Wczoraj Gabryś z tatą wybrał się do cioci
Wrócił - z kopytkiem nabitym na widelec...
Wpada do domu i od progu krzyczy - mamaaa, kopytko, mniammmm...
Widok - bezcenny...ze śmiechu aż się popłakałam, a najlepsze, że ugryzł kawałek, podleciał do leżącej obok mnie Nastki i przyłożył do buzi żeby spróbowała...