Skocz do zawartości
Forum

pia25

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez pia25

  1. Pomysł i wykonanie Mateusz (4 lata)-"Rybka w rybce"- rybkę połnął rekin, zdenerwowany.
  2. Z ciężkimi plecakami to już plaga w podstawówce, niby dzieci mają tylko tzry zestawy książek, a na co dzień jeden, ale i tak plecaki strasznie ciężkie. Tych plecaków ze stelażem też nie polecam- dzieci i tak noszą je tylko na plecach. Są bardzo ciężkie nawet z dwoma książkami, codziennie muszę pomagać dzieciom dopiąć taki tornisteri założyć na plecy, bo sobie nie radzą :(
  3. EwaMaJa byłam z córką w poradni psychologiczno-pedagogiczne, sprawdziłam lateralizację. Okazało się,że przy leworęczności ma dominujace oko prawe, dostałam zestaw ćwiczeń i opinię którą zaniosłam do szkoły. Nie mamy problemów ani z literkami ani z nauczycielką. Polecam. To jest najlepsze wyjście, specjaliści w poradniach wiedzą co dobre dla naszych dzieci, a przy okazji wydadzą zaświadczenie i nikt się nie będzie czepiać bez powodu.
  4. Racja- też kupowałam mojemu synkowi tanie kredki, ale to nie zdaje egzaminu- łamią się, nie mają zbyt żywych kolorów, a z dywanu trudno potem usunąć "twórczość" mojego brzdąca ;) Kilka miesięcy temu kupiłam mu grube, solidne kredki świecowe i od tamtej pory nic nie połamał. Długopisy lubi bardzo, ale na razie wolę żeby skupił się na kredkach- niecałe dwa i pół roku to za wcześnie na długopis. Co do biurka i krzesła- zgadzam się, muszą być odpowiedniej wysokości dla dziecka. I oczywiście bardzo istotne jest ustawienie światła w odpowiednim miejscu i pod odpowiednim kątem- oczy się nie męczą, kręgosłup też nie, i głowa (rodziców) nie boli
  5. nasza paniOdwrotne pisanie liter to problem wielu dzieci zarówno leworęcznych jak i praworęcznych. Według mnie to walka ze złymi przyzwyczajeniami. Maluszki, które same odwzorowują literki piszą tak jak im wygodniej. Zresztą im jest wszystko jedno, bo co jest zupełnie naturalne przeważnie nie łączą liter, piszą pojedyncze wyrazy, a i tak wzbudzają słuszny zachwyt rodziców,że już tyle potrafią. Często dopiero pierwszakom pani pokazuje na tablicy kierunek pisania liter (litery są również pisane przez dzieci ręką w powietrzu, palcem na ławce, nogą itd.) i pojawia się trudność, bo dziecko przyzwyczaiło się pisać inaczej. My piszemy i czytamy od lewej do prawej strony i dlatego obowiązuje taki kierunek pisania liter. Specjalistką w prawdzie nie jestem, ale zgadzam się z Naszą Panią. Uczę w podstawówce, także klasy pierwsze, i często spotykam się z problemami z pisaniem. Na początku to faktycznie wszystko jedno od której strony dziecko zaczyna literki, problemy pojawiają się później. Wyobraźcie sobie, że za kilka lat syn Nikusi nadal będzie pisał każdą literkę osobno i od końca. Mam wrażenie, że będzie miał spore problemy z nadążeniem za klasą. Moim zdaniem lepiej, żeby powoli ćwiczył pisanie od lewej do prawej- w przyszłości to mu ułatwi notowanie. A co do postawy wychowawczyni- nauczyciele się czepiają- taki nasz urok
  6. W prawdzie mój synek ma dopiero dwa latka, ale mogę Wam trochę o pisaniu podpowiedzieć z punktu widzenia nauczyciela. W ubiegłym roku uczyłam dwie klasy pierwsze i muszę przyznać, że większość dzieci świetnie sobie radzi z pisaniem już od początku pierwszej klasy. Większośc- to jednak nie wszystkie. Wiadomo, że dopiero zaczynają swoją przygodę z pisaniem i czasem się mylą, albo tworzą nowe litery- na tym etapie nauki nikt jeszcze tego nie ocenia. Bardzo ważne jest żeby dzieci miały odpowiednie przybory do pisania. Na początku dobrze jest, żeby dzieci używały ołówków, łatwiej je wymazać i dzięki temu pisanie sprawia więcej przyjemności (trudno uwierzyć, ale czasem dzieciom zależy tak bardzo na pochwale nauczyciela, że krzywa literka to dla nich katastrofa! ). W zeszłym roku miałam ucznie, który pomimo moich próśb uparcie pisał piórem, a przy tym robił okropne błędy i kleksy. Na pióro przyjdzie czas, kiedy dziecko nabierze wprawy w pisaniu- stawiam na trzecią, czwartą klasę. Na początek lepszy będzie ołówek, potem długopis- najlepiej ergonomiczny. Kilka z Was już pisało o zaletach takich przyborów. Ręka przy pisaniu długopisem ergonomicznym mniej się męczy, wygodniej go trzymać i dzięki temu szybciej można się nauczyć pisać sprawnie i ładnie.
  7. pia25

    Konkurs "Kobieta"

    Miły konkurs na zakończenie wakacji :)
  8. Pomarańcza- świetne podsumowanie, myślę że nie trzeba nic już zmieniać :) Pewnie dobrych rad na początek szkoły (i nie tylko!) moglibyśmy jeszcze sporo wymyślić, ale lista wyszła nam bardzo wszechstronna. Gdyby tylko wszyscy rodzice, nauczyciele i uczniowie przynajmniej starali się kierować tymi poradami na pewno szkoła byłaby jeszcze przyjemniejszym miejscem
  9. MarushaW szkole, do której uczęszczają moje dzieci jest sporo nowości od tego roku szkolnego: - nowa sala gimnastyczna - nowa klasa dla "zerówek" - akcja "owoce w szkole" - indywidualne szafki dla uczniów (żeby część podręczników i przyborów mogły zostawić w szkole) - no i nareszcie absolutna nowość na skalę całej Polski tradycyjne drzwi zastąpiono przeszklonymi! Pomysł zapewnie podpatrzony z USA. Każdy może bez zakłócania pracy nauczyciela zobaczyć jak przebiega lekcja. Rodzeństwo może siebie zobaczyć a rodzić sprawdzić, zcy dziecko nie wagaruje. Na razie wokół przeszklonych drzwi jest spore zamieszanie porównywalne z tym jakie było podczas instalowania kamer, ale wiem, że wszyscy przejdą nad tym faktem do porządku dziennego. W końcu bezpieczeństwo i komfort dzeci jest priorytetem! Świetna szkoła, jako nauczycielka nie miałabym nic przeciwko temu żeby prowadzić w ten sposób lekcje. Przeciwnie- uważam, że każdy powinien zobaczyć jak jego dziecko zachowuje się podczas lekcji, a takie przeszklone drzwi to chyba najtańsze możliwe rozwiązanie :) Dzieci na pewno wiedząc, że każdy może zajżeć do sali zachowywałby się lepiej. Same plusy takich drzwi- jestem za instalowaniem takich we wszystkich szkołach, najchętniej w mojej
  10. MannaWidzę, że trochę nam się tu luźno zrobiło i spadło zainteresowanie tematem, a może już wszystko zostało powiedziane? Mam pytanie o świetlicę w waszych szkołach. U mnie jest to typowa przechowalnia- mała sala, kiepskie wyposażenie i fatalna opieka. Ja mam nadzieję nie będę musiała mojego smyka tam posyłać, a czy któraś z Was korzysta z takiego miejsca? W mojej szkole jesst świetlica, którą ładnie nazwano klubem szkolnym :) JEst tam trochę gier i czasopism, a nawet komputery! Dzieci idą tam głównie "poserfować w internecie", albo przesiedzeić lekcję na której mają tam zastępstwo. Lista jest sprawdzana, ale to wszystko, nic więcej panie, które mają dzieciom czymś zająć czas nie robią :( Dzieci chodzą swobodnie po całej szkole, beaz nadzoru, a panie z klubu i tak narzekają na zbyt dużo pracy. Czyli jak się dzieciaki same czymś nie zajmą to raczej nikt im nic nie podpowie. Ale to gimnazjum, nie wiem jak jest w podstawówkach.
  11. pomaranczau mnie w okolicy szkoły są tak zrobione, że dzieci niestety mają kontakt ze starszymi. są jednak też takie miejsca, w których oddzielono sekcje wg wieku. myślę, że to bardo dobry pomysł, bo właśnie od starszych dzieciaków podłapują najwięcej złych nawyków. W szkole, w której teraz pracuję jest tylko gimnazjum, podstawówka to osobny budynek, nawet sale gimnastyczne mają oddzielnie. Jest jednak obok mnie szkoła w której do niedawna było wymieszane gimnazjum z podstawówką, a do tego liceum w podziemiach. Fatalne rozwiązanie- mniejsze dzieci często były popychane i ginęły w tłumie wyższych gimnazjalistów. Teraz szkoły są oddzielone kratami i tu też nasuwa się myśl, że to nie do końca przemyślane rozwiązanie.
  12. Nawet jeżeli w pobliżu szkoły jest sygnalizacja świetlna przy podstawówkach nadal ktoś powinien być. Młodsze dzieci potrafią zapomnieć o przechodzeniu na zielonym :( W moim mieście często widuje się tzw.: "stopków", ale nie wszyscy przjmują się bezpieczeństwem na drodze. Jedna z pań chyba jest tam tylko żeby przechadzać się po wysepce, nie widziałam jeszcze żeby kogoś przeprowadziła przez ulicę, a dzieci stały i czekały grzecznie, aż zatrzyma dla nich samochody. Starszy pan wziął sprawę w swoje ręce i przeprowadził dzieciaki, a pani dalej sobie spacerowała ! Pensja jest nieludzka, zgoda, ale skoro już się podjęła takiej pracy to niech ją wykonuje! Kiedyś może się nie trafić uczynny przchodźeń i jakiemuś dziecku może stać się krzywda. Ktoś chyba powinien kontrolować też ludzi pracujących na przejściach. Odblaski to fajna sprawa, w wilu miejscach można teraz kupić ładne, kolorowe odblaski w kształcie zwierzątek, kwiatuszków, itp.- takie dzieci na pewno będą chętnie nosić :)
  13. MarushaDopóki nikt nie interesuje się faktem, że dzieciaki przez cały rok szkolny przenoszą setki a być może tysiące kg na swoich barkach, zadbajmy sami o to, żeby ich tornistry były lżejsze. Żyjemy w XXI w. i mamy szeroka gamę przyborów ergonomicznych, wyprodukowanych zgodnie ze światowymi standardami, które pozwolą znacząco obniżyć ciężar tornistra. zacznijmy od tego, żeby kupić ergonomiczny i lekki tornister. Wybierajmy lekie okładki na zeszyty, oraz lekkie przybory szkolne (linijki, długopisy, czy kredki). Dodatkowo pamiętajmy, że dzieci często obgryzają końcówki! Zbyt ciężkie tornistry są przyczyną obciążeń kręgosłupa. Świetny początek :) Może pomyślmy razem co jeszcze jako rodzice i nauczyciele możemy zrobić żeby pomóc dzieciom w tej cięzkiej sprawie? Szfki w szkołach to dobry pomysł, chociaż nie wszystkie szkoły je zakupiły. Może zamiast narzekać na brak pieniędzy szkoły przeznaczyłyby po jednej szafie lub dużej szafce dla uczniów w ich klasie. Chyba wszystkimi salami w szkole "opiekuje się" jakaś klasa, gdyby nauczyciele powyrzucali kurzące się tam od lat zbędne "pomoce dydaktyczne" na pewno znalazłoby się miejsce na książki i buty na wf.
  14. Michał Wietecha Spójrzmy na gimnazja, na siedlisko zła, na to co NASZE dzieci wyprawiają w szkołach, nasz Karolek, czy Wojtuś. I nie oszukujmy się nie jest to problem już tylko gimnazjum ale także podstawówki. To nasze dzieci, wyłudzają pieniądze od młodszych kolegów, to nasze dzieci palą papierosy na długiej przerwie, to nasze dzieci piszą markerami po drzwiach i ławkach. A jeśli nie nasze to czyje?? Skądś się musiały wdziać! Czyjeś te dzieci są, ale na pewno nie „MOJE”. Smutna prawda :( Miałam już wielu bardzo kłopotliwych uczniów, a palenie czy przekleństwa to najlżejsze z ich przewinień. Kilku miało przydzielonego kuratora, byli agresywni i żadne argumenty do nich nie trafiały. Swoje zachowanie często usprawiedliwiają chorobami, głównie ADHD i nauczyciel nie może już nic zrobić, bo to chore dziecko, więc może zwymyślać nauczyciela i nie grożą mu żadne konsekwencje. Choroba swoją drogą, ale nie usprawiedliwia wszystkich zachowań! Mówicie, że nauczyciel ma ogromną władzę, ale to nie do końca prawda. Są sytuacje, w których nie możemy zrobić zupełnie nic, a dzieci widzą, że złe zachowanie niektórym uchodzi na sucho- czy to jest pedagogiczne?
  15. pomaranczaA jak jest z rozwijaniem zainteresowań? Każde dziecko jest na swój sposób w czymś utalentowane. Dobrze jest obserwować od najmłodszych lat, co je cieszy, rozwijać jakieś ich hobby. Talentów jest wiele: maluje/rysuje, śpiewa, szyje, gra w piłkę, tańczy itp. Nie marnujmy tego. Wiadomo, że nie każdego stać, by pomóc dziecku robić to co lubi, ale zawsze znajdzie się jakieś wyjście. Często są pozalekcyjne kółka zainteresowań, może chociaż godzinka tam spędzona, będzie dla dziecka przyjemnością Zajęcia pozalekcujne są w każdej szkole lub prawie każdej, ale od jakiegoś czasu szkoły państwowe też zaczynają walczyć o uczniów. Teoretycznie uczeń ma chodzić do szkoły ze swojego regionu, ale w praktyce róznie bywa, więc żeby przyciągnąć uczniów szkoły prześcigają się w organizowaniu ciekawych zajęć pozalekcyjnych. W mojej szkole, oprócz standardowych kółek przdmiotowych, uczniowie mogą uczęszczać na zajęcia z dziennikarstwa, fotografii, tańca, samoobrony, sztuki itp., itd. Wybór jest ogromny, a czasu niewiele po lekcjach. Mam uczniów, którzy praktycznie mieszkają w szkole bo biorą udzieł we wszystkich możliwych zajęciach. A gdzie czas na spotkania ze znajomymi? Czas na posiedzenie z rodziną, na odpoczynek? Popieram zajęcia pozalekcyjne i sama je chętnie organizuję, ale wiadomo- wszystko dobre, co z umiarem. Dawkujmy dzieciom dodatkowe zajęcia, niech same wybiorą co je interesuje i poświęcą na zajęcia godzinkę, dwie dziennie. Czasem przez liczne hobby dziecko już nie ma czasu ani siły na odrobienie lekcji. Pamiętam o jakich godzinach ja wracałam z koszykówki, czy angielskiego- byłam padnięta, lekcjie były ostatnie na mojej liście :(
  16. renia577nauczyciel powinien wspierać swoich uczniów ale niestety rzadko się to zdarza.Jak ma złe oceny to go dołują a jak dobre to znów mogłyby być lepsze. RAcja, powinniśmy wspierać uczniów, właściwie to właśnie na tym polega motywacja. Są tu jeszcze jacyś nauczyciele? Uczę angielskiego, jak już wcześniej pisałam, więc mam teoretycznie konfortową sytuację- ucznioeie są podzieleni na grupy, więc powinno być mi łatwiej dotrzeć do każdego. Smutna prawda jest taka, że mam 4 grupy, w których jest maksymalna liczba uczniów- czyli 26! Na lekcji języka obcego! Nie mam nawet szans żeby sprawdzić czy wszyscy wymawiają poprawnie, zeszłaby z tym cała lekcja :( Przy tej ilości uczniów pod koniec roku szkolnego powinnam być bliska poznania mniej-więcej wszystkich uczniów, ale przez większość roku próbuję wyczuć czego potrzebują do zachęty. Nie na wszystkich działają te same rzeczy, chociaż chwalenie działa najskuteczniej :) martiska89Tak, zgadzam sie, ale musimy tez pamietac ze nie wszystko nazlezy do nauczyciela, owszem on ma przekazywac wiedze i motywowac uczniow do nauki, ale to nie znaczy ze tylko na szkole ta odpowiedzialnosc spoczywa. Pamietajmy, ze jednak wieszosc zachowan i przyzwyczajen dziecko wynosi i uczy sie w domu, wiec jezeli rodzice nie motywuja to trudno bedzie to pedagogowi zmienic podczas paru godzin zajec tygodniowo Dokładnie! Niestety, ale bywają uczniowie odporni na wszelkie nasze (nauczycielskie) starania. Żaden temat nie jest ciekawy, żadne zadanie wystarczająco wciągające, a nauczyliele są wredni i się "uwzięli"! I to nie tylko ci uczniowie z nagannym zachowaniem mają taką postawę. Często spotykam się z bardzo negatywnym nastawieniem u uczniów piątkowych i bardzo trudno jest się do nich przebić. Oni z kolei uważają, że umieją już wszystko i nauczyciel już ich niczego nie nauczy
  17. MannaBardzo ciekawi mnie właśnie sprawa motywowania dziecka do nauki. Wiadomo, nie każde dziecko lubi czytać i nie każde jest zainteresowane tym, co mówi Pani w klasie. Czy macie jakieś złote recepty na swoje dzieciaki? To może ja powiem coś z nauczycielskiej strony o motywowaniu: dzieci nie potrzebują materialnej nagrody za swoje osiągnięcia, chyba że je tego nauczymy. Prawda jest taka, że wystarczy poświęcać uwagę temu co dziecko robi, nawet jeżeli nie zawsze mu się udaje, to chwalić raczej za wysiłki niż za rezultaty. Teraz uczę głównie gimnazjalistów, ale nawet oni ożywiają się kiedy słyszą, że dobrze im poszło. Młodsze dzieci chwalone rozkwitają, bo przecierz starają się wszystko robić jak najlepiej. Nawet leniuszki zaczynają się przykładać, kiedy słyszą jak Pani chwali pracowitość. Oczywiście, że się ucieszą, kiedy za dobry stopień dostaną prezent, ale przecież nie chodzi nam o to, żeby uczyły się dla prezentów, liczy się ich własna satysfakcja z pracy/ nauki. Wiem, że nie łatwo jest poświęcać dziecku ciągle mnóstwo uwagi i chwalić za każdy trud, ale myślę, że tak trzeba- przetestowałam na kilku setkach dzieci- wyniki jak najbardziej pozytywne Ale uwaga, trzeba przyzwyczajać dziecko od maleńkości, że nawet jeżeli nie dostanie piątki za swoją pracę to i tak dla nas liczy się, że się starało, im dziecko starsze tym trudniej mu w to uwierzyć. W końcu w szkole głównie dostaje się nagrody za wyniki, reszta już się tak nie liczy :(
  18. Mój synek w prawdzie jeszcze do szkoły nie chodzi, ale to on nas budzi. Z drobnymi wyjątkami, kiedy mu się "zaśpi", to wstaje po piątej rano. Mam nadzieję, że tak mu już zostanie :) Jest głodomorem, więc o 9 je już drugie śniadanie Myślę, że to najważniejsze żeby dziecko zjadło coś pożywnego w domu, bo dzięki temu będzie się mogło skupić na lekcjach, a nie na pustym żołądku. Wedłóg mnie lepiej dać dziecku do szkoły kanapkę i jakiś owoc niż pieniądze- wiadomo, że większość dzieci wyda je na chipsy i słodycze, a one mogą co najwyżej utuczyć.
  19. MarushaTeraz dzieciaki mają idealne warunki do wagarowania. Są supermarkety i galerie handlowe, w których spędzają sobie miło czas zamiast siedzieć w szkole! Ja mieszkam w pobliżu granicy z Litwą i wyobraźcie sobie, że tu na wagary i "gigant" przyjeżdża młodzi Litwini z pobliskiego Kaunas-a. Litwa zrobiła się b.droga (przed wejściem do strefy €) a Liwtini stworzyli nowy rodzaj sportu narodowego i przyjeżdżają do nas na zakupy. Dzieciaki podpatrują dorosłych i przyjeżdżają do Polski autostopami na WAGARY! To dopiero ekstremalna forma wagarów! W mojej szkole jest zaostrzona kontrola. W czasie zajęć uczeń może wyjść tylko jeżeli zostanie sprowadzony przez nauczyciela i przyjdzie po niego ktoś z rodziny. Uczniowie mogą wchodzić i wychodzić tylko jednymi drzwiami w budynku, co ułatwia kontrolę. Zupełnie inna sprawa to nieobecności całodniowe. Nauczyciele nie są jasnowidzami i niestety jeżeli rodzić usprawiedliwia w ciemno wszystkie niobecności tylko pokazuje dziecku, że może wagarować :(
  20. MarushaOd tego roku szkolnego szkoła, do której uczęszczają moje dzieci bezdie brała udział w projekcie "owoce w szkole". Zupełnie nieodpłatnie dzieci już w październiku dostaną owoce i warzywa w szkole! Wiem że jednym z dostawców będzie sadownik z mojego sąsiedztwa, który w swoim sadzie ma jabłka Golden Millenium... to innowacyjna marka jabłek unikalna na skalę światową, która ma wiele zalet. Pomaga między innymi w obnizaniu poziomu cholesterolu we krwi! Jak widzicie nauka jest piękna! Super pomysł z owocami, szkoła, w której pracowałam w zeszłym roku też miała taki program. Dzieci dostawały na drugie śniadanie sok i banana. W sumie mało urozmaicony posiłek, ale zawsze to coś lepszego niż chipsy i cola. I oczywiście dzieci z ubogich rodzin mogą dostać coś smacznego za darmo. W podstawówce, w której pracowałam w zeszłym roku (banany były w gimnazjum) dzieci dostawały szklankę mleka (dolewki były :) ) i słodką bułkę, czasem był jogurt i jakiś owoc.
  21. MarushaNie muszę chyba nikogo przekonywać, jak ważną rolę stanowi utrzymywanie kontaktów między rodzicami i nauczycielami. Póki co elektroniczny dziennik ucznia pozostaje ciagle w sferze planów. Zatem interesujmy się tym co się dzieje w szkole i uczestniczmy w wywiadówkach! Nie pozostawiajmy dzieci samych sobie, bo muszą wiedzieć, że maja kontrolę w postaci rodziców. Zgadzam się- kontakt z rodzicami to podstawa dla nauczyciela. Oczywiście wszyscy mamy dzieci, które są aniołkami i na pewno nie zachowują się nieodpowiednio, ale co z czasem, który spędzają z dala od nas? Wywiadówka to absolutne minimum ale jeżeli godziny pracy nie pozwalają na nią przyjść to przecież zawsze można przyjść podczas lekcji, albo na dzień otwarty. W mojej szkole co miesiąc, w pierwszą środę odbywa się taki dzień otwarty- przez godzinę po 17.00 wszyscy nauczyciele czekają na rodziców chętnych do rozmowy. Jak na razie do mnie nikt jeszcze nie przyszedł, pomimo tego, że kilka osób wzywałam na rozmowy. Niestety ale nie wszyscy rodzice poświęcają dość uwagi zachowaniu swoich dzieci poza domem, a szkoda.
  22. Wiem, żę to może się wydawać oczywiste, ale rodzice- pamiętajcie o informowaniu szkoły o przewlekłych chorobach waszych dzieci! Rodzice niektórych dzieci, które uczyłam nie powiadamiali szkoły, np. o padaczce ze względu na to, że dziecko już od dawna nie miało ataku. Niektórzy zastrzegali sobie u dyrekcji żeby nie informować nauczycieli o stanie zdrowia ich dzieci. Ręce mi opadły, kiedy się dowiedziałam , że jedna z moich uczennic ma cukrzycę, a ja nic o tym nie wiedziałam. Gdyby coś się stało nie miałam nawet możliwości reakcji. Dodam jeszcze, że w szkole, w której pracowałam nie było pielęgniarki w razie koniecznośći trzeba by było wzywać lekarza z pobliskiej przychodni. Pamiętajcie- informujcie, choroba to nie powód do wstydu, a dobrze poinformowany nauczyciel ma szanse pomóc.
  23. Co do kamer w szkole to muszą być, bo nie zawsze nauczyciel jest w stanie dopilnować załego korytarza. W poprzednim gimnazjum dyżur miałam zawsze sama na "skrzyżowaniu" dwóch długich korytarzy. Nie było opcji żebym mogła zareagować w dwóch miejscach jednocześnie. Kiedy tylko szłam zwrócić uwagę uczniom w jednym końcu korytarz, natychmiast zaczynało się bezkrólewei w dwóch pozostałych- koszmar. Raz ledwo zdążyłam podejść do jednej śmiecącej grupki uczniów i zaczęła się bójka w drugim końcu korytarza. Zadnego nauczyciela do pomocy, ani ochroniarza, ani woźnej! Przy moim wzroście (160cm) to, że udało mi się rozdzielić kilku zajeżonych 15-latków to prawdziwy cud, zwłaszcza, że większość była wyższa ode mnie. Ochroniaż to konieczność, a przynajmniej kilku nauczycieli na korytarzu. Monitoring też musi być, bo nie tylko na przerwach zdarzają się problemy.
  24. MarushaDrodzy rodzice! Uważam, że szkoła powinna kształcić dzieci o tematyce ekologicznej ... nie tylko (aż) ograniczać się do akcji organizowanej 1 x do roku pod tytułem "sprzątanie świata" ale do segregowania odpadów i odzyskiwania surowców wtórnych. W szkołach powinny być ustawione pojemniki na śmieci pokolorowane tak, żeby dzieci oddzielnie wyrzycały papier, szkło oraz plastik! Na lekcjach nauki biologii i przyrody powinny znaleść się nauki o ekologii i nauki szacunku do przyrody (np nie zaśmiecanie przyrody, łąk lasów). Z tego co mi widomo tosą szkoły, w których już tak jest. Sama nie uczyłam jeszcze w takiej ekologicznej szkółce, ale mieszkam niedaleko podstawówki, w której dzieci bardzo chętnie uczestniczą w tego typu zajęciach- sadzą drzewka, segregują odpady itp. Od tego roku, wg nowej reformy, mają być wprowadzane do szkół tzw "ścieżki między- przedmiotowe". To znaczy, że na jednej lekcji, np geografii, nauczyciel będzie musiał poruszyć zagaadnienia dotyczące biologii, historii lub innego przedmiotu. To wydaje się trudne, ale jeśli pomyślicie o swoich lekcjach to na pewno też zauważycie, że nie uczyliście się tylko języka polskiego, ale też historii, czasem trochę łaciny itp :) My angliści mamy dość łatwo, bo ścieżki w naszym przedmiocie były od zawsze. Trudno przecież nauczyć dzieci nazw zwierząt czy owoców nie zahaczając o przyrodę.
  25. dorothea i martiska89 zgadzam się z Wami :) Dzieci od pierwszych lat nauki powinny się uczyć samodzielności. Nie raz już słyszałam od uczniów, którzy nie napisali samodzielnie pracy, że "tata napisał, bo chciałem mieć lepszą ocenę"- to niedopuszczalne! W końcu kiedyś tacie nie wystarczy wiedzy by dalej pisać prace na piątki i co wtedy? Jak taki młody człowiek poradzi sobie sam na studiach albo w pracy? Jest kilka mądrych przysłów na ten temat, więc uczmy dzieci już od pierwszej klasy uczyć się na własnych błędach, to im wyjdzie na zdrowie :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...