!
  21. My jesteśmy na słoiczkach od dwóch tygodni. Początki masakra!!!- Ściany do remontu, a ja z mężem to sobie z oczu i z włosów wybieraliśmy papkę... a od 5 dni kompletna zmiana. Mały szamie aż mu się uszy trzęsą - zjada po jednym słoiczku na dzień (dwie porcje - pół słoiczka w południe i drugie pół przed kąpielą). Faktycznie kupa po bananie ma taki kolor sino- zielony. To nic chorobowego ;-) dziś po marchewce była mocno pomarańczowa :-))) No i rzeczywiście trzeba już na dzieciaki uważać podwójnie, a nawet potrójnie. Mój na matce specjalnej, miękkiej leżał, a i tak małe łup było słychać jak się przękręcał z brzuszka na plecki. Nadchodzą kolejne rodzaje lęków i obaw...
  22. U nas kupka po marchewce i po dyni bez zmian- to znaczy gęstsza bardziej, ale kolorystyka się nie zmieniła ;-) Natomiast po bananie dziwna wyszła (znów tylko kolor) taka sino -zielona. Nie podobała mi się, więc odstawiam bananka na później i kilka dni podaję marchew, potem dynię, a potem może brokułka.
  23. Cześć Dziewczyny! My właśnie wróciliśmy z Suwalszczyzny. Było cudnie - piękne krajobrazy, czyste powietrze, jeziora, spokój, cisza, dobre jedzenie- wszystko to co po dusznej Warszawie było mnie i małemu potrzeba. Bobas spisał się świetnie. 7 godzin podróży, trzy przystanki, na których się go budziło na jedzonko i przewijanie, no i przebranie, bo się pocił w foteliku. Jak silnik włączaliśmy - od razu kimanie. Mały na wakacjach rozjadł się w marchewce i dyni (słoiczki gerbera) - zaczął wciągać po jednym na dzień. Nad jeziorami spał jak suseł, w nocy też. W ogóle bez problemów. Wyjazd bomba, tylko te pakowanie w jedną i w drugą stronę... KOSZMAR!
  24. MamaJG Znaleźliśmy sympatyczną agroturystykę w miejscowości KLESZCZÓWEK :-)
  25. Hej! Jestem coraz bardziej przekonana do NAN - Staśkowi wyostrzył się apetyt i je mleczka o wiele więcej niż bebilonu... hmm może to przypadek ale jestem zadowolona. Dodatkowo zaczyna powolusiu przekonywać się do słoiczków - marchewka nie bardzo, ale jabłuszka owszem, owszem. Póki co kupy zdrowe i skórnych perypetii brak, humor dopisuje. Jutro ruszamy na Suwalszczyznę... Ilość rzeczy, które spakowaliśmy - przerażająca, ale co tam! :-) Pozdrawiam Was wszystkie i do usłychu po powrocie!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...