Skocz do zawartości
Forum

juventinka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Pruszków

Osiągnięcia juventinka

0

Reputacja

  1. A no i zapomniałam... problem z jakim też się zmagalismy to przechylanie glówki na jedną stronę, tzn prawym uszkiem do prawego ramienia, byliśmy u neurologa, bo podejrzewalismy asymetrię. Neurolog nic złego nie zauważył, ale my na własną rękę juz mieliśmy zapisywać małą do fizjoterapeuty, kiedy nagle od niedzieli samo jej przeszło. I teraz trzyma głowę prościutko ;-) także to pewnie był jakiś przykurcz. Narazie obserwujemy, mamy nadzieję, że to nie wróci i rehabilitacja nie będzie konieczna.
  2. Hej dziewczyny i maluszki :-) Po ilości postów śmiem przypuszczać, że macierzyństwo pochłonęło mnie do reszty :-P Dużo się u nas dzieje, więc nawet nie miałam kiedy Was czytać. Większość czasu spędzamy u dziadków w Lublinie. Generalnie Nadia super, oczko w głowie rodziców <3 , ale jak to z dzieciaczkami, było by za pięknie gdyby obyło się jednak bez problemów. <br /> Problemy mamy z oczkiem, niestety ropieje, raz bardziej, raz mniej, chodzimy do okulisty, masujemy, podajemy kropelki, ale jest różnie. Basia83 My też jesteśmy tylko na piersi. I tu Cię zaskoczę, mała potrafi nie robić kupki nawet przez 12 dni. Robiłam chyba już wszystko, począwszy od zmiany diety, po podawanie dziecku laktulozy, debridatu, soku jabłkowego i czopków, które też już nie działały. Chodziłam po lekarzach i oni twierdzili, że to norma na piersi, że znają rekordzistów, co i przez 21-25 dni nie robili. Grunt to to, żeby dziecko dobrze się czuło, nie było marudne i nie płakało, no i nie miało gorączki. A z Nadią właśnie tak jest, że nie widać oznak niezadowolenia. Czasem pomarudzi, jak nie może puścić bączka, ale praktycznie regularnie to robi i nie jest to niestety zapach lawendy :-P Nie mówię, że jestem spokojna, bo jak nie ma u nas kupki 5 dni to też już włącza mi się stres, ale już teraz wiem, że taka Nadii uroda po prostu. Co śmieszniejsze 2 tygodnie temu mieliśmy chrzciny, pierwszy raz od porodu zjadłam coś z czekolada, tort i ciasto i po tym jak to zjadłam to mała zrobiła 5 dni pod rząd kupkę. Także.. ;-) u mas chyba nie ma reguły z jedzeniem. Dlatego staram się już powoli wszystko wprowadzać u siebie i obserwuję małą. A no i zaczęłam przepajac ją woda przygotowaną na czczo z rana i po tym chyba najbardziej ją rusza :-) Mam nadzieję, że z Twoim maleństwem to też nic poważnego. Jak już pisałam za nami chrzciny. Mała mega spokojna, obudziła się tylko na polanie główki i z powrotem zastała, aniołek :-) chociaż potrafi już pokazać rożki. Co do spania, my śpimy w pajacu samym bądź body długi rękaw i półśpiochy i do tego kocyk. I raczej grzejnik delikatnie odkręcony. Staram się jej nie przegrzewać, bo widzę, że nie jest ciepłolub jak jej mama :-) W zimie, przy niższych temperaturach pewnie będzie spala w pajacu ciut grubszym, welurowym. Ja niestety okresu dostałam niecałe 3 miesiące od porodu, zmora :-( No to chociaż troszkę nadrobiłam :-)
  3. Witam mamusie, dzidziusie i brzusie ;-) Melduję, że i my dobiegliśmy do mety :-) Od wczoraj, tj. 10.08 jesteśmy szczęśliwymi rodzicami Nadii. Urodzona o godz. 10:10, waga 3220g i 52cm długości :-) Poród naturalny, 22h, zakończony 2 godzinnym szyciem, bo tak popękałam. Teraz nawet siadać nie mogę, a mówią, że po naturalnym szybciej się dochodzi do siebie :-P Mała ma obniżony poziom tych płytek, ale mówią, żeby się nie martwić. Nie jest źle, porobili jej mnóstwo badań, które wyszły dobrze, także jesteśmy dobrej myśli. Z gorszych wiadomości to to, że straciłam tyle krwi podczas porody, że czeka mnie przetaczanie. Wczoraj 2 razy zemdlałam, dlatego z małą byłam tylko 3h:-( Ale wierzę, że to postawi mnie szybciutko na nogi i będę mogła się nią nacieszyć. Mała pięknie ssie cyca, od razu załapała :-)
  4. Jestem załamana :-( Przyjęli nas do szpitala... Znowu ciśnienie... Ale nie to jest głównym problemem. Jutro przewożą nas do innego, bardziej specjalistycznego. Okazało się, że przy poprzednim przyjęciu do szpitala, 2 tyg temu zrobili mi jakieś dodatkowe badania krwi i dziś zadzwonili do mnie z instytutu, ze wyszło, że ja właśnie mogę niszczyć płytki krwi dziecka, które otrzymało od ojca, bo jestem jakaś tam "ujemna". Nikt mi wcześniej nic takiego nie mówił, nikt... Nikt żadnych badań nie zrobił w tym kierunku, a to podobno teraz norma. Jestem tak podłamana psychicznie, mąż jakoś się trzyma, a ja ledwo :-( każdy tylko mowi, żeby się nie martwić, bo niewiadomo, że to jeszcze nic potwierdzonego, ale... To niewielkie pocieszenie... Zaryczałam się :'( Ta niepewność mnie dobija :-( Proszę Was dziewczyny o modlitwę za Nas, a w szczególności za naszą kruszynkę... :-(
  5. A ja muszę się pożalić... Dopadły mnie ciężkie dni... Odkąd wyszłam ze szpitala...codziennie chodzę na ktg ze względu na to moje ciśnienie.. Jak mierze w domu to non stop na granicy, czyli średnio 138/87... kilka razy właśnie przekroczyło 140, a nawet doszło do 150/90. Wczoraj miałam badania, niestety wyszła infekcja w drogach moczowych. Dostałam antybiotyk. I dziś znowu na ktg miałam się zgłosić.. Dziś ciśnienie na IP 150/105... I co? Wypuścili mnie z lekami na obniżenie... I jutro znowu powtórka z rozrywki... Kolejne ktg... Teraz mierze w domu po wzięcia leków i znowu 140/98. Już mam dosyć, oni sobie żarty robią... Nie dość, że to 9 miesiąc, to jeszcze takie ciśnienie i mnie codziennie ganiają. To już się robi niepoważne :-(
  6. To prawda, ja też jeszcze zapakowana.. Dziś mija 39t i 1d... a ordynator mówił, że daje mi maks 3-4 dni... A tu już mija tydzień... Mała charakterna po mamusi, zawzięła się i nie chce wyjść.. albo taka punktualna po tatusiu i zawita w terminie :) Tak to sobie tłumaczę... Za nami już właśnie 2 "fałszywe" porody, jeden w szpitalu, drugi w domu... przedwczoraj... skurcze były bardzo silne, ale nieregularne, co 6-9 minut... trwały od 19 do 4 rano z przerwami. No i ucichły... Chyba wolałabym mieć raz a porządnie niż męczyć się już tak co kilka dni... ehh.. Ja dziś cały dzień mierzę ciśnienie, bo coś skacze, a powyżej 140/90 kazali zgłosić się na szpital... jak na razie od wczoraj mieliśmy 3 takie epizody, gdzie doszło do lekko ponad 140 lub 150... Jutro ktg, jak się ciśnienie nie uspokoi to pewnie znowu zostawią nas w szpitalu. Gratuluję maluszków, które już są na świecie :) Życzę duuużo zdrówka i wytrwałości :*
  7. My- cudownie ozdrowieni, jak to powiedział ordynator, jednak nadal w dwupaku, chyba wracamy jutro do domku. Jeszcze jutro badanie rano na obchodzie i się okaże. Skurcze ustąpiły po godzinie 14... Co dziwne, bo nawet ranny prysznic na nie nie podziałał, same odeszły sobie tak po prostu. Rozwarcie postępuje, szyjka już tylko 0,5cm... A skurczy na chwilę obecną brak. Po dzisiejszych rannych bólach myślałam, że będę tulić już mała, a tu takie rozczarowanie... No nic, czekamy dalej :-)
  8. Dziękujemy za wsparcie :-) Ja już po szeregu badań, moje ciśnienie ok, mała dalej ospała. Z nowych wieści... Chyba po wczorajszym badaniu "skatowaniu" coś się rozkręca :-) zaczęły się skurcze, szyjka jeszcze krótsza niż wczoraj, rozwarcie też, także może już niedługo będę tulić tą małą zbuntowaną istotkę co na ktg zasypia :-P brzuch tak boli, że masakra, jak ja już zapomniałam co to znaczy ból miesiączkowy :-( Czekamy teraz na obchód do 9 i zobaczymy. Trzymajcie kciuki ;-)
  9. Melduję się na szybko ze szpitalnego łóżka. W skrócie: Zostawili nas, bo mi ciśnienie skacze, a mała z kolei jakas ospała. Reszta wyników w normie, więc pani doktor powiedziała, że może to być oznaka zbliżającego się porodu- te biegunki. Szpital w Pruszkowie super, jestem sama na sali, skaczą obok mnie, nawet lekarka zagląda co 15 minut. Było już dawno po kolacji, a jak powiedziałam, że głodna jestem to szybko jedzonko przynieśli. Także wielki pozytyw jak na razie :-) Ale.. Stety lub niestety na IP pani dr zrobiła mi chyba masaż szyjki. Nigdy w zyciu!!! Nie chcę straszyć, ja naprawdę jestem odporna na ból, a to to nie można nazwać masażem, to katowanie. Chyba na całej IP słyszeli moje krzyki, aż szarpnęłam za rękę Pani dr ile sił. Krew się teraz sączy, ból jak na okres niemiłosierny, ale może dzięki temu urodze szybciej :-P W miarę możliwości będę zdawać relacje, chociaz tu non stop się coś dzieje. Jeżeli ciśnienie nie będzie skakać i mała nie będzie pchać się na ten świat to jest szansa, że nas jeszcze wypuszcza do domciu przed terminem porodu.
  10. misia23 niestety nie mam takiej położnej. Zastanawialiśmy się z mężem nad wykupieniem w szpitalu, ale są to masakryczne koszty, na które nie jesteśmy sobie w stanie pozwolić. Co do samopoczucia. Wzięłam prysznic i ciut się polepszyło, jak na razie biegunki ustały, ból głowy znośny, zjadłam jakąś bułkę z masłem, bo mi tak wierciło w brzuchu. Temperatura też lekko spadła do 36,8. Poczekam do jakiejś 16, jak się cokolwiek powtórzy to wtedy będziemy ostro działać. Co do karuzelki to my mamy cotoons smoby, jest fajna, ma żywe kolory, ładne melodyjki (np. odgłosy natury) i świeci. Dołączony jest też pilot. Zobaczymy jak się sprawdzi w praktyce :) Co do leżaczka mogę śmiało polecić, dość drogi, ale świetnie się sprawdza i na długo- firmy tiny love. Jest bezpieczny i stabilny i w różnych wersjach kolorystycznych. Świetnie nadaje się też do karmienia, a znam przypadki, że i dziecko w nim śpi przy łóżku rodziców.
  11. Temperatura podwyższona... 37,1... Z tego co czytałam to tak może zaczynać się poród, ale pewności nie mam, bo poza bólem głowy, biegunką, mdłościami i podwyższoną temperaturą to żadnych objawów porodu...skurczy brak, czop i wody nie odeszły, plamień brak... Sama już nie wiem. Myślałam, żeby zadzwonić do swojego lekarza, ale on nigdy nie odbiera... :|
  12. Kurcze nie wiem co robić. Wizytę mam dziś u swojego lekarza na 21:15 (bo wraca z urlopu), a znając jego "punktualność", to wizyta przesunie się na ok 22:30. Ale... Mam większy problem. Nie wiem czy dojadę. Wczoraj na wieczór rozbolała mnie głowa, takie pulsowanie, spałam dziś maksymalnie godzinę, jak siedziałam było w miarę, jak się kładłam -masakra :-( przeszło ok 6 nad ranem, ale to co pozostało po nocy to ostra biegunka (toaleta chyba ze 12 razy). I l lekki ból żołądka, jakieś mdłości. Przepraszam, że tak opisuje, ale sama nie wiem co robić... Boję się, że do lekarza nie dojadę, nie wiem czy to zatrucie czy co... A na IP nie wien czy przyjmą z takim czymś... A czuję się okropnie :-(
  13. Aaa i jeszcze zabawne sytuacje z wczoraj. Pojechałam na zakupy, najpierw do pasmanterii (bo robię zawieszki do smoczków dla małej :) ) i Pani spytała mnie kiedy rozwiązanie, jak jej powiedziałam, że termin na 10.08 to popatrzyła na mnie jak na dziwaka, bo myśłała, że to max 6 miesiąc A później w Biedronce, Pani stojąca w kolejce (była jedna długaśna koleja), spytała: "Czy Pani jest w ciąży?". I oczywiście jak przytaknęłam zrobiła taki raban, żeby mnie wszyscy przepuścili. Wychodząc ze sklepu sama do siebie się śmiałam- poród tuż tuż, a tu ludzie mnie o takie rzeczy pytają (z resztą nie pierwszy raz :P). Aż sama trochę się przestraszyłam i oczywiście przegrzebałam książki i neta czy oby wszystko z moim brzuchem ok, że dziecko jest takie duże, a brzuch taki malutki (tym bardziej, że to pierwszy taki przypadek w mojej rodzinie) :) Dziewczyny mam jeszcze pytanie odnośnie termometru, czy zaopatrywałyście się może już w takie rzeczy czy pisałyście już o tym i mi to umknęło? Ja się waham, bo słyszałam różne opinie, jaki najlepszy. Moja siostra preferowała dla swojej córki taki doodbytniczy, bo podobno najwiarygodniejszy, ja z kolei zastanawiam się nad bezdotykowym, ale też słyszałam, że one potrafią fałszować wyniki, a zależy to od wielu czynników, np. od tego, czy dziecko jest spocone, od temperatury powietrza itp... ehh... Sama już nie wiem... P.s.: Tasiemki do smoczków:
  14. Po raz kolejny dopuściłam się długiej przerwy w pisaniu, ale ostatnie dwa tygodnie- urwanie głowy- non stop jakieś odwiedziny :) Ale oczywiście jak miałam chwilkę czasu to Was podczytywałam. Po pierwsze: GRATULACJE dla wszystkich rozpakowanych mam z okazji narodzin cudownych dzieciaczków i GRATULACJE dla wszystkich rozpakowanych dzieciaczków posiadania cudownych i dzielnych rodziców :) Też już chciałabym tulić swojego skarba :) My dalej w dwupaku, chociaż lekarz na ostatniej wizycie przepowiadał, że Nadia już jest na tyle duża, główka nisko, szyjka się skraca, że nie dotrwamy do 10.08, a nawet do kolenej wizyty (jutrzejszej), a jednak! Mała nadal kurczowo trzyma się mamy i dobija do 4kg... I jak tu rodzić sn?! :P :) W sobotę mieliśmy fałszywy alarm, w nocy skurcze już nawet co 5 minut, ale nic z tego. O 3 nad ranem usnęłam i wszystko ucichło. Czop nie odszedł, plamień brązowych brak, nie mówiąc już o odejściu wód. Jedyne co, to utrzymuje się ból podbrzusza jak na okres i taki gęsty lekko żółtawy śluz. To by było na tyle... Co do dziewczyn rodzących na Żelaznej w Warszawie. Też rozważałam tą opcję i nadal gdzieś tam siedzi mi w głowie, ale mąż uparł się na Pruszków. Trochę mu się nie dziwię, bo tu do szpitala mamy bliziutko, jakieś 5 minut piechotką, na Żelazną dojechać i być może usłyszeć, że nie ma miejsc, albo, że za małe rozwarcie, to ja dziękuję... A jeszcze podobno sierpień ma być taki oblegany. Sama ostatnio byłam świadkiem, przyjechała dziewczyna, wody jej odeszły, skurcze regularne i ją odesłali, bo... "brak miejsc". A byłam w odwiedzinach na porodówce (ale mnie dreszcze przeszły :P ) w Pruszkowie i jestem pod wrażeniem, szpital wyremontowany, kameralnie, mało ludzi, taki spokój, położne mega sympatyczne :) Także zobaczymy jak się sytacja rozwinie. Nie ukrywam, że dalej mam mętlik w głowie gdzie się w razie czego kierować.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...