Skocz do zawartości
Forum

Anihilacja

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Anihilacja

  1. Witam, coś znowu mi troszkę zeszło z odpisywaniem, ale podczytuje regularnie :-). My jesteśmy po wizycie, u nas w miarę w porządku, szyjke mam koło 27 mm, więc jak dla mnie to lepiej niż w poprzedniej ciąży, więc jakoś bardziej optymistycznie do tego podchodze, nie leżę całymi dniami plackiem, przynajmniej coś ugotuje, sprzatne, popołudniu zajmę sie moja coreczka. Synek w brzuszku dalej wychodzi na troszke większego o jakiś tydzień/ półtorej, waży jakieś 1120g. 2 razy mnie tylko trochę przestraszyla moja macica - jak przez godzinę - półtorej twardniala nawet co 3-5 minut, nie wiem czemu tak mam, bo to już coś za często jak na te skurcze Braxtona... dobrze, ze zgodnie z radą mojej lekarki 2 tabletki No-Spy forte na raz jakoś lagodzily sytuacje. Raz rzeczywiście tak miałam po tym jak chwilę się przeszłam do sklepu, ale za drugim razem, to zupełnie bez związku z jakimś wysiłkiem... Wam też się tak często zdarzaja te twardnienia macicy? To znaczy ja poza tymi 2 epizodami to mam tak okolo 5-10 takich twardnien/dzień - przynajmniej tyle wyczuje, bo na stojąco mam czasami problem z rozroznianiem tego. W poprzedniej ciąży gdzieś od 26 tygodnia dostawalam fenoterol doustnie, teraz jest on wycofany w związku z wątpliwa skutecznością, więc zostaje mi tylko dorywczo ta No -Spa, której z kolei w poprzedniej ciąży w ogóle nie dostawalam, bo mój wcześniejszy lekarz twierdził, ze jej "nie lubi". Grunt, ze na razie jakoś pomaga, albo same te skurcze jakoś tak ustępują. No i też nie skrocily mi jakoś bardzo tej szyjki, więc mam nadzieję, ze dotrwam chociaż do tego 36 tygodnia jak poprzednio. Miremele, ja poprzednio miałam cc. Teraz jak by nie było jakiś nowych przeciwskazan, to bardzo bym chciała spróbować rodzić naturalnie. Miałam blizne po cc mierzona na początku ciąży, wtedy wszystko było ok, synek siedzi głową w dół i może już tak zostanie. Jak już pisałam jest troszkę większy niby niż na swoj tydzień, ale to jeszcze o niczym nie przesądza, bo też dziecko nie rośnie cała ciążę w tym samym tempie. Ja też w jakiś sposób jednak nie nastawiam się na poród równo w 40 tygodniu (może u mnie to będzie już tak genetyczne, bo u mnie mama rodziła dwójkę swoich dzieci na granicy ciąży donoszonej kolo 37 tyg. :-) ot taki urok), a wcześniej dzidziuś będzie mniejszy - z resztą zobaczymy jak będzie. Wiem, ze powyżej 4 kg szacowanej wagi dziecka już nie zalecają psn po cc. Ale też jak są te programy, które przeliczaja wagę dziecka na tygodnie w aparatach Usg, to one zwykle liczą 50 centyl jako około 3500 g na 40 tygodni, pewnie mogą być jakieś różnice, ale dalej zostałaby jakaś rezerwa nawet przy troszkę większym dzieciaczku :-). My chcielibyśmy jeszcze mieć kolejne dziecko, jeśli wszystko byłoby dobrze, wiem z planować to sobie można.... Ale jeśliby się udało bylibyśmy szczęśliwi. A po porodzie naturalnym jednak to zawsze troszkę bezpieczniej niż po 2 cesarkach mieć trzecia... No ale czas pokaże jak będzie, nic na siłę, bo najważniejsze będzie bezpieczenstwo tego dziecka, jeśli tylko cokolwiek będzie nie tak, nie będę się ani chwili wahala nad cc. A odnośnie spania w nocy, to u mnie ostatnio też nie najlepiej, głównie, przez to, ze mnie córka dzień w dzień budzi koło pierwszej w nocy, czesto przy tym chce iść siku i w ten sposób rozbudza siebie i mnie, a potem się wierci przez godzinę, jak już ona zasnie, to ja dalej nie mogę, bo dzidziuś w brzuchu chyba w ogóle nie śpi, albo permanentnie wierzga przez sen, mąż chrapie.... ;-) i tak mam noc przerywana. Rano córka wstaje między 5-6, więc odsypiam dopiero w ciągu dnia, jak ona jest chwilę u niani. Depilacja, hmm... to już teraz niezła gimnastyka, pomimo tylko tych moich 92 cm obwodu :-) Kukurydza, dołączam się do trzymania kciuków za Was i pamiętam o modlitwie, za kazdy dzień/tydzień które tak dużo zmieniają, gdy dzieciaczki są w brzuchu mamy. Inaczej pomóc nie damy rady, ale wierzę, ze w taki sposob coś zmienić mozemy. Pozdrawiam wszystkich :-)
  2. Basia83, u ciężarnych, które nie przechodziły ospy, w przypadku dużego ryzyka zakażenia jest mozliwosc podania tak zwanego VZIG - czyli swoistej immunoglobuliny przeciwko (Varitect CP - nie wiem jak z dostępnością tego w aptekach ) wirusowi ospy do 72-96 godzin od kontaktu z chora osoba . Nie wiem, może w razie czego skontaktować się z lekarzem chorób zakaźnych, bo nie wiem kto by coś takiego przepisal. A najlepiej jak się nie wie, czy się przechodzilo ospe zrobić badanie przciwcial IgG przeciw VZV i tak byłoby to zalecane przed podąża takiej immunoglobuliny. Zwłaszcza, ze rozumiem, ze u Ciebie byłby czas na oznaczenie przeciwciał, bo nie miałaś bezpośrednio kontaktu z chora osoba. I tak jak Mamalina pisała zakaznosc jest droga kropelkowa gdzieś od 48 godzin przed pojawieniem się zmian skornych.
  3. Ja też jestem potwierdzeniem tego, ze więcej się tyje w drugim trymestrze - w poprzedniej ciąży, do końca drugiego trymestru przytylam łącznie 9 kg ( i to rzeczywiście wychodzilo niekiedy jakieś kilo na tydzień), a w trzecim trymestrze już tylko 4 kg do przodu. Więcej w trzecim trymestrze mysle, ze mogą przybierać kobiety, którym się robią większe obrzęki, ale ta wodę się traci tuż po porodzie, więc też nie ma się co aż tak tym przejmować. Ja też miałam jakieś niewielkie obrzęki, ale były, bo obrączkę i zegarek musialama zdjac. Teraz jestem jakieś 6 kg na plusie (kończę dziś 25 tydz.), więc jakieś półtorej mniej niż w poprzedniej ciąży w tym czasie, ale to zapewne "zasługa" przebytej grypy zoladkowej. Wyjsciowo w obu ciazach miałam 53 kg, przy wzroście 170, więc bmi, tak w dolnych granicach normy.
  4. Ja jak pisałam mojego posta, Wy zdazylyscie napisać 2 strony... :-) Więc przegapilam świetne informacje od Mmj. Mam nadzieję, ze teraz odetchniecie z ulgą i wierzę, ze po porodzie też będzie wszystko w porządku. Tego Wam życzę z całego serca. Tak to jest nieraz z tym Usg, co byśmy bez niego zrobili, ale też nasze dzieciaczki równo potrafią nas nastraszyc...
  5. Witam, ale jestem zła, tym razem na mnie padło, tyle sobie napisałam i wszystko się usunęlo.... A wiecie, ze ja zawsze przynudzam tymi strasznie długimi postami ;-) Mamalina, dziękuję za zaproszenie na prywatne forum :-). Super zdjęcia powrzucalyscie. Wszystkiego najlepszego dla Olchy na nowej drodze życia i spoznione, ale serdeczne życzenia dla wszystkich Solenizantek. U nas znowu trochę niepotrzebnych atrakcji w postaci biegunki przez weekend u naszej córki i to w dodatku z krwią.... ehh te biegunki 2-3 dniowe z przerwami 2-3 tygodniowymi, to się już ciągną od grudnia, tylko wcześniej bez dodatku krwi... póki co robiliśmy już posiewy bakteriologiczne stolca, parę razy kal na pasozyty - wszystkie badania w porządku, przeleczona antybiotykiem, dwa miesiące na probiotykach i nic. Po konsultacji gastroenterologa dziecięcego narazie chyba najbardziej prawdopodobna wydaje się być alergia na mleko krowie, bo jest pewien zwiazek czasowy z biegunka, a podawaniem mleka ( tak do 3 dni od podania), no ale ciężko jednoznacznie powiedzieć. Chcielibyśmy, żeby to było to, a nie coś bardziej poważnego... Dzisiaj robimy badania z krwi, więc będzie płaaacz... Teraz ja się wyzalilam i wylalam swoje obawy... No cóż chyba już się nie uwolnimy od tego stresu i troski o nasze maluchy. Widocznie tak to już jest poczawszy od poczęcia ;-). Ja w każdym razie zawsze nie mogłam się doczekać momentu, w którym dzidziuś wreszcie się urodzi i nie wyobrażam sobie, jak ciąża miałaby trwać jeszcze dłużej, jak niektóre z Was tu pisały... :-) Ja zawsze miałam wrażenie, ze w ciąży spoczywa na mnie taka ogromna odpowiedzialność za to dzieciątko, ze muszę ciągle uważać żeby czegoś nie zrobić źle, czymś nie zaszkodzić, nie przegapić czegoś niepokojącego, nie zaniedbać czegoś... Więc zawsze powtarzalam mężowi, jak się nasza córka urodzila, ze teraz wreszcie część odpowiedzialnosci przechodzi też na niego i ze teraz on też może to dziecko obserwować tak samo jak ja, wychwycić jakieś niepokojące objawy i razem ze mną opiekować się tym dzieckiem. Zawsze też mi się wydawało, ze jak już dziecko jest na swiecie, to łatwiej zaobserwować, jakby coś się miało dziac i większe są możliwości reagowania... Więc ja z wytesknieniem czekam na sierpień :-) A odnośnie mojego Męża, to wiadomo, nam też się zdarzają jakieś sprzeczki. Ostatnio mnie doprowadza do szału, jak o coś się przegadujemy i domyślam się, ze nie chcąc się poklocic chce urwać rozmowę, więc słyszę tylko: "skończ już lepiej mówić", a mi się wtedy nóż w kieszeni otwiera i doprowadza tylko do zaostrzenia sytuacji... no cóż to tylko taki głupi przykład. Ale nie mogę mu za to zarzucić braku zainteresowania się ciąża. Już tradycją jest, ze codziennie musi zapytać - który mamy dzisiaj dzień, oczekując precyzyjnej odpowiedzi, tydzień + dzień :-). Pyta, czy kopie, z przykladaniem ręki do brzucha to różnie bywa, zależy ile mamy dla siebie czasu, a ostatnio niestety nie za wiele. Ja jeszcze nie kupiłam żadnego ubranka (troche tych najmniejszych po córce się przyda, bo specjalnie kupowałam w takich kolorach ecru, białym, zoltym), no ale pierwsze body dla synka tym razem kupił mój mąż i wręczył mi w Walentynki ;-). Ale też widzę, ze inaczej podchodzi do tej ciąży, niż do poprzedniej, to znaczy nie pozwala mi tak panikowac, więc też nieraz słyszę, ze on nie chce o czymś slyszec, żebym nie wymyslala jak np. mówię, ze juz chyba dwie godziny nie czuje małego... A w poprzedniej ciąży, to był pierwszy do jeżdżenia po izbach przyjęć... ;-). Też nie mogę zarzucić mu braku pomocy przy naszej córce, bo od pierwszych jej dni, przebieral ja na przemian ze mną, kapal, no karmienie mu odpadalo, ale nieraz wstawal w nocy i mi ją podawał do karmienia. Teraz też po pracy chodzą na spacery, na plac zabaw. Więc tu muszę przyznac, ze stnal na wysokości zadania. I też chyba jak na faceta dzisiajszych czasów dość szybko dojrzał do roli ojca, bo oboje mieliśmy po 25 lat, jak urodziła nam się corka (czyli tuż po 6 roku naszych studiów), a o dzieciach myśleliśmy już ze 2 lata wcześniej i jedynie racjonalizm i zdrowy rozsądek nas przed tym powstrzymywaly... U nas nie byłoby szans mieć dziecka na studiach bez 100% pomocy finansowej naszych rodzicow, a czasowo też sobie tego nie wyobrażam, u nas nie było studiów w trybie zaocznym, owszem są niestacjonarne, za które się płaci 20 tys. rocznie, ale one są w trybie dziennym. Fiolka, my jakieś dwa tygodnie temu też dokonywalismy ostatecznych formalności związanych z zakupem domu, więc wiemy ile to jest uzerania się z tym wszystkim... Niestety u nas nie ma szans, żeby zdążyć wykończyć dom przed porodem, więc wszystko przypadnie na pierwsze miesiące życia naszego synka. Najbardziej optymistyczna wersja to jest wprowadzenie się w okolicach Świat Bożego Narodzenia, ale myślę że mało realna. Trochę tego jest do zrobienia - schody, kominek, centralne ogrzewanie, podłogi, malowanie.... Wiec póki co będziemy się dalej gniezdzic na naszych 36 metrach kwadratowych i na razie o żadnym pokoiku dla malucha nie myślimy. Bardziej nad tym, gdzie upchniemy łóżeczko. Jeden pokoik zajmuje nasza córka i tam nic już się nie zmieści, a w naszej salono-sypialni w miejscu gdzie kiedyś stało łóżeczko córki została postawiona komoda, bo już nie mieliśmy gdzie trzymać ubrań, więc coś trzeba było dokupić. No ale cóż trochę się coś poprzestawia i musi się zmieścić :-). Chyba się nie dogralismy z zakupem domu i czasem, w którym nam się udało zajść w ciążę. Tym razem staraliśmy się kilka mięsiecy, nie tak jak w poprzednich 2 ciazach, od pierwszego razu... Ale chyba to szukanie domu mi wyszło na zdrowie, bo zaszlam w ciążę, jak się w to zaangażowalam w listopadzie i przestałam myśleć o zachodzeniu ;-). Pozdrawiam wszystkie Mamusie i ich Dzidziusie :-)
  6. Ja również się witam dzisiaj, niedawno wróciłam z krzywej cukrowej, dobrze ze juz po. Samo wypicie jeszcze by przeszło, pomimo że normalnie nic nie slodze, ale później było mi tak niedobrze i słabo, ze sie bałam z krzesła wstać, żeby nie upaść. A jak wychodziłam do poczekalni po drugim pobraniu krwi, to potknelam się o stołek i w ostatniej chwili uratowalam sie przed przewroceniem. Więc tak ku przestrodze tym co jeszcze są przed testem, uważajcie na siebie bardziej niż ja ;-). Chociaz mam nadzieje, ze to lepiej zniesiecie, ale teraz przy tym przesunietym środku ciężkości mamy dodatkowe utrudnienie ;-). A tak odnośnie tych wszelkich obaw jak sobie poradzimy, jak podzielić swoją miłość na kolejną pociechę... to ja tak szczerze liczę, ze bedzie lepiej niż teraz w ciąży, to znaczy wiadomo, ze bedzie więcej zajęć i obowiązków, ale myślę, ze postaram się też w jakiś sposób angażować w opiekę nad maluchem moja wtedy niespełna 3 - latkę, ona bardzo lubi wszystko robić ze mną, nie odpuści żadnego sprzatania, nie ma opcji żebym jakaś sałatkę czy obiad robiła bez niej. Na pewno będzie zazdrosna na początku, no ale myślę że jakoś to przezyjemy. Za to dużo większe wyrzuty sumienia mam teraz.... i strasznie mi jej było szkoda, jak tak jak już pisałam wcześniej z powodu tej jej opryszczki wywiezlismy ja z mężem do teściów, więc przez tydzien mnie nie widziała, a teraz opryszczke ma mąż, więc on jest na wygnaniu u swoich rodziców... Więc teraz nasza córka od tygodnia go nie widzi i tęskni za nim, codziennie pyta gdzie jest tatuś i szuka go po mieszkaniu... Poza tym też nie biorę jej na ręce, żeby nie dźwigać i kiedyś była taka rozmowa między nami, ze sie jej pytałam czy wie, ze kiedyś ten Dzidziuś wydostanie się z mojego brzucha. W odpowiedzi usłyszałam "tak, mamusia wtedy będzie mogła mnie nosić" - wiec tak wygląda interpretacja rzeczywistości przez dziecko :-). Więc teraz się czuje po prostu jakbym ja niesłusznie krzywdzila wymyslajac np. te izolacje przy opryszczkach, ktorych ja niestety nie miałam nigdy przed ciążą :-(. Mamalina, Ty to jesteś teraz biedna, nie dość że nie masz chwili wytchnienia, jakby Twoja dwójka była w przedszkolu, to jeszcze na dodatek musisz się zajmować dwójka chorych dzieci. A każdy kto miał doczynienie z chorymi maluchami, wie jakie potrafią być wtedy marudne i nieszczesliwe... Więc życzę szybkiego powrotu do normalności. A wszystkim z problemami w relacjach z najbliższymi, zycze poprawy sytuacji i wszechobecnej zgody, zrozumienia i wsparcia. Bo chyba niczego nie potrzebujemy teraz tak bardzo jak tego. No a niestety hormony nam nie pomagają, ja też się czasami posprzeczam z moim mężem i też mam niestety wrazenie, ze robię to częściej niż przed ciążą, bo chyba zbyt duża wagę przywiązuje do tego w jaki sposób on coś powie, albo nawet jak coś zaintonuje, a normalnie chyba bym w ogóle na to nie zwróciła uwagi i nie przyszło by mi przez myśl, żeby się o to czepiać... Nie żeby on był zawsze taki święty i bez winy ;-)
  7. Kukurydza, podręcznik mam tylko w wersji książkowej, ale za dużo sie nie napracowalam przepisujac ten krótki fragment ;-) Ja mysle, ze wszystkie ruchy się liczą, no poza tą regularną czkawką - jej się na pewno nie uwzględnia do oceny jak to mądrze określają fachowcy dobrostanu płodu :-). Możesz sobie liczyć przez 2 godziny pod rzad i wtedy zobaczysz czy po tych 50 minutach przerwy znowu nadrobia kopniakami do tej statystycznej normy - która zresztą nigdzie nie jest okreslona :-) Przecież gdybyśmy naprawdę chciały cały czas kontrolować czy dzieci się ruszają, to byśmy zwariowały, bo przecież musialybysmy nie spać, tylko czuwać i liczyć ;-). Ja mam teraz wrażenie, że w tej ciąży mój dzieciaczek się permanentnie rusza, czasami zdarza się może pół godzinna przerwa, ale w poprzedniej ciąży na tym etapie miałam takie dni, ze pół dnia ruchów nie czułam, albo w jeden dzień były bardzo mocne, a w drugi dzień pewnie się dziecko jakoś wyobracalo nie wiem, może w stronę kręgosłupa i dużo słabiej wszystko czułam, ani mi brzuch nie podskakiwal. A wszystko mogę sobie dokładnie porównać, bo w poprzedniej ciąży opisałam sobie kazdy jej dzień ;-), czego to człowiek z nudów nie robił. Więc jak widać nie ma reguły i albo teraz będę mieć bardzo żywiołowe dziecko, albo np. lepiej czuje te ruchy i wcześniej je czułam, bo to w końcu moja kolejna ciąża. Dodam, ze w obu ciazach mam łożysko na przedniej ścianie. Mamalina - dziękuję za dobre słowo i nadal trzymam kciuki, żebyś się nie dała tym paskudnym wirusom. Dziękuję też wszystkim, którzy komentowali mój brzuszek, już nie przejrze wszystkiego wstecz, żeby było imiennie :-). Ja teraz nie mam dostępu do Waszych zdjęć, bo nie wrzucacie na publiczne forum, ale myślę że wszystkie brzuszki ciążowe są ładne, zawsze jakoś tak z sentymentem spogladalam na kobiety w ciąży :-)
  8. I w poprzedniej ciąży i teraz próbowałam doszukać się informacji jak to jest z tym liczeniem ruchów... i nigdzie nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi, a co lekarz czy położna mówili mi inaczej. W moim podręczniku do Położnictwa i Ginekologii Breborowicza pisze w ten sposób: "ruchy płodu należy liczyć co najmniej godzinę dziennie i liczba mniejsza niż 3 uznawana jest za nieprawidłową. Większość protokołów postępowania jako sygnał alarmowy przyjmuje jednak mniej niż 10 ruchów w ciągu 2 godzin." A w Internecie są też wersje, ze ma być 10 ruchów na godzinę i albo jakieś wersje żeby ogólnie liczyć w jakim czasie wystąpi to 10 ruchów i bądź tu mądry... Ogólnie pisza, żeby sobie 2 lub 3 razy dziennie wybrać jakaś godzinę i policzyć ile tych ruchów jest. Jak nie ma właściwej ilości w ciągu godziny liczyć przez kolejną. Też nie ma sprecyzowanego tygodnia, po którym powinnyśmy zacząć liczyć. Widziałam wersje, ze po 25 tygodniu, lub ze koło 29 lub jeszcze inne. Bo prawda jest taka, ze teraz części ruchów pewnie jeszcze nie wyczuwamy w związku niewielkimi rozmiarami dziecka. Niby się mówi, ze pod koniec ciąży dziecko ma mniej miejsca, więc rzadziej się rusza. U mnie się to nie sprawdzilo, bo z kolei miałam wrażenie, ze wyczuwalabym nawet dotknięcie palcem ;-).
  9. No wreszcie dobrnelam do końca, ale dzisiaj naklepalyscie :-). Musiałam troche nadrobić to, czego w nocy nie dospalam - sumarycznie w nocy spałam jakieś 3 godziny i w ciągu dnia 3, więc ostateczny bilans nienajgorszy. Wszystko przez moją alergię - katar, no i duszność astmatyczna, która mnie od tygodnia męczy, więc w nocy dwa razy brałam leki rozkurczajace oskrzela i pewnie jakoś bym w końcu zasnela, gdyby nie to, ze w między czasie moja córeczka szalała ze 2 godziny - ona ma w swoim pokoju taki duży materac 140x200 cm zamiast łóżeczka (przynajmniej daleko nie spadnie, no i ma duuuzo miejsca na wiercenie się) i codziennie mnie w nocy wola, więc do niej idę się polozyc i albo czekam aż zasnie i wychodzę, albo śpię do rana... No ale w połączeniu z tym moim cholernym katarem, no to ja cały czas wybudzalam i tak razem nie mogłyśmy zasnąć, ( doszłam do wniosku, ze dzidziusiowi w brzuchu też chyba spanie nie było po drodze, bo w tym czasie kiedy nie spałam, on może miał max.15 minutowe przerwy w kopaniu) ... ehh też sobie ponarzekalam.... Odnośnie tego kaszlu, myślę Kukurydza, ze nie zaszkodzisz dzieciaczkom, ja od jakiś 2 tygodni kicham jakieś 80-100 razy na dobę, bo to mam kilka takich serii po kilkanaście kichniec... Więc też ta tlocznie brzuszna wykorzystuje, a po wizycie u ginekologa, wszystko jest tak jak było wcześniej. W kwestii alkoholu zacytuję fragment takiego artykułu ze strony pediatria.mp.pl/karmienie-piersia/103226,stosowanie-uzywek-a-laktacja bo aż z ciekawości chciałam doszukać jakiś bardziej konkretnych informacji: "Według rekomendacji Amerykańskiej Akademii Pediatrii w czasie laktacji można sporadycznie spożywać niewielką ilość alkoholu, np. pół kieliszka wina (5 g etanolu). Alkohol w pokarmie znajdzie się już po 30 minutach od spożycia i utrzymuje się tam, jak długo jego stężenie w Twojej krwi jest większe niż w pokarmie. Potem następuje dyfuzja zwrotna alkoholu z pokarmu do krwi i dalsze wydalanie z organizmu. Jeśli zostanie spożyty zaraz po nakarmieniu dziecka, to do następnego karmienia zostanie wydalony z pokarmu (trwa to ok. 2 godzin). Jeśli zdarzy się, że spożyjesz większą ilość alkoholu, musisz odczekać do czasu ustąpienia wszystkich objawów ogólnych. W tym czasie mleko powinnaś odciągać (aby utrzymać laktację) i wylewać (nie nadaje się do karmienia)." Nie wiem, czy to rzeczywiście da się tak dokładnie przeliczyć, ale dla swojego usprawiedliwienia w chwilach słabości..... ;-) Zresztą nie ukrywam, ze jak moja mała miała może niecały roczek i nie żyła już tylko moim mlekiem, to też sobie pozwalam czasami wieczorem wypić pół lampki wina, wiedząc że będzie dłuższa przerwa w karmieniu i nic wtedy nie odciagalam i nie wylewalam. U mnie córka bardzo trudno znosila ząbkowanie i mając te 9 miesięcy był taki tydzień gdzie 24 godz/dobę żyła tylko na moim mleku, pomimo że już wcześniej miała powprowadzane różne zupki, słoiczki... ehh co ja bym wtedy zrobiła bez tej laktacji, tylko wtedy trudno było mi się wina napić ;-) No cóż każdy dzieciak jest inny, nasza się łatwo przyzwyczajala do tego co dobre, a rządzić by chciała nami do dzisiaj :-). A nawiązując do wyprawek, ja w tej poprzedniej ciąży kupowałam wszystko między 32-34 tygodniem i mysle, ze da się to w miarę ogarnąć, więc to tak na pocieszenie dla tych co jeszcze nic nie mają ;-) A i dodam, ze ja dopiero wtedy zaczęłam przeglądać artykuły dziecięce i czytać opinie wszelakie... Więc mysle, ze wszystkie mamusie z tego forum mają już o niebo większą wiedzę na temat wyprawki na dużo wcześniejszym etapie ciąży niż ja wtedy, a to już duży krok do przodu :-). My tylko za długo zwlekalismy z wózkiem i fotelikiem, tak że nam nie zdarzył przyjść zamawiany przez Internet do czasu mojego wyjścia ze szpitala, ale i to ogarnelismy, bo pożyczylismy fotelik na tą 5 minutowa trasę ze szpitala od znajomych. Tylko muszę dodać na usprawiedliwienie, ze nasza cora się pospieszyla z przyjściem na świat o te 4 tygodnie. Więc mysle, ze Wy też wszystko ogrniecie tak jak trzeba :-) Mój mąż remontowal mieszkanie dopiero w wakacje, po naszych studiach, czyli to był dla mnie gdzie koniec 6-8 miesiąc ciazy, (troche mu zeszło, bo sporo rzeczy robił sam - kładł panele, malował ściany, skrecal meble, kupował pralkę, lodówkę, mikrofale.... itd... i wszystko uzgadnialismy telefonicznie lub przez maile, bo ja lezalam w rodzinnym domu moich rodziców, a on był 150 km dalej, więc psychicznie wcale mi nie było wtedy lekko, bo sie prawie w ogóle nie widzieliśmy :-( ) wprowadzilismy się na niecale 2 tygodnie przed porodem... No dobrze, już chyba kończę ten mój slowotok. Przepraszam, ze nie odpisuje każdej z Was imiennie, ale z telefonu tego nie ogrne, a pamięć teraz nie taka jak trzeba ;-). Cieszę się, ze nie dajecie się infekcjom, ze dziś w lepszych nastrojach. No i nie dajmy się tesciowym, ani wszystkim innym którzy naduzywaja naszej cierpliwości ;-)
  10. Nie masz za co przepraszać Kukurydza :-) czasami trzeba wyjaśniać drobne nieporozumienia, ja też nie zawsze zrozumiem o co chodzi tak jak należy, a zważając teraz na nasze stany odmienne, to już w ogole ... ;-) Jeszcze tak odnośnie tej chęci odpoczynku od małego dzieciątka. U mnie np. było tak, ze przez pierwsze kilka miesięcy strasznie przezywalam jak musiałam gdzieś swojego malucha nawet na chwilę zostawić - chociażby idąc do dentysty. Nie wiem, czy to tak silny instynkt macierzynski, czy co, ale np. nawet nie mogłam znieść tego, ze jak byliśmy u tesciow, to teściowa czasami zabierala moja córeczkę i wychodziła z nią sama do innego pokoju, swoją droga trochę nas to z mężem dziwilo, nie wiem czemu tak robiła. W każdym razie strasznie mnie to denerwowalo, więc nawet unikalam wyjazdu do teściów. Może też było tak, ze przez te pierwsze miesiące życia moja mała była wręcz idealnie grzecznym dzieckiem. Po tygodniu życia spała w nocy po 5 godzin, wiec karmilam ja raz, a do 3 miesiąca życia wydluzyla sobie stopniowo nocne spanie do 10-12 godzin, bez żadnej pobudki na karmienie! Nawet się pytaliśmy pediatry, czy jej nie budzić na karmienie, ale ze ładnie przybierala na wadze, to usłyszeliśmy tylko, ze po co ja oduczac dobrych zwyczajów :-), wiec tylko musiałam wtedy laktatora użyć, żeby nie stracić pokarmu. Więc początkowo naprawdę się nie przemeczalam przy dziecku, to i nie miałam potrzeby odpoczywać. Ale spokojnie, z czasem wszystko się zmieniło i wraz z zabkowaniem ( u nas w 9 miesiącu) oduczyla się dobrych nawyków i do dziś nie ma nocy przespanej bez pobudki.... A ma już 2,5 roku. Przy zabkowaniu zdarzało się, ze spałam godzinę w nocy.... i chyba wtedy stopniowo instynkt macierzyński ustepowal zwyklemu zmęczeniu i każda pomoc była nieoceniona. Teraz też czasami podrzucamy mała np. na kilka godzin do teściów przez weekend (moi rodzice mieszkają jakieś 150 km dalej, więc nie mamy takiej możliwości), żeby mieć chwilkę czasu dla siebie. Myślę, ze to jest normalne i nie ma co mieć wyrzutów sumienia, ze jest się wyrodnym rodzicem. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku ;-). Dobrej nocy życzę.
  11. Kukurydza, ja nigdy nie twierdzilam i nie twierdze, ze leczy się wyniki ;-). Jednak w jakis sposób muszą być usystematyzowane jakieś wytyczne. A i tak do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie w tym uwzględniając obciążenie genetyczne jak np. u Ciebie. A w przypadku glikemii, tu zdecydowanie należy rozgraniczyc glikemie przed obciążeniem glukoza - tu już teoretycznie powyżej tych 92 mg/dl jest nieprawidłowe w ciąży, a co innego po godzinie, czy 2 po obciążeniu tak duża dawka glukozy. To jest specjalnie tak jakby nadmiernie obciążany nasz organizm weglowodanami prostymi, żeby wykryć nieprawidłowe tolerowanie glikemii. Przecież nasz standardowy posiłek nie obciąża organizmu 75 g glukozy, zwlaszcza, ze jest on łączony z innymi składnikami, które np. powodują opóźnienie wchłaniania glukozy, więc nie dostajemy nagle takiej dawki cukru. Więc mysle, ze nie można stwierdzić że glukoza po obciążeniu jak jest powyżej 100, to że jest to nieprawidłowy wynik. A inna sprawa jest, ze dieta cukrzycowa nikomu jeszcze nie zaszkodzila i na pewno można byłoby ja polecać w profilaktyce cukrzycy czy chorób sercowo - naczyniowych. Pozdrawiam i życzę szybkiego uporania się z infekcja.
  12. Mamalina, wiem że na pewno się martwisz tym polpascem, ale wcale nie jest powiedziane, ze ma się u Ciebie ten wirus reaktywowac. A nawet w sytuacji wystąpienia polpasca ryzyko dla dziecka jest bardzo bardzo niewielkie (sprawdzałam, ze gdzieś poniżej 0,05% że będzie wiremia i wirusy przejdą przez łożysko, gdzie dla porównania przy różyczce to jest około 50%), zresztą problem byłby głównie w pierwszym trymestrze, tuż przed porodem lub po porodzie. A odnośnie ospy, to doświadczenia w rodzinie mamy - moja mama, będąc w ciąży z moją siostra przeszła ospe w pierwszym trymestrze ciąży (zarazajac się ode mnie....) Nie było wtedy dostępnego usg, więc stres aż do porodu, albo i dłużej. Ale moja siostra dziś 23 letnia jest w pełni zdrowa. (A jak się później na studiach dowiedziałam nawet przy przechorowaniu ospy ryzyko dla dziecka szacuje się na 3 %). W każdym razie życzę Ci duuuzo odporności i uchronienia się przed polpascem. Mam nadzieję, ze Liljanka łagodnie przejdzie przez ta infekcje. Każdy kto ma chociaż jedno dziecko wie, jak to jest gdy ono choruje... dużo zdrowia i siły dla wszystkich walczacych z infekcjami.
  13. A jeszcze wrzucę zdjęcie mojego brzuchacza jak już wreszcie mam jakieś zrobione :-) U mnie pępek już niestety na zewnątrz. A po poprzedniej ciąży została mi przepuklina pepkowa.
  14. Kurczę, mi się wydawało, ze wcale nie mam małego brzucha - pomimo, ze słyszałam takie opinie od innych, ale jak tak porównuje z Wami, to do jakiś gigantów nie nalezy. Ja dziś kończę 24 tydzień, a obwód 89 cm. Tydzień temu dzidziuś miał szacowana wagę na 700 g, wody plodowe niby w normie. Wiec jak widać nie ma z tym reguły. I pomyśleć, ze za czasów kiedy nasze mamy były z nami w ciazy, jak nie było Usg, to lekarze tylko na podstawie obwodu brzucha i wysokości dna macicy szacowali czy dziecko rośnie prawidłowo... to chyba jak wróżenie z fusów ;-)
  15. Najnowsze wytyczne co do cukrzycy ciążowej Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego z 2015 roku: Kryteria rozpoznania cukrzycy ciążowej na podstawie OGTT z użyciem 75 g glukozy: 1) glikemia na czczo 5,1–6,9 mmol/l (92–125 mg/dl) 2) glikemia w 1 h OGTT ≥10 mmol/l (180 mg/dl) 3) glikemia w 2 h OGTT 8,5–11,0 mmol/l (153–199 mg/dl) Do ustalenia rozpoznania wystarczy spełnienie jednego z tych kryteriów. "PTD (2015) zaleca kontrolę glikemii na czczo na początku ciąży, a następnie możliwie szybkie wykonanie OGTT u kobiet z glikemią na czczo w przedziale 5,1–6,9 mmol/l (92–125 mg/dl) lub z czynnikami ryzyka hiperglikemii w ciąży. W razie uzyskania prawidłowego wyniku powtarza się to badanie w 24.–28. tyg. ciąży, jak u kobiet, u których glikemia na czczo na początku ciąży była prawidłowa."
  16. Odnośnie krwi pępowinowej mogę tylko napisać co nam kiedyś na studiach powiedzieli na Klinice hematologii i onkologii dzieciecej. W zasadzie jedyne zastosowanie byłoby nie dla tego konkretnego dziecka, tylko co najwyżej dla rodzeństwa, gdyby oczywiście była zgodność. Bo w sytuacji gdy np. rozwija się białaczka, jest duże ryzyko, że błąd genetyczny jest też w komórce macierzystej... nie mówiąc o innych genetycznych chorobach, które leczy się przeszczepami komórek macierzystych i tam też jest ten sam problem, mutacji w komórkach z krwi pępowinowej.... Wiadomo, że co lekarz to pewnie powie inaczej. Inna kwestia dla mnie, to zawsze na ile sponsorowane są wszelakie artykuły na ten temat. My w każdym razie nie oddawaliśmy krwi pępowinowej i nie planujemy teraz. No ale to już jest indywidualna sprawa każdego i też nie zamierzam zniechęcać. Szkoda, że to po prostu ogólnie nie jest lepiej rozwinięte, żeby te państwowe banki miały większe zasoby, bo my jakby nie możemy się wymieniać między tymi prywatnymi osobami, te dane nigdzie nie są udostępniane, więc w sytacji jakiś problemów i tak się kończy na poszukiwaniu dawców szpiku.
  17. Witam, pewnie mnie już tu mało kto pamięta, w końcu ostatni raz pisałam chyba w marcu jeszcze przed Świętami, jak jeszcze pracowałam.... co jakiś czas staram się nadrabiać czytanie zaległych postów i nie jestem w stanie pojąć jak jedna osoba znajduje czas, żeby dziennie tyle razy odpisywać :-). Mi jest trudno zabrać się do napisania jednego posta... zwłaszcza, że nie potrafię streścić się w 2 zdaniach, a na telefonie to jednak nie pisze się tak szybko jak z laptopa. Więc dzisiaj specjalnie zabrałam się do pisania z laptopa, tym bardziej, że spodziewam się dłuuugiego posta ;-) Od mojego ostatniego wpisu trochę się pozmieniało, więc tak w skrócie - trochę mi się skróciła szyjka, tak do 3 cm, generalnie jest lepiej niż w poprzedniej ciąży (wtedy bliżej jej było do 2 cm), więc nie mam jakiegoś nakazu leżenia, no ale zrezygnowałam już z pracy, bo wtedy musiałabym być cały dzień na nogach. Stawianie macicy też mam rzadziej niż w poprzedniej ciąży, więc jakoś tak bardziej optymistycznie do tego podchodzę. Infekcje były, są i będą, więc nas też nie ominęły... najpierw moja córeczka miała grypę żołądkową, a potem ja - więc jakiś tydzień wyjęty z życia, waga ze 2 kg mniej, niż w analogicznym czasie wcześniejszej ciąży... żeby na tym się nie skończyło potem moja córeczka miała opryszczkę - a że ja nigdy nie miałam pierwotnej infekcji (przeciwciała anty hsv robiłam praktycznie tuż przed ciążą), więc w związku z moją paniką, a mąż to tylko potwierdził - na cały tydzień wywieźliśmy dziecko razem z mężem do teściów. Wrócili na całe 3 dni do naszego mieszkania, jak się okazało, ze mężowi wyskoczyła opryszczka.... nie zaraziłam się od niego od jakiś 8 lat jak się znamy... no ale tu niby obniżona odporność w ciąży, niby łatwiej byłoby zapanować nad tym, żeby mąż nie dotykał swojej wargi, nie pić z tego samego kubka itp. niż przy 2,5 letnim dziecku... więc wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, ze mój mąż ma teraz straszną alergię i kicha ze 100 razy dziennie, wszedzie chodzi z chusteczkami, więc ciężko tego nie rozsiewać... więc teraz od 5 dni musimy sobie radzić z córeczką same, a mąż został wygnany do swoich rodziców... więc cały czas coś sobie wymyślamy, może czasami lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć, a tak to człowiek widzi już najczarniejsze scenariusze zakażeń hsv.... Zeby mało było wszystkich zajęć to w ostatnim tygodniu sfinalizowaliśmy zakup domu, wiec załatwień z kredytami hipotecznymi, notariuszami, urzedami skarbowymi itp. był ogrom. W czasie tej nieszczęsnej grypy żołądkowej byłam na USG połówkowym, bo nie było już jak tego przestawiać - to był ostatni dzień 22 tygodnia. Wszystko z naszym synkiem w porządku, o jakiś tydzień wychodzi większy. Ale Was zanudzam, jak coś to czytajcie co 3 linijkę :-). Jeśli chodzi o monitory oddechu, to mogę napisać jak było u nas. Też nie planowaliśmy zakupu takiego urządzenia, ale kiedy nasza córeczka urodziła się w 36 tygodniu i pomimo, że nie spodziewaliśmy się problemów z oddychaniem (w końcu to już prawie donoszona ciąża, a ja dwa razy dostawałam sterydy na rozwój płuc dziecka), to jednak w pierwszej dobie musiała mieć wspomagany oddech przez CEPAP. Ja miałam prawdopodobnie jakąś infekcję wewnątrzmaciczną, u małej było podejrzenie zapalenia płuc... no więc wszystko się pokomplikowało, a jedyne co wyhodowano w posiewie to było S. agalactiae, na które dostałam antybiotyki. No ale w związku z tym wszystkim zdecydowaliśmy się na zakup monitora i byłam z tego powodu przeszczęśliwa. Po 15 sek gdy wyjmie się dziecko z łóżeczka, a nie wyłączy się tego monitora to jest taki pojedynczy sygnał dzwiękowy, a po kolejnych 5 sek włącza się alarm, wiec tak jak w definicji bezdechu u dziecka po 20 sekundach. Generalnie zdarzyło nam się 2 razy, że włączył się alarm, w pierwszych 2 tygodniach życia (a używaliśmy łącznie koło roku) - więc wtedy kiedy było tak naprawde najwieksze ryzyko bezdechów, jak ten uklad oddechowy nie był jeszcze taki rozwinięty. To czy urządzenie działa sprawdzaliśmy przypadkowo non stop, bo zapominaliśmy wyłączać alarm po wyjęciu małej z łóżeczka, więc mieliśmy pewność, że działa i spaliśmy na pewno spokojniej. Bo u takiego malucha to naprawde czasami ciężko zauważyć czy ta delikatna klatka piersiowa się unosi, czy nie, więc to urządzenie wkładane pod materac było naprawdę czułe - my mieliśmy firmy Angel care. A teraz już z przyzwyczajenia pewnie nie wyobrażalibyśmy sobie nie mieć takiego urzadzenia. Ogólnie naprawde oszczednie podeszliśmy do zakupów wyprawki - wiedzieliśmy, ze cały rok będziemy żyli z jednej pensji męża jako stażysty. Nie mieliśmy żadnych podgrzewaczy, ani sterylizatorów - słoiczki odgrzewałam w gorącej wodzie, a piersią karmiłam jakieś 16 miesięcy, żadnych specjalnych koszy na pieluszki, nie kupowaliśmy komody, bo by się nigdzie nie zmiesciła na naszych 36 m kwadratowych, wiec musiał nam wystarczyć przewijak na łóżeczko - ale daliśmy radę :-). No i tego monitora oddechu nie uwazaliśmy za zbędny zakup. Bez laktatora by się nie obeszło u nas - ale wystarczył mi taki zwykły ręczny aventu za niecał 120 zł w zupełności. Ja musiałam przez ponad pół roku podawać córce żelazo w proszku, bo miała anemię w związku z wcześniactwem, więc codziennie odciągałam mleko i dodawałam do niego żelazo. No i oczywiście po cesarce czasami trochę trudniej z rozpoczęciem laktacji, tak też było u mnie, zwłaszcza, że w pierwszych dniach moje dziecko było na OIOMie, więc nie mogłam jej tak czesto przykładać do piersi. A ze bardzo mi zależało na karmieniu to z zegarkiem w reku co 3 godziny używałam laktatora, żeby pobudzić produkcję mleka i tak w 3 dobie udało mi się uzyskać dopiero jakies 20 ml. No ale było warto, bo udało mi się ostatecznie ponad rok karmić. A też wszyscy straszyli, że mała dostawała najpierw mleko przez sonde, potem przez smoczek i że nie bedzie się chciała przystawiać do piersi, ale całe szczęście nie było problemu. Ogólnie z tymi zakupami, wiadomo, ze jak ktoś będzie musiał więcej karmić przez butelkę, czy kończyć studia, odciągać pokarm cały czas, to pewnie wygodniejsze będą laktatory elektryczne i wtedy zapewne przydadzą się podgrzewacz itd. w naszej sytuacji po prostu nie były potrzebne. Odnośnie butelek, u nas było tak, że dobrze, że miałam tylko jedną aventu, a nie robilam wiekszych zapasów, bo moja córka w ogóle nie chciała przez nią pić, piła tylko przez najprostszy smoczek firmy canpol za 3 zł..... - one przypominały te przez które mi ją dokarmiano w szpitalu. C0 do smoczków mieliśmy kupione 2 firmy avent i były użyte dosłownie kilka razy, moja córka miała odruch wymiotny po nich, więc nie podejmowaliśmy wiecej prób. Ale przynajmniej nie było problemów z odzwyczajaniem od smoczka :-). Wiec nie wiem, czy tylko moje dziecko było takie wybredne, ale jak widać my sobie możemy powybierać produkty różnych firm, zrobić zapasy, a nasze dziecko i tak zweryfikuje ;-) Dobrze, chyba bede kończyć, bo za niedługo ktoś wprowadzi limit znaków w poście ;-). Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
  18. Ledwo nadążam z czytaniem, a z odpisywaniem jeszcze gorzej, bo póki co nadal udaje mi się jeszcze pracowac, a po pracy drugi etat przy coreczce ;-) Kukurydza, w odpowiedzi na Twoje pytanie o sepse od zębów. Tak, jest to możliwe, tak samo jak np. zapalenie wsierdzia i inne tego typu "przyjemności". Sama się spotkałam z czymś takim, jak na internie szukaliśmy u pacjenta źródła posocznicy i po wykluczeniu większości możliwych przyczyn okazało się, ze przez zeby. Ale ze wszystkim trzeba zachowywać zdrowy rozsądek, w końcu ile osób ma zepsute zeby, a jakoś nie mają z tego powodu powikłań ogolnoustrojowych, wiec na pewno nie jest to częste powikłanie, ale jednak mozliwe. Na pewno sprzyja temu obniżenie odporności, ale nie każde obniżenie odporności będzie się kończyć sepsa. W końcu ile też razy się zdaza posocznica np. wywołana przez pneumokoki, lub nawet jako konsekwencja infekcji dróg moczowych, bez jakiś wyraźnych spadków odporności, tak że ciężko niestety czasami jednoznacznie znaleźć przyczynę, a w medycynie niestety rzadko coś jest jak czarne na białym... zawsze jeszcze poruszane kwestie predyspozycji genetycznych itp. Odnośnie często poruszanych tu kwestii infekcji dróg rodnych. Ja jestem najlepszym przykładem tego, ze nie musi nic swedziec, piec, mieć większej objętości wydzieliny, innego zapachu, żeby infekcje byly... niestety ja chyba jeszcze nigdy nie miałam prawidłowej cytologii, zawsze wychodzą infekcje i może mialam ze 2 jałowe posiewy, a objawów żadnych! Poza ciąża nic z tym nie robię. A w ciąży na własną rękę robię posiewy mniej więcej co miesiąc. Za każdym razem mi coś wychodzi, wiec przepisuje sobie robione globulki ( bo preparatow gotowych jest zaledwie kilka! - Więc nie ma w czym wybierać). Biorę je przez 12 dni, po około 10 dniach powtarzam posiew, po kilku dniach wyniki - zwykle inna bakteria lub grzyby, wiec znowu globulki i tak w kółko. Niestety taka już moja przypadłość. Nic mi na to nie pomaga, żadne żele do higieny intymnej, stosowanie lactovaginalu codziennie, brak seksu w ciąży. Dosłownie nic.... Moja lekarka ani razu mi sama nie zlecala posiewu. Generalnie mało kto to robi, nie mają tego teoretycznie w swoich wymogach.... A na podstawie biocenozy nie da się ustalić na jaki antybiotyk jest wrażliwa dana bakteria. Ja sobie robię posiewy na własną rękę. Jakby ktoś potrzebował taki wzór tej robionej globulki z konkretnym antybiotykiem, to mogę napisać na forum, tylko ktoś Wam to wtedy musi wypisać na recepcie. Z tego co sie juz zorientowałam po wizytach w szpitalach w poprzedniej ciąży i ogólnie z rozmów z różnymi lekarzami, bardzo mało lekarzy ma takie receptariusze na robione globulki, nie jest to wiedza powszechnie dostępna w książkach. Mi cześć tego przekazał lekarz, który miał ojca ginekologa - wiec to jest jeszcze taka wiedza z bardziej zamierzchłych czasów. Ale gdyby nie to, to ciągle musiałabym brać doustne antubiotyki, bo nie ma ich w handlowych globulkach. A penetracja takich doustnychantybiotyków do dróg rodnych jest czesto gorsza niż bezpośrednio podaż do pochwy. Jeśli chodzi o zielona herbatę, ona pogarsza wchłanianie kwasu foliowego - czy w jakiś tam inny sposób obniża jego stężenie (już nie pamiętam dokładnie, a nie mam teraz czasu tego szukać :-)), dlatego nie jest zalecana w ciąży. Ale mysle, ze to sczegolnie chodzi o pierwszy trymestr, kiedy zamyka się cewa nerwowa. Nawet ktoś już to kiedyś pisałvtu na forum, ze chodzi o wady układu nerwowego. Więc teraz przy naszym zaawansowaniu ciąży i odrobinie zdrowego rozsądku nie powinno to zaszkodzić maluszkom. My z mężem poznaliśmy się na początku pierwszego roku studio - byliśmy razem w grupie. Po roku zamieszkalismy że soba, wszyscy się nam dziwili, ze wytrzymujemy że sobą 24 godz./dobę - ale jakoś nie mieliśmy z tym problemów, razem się uczyliśmy, kupowalismy jeden zestaw podręczników, wiec nawet oszczedniej było :-). To teraz taki odwyk od siebie mamy, no bo pracujemy w innych miejscach, tu jakieś dyżury itp. Po półtorej roku się zareczylismy, ślub wzięliśmy po 5 roku studiów, a nasza córeczką urodziła się po 6 roku. Teraz po 2 latach zdecydowaliśmy się na kolejne. Ja chciałam mieć wcześniej dzieci (mąż też był podobnego zdania) i cały czas byłam trochę zla, ze to wszystko przez te studia, ze to nas tak powstrzymuje. Ale u nas byłoby baaardzo ciężko mieć dziecko na studiach, zwłaszcza że oboje studiowalismy to samo. Więc decyzje o ślubie i dzieciach odkladalismy pod koniec studiów tylko z tego powodu. U nas były pojedyncze przypadki ciąż na studiach i przeważnie kończyło się to pełnym zaangażowaniem dziadkow, dziekankami, lub wersja ze np. Tata dziecka był już po studiach i się nim zajmowal, a mamusia dalej się uczyła. Pozdrawiam wszystkich, mam nadzieję, ze nie odbieracie tego co pisze jako wymadrzanie sie. Każdy po prostu coś tam wie w dziedzinie która się zajmuje :-)
  19. Witam, odnośnie szyjki - w poprzedniej ciąży koło 20 tygodnia pamietam, ze miała ona u mnie długość koło 2 cm, do tego ciągle mi twardniala macica, wiec dostałam nakaz leżenia. Po kilku tygodniach takiego lezenia okazało się, ze się wydluzyla o 1 cm - wiec brak dzialania siły grawitacyjnej pionowo w dół, niemalże cuda zdziałał ;-). Więc z tą szyjka wcale nie musi być źle, wiadomo, ze ciężko czasami przewidzieć jak to będzie przebiegało, może gdybym nie leżała, też by się nic złego nie stało. Ale zawsze wolalam lepiej trochę dmuchać na zimne, niż miałoby się mieć wyrzuty sumienia, zwłaszcza jak ktoś mi to leżenie zalecal. Jeśli chodzi o acard, na studiach uczulano nas na to, żeby stosować do ukończenia 34 tygodnia ciąży, nie po tym czasie, bo wtedy jest większe ryzyko przedwczesnego zamknięcia przewodu tętniczego Botalla w sercu dzidziusia, który prawidłowo ma się zamknąć dopiero po urodzeniu, bo wtedy groziloby to poważnymi konsekwencjami dla dziecka. Ja też biorę acard i brałam w poprzedniej ciąży. I równo z końcem 34 tygodnia go odstawiłam. Przy zespole antyfosfolipidowym, lub jego podejrzeniu, lub często gdy nie znajduje się przyczyny kilkukrotnych poronien - zaleca się podaż clexane i acardu, lub chociaz samego acardu. Clexane bierze się do konca ciąży, a przy rozpoznanym zesp. antyfosfolipidowym nawet jeszcze w pologu, ze względu na ryzyko zakrzepicy u matki. Jeśli chodzi o witaminki, ja biorę prenatal duo. Tak, zeby wychodzilo 600 mg dha w 2 kapsułkach. W poprzedniej ciąży kupowałam właśnie to omegamed i osobno prenatal classic. Ale teraz jakoś w promocji wyszedł mi korzystniej cenowo ten prenatal duo. Mi zależało na tym, żeby jod w tych suplementach miał 200 ug, bo takie są zalecenia, a niektóre te zestawy witamin ciazowych zawieraj 150, tak jak było kiedyś zalecane. Wiem tez, ze ten prenatal ma 50 mg żelaza, czyli też nieco więcej niż w niektórych preparatach. I to generalnie przewazylo na moim wyborze, bo to są główne minerały które są nam teraz potrzebne, a o innych zalecenia ptg specjalnie nie wspominają w 2 i 3 trym. Ale to pewnie najlepiej Kukurydza się zna na tych innych nazwach handlowych suplementów i zawartości roznych składników w nich, ja tego nie analizowalam dokładnie od dłuższego czasu :-) Pozdrawiam wszystkie mamusie i ich dzidziusie :-)
  20. Rzeczywiście nadążyć z czytaniem i odpisywaniem nie jest takie łatwe, zwłaszcza jak się jeszcze pracuje, po pracy trzeba się zająć 2,5 letnia coreczka i co już prawie doczytam do końca, to coś mi przerywa, a jak zabiorę się za ponowne czytanie kilka godzin później, to jest kilka stron do przeczytania :-) Mamalina - chyba ze 2 dni temu pytalas jaką specjalizację robię - z medycyny rodzinnej, a mój wybór był podyktowany przede wszystkim tym, ze nie chciałam być zmuszana do dyzurowania. Już mi wystarczy, ze mąż dyzuruje, bo też jest lekarzem, wiec szkoda by mi było po prostu naszych dzieci, które by nas rzadko kiedy widzialy. Mroczna, niestety jak widać lekarze często nie stosują się do wymaganych zaleceń. Badanie grupy krwi i obecności przeciwcial, co jest zwlaszcza istotne u kobiet z grupą Rh minus - jest na liście obowiazkowych badań polskiego towarzystwa ginekologicznego z pierwszego trymestru. Jeśli chodzi o obecność męża przy porodzie, to ja sobie nie wyobrażałam, ze miało by go nie być. A życie zweryfikowalo znowu nasze plany i zanim wszystko się dobrze rozkrecilo, to z powodu nieprawidłowości w zapisie ktg musiałam mieć szybko cc. W związku z naszymi studiami, potem praktykami widzieliśmy nie jeden poród, wiec tu się nie martwilam o to, ze mąż zobaczylby mnie w takiej sytuacji, czy ze miałoby mu się słabo robić lub ze z jakiś powodów miałabym go potem obrzydzac. Ale ogólnie czesto jest tak, ze tata dziecka jest obok głowy kobiety i nigdzie jej nie musi zaglądać, jeśli nie chce ;-), a nie przeszkadza mu to w byciu wsparciem dla kobiety. Może też zawsze wyjść na sam drugi okres porodu, który zwykle trwa do godziny, wiec wtedy i tak wieksza część porodu - czyli ten pierwszy okres towarzyszy kobiecie. A reakcje mężczyzn potrafią niekiedy wzruszac, gdy np. po porodzie zobaczy się łzy w ich oczach. Więc ja jakoś zawsze widziałam więcej pozytywnych niż negatywnych stron pobytu ojca przy porodzie. No, a jeśli chodzi o cc bez wskazań, to tu można by duuuzo pisać. To nie jest tak, ze po cc powikłania mogą być tylko u kobiety, nie będę tu wymieniać tego wszystkiego, bo to nie ma najmniejszego sensu straszyć i strwsowac niepotrzebnie. Kiedy musi być cc, to nie ma dwoch zdań, ze wtedy jest lepszym i bezpieczniejszym rozwiązaniem. Ale na cc na życzenie bym się nigdy nie decydowała. Myślę, ze z wielu rzeczy też człowiek sobie nie zdaje sprawy, np. ze po cc trzeba byłoby dla bezpieczeństwa odczekać więcej czasu przed kolejną ciąża - bo jest dużo większe ryzyko ciazy w bliznie, pęknięć macicy itd. A życie pokazuje, ze i w dzisiejszych czasach zdazaja się wpadki. Do tego też taka kwestia, ze po cięciu zwykle ciężko ze zdecydowaniem się na posiadanie większej ilości dzieci. Owszem będą przypadki gdzie 5 cc z rzędu i nie ma zadanych powiklan, a może być i tak, ze kobieta z dzieckiem ledwo przeżywają 4 cc. Może jak ktoś chce mieć 1-2 dzieci, to ok, ale ktoś chce mieć trójkę, pewnie dalej ok, ale potem przypadkowo pojawia się kolejne i stres jest dużo większy. Ja jestem po tym jednym cc, zobaczymy jak będzie teraz, ale gdybym nie miała jakiś przeciwskazan, to myślę że chciałabym próbować rodzić sn. Mam nadzieję, ze nie starsze za bardzo, bo nie to jest moim celem. Życzę wszystkim bezproblemowych porodów, urodzenia zdrowych kochanych maluszków. Żeby ten okres porodu był czyms, co się później będzie miło wspominać :-)
  21. Edzia85, u mnie w poprzedniej ciąży były problemy ze skracajaca się szyjka, a że to była moja pierwsza na tyle zaawansowana ciąża,( no bo nie liczę wcześniejszego poronienia), to ciężko było przewidzieć jak to wszystko będzie przebiegało i czy nie będę miała niewydolności ciesniowo - szyjkowej, która przeważnie objawia się właśnie tak przed 20 tygodniem. Do tego doszło to twardnienie macicy, najpierw po kilka dziennie, potem kilkanaście, aż do kilkudziesięciu. I pewnie co ginekolog to będzie miał inną opinię na ten temat, ale u mnie w połączeniu ze skracaniem się szyjki dostałam nakaz leżenia, wiec pokornie lezalam. Potem okazało się, ze po kilku tygodniach wydluzyla mi się szyjka o ladnych parę mm, ale nikt nie wie co by było gdybym nie leżała. 2 razy lezalam w szpitalu z fenoterolem w pompie, dostawalam sterydy na rozwój płuc dziecka itp. No i ostatecznie urodziłam te 4 tygodnie przed terminem. Teraz za to mam nadzieję, ze bedzie lepiej i nawet gdyby się miały zacząć jakieś problemy, to im później tym lepiej. Póki co u mnie szyjka dobrej długości i jak na razie mogę jeszcze pracować. Więc ciesze się kazdym dniem, w którym nie muszę jeszcze leżeć, bo pamiętam jak mi się w poprzedniej ciąży wszystko dluzylo, a im człowiek więcej leżał tym więcej rozmyslal niepotrzebnie nad różnymi rzeczami i do dziś się zastanawiam na ile sama się nakrecalam i doprowadzalam do kurczenia sie macicy, bo w końcu stres odgrywa niebagatelną rolę. Więc nic tylko trzeba myśleć pozytywnie, nie lekcewazac oczywiście pewnych kwestii :-). A co do morfologii, to normy dla ciezarnych są trochę inne i np.jeśli chodzi o hemoglobine, to o niedokrwistości się mówi gdy jest tak poniżej 10,5-11 bo w ciąży jest cos w stylu fizjologicznej niedokrwistości z powodu nadmiernego rozcienczenia, bo rośnie objętość osocza. Fizjologiczna jest też leukocytoza - zwykle normy mówią tak do 15 tys leukocytów, a norma płytek jest od 100 tys.
  22. Olcha93, jak jest astma dobrze kontrolowana, to czasami są takie zalecenia, żeby np. tylko w czasie infekcji przez tydzien, czy dwa wziąć właśnie takie sterydy wziewne, które pomagają w zwalczaniu stanu zapalnego, niekoniecznie tylko w takiej sytuacji gdzie pojawialaby sie dusznosc. A zawsze są one bezpieczniejsze niż często niepotrzebnie przepisywane antybiotyki przy przedluzajacej się infekcji, a w końcu astmatycy częściej przechodzą zwykle przeziębienia dluzej niż osoby bez takich obciążeń (co nawet najlepiej widzę po mojej rodzinie - mąż i córeczka już dawno wyzdrowieja, a ja jeszcze 2 tygodnie kaszle :-) ). Mam nadzieje, ze u Ciebie obejdzie się bez zbednych leków i organizm szybko upora się z infekcja :-), ale nawet gdyby trzeba było wziasc taki steryd, to nie masz się co martwić o to.
  23. Witam, będę kolejna osoba, która już od dość dawna Was obserwuje, a dopiero teraz ujawnia swoje istnienie :-). Termin porodu według OM mam na 12.08. To moja 3 ciąża, poród drugi. Mam nadzieję, ze tym razem będe miała mniej atrakcji niż w poprzedniej ciąży, w której od 16 tygodnia do porodu w 36 tygodniu lezalam. Wtedy nawet nie wchodzilam na żadne fora z domu nigdzie nie wychodziłam. Teraz chciałbym się poczuć jak przeciętna kobieta oczekujaca spokojnie na pomyślne rozwiązanie :-). Olcha 93, nie chce się wymadrzac, po prostu jak mogę coś doradzać, bo sama też mam astmę i jakieś minimalne wykształcenie medyczne (jestem lekarzem, niedawno zaczęłam robić specjalizację, bynajmniej nie z ginekogii). Nie wiem jakie Ty leki dokładnie bralas, czy chodziło Ci o wziewne sterydy, bo jeśli tak, to ja brałam takie przez całą ciążę i żaden lekarz nawet nie pomyślał o tym, żeby mi je odstawiac, bo ich się nie odstawia, zwłaszcza że w ciąży mogłoby dojść do zaostrzenia astmy, a te leki w formie wziewnej w niewielkim stopniu są wchlaniane do krwi i nie szkodza dziecku. Tak samo te leki działające doraźnie jak np. fenoterol - w końcu dalej jest stosowany w ciąży i to dozylnie. Ja np. nie jestem w stanie używać żadnych olejków, bo mnie to dodatkowo podraznia. Dlatego jak trzeba było, to robiłam sobie nebulizacje z soli fizjologicznej. A gdy nie masz nebulizatora, można spróbować trochę posolić wodę i tak się inhalowac. Życzę powrotu do zdrowia, pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...