Kurcze co do mowienia wszystkim dookola o ciazy to powiem Wam ze ja mam juz zupelny odjazd z tym tematem.Moj maz nie wiedzial nic przez 2,5tyg,dopiero po pierwszej wizycie u gina jak zobaczylam serducho to mu powiedzialam.Na pytanie dlaczego bylam taka "wredna" juz odpowiadam;w tamtym roku byla dokladnie taka sama sytuacja;najpierw test,masa radosci,wydzwanianie do rodzicow,powtarzanie bety.Potem 1 wizyta - "za wczesnie jeszcze nic nie widac",2 wizyta-"jest jajo i kropka w srodku" i 3 wizyta na ktora zabralam juz meza bo gin mowil ze bedzie juz widac na bank serducho - "prykro mi ale zarodek sie nie rozwija..."Takze chyba chcialam mu oszczedzic jesli ciaza wygladala by tak jak ostatnio.Wiem ze sie chlopina stresuje prawie tak jak ja.Generalnie zachowywalismy mocna wstrzemiezliwosc w radowaniu sie tym tematem,chyba na tyle ze teraz sie tez nie potrafimy przestawic zeby promieniec niczym nie zmaconym szczesciem z ciazy.Obawy caly czas sa i beda chociaz sie staramy.Rodzice dowiedzieli sie w sumie 3 tyg temu jakos jak juz poszlam na zwolnienie.Zastanawialam sie czy czekac i dopiero po szczesliwie przetrwanych 3ms isc czy juz ale wybralam opcje 2 bo sporo jezdze samochodem i nie darowalabym sobie jesli cos by sie wydarzylo.
...a ja standardowo nie moge usnac wiec Wam tu epopeje napisalam,coz zawsze bylam sowa a teraz juz mi sily wracaja i po nocach albo przed kompem albo przed tv wysiaduje:-)