Ja zawsze chciałam, żeby mój przyszły mąż był przy porodzie, zanim jeszcze go poznałam:) Ot takie marzenie...
Kiedy był już maż i przyszła wieść o ciąży czułam, że powinnam pozostawić decyzję jemu. Uważałam, że nie powinnam go do niczego zmuszać. O tym, że chce być przy narodzinach syna powiedział mi po kolejnych zajęciach w szkole rodzenia. Sam chyba był tym zdziwiony, ale chciał, bardzo chciał i dojrzał do tej decyzji.
Bez jego obecności byłoby mi bardzo ciężko. Dał mi niesamowite wsparcie. Jak sam twierdzi, poznał też moją siłę (inną niż dotąd, bo i tak uważa mnie za silną), o której istnieniu nie miał pojęcia. Dla nas obydwojga poród rodzinny był niezwykle ubogacający.