
AśkaU.
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez AśkaU.
-
Ja też zauważyłam, że sporo dziewczyn się nie odzywa... Dołączam się do apelu Martuchy: napiszcie słówko!!
-
Witam w kolejnym dniu! Wreszcie jest czym oddychać! Śniadanie zjedzone, dzieci się bawią, a ja czytałam o paciorkowcach w ciąży. wczoraj mama odebrała ze szpitala wyniki mojego posiewu z pochwy (robili mi to podczas tej konsultacji dotyczącej cukrzycy). Bakterii i grzybów brak, a ten paciorkowiec jest "skąpy". Wyszło mi, że ma go 30-40% kobiet, nie leczy się tego, tylko przed porodem i w trakcie powinnam dostać antybiotyk, by nie zarazić malucha podczas przechodzenia przez kanał rodny. Konkretnie dowiem się w piątek, na wizycie u gin. Powinnyśmy mieć zrobiony ten posiew wszystkie 35-37 tydzień, by lekarze wiedzieli, czy mają w czasie porodu dawać te antybiotyki (i potem przebadać pod tym kątem maluszki). Ja ze względu na cukrzycę miałam to wcześniej, bo przy niej grzyby i bakterie wychodzą chętniej... Ale pewnie przed porodem będzie kolejny posiew...
-
Poczytałam Was... Dopiero teraz odżyłam. Wiedziałam, że gorąco będzie, ale i tak pojechałam z moją trójeczką na basen! Ciepło było! Woda-zupa. Wróciłam umordowana. Ale obiad dzielnie zrobiłam, zakupy też i nawet świnkom morskim sprzątnęłam! Rano prasowałam, była 8.00, a po mnie i tak pot spływał... Przejść rodzinnych nie zazdroszczę... Chciałabym, by u mnie, tak jak poprzednimi razami poród zaczął się spokojnie, skurcze żeby powoli narastały... Wydaje mi się, że zdążę zorganizować opiekę dla dzieci i ew. ściągnąć męża z pracy...! Przy pierwszym skurcze poczułam rano, 2 dni przed terminem, ale się nie przejęłam i poszłam do pracy! Czułam je cały dzień. Wracając przed 18.00 tramwajem do domu liczyłam je już z zegarkiem w ręku i wyszło mi, że są co 12 minut! W domu wykąpałam się, powiedziałam Krzyśkowi "Wiesz, chyba pojedziemy do szpitala..." i pojechaliśmy, tak na spokojnie. O 4.00 rano pojawił się Przemek... Przy Adasiu ze skurczami ślizgałam się na lodowisku przed domem z dwuletnim wtedy już Przemkiem... Przy córce ze skurczami odwoziłam jeszcze Przemka do przedszkola, Adasie do babci, czekałam aż mąż załatwi coś w pracy zanim ze mną do szpitala pojedzie... Tak więc liczę na spokojne tempo! Dobrej nocy, bez skurczów, częstych wizyt w toalecie, bez napadów głodu i nieustających zmian pozycji w poszukiwaniu tej optymalnej i dającej rozluźnienie!
-
Do szpitala biorę tylko używane rzeczy- takie mam po starszych i w rozmiarach 56-62 niczego dokupywać nie muszę (dziecko na tym etapie właściwie nic nie zużywa, raczej trwale nie plami...).
-
Uff, zmęczyła mnie ta niedziela... do koscioła poszliśmy rano, żeby chłodniej było, ale i tak tylko przed dało się wytrzymać... Potem spacerek i lody (ja oczywiście nie...). a potem namówiłam męża na zajęcie się szafami i naszą nową skrzynią balkonową. Ruszyliśmy wszystkie najwyższe półki: koce, pościele, sprzęt, ozdoby świąteczne, stare zabawki i tysiąc innych żadko używanych rzeczy. Od 12 do 16 byłam na nogach: przekładanie, ocieranie, pranie, obiad, wynoszenie do śmietnika... Mordęga. Ale powstało trochę wolnego miejsca, czysciej w zakamarkach, zwolniło się parę pudeł... O 17 wyszliśmy na dwór. Wróciliśmy o 21!!!! Placyki, spotkaliśmy znajomych, mojego brata z żoną i tak zeszło... I jak tu mam pilnować diety? Jabłko na podwieczorek wzięła, bez jogurtu, bo gdzie w taki upał z nim na placyk, kolacja mi uciekła, wieczorny posiłek prawie też, bo przecież kąpiele, kolacja dzieci... zmęczona jestem...
-
I jeszcze kolki- u mnie miał tylko najstarszy: to chyba rzeczywiście niedojrzałość układu pokarmowego, bo moja dieta, kropelki, masowania nic nie pomagały- darł się prawie do 9 miesiąca!!!! A przy następnej dwójce byłam już jakoś uodporniona, spokojniejsza, jadłam smażone, piłam gazowane i ... nic!!!!
-
kamamama- u mnie ciut większe różnice wieku (2 lata i 1,5 roku), ale podwójnego wózka nie kupowaliśmy. Najstarszy wcześnie i super chodził, więc już jako dwulatek dreptał obok wózka. A średniemu dokupiliśmy taką podstawkę doczepianą do wózka, więc jak młoda się urodziła, to ona jeździła w gondoli, a on stojąc przy niej...
-
Dzięki za przypomnienie o termometrze! Zawsze w tej kwestii mieliśmy jakiś problem... Muszę dopisać do listy zakupów- mamy wprawdzie jakiś elektroniczny, ale zupełnie mu nie ufam- już wolę sama oszacować temperaturę dziecka... Ale fakt, moi już starsi, raczej nie chorują, a u maluszka bym nie ryzykowała. Włosy wypadały mi jakoś w 4 miesiącu. Teraz jest ich zdecydowanie więcej, ale ostatnio kiepsko się układają, ale to może kwestia fryzury, bo zaczynam z lekka zarastać, a nie mam pomysłu na nowe, sensowne strzyżenie...! Wczoraj poniosło nas do parku, takiego ze stawami, z górką, z placem zabaw. Ale gorąco było. W drodze powrotnej weszliśmy do sklepu z wózkami i chyba wybraliśmy! Baby Designe Lupo Comfort! Kupimy i tak oczywiście przez internet. Podobnie zresztą jak fotelik samochodowy dla naszej 5-ciolatki, bo wreszcie też czas go zmienić na większy...! A z wydatków to jeszcze cała szkolna wyprawka dla chłopców- ehhh. Książki już zamówiliśmy w księgarni internetowej- ponad 800 zł wyszło... Dobrze, że jak we wrzesniu napiszę o dofinansowanie, to ze względu na wielodzietność na pewno w listopadzie jakiś zwrot z gminy będzie. Ale i tak wydatków duuuużo....
-
I żeby było jasne: patyczki higieniczne do pępka- łatwiej głębiej sięgnąć i tam odkażać i wysuszać- wtedy pępek szybciej się goi i odpada... Patyczki do uszu- nigdy!
-
october- co do butelki, to nie podpowiem- tak, jak wcześniej pisałam, cała moja trójka na cycu, a potem kubek- niekapek. Frida- mieliśmy, mamy i na pewno będziemy używać!!!! Maluch leży, nosa nie oczyszcza, wszystko spływa dalej i tragedia gotowa: mój najstarszy w 4 miesiącu zaliczył 2 zapalenia ucha z tego powodu... Potem nabyliśmy Fridę i dopóki nie nauczyli się smarkać lub gdy katar był bardzo gęsty i siedział głęboko to używaliśmy do bólu- ale warto było- uchroniliśmy pewnie przed wieloma poważniejszymi chorobami...! Frida- koniecznie!!! Oilatum do kąpieli, sudocrem, jakiś szampon (zależy od ilości włosów), waciki i sól fizjologiczna do przemywania oczek, patyczki higieniczne i coś z alkoholem do pielęgnacji pępka.... Nie używałam żadnych pudrów, zasypek, oliwek...
-
Karolina- drogę przetrwasz spokojnie! My nad morze jechaliśmy 5-6 godzin, ja wciśnięta z tyłu między dwa foteliki, nogi kładłam na ręczny hamulec, ale dało radę! Klimatyzację macie? To wg mnie najważniejsze. No i postaraj się zdrzemnąć! Po bezsennej nocy będzie w sam raz! Witam mamę Michałka i Hani! Fajna pogoda a Warszawie się robi! Nosi mnie, by gdzieś z dzieciakami się wybrać: jakiś większy park? Zoo? Starówka?
-
Aaaa! I oczywiście weź kartę ciąży, dowód osobisty, skierowanie do szpitala i ew. inne aktualne badania. Nie wiem, jak z lekami czy witaminami, które bierzesz: mi mój tarczycowy lek zawsze dawali, ale jakiś magnez, potas, wit. dla ciężarnych to bym miała swoje...
-
Twinsonowa- wierzę, że takie informacje powalają i ma się wrażenie, że człowiek się rozsypuje... Ale to tylko dziś- jutro zaczniesz myśleć i działać konkretnie! Wyciągnij jakąś większą torbę, przygotuj koszulę lub piżamę, szlafrok, kosmetyczkę, przybory toaletowe, ręcznik, klapki, wkładki higieniczne, kubek, wodę mineralną, jakieś przegryzki (to, co Ci wolno przy cukrzycy), glukometr i swoje notatki dot. cukru, długopis, coś do czytania książka, prasa, krzyżówki), telefon, ładowarkę, chusteczki higieniczne i wilgotne... A jak się okaże, że czegoś Ci braknie, to albo dokupisz w szpitalnym sklepiku (weź drobne!) albo poprosisz swojego mężczyznę i Ci dowiezie. Spokojnie się szykuj, dasz radę! Poznasz szpital i jego realia, pogadasz z innymi ciężarnymi. Powodzenia!!!!
-
Inez- ja dostałam rozpiskę i wytyczne ze szpitala na Karowej (Warszawa). Wejdź na ich stronę i tam to znajdziesz!!! Są tam ogólne informacje, konkretne przeliczenia wagowo- ilościowe i przykładowe jadłospisy.
-
boska- powodzenia w tym szpitalu! Wracaj szybko i pisz, co i jak!
-
Hej! Dzień dobry! wreszcie u mnie chłodniej!!!! Nakładki na sutki- nigdy nie kupowałam, żadne dziecko mi brodawek nie pogryzło, ciągnęli cyca 8-11 miesięcy. Cukrzyca- ja widzę,że rano mam największe odchylenia, śniadania jem minimalne. Diabetolog powiedziała, że tak jest bardzo często, bo rano jakoś hormony działają... Leżące dziewczyny- nie wiem jak u mnie by to wyglądało? Wydaje mi się, że czas się dłuży niemiłosiernie i wszystko boli od tego leżenia...! A człowieka nosi...! Wytrwałości Wam życzę! Klapki- do szpitala biorę tylko je. Pod prysznic wchodzę w klapkach, po prostu się brzydzę na boso... Potem, tak jak Karolina, osuszam ręcznikiem papierowym i jest ok. Szare mydło, Tantum Rosa- nigdy nie kupowałam i nie używałam, choć krocze miałam nacinane za każdym razem... Ale ja w ogóle goję się (jak jakiś mutant!) rewelacyjnie: zero śladu, blizn, wszyscy lekarze się zachwycają... Usłyszałam nawet: "Oooo, jakie piękne krocze!" :-) Zosia- dzięki za przypomnienie o ręczniku z kapturkiem! Do tej pory moja Magda używa jednego, ale on ma już 9 lat... No i zapasowy też by się przydał. Aspargin- też biorę, tak od 1,5 miesiąca. A wczoraj w nocy pierwszy raz złapał mnie skurcz łydki. Niefajnie, ale przypomniało mi się, że w poprzednich ciążach bardzo często tak miałam... DorotaM- piękny ciążowy profil!
-
iwa, klaudia- jeszcze raz dzięki za cenne uwagi! Otręby dosypuję praktycznie do wszystkiego, ale chyba średnio działają... No a jeść będę częściej! Zobaczę, czy cukry mi się nie nakładają po krótszym odstępie czasu... iwa- mi też się wydaje, że zdążę ze wszystkim, że czasu mam sporo. Ostatnie dwa tygodnie- pamiętam- strasznie się dłużą: jest jedno wielkie czekanie, a do każdego zdania dokłada się "o ile nic się nie zacznie...". Każdy telefon zaś zaczyna się od pytania: "I co? Jeszcze nic?"
-
iwa- dziękuję. Z tymi owocami to wiem, ale po pierwsze byłam przeraźliwie głodna, a po drugi męczą mnie długotrwałe zaparcia... Może rzeczywiście zamiast jeść co 3 godziny będę jeść co 2? Chyba będzie wtedy lepiej i nie będę tak czuła ssania w żołądku...? Dobrze usłyszeć, że ktoś miał, ma podobne objawy (tak duży spadek wagi np.) i że tak może być... i żeby tak bardzo się nie martwić... Dzięki jeszcze raz!
-
Dzięki za wsparcie i podpowiedzi co do cukrzycy i spadku wagi! W Warszawie pochmurnawo, ale duszno. Wyszłam z dziećmi na dwór już o 9.00. żeby uniknąć gorąca. Potem drobne zakupy i tak dotarliśmy do domu o 11.20- mokra jestem, ulepiona... Dałam dzieciom jeść, pokroiłam kapustę, wstawiłam, niech się gotuje, pozwoliłam im na bajkę w tv i chyba chwilę poleżę... Ale musiałam zajrzeć na forum: lubię czytać o Waszych przygotowaniach, zakupach- dzięki temu mam nadzieję, że mi też nic nie umknie (przeświadczenie, że "tyle razy już to przerabiałam, wszystko wiem" może być zgubne...!!!): nie mam koszuli do karmienia, stanika, wkładek laktacyjnych, sudokremu, oilatum do kąpieli... Wózka brak. Nic.... Czekam na wrzesień. A Wy piszcie jak najwięcej, niech mi się w głowie koduje!
-
Hej, dziewczyny! Chusta- nie miałam, próbowałam kiedyś u koleżanki, ale coś mi nieporadnie szło i zrezygnowałam- do perfekcji zaś opanowałam robienie wszystkiego z dzieckiem pod pachą...! Butelki- nie kupuję, liczę, że tak jak poprzednio będzie cyc, a potem kubek niekapek... Cukier rano mi wyszedł 94, ale o północy jadłam śliwki suszone... I co? Cukier podniosły, ale rano była od razu kupa!!! Przepraszam, że tak po prostu piszę, ale na wyjeździe tydzień nie było nic, kupiłam czopki, jeden raz zadziałał, potem znów zastój, czopek, coś tam było i znów nic... Teraz też dopiero po 4 dniach, ale wreszcie jakoś samoistnie...! Kurczę, przez trzy tygodnie tylko 4 wypróżnienia!?!?!?! No i jeszcze jeden problem. Wiem, że ostatnio raczej chudnę niż przybieram na wadze- dieta cukrzycowa. Ale wczoraj u teściów weszłam na wagę ( w domu nie mam) i się załamałam: Przez niecałe 3 tygodnie SCHUDŁAM PONAD 4 KG!!!!! 11 lipca ważyłam 66,7, 30 lipca- 62,3!!!!! To chyba za duży spadek?! Boję się, czy młody jest dożywiony... Bo ja na pewno nie- chodzę głodna i chudnę!!! Jem mało, mniej niż rozpiska mówi, bo jak tylko ciut więcej to cukier skacze na 140... Chyba niebawem znów zgłoszę się do diabetologa, co?
-
Mój mały aktywny właściwie cały czas- nie jakoś może wybitnie, ale dłuższe przestoje ostatnio mu się nie zdarzały. Chyba najspokojniejszy jest 20-22.00. W nocy, co się przebudzę, to go czuję. A czasem jak idę, to tak się pcha na przednią ściankę, że aż boli- nie wiem, co wtedy wypina- głowę czy pupę...? Chciałabym, by był już główką do dołu, ale 3 tygodnie temu niestety jeszcze był ułożony miednicowo...
-
A ja już od 6.00 nie śpię... Nad morzem, to i do 8.00 mi się zdarzało, a w domu jakoś inaczej. Chociaż wysypiam się zdecydowanie lepiej! W Stegnie spaliśmy z mężem na takiej rozkładanej, profilowanej wersalce, że nijak nie mogłam się ułożyć- twardo, zsuwałam się, wstając w nocy musiałam zdeptać męża- ehhh... Dziś jedziemy na cały dzień do teściów do Skierniewic, zabawimy też chwilę na wsi pod Skierniewicami u babci mojego męża.
-
Ja też z tych spokojniejszych: ciuchy dla małego w workach pod ścianą sypialni, szafa nie kupiona, wózka brak, torba do szpitala nie spakowana, zero pieluch i środków higienicznych... We wrześniu pomyślę, jak dzieci ruszą do szkoły i przedszkola! Ja swoją trójkę rodziłam 2-4 dni przed terminem, teraz też liczę, że dużo wcześniej nie będzie (mąż wyjeżdża 15-30 września i będę sama z 3 dzieci!). A i lekarka dziś nam powiedziała, że na pewno nie urodzimy po terminie, bo u cukrzycowych wywołują poród po 40 tygodniach i nie czekają np. tygodnia, że może samo się jednak zacznie.
-
DorotaM- ketony to chyba przy cukrzycy... a białko? nie wiem, ale to tez nie najlepiej... Tak mi się wydaje... Ale skonsultuj to koniecznie i napisz, co usłyszałaś od lekarza!
-
Hej. Poczytałam trochę, ale nie nadrobiłam zaległości do końca- duuużo pisałyście! Przepraszam... Ale z tego, co mi się udało, to odpisuję: - Karolina: czop śluzowy na 3 porody odszedł mi tylko raz w domu- taki kleisty przezroczysto- krwisty śluz, skurczów nie było, pojechaliśmy na izbe, położna powiedziała: "eee, co z tego, że czop odszedł, do porodu może minąć jeszcze parę dni" i odesłali nas do domu. Ale po 3 godz. zaczęły się szybko narastające skurcze, a po 5 Adaś był na świecie! ZUS, czy OFE- ja właśnie wczoraj zadeklarowałam, że część składki zostaje w OFE- tak mi wyszło z analiz, wzięłam pod uwagę wiek, zawód, staż pracy... Wydzielina z pochwy- taka pienista i z zapachem to chyba jakiś stan zapalny może być... Picie mleka- ja w każdej ciąży piłam litrami mleko, jadłam serki, jogurty- uwielbiam nabiał! I żadne z moich dzieci nie miało i nie ma skazy białkowej!!!! Teraz cierpię, bo przy cukrzycy muszę to bardzo ograniczać... A w ogóle to w niedzielę w nocy wróciliśmy znad morza. Fajnie było! A w domu kociołek- pranie, gotowanie, sprzątanie, szczepienie córki, wyprawy do Castoramy, bo mąż będzie tworzył skrzynię na balkon (na hulajnogi, rolki, buty narciarskie, kaski, łyżwy)... A dziś 5 godzin spędziłam na patologii na Karowej: miałam konsultację cukrzycową. Wywiady lekarskie, pobraną cytologię, naukę obsługi glukometru (już umiałam), omówienie diety ( w sumie przydatne, bo odkryłam kilka błędów, które robię: nabiał do śniadania, same owoce na podwieczorek, za późno posiłek nocny itp.). W każdym razie pani diabetolog zobaczyła moje wyniki i stwierdziła, że żaden lekarz nie da mi insuliny, gdy wyniki będą mi tak skakać- póki zdarzają się dobre wyniki to znaczy, że organizm potrafi sobie poradzić...