Skocz do zawartości
Forum

mahakala2000

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez mahakala2000

  1. Muszę nad edycją popracowac. Dzis pierwszy raz udało mnie się zacytowac kogoś wypowiedz, z wielkim trudem ogarniam emotki - jak mam przeleciec tę cała listę, to już w połowie wymiękam, a tu proszę - można jeszcze kolorowe literki i wielkośc czcionki zmieniac. Kurde, niedługo będę jednego posta 3 godz pisac... Załamka
  2. ja to mam ciary jak Roxanne słyszę. Moja koleżanka, jak puszczałam jej muzykę, którą szykowałam na pogrzeb, to aż się popłakała, ale nie zna angielskiego. To niezwykła piosenka w tym filmie, ale byłoby faux pas puszczenie piosenki o dziwce... dobra, zaczynam mięknąc powoli, wstałam o 7... Dobrej nocy wszystkim i do jutra
  3. Kurczę, to ja nie ogarniam. Bo jak wrzuciłam tego posta, to on był jeszcze na poprzedniej stronie. No ale pierwsza stronka moja. To ja ją dedykuję wszystkim Mamutkom i żeby było szczęśliwie
  4. Kurczę, mój luby już totalnego focha strzelił. Poszedł spac obrażony. Bidulek. I po co te nerwy?
  5. the show must go on.... taki tekst padł w Moulin Rouge - przy tangu Roxanne (oryginalnie Police) Muzyka z tego filmu leciała na Agi pogrzebie (bez Roxanne), do jej zdjęc. Po przemówieniu pana urzędnika z urzędu, później ja ją pożegnałam i znajomi puścili Agi zdjęcia na wielki ekran/ścianę. I do tego muzyka z tego filmu. Aga oglądała codziennie ten film, parę tygodni przed śmiercią the show must go on ("przedstawienie musi trwac" - można parafrazowac do "życie musi trwac dalej")
  6. Monika4 - spoko luz, ja tam mogę poczekac z odpowiedzią, aż opróżnisz tę nalewkę. Mój luby właśnie fochy zaczął stroic. Hmmm, czasem go dopada, dobrze że sporadycznie Jeśli dobrze rozumiem - jak mój post jest pierwszy na kolejnej stronie, to mogę ją dedykowac? Tak? Tylko jak zaczynam pisac tasiemca, to nie mam bladego pojęcia gdzie się znajdzie. W sensie - mogę później? Tylko to skomplikowane - wymyślic sensowną dedykację Moja przeszłośc ginekologiczn-położniczo - pozwala mi myślec o tego typu historiach. Zamierzchło i odległa ona wprawdzie, no ale może jednak...
  7. Annwpadam na chwilę mahakala nie nosiłam, ekodzieciak jest partnerem naszego serwisu :) i mamy w serwisie doradcę do noszenia w chuście, zapraszam do rozmów z Kingą Doradca ds. stosowania chusty - Ciąża, poród, wychowanie - serwis dla rodziców Parenting.pl W-wa to też nie moje miasto, jestem tu szósty rok i przystosowałam się, nowe znajomości itd. A co do zapamiętywania tego co czytasz polecam "przycisk" multi wył - używaj go przy postach na które chcesz odpowiedzieć, a wówczas jak klikniesz odpowiedz będziesz miała wszystkie zacytowane i mogła sobie przypomnieć co i jak, zostawiając to do czego chcesz się odnieść, lub kasując czytając.No się rozpisałam :) Uwaga, pierwszy raz korzystam z porad Ann; jak już wspominałam - to moje pierwsze forum i trochę jeszcze nie ogarniam tych nowinek technicznych. Ann - wielkie dzięki za porady techniczne. O chustach na parentingu już czytałam i na paru innych stronach też. Nawet się wybieram na szkolenie z wiązania - jeśli bez bobaska można i kupilam książkę o chustkowaniu Anulkamahakala2000 Tak więc, zaczynam przygotowania. Jak mawiała moja babcia "Kiedyś kobieta szła w pole do pracy i bywało, że wracała do domu z dzickiem pod pachą"... Dotychczasowe porody były sprawne, szybkie i bezproblemowe, ufam że podobnie będzie tym razem. i tego Ci życzę i tym razem Kochana Wielkie, wielkie dzięki :36_2_27: Myślę sobie, że będzie wszytsko dobrze. A w kwestii franka - cierpnię z tego powodu, bo nagle okazało się, że mam gigantyczny kredyt, a słyszałam opinie, że złoty przed wejściem do strefy euro już nie osiągnie poziomu z lipca/sierpnia 2008... Co do nakładu - jakoś się dogadamy, jak już będzie o czym mówic i jeśłi kiedyś tak będzie A z maturą - jak pisałam- i nie ma że boli Gratuluję, szanuję i doceniam starania i wysiłki organizacyjne położniczo, pediatryczne slonko2208 - no, mnie też się podoba. Jakoś tak mi się zamarzyło coby z bobaską spac w domu po jej urodzeniu - ot i cały powód. 3 i pół godz po urodzeniu Pawcia, byłam z nim już w domu i to było super. Nie pamiętam czy gratulowałam zimnej krwi za kółkiem czy nie (coś mam problem z ogrnięciem dzisiaj) - jeśli nie to czynię to niniejszym lehrerin - hmmm, ja też do końca nie wiem jak będzie. Nie też nie takie hop siup - rodzic w domu - całkiem sporo warunków musi byc spełnionych - zdrowotnych, związanych z bezpieczeństwem dziecka i mamy. No, ale jestem dobrej myśli monika4 - jak czytam przygody z babcią - to dla czytającego jest to zabawne, ale jeśli to sama babcia o której myślałaś aby wziąc ją do domu - to byłoby niezłe wyzwanie.. Bo nie wiem jak to inaczejnapisac. To chłopaki wrażeń doświadczyli... Grunt, że Kuba się uspokoił Słuchajcie, o co chodzi z tym mówienie o stronce - bo ja nie chwytam... Może na emerytce znajdę chwilę czasu i coś skrobnę Psychologia, chciałabym miec "profesjonalny" warsztat i możliwości aby byc bardziej skuteczną w pomaganiu... Od zawsze mnie ta działka ciekawiła Nalewka, czemu nie? nie, ze dla mnie - bo nie wiem co bobaska na to, ale generalnie monikouette - super, wprawdzie nie znam zupełnie francuskiego, ale zawsze pociągał mnie ten kraj. Jeśli mnie eksmitują - się odezwę Jeden nie jeden (egzemplarz), zawsze do przodu Monia38 - jeszcze raz - duuużo zdrowia dla całej famili. Będę trzymała kciuki za sister - oby dobrze było. Idę się rodzinką zając, bo mój luby się już pakuje na wyjazd, skończyłam mu koszule prasowac miłego wszystkim, z nalewkami czy bez
  8. Super, uszanowanie dla organizatorek przedsięwzięcia i za powodzenie
  9. Ja tylko Asię karmiłam długo, Pawcio - parę tygodni, Aga miesiąc. Nie da się karmic bobaska, jak starsze rodzeństwo ma 11 miesięcy i 2 latka z groszami. To nierealne. Nie miałam też z tego powodu jakiś wyrzutów - stało się to co było możliwe. Ale karmienie biustem wspominam bosko i jeśli to będzie możliwe, zamierzam to powtórzyc. Narazie jestem po dziś dostaniętym filmie o porodach naturalnych. Już mówiłam domownikom wcześniej, że chcę rodzic w domu (oczywiście jeśli mój stan zdrowia i bobaski stan zdrowia na to będzie pozwalał). Narazie pukają się w czoło, ale Piotrek już chyba zaczyna się oswajac powoli z tym pomysłem Napisałam też do Domu NArodzin, to położne, odbierają porody domowe i mają podpisaną umowę ze szpitalem św. Zofii w Warszawie - w razie konieczności interwencji medycznej i z karetką... Tak więc, zaczynam przygotowania. Jak mawiała moja babcia "Kiedyś kobieta szła w pole do pracy i bywało, że wracała do domu z dzickiem pod pachą"... Dotychczasowe porody były sprawne, szybkie i bezproblemowe, ufam że podobnie będzie tym razem.
  10. Ja Asie karmiłam w sumie prawie 15 m-cy (przestałam bo byłam w zaawansowanej drugiej ciąży i pomyślałam, że muszę coś uzbierac dla drugiego dziecka ). 8 m-cy, natomiast nie dostawała nic innego poza piersią, później zaczęłam jej wprowadzac inne pokarmy... Teraz planuję 6, ale pewnie przeciągnie się do wiosny, czyli do 8 m-cy, tylko biust, później coś innego. To plany, a jak wypalą - zobaczymy
  11. Monia38 - Monia, z takim doświadczeniem to pora rzucic świat na kolana Powtórzę się po raz kolejny - jak czytam co Ty ogarniasz dobowo, to szęka mi spada z głuchym łoskotem nan ziemię. Ale pamiętaj też o sobie :36_3_16: Życiorys w dechę, na maksa Duuuuuuuużo zdrowia i dla Emila i dla całej rodzinki. I chwili wytchnienia, od nieoczekiwanych sytuacji życzę. Anulka - powiedz jaki nakład kupisz, to może nawet się zbiorę i coś napiszę, co przypominałoby książkę, nawet kasę pożyczę na wydanie Anulka - budzę się i cieszę, że koleżance się podobało monikouette - dziewczyny, jak będziecie tak słodzic to się albo: 1. zamknę w sobie 2. sodowa mi uderzy do głowy a tak w ogóle to Historia Twojego exa jakaś taka podobna do mojej - jak mi wiersze zaczął pisac, to zmiękła mi rurencja i wsiąkłam jak śliwka w .... Ale jakimś cudem udało mnie się wyjśc z tego, uffff. Jakoś zapomniałam, że taka forma kontaktu może byc namiastką "polskości". Ja za często bywałam w Polsce (co 3 tyg), więc było na bieżąco. taaa, te długie posty będą niebawem powodem wyeksmitowania mnie z domu.... manenka71 - grunt, że życie szczęśliwe. A jak szczęśliwe, to trudno mówic, że nudne Dużo dobrego dla Amelki monika4 - super, że się oczyszcza, nawet jeśli ze łzami Cudownie jak ludzie widzą swoje życie jako coś gdzie jest miejsce na "dużo do zrobienia". Trzymam kciuki za zmiany :36_3_16: Moja mama też próbowała ingerowac w wychowanie Asi. Młoda spała na brzuchu, karmiłam ją piersią, tylko i wyłącznie 8 m-cy - moja stwierdziła,że jak to dziecko dożyje roku, to będzie cud. Jakoś dożyła POtem już nie komentowała, uznała że jestem walnięta i zdeka nienormalna, ale widac taka moja uroda.Na szczęście relacje z mamą są super, aktualnie. Szybkiego powrotu ręki do zdrowia, życzę slonko2208 - mnie to "zesłało" poszukiwanie pieluszek ekologicznych. Na stronie pieluszkarni znalazłam link i tak znalazłam forum, no i wsiąkam Taaa, niedługo pozbieram te swoje wypociny i będzie początek do ksiązki Żeberka na miodzie - wow, brzmi obiecująco.Toja rodzinka to ma z Tobą jak w niebie i te prowianty dla Z. na drogą. Cud kobieta anula_73 - jak już zdecyduję się na tego prezydenta, to poproszę o poprowadzenie sztabu wyborczego (chłe, chłe - ja już w jednym pracowałam ). Ale to plany raczej na następne życie A, że posty dłuższe, to samo super - ja też lubię czytac Film - super, też się poryczałam. Potem jak pokazywałam dzieciakom, też płakałam - ale u mnie to normalne. MIałam takiego kolegę w radio, w Szczecinie. Kiedyś byłam w kiepściejszym humorze, co u mnie rzadkością raczej - i zaqpytał mnie co się stało. POtem opowiedział mi historię swojego życia. Był 4 dzieckiem i rodzice stwierdzili, że to już za wiele i zostawili go w szpitalu. Trafił do domu dziecka, tam nie dopilnowali szczepień. Zachorował na Heine- medina (nie wiem jak to się pisze). Miał komplikacje po chorobowe, operowano mu kręgosłup, leżał pól roku w gipsie. Po pół roku okazało się, że ... lekarze zostawili jakiś gazik czy coś i to był początek operacyjny - jeździ na wózku. Jak skończył 18 lat, to z domu dziecka trafił do ... domu starców, bo nie mieli co z nim zrobic. Stamtąd rodzice jego kolegi wzięli go domu - mieszkali na 4 piętrze i codziennie go parę razy dziennie wciągali i sprowadzali na dół - niezwykli ludzie, nieprawdaż?? Kolega wywalczył mieszkanie komunalne od miasta. WBijał do gabinetu prezydenta nie bacząc na delegacje ze Niemiec, lub jakiekolwiek inne osoby i wywalczył - maleństwo, ale własne. Aktualnie go znalazłam na Naszej Klasie, ma piękną żonę i 2 przeurocze córeczki. Po tamtej rozmowie, stwierdziłam,że mi się chyba mózg zlasował, skoro nie potrafię docenic tego co mam. Nie jest to kwestia porównanie - ufff- inni mają gorzej, więc nie powinnam narzekac. Ten facet jest jedną z najbardziej uczynnych, serdecznych, bezinteresownych, pomocnych, wesołych, radosnych, ... szczęśliwych osób - jakie znam. To bardzo inspirujące. Spotkałam masę cudownych ludzi w swoim życiu, wielu z nich nauczyło mnie całkiem sporo. rena_674 - chłe, chłe, moja mama próbowała robic za mnie bilans mojego życia i wyszło jej, że jedyne czego się dorobiłam to trójka dzieci i masa książek co nie mieszczą się w domu i w paru piwnicach zalegają (dwóch). Jakoś nie trafiało do niej, że dla mnie jest ok - w tamtym momencie mojego życia; bo wówczas niewiele więcej było możliwe... W kwestii pisania - im więcej się pisze tym swobodniej się wydarza lehrerin - też narzekam na kurs franka fajną impreza była - psiapsiółką klasową Własny domek... Może też się kiedyś doczekam. Ale biorąc pod uwagę ile płacimy za remont mieszkania, przydałby się facet, co potrafi sam coś zrobic przy remoncie. Mój jest architektem i sam wszytsko projektuje i na kreseczkach się kończy... A przepraszam, przed świętami małował naszą sypialnię - nie wiem czy 9m2 będzie - a robił to 3 tyg. Jakoś mniej nerwów jest jak robi już te swoje kreseczki... Pościk się pisze, zaczynam się zastanawiac czy się na jednej stronie zmieści. Rodzina mnie ubije niebawem i tak się skończy moja kariera pisarsko-forumowa tośka - witaj na forum i miłego czasu życzę. Jest super. Może nie mam najdłuższego stażu, ale i tak mnie się podoba Matury - dołączę z wrażeniami w 2010 Ann - ja też nadganiam, ale jak dziewczyny będą pisac w takim tempie, to śmiem wątpic czy kiedyś będę na bieżąco... Zdrowia dla B. i całej rodzinki Kurczę dojechałam do 714 i zmiękłam.... Muszę kończyc bo mnie z chaty wywalą. Ale jutro Piotrek jedzie do Poznania, więc będę miała trochę więcej czasu Pędzę do sklepu i biorę się za szybką akcję sprzątaczą. Serdecznie wszystkich pozdrawiam Acha, Piotrek też postanowił iśc na studia. Jest po architekturze, pracuje w zagranicznej firmie developerskiej, jest Design Menagerem i chce iśc do SGH na roczny podyplowy Project Management. Super hiper, zaczynamy kasę kisic na te wszytskie szkoły
  12. Anula 73 - a propos 4 wpadek - jakby tu rzec Hmmm, no u mnie podobnie... 4 razy bynajmniej nie planowałam ciąży - w przypadku 3 pierwszych - nawet nie komentuję, ostatnio ciąża - wygląda na spore przesunięcie cyklu - przeprowadzki, spanie po 4 godz na dobę, spory stres no i gigantyczne zdziwko, że będę miała bobaskę Tak poza tym jestem całkiem sprawną, odpowiedzialną, zapobiegliwą osobą - chłe, chłe Decyzyjnośc tato-mąż, kiedyś mnie się obiło o uszy, że tatuś to pierwowzór faceta dla córki Ja z Piotrkiem też to przerabiałam - na poziomie "zasługiwania na miłośc", ale to zamierzchła historia. Jeszcze wcześniej byli faceci z gatunku - "do uratowania". A to malarz/dziennikarz, a to facet z kryzysem wieku średniego, a to samotnie wychowany przez mamę chłopiec - łączył ich nadmierny pociąg do alkoholu. Aż moja terapeutka-sadystka-"złota kobieta", powiedziała mi: "taty już pani nie uratuje.Pora zając się sobą." (mójtato też nadmiernie popijał... Różnorodnośc Twoich kierunków studiów plus dorobek zawodowy faktycznie imponujące. Łatwośc uczenia się, w sytuacji kiedy wie się co nas ciekawi, jest niebywale pomocna - tylko właściwą ścieżkę trzeba znaleźc i heja. Temat siedzenia w domu - właśnie rozpoznaję i przyznam, że nie rozkłada mnie na łopatki, ale o tym już wspominałam. Też jestem "nowa" w Warszawie. Wprawdzie mam tu trochę znajomych, ale... Już mi się powoli nudzą nieustanne przeprowadzki. Tutaj też czuję się "nie stąd" i w Polsce zdecydowanie najbliższy memu sercu jest Wrocław, ale możliwie szybko staram się zaakceptowac sytuacje niezmienialne i jakoś w owych warunkach organizowac sobie życie. Poza tym w Warszawie to nie problem, jeśli jest się wystarczająco otwartą osobą, jedynie kwestią czasu pozostaje skompletowanie grupy nowych znajomych. Gorzej jest w mniejszych miejscowościach, gdzie życiem towarzyskim rządzą nieco oddmienne zasady. Pozostaje pamiętac, że nie mam sytuacji bez wyjścia i rozejrzec się za nim spokojnie W kwestii rozmawiania "szczerze i bez udawania" - trochę mi szkoda czasu na lanie wody i jakoś sensu trudno mnie się w tym doszukac. Poza tym nikt nie jest doskonały - więc moim oczywistym prawem jest także prawo do popełniania błędów i nie widzę powodu dla którego nie miałabym o nich mówic. Poza tym jeśli ktoś próbuje coś zmieniac w swoim życiu, robic z nim coś sensownego - czymś zupełnie nierealnym jest nie popełnianie ich - nikt nie rodzi się geniuszem w tym względzie. Lubię też mówic o takich sprawach, bo to powoduje, że inni też się otwierają i mówią o sprawach ważnych, a to dla mnie tak ciekawe, jak i inspirujące. W końcu nie samym tym, co było dziś na obiad i na co choruje rodzina - człowiek żyje slonko2208 grunt to byc szczęśliwym Bardzo ładnie piszesz o swoim spełnianiu się, swojej rodzinie, dzieciach, Z. I powiewa z tego prawdziwy spokój. I mnie się podoba. Mój Piotrek jest podobny do Twojego Z. - jeśli chodzi o ogarnianie sytuacji. Sam wiele robi w domu - śniadania, sprzątanie, zmywanie; staram się mu pomagac ale są to jego inicjatywy. Ale to też efekt paru moich "zagotowań" kiedy wygarnęłam mu, że traktuje dom jak hotel - i spodziewa się, że wszytko dostanie gotowe, a on tylko siedzi (on 4 dni w tyg spędza w hotelu)... I od paru miesięcy zmienia się chłopak nie do poznania. Wczoraj o tym rozmawialiśmy i powiedział, że to efekt paru przemyśleń i decyzji z tym związanych. Ja zapytałam czy to miała związek z pojawieniem się bobaski, bo jakoś to się pokryło czasowo - a on, że nie miało to większego wpływu. Po prostu dojrzał do czegoś i postanowił coś z tym zrobic - wcześniej koncentrował się głównie na narzekaniu i krytykanctwie -co mnie doprowadzało do furii i czasem też łapałam regularnego doła. Ale było to na tyle uperdliwe, ze mu nie omieszkałam mu powiedziec, co o tym myślę, plus parę razy Asia mu powiedziała, że przegina pałę no i się zadziało To jest super, kiedy ma się komfort i możliwośc poświęcania dzieciom jak największej ilości czasu. Na pewno ma to wielki wpływ na to jaki człowiek wyrasta - co widac po Twojej córce. Ale dla mnie musi istniec także świat poza domowy - zwyczajnie jest mi to potrzebne. Nie wynika to z potrzeby spełniania się czy udowadniania sobie czy komus własnej wartości, możliwości - ja nie czuję takiej presji. Potrzebna mi satysfakcja i spełnienie na polu także poza domowym. Nie deprecjonuje tym samym wartości czasu poświęconego domowi i rodzinie, jedynie do tego coś jeszcze dodaję. Ja jestem spełnioną osobą - jako człowiek. Ale potrzebuję ciągłej,nieustannej satysfakcji, wynikającej na przykład z tego, że robię coś pożytecznego dla innych - na bieżąco, codziennie. Myślę o studiach (psychologia ), ponieważ tego co chciałabym robic nie można robic bez studiów. A uważam, że mogąc pracowac z innymi ludźmi, czułabym się zrealizowana... Choc podkreślę jeszcze raz - najważniejsze to byc szcześliwym i robic to co sprawia, że tak się czujemy. I należę do gatunku ludzi, którzy są na tyle szczerzy w stosunku do siebie, że trudno byłoby mi mówic o spełnianiu się, gdybym nie czuła, że spełniam swoje podstawowe obowiązki (które traktuję z radością) względem mojej rodziny kończę na 708 stronie i lecę obiad skończyc bo rodzinka nadciąga. Po obiedzie c.d.n.
  13. Właśnie pojawił się listonosz z zakupami z allegro, kupiłam: - spirulinę (nie chorowałam od lat paru, a w ciągu ostatniego 1,5 miesiąca juz 2 razy powaliło mnie do łóżka-postanowiłam się suplementowac; naturalnie, rzecz jasna), - książkę Magdy Sendor "Noś swoje dziecko" - o noszeniu w chustach. Ktoś może nosił i ma jakieś doświadczenia? Bo jak ja rodziłam dziatwę to tylko w nosidełkach młode nosiłam. Babeczka od strony ekodzieciak.pl - no i film Preeti Agrawal "Poród w harmonii z naturą" - wrocławska ginekolożka z Indii, fajne książki pisze, ale byłam u niej 2 razy i znam fajniejszych lekarzy we Wro. Oboma razami wizyta po 20, tłumek pacjentek w poczekalni, wizyty z poślizgiem, a pani doktór - zwyczajnie zmęczona - bo kto po całym dniu pracy od rana, miałby jeszcze siłę wnikac w szczegóły pacjentek dolegliwości.... Pomyślałam sobie, że dla mnie to ważne jak mnie traktuje lekarz i druga wizyta - była moją ostatnią. Bardzo medialna pani ginekolog, bo i w gazetach i TV, teraz film o rodzeniu z Eichelbergerem zrobiła, parę książek - wiedzę ma super. Stosuje naturalne metody, ale powinna mniej się przepracowywac - myślę, że z korzyścią dla siebie i pacjentek... No to zabieram się za film - 55min - bo dawno już nie rodziłam, muszę sobie przypomniec Po filmie biorę się za długachnego posta Do poczytania
  14. Kurczę, myślałam, że raz w życiu uda mnie się kawę z herbatą i ciachem postawic - ale czytałam zaległości i właśnie doszłam do końca jak Monika ugościła porannie Pozostaje mnie miłego dzionka życzyc i zabieram się za odpisywanie, co pewnie mi chwilę (dłuższą) zajmie, znając życie
  15. tylko wpadam co jakiś czas poczytac co u Was rodzinne integracje-luby w domie (a mam go domowo mniej niż pół tygodnia, więc korzystam ile wlezie), Asi chłopiec w Kopenhadze - więc ona (o dziwota) w domu, Pawcio na studniówce, spróbuję jutro coś skrobnąc. Najlepszego dziewczyny i wielkie dzięki za ocean miłych słów. Na wszystko odpiszę - jak znam siebie - długaśnego pościka, najszybciej jak się da, czyli jakoś jutrem Sciskam i pozdrawiam, uwielbiam tu wpadac między skrobaniem marchewki, a smażeniem czegoś tam - ostatnio, ale rodzina pohukuje więc niestety - tylko na poczytanie Najlepszego
  16. Matko, padam na twarz - to pewnie efekt poznego powrotu Pawcia do domu i poznej kolacji. Nawet nie mam siły poodpisywac - zrobie to jutro. Miłego wieczoru dziewczęta
  17. Muszelka - ja już trochę siedziałam w domu - jak miałam 3 małych dzieci (rok po roku). Faktem jest, że pomagałam w firmie, którą prowadziłam razem z exmężem i robiłam odprawy celne i rózne takie tam. Ale mieliśmy też wtedy świetną sytuację materialną - kiedy chciałam wyjśc gdziekolwiek, nie było problemu z nianią itd. Dośc szybko się rozstaliśmy - najmłodsze dziecko miało 1,5 roku i dośc szybko zaczęły się problemy z kasą - mój mąż mnie totalnie wyślizgał i zostałam z 3 dzieci, w kolejnych wynajmowanych mieszkaniach, równie szybko przestał na nie płacic i zaczęła się bonanza. Całe moje dotychczasowe życie jest związane z dziecmi i ich zaspakajaniem potrzeb - w mysl zasady - ja mogę poczekac. Ale jestem juz w takim wieku kiedy nie mam czasu na czekanie i zdaję sobie z tego sprawę. Potrzebuję realizacji zawodowej, na poziomie mnie stysfakcjonującej - jak tlenu. Stąd potrzeba studiów i pracy. Dotychczas - w związku ze wspomnianym priorytem w postaci dzieci nie było na to zbyt wiele miejsca - praca musiała byc - i nie było zbyt wiele miejscana pytanie czy mnie to satysfakcjonuje, odpowiada mi to, była za to masa rachunków do zapłacenia i ciągle jeszcze jest. A jest mi to potrzebne i nie chcę z tego rezygnowac. Poza tym ja się kiepsko czuję - nie wykonując jakiejs praco/działalności. Może to będzie stowarzyszenie, może własna firma - nie wiem jeszcze do końca. Ale wiem, że nadmiar siedzenia w domu siada mi na głowę. Potrzebuję bardzo żywego kontaktu z ludźmi - dużo, często, głeboko, konstruktywnie. Ja jestem trochę jak ktoś ma 20 lat i wchodzi w życie - taka czysta karta i duża potrzeba zapełnienia jej w sensowny sposób. Tyle tylko, że mam lat 40 a nie 20. Cenię sobie możliwośc bycia w domu, ale potrzebuję czegos jeszcze. Dlatego najbardziej satysfakcjonowałaby mnie coś co pozwala decydowac o tym kiedy i ile pracuję. Poza tym w naszej sytuacji i tak będzie pewien okres kiedy będę na jego utrzymaniu, jak mi się skończy macierzyński. Tu dodatkowym zgrzytem jest dla mnie fakt, że jestem z facetem, który nie jest ojcem moich dzieci i mam pewne opory i skrupuły związane z kasą - ponieważ uważam, że pewne sprawy są obowiązkiem ojca dzieci a nie ich ojczyma - który sie z nich wywiązuje bez mrugnięcia powieką. Szalenie to doceniam i szanuję, ale pomimo jego pensji duzo,duzo wyzszej od średniej krajowej może to byc problemem - zwyczajnie. Gdybym miała "kasę bez ograniczeń", zapewne bym nie pracowała tylko latała ze szkoły do szkoły i pewnie prowadziła jakąś fundację charytatywną. No, ale nic nie zapowiada takiej sytuacji - bynajmniej w najbliższym czasie. Z bezdechem i wytrzeszczem oczu kończymy remont. Ciekawe co będzie później DObra, chyba zamknę kompa, bo luby postanowił mi zrobic niespodziankę i będzie 4 godz wcześniej niż planowałam - a chata w rozsypce i muszę jeszcze biec do sklepu zakupy zrobic. Chłe, chłe Do potem
  18. Muszelka - mnie zatrudniona na podstawie mojej wiedzy i umiejętności sprzedażowych. Wspomniałam na rozmowie, że chcę zacząc studia w 2010, facet mi powiedział, że firma może dołożyc do moich studiów ... podyplomowych. Postanowiłam nie wyprowadzac go z błędu, ze to nie podyplomowe ale dołożyc - czemu nie ;D W UK też się ocenia ludzi po ich umiejętnościach - dlatego było dla mnie szokiem to co wydarzyło sie później. Kilka dni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży - a ja tu już roztaczałam takie plany podróżniczo-edukacyjno-samorealizujące się - w końcu. Na dodatek okazało się, że nawet by mi nie przysługiwał zasiłek dla bezrobotnych - brak przepracowanych 12 z 18 m-cy w Polsce, a w UK załatwia się to przed wyjazdem i transferuje zasiłek, a nie po wyjeździe; no a ja nie wybierałam się na bezrobotne do Polski - lekka podłamka. No ale okazało się, że polityka " prorodzinna" tfu, w Polsce, chroni babki w ciąży przez zwolnieniem. Jakoś nie przepadam za 100% uzależnieniem finansowym od faceta. Zobaczymy jak będzie dalej. Pewnie, że to zrobię - ale już wiem, że nie będzie to łatwe, niestety i że będę potrzebowała pomocy rodziny - tzn Piotrka - co głównie pracuje poza Warszawą i dzieci; obie mamy mieszkają we Wrocławiu. Poza tym jakoś nigdy nie angażowałam mojej mamy w akcje zajmowania się moimi dziecmi - uważałam to za swój przywilej/obowiązek. Ufam,że dam radę i wierzę, że tak będzie Gratuluję umiejętności i stanowiska - ale to u w Twojej rodzinie chyba rodzinne W kwestii terapii - ja też myślałam, że sama sobie ze wszytskim poradzę. Ale znalazłam się w miejscu, gdzie musiałam przyznac, że nie wiem w którą stronę zrobic krok - i tak zaczęło się coś dziac. Forum jest super. Kiedyś tak sobie pomyślałam, że chyba najstarszą formą terapii było wspólne darcie pierza, haftowanie i temu podobne. Kobiety dużo czasu spędzały razem i wydaje mi się, że nie tylko po to aby śpiwac piosenki wspólnie coś robiąc. Dla babeczek chyba ma duże znaczenie, to że mogą pomówic o tym co czują, co je spotyka. A tu jest świetne miejsce do tego, aby to się mogło wydarzyc. Też się cieszę, że tu zawędrowałam :36_1_13: Pozdrawiam i spadam w końcu coś porobic lehrerin - WOW - wielki szacun dla taty - jestem pod wrażeniem. Taaaa, praca nauczyciela to ciężki kawałek chleba. Jedna moja koleżanka wymiękła właśnie - jest na rocznym urlopie ratującym zdrowie i szykuje się na przebranżowienie - i jakoś się jej nie dziwię. Skuteczno-udanej podyplomówki życzę :36_1_13: Gratuluję bratanicy - spore dziewczę - dużo radości dla rodziców
  19. Anulka - czekam z niecierpliwością na spotkanko Jak kiedys pracowałam w Radio Zet (a właściwie Regie Radio Music/Eurozet - biurze reklamy Zetki), dziewczyny, wijąc się ze śmiechu, mówiły: "Kempa, napisz koniecznie książkę o swoim życiu, odpalisz nam udziały w zyskach,a my zrobimy jej kampanię reklamową". Taaa, chyba taką pod tytułem "Po rozum do głowy - czyli czego w życiu nie należy robic" Oj, opornie szło mi kojarzenie faktów i wyciąganie wniosków. Popełniłam masę błędów w życiorysie. Ale jak to parę lat temu cudowna, sadystyczna (chyba mi uratowała życie - "waląc po pysku", zero litości) terapeutka (od Hellingera) powiedziała, a właściwie najpierw zapytała: "Pani ANiu, jak pani sądzi, co ludzie o Pani sądzą? Zmienia pani często pracę (wówczas z 8 razy), mieszkania (wówczas jakies 23 razy, w tym miedzynarodowo - NIemcy, i międzymiastowo - Wrocław, Szczecin, Wrocław; później doszedł Londyn - 3 mieszkania; teraz Warszawa), facetów (tu wolę nie podawac liczby... ). Co ktoś może o pani powiedziec?". Siedziałam dłuższą chwilę mocna skonsternowana i wypaliłam "Że jestem nieodpowiedzialna?". A ona mi na to: "Zmiany nie posiadają żadnej konotacji, zabarwienia pozytywnego lub negatywnego. Są neutralne w swoim charakterze. To co ludzie robią z doświadczeniem z nich wynikającym, może byc podstawą do takiej oceny. A pani ma taki życiorys, że wystarczyłby dla ładnych paru jak nie więcej osób. Może juz pora zacząc korzystac z własnego doświadczenia????" I gdzieś tam, kiedyś tam, cos zaskoczyło i zaczęło działac. Miałam też taką koleżankę - wiele lat temu i o parę lat ode mnie młodszą, która często wpadła i prosiła aby coś jej poopowiadac o swoim życiu - najczęściej w kontekście jej aktualnego problemu. Kiedys ją zapytałam po co? A ona, że moje doświadczenie pozwoli jej uniknąc popełnienia wielu błędów. Mówię o tym, dlatego, że wówczas to była dla mnie totalna abstarkcja - korzystanie z cudzych doświadczeń. Było to dawno, kiedy wydawało mi się, że moje życie jest sumą wielu niezwykłych sytuacji, które to ja przeżywam, a nikt inny nie ma o tym zielonego pojęcia - bo takie wyjątkowe. Ja nie potrafiłam korzystac z własnych doświadczeń - często, a co dopiero cudzych. No, ale latka lecę i odkryłam - nie bez pewnego zdziwienia, ale też i radości - że to co mnie spotyka nie jest jakos wyjątkowe. Spotkało to wiele kobiet - wcześniej i zapewne spotka wiele - później. Zaczęło do mnie docierac - jakie są konsekwencje różnych decyzji, zachowań - i że jest to przewidywalne i nie ma w tym miejsca na jakąś magiczną wyjątkowośc. Bardzo ciekawe odkrycie - wówczas... Bardzo tajemniczo brzmią wyniki tego spotkania. Na tyle, że aż ciekawośc mnie zaczęła zżerac :) POzdrawiam
  20. Witam popołudniowo Postanowiłam w nocy elegancko położyc się spac, a prace PITowe przełożyc na rano. Męskie dziecię zapowiedziało, że nie wróci do 2.00. Ale jeszcze się miotałam po domu parę minut po wspomnianej i zadzwoniłam z info, że chyba mu się zegarek przestawił - bo 2 juz minęła. No i zaczęło się "życie w praniu". Paweł na to, że oni są w szkole i dalej dekoruję salę na studniówkę i żeby nie czekac - on dojedzie. Trochę mnie trafiło - a jak już wybucham (sporadycznie) to z niezłym hukiem. No ale nic, wsiadłam na allegro - kupiłam ileś tam testów maturalnych z matematyki i polskiego - ostatnio były matury próbne i moje wybitnie zdolnie i niemniej wybitnie leniwe dziecię oblało owe próby, no angielski przeszdł bez problemu, położył polski i mat. Chodzi od października na płatne przygotowanie do matury z mat - i kicha. No, ale trudno aby było inaczej, jak nawet nie dotyka się książek. Po kupieniu i zapłaceniu za 6 pozycji, następny tel - zlewka totalna - cisnienie na granicy gornej dopuszczalnej :) O 5 rano, trafiło mnie juz naprawdę nieźle - jak nie odbierał tel i wysłał mi smsa, że śpi u kolegi - dostał kasę na taksówę. Sms poszedł - drastyczny i nie do dyskusji i ruszył do domu - byl o 5.40. A mną aż rzucało po ścianach - ale już z łóżka :) Zapakowałam się z prasówką do łóżka i od 3 - akcja dobijanie się - analizy kursów walutowych i spółki... Syncio zionął alkoholem na km, przyszedł się pomiziac - i powiedziec, że kocha mamusię i spółka, jeszcze śpi skubaniec :) Jakos żywo w pamięci stoi mi mój obraz dorastającej osóbki - i dziękuję, że moje dzieci wzięte razem do kupy są mniej dymne niż mój jeden przypadek. Jestem - wydaje mi się - czasem aż zbyt tolerancyjno-wyrozumiała. Młody od zupełnie niedawna robi cwiczenia imprezowo-alkoholiczne. Pije alkohol jak kompot na obiedzie u babci - po max godz jest wygięty na kształt węża. Więc się trochę niepokoiłam gdzie go nosi. Stare przysłowie "małe dzieci i te sprawy" - naprawdę jest trafione w dziesiątkę - i wiele bym dała aby tylko mazały się, nawet niezmywalnymi i nawet po twarzy - markerami Młody zaczął akcję dojrzewanio-buntu z pewnym poślizgiem - jego siostra, w jego wieku, już prawie ją kończyła :) To jest kosmos, jak się słyszy od kolesia 19,25 lat, że on jest dorosły - dalej mając problem z obsługą pralki i paroma innymi podstawowymi historiami - dzis nad ranem postanowiłam wziąc się pożądnie za zaległości w tym względzie. Jak tylko skończę moje wypocinki to go zwlokę z łóżka... Właśnie pyta z łóżka czy już jadłam śniadanie i jest oburzony, że bez niego... No i jak tu jakos serio-poważnie traktowac taki "problem"? :36_1_13: Anulka extra - a propos spotkań. Jak będzie coś wiadomo, daj proszę znac, na pewno przyjdę - już się cieszę. Niestety, spałam jeszcze snem kamiennym o 11 i nie za bardzo mogłam trzymac kciuki - mam nadzieję, że spotkanie poszło świetnie - czego życzę :) Anula 73 - ja też dziękuję, że jesteś i my byśmy zauważyły, jeśli bys zniknęła Ja tam ze swoim współtowarzyszem jestem blisko 13, no ale u nas parę, czasem długich (np 1,5 roku) przerw było... Generalnie ciągle jesteśmy na poziomie nieustannego zakochania - ufff... ale nie raz ryczałam i zastanawiałam się czy już powinniśmy sie rozstac, czy spadnie grom z jasnego nieba - w postaci cudu - i jakimś tajemniczym sposobem zrobi sie jak w raju. Ale - w końcu - jakoś oboje dorośliśmy do decyzji o wspólnym byciu i szczęśliwie się złożyło, że oboje akurat byliśmy po zakończonych związkach. Jakoś dobrze się nam rozwija i inspiruje nawzajem - we własnym towarzystwie - nawet jak nie bylismy razem. Ale to był totalny poligon doświadczalny - m.in. asertwności i umiejętności mówienia o sobie, swoich potrzebach, lękach, oczekiwaniach, przełamywanie strachu przed bliskością i uczenie się - po prostu - wspólnego bycia razem - tak aby każdy był szczęsliwy i wzajemne dbanie o to. Pewnie, że są dnio-wieczory, kiedy kogos trafia, ale to się już liczy w minutach czaso-trwania. Jak już mówiłam wiele razy - zdecydowanie wolę się koncentrowac co by tu zrobic, aby było super, niż na tym - ale to złamas co bynajmniej nie przeszkadza czasem szybciutko przemknąc takiej myśli przez moją głowę Życzę szybkiego oczyszczenia sytuacji i dużo szczęścia - razem Cieszy, że masz takie super dzieci. A na bilans życiowy - jest czas i miejsce ... codziennie. I lepiej robic to naprawdę często, niż potem, kiedy będzie naprawdę późno i będzie się leżało na tzw łożu śmierci i będzie się myślało - kurdę wywaliłam swoje życie do śmieci. Warto o tym pamiętac - ja tam pamiętam i bardzo sobie cenię. A w kwestii zmian... Po roku mieszkania samej w Londynie, stwierdziłam, że pierniczę to i wracam do rodziny. Uwielbiam Londyn pasjami, w życiu bym nie wróciła do POlski - gdyby nie moja rodzina, która w całości wróciła. No, ale oni są przecież najważniejsi i bardzo było miźle samej. Byłam co 3 tyg na 6 dni (plus na wakacje i świeta po 4 tyg) w Polsce - ale czułam się jak wizytacja z sanepidu + pomoc sprzątaczo, zakupowa - zero realności. Jak wyjeżdżałam - to chlipałam w poduszkę. Wiedziałam, że finansowo nas to sieknie (wtedy nie wiedziałam jeszcze jak bardzo), ale uznałam to za mniejszy problem niż brak rodziny. Nieoczekiwanie, podczas pobytu w Polsce - odbyłam 2 rozmowy kwalifikacyjne w Expanderze. Wcześniej pracowałam w 3 bankach (plus media - marketing reklama) i po sprawdzeniu mojej wiedzy w tym temacie, scenkach sprzedażowych - zostałam przyjęta. Wynegocjowałam wyższe wynagrodzenie, stanowisko i to, ze zaczynałam szkolenie z parodniowym poślizgiem - miałam 8 dni na zamknięcie 5 lat w Londynie. Po paru tygodniach, donosiłam papiery do kadr i poproszono mnie o dyplom ukończenia studiów. Na moim CV widniało jak byk, że zakonczyłam edukację na LO, bez info, że mam średnie wykształcenie. Lata pobytu w owym - jednak to sugerowały. Ale powtarzałam 3 klasę - zaangażowałam się w działania opozycyjno-niepodległościowe, tudzież dośc intensywnie bawiłam się w ukulturalnianie i jakos zabrakło czasu na naukę. I okazało się, ze do licencji doradcy finansowego Komisja nadzoru bankowego wymaga ustawowo min sredniego wykształcenia. Dano mi 2 tyg czasu na sprawdzenie - kiedy będę mogła zrobic maturę - tak naprawdę to chyba na jej kupienie ale to nie leży w mojej naturze i powiedziałam, ze udało mi się znaleźc szkołę, gdzie mogłabym robic maturę w 2010. Nie wchodziło to w grę, dostałam 2 tyg okres wypowiedzenia (udało mi się jeszcze wytargowac bez świadczenia pracy) i do wyboru - wypowiedznie lub porozumienie stron. Dwa dni przed końcem wypowiedzenia - rzutem na taśmę, dostarczyłam zaświadczenie o tym, że jestem w ciąży (bynajmniej nie planowanej i będącej pewnie powodem takiego samego zdumienia u mnie jak i mojego pracodawcy) i pierwsze z serii zwolnień. I tak oto - jestem zatrudniona do dnia porodu, chodzę do szkoły, w 2010 robię maturę wybieram się na studia - i w kwestii edukacji, taki był właśnie plan, niezależnie od akcji w pracy. Jakos nie czuję, że to jest za późno. I owszem jest późno, ale chcę to zrobic i jest to dla mnie ważne. Marszczy mi się to i owo, jak pomyślę, co będzie później - ale tym się będę zajmowała w owym czasie. Myślę, że będę próbowała jednak wrócic do reklamy, zobaczymy. Ale ciągle staram się coś robic. I dopóki jestem zdrowa, jest to możliwe, nie czuję absolutnie żadnego ograniczenia wynikającego z mojego wieku - a w kwietniu kończę regularną 40 - i jest mi z tym świetnie. Dla mnie długi czas było problemem ustalenie tego co jest dla mnie ważne. Ale kiedy się to wie - to leci z górki. Trzymam kciuki za Twoje odkrywanie siebie i potężnych pokładów sił, które pomogą Ci zrealizowac to co odkryjesz. Powodzenia i trzymam kciuki Sweethope - witam i dużo miłego czasu z nami :36_1_13: lehrerin - udanych zakupów i rychłego remontu. Ja tam lubie pisac, ale te moje tasiemce, jakieś takie przydługie, jak patrzę na inne posty. No, babbcia w dechę. Z kurą muszelka - zdecydowanie lepiej się czuję, że nie jestem jedynym producentem "nieco dłuższych" postów. Bunt trzylatków - hmmm, historyczna abstrakcja i niedługa przyszłośc - niesamowite W moim przypadku - to pewnie buddyzm miał większy wpływ na mój stosunke do wielu spraw, niż terapia. Parę razy trafiłam na totalnych oszołomów z "braży", no i Hellingrowskie ustawienia - robiłam 4 lub 5 razy plus jakieś 4-5 miesięcy terapii indywidualnej tą metodą, na ostrym zakręcie. I jakoś tak mnie natura wyposażyła, że od dziecka byłam ciekawa siebie, a jeszcze bardziej innych ludzi. Dla mnie też jest bardzo ważne, aby robic rzeczy tak aby niczego nie żałowac i tak jabym mogła się nie obudzic. To bardziej uświadamia wyjątkowośc i znaczenie tego co się wydarza. Spotkanie - z ogromną przyjemnością - zawsze i wszędzie, o każdej porze. Czekam na info witajcie Gabalas, Monia38 i slonko2208 miłego dnia lecę coś ogarnąc w domu, połówka związkowa dziś wraca w nocy miłego i do później
  21. dobra, muszę zdecydowanie spadac i wezmę się za PITy z samego rana, bo się nie odkleję od kompa. Kolorowych i może kiedyś uda mnie się postawic kafkę i herbatkę z rana? Mój męski potomek, stroi salę na bal maturalny w szkole - czy to możliwe o tej porze? Mówił, że wróci koło 2... Ciekawe
  22. Anulka - chłe, chłe - może tak byc - w sensie wcześniej warszawskie spotkanie niż nad Loarą Właśnie, miałam się zapytac - ale jakoś mi wypadło z głowy po drodze - czy mają miejsce jakieś spotkania bardziej realne niż wirtualne? Bo ja uwielbiam się spotykac - jakkolwiek - w domu, parku - no może jak będzie cieplej - coby na dłużej, w knajpie - na obiedzie, alkoholu to za dłuższy czas - w większej ilości , kawie i ciachu - dziś wdepnęłam do cafe milano, obok Batidy na Koszykowej - na świetną kawkę i tartę owocową - dołączyła Asia ze swoim chłopcem, a potem jeszcze ich znajomi i 2 godz nam zleciały jak z bicza trzasł - stąd moje późne wypociny na forum... Uwielbiam też gotowac ze znajomymi i w ogóle lubię zdecydowanie spotkania wszelkiej maści. Jestem jak najbardziej za - z ogromną przyjemnością, jestem absolutnie dyspozycyjna i w blokach startowych. We Wrocławiu też się chętnie pospotykam Bo czasem uda mi się tam dotrzec. Dajcie znac kiedy i gdzie - napewno będę
  23. Matko i córko, biorę się za te PITy bo urodzę dziecię z przestawionym zegarem biologicznym i dopiero będę miała... Do kolejnego wieczora, choc jutro może uda mi się wdepnąc w bardziej aktywnych forumowo godzinach - mam nadzieję Dobrej nocy i siadam do cyferek, jasna anielka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...