A ja jak do tej pory to za bardzo nie narzekam. Męczyły nas juz przed ślubem te spotkania na chwilę, bo przeciez "trzeba juz do domu, bo rano do pracy". Odkąd mieszkamy razem mamy dla siebie więcej czasu. Pomagamy sobie we wszystkim, więc nie ma problemu. że jeden haruje a drugi leży....
Faktycznie nie ma juz motylków w brzuchu na jego widok tak jak kiedys, ale codziennie nie moge się doczekac aż wróci do domu, usiądziemy przy kawie i herbatce i opowiemy sobie co zdarzyło się w ciagu dnia.