Skocz do zawartości
Forum

Ewa.Pieluszkarnia

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ewa.Pieluszkarnia

  1. nie wiem, wybacz, nie umiem Ci odpowiedzieć, ale wydaje mi się, że to mogą być candida albicans, bądź coli - z kału. to krąży i może się w moczu pokazało. nie wiem, jestem tylko mamą , nie lekarzem, ale czytam dużo. Jak za długo mocz pomieszany z kupką to sie może rozwinąć niebezpiecznie. Wiem, że coli to do jakiegos poziomu jest ok, robią takie badanie , jak posiew, obserwują z jaką prędkością się mnoży i jak przekroczy bodaj 10 krotną normę po tych określonych dniach, to jest to niebezpieczna ilość, bo jest ok, że coli sobie jest, ale ilość i rozwój jest kluczową informacją. Candida albicans to grzyb właściwie czy drożdżak, też normalne, że jest w jelitach, byle nie w patologicznych ilościach. Ja byłam na cukrzycę leczona, od ciązy tak mi nie chciało się odplątać i lekarz mi zalecił badanie candida albicans i cóż, Paraprotex na to i cukier zupełnie się uregulował. Ja znalazłam multum informacji na stronie zarzyccy.pl, potem biosila, ale to pierwsze źródło jest cenne. Prenumeruje od nich jakiś newsletter, jest tam suuuuper rzetelna Pani Doktor, która szybko mi odpowiedziała na pytania. potem ich produkty skutecznie nam pomogły, mojemu synkowi też. Pozdrawiam ciepło.
  2. Witaj Witaj :-) i pamiętaj, że Parentingowe Mamy mają w Pieluszkarni 10%zniżki :-)Mam nadzieję, że dobrze Ci z brzusiem jesienne wieczorki się snują. Moje ostatnie tygodnie trwały miesiącami...ba!..latami! Powodzenia :-)
  3. Ewa.Pieluszkarnia

    Poronienie

    Margo32Wiecie, aż mnie ściska w dołku jak czytam że mogłyście liczyć na swoje przyjaciółki. Moja "przyjaciołka" w dość brutalny sposób się na mnie wypieła po mojej tragedii, no ale ona była wtedy szczęśliwą młodą mężatką i w początkowych tygodniach ciąży więc po co jej była osoba z taką tragedią jak ja. Chociaz mineło już od tamtych dni prawie 2 lata to ciągle mnie boli i siedzi w moim sercu jak najgorsza zadra. nie utrzymujemy teraz ze soba kontaktów, ona tez ma córeczkę z tego samego roku co moja, tylko 4 miesiące starszą. Czasami chciałabym do niej zadzwonić, jakoś to wyjaśnic ale nie wiem czy warto jeszcze się w to bawić. Jak widac mojej "przyjaciołce" to chyba nie przeszkadza, nawet nie szukała ze mna kontaktu przez te 2 lata. A znałyśmy sie od pisakownicy, starszowała na moim slubie i wogóle uważałam ją za swoją siostrę. Tylko ze ja zawsze poświęcałam jej całą siebie, ona tego dla mnie nie robiła. Po latach odpłaciła mi za moja przyjaźń w najgorszy z mozliwych sposobów. Odmówiła mi swojego wsparcia.... I znowu mi się zrobiło przykro..... Hej hej , przykro mi, że musisz się tak czuć i nosić tą zadrę. Widzę po sobie, że czasem tak jest, że człowiek kompletnie nie umie się odnaleźć i nie wie co powiedzieć. Wiem, że lepiej coś niż nic, ale czasem na odwrót i ja się trochę tych gaf boję i siedzę zbyt długo cicho....także tylko dzięki tej słabości mam łaskę dla tych, którzy tak się ze mną obeszli. Nawet nie wiesz jak się męczę myśląc co tu powiedzieć, jak ulżyć i wszystko wydaje się głupie no i zwyczajnie czuję sie jak piąte koło u wozu. Postanowiłam uwierzyć, że moja przyjaciółka "na życie", która mocno mi się zagubiła gdy Świat mi się zawalił, właśnie tak się czuła i właściwie to jej współczuję, bo straciła miejscówkę na bycie potrzebnym i wspólne herbaty z melisy i leczące pogaduchy. Już nam nikt tego nie wróci. To była psiapsiółka z całego dzieciństwa i młodości, myslałam, że nigdy nie przestaniemy do tej samej szkoły chodzić i że już nigdy nikt tak mnie będzie lubił taką jaką byłam, byłyśmy jak siostry i potem zaprosiłam ją do Stanów, mieszkała u mnie i...pokochała brata mojego już-nie-męża..no i tak się spełniło moje marzenie, żeby być siostrami;-) No nic...z mężem straciłam i ją. Nawet telefonu..:-( Rozumiem, że nie wiedziała co zrobić i po 6 latach pojechałam do niej i ...nie wiem...chciałabym Ci napisać jakąś budujacą historię, ale napiszę Ci szczerze...ten kawał czasu i niewypowiedziane historie, niewypłakane łzy - wygłodziły naszą przyjaźń. Z takiej odległości ciężko wrócić i mówić tym samym językiem. Jednak ważne to dla mnie było, że zainicjowałam bo pozbyłam się zadry. Postarałam się w duchu wybaczyć i zrozumieć jej niemoc i nie mieć jej tego za złe. Udało się i powymiatałam sobie z serca śmieci ;-) zrobiłam miejsce na dobre uczucia :-) Możesz tak naprawdę powspółczuć swojej "przyjaciołce" ;-) , że fajną kumpelkę straciła :-) pozdrawiam Cię cieplutko :-)
  4. Ewa.Pieluszkarnia

    Poronienie

    Anulka! Dziękuję Ci. Masz na sumieniu mój pierwszy rumieniec przed ekranem komputera... się kobicina zawstydziłam. Tak ! to jest możliwe i to Twoja wina ;-) Jesteś tak budująca, że chyba sama możesz nie mieć pojęcia. No więc Ci piszę - JESTEŚ, jesteś :-) za co Ci bardzo dziękuję i pewno dołączam się tym do niezliczonego już grona forumowiczek. Oj jak dobrze, że przetrwałaś i wciąż z taką pogodą ducha masz się czym dzielić. Nie umiem załączyć tych ślicznych emotikonów, więc sorry za brak inwencji graficznej. Pozdrawiam ciepło :-)
  5. Ewa.Pieluszkarnia

    Poronienie

    Anulka! Życzę Ci tylko takich przyjaźni i żebyś usłyszała od ludzi przynajmniej tyle dobrego, ile sama potrafisz powiedzieć:-) A wydajesz się być nader zdolną i budującą kobietą :-) no i cieszę się Twoimi Darami :-) Pociechy i radochy z nich wszystkich :-)!
  6. Ewa.Pieluszkarnia

    Poronienie

    Cieszę się z Twoim nastrojem Italy baaaardzo. Czekam z Tobą na dobre wieści i tylko bądź cierpliwa. Na dobre rzeczy warto czekać i po drodze napotkać wiele mniejszych radości :-) Cieszę się , że masz swojego Miśka i czujesz się spełniona. Teraz możesz już o siebie zadbać, brać kwas foliowy, odtoksycznić sobie ciałko, unikać chemii, zdrowo jeść i przygotowywać posłanko na Maluszka, a w między czasie z nową energią cieszyć się Misiem ;-) Jeśli Cię nie zaakceptowałam, to wybacz, może coś źle kliknęłam, nie taki był mój zamiar; pisklak jestem na forumowych progach. Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie. Dobrej nocki
  7. Ewa.Pieluszkarnia

    Poronienie

    Hej Kochana Italy! Jest mi tak cieplutko na sercu wiedząc, że jakoś się porozumiałyśmy.Tak się cieszę Twoim spokojem coraz większym i tym, że słuchasz głosu serca, który podpowiada Ci gdzie jest Twoje lekarstwo. Nauczyłam się przez lata słuchać swojej intuicji i fajnie, że posłuchałaś swojej. Dobrze jest też , że można uczyć się od innych kobiet i można tutaj uczyć się na cudzych błędach i podreptać przemierzonymi już ścieżkami. Pomyślałam wczoraj, że chcę Ci napisac, że wierzę w to, że bólem przypłacone rodzą się najpiękniejsze cuda i ja sama powolutku oswajałam się z bólem. Nie rozumiałam wtedy czemu Bóg wymaga od moich psiapsółek i choćby ode mnie, będącej przy nich, tyyyyle siły. teraz już choć ciutkę rozumiem, że to dlatego, żebym Ci mogła kiedyś o nich napisać. Dziękuję Bogu, że sobie to tak zaplanował i że tego potrzebowałaś. Życzę Ci całym sercem na dziś byś posiadła umiejętność wyznaczania sobie swojego marzenia patrząc na cudze szczęście :-) Wiem, że to brzmi skomplikowanie, ale zaraz Ci powiem i wierzę, że to pomaga przejśc największy kryzys, pomaga patrzeć na reklamy oglądane w niewłaściwym czasie i Maleństwa, które wyciskają łzy. Trochę, hmm..mocno to osobiste, ale Ci chce napisać. Znalazłam moje "Szczęście" w Stanach. Wyszłam za mąż uwieńczając najpiękniejszą miłość i dając tym początek nadziei na nowe wielkie szczęście, wspólne. Moje szczęście okazało sie być trudną przeprawą i zostałam samotną mamą dwóch ślicznych zranionych dziewczynek. Szczęśliwie miałam przy sobie Lindę ;-) która też przeszła już swoje i tym razem to ona ze mną płakała i wiele ludzi "Skarbów", których odkryłam dzięki kryzysowi. Moja druga największa przyjaciólka wsiadła w samolot i zadłużyła się by ze mną być. Byłam już tutaj. Aha, a co do Lindy...wcześniej miałam coś, co nie wiedziałam czy mogę nazwać depresją poporodową, ale było ciężko bez rodziny i z mężem 12 g poza domem. Ledwo zipałam, a Linda? była u mnie codziennie po 17-tej, przez dwa-trzy tygodnie , żebym mogła sie przespać, a ona natulić. Była z mężem u nas , z obiadem, gdy wrócilismy ze szpitala i droga do kuchni jeszcze długo nie była dla mnie do przejścia. Kochała to i uczyła się co to znaczy byc mamą :-) wkrótce potem jej sie to przydało i ja byłam potem z obiadkami u niej ;-) No dobra, wracam do tematu. Często chciałam być częścią cudzego szczęścia i jakoś tak sie złożyło, że mam talent do imprez, więc się nieustannie okazywało, że coś tam się przyda co mogę zrobić i organizowałam ślubne cudeńka, a to weselne torty, a to dekoracje, a to Misia była panienką do sypania płatków , więc szyłam jej sukienusie po nocach, a to wieczory panieńskie u mnie. Podobno bajeczne i cudne, ale ja zawsze miałam jakąś taka nutkę goryczy, że mój ślub w Ameryce był taki malutki i bez tylu ludzi i bez tych cudowności, które teraz oglądam. Wyznałam to mojej przyjaciółce. Ninka mi doradziła, Ewcia - przestań marnować energię na żałowanie. Zacznij marzyć dla swoich dzieci, patrz na to co robisz, co się dzieje i wierz, że to się spełni w najpiekniejszym wydaniu. No i tak zaczęłam. Myślałam, to zrobię, to cudowne i to warto :-) Oczywiście nawet nie marzyłam dla siebie, ale wierzę, że Bóg słuchał pragnienia mojego serca i z bólem , ale je spełnił. Nie rozumiałam dlaczego mnie się to przydarzyło, kompletnie, a najbardziej, dlaczego dzieciom. Nie umiałabym tego wybrać w życiu, nawet z najpiekniejszą obietnicą na końcu drogi...ale się stało. No więc dziś - jestem żoną najniezwyklejszego człowieka jakiego kiedykolwiek było mi dane spotkać. Co piekniejsze, on uważa mnie za swoje największe szczęście i tak mnie traktuje i szanuje. Na mysl, dlaczego nie mogłam od razu z nim, dlaczego dziewczynki nie mogły być w tej rodzinie i musiałam przetachać z nimi ten bagaż życiowy...odpowiadam sobie wreszcie, że może dlatego, żebym mogła poczuc roziar jego miości, że pokochał nas trzy. Dał mi pierścionek z trzema kamykami gdy poprosił mnie o rękę a potem potrójnie splecioną obrączke, żebym wiedziała, że kocha nas trzy i ma potrójne szczęście. Nota benne, oświadczył mi się we Włoszech, w Cava di Tirreni ;-), zupełnie mnie tym zaskakując, gdy z paczką przyjaciół podróżowaliśmy po południowych Włoszech. Mieli wszystko przygotowane i też oglądali cud :-) a potem...pomogli nam przygotować najcudowniejsze wesele stulecia. Takie , o którym marzyłam dla dziewczynek. Niespodzianka! życie płata niezłe cuda, przez ból. Wiem, że jest we mnie dużo wdzięczności za tą drugą szansę, dużo wiary w swoje możliwości, a za mną dużo lekcji i dobrych wniosków, a co najważniejsze dużo wiary w to, że wszystko we właściwym czasie i że sami nie musimy sie upierać przy swoim scenariuszu, bo jesteśmy krótkowzroczni, w porównaniu do tego U Góry ;-) na którego złościłam się i boczyłam, ale cieszę się teraz, że to nie ja jestem u steru. No więc, zyczę Ci, żebyś sobie marzyła patrząc na czyjeś szczęście, bo jak będzie w naszym sercu miejsce na zazdrość, to nie będzie już miejsca na wypowiadane marzenia. To jest lekcja, którą nauczyły mnie moje dające przyjaciółki, sama bym pewno nie doszła ;-) Buziaki, trzymaj się. Mam nadzieję, że Cię nie przytłoczyłam :-)
  8. Ewa.Pieluszkarnia

    Poronienie

    Bardzo Ci współczuję i bardzo chciałabym Ci jakoś ulżyc, ale wiem, że nie jestem w mocy. Jesteś dzielna i już tym, że piszesz, jesteś otwarta - pomagasz sobie. Chcę Ci tylko napisac, że dwa razy jak byłam w ciąży moje najbliższe mi przyjaciółki straciły dziecko. Jedna z nich miała ciążę pozamaciczną i cały zabieg a druga w 2 mies poroniła. Piszę bo obie :-) mają teraz dwójkę zdrowych i udanych dzieciaków, druga jest teraz w 7 miesiącu i wiem, że teraz jest im lżej, natomiast może to trudne do zrozumienia, ale obie potem sie dowiedziały, że ten czas kiedy rzeczywiście rodziły był dla nich najlepszym. Po tamtej tragedii był splot jeszcze trudnijeszych wydarzeń; jedna z nich została sama:-( a druga w czasie tej "straconej" ciąży przeżyła wypadek, gdzie mąż prowadził i stracili mamę i dziadka. Trudno jest powiedzieć jak to wpłynęłoby na dziecko, gdyby przeżywali to z nim w brzuszku. Nie piszę, żebyś teraz się bała takich wydarzeń, wcale, wcale, please - bo one obie są teraz najszczęśliwszymi kobietami jakie mogłabyś spotkać. Samotnośc Lindy przerodziła się w cudowne drugie małżeństwo, gdzie została pokochana bez reszty z dwojką małych dzieci. I nie wyobraża juz sobie inaczej. Nie wiem jak one to zrobiły, ale były bardzo wspierające i próbowały mi pomóc nie czuć się winną, że to nie mnie się przydarzyło. Płakałam z nimi jakbyśmy razem straciły, szczególnie, że to poczucie niezręczności towarzyszy jakoś uparcie. Rozumiem też te Twoje wyrzuty. Spadłam ze schodów i tez przeszłam gehennę w 5 mies ciąży, potem już tylko polegiwałam, ale długo się na siebie wściekałam. Co to dało? ...hmmm...nic! Teraz tylko ciesz się na swoje Malenstwo, które teraz czeka by szczęśliwa Mama je przyjęła jak już będzie posłanko dla niego u niej gotowe. Tymczasem zyczę Ci, żebyś była dzielna iby Ci czas szybko mijał, a jeśli chcesz - mam przyjaciółkę w Italii - ona jest pielęgniarką; mieszka w ołudniowych Włoszech. Nie wiem na ile otarła się o Służbę Zdrowia tam, ale jest "kobietą-do-rany-przyłóż" Anioł. Jak chcesz, prześlę Ci do niej nr telefonu, napisz do mnie jeśli to Ci jakoś pomoże Pozdrawiam Cie ciepło - Ewa nie mogę Ci maila wysłać, bo mam za mało postów, ale może ty mi napisz tu swój i się uda, chyba,że zajrzysz na link Piluszki wielorazowe i tam chyba jest kontakt.
  9. Babeczki Kochane! Prawdziwe gościnne Gospodynie z Was są. Człowiek u progu witany przez całe zacne grono i jak tu nie czuć się jak w domu :-) Pozdrawiam Was ciepło i też Wam życzę spełnienia marzeń - i w weekend i tych na długi dystans :-)
  10. Hej Dziewczyny :) Z radością dołączam do grona nic-nie-wiedzących i wszystko-wiedzących :) Ale tu fajnie! Można o wszystkim i o każdej porze...wsiąkam na całego w Parentingową kopalnię. Z wdzięcznym sercem:) Jestem mamą Michaśki (12), Majki(11) i Jeremiaszka(2), a w duchu pielęgnuję nieodpartą nadzieję na czwartego Skarba. O raaaju! w ile ja się tu kategorii mieszczę...! Biegam też na szóstym biegu, czyli Witam Mamy Pracujące! Ja już dobrze po trzydziestce...tzn moje dzieci mówią, że tylko 2x18ka, więc tylko mogę się cieszyć, że mi dane dwa razy takie fajne urodziny obchodzić :-) Witam więc Mamy Po Trzydziestce :) ! Młodsze też ;) niech będzie:) bo tak naprawdę kocham mój dojrzalszy wiek:) Na codzień zajmuję się mówieniem śmieciom nie ;-) tj. oddana jestem bez reszty idei naturalnego pieluszkowania i o tym mogłabym gadać długo i szczęśliwie i prawie tak jak o moich dzieciach, przepisach i ekologii;-) Jestem też na forum by doradzać pieluszkowo tym, którzy też nie lubią gór śmieci, chemii i piekących pupinek dzieci, a za to lubią zdrowo i inaczej ;-) Pozdrawiam Was ciepło Ewa
  11. Moja córcia, jedna z trzech taka była, bo po cesarce ospała niesamowicie i nawet kropelkami wody ją cucilismy, żeby się za cycusia brała, ale to minęło, otrząsneła się ze znieczuleniowej ospalości i wszystko z rezerwą nadrobiła. A jej kupki były dosłownie jak pianka, mega wodniste, myślałam, że jakąś dziwną ta "kanalizację " jej Pan Bóg zainstalował, ale i to minęło pierwszych kilku tygodniach. Bąź spokojna, bo moja córcia najgorsze z czym musiała sobie radzic to moje przerażenie i skołatane emocje. Kupowała je razem z mlekiem ;-) a zawsze możesz zapytac lekarza dla spokoju. Ja moich dręczyłam regularnie, ale tylko przy pierwszym, bo zobaczyłam, ze czy pytam czy nie, czy się boję czy nie, to wszystko wraca do normy, a norma to i tak nie zawsze dokładnie to samo co u innych dzieci. Powodzenia Mamuśka!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...