
Aniołowie
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Aniołowie
-
Jesteś nowa/y zapraszam - napisz coś o sobie
Aniołowie odpowiedział(a) na ronia temat w Przywitaj się
Dziubala - dziękujemy za powitanie, powoli rozglądamy się i piszemy. :) -
Truskawa, PiotrusRozrabiaka my również witamy! :) Rzeczywiście - kiedy ten czas zleciał? Synek ma teraz okres wzmożonej aktywności, czym ekscytuje Męża, który - gdyby mógł - to dzwoniłby do mnie nawet podczas wykładów: a Synek zrobił to, a zrobił tamto, a to chętnie zjadł, a tamtego nie chciał, a to się wspinał (wspinaczki uwielbia), a to pokonał tatę w piłkę, a to tata nie mógł za Synkiem nadążyć. Mają radochę te moje chłopaki! Rozglądaliśmy sie za ewentualnymi prezentami dla Piotrusia na roczek, bo juz pytają. Macie jakieś pomysły? Dołączam się do pytania. :)
-
Ile miesięcy miało Twoje dziecko przy chrzcie?
Aniołowie odpowiedział(a) na Margeritka temat w Kącik dla mam
katia2902 Ja uważam że najlepszy moment na ewentualny chrzest to 18 lat, kiedy człowiek jest świadomy swoich poglądów i wiary i sam decyduje czy chce należeć do kościoła czy tez nie chce. Każde inne działanie jest łamaniem fundamentalnego prawa człowieka do wolności światopoglądu i wolności w podejmowaniu decyzji, bo niestety raz zapisany do kościoła człowiek poprzez chrzest nie ma możliwości wypisania się z tej instytucji (apostazja nie wymazuje chrztu). Dlatego nie mam zamiaru chrzcić swojej córki i jednocześnie mam żal do moich rodziców, że wbrew mojej woli widnieję w statystykach jako chrześcijanin. W dużej mierze zgadzam się z tą opinią. U nas był kompromis - Synek zgodnie z naszą wolą został włączony do wspólnoty chrześcijan, ale o dołączeniu do wspólnoty któregokolwiek z kościołów zadecyduje sam. Nasz Synek został ochrzczony od razu po urodzeniu przez Męża (jest katolikiem). Jest to sakrament, którego udzielić może każdy, jeśli jest to jego intencją (zgodne z wolą), poparte wiarą i zachowa odpowiednią formułę. Dzięki temu uniknęłam stresu związanego z chrztem kościelnym (i ewentualnym przyjęciem), który dla mnie niewiele ma wspólnego z sacrum, a że jednocześnie oboje jesteśmy chrześcijanami, więc chrzest był dla nas ważny. katia2902 - gdybyś chciała porozmawiać o powodach złego samopoczucia związanego z niezależną od Twej woli niezmywalną przynależnością do katolicyzmu (czy też szerzej chrześcijaństwa), to zapraszam. W Polsce to wciąż temat przemilczany, spychany w kąt, a przecież tak wiele osób czuje się pokrzywdzonymi. Ja sama ciągle o tym myślę, jest to związane z moim wykształceniem, ale też doświadczeniami rodzinnymi. Do jakiego stopnia jako rodzice możemy zadecydować za nasze Dzieciątko o czymś tak ważnym. Cóż, wybraliśmy i nie żałujemy, lecz wiem, że mimo wychowywania go w duchu chrześcijańskim (niezinstytucjonalizowanym), możemy w przyszłości usłyszeć od Synka podobne słowa. Jednak tłumaczę sobie to tak: rodzice chcą dla dziecka najlepiej, chrześcijańscy rodzice czują (wierzą), że w ten sposób zapewnią dziecku to, co najlepsze ponad dobrami ziemskimi. Może to naiwne, może to dla osób niewierzących lub innego obrządku niepojęte, ale wiem, że płynie prosto z serca, że rodzice nie chcą tym dziecka krzywdzić - po prostu często nie wyobrażają sobie, że mogłoby być inaczej. -
Witajcie! :) Nasz Aniołek również przyszedł na świat w czerwcu 2014, a już niedługo pierwsze urodzinki.
-
Całą ciąże znosiłam z uśmiechem, bez wielkich dolegliwości i jakichkolwiek nerwów do czasu, kiedy przed ciążą miałam spotkanie z życzliwą panią (niepotrzebnie poprosiliśmy o tę opcję), która przyniosła mnie i Mężowi książeczkę oraz opowiadała o porodzie (przygotowanie, przebieg, pierwsze chwile po), po przeczytaniu której zestresowałam się nie na żarty. Czułam się, jak po seansie gore (krzyki, rozrywanie, robienie pod siebie, czego tam nie było...). Całe szczęście Mąż powstrzymał ciocię "dobra rada" przed opowieściami o karmieniu, bo pewnie i na tym punkcie byłabym później przewrażliwiona. Powróciliśmy z Mężem do pracy duchowej z Dzieciątkiem i stres minął (starałam się zapomnieć o tych informacjach technicznych). Sam poród był krótki (nawet nie wiedziałam, że mogą być dłuższe, gdyby po porodzie nie pogratulowano mi, że tak szybko urodziłam...) i nie przypominam sobie, by był szczególnie bolesny. Synka na świecie przywitał Mąż, był cały czas ze mną - zachował zimną krew i robił wszystko, co trzeba i najlepiej, jak potrafił. I naturalnie wiedział coś, o czym ja nawet podczas i po porodzie nie pomyślałam (jednak emocje zrobiły swoje) - a mianowicie, że najlepiej po wszystkim położyć Synka przy moich piersiach, że ten kontakt naszych ciał będzie dla Maleństwa najlepszy. Jego opieka podczas ciąży i rodzinny poród oraz opieka nad naszym Synkiem i mną po porodzie na zawsze pozbawiły mnie wątpliwości, że mężczyźni nie czują, nie kochają etc. Często kobiety kobietom wmawiają, że mężczyzna nie kocha bezwarunkowo swojego dziecka. To bardzo krzywdzące dla ojców, którzy tak samo jak mama kochają swoje dzieciątko, jeśli tylko - jak matka - są zaangażowani w poczęcie, ciążę, poród, opiekę, wychowanie. Mój Mąż wykazywał się zdecydowanie większą ode mojej wrażliwością i wyczuleniem na wiele sprawy związanych z przyjściem na świat dziecka. I nie korzystał z pomocy internetowych, szkół rodzenia, tonów literatury - obserwował, myślał i czuł. Wszystko zupełnie naturalnie. Wiem, że bez Niego nie poradziłabym sobie z tym wszystkim. Ba! Nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko. Nie chciałam mieć potomstwa - wszak mnie też od maleńkiego karmiono "faktami", że ciąża to tylko sprawa kobiety, że poród to męka kobiety, że odpowiedzialność za rozwój, wychowanie i wszystko, co z dzieckiem związane jest zawsze tylko na głowie kobiety. Dla mnie to było nie do zaakceptowania. Z jednej strony czułam, że kobiety robią z mężczyzn tylko dawców nasienia i miałam żal do kobiet, a z drugiej miałam żal do mężczyzn, że nie robią nic, by to zmienić. I postanowiłam nie mieć dzieci, skoro nie mogę mieć dziecka z mężczyzną, a wyłącznie za sprawą mężczyzny. Nie chciałam... dopóki nie poznałam mojego obecnego Męża, który okazał się być zupełnie inny niż ci, o których opowiadano w domu, w szkole, wśród znajomych. Rodzinny, odpowiedzialny, zaangażowany. Z wadami i zaletami, ze słabościami, potrafiący powiedzieć: teraz tego nie umiem, ale nauczę się, nie bojący się łez. Po prostu mężczyzna. Oboje zechcieliśmy stać się rodziną z dzieckiem i dążyliśmy do tego, przygotowaliśmy się do roli rodziców: pierwsze lata pracowaliśmy nad sobą, później zajęliśmy się podstawami bytowymi (ekonomicznymi, bo dzisiaj to bardzo ważne), a później przeszliśmy do najcudowniejszej części - wiadomo! Bać można się o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, ale kiedy wszystko przebiega prawidłowo, to tylko się cieszyć i czekać na te piękne chwile! Pozdrawiam wszystkie starające się i oczekujące rodziny! :)
-
Karmienie piersią w miejscach publicznych
Aniołowie odpowiedział(a) na temat w Noworodki i niemowlaki
Oczywiście, że karmienie piersią jest naturalne, ale jest wiele naturalnych czynności, których jednak nie robimy publicznie lub przynajmniej staramy się zakryć, schować przed wzorkiem innych z szacunku dla siebie i dla nich. To delikatny temat. Z drugiej strony ta naturalna czynność - co często się podkreśla - jest również czynnością bardzo intymną i z szacunku dla mamy, ale przede wszystkim maleństwa oraz z dbałości o jego zdrowie i komfort nie przesadzałabym z karmieniem wszędzie. Jeśli już przydarzyło się, że musiałam nakarmić dziecko poza domem lub miejscem do tego przeznaczonym, to robiłam to na uboczu oraz odpowiednio okryta - spokojnie, wygodnie i przy zachowania największej ostrożności oraz komfortu fizycznego i psychicznego dziecka i mojego. Nikogo nie oceniam, nikogo nie chcę urazić, ale trudno mi zrozumieć kobiety, które odkrywają piersi publicznie, bo akurat podczas tej czynności to naturalne, ale w innej sytuacji zapewne byłby zawstydzone, gdyby np. porwała im się bluzka, a pod nią gołe piersi. Tu nie chodzi nawet o skrępowanie, ale o godność kobiety. Takie są u nas normy i obyczaje, które z większą lub mniejszą tolerancją akceptujmy, więc spróbujmy zrozumieć też i drugą stronę - zwłaszcza męską. A z przypadkami zbieraniny mężczyzn "podziwiających" karmiące mamy spotkałam się w wielu opowieściach i widziałam taką sytuację w reportażu poświęconym manifestacji "cyce na ulice" (czy jakoś tak to brzmiało). Najważniejsze jest dobro dziecka, ale również ważne jest uszanowanie kobiety i pozostałych uczestników sytuacji. -
Mnie również rozbawiła sytuacja opisana przez Wywijaskę! :) A jak długo karmiłaś? Musiałaś jakoś Synka oduczać czy sam już nie chciał dłużej pić z piersi? Przez pół roku karmiłam wyłącznie piersią, a później powolutku wprowadzaliśmy butelkę i rozszerzaliśmy jadłospis. Nie było to gwałtowne pozbawienie Synka piersi, a na pewno wiele pomogła zmiana karmiciela - na "nową mamkę" (tatę) Synek zareagował entuzjastycznie i szybko zaprzyjaźnił się z butelką. Synek nie ma jeszcze roczku, a ja dopiero niedawno przestałam całkiem dokarmiać Go piersią, choć jeszcze mogę odprowadzać mleko do butelki.
-
Jesteś nowa/y zapraszam - napisz coś o sobie
Aniołowie odpowiedział(a) na ronia temat w Przywitaj się
Witajcie serdecznie! Przeglądamy z Mężem to forum od kilku dni i dopiero chwilę temu zorientowałam się, że są inne fora niż te w górnym menu! Cieszę się, bo w końcu możemy się przywitać, a wcześniej miałam opory przed odpowiadaniem w Waszych tematach, skoro nawet nie przywitałam się i nie pozdrowiłam innych rodziców w imieniu własnym i Męża. :) Na to forum trafiliśmy przypadkiem, kiedy szukałam artykułów o równoważności rodziców (potrzebne do książki) i jeden z nich znalazłam na tej stronie. Nie była to wartościowa lektura, ale przy okazji obejrzałam cały portal i znalazłam forum. Postanowiliśmy z Mężem podzielić się swoimi doświadczeniami i opiniami z innymi, więc zarejestrowałam nas i oto jesteśmy. :) Wcześniej napisałam chyba ze dwa posty jako niezarejestrowana mama. Aaa, i chyba najważniejsze na tym forum - mamy Synka, z którym każdy dzień jest przygodą, nauką i rozwojem. :) Pozdrawiamy! -
Ja również karmiłam piersią. To wspaniały czas! Przy karmieniu pomagał mi Mąż (głównie przy przystawieniu i przytrzymaniu w pozycji siedzącej). Jednak Jego największą zasługą było to, że nie pozwolił mi zaczytywać się historiami o karmieniu rodem z piekła - o bólach, poobijanych i porozrywanych brodawkach i innych przykrych dolegliwościach związanych z nieprawidłowym karmieniem. Szybko się stresuję i wiem, że bardzo bałabym się karmić naturalnie, gdyby nastraszono mnie tymi opowieściami przed rozpoczęciem karmienie piersią. A tak przeszliśmy wspólnie przez ten okres uznając go za jeden z najpiękniejszych i najprzyjemniejszych, tak całkowicie naturalnie, jakby nie mogło być inaczej. To były cudowne chwile, ale nie tęsknię za nimi jakoś szczególnie. Wiem, że wszystko ma swój czas i przed nami kolejne piękne doświadczenia. Jeśli coś przeszkadzało mi w karmieniu to moja słaba cierpliwość (ponadto brak ruchu powoduje u mnie senność), zwłaszcza w nocy bywało niekiedy trudno, ale wtedy Mąż ratował sytuację i pilnował mnie i Synka, kiedy odpływaliśmy. :)
-
Mój Mąż jako pierwszy powitał naszego Syna. :) To było w jedno z najwspanialszych wydarzeń w naszym życiu. Wiem, że nie zdecydowałabym się na poród bez Taty - oboje postaraliśmy się o Dzieciątko, więc oboje dbaliśmy o nie, kiedy było pod sercem i oboje byliśmy, kiedy przyszło na świat.
-
Mój Mąż zaproponował, że zostanie z dzieckiem, a ja wrócę do nauki i pracy (uczelnia). Był szczęśliwy, kiedy przeanalizowaliśmy wszystkie za i przeciw i zdecydowaliśmy się na takie właśnie rozwiązanie. To wspaniałe i rozwijające doświadczenie dla całej rodziny - dziecko ma czas na wyłączną bliskości i z mamą i z tatą. Buduje równolegle równoważną i równie głęboką więź z obojgiem rodziców, a rodzice z Dzieciątkiem. Jeśli tylko jest taka możliwość, to polecam wszystkim rodzicom. Ufajcie sobie - tata i mama są tak samo ważni dla dziecka i tak samo (bezwarunkowo) kochają dziecko. Nie dzielmy rodziców na lepszych i gorszych - dziecko nie należy wyłącznie do matki, a ojciec nie jest wyłącznie od zapewniania warunków bytowych w rodzinie. Zaangażowanie w pielęgnację, opiekę, rozwój i rozrywkę dziecka to pragnienie obojga rodziców! :)
-
Ty w pracy a chore dziecko z kimś w domu - jak sobie radzisz?
Aniołowie odpowiedział(a) na Ulla temat w Kącik dla mam
Kiedy ja pracuję, to z Synkiem jest Mąż, więc nie muszę sobie z tym jakkolwiek radzić - to przecież ojciec, a kto zajmie się dzieckiem lepiej niż rodzice: mama i tata? Dla mnie to naturalne, że Mąż zajmie się schorowanym Synem tak jak ja, czyli najlepiej jak potrafi. Pewnie odrobinkę martwiłabym się, gdybym zostawiła schorowane Dzieciątko z kimś innym, ale to tylko gdybanie, ponieważ w tej chwili nie wyobrażam sobie, żeby to było możliwe. -
Dlaczego matki zostają z dziećmi zamiast wracać do pracy?
Aniołowie odpowiedział(a) na katia2902 temat w Kącik dla mam
Ja szybko wróciłam do nauki i pracy (jesienią; Synek przyszedł na świat na początku lata), a Mąż został z Dzieciątkiem w domu. I dziś widzę, że to rozwiązanie było dla naszej trójki najlepsze. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym zajmować się tylko domem, bo to byłby bardzo zły przykład dla dziecka - raz, a dwa - co można robić tylko w domu? Rodzina dzieli się obowiązkami, więc nigdy nie ma tak, że na głowie jednej osoby jest wszystko. Mam przykład mojej mamy, która porzuciła marzenia zawodowe (pasję), by zostać ze mną w domu i poświęcić mi cały czas. Ktoś powie, że to dla dziecka najlepsze - dla mnie nie było, ja szybko zaczęłam żałować mamy, jej znużenia, uwstecznienie, zniechęcenia. Dopiero, kiedy dorosłam przekonałam mamę, że jeszcze nic straconego i wciąż może pracować i rozwijać się. Wyjście z domu jest zdrowe. Czy dziecko nie jest szczęśliwe, gdy jego mama jest szczęśliwa? Dla jednej mamy szczęściem jest zostać z dzieciątkiem w domu, a dla innej szczęściem jest móc realizować się jako człowiek, by dać przykład dziecku, że i ono w przyszłości może spełnić siebie, robić, co kocha i przy tym nie zaniedbywać rodziny, być odpowiedzialnym, dojrzałym. Najważniejsze jest przekazać dziecku, że wraz z założeniem rodziny nie dehumanizujemy siebie - wciąż jesteśmy ludźmi z pasjami, namiętnościami, pragnieniami, możliwościami. -
Witajcie! W moim przypadku nie było dolegliwości fizycznych, ale odczucia duchowe - od sugestywnych snów po wybuchy radości i płaczu (wzruszenia). Ogólnie czułam się inaczej, ale emocjonalnie, bo fizycznych objawów nie było - zresztą przez całą ciążę ciało współpracowało ze mną i nie miałam problemów z bólami, wzdęciami itp. W końcu po ponad tygodniu stanu przepełnionego miłością, radością, ciepłem, uśmiechem, który nie schodził mi z ust, Mąż zaczął głośno zastanawiać się, czy to nie najwyższa pora, by jednak zrobić test i potwierdzić nasze przypuszczenia, że noszę pod sercem dzieciątko. I potwierdziliśmy! Brak okresu czy spóźniający się okres nigdy nie byłby dla mnie powodem do przypuszczeń, bo całe życie męczę się z nieregularnym, zaburzonym miesiączkowaniem. Także kolejny spóźniający się okres nie byłby dla mnie znakiem. Cieszymy się, że dzieciątko dało o sobie znać w tak czuły sposób.