Skocz do zawartości
Forum

Hh99

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Hh99

  1. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Szczepienia wychodzę z założenia, że nie wszystko muszę wiedzieć i nie wszystkim się muszę interesować, w związku z czym warto czasem zaufać komuś kto się zna ... tak zrobiłam ze szczepionką. Moja matka jest położną i doradziła mi, żeby zaszczepić Jasia "Infanrix-Ipv+Hib", co też zrobiłam. Nawet mi się nie chciało za bardzo słuchać, dlaczego ona jest niby lepsza, czy bardziej wskazana... Przy szczepieniu Pani doktor napomknęła, żeby jak najszybciej kupić jeszcze dwie dawki tej szczepionki i przynieść do przychodni, bo są z nią problemy. Ok, dostałam receptę, poszłam do apteki z prośbą, żeby mi zamówili. Wczoraj pani z apteki oddzwoniła z informacją, że w żadnej hurtowni szczepionki nie ma, a producent BYĆ MOŻE wyprodukuje krótką serię pod koniec roku....!!!! Cały poranek obdzwaniałam apteki w Poznaniu i nie wiem po ilu telefonach (po 30-tu???) znalazłam jedną szczepionkę po którą się rzuciłam przez całe miasto. Nie wiem, czy już poruszałyście ten wątek, ale dla mnie to jakaś masakra. Mam jedną szczepionkę na szczepienie w sierpniu, a nie mam trzeciej. Pani w aptece doradziła, że do Niemiec można pojechać i ją kupić. Jeżeli to prawda, to pewnie będzie trzeba jechać po tą cholerną szczepionkę do Niemiec (dobrze, że z Poznania to nie jest aż tak daleko). Nie chciało mi się czytać o tych szczepionkach i teraz jestem na siebie zła... Podobno można zastosować jakąś podobną szczepionkę innego producenta, ale nie podoba mi się takie kombinowanie.
  2. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Dawno (tj. jakieś dwa miesiące chyba) się nie odzywałam, ale podczytywałam kwietnióweczki regularnie :) U Jasia i u mnie dokładnie to co u Was - spanie, kupy, brak czasu na umycie zębów, wyżywanie się na cycku (nie wiadomo dlaczego), skoki rozwojowe, nędzne próby ustalenia harmonogramu dnia, szczepienia, teksty w stylu "czemu obiad nie jest dwudaniowy, przecież cały dzień jesteś w domu" (!!!!!), teściowa i jej pytania przy znajomych "a czy macica cię jeszcze boli przy karmieniu" (!!!!!!).... itd., itp. Mam jedynie czas czytać Was na spacerach, bo mój Jaś to mały upierdas i w domu nie chce spać w dzień - jedyna opcja aby go uśpić to spacery, więc chodzę jak idiotka po okolicznym osiedlu czasami 15 km dziennie. Boję się przy tym odejść nieco dalej od domu, bo inny pseudonim Jasia to "syrenka" i jak zacznie się drzeć to trzeba szybko uciekać do domu :) Późne macierzyństwo daje mi niestety w kość, bo 40 lat to nieoptymalny wiek na rodzenie pierwszego dziecka :) od noszenia Jasia boli mnie kręgosłup, chyba już pogodziłam się, że po ciąży pozostanie mi w pasie oponka.... Nie wiem czy Wy też tak macie, ale zapomniałam już o ciąży; problemy ciążowe wydają mi się po tych dwóch miesiącach strasznie odległe ... żyję za to dzisiejszą kupą, kolką, lepszym/gorszym dniem :) Poniżej zdjęcie mojego skarba :)
  3. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    heltinne 14:38 poszło :)
  4. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    U mnie z jednej piersi młody je idealnie, a z prawej ... tragedia. Nie odpowiada mu chyba kształt brodawki i przystawianie go do tej piersi to udręka - mnie boli jak chole-ra, on się wkurza tak, że cały się trzęsie. Kończy się płaczem.... Miałam początki zapalenia piersi, ale sprawę ratowała moja mama - 2 razy dziennie robiła mi okład z liści kapusty i pomagało. Nie wiem, czy któraś już pisała jak taki okład robić - liście kapusty z lodówki podrzeć na mniejsze kawałki, potłuc tłuczkiem do mięsa, żeby w nich porobić dziurki, żeby puściła sok. Taką schłodzoną kapustę przykładała mi do piersi - kładła ją na reklamówce i przykładała do piersi i owijała pieluchą. Taki kompres pozostaje na piersi co najmniej godzinę (często całą noc)
  5. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    cześć dziewczyny jestem po cesarce (miałam w poniedziałek 18 kwietnia) i już w środę ze szpitala wysiudali mnie do domu. Cieszyłam się, choć moja kondycja była najwyżej średnia.... W domu na szczęście czekała na mnie mama-położna a potem to samo co u Was.... bolące piersi, laktatory, zmartwienie bo kupy nie ma, bo kupy za dużo, bo kupa za żółta/za brązowa, bo nie wiem czy dojada, bo kolka..... parada atrakcji :) Ale Jaś jest słodziak - urodził się w 38 tc i ważył zaledwie 2900 gr; taki mały kochany pajączek. Już następnego dnia po cesarce wzięłam go do siebie i odnosiłam położnym tylko do kąpieli i przewijania (nie byłam w stanie stać przy przewijaku o własnych siłach)... Jaki jest Jaś .... jak oddawałam go położnym na noc (musiałam się chwilę przespać po tym jak z osłabienia dostałam ataku drgawek), to prawie ryczałam tak mi było smutno się z nim rozstawać .... ale najważniejsze, że nasze skarby są już z nami... oby nam rosły zdrowo
  6. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Część kwietnioweczki.... Idę dziś na planowe cc więc b proszę trzymajcie kciuki :-) Juz nie mogę doczekać się Jasia tym bardziej, ze przez ostatni tydzień troche nam napedzal stracha.... Leżałam w szpitalu i Jas miał kolka incydentów kiedy słabło mu tętno. Nie pamiętam czy kiedykolwiek w zyciu mocniej się bałam
  7. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    cześć dziewczyny, tak miło Was czytać... a przede wszystkim o Waszych "osiągnięciach" ;-) jestem w szpitalu, ale zupełnie niepotrzebnie. Lekarz skierował mnie na obserwację bo ciśnienie mi skakało... oczywiście w szpitalu ciśnienie mam w normach i wychodzę na hipochondryczkę :) szyjka długa, brzuch wysoko, skurcze są ale przepowiadające ("macica ładnie pracuje"), więc zdaniem lekarzy poród raczej bliżej terminu czyli za 2,5 tygodnia.... Miałam wątpliwą przyjemność być na wydłużonym ktg na oddziale położniczym. Klinika im św Rodziny w Poznaniu powiem Wam, ze pierwsza klasa - super wyposażenie, baaarrdzo miłe panie położne, ale jak leżałam na położnictwie i słyszałam dźwięki dochodzące z pokojów, gdzie kobiety rodziły to miałam ochotę uciekać :) po skończonym 2 godzinnym ktg pani położna pożegnała mnie słowami - "to do zobaczenia, niedługo się zobaczymy"!!!!!!!!
  8. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Secondry - bardzo ładna Zuzia. Mój chrześniak miał refluks do pęcherza i przeszło mu bez zabiegowo.... Trzymam kciuki za Twoją córeczkę Ja wczoraj byłam na wizycie u mojej Pani doktor, Jaś waży ponad 3 kg, mam długą szyjkę macicy i Pani doktor nie wieszczy mi rychłego rozwiązania. Tak naprawdę liczyłam na to, że może urodzę ciut wcześniej, bo brzuch mam już wielkości piłki lekarskiej a tu być może będę się męczyła do końca kwietnia.... Niestety wczoraj moje ciśnienie sfiksowało i miałam u lekarza 145/90. Lekarka nie chciała puścić mnie do domu, kazała kupić ciśnieniomierz i kontrolować co najmniej 4 razy dziennie. Pierwszy raz widzę u siebie takie ciśnienie - do tej pory wszystko było w normach...
  9. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Dziewczyny ja jeszcze dożynam projekty z pracy i nie macie pojęcia z jaką zazdrością czytam o Waszych pociechach. Mój termin przypada na 27 kwietnia... jeszcze pewnie trochę muszę poczekać zanim Jaś pojawi się na świecie. pozdrawiam Was serdecznie
  10. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Cześć dziewczyny dawno nie pisałam, bo przed świętami i w trakcie miałam okropną gemelę i w pracy i "w zagrodzie". Lubię Wielkanoc, ale tej wyjątkowo nie .... święta na 9 osób, gdyby matka mi dzielnie nie pomagała, to chyba bym się pochlastała. Jeszcze moja ultrakatolicka rodzina od czwartku codziennie w kościele, w tym ja muszę z godzinę-półtorej też posiedzieć.... Znowu też mam wrażenie, że mam jakieś idiotyczne dolegliwości - niby nic na co narzekać, a wkurzają mnie już tak, że wyć mi się chce. Nic mi nie jest, poza tym że woda mi się zbiera w organizmie już mocno - mam spuchnięte nogi, więc .... przy świątecznym stole będę siedziała w leginsach i crocksach (do kościoła popylam w butach górskich), drętwieją mi dłonie, czuję się opuchnięta. Wczoraj z moim bratem mój facet sobie wypił 3 lampki wina i jak mu się w łóżku wzięło na jakieś amory, to pierwszy raz dostał opr i został sprowadzony na "swoją" część łóżka.... wierzę, że akurat Wy mnie rozumiecie. Cały dzień latam i coś tam robię w kuchni, potem kościół, potem wracam po czworakach, a ten gmera mi na koniec dnia przy biuście.... noż .... Nie powiem - pomaga dzielnie, ale nie wiem czy on nie widzi, że ja noszę dodatkowe 20 kg, przy moim wzroście 160 cm łatwiej mnie przeskoczyć niż obejść, ledwo się wdrapuję na 1 piętro do sypialni, a już ekstra problem to przetoczyć się z jednego boku na drugi, a on mi się tu pcha z łapami.... A ... prasowałam obrus na stoły, a on mi potem mówi, że ja go "nie zapytałam czy mu jakąś koszulę wyprasować". Nie skomentuję .... Właśnie tak głupowato mam, że brzuch pośrodku. Trochę już "spadł" i lżej mi oddychać, ale refluks to nadal dolegliwość dnia codziennego (nie wiem ile w tej ciąży zjadłam opakowań Rennie owocowego), natomiast coraz mocniej czuję ucisk główki Jasia w okolicach miednicy/pęcherza/jelit. Syn chyba będzie jakiś mało religijny, bo jak siedzę w ławce w kościele, to bardzo wyraźnie komunikuje, że mu się nie podoba.... No i jeszcze wczoraj sobie rodzina ze mnie dworowała. Jak udało mi się zapiąć polar na brzuchu, to stwierdzili, że jestem taka zapakowana, że jakby teraz dzidziuś miał się urodzić, to miałby pewnie na ciele odciśnięty suwak od bluzy. Słodkie co ... jak walczy się o każdy pojedynczy krok wykonany "w stylu marynarza" a rodzinka jeszcze się natrząsa... :)
  11. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    z zazdrością czytam o wszystkich naszych kwietniowych mamach, które już mają dzieciaki przy sobie :) Prawie przy każdej takiej wiadomości popłakuję sobie i myślę, jak już bym chciała przywitać mojego Jasia na świecie. to już tak wkrótce ... oby wszystkie nasze dzieciaki były zdrowizny ....
  12. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Położna na szkole rodzenia omawiała temat lewatywy. Powiedziała, że jeżeli będziemy w szpitalu, gdzie nie mają tego w standardzie procedur, to żeby poprosić. Opowiadała, że przy porodach rodzinnych często kobiety są bardzo spięte i nie chcą przeć, bo boją się "wypadku" i że jak kobieta ma się denerwować taką bzdurą, to lepiej zrobić lewatywę .... A w ogóle, to ona sugeruje (szczególnie pierworódkom), żeby sobie lewatywę zrobić w domu. Powiedziała, że pierworódki zazwyczaj za szybko jadą do szpitala do porodu, a tak w domu ona proponuje zrobić sobie właśnie w domu lewatywę, wykąpać się i dopiero wtedy jechać (a może wtedy skurcze miną i okaże się, że to falstart). Zastosowałam się do rad pani położnej i poszłam do apteki kupić sobie ten preparat do lewatywy. U mnie wizyta u ginesa ok - Jasio 2 kg, wszystko w normach, ktg też. Mąż patrzył w ktg jak zahipnotyzowany. Kiedy Jaś się ruszał, jego tętno rosło od 125 do 160. Leżę więc z tymi pasami na brzuchu i z przyciskiem w łapie. Jaś rusza się dość leniwie i nie dokucza mi, więc czuję zazwyczaj takie bardziej konkretne ruchy, no ale w końcu czuję. W każdym razie mąż siedzi, patrzy na monitor, tętno rośnie i on mówi "Jaś się rusza", w tym momencie istotnie czuję, że się przeciągnął, nacisnęłam przycisk. Za kilka minut znowu to samo "rusza się", no i naciskam przycisk. Patrzy w ten monitor i mówi zupełnie poważnym głosem "widzisz, mógłbym być lekarzem". Szczerze mówiąc zaczęłam się okropnie chichrać na tej kozetce (bo jeszcze niedawno mylił na usg pępowinę z siusiakiem), aż on mówi - "nie ruszaj się, bo ktg źle wyjdzie jak będziesz dzieckiem tak trzęsła".... obserwuję przez okno sąsiadki, właśnie wyszły do ogrodu na gimnastykę. Nawet nie wiedzą jak im zazdroszczę ....
  13. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    heltinne - szacun dla Twojego synka .... W ramach spaceru poszłam do sklepu ekologicznego, kupiłam mieloną cielęcinę na pulpety i to mi poprawiło humor. Jutro przychodzą moje pasierbice z wizytą do taty, więc mam z głowy pomysł na gotowanie :)
  14. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Dzisiaj dostałam informację, że urodziła moja koleżanka z pracy - zdrową córeczkę.... Jej ciąża jest o 4 tygodnie "starsza" niż moja, miała rodzić pod koniec marca, urodziła dziś. Jakoś się to złożyło z dzisiejszym moim słabszym dniem; czuję się dziś opuchnięta, ociężała i taka beznadziejna. Szczerze mówiąc, chce mi się ryczeć; już bym chciała mieć poród za sobą, a w perspektywie jeszcze 50 dni. Mało i niemało... Zamiast mnie ta wiadomość ucieszyć, zdołowała mnie .... Mąż mnie molestuje seksualnie :) Jemu mój bębenek, który noszę przed sobą nie przeszkadza, podobnie jak opuchnięte nogi i ciężkie piersi.... Mówi, że musi się nacieszyć przed połogiem... Właściwie seks jest całą ciążę, bo do tej pory uciążliwość ciąży bym określiła na 4 w 10stopniowej skali. Dzisiaj jest 7.... Ale powiem Wam szczerze, że miałam odczucie, że wznoszę się na wyżyny altruizmu, bo moje libido było minimalne. A okropne jest to, że nawet sam seks mi tak nie przeszkadzał jak pocałunki... ale jak powiedzieć facetowi, że jego język w moich ustach w trakcie ciąży powoduje odruchy wymiotne... nie żeby mu śmierdziało z ust, albo coś, ale generalnie coś ciepłego, obcego w ustach mnie męczyło, podobnie jak oddech na twarzy. Uf .... wygadałam się. Znowu wychodzi na to, że marudzę... Chyba wyjdę na spacer dla podratowania kondycji emocjonalnej ...
  15. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    cześć dziewczyny .... jestem tak intelektualnie rozleniwiona, że oglądam od rana do wieczora jakieś popierniczone seriale, kanał o morderstwach, sport (dziś rozpoczynają się MŚ w biatlonie) i generalnie - jestem wolna od syndromu wicia gniazda. W piątek rano nieco ogarniam mieszkanie, bo przychodzi Pani od sprzątania, jedzenie robię bo muszę (dziś zupa z mrożonki na podudziach kurzych, a z podudzi zrobię jakiś sos do ryżu i cześć pieśni) - jednym słowem obraz nędzy i rozpaczy. Na usg wyszło, że Jaś ma dużą głowę, więc lekarz mi pierwszy raz bąknął, że mogę się liczyć z tym, że w szpitalu zakwalifikują mnie do cesarki, jak mnie pomierzą i uznają że może być kłopot. Idziemy w poniedziałek do lekarza i zobaczymy co powie drugi. A tak - snuję się po domu jak senna mara
  16. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    cześć kochane. Wpadam chwilę pomarudzić, bo powoli mam już dość tej ciąży :) Wczoraj poszliśmy z mężem na krótki spacer po lesie i miałam to uczucie, które już część Was "raportowało" - jakby główka gdzieś się tam układała w sposób taki, że naciska na miednicę i inne podzespoły. Myślałam, że będę szła krokiem marynarza, ale jakoś się opanowałam. Jak to facet i w lesie, mąż przy odrobinie odczucia parcia na pęcherz skoczył za stos pociętych kłód drewna i ulżył potrzebom fizjologicznym, ja cały godzinny spacer zaciskałam zwieracze i zęby, bo przecież nawet cholera stosownej pozycji nie byłabym w stanie przyjąć z moim brzuchem... We wtorek przyjeżdża moja mama i idziemy razem na 3 usg. Przy okazji chcę, żeby mi przejrzała ubranka, kosmetyki itd., powiedziała czy kupować kołderki dla Jasia itd., bo przyznam, że tych wątków okołonoworodkowych jest dla mnie za dużo...Na mojej szkole rodzenia są dwa bloki - "porodowo-połogowy" i "noworodkowy". Przyznam też Wam, że już się o porodach tyle naczytałam, naoglądałam, nasłuchałam, że mam wrażenie, że ok - może kilkanaście godzin bólu i udręki, w towarzystwie położnej (mąż mocno naciska, że mam mieć "swoją" położną, podczas gdy mi nawet tak na tym nie zależy), a potem .... potem miesiące z noworodkiem i niemowlakiem. Nie wiem kiedy będę w większej niemocy i poczuciu bezradności - na porodówce, czy zostawiona sama sobie z taką kruszynką (to moje pierwsze dziecko). Więc tematy porodowe, mnie już trochę irytują i czekam na zajęcia z opieki nad dzieckiem.... Pisałyście o ubrankach - w Poznaniu położne na spotkaniach mówią, że mamy tylko mieć ubranka na wyjście ze szpitala, a w szpitalu wszystko dziecko będzie miało zapewnione. Co więcej, w sobotę usłyszałam, że nawet nie za dobrze jest widziane przychodzenie i zakładanie swoich ciuchów, bo potem położne noworodkowe zamiast zajmować się dziećmi, latają do matek oddawać im ciuszki dziecięce, albo szukają po pralniach ubranka, które przypadkowo wyrzuciły do kosza do prania. Nastawiam się zatem tylko na zabranie 2 kompletów ubrań dla Jasia na wyjście... Zresztą matka musi mi powiedzieć co mu zabrać, bo ja nie mam pojęcia w co go ubrać...
  17. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    dziewczyny, ja dopiero zaczynam 31 tc, ale ... też nie mogę uwierzyć że już tuż tuż a będziemy pisały raporty poporodowe... :) We wtorek przyjeżdża moja mama i idziemy razem na 3 usg prenatalne. Przy okazji jako położna, ma ocenić stan przygotowań do godziny "W" (tj. ciuszki, kosmetyki, wózek itp.). Moja matka zawsze wszystko strasznie krytykuje, więc ostrzegam męża, że ma trzymać jęzor za zębami, bo to "taki typ" :) Powiem Wam też, że wspominam też kilka dziewczyn, które były z nami na początku i które pisały, że nie będą kwietniowymi mamami. Niezmiernie jestem szczęśliwa, że nam udało się przetrwać i dotrwać do momentu, kiedy nasze dzieci są bezpieczne ....
  18. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    gravinka witaj - twarda Słowianka z Ciebie :)
  19. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Patrząc na moje pasierbice, w perspektywie Jasia, uśmiecham się ile prawdy jest w powiedzeniu "małe dzieci nie dają spać, duże nie dają żyć". Dzięki Wam za słowa wsparcia, myślę też sobie czasem, że kocyki, pieluchy i inna logistyka, to chyba najłatwiejszy obszar związany z dzieciakami. Mam też tak samo jak mniszka dobry kontakt z dziewczynkami; lubią się do mnie przytulać i nynać, nawet ich tata jest czasem trochę "zazdrosny", że one "wolą" mnie. Oczywiście to nie jest prawda - ojca kochają. One nie pamiętają kiedy rodzice byli razem, bo starsza miała wtedy lat 3 a młodsza rok (horror). Była żona mnie nienawidzi (chociaż dodam, że ja poznałam męża jak był dawno po rozstaniu oraz miesiąc po rozwodzie, a na marginesie rozwód trwał 4 lata) - kiedyś prawie rzuciła się na mnie agresywnie, o Jasiu mówi "bękart", też kiedyś napadła na męża i go z kpiną wypytywała "czy inseminacja miała miejsce w wakacje, w trakcie kiedy był z dziećmi na wakacjach" (odpowiedź na to pytanie jest negatywna, ale kuź-wa .... co kobietę to obchodzi). Ja jestem z racji zawodu typem bardzo zrównoważonym i o wysokim poziomie samokontroli, ale kilka razy w trakcie tej ciąży mi pikawa szła maksymalnie i uruchamiała opcja "agresor" :) Ale nie lubię takiego stanu i nie chcę, żeby mnie ktoś wciągał w emocjonalne bagno... więc, machałam ręką i starałam się podchodzić do tematu na zasadzie "nie mogę mieć żalu i pretensji do osoby obłąkanej nienawiścią" Ale najważniejsze, że Jasio zdrowy, że z mężem jesteśmy szczęśliwi i że dziewczynki mimo wszystko mnie lubią i akceptują. Bardzo się staramy, żeby nie czuły się odtrącone. Stąd też wizyty męża u psychologa, bo on czasem jako facet potrzebuje "prowadzenia", nie ogarniając emocji swoich córek. PS piszę mąż, ale jak już kiedyś wspominałam - nie jesteśmy małżeństwem. Nie lubię słowa "partner"
  20. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Hetline dzięki za artykuł o norweskim stosunku do chowania dzieci. Niestety razem z moim mężem jesteśmy po ostrej awanturze z 9latką, córką męża z pierwszego małżeństwa. Ostatni weekend był weekendem "taty", a że ojciec wracał z delegacji 700 km w piątek, dzieci odebrała teściowa i miały spędzić u niej noc razem ze swoją kuzynką. W międzyczasie okazało się, że ma w sobotę przedstawienie, o czym ojciec nie został powiadomiony - zadzwonił do córki a ta nic nie wiedziała (ani kiedy, ani gdzie ani co to za występ!!!!), kazała mu dzwonić do mamy. Mąż właśnie wymienił komórkę i nie przeniosły mu się numery z telefonu (miał tylko te z karty sim) i mówił córce, że ma zadzwonić do mamy i się dowiedzieć o co chodzi, poprosił ją też żeby dała mu do telefonu babcię (dziewczynki miały być też u babci do popołudnia, chciał pogadać z babcią o tym występie), a młoda na to, że ma sobie sam zadzwonić do babci i się rozłączyła. Dzwonił do niej z drogi kilkanaście razy, a ona za każdym razem go kilowała. Jak wpadł do domu, był w szewskiej pasji. Zadzwonił do matki, pogadał jeszcze raz z córką, która była bezczelna (9 latka) i kazał jej się pakować do domu. Ale .... to było preludium do tego co było u babci jak po nią przyjechał - był ryk jakby ją ze skóry obdzierali, "jak mnie tkniesz pójdziesz do więzienia" - nawet nie chcę do tego wracać bo myśmy byli w szoku wszyscy - babcia, ojciec i ja (macocha). To była masakra, ojciec próbował ją wziąć na ręce i zanieść do samochodu (czekaliśmy 1,5 godziny aż się ogarnie i sama zdecyduje o wyjściu - od 22.00 do 23.30), bo w końcu ojciec stracił cierpliwość. Niestety "odpuścił", bo ona zachowywała się jak 3 latek w histerii - szarpała, kopała, darła się.... babcia mieszka w bloku i naprawdę była obawa, że ktoś wezwie policję sądząc, że dziecko jest katowane... Wiecie jaki jest finał .... mąż wczoraj poszedł do psychologa w tej sprawie, w poczuciu bezradności - o co chodzi i jak reagować. Dużo rozmawiamy ze znajomymi, którzy mają dzieci w podobnym wieku. Rodzice słyszą teksty typu "przestań mnie maltretować bo to zgłoszę" (po ponowionej kilkukrotnie z irytacją prośbie o wyrzucenie śmieci), a koleżanka kiedy córka ją straszyła, że ją zgłosi na policję bo na nią krzyczy, poszła jej tak adrenalina, że wybrała numer 112 podała córce (12 latce) i mówi "proszę, mów, przyjedzie policja zabiorą cię do izby dziecka, umieszczą w rodzinie zastępczej, a ja tu zostanę", oczywiście młoda spuchła. Powiem wam, że byłam tak sytuacją zestresowana, że w nocy z piątku na sobotę i soboty na niedzielę nie mogłam spać. Mąż był mega zestresowany (boi się podświadomie, że jak córki nie będą zadowolone z pobytu u niego, to nie będą chciały go odwiedzać, a on je bardzo kocha), on stres przesypia, a ja w nocy ryczałam z bezsilności. Akurat Jaś to będzie moje pierwsze dziecko, a mamy oboje z mężem po 40 lat. Powiem Wam, że ja byłam w totalnym szoku jak dziecko darło się "nienawidzę cię, jesteś najgorszym ojcem na świecie, jak mnie dotkniesz pójdziesz do więzienia". I jest na rzeczy, że stres wpływa na płód (nie znoszę tego słowa), bo tak jak Jaś zazwyczaj w ciągu dnia śpi i dopiero wieczorem daje o sobie znać, tak cały weekend ruszał się w brzuchu. Normalnie dorośli bywają sterroryzowani przez dzieci - przynajmniej ja się tak czułam.... oby nasze dzieci miały jak najmniej wspólnego z tymi "aniołkami" z Norwegii
  21. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Nadrabiałam forumowe wiadomości, :) padło słowo "cycki" i rozmiar 75D.... Ostatnio mi mój mężczyzna powiedział "przed ciążą miałaś takie fajne jędrne piersi". Myślałam, że mnie szlag trafi, jak popatrzyłam po kąpieli w lustro. Z 70B zrobiło mi się 75D, zmienił mi się kolor brodawek (ją jakieś ciemne i "piegowate"), brodawki mi sterczą, piersi są ciężkie i duże, lekko sinawe od naczyń krwionośnych. Nie jestem zadowolona .... :) Lekarz zalecił mi branie magnezu i zapisał aspargin. Miałam w domu prawie całe opakowanie Magne B6 i stwierdziłam, że biorę najpierw to co mam. Kiedy dzisiaj zapytał mnie, czy biorę magnez, mówię że tak Magne B6, 3 razy dziennie po 1. Na to on mówi "jak skończy Pani Magne b6, proszę brać aspargin". Zapytałam położnej, o co chodzi z tym asparginem, bo kiedyś w aptece farmaceutka polecała mi Magne b6 jako lepiej przyswajalny. Położna powiedziała mi, że aspargin ma również potas i dlatego zaleca się takie połączenie magnezu i potasu dla ciężarnych. Piszę tak dla Waszej wiadomości, bo mnie osobiście zdziwiło, że tak nastawał na ten aspargin... Skończyłam urządzanie kącika dla dziecka. Poza tym, ze kupiliśmy łóżeczko w ikei (takie szare), to mój mąż zorganizował farbę w kolorze łóżeczka i pomalowaliśmy (tj. panowie lakiernicy) dwie komody sosnowe też na szaro. Wygląda ok. Nasze dziecko powinno mieć na drugie "second hand" - mamy używane meble (poza łóżeczkiem), wózek, łóżeczko turystyczne, fotelik samochodowy, mamy mnóstwo ciuszków po innych dzieciach. Zdecydowałam się na pieluszki wielorazowe, trochę pod wpływem matki-położnej. Jest dumna, że mnie "namówiła".... kupiłam 19 sztuk i na razie zamierzam popróbować. Przyznam, że pomagałyście mi mocno w zakupach - jak pisałyście o promocjach w superfarmie czy gdzieś tam, to zaraz Jasiowi kupowałam małe co-nieco. Włącznie z tym, że ostatnio zamiast płynu do prania dla dzieci Lovela w piotrze i pawle, tak się podjarałam, że jest promocja, aż kupiłam ... płyn do płukania :) oczywiście zorientowałam się w domu... a wcale nie chciałam używać płynu do płukania....
  22. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Flawia jesteśmy myślami z Tobą.
  23. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    dzięki dziewczyny, że "byłyście" ze mną. Nic poważnego - właściwie nie za bardzo wiadomo co spowodowało to krwawienie, bo i szyjka dobrze się trzyma i nic nie wskazuje na stan zapalny. Zbadał pH, czy to nie płyn owodniowy, zmierzył ilość płynu, pokazał mi bijące serduszko Jasia - ledwo się powstrzymałam od ryku, jak mi puściła adrenalina. Na wszelki wypadek dostałam globulki i mam się obserwować. I jeszcze jedno - doceniam tego lekarza, bo nie powiedział, że mu głowę zawracam, a wręcz przeciwnie. Powiedział, że z takimi objawami trzeba bezwzględnie pójść na wizytę i jakby dalej się coś działo, mam jechać do lekarza do przychodni lub do szpitala. Teraz siedzę w domu i beczę :) ale już raczej z histerii, tak okropnie rano spanikowałam ... Niby takie to abstrakcyjne dla mnie, że mam w sobie Jasia, ale jakby mu coś się stało, to bym się załamała.... dziękuję Wam jeszcze raz
  24. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    Nic - mam wizytę na 12.10 umówioną. Mój mężczyzna na delegacji, spotkanie firmowe, śle mi zdjęcia ze stoku (dziś mają spotkanie dopiero po 15.00) a mi się ryczeć chce. Idę się pakować na wszelki wypadek... jakbym musiała zostać w szpitalu albo gdyby się coś działo
  25. Hh99

    Kwietnióweczki 2016

    jestem dzisiaj w małej panice. Mam od rana dziwny śluz, taki mleczny lekko zabarwiony krwią (ale bez widocznych włókien krwi). Nie wiem co robić - czekam na telefon położnej... czy jechać do szpitala, czy na wizytę do ginekologa. Kuź-wa - nic się nie działo, a teraz siedzę z prawie rykiem. Mój facet pojechał na delegację i wróci w piątek wieczorem. Nie chcę póki co mu nic mówić, bo może to nic nie jest, a jak go znam to zaraz będzie się denerwował... czekam na telefon położnej cała rozdygotana....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...