Skocz do zawartości
Forum

juventinka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez juventinka

  1. A no i zapomniałam... problem z jakim też się zmagalismy to przechylanie glówki na jedną stronę, tzn prawym uszkiem do prawego ramienia, byliśmy u neurologa, bo podejrzewalismy asymetrię. Neurolog nic złego nie zauważył, ale my na własną rękę juz mieliśmy zapisywać małą do fizjoterapeuty, kiedy nagle od niedzieli samo jej przeszło. I teraz trzyma głowę prościutko ;-) także to pewnie był jakiś przykurcz. Narazie obserwujemy, mamy nadzieję, że to nie wróci i rehabilitacja nie będzie konieczna.
  2. Hej dziewczyny i maluszki :-) Po ilości postów śmiem przypuszczać, że macierzyństwo pochłonęło mnie do reszty :-P Dużo się u nas dzieje, więc nawet nie miałam kiedy Was czytać. Większość czasu spędzamy u dziadków w Lublinie. Generalnie Nadia super, oczko w głowie rodziców <3 , ale jak to z dzieciaczkami, było by za pięknie gdyby obyło się jednak bez problemów. <br /> Problemy mamy z oczkiem, niestety ropieje, raz bardziej, raz mniej, chodzimy do okulisty, masujemy, podajemy kropelki, ale jest różnie. Basia83 My też jesteśmy tylko na piersi. I tu Cię zaskoczę, mała potrafi nie robić kupki nawet przez 12 dni. Robiłam chyba już wszystko, począwszy od zmiany diety, po podawanie dziecku laktulozy, debridatu, soku jabłkowego i czopków, które też już nie działały. Chodziłam po lekarzach i oni twierdzili, że to norma na piersi, że znają rekordzistów, co i przez 21-25 dni nie robili. Grunt to to, żeby dziecko dobrze się czuło, nie było marudne i nie płakało, no i nie miało gorączki. A z Nadią właśnie tak jest, że nie widać oznak niezadowolenia. Czasem pomarudzi, jak nie może puścić bączka, ale praktycznie regularnie to robi i nie jest to niestety zapach lawendy :-P Nie mówię, że jestem spokojna, bo jak nie ma u nas kupki 5 dni to też już włącza mi się stres, ale już teraz wiem, że taka Nadii uroda po prostu. Co śmieszniejsze 2 tygodnie temu mieliśmy chrzciny, pierwszy raz od porodu zjadłam coś z czekolada, tort i ciasto i po tym jak to zjadłam to mała zrobiła 5 dni pod rząd kupkę. Także.. ;-) u mas chyba nie ma reguły z jedzeniem. Dlatego staram się już powoli wszystko wprowadzać u siebie i obserwuję małą. A no i zaczęłam przepajac ją woda przygotowaną na czczo z rana i po tym chyba najbardziej ją rusza :-) Mam nadzieję, że z Twoim maleństwem to też nic poważnego. Jak już pisałam za nami chrzciny. Mała mega spokojna, obudziła się tylko na polanie główki i z powrotem zastała, aniołek :-) chociaż potrafi już pokazać rożki. Co do spania, my śpimy w pajacu samym bądź body długi rękaw i półśpiochy i do tego kocyk. I raczej grzejnik delikatnie odkręcony. Staram się jej nie przegrzewać, bo widzę, że nie jest ciepłolub jak jej mama :-) W zimie, przy niższych temperaturach pewnie będzie spala w pajacu ciut grubszym, welurowym. Ja niestety okresu dostałam niecałe 3 miesiące od porodu, zmora :-( No to chociaż troszkę nadrobiłam :-)
  3. Witam mamusie, dzidziusie i brzusie ;-) Melduję, że i my dobiegliśmy do mety :-) Od wczoraj, tj. 10.08 jesteśmy szczęśliwymi rodzicami Nadii. Urodzona o godz. 10:10, waga 3220g i 52cm długości :-) Poród naturalny, 22h, zakończony 2 godzinnym szyciem, bo tak popękałam. Teraz nawet siadać nie mogę, a mówią, że po naturalnym szybciej się dochodzi do siebie :-P Mała ma obniżony poziom tych płytek, ale mówią, żeby się nie martwić. Nie jest źle, porobili jej mnóstwo badań, które wyszły dobrze, także jesteśmy dobrej myśli. Z gorszych wiadomości to to, że straciłam tyle krwi podczas porody, że czeka mnie przetaczanie. Wczoraj 2 razy zemdlałam, dlatego z małą byłam tylko 3h:-( Ale wierzę, że to postawi mnie szybciutko na nogi i będę mogła się nią nacieszyć. Mała pięknie ssie cyca, od razu załapała :-)
  4. Jestem załamana :-( Przyjęli nas do szpitala... Znowu ciśnienie... Ale nie to jest głównym problemem. Jutro przewożą nas do innego, bardziej specjalistycznego. Okazało się, że przy poprzednim przyjęciu do szpitala, 2 tyg temu zrobili mi jakieś dodatkowe badania krwi i dziś zadzwonili do mnie z instytutu, ze wyszło, że ja właśnie mogę niszczyć płytki krwi dziecka, które otrzymało od ojca, bo jestem jakaś tam "ujemna". Nikt mi wcześniej nic takiego nie mówił, nikt... Nikt żadnych badań nie zrobił w tym kierunku, a to podobno teraz norma. Jestem tak podłamana psychicznie, mąż jakoś się trzyma, a ja ledwo :-( każdy tylko mowi, żeby się nie martwić, bo niewiadomo, że to jeszcze nic potwierdzonego, ale... To niewielkie pocieszenie... Zaryczałam się :'( Ta niepewność mnie dobija :-( Proszę Was dziewczyny o modlitwę za Nas, a w szczególności za naszą kruszynkę... :-(
  5. A ja muszę się pożalić... Dopadły mnie ciężkie dni... Odkąd wyszłam ze szpitala...codziennie chodzę na ktg ze względu na to moje ciśnienie.. Jak mierze w domu to non stop na granicy, czyli średnio 138/87... kilka razy właśnie przekroczyło 140, a nawet doszło do 150/90. Wczoraj miałam badania, niestety wyszła infekcja w drogach moczowych. Dostałam antybiotyk. I dziś znowu na ktg miałam się zgłosić.. Dziś ciśnienie na IP 150/105... I co? Wypuścili mnie z lekami na obniżenie... I jutro znowu powtórka z rozrywki... Kolejne ktg... Teraz mierze w domu po wzięcia leków i znowu 140/98. Już mam dosyć, oni sobie żarty robią... Nie dość, że to 9 miesiąc, to jeszcze takie ciśnienie i mnie codziennie ganiają. To już się robi niepoważne :-(
  6. To prawda, ja też jeszcze zapakowana.. Dziś mija 39t i 1d... a ordynator mówił, że daje mi maks 3-4 dni... A tu już mija tydzień... Mała charakterna po mamusi, zawzięła się i nie chce wyjść.. albo taka punktualna po tatusiu i zawita w terminie :) Tak to sobie tłumaczę... Za nami już właśnie 2 "fałszywe" porody, jeden w szpitalu, drugi w domu... przedwczoraj... skurcze były bardzo silne, ale nieregularne, co 6-9 minut... trwały od 19 do 4 rano z przerwami. No i ucichły... Chyba wolałabym mieć raz a porządnie niż męczyć się już tak co kilka dni... ehh.. Ja dziś cały dzień mierzę ciśnienie, bo coś skacze, a powyżej 140/90 kazali zgłosić się na szpital... jak na razie od wczoraj mieliśmy 3 takie epizody, gdzie doszło do lekko ponad 140 lub 150... Jutro ktg, jak się ciśnienie nie uspokoi to pewnie znowu zostawią nas w szpitalu. Gratuluję maluszków, które już są na świecie :) Życzę duuużo zdrówka i wytrwałości :*
  7. My- cudownie ozdrowieni, jak to powiedział ordynator, jednak nadal w dwupaku, chyba wracamy jutro do domku. Jeszcze jutro badanie rano na obchodzie i się okaże. Skurcze ustąpiły po godzinie 14... Co dziwne, bo nawet ranny prysznic na nie nie podziałał, same odeszły sobie tak po prostu. Rozwarcie postępuje, szyjka już tylko 0,5cm... A skurczy na chwilę obecną brak. Po dzisiejszych rannych bólach myślałam, że będę tulić już mała, a tu takie rozczarowanie... No nic, czekamy dalej :-)
  8. Dziękujemy za wsparcie :-) Ja już po szeregu badań, moje ciśnienie ok, mała dalej ospała. Z nowych wieści... Chyba po wczorajszym badaniu "skatowaniu" coś się rozkręca :-) zaczęły się skurcze, szyjka jeszcze krótsza niż wczoraj, rozwarcie też, także może już niedługo będę tulić tą małą zbuntowaną istotkę co na ktg zasypia :-P brzuch tak boli, że masakra, jak ja już zapomniałam co to znaczy ból miesiączkowy :-( Czekamy teraz na obchód do 9 i zobaczymy. Trzymajcie kciuki ;-)
  9. Melduję się na szybko ze szpitalnego łóżka. W skrócie: Zostawili nas, bo mi ciśnienie skacze, a mała z kolei jakas ospała. Reszta wyników w normie, więc pani doktor powiedziała, że może to być oznaka zbliżającego się porodu- te biegunki. Szpital w Pruszkowie super, jestem sama na sali, skaczą obok mnie, nawet lekarka zagląda co 15 minut. Było już dawno po kolacji, a jak powiedziałam, że głodna jestem to szybko jedzonko przynieśli. Także wielki pozytyw jak na razie :-) Ale.. Stety lub niestety na IP pani dr zrobiła mi chyba masaż szyjki. Nigdy w zyciu!!! Nie chcę straszyć, ja naprawdę jestem odporna na ból, a to to nie można nazwać masażem, to katowanie. Chyba na całej IP słyszeli moje krzyki, aż szarpnęłam za rękę Pani dr ile sił. Krew się teraz sączy, ból jak na okres niemiłosierny, ale może dzięki temu urodze szybciej :-P W miarę możliwości będę zdawać relacje, chociaz tu non stop się coś dzieje. Jeżeli ciśnienie nie będzie skakać i mała nie będzie pchać się na ten świat to jest szansa, że nas jeszcze wypuszcza do domciu przed terminem porodu.
  10. misia23 niestety nie mam takiej położnej. Zastanawialiśmy się z mężem nad wykupieniem w szpitalu, ale są to masakryczne koszty, na które nie jesteśmy sobie w stanie pozwolić. Co do samopoczucia. Wzięłam prysznic i ciut się polepszyło, jak na razie biegunki ustały, ból głowy znośny, zjadłam jakąś bułkę z masłem, bo mi tak wierciło w brzuchu. Temperatura też lekko spadła do 36,8. Poczekam do jakiejś 16, jak się cokolwiek powtórzy to wtedy będziemy ostro działać. Co do karuzelki to my mamy cotoons smoby, jest fajna, ma żywe kolory, ładne melodyjki (np. odgłosy natury) i świeci. Dołączony jest też pilot. Zobaczymy jak się sprawdzi w praktyce :) Co do leżaczka mogę śmiało polecić, dość drogi, ale świetnie się sprawdza i na długo- firmy tiny love. Jest bezpieczny i stabilny i w różnych wersjach kolorystycznych. Świetnie nadaje się też do karmienia, a znam przypadki, że i dziecko w nim śpi przy łóżku rodziców.
  11. Temperatura podwyższona... 37,1... Z tego co czytałam to tak może zaczynać się poród, ale pewności nie mam, bo poza bólem głowy, biegunką, mdłościami i podwyższoną temperaturą to żadnych objawów porodu...skurczy brak, czop i wody nie odeszły, plamień brak... Sama już nie wiem. Myślałam, żeby zadzwonić do swojego lekarza, ale on nigdy nie odbiera... :|
  12. Kurcze nie wiem co robić. Wizytę mam dziś u swojego lekarza na 21:15 (bo wraca z urlopu), a znając jego "punktualność", to wizyta przesunie się na ok 22:30. Ale... Mam większy problem. Nie wiem czy dojadę. Wczoraj na wieczór rozbolała mnie głowa, takie pulsowanie, spałam dziś maksymalnie godzinę, jak siedziałam było w miarę, jak się kładłam -masakra :-( przeszło ok 6 nad ranem, ale to co pozostało po nocy to ostra biegunka (toaleta chyba ze 12 razy). I l lekki ból żołądka, jakieś mdłości. Przepraszam, że tak opisuje, ale sama nie wiem co robić... Boję się, że do lekarza nie dojadę, nie wiem czy to zatrucie czy co... A na IP nie wien czy przyjmą z takim czymś... A czuję się okropnie :-(
  13. Aaa i jeszcze zabawne sytuacje z wczoraj. Pojechałam na zakupy, najpierw do pasmanterii (bo robię zawieszki do smoczków dla małej :) ) i Pani spytała mnie kiedy rozwiązanie, jak jej powiedziałam, że termin na 10.08 to popatrzyła na mnie jak na dziwaka, bo myśłała, że to max 6 miesiąc A później w Biedronce, Pani stojąca w kolejce (była jedna długaśna koleja), spytała: "Czy Pani jest w ciąży?". I oczywiście jak przytaknęłam zrobiła taki raban, żeby mnie wszyscy przepuścili. Wychodząc ze sklepu sama do siebie się śmiałam- poród tuż tuż, a tu ludzie mnie o takie rzeczy pytają (z resztą nie pierwszy raz :P). Aż sama trochę się przestraszyłam i oczywiście przegrzebałam książki i neta czy oby wszystko z moim brzuchem ok, że dziecko jest takie duże, a brzuch taki malutki (tym bardziej, że to pierwszy taki przypadek w mojej rodzinie) :) Dziewczyny mam jeszcze pytanie odnośnie termometru, czy zaopatrywałyście się może już w takie rzeczy czy pisałyście już o tym i mi to umknęło? Ja się waham, bo słyszałam różne opinie, jaki najlepszy. Moja siostra preferowała dla swojej córki taki doodbytniczy, bo podobno najwiarygodniejszy, ja z kolei zastanawiam się nad bezdotykowym, ale też słyszałam, że one potrafią fałszować wyniki, a zależy to od wielu czynników, np. od tego, czy dziecko jest spocone, od temperatury powietrza itp... ehh... Sama już nie wiem... P.s.: Tasiemki do smoczków:
  14. Po raz kolejny dopuściłam się długiej przerwy w pisaniu, ale ostatnie dwa tygodnie- urwanie głowy- non stop jakieś odwiedziny :) Ale oczywiście jak miałam chwilkę czasu to Was podczytywałam. Po pierwsze: GRATULACJE dla wszystkich rozpakowanych mam z okazji narodzin cudownych dzieciaczków i GRATULACJE dla wszystkich rozpakowanych dzieciaczków posiadania cudownych i dzielnych rodziców :) Też już chciałabym tulić swojego skarba :) My dalej w dwupaku, chociaż lekarz na ostatniej wizycie przepowiadał, że Nadia już jest na tyle duża, główka nisko, szyjka się skraca, że nie dotrwamy do 10.08, a nawet do kolenej wizyty (jutrzejszej), a jednak! Mała nadal kurczowo trzyma się mamy i dobija do 4kg... I jak tu rodzić sn?! :P :) W sobotę mieliśmy fałszywy alarm, w nocy skurcze już nawet co 5 minut, ale nic z tego. O 3 nad ranem usnęłam i wszystko ucichło. Czop nie odszedł, plamień brązowych brak, nie mówiąc już o odejściu wód. Jedyne co, to utrzymuje się ból podbrzusza jak na okres i taki gęsty lekko żółtawy śluz. To by było na tyle... Co do dziewczyn rodzących na Żelaznej w Warszawie. Też rozważałam tą opcję i nadal gdzieś tam siedzi mi w głowie, ale mąż uparł się na Pruszków. Trochę mu się nie dziwię, bo tu do szpitala mamy bliziutko, jakieś 5 minut piechotką, na Żelazną dojechać i być może usłyszeć, że nie ma miejsc, albo, że za małe rozwarcie, to ja dziękuję... A jeszcze podobno sierpień ma być taki oblegany. Sama ostatnio byłam świadkiem, przyjechała dziewczyna, wody jej odeszły, skurcze regularne i ją odesłali, bo... "brak miejsc". A byłam w odwiedzinach na porodówce (ale mnie dreszcze przeszły :P ) w Pruszkowie i jestem pod wrażeniem, szpital wyremontowany, kameralnie, mało ludzi, taki spokój, położne mega sympatyczne :) Także zobaczymy jak się sytacja rozwinie. Nie ukrywam, że dalej mam mętlik w głowie gdzie się w razie czego kierować.
  15. Antoninka i ja się dołączam do gratulacji i oczywiście wspieram Was całym serduchem!!! Trzymajcie się i rośnijcie zdrowo :) Mi łożysko odklejało się na początku ciąży, stąd też zmuszona byłam leżeć przez pierwsze miesiące, żeby się zakleiło, ale wiem też, że zdarzyć się to może w każdej chwili, także trzeba bardzo uważać. Dawidek jest dzielny i ma dzielnych rodziców, dlatego na pewno będzie wszystko dobrze :) My też miałyśmy epizod szpitalny w tym tygodniu. Mała przestała się odzywać, mnie to podbrzusze niemiłosiernie bolało, do tego jakieś skurcze, więc udałyśmy się na ktg... Pierwsze wyszło kiepsko, lekka tachykardia małej i kazali powtarzać po wypiciu i zjedzeniu czegoś... Oczywiście panika, ale na szczęście drugie wyszło ok. Kazali zgłosić nam się na drugi dzień do innego szpitala o wyższym stopniu referencyjności i tam po odczekaniu 5 godzin w kolejce w końcu miałyśmy ktg i wyszło na szczęscie książkowe, a mała zaczęła się odzywać :) także jesteśmy spokojni i czekamy :) Co do posiewu, trafiłam na super lekarza w Pruszkowie, poszłam się tylko spytać, a on zaproponował mi, abym usiadła i chyba ze 30 min ze mną rozmawiał. Jak to powiedział: "Ponieważ nie ma Pani już czasu na zrobienie tego badania u swojego lekarza, dam Pani wymazówkę, to jest tak banalne badanie, że sama sobie Pani je zrobi. Ja musiałbym za to wziąć 60 zł + za wizytę, a po co Pani płacić. W innych krajach jest tak, że lekarz tego badania nie wykonuje, zleca pacjentce wykonanie takiego badania samej w domu i pacjentka przynosi wymazówkę do laboratorium". Tak też zrobiłam. Zobaczymy co wyjdzie, wyniki mam w czwartek. Lekarz naprawdę świetny, żałuję, że wcześniej do niego nie trafiłam i co najważniejsze przyjmuje też na NFZ, a ja już tyle kasy wywaliłam na tego mojego... ehh :) Coraz gorzej niestety znosimy nocki, ciężko się przekręcać w nocy, bóle podbrzusza, kręgosłupa, nie mówiąc już o tym upale.. Wszystko leci mi z rąk. Ale dziś to to był hit w moim wykonaniu- stopiłam czajnik elektryczny, który postawiłam na włączonej kuchence elektrycznej... Całe szczęście, że jedyne straty to czajnik, a nie kuchenka i że mąż był w domu, bo głowa już nie ta... :( :P Szycie literek dobiegło końca, już je nawet powiesiłam, więc się pochwalę :)
  16. Hehe takie historie z rana, ale tak to jest każdy ma swoje rady... każdy wie najlepiej. Teraz jak byłam w pracy na zakończenie roku szkolnego moich pociech to oczywiście każda z mam nie omieszkała podzielić się ze mną swoimi przeżyciami i poradami (bo przecież każda kobieta ciążę przechodzi tak samo to ja też tak będę mieć) :P Co do badań to ja w 30 tc nie zrobiłam wr i hbs, bo wiedziałam, że to za wcześnie, więc jako iż lekarz jest zapominalski, po prostu przepisał mi je jeszcze raz i będę je robić teraz już w 36 tc. Co do posiewu obawiam się, że jak poczekam na kolejną wizytę do niego to będzie już za późno, bo na wyniki ileś się czeka, bo oni hodują te bakterie. Dzięki dziewczyny za odpowiedzi, przyznam, że trochę zaczynam panikować... A myślisz Evee, że lekarz na nfz przyjmie mnie tak z ulicy? Może faktycznie warto spróbować? hmm :) Przejdę się do szpitala dziś i podpytam pielęgniarek w laboratorium co mam zrobić, powiem, że lekarz prowadzący nie chce mi wykonać tego posiewu i co w takiej sytuacji... Co do pościeli to mamy tą standardową, czyli 120x90 kołdra, 60x40 podusia, taką, żeby pasowała do łóżeczka, bo łóżeczko mamy 120x60, nie mogliśmy pozwolić sobie na większe, bo by się nie zmieściło w sypialni. Przytulanki, a raczej przytulaczki mamy 2, na jeden mój mąż się uparł przy okazji jak kupowaliśmy jakieś inne rzeczy dla małej (mi średnio się podobał, ale niech ma i się cieszy), a drugiego kupiłam ja w Tesco, bo jak zobaczyłam to się od razu zakochałam, taki króliczek z kokardką na uszku trzymający mini kocyk, cudo Coś mnie dziś podbrzusze od rana pobolewa, nie wiem o co chodzi... ehh, ja mam nadzieję, że mała posiedzi jeszcze tak do 27.07/1.08... Idę kończyć szyć literki :)
  17. No właśnie, to mnie zmartwiłyscie, bo nie uśmiecha mi się płacić za wizytę u innego lekarza po to tylko, żeby zrobić ten posiew z pochwy. Kolejne 300zl w plecy. A mój lekarz sam powinien wiedzieć jaki ma zrobić prawidłowy, skoro pracuje w szpitalu, a nie żeby pacjentka go upominala. Niestety mój prowadzący na początku był milutki, niestety pozory... W rzeczywistości jak się okazało tylko kasa kasa i kasa. Spóźnia się na wizyty po 1,5h, ani przepraszam ani nic. Wyobraźcie sobie w taki upał wysiedziec... I ostatnie pacjentki trzyma po 5 minut z zegarkiem w ręku, bo mu się spieszy. Ostatnie nasze usg trwało całe 50 sekund, nawet małej nie zobaczyłam na ekranie... Badania przepisuje bez sensu, przepisał mi w 30tc powtórkę wr i hbs, które po raz drugi robi się dopiero po 37 tc, bo są one tylko ważne 4 tyg przed porodem... Na szczecie sie wstrzymałam do kolejnej wizyty z ich wykonaniem, a on nawet nie pamiętal, że mi je zlecił.... No tak mnie zaczyna irytować. Nie wiedziałam, że będę musiała się tak stresować z powodu lekarza, za którego z resztą płacę niemałe pieniądze. Mam nadzieję, że czeka nas już tylko ostatnia wizyta u niego za 2,5 tyg, bo nie rodzę w jego szpitalu :-(
  18. I znowu u mnie długa przerwa w pisaniu, ale dopiero skończyliśmy się rozpakowywać w nowym mieszkanku... Wydawało nam się, że tak mało tego do przenoszenia, a tu przeprowadzka trwała i trwała. Obecnie jesteśmy w trakcie kompletowania torby do szpitala. Kolejna wizyta za nami. Rośnie mi w brzuchu długa żyrafka :-P Jest tak długa, że wg parametrów z usg, jej waga wynosi już 2660g (33tc 1d). Jak tak dalej pójdzie to jeszcze skończy się to cesarka:-P No i to co mnie przerazilo, to to, że termin z OM mamy na 10 sierpnia, a wg ostatniego usg to 19 lipiec i jak tu siedzieć spokojnie? :-P Mam jeszcze ważne pytanie... Bo trochę mój lekarz zaczyna mnie irytowac. Zaczął mi przepisywać badania bez sensu. Chodzi o to, że na ostatniej wizycie zrobił mi posiew... posiew z szyjki. Przed wizytą rozmawiałam z koleżanką (też chodziła do tego lekarza) i ostrzegala mnie, żebym nie dała sobie zrobić posiewu z szyjki, tylko z pochwy i odbytu. Ona rodziła w kwietniu i posiewu z szyjki nie chcieli jej uznać w szpitalu. I jej mały po porodzie musiał dostać od razu antybiotyk. Powiedziałam to lekarzowi, a on stwierdził, że to bez różnicy. Więc spytałam go dlaczego koleżance nie przyjęli i że widziałam na stronach szpitala, że wymagają posiewu z pochwy. A on oczywiście nic nie odpowiedział, tylko zrobił swoje, czyli posiew z szyjki i oczywiście musialam zapłacić za to 60zl. Czy Wy miałyście robione już posiewy? Jeśli tak, to jakie? Ja zamierzam iść na dniach do szpitala, w którym zamierzam rodzic i spytać osobiście czy może być ten posiew z szyjki (bo na stronie tego szpitala napisane jest, że z pochwy) i jeżeli okaże się, że z z szyjki jest zły to nie omieszkam mu o tym oznajmić, ale podejrzewam, że skończy się na jego głupim uśmieszku.... :| Tydzień temu złożyliśmy już łóżeczko, posciel już jest, przytulanki czekają, komoda z ubrankami też, teraz jestem w trakcie szycia literek nad łóżeczko (imię). Jak skończę to się pochwalę, ale niestety przez upały opornie mi to idzie ;-) Pogoda w Wawie i okolicach w końcu lepsza, przeszła burza, taka zlewa, w końcu super powietrze :-D P.s. Mi też puchną nogi, wyglądam czasem jak kaczuszka albo pingwinek :-P
  19. Witam po dłuuuugiej przerwie, te "starsze" mamusie i brzusie i te "nowe" mamusie i brzusie, które dopiero dołączyły do forum :) Ale mi się zeszło, jakieś 250 stron, których nie jestem w stanie nadrobić... jak miałam chwilkę czasu to Was trochę podczytywałam (co 10 stronę :P), ale nawet nie miałam kiedy napisać :( Melduję co u nas: No więc tak... Jestem w trakcie przeprowadzki (na szczęście do bloku obok:)) , więc pakowanie, pakowanie i jeszcze raz pakowanie, załatwianie spraw z dawnym mieszkaniem i obecnym, sprzątanie, zakupy meblowe, pranie, prasowanie, samochód (jeeest... w końcu go kupiliśmy!!! :)), ubezpieczenie, rejestracja... A, że maż ciągle pracuje, wszystko jest na mojej głowie... ojj dużo by pisać w tym temacie :P Za nami dwie wizyty u lekarza, krzywa cukrowa jak najbardziej w porządku (o dziwo, bo pożeram takie ilości słodyczy, lodów i truskawek, że czasem mam wyrzuty sumienia :( ) Ale jak na razie 8kg na plusie. A Nadia z kolei dużo przybrała przez ostatni miesiąc, waży już ponad 1900g, SZOK, bo jak czytałam to dzieci w jej „wieku” ważą ok. 1500g-1600g. Noszę w sobie małego WIELKOLUDKA :) Podobno dalej jest chudzina, ale dłuuuga, może dlatego też wbija mi te swoje długaśne nogi tak mocno w żebra :) Lekarz próbował uświadomić mi na ostatniej wizycie, że szykujemy się już do porodu, że to już tuż tuż, ale do mnie to jakoś nie dociera, jeszcze tyle rzeczy mi brakuje przez tą przeprowadzkę :( A mała ostatnio niezłe balangi urządza sobie w brzuchu, ale nie są to już takie kopniaki, a raczej przesuwanie się, rozpychanie, dosyć energiczne, czasem nawet zaboli, ale i tak jest uroczo  No i mniej przyjemna sprawa: zaczęła mi lecieć siara z piersi, nie jest tego dużo, więc na razie nie jest to mocno uciążliwe, ale jednak średnio przyjemne. Co do podwójnego imienia i chrztu, to u nas mała będzie miała jedno imię, jakoś tak nawet się nie zastanawialiśmy nad tym, żeby nadawać dwa.. My z M mamy po 2, ale tak naprawdę używamy je tylko w urzędach i w jakiś ważniejszych dokumentach. A chrzest… hmm.. u nas temat rzeka… raczej na pewno będziemy robić go w Lublinie, bo tam cała rodzina. Ja myślałam o grudniu w święta, ale mój M uparł się na październik/listopad… Z księżmi raczej nie będzie żadnego problemu. Jedyny problem to chrzestni. Raczej nie z rodziny, bo nie bardzo jest kogo poprosić. Mam rodzeństwo, ale siostra ma już tylu chrześniaków, że hej, mój młodszy brat jest za młody, a starszy z kolei to biznesmen z trójką swoich dzieci, który na nic nie ma czasu i nigdy o niczym nie pamięta, więc nawet się nie łudzę, że pamiętałby o urodzinach Nadii, nie mówiąc już o jakichkolwiek odwiedzinach w Warszawie… M z kolei ma brata, który tym bardziej nie nadaje. Więc prawdopodobnie chrzestną będzie moja przyjaciółka z innego miasta, ale tu z kolei powstaje problem, bo nie mamy chrzestnego… Także jeszcze przed nami długie rozmyślania i (podejrzewam) burzliwe dyskusje :P Ależ się rozpisałam :)
  20. Nela_C, kukurydza 123, Bina, mmj, Edzia85, Fiolka dziękuję Wam kochane za słowa otuchy :* Jesteście niezastąpione! Już jest trochę lepiej z humorkiem, mała zaczęła się odzywać, kopnęła mnie kilka razy tak w pęcherz, że aż zabolało. Teraz z kolei na górnych narządach gra Chyba nadrabia łobuziak :) Chociaż dzisiejszy dzień też nie obył się bez wrażeń, jak wracałam z odwiedzin w pracy u moich maluchów, to złapała mnie taka ulewa, że można było mnie wymznąć :P Mam nadzieję, że i ja się nie pochoruję od tego, chociaż po reperowaniu klamki przewiało mnie i nie mogę patrzeć w lewo, taką mam blokadę, ale amol w ruch i na szczęście jest już trochę lepiej :) Na poprawę humorku zawsze mogę liczyć też na moją kochaną kotkę ;) Uwielbiam psotnicę! Właśnie pakowałam się, bo jutro wyruszamy do rodziców do Lublina na ich 35-rocznicę ślubu, a tu taka niespodzianka w walizce. Na dziś to by było tyle, uciekam spać, bo jutro ciężki dzień przede mną, podróż, a później coś co kocham, czyli... robienie tortu dla rodziców :) Dobranoc wszystkim mamusiom i brzusiom :)
  21. mamalina dziękuję za informację odnośnie butelek, zajrzę :-) Mnie dziś dopadł jakiś smutek :-( Przedwczoraj klamka, wczoraj zbity talerz, obrażony M. Ciekawa jestem co dziś mnie czeka... A w dodatku zaczęłam się bardzo niepokoić, bo mała coś milczy od wczoraj... I to mnie chyba najbardziej dobija... Wczoraj tylko na wieczór dosłownie ze 3 razy dostałam kopniaczka, a raczej muśnięcia a dziś cisza... :-( I nawet słodkie nie pomaga...
  22. Dla mnie w ciąży mogłoby nic nie istnieć oprócz lodów, z resztą dla małej chyba też Po niczym się tak nie wierci w brzuszku jak po kolejnej porcji lodów. Też wcinam je na potęgę :) Dziewczyny nie wiem czy był poruszany temat butelek i smoczków, jakie używałyście (doświadczone mamy) lub jakie zamierzacie używać. Ile na samym początku jest potrzebnych? Jaka pojemność? Ja na smoczki zdecyduję się chyba firmy lovi, butelki tej formy też jakoś przypadły mi do gustu, ale czy małej przypadną.. ehh :)
  23. Ja niestety nie wyobrażam sobie życia z dzieckiem i kotem (który z nami podróżuje) bez samochodu, tym bardziej, że ciągle podróżujemy Lublin- Warszawa, Warszawa- Lublin. Cała najbliższa rodzina mieszka w Lublinie, a w Wawie zero pomocy. Ostatnio jak wracaliśmy na święta do domu to w busach nie zgodzili się na podróż z kotem, a w pociągu nie było już miejsc siedzących i całe 2,5h trzeba było stać (a jeszcze do niedawna miałam problemy z łożyskiem i okropne bóle podbrzusza). Co do taksówek to niestety nas nie bardzo stać wydawać kasę na nie, nie wspominając już, że (hit hitów) w Pruszkowie bardzo ciężko o taksówkę, szczególnie w nocy. Tak było w przypadku kiedy dostałam (będąc w ciąży) w nocy silnego krwawienia, przez 30 minut szukaliśmy i dzwoniliśmy po taksówki, nikt nie chciał przyjechać, bo "za mały odcinek drogi i się nie opłaca". Też jest problem tego typu, że obecnie mieszkamy na nowym osiedlu, z dala od nawet zwykłych sklepów spożywczych, więc... Inna byłaby sytuacja gdybyśmy mieszkali w Lublinie, tam i pomoc najbliższych i normalnie funkcjonujące taksówki :)
  24. mamalina dam, dam znać, tylko jak się M od-obrazi :-P Te hormony mnie wykończą, raz płacz, za chwilkę uśmiech od ucha do ucha... Ale jak patrzę na mojego M to zastanawiam się kto tu jest w ciąży i komu hormony buzują... :-P Co do tsh to też pytałam, bo mnie to zaniepokoiło, że mój lekarz nic nie mówił, że jest coś nie tak przy 2,54...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...