-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Margolcia
-
troszke sie rozpisalyscie..:))) ja dzis mialam zajety caly dzionek...wreszcie weszlam na forum...swieto jakies...normalnieod rana okupuje...ale dzis mialam wizyty niezapowiedziane kolezanek i co jedna wyszla,zaraz nastepna przyszla. potem moj P wstal,okazalo sie,ze dzis wolne i pojechalismy na zakupy ,potem obiad i tak zlecial caly dzien. zimno sie zrobilo na wieczor....kiedy nastanie wreszcie tropiklany klimat na tej wyspie ???
-
ja jestem zawsze z doskoku..:)) ale najczescie okupuje Kreseczki..:))) rano wstaje,karmie dzieci i juz staram sie buszowac po necie..:))) moj P mowi,ze jakby mi zabral net to by mi sie swiat skonczyl..:)) moze ma racje-to jest moje okno na swiat...on sobie do pracy pojdzie i jest miedzy ludzmi..:))
-
wymieramy-rzecz naturalna.....:)) co nowe cieszy,stare nudzi..:)))) zartuje..:))) pewnie nikt czasu nie ma..:))
-
a wczoraj nasi ziemscy naukowcy-astronomowie odkryli planete blizniaczke naszej starej matki Ziemi....no,moze blizniaczka to za duzo,ale spelnia wiele ziemskich kryteriow..niedlugo bedziemy latac na wczasy w kosmos...:))))))))
-
a ja dzis bylam caly dzien w domu...zimno,wieje ,troszke pada...wiec maly-zakiszony ogor da mi dzis koncert w nocy.......8 razy to minimum jak bede wstawac............
-
ja za pozno laze spac tez osattnio...po 23 a czasem o polnocy..musze zaczac wczesniej sie klasc.ja lubie dlugo spac,wtedy mam lepszy humor i jestem wypoczeta.
-
ja mialam ten sam problem ze swoja cora....nawet urodzila sie niby z dysproporcja..krotsze konczyny w stosunku do tulowia i glowki...a dzis ma 4 lata i dluugie nogi jak patyki..:))) wszystko jest w normie..wyrosla z tego sama.wiec nie macie sie w ogole o co martwic. zycze powodzenia i szczesliwego rozwiazania ..:))
-
moja Olka to tylko sie pcha do wyrka do nas jak moj jest w pracy...w trojke jej nie wygodnie bo spi po srodku i sie zaraz gotuje..:)) wtedy sama karze sie przenosic....kiedys sie smailismy ,ze lozko musimy kupic wieksze,chociaz mamy podwojne,jak Miki wpadnie tez na taki pomysl....a ja najbardziej uwielbiam spac sama.
-
pa Iwciu-dla Ciebie tez moc cieplostek przesylam..:))))))))
-
moj znami w sypialni spi w swoim lozeczku....ale usypia wieczorem ze mna w lozku...potem go przenosze.
-
moje tez jadly na spiocha...on w sumie tez mi sie budzi czesto,ale wstane ,dam butle,czy przekrece i zasypia sam od razu...ale 8 razy to moze czlowieka wykonczyc...szczegolnie,ze Miki jak byl maly to jadl prawie ze co godzine butle....w nocy spal po 6 -8 na samym starcie..a teraz w dzien sie opycha ,a w nocy dopija....
-
martusia9876a moja spi cała noc od urodzenia kochane dziecko :))) to masz ogromne szczescie..moja cora tez spala..ale synek od 4 miesiecy zmienil swoje nocne plany...nie budiz sie by pobawic,ale co godz chce sie napic,przykryc lub przezywa swoje wariacje dzienne i krzyczy,siada i gdzies chce isc..:)) czasem budze sie po 8 razy...a chodze spac po 23 -wstaje o 8..czasem 7.30.
-
a ja dzis musialam sie wczesniej zwlec bo mialam insepkcje z ubezpieczenia...od poniedzalku mam miec remont w lazience...gdzie ja sie bede kapac jak mi prysznic zabiora?? ja nie cierpie kapac sie w wannie......... Gabalas-ja to zawsze w macierzynstwie najbardziej balam sie nieprzespanych nocy....moja Ola spala jak susel-teraz tez,Mikolaj pierwszy rok jak susel,ale teraz mnie wykancza kazdej nocy...a Junior po raz pierwszy poszedl spac na cala noc jak skonczyl dwa lata.......teraz go armata nie obudzisz..:)) Iwciu-bo ja rano jak moj wroci nie moge oddac sie swojej milosci lapikowi...:))) musze poudawac ze wcale tam tak dlugo nie siedze...:)))
-
hej dziewczyny...:)) Patrycjo-ciezka sprawa......ja mam takiego ale syna w domu lat 14.w ogole mi sie nie chce uczyc...ma porblemy z nauka,dysleksja i inne jakies wynalazki,ale goruje ponad tym wszyskim jego prywatne lenistwo i brak ambicji........a wiec ja na pewno nie wiem co doradzic bo sama przez tyle lat borykam sie z tym problemem i nie jestem nawertw polowie drogi do sukcesu......... ale zycze z calego serca by brat przemyslam sprawe i podjal wlasciwe decyzje..;)) bez szkoly teraz ciezko.
-
klikaj smialo..:)) ja zaraz schodze z posterunku-bo czas karmic i kapac..:))))))))
-
moj juz pojechal do pracy....cora lata z Juniorem przed domem,a Miki buszuje po ogrodzie...ja zaraz musze sie wybrac do lazienki by ja ogarnac,bo jutro z rana przychodza goscie z ubezpieczenia....wali nam sie z lekka podloga i tak moj wlasciciel kombinuje jak tu wyrwac kase na remont....
-
ja jestem zdezorganizowana do granic mozliwosci i jak cos sie w planach zawala to mala strata..:)) staram sie zyc z godzinki na godzinke..bo jak mi wisi cos w planach do zrobienia to mnie to uwiera..:))
-
witaj Patreenko..:))) hello dziewczynki..:))) Jagus-ja robie wszystko czyli nic...mam ogrod-cieplo-ida sie bujac i mam czas...rano tylko teraz smigam do miasta...obiady robie proste i szybkie...jakos sie to wszystko klei..:))
-
a mnie juz dzis potwornie gardlo boli........i jeszcze mnie dobila baba z mojej agencji...myslalam,ze sie wyprowadzimy w czerwcu,a tu lipa....jak zerwe umowe wczesniej,to strace kaucje........i do grudnia musze w tym syfie zyc....i jak tu cos zaplanowac ?????
-
ItalyWpadlam powiedziec halllllllooooo Mariolki...... wreszcie ...:)))))) brakowalo nam Ciebie..:))) nawet nie wiesz jak nasza drapieznico..:)) dzien bez Mariolek to dzien stracony..:)) witaj w naszych skromnych progach i pisz co u Ciebie..:)) jak pobyt w Polsce ?? jak badanka.?? tak dawno nie rozmawialysmy,ze mamy cala dluga liste pytan do Ciebie...:)))))) tak sie ciesze,zes tu zjarzala,ze masz szczescie ,ze Cie moje szpony nie dorwa bo bym Cie wysciskala..:)))
-
Kasiu-jaki masz ladny avatarek...;)))))))))) nie wiem czemu,ale jakos inaczej sobie Ciebie wyobrazalam...a tu taka mlodziutka buziulka..:))) znowu stara sie poczulam..;))))))
-
ja wystarczy ze wyjde na ulice,popatrze na miejscowe pampuchy i od razu i lepiej....ale w sumie-tez by mi sie przydalo podrasowac...:)))))))))
-
a z Mikolajem wstalam o 6 rano do toalety i wrocilam do wyrka,siadam,a tu cos leci....za tydz mialam wpisana cesarke..a termin na 5 wrzesnia,a tu 17 sierpien....i to mnie zaskoczylo totalnie....lalo sie ze mnie jak z wodospadu..nie moglam sie ruszyc i skakalam jak kaczka po domu..a tu chlustalo..mialam nadzieje,ze zanim ktos do mnie przyjedzie to przestane...figa..:)) moj by nie zdazyl po mnie wrocic z pracy,wiec zawiozla mnie kolezanka jak sie okazalo na porzadnym kacu....siedzialam na grubym kocu i zalewalam wciaz jej auto..:))) ale zadnych boli,totalny luzik...szlam do szpitala i zalewalam korytarze,winde..mowie Wam ,jaki wsytd...ludzie sie na mnie patrza,a ja znacze teren.pozalewalam im gabinet....o 10 mialam juz na prawde silne skurcze.mysle,ze szybko bym urodzila go naturalnie,ale mialam ciecie...i tu byl tylko koszmar ze znieczulenie w kregoslup...wkluwali mi sie 4 razy...w pewnym momenic ezaczelam sie drzec na tego gluka czy chce mnie zabic...wiec rece zaczely mu sie trzesc jeszcze bardziej...ale sama operacja byla ok...szybko,sprawnie i bezbolesnie...maly zdrowy i wielki jak na tyle przed terminem..moj sam go ubieral,bo zdazyl do mnie przyjechac...grable mu sie trzesly w razenia,takiego cieplego jeszcze kluska ubierac..:)) a ja polezalam 45 min u nich i pojechalam na gore zajmowac sie od razu dzieckiem...tutaj nie ma lezenia 12 h bez ruchu..:)) tak wlasnie to wygladalo u mnie..:))
-
za to z Ola mialam juz wpisana cesarke...byla ulozona nozkami do dolu oraz miala dwunaczyniowa pepowine co moglo byc przyczyna wady serca i normalnego porodu moglaby nie przezyc...bylam sama w domu.Junior juz spal.moj w Irlandii.godz 21 ,wstalam wylaczyc tv i upadlam....poczulam sie jakby mi ktos kopa zaasadzil w plecy..bol taki,ze wylam lezac na podldze...nie moglam sie ruszyc...podczolgalam sie na kanape...po 10 min wszystko minelo...to bylo na 3 tyg przed terminem...balam sie.zadzwonilam do gina,a on ,bym sobie spakowala torbe,przyjechala i wziela juz wyprawke dla dziecka...zadzwonilam po tesciow,ale czulam sie glupio juz,bo wszystko ustalo,zadnych skurczy,boli,totalny luzik...:)) ale pojechalismy do szpitala.a tam ,podczas badania mam juz spore rozwarcie...wiec na sto....najpierw znieczulenie w krzyz....i tu juz sie obsralam ze strachu...niemile uczucie....a sam porod ?? robil mi dr.Zdun z Wolomina...malo nie zabil mi dziecka...mala tetno miala doskonale..wszystko bylo supcio,sopki on przecinajac mi brzuch nie zapytal mnie,czy wiem gdzie polozone jest dziecko..!!! jak ja juz nie czulam od polowy w dol,to takie pytanie bylo absurdem..nie sprawdzil wczesniej i cail sobie w ciemno...czas mija,a on nie umie jej znalezc...a ona wysoko jak zwykle pod moimi zebrami sobie siedzi....wiec skoczyl mi na brzuch i zaczal ja wyciskac.......wylaj ja....i cisza........zadusil....ja krzyczalam co jest z moim dzieckiem...pierwszy odglos wydala po 5 min...a potem znow cisza...zlecial sie personel,reanimowali,masaz serca,zostawili mnie sama z rozerznietym brzuchem...widzialam z boku tylko jej podskakujacy czarny lepek,wlosow miala mase,ale nie syszlaam ja...po 15 min wrocila do nas....urodzila sie w zamartwicy...najpierw dostala 4 ,potem6 a na koncu 7 pkt...aby tego bylo malo-okazalo sie ,ze ten cholerny doktorek przecial jej skalpelem nozke.....szrame ma do dzis....lezala w inkubatorze,miala duza zoltaczke,byla wiotka dlugi czas,ale dzis na szczescie jest wspanial zdrowa 4 latka..:))
-
z Juniorem mialam skurcze wieczorem jak wchodzilam do wanny...a ze bylo to na 3 dni przed treminem,to po kapieli poszlam sobie spakowac torbe....ok 2 rano wstalam do toalety ...wyszlam z niej a tu mi leci cos po nogach malutkim strumyczkiem...obudzilam rodzicow i sie zapytalam mamy,ze chyba cos sie dzieje....pojechalismy do szpitala,ale wszytsko mialam zamkniete...podlaczona mnie do ktg-skurcze spore,ale ja niczego nie czulam....ponowne badanie-znow cos cieknie...poszlam na sale po wspanialej lewatywie...i nic...zero akcji.do kroplowki.od 6 rano skurcze....i to takie bolace,ze wylam...a rozwarcie na 5 palcy i sie nie posuwa...ok 10 rano przyszedl gin i stwierdzil,ze mam juz 6 ,ale rodze pecherz plodowy...nie pekl mi...wzieli nozyce,a mnie sie slabo zrobilo...przecieli,zalaly mnie wody i......zniknelo rozwarcie.........i wszystko od nowa....w kazda wolna sekunde spalam nieprzytomna...a potem przyszli studenci i zaczeli mnie traktowac jak kroliczka doswiadczalnego...okropnie to wspominam....o 15 wreszcie zaczelam miec skurcze parte...polozna na mnie z geba po co pre,a ja jej,ze to nie ja......i ze cos mnie piecze,niech mi tam zajrzy....a tam juz mialam glowke Juniora...zaraz zrobil sie raban....urodzilam malego o 15.10.porod przyjmowala swieza polozna w asyscie gina....przeciela mnie od serca,az na noge...gin na nia krzyknal,ze po co tak rznie...ja na szczescie tego nie czulam....i chciala mi malego wyciagnac na sile za raczke...ale wszystko sie skonczylo w miare dobrze....mialam 18 lat i to bylo dla mnie traumatyczne przezycie....przez wiele lat balam sie kiedykolwiek urodzic dziecko...