-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Rudzia
-
a faktycznie;/ miejmy nadzieje, że wszystko wporządku... może wrociła zmęczona i odsypia jeszcze?
-
Sadza pisała wczoraj ok 18
-
hehe kurde, żeby nie te dolegliwości, to wcale bym tak pewnie nie mówiła, ale... NIECH TO SIĘ JUŻ SKOŃCZY! Oczywiście tylko bóle itp ;p Uwielbiam jak wieczorem mój mąż bawi się z synkiem:) Smaruje mi brzuch ziajką, a mały robi meksykańską face idealnie za jego ręką... super widok:)
-
Może tak być, chociaż nie jestem przekonana do końca. Wc iągu dnia jak rozruszam, a na wieczór bandażem elastycznym usztywnię, to spoko, daje radę, ale z samego rana jak się budze, to jest masakra...:(
-
Ja praktycznie od początku ciąży biorę, magnez, żelazo, witaminki i na nadciśnienie . No-spę miałam brać dorazie przy skurczach, ale te wczorajsze były zupełnie inne... Bolesny skurcz całego brzucha przy tym napieranie małego do wyjścia... dobrze że to przeszlo bo w niedziele jechać do szpitala to masakra;p Mój jedyny sposób na spuchnięte nogi, to oczywiście położyć sięz wysoko uniesionymi stopami i zimne okłady... jedyne co pomaga. A jeszcze od ok 10 dni boli mnie prawy nadgarstek, tak jakby zapalenie stawu mi się wdarło. Znam bół zapaleniowy bo mam słabe stawy w kolanach;p więc wiem, że to nic innego:) Ale kurde boli jak cholera... Fastum żel by pomógł, ale zabroniony po 6 miesiącu ciąży... a szkoda bo jest na to na prawdę świetny i tak się bujam z tym nadgarstkiem i nei wiem co moge z nim zrobić... do lekarza i tak nie mam co jechać bo przecież rtg też by nie zrobili;p
-
Dzieńdobry :) Nareszcie przespana noc:) mimo, że wieczorem, nie dość że opuchlizna z nóg nie chciała mi zejść, to miałam bolące skurcze, normalnie myśleliśmy z mężem że będziemy do szpitala śmigać... ale jakoś usnęłam i wszystko narazie jest w porządku:) Dziś w końcu chłodniej:) nawet deszcz z rana popadał:) super odetchnąćchłodniejszym powietrzem... ale nogi puchną jak przy upale:(
-
natalia2000na liście przeczytałam, że masz termin na 10 lipca... jak zobaczyłam Twój brzuch to zaniemówiłam... aż męża zawołałam, żeby mu pokazać;p ja mam termin 10 dni po Tobie, a brzuch 3x większy i duuużo dużo niżej... już nie jest okrąglutki, a był jak piłeczka, teraz wygląda jak łezka i ciągnie w dół jak nie wiem...
-
malolatka Poznaliśmy się w listopadzie 2008 roku, ślub wzieliśmy 30 stycznia bieżącego roku. Więc znamy się ok. 1,5 roku a po ślubie 4 miesiące:)
-
a tak swoja dorgą, to dzisiaj kogo nie spotkałam, to wszyscy mówili że brzuch mi się obsunął i że nie widzą żebym jeszcze miesiąc miała nosić... każdy obstawia na góra 3 tygodnie;p
-
Tak Was czytam, to przypomniało mi się moje poznanie sięz meżem:) Mimo, że to nie było dawno ale mamy już całą masę wspomnień. A było to tak: Mając 22 lata, miałam narzeczonego, z którym byłam 5 lat i termin ślubu w kościele. Ponieważ, mam rodzinę w Kanadzie nigdy u nich nie byłam a bardzo chciałam zobaczyć jak tam jest, postanowiłam przed ślubem wyjechać na miesiąc, z uwagi na to, że po ślubie nie będzie na to czasu ani pieniędzy, taki wyjazd jest dość kosztowny. Bilet juz mialam kupiony. Narzeczony nie protestował, wręcz przeciwnie, powiedzial, że skoro ja wyjeżdżam na miesiąc, to on w tym czasie wyjedzie do Angli z wujkiem na 3 miesiące i zarobi na wesele. no i przyszedl moment jego wyjazdu. Był gorący sierpniowy poranek. Odprowadziłam go na lotnisko, pożegnaliśmy się, patrzyłam jak znika na lotnisku. Poszłam na taras widokowy i czekałam żeby pozegnać jeszcze odlatujący samolot. Kiedy przyszedł ten moment, czułam, że coś się zmieni i to na poważnie. Czułam tak, jakby to było nasze ostatnie pożegnanie. Po kilku dniach juz były pierwsze nieprzyjemności. Zaczął mnie oszukiwać, coś kręcić o koleżance ze zlamanym sercem itp. Jak dzwoniłam do niego, nieodbierał. Raz, drugi, trzeci i telefon w kieszeni odebrał mu połączenie... i usłyszałam mile śmiechy, i rozmowy mojego narzeczonego i jakiejś panienki. Pare minut posłuchalam, poczył rozłączyłam się. Za chwile znowu dzwoniłam. Tym razem odebrał. Nie powiedział ani słowa... Pytałam co robi, a on że koleżanka pokazuje mu Londyn, bo ona już tam jest jakiś czas . Ja mu na to że no to fajnie, ale czemu nie odbierał telefonu. A on że nie wie czemu. To już był dla mnie sygnał że coś jest nie tak. Wyjechałam do Kanady. Codziennie dzwoniłam do niego kilka razy ( z Kanady było taniej do Angli niż odwrotenie) Opowiadał o pracy, o warunkach mieszkalnych, o tym jak go ta koleżanka denerwuje, bo mieszka przez ściane i słucha ciągle jednego wykonawcy, a on już nie może tego słuchać. W końcu przyznał się, że wychodzi z nią często na miasto i na wycieczki... (Ja głupia, zamiast cieszyć się pobytem w tak odległym kraju, zamartwialam się i zastanawiałam co on tam z nią robi...) Wróciłam do polski po miesiacu. Po kilku dniach, dostaje telefon. Dzwoni moj jeszcze narzeczony, zapłakany, roztrzęsiony, że on nie wie co ma zrobić, bo ta koleżanka chyba jest z nim w ciąży... Możecie sobie wyobrazić moją reakcje... Na szczęście byłam w tedy na imprezie i troche popiłam, więc bardziej z nim rozmawiałam jak z kolegą niż z moim facetem, Doradzałam mu żeby czekał na wyniki tewstu, że jak tylko okres jej się spóźnia to jeszcze nic nie jest przesądzone. A na koniec opierdzieliłam go, że czym myśli jeśli bzyka się bez zabezpieczenia a potem zdziwiony że może być ciąża... Mowił, że on nie chce z nią tam zostawać, że chce wrócić do mnie... to ja mu na to, że jak wróci, będziemy znów razem, najwyżej będzie wysyłał jej alimenty itp. Mówiłam że mu pomoge... IDIOTKA ! W końcu, po jakimś czasie, okazało się że ciąży nie bylo. Wszyscy bardzo zadowoleni oprócz mnie. Doszlo do mnie co się działo.... Doszło do mnie że oszukiwal mnie od samego początku jego pobytu w Angli, że wciskał mi kit i nie czuł z tego powodu wyrzutów sumienia... Rozstaliśmy się na poważnie... Załamanie trwalo jakiś miesiąc... nawet lekarz internista dał mi zwolnienie z pracy, z zaleceniem, że mam dużo przebywać wśrud ludzi, żeby o nim zapomnieć i nie myśleć co się stało... (w między czasie musiałam iść do księdza odwołać ślub... nieciekawe uczucie gdy ksiadz pyta co jest powodem, a ja że narzeczony nie zdąrzy wrócić z obczyzny...głupio było się przyznać) Na zwolnieniu, zgodnie z zaleceniem Pana doktora, od otwarcia do zamknięcia siedziałam dzień w dzień w pubie:) Poznawalam mnustwo ludzi, dobrze siębawiąłm i miałam ogólnie wszystko gdzieś:) Stwierdzilam, że nie chce mieć puki co nikogo nowego na poważnie, że tylko przydałby się ktoś na otarcie łez... Któregoś wieczora, weszłam na czata:) nie było zbytnio nikogo interesującego do rozmowy, więc napisałam na ogólnym "szukam misia" Odezwalo sięchyba z 20 facetów;p Niemiałam ochoty za bardzo z żadnym rozmawiać, bo jak to na czatach bywa, albo małolaty, albo erotomani gawędziaże , albo stare zboki;p Ostatni który się odezwał, miał nick "misiek" więc odpowiadał idealnie na moje zawołanie:) Dałam mu numer gg i wyłączyłam okno czatu. Rozmawialiśmy kilka godzin, do bladego świtu. Okazało się, że też jest po cieżkim związku, że myślal o ślubie ze swoją byłą, ale okazało się że go zdradza, co więcej, robiła to nawet na jego oczach... Poza tym mieliśmy dużo wspólnych zainteresować. Po dwóch dniach rozmów na gadu-gadu, zaproponowałam, że może przyjechałby do "mojego" pubu na bilarda:) bo akurat nie miałam z kim zagrać a bardzo to lubilam. Zgodził się i o dziwo przyjechał;p pisze o dziwo, o ani ja się zazwyczaj nie stawiałam na umówionych spotkaniach z osobami poznanymi w sieci, ani on. Po kilku partyjkach opuściliśmy pub i wybraliśmy się pod lotnisko, popatrzeć na lądujące i startujące samoloty. Nic takiego sięnie działo. Tylko rozmawialiśmy. A był to tak cudownie spędzony czas, że nie zapomne tego do końca życia. Odwiózł mnie do domu ok północy, na pożegnanie dostał ode mnie buziaka... Tej nocy nie mogłam zasnąć, byłam nim tak zafascynowana, że ciągle o nim myślałam:) Dodam, że był to listopad 2008 roku. spotykaliśmy siędośc często, ja wyrzalałam się na mojego byłego, on na swoją bylą... oboje wiedzieliśmy że to znajomość na otarcie łez, że nic poważnego z tego nie będzie. I może dzięki takiemu podejści stalo się jak się stało potem:) Drugiego dnia świat, 26 grudnia (piątek) ok godziny 23, wpadliśmy na pomysł spontanicznego wypadu na weekend:) Oboje uwielbiamy spontany, a żadne z nas, w poprzednich związkach nie miało tego. mieliśmy wyjechaćgdzieś niedaleko:) ale jakoś tak się stało, że wyjechaliśmy na trase do Gdańska;p Jechaliśmy całą noc dojeżdzając do Helu. Polska nam się skończyła:) Ok 6 rano szukaliśmy hotelu żeby choćtroche się przespać, odpocząc po takiej trasie. Uwierzcie mi, że nigdy nie zapomne tego wyjazdu. Było przecudownie:) Wróciliśmy w niedziele. Każdy następny weekend spędzaliśmy razem coraz to gdzieś wyjeżdżając. A rok później, również w listopadzie, okazalo się że jestem w ciąży:) Radości nie ma końca:) Kochamy się bardzo mocno, nie wyobrażamy sobie życia bez siebie i nei wiemy jak ono wyglądalo zanim się spotkaliśmy:) 30 stycznia wzieliśmy ślub:) Jesteśmy przeszczęsliwi:) Nareszcie mamy swoją drugą połówkę:) Czekamy na naszątrzecią część:) naszego wymarzonego synka:) ...A mieliśmy tylko się pospotykać na otarcie łez... :):):):):):):):):):):):):) Przepraszam za ilość:) rozumiem że nie każda z was, a raczej pewnie niektore tylko przeczytają to w całości, ale nie mogłam się powstrzymać po Waszych opisach:)
-
ojj taaakk... kawusia i papierosek:)
-
No jakoś tak się stało, że nie mogę za długo spać z rana, mimo że bardzo bym chciała, bo zawsze lubiłam poleniuchowaćw łóżku:) Ale teraz tyle do roboty, że szkoda dnia, a z rana to chociaż chłodniej, bo u mnie na dzisiaj znów ponad 30 stopni zapowiadają a deszcze majadopiero wieczorem być
-
a wracajac do kwestii imienia, to rozmawialiśmy wczoraj z mężem i chyba wracamy do opcji Nikodem:) hehe, jednak pierwsze było chyba najlepsze;p
-
Ja też już po 6 się obudziłam... ale dzisiejsza noc byął o niebo lepsza od poprzedniej:) Zdąrzyliśmy już pojechać na zakupy a teraz mam chwile wolnego, bo mąż pojechał na dni Ożarowa, pomagać w organizacji:) Dobrze, że mi nikt nie każe, bo chyba bym padłą na tym słońcu, a tak to w domku, w chłodzie:) annaz Współczuje, ja pewnie teżbym nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ale tak jak dziewczyny mówią, glowa do góry, nic się nie martw bo na pewno wszystko jest w porządku. Ja wierze, że jakby coś się działo niedobrego z maleństwem, to na pewno byś to czuła już wcześniej.
-
no jeśli tak to rzeczywiście nie fajnie.Wpruszkowie jak się dowiadywałam, to sale porodowe są pojedyńcze, dość duże i są do dyspozycji, piłki, prysznic itp. i raczej rodząca nie wychodziz niego, nawet jak trzebaby spacerować
-
no jak. W szpitalu nie ma szpitalnych koszul?
-
na sam poród, to ja stawiam na szpitalna koszule;p
-
zmiany w becikowym i macierzyńskim od 2009 roku
Rudzia odpowiedział(a) na Małgosia temat w 9 miesięcy, ciąża
Czyli że w chwili obecnej becikowe należy sięwszystkim? dobrze rozumiem? -
Ja chce rodzić w pruszkowie, poznałam tam oddziałową i widziałam oddział, bylam na porodówce i jestem pod wrażeniem. Jedno co jest złe, to że nie mają oddziału patologii noworodka dla wcześniaków i rodzić tam można po 36 tygodniu. Więc gdyby coś siędziało wcześniej to musze do Warszawy i wtedy pewnei byłaby to żelazna, bo najbliżej;p
-
masz konto na allegro? co prawda ja już pare lat nie zamawialam, ale kiedyś trzebabylo mieć założone konto na allegro żeby zamawiać, chyba że prywatnie dogadasz sięze sprzedawcą... ale to nie zawsze chcą tak robic
-
ufff... czas na przerwe w prasowaniu. Już nie mogę, stopy mam jak jeden wielki serdel i jak bolą... :( trzeba je troche w górze potrzymać...
-
no mam chęć te karnisze zrobić, ale zostawiam to meżowi:) Co do przepuszczania w sklepach, to tylko raz mi sięzdarzylo w Tesco, podeszłam do kasy pierszeństwa dla kobiet w ciąży i jeden facet miał już na taśmie wszystko wyłożone ale mimo to powiedział żeby przeszła przed niego:) miło ale mine miał przy tym jakby musiał a nie chciał;p a że mało miał to już czekałam za nim;p
-
ja nie wiem jakim cudem masz siły na latanie po sklepach jeszcze, ale podziwiam:) Ja już tak obolala jestem i popuchnięta, że jak mnie mąż samochodem nie zawiezie, to nie wychodze z domu... czasem tylko na mały wieczorny spacerek ale to już dla zdrowotności, mimo że ciężko jak holera...
-
Blumchen ale wiesz, my dopiero 4 miesiące po ślubie, to jeszcze jest kochany;p, ale pewnie z czasem i jemu się zmieni... jejku ale ten synalek mi się rozpycha, chyba jakiś karateka będzie, nie dość że brzuch mi wyciąga do przodu, to jeszcze nogami chce mi żebra od mięsa oderwać;p heheh, przynajmniej tak to czuje:)
-
agatcha dobrze że wszystko w porządku, ale wiesz co, ja też mam ogromną ochote karnisze zamontować, bo nie dawno wprowadziliśmy się z mężusiem i jeszcze ich nie ma, i bardzo mnie ciągnie żeby to zrobić, ale wiem że taki opierdziel bym dostała że nie wiem;p Teraz to mąż tak na mnie chucha i dmucha, że nawet nic nie mówi jak obiadu nie zrobie, czy jak cały dzień przeleże w łóżku, to jeszcze przyjdzie po pracy i okłady na stopy mi zrobi): Kochany:) Mówiłyście o kwiatach... Ja od swojego dostałam trzy razy, na dzień kobiet, na urodziny i o dziwo bez okazji nawet raz przyniósł, śliczne herbaciane róże, a stały ze dwa tygodnie:)natalia2000 mi też Michał bardzo się podoba, ale mój mąż tak ma na imie i stanowczo powiedział, że nie chce dać tak synkowi... Ostatnie propozycje, to był Patryk, Tomek, Leon i chwilowo Oskar... A za nim byłam w ciąży to sobie ubzdurałam że syna nazwę Nikodem, ale jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży, to juz Nikoś mi nie leżal;p