Skocz do zawartości
Forum

Krokiet

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Krokiet

  1. Majka76 - przecież Ty młoda jesteś :) Moja żona jest od Ciebie starsza o 4 lata. Oczywiście wiek robi sporą różnicę w ryzyku. Wydaje mi się, że wiele zależy od danej osoby - czynników genetycznych, trybu życia. Nikt Ci gwarancji nie da. Nasza księżniczka jest tak cudownym i kochanym dzieckiem, że żona zaczyna się łamać by zdecydować się na kolejne. Gdyby to było 5 lat temu - kiedy miała poronienie w 9t - to pewnie byśmy się zdecydowali. Współczuję przeżyć z T18 :(
  2. No to cieszę się z potwierdzania się - przynajmniej póki co - że rozwija się zdrowo. Mam nadzieję, że będzie tak dalej i ten Promyczek da Wam wiele radości. No i fajnie że się odezwałaś, choć wiem jak to bywa po porodzie.
  3. Joanno i jak tam? 6.02 to już w niedzielę :) Nasza księżniczka dalej cudownie i książkowo się rozwija. Dzisiaj była na szczepieniach i przeżyła to bardzo dzielnie. Nie tylko szczepienie, ale 3 godz. oczekiwania!!! W dodatku żona mówiła, że wielu rodziców parami przyszło, więc aż powietrza brakowało. No cóż - młodzi chyba sa nieźle spanikowani ;) A naszej luz się udziela :) W dodatku rośnie na samej piersi jak na drożdżach. Startowała z około 50 centyli, a już jest na 75 we wzroście i prawie 90 w wadze :))) Synek miał wówczas odpowiednio 90 i 97 a teraz szczypiorek.
  4. Joanno - właśnie myślałem co tam u Was słychać i modliłem się o zdrowie Filipka i szczęśliwe rozwiązanie. W naszym podsumowaniu roku 2015 wyszło, że to chyba najszczęśliwszy rok w naszym życiu. Oczywiście córeczka jest tego najważniejszym powodem. Przeprowadzka do nowego domu to kolejna kwestia. To że decyzja że trzeba, to był efekt zwolnienia już się zaciera w pamięci ;) Jeszcze uzupełnię moje wcześniejsze wypowiedzi - zdecydowanie polecam książkę "Najszczęśliwsze dziecko w okolicy" (choć prawie jak "Nad Niemnem" - mogłaby być 5 razy krótsza tyle w niej "wody" ;) ) oraz używanie nosidełek czy chust - dzieci potrafią się tak wspaniale w nich uspokoić, a dodatkowo odciąża się ręce i poprawia obciążenie kręgosłupa. Syn też się chętniej włącza w opiekę nad małą.
  5. Uuuu - to niefajnie. Nie wczytywałem się w kwestie cukrzycowe, ale jak podejrzewam, że kiedy jest pod kontrolą to nie powoduje zbyt dużych problemów. Po ciąży zaś ten stan mija. Teraz to już z górki. Dziecko prawie gotowe do wyjścia i do samodzielnego życia :) Twoje optymistyczne podejście i spokój też w tym pomogą :) Ja dzisiaj wypróbowałem świeżo zakupione nosidełko. Żona pojechała do kościoła, a mała mimo że była nakarmiona i przewinięta marudziła mimo że nosiłem na ramieniu, na rękach, leżała na brzuchu czy plecach. Zapakowałem więc tę naszą gwiazdę do nosidełka i marudzenie się skończyło. Kolejny dowód na prawdziwość tez Harvey'a Karp'a ;)
  6. Jak będziecie po jakichś kolejnych badaniach to pisz co słychać. U nas życie toczy się już "normalnym" rytmem. Może się mylę, ale dużo spokojniej podchodzimy do wielu rzeczy niż przy pierwszym dziecku. Jestem w trakcie czytania książki Harvey'a Karpa "Najszczęśliwsze dziecko w okolicy". Gość twierdzi, że kolki... nie istnieją, a tylko zatraciliśmy umiejętność właściwego zajmowania się dzieckiem. W innych kulturach dzieci kolek nie mają i postępując w ten sam sposób, można wyciszyć dziecko. Generalnie te rady działają więc polecam :) Już się nie mogę doczekać powrotu do domu (od wtorku jestem poza), żeby poprzytulać naszego Ciamkusia.
  7. Joanno - cieszę się z Wami, że póki co wszystko tak dobrze idzie. U nas mieliśmy 2 noce walki (druga w szpitalu i ta w domu), nawał i zastój, ale dzisiaj już wszystko wyszło na prostą. Pełen relaks. Spokojnie śpi, a jak nie śpi - wpatruje się i wsłuchuje co się do niej mówi. Jeszcze trochę i zaczniemy myśleć o kolejnym ;))) Jestem w szoku tempem zmian. Pierwszy raz w szpitalu, kiedy trzymałem małą a położne zajmowały się żoną. Widziałem jak przez ten krótki czas (20-30 min) zmieniały się odruchy - dorastała w oczach. Teraz wzrost kontaktowości względem poprzedniego dnia jest szokujący. Twoje modlitwy pewnie skutkują. Koleżanka żony przetrwała chyba najgorszy okres i maleństwo się rozwija dobrze. Ten ostatni, niby najsłabszy zarodek, okazał się najmocniejszy i po wielu latach walki i kilku niepowodzeniach, wszystko będzie dobrze.
  8. No i córka już "doi" aż miło patrzeć :) W dodatku jest mało marudna. No idealne dziecko :)
  9. Trochę tylko martwi nas, że jest "zbyt grzeczna". Tak spała, że nie dała się wybudzić na drugie karmienie. W końcu jednak się obudziła i napiła :) Mamy nadzieję, że to był przypadek i teraz już będzie częścięj się domagać cycuszka.
  10. No i dobrnęliśmy do szczęśliwego końca :) Amelia urodziła się idealnie w terminie, w naturalny sposób, miała po urodzeniu 3280g, 56cm, 10 punktów. Po 4 godzinach od pierwszych skurczy, żona zadzwoniła do mnie (byłem w delegacji) i pojechała sama do szpitala. Ja po ponad 3 godzinach zameldowałem się na... ostatnie pół godziny. Intensywne pół godziny. Obie moje kobiety dały radę i radości co niemiara :)
  11. Joanno - też wychodzę z podobnego założenia. Jak się czegoś nie da zmienić, to trzeba z tym żyć i cieszyć się z tego co się ma. Musisz cieszyć się jak każda mamuśka, bo w końcu urodzisz chłopczyka a nie "coś", a że będzie miał trochę inne oczka, to niewielka różnica.
  12. Jakoś wiem, że nie należysz do typów, które się będą użalać nad sobą. Podejrzewam, że najtrudniej w takiej sytuacji radzić sobie z reakcjami otoczenia - współczuciem, może czasem beznadziejnymi komentarzami. Ludziom trudno zrozumieć, że można kochać kogoś, kto jest tak niedoskonały. Może się mylę, ale trudna miłość jest często pełniejsza. I tego Wam życzę. W sumie nie zagłębiałem się w to dlaczego, ale są przecież osoby, które świadomie adoptują dzieci z ZD. Czemu? Może właśnie dla tej szczerej miłości? Zacząłem teraz szukać i to jest wręcz niesamowite ile takich ludzi jest Przykład
  13. Joanno - miałem nadzieję, że to się nie potwierdzi :( Rozumiem że teraz jest Ci ciężko. Znam Cię co prawda tylko z kilkunastu postów, ale jestem prawie pewien, że parę dni będzie ciężkich, a potem się oswoisz z tym faktem i odnajdziesz radość. Praca nad tym jak zapewnić Promyczkowi opiekę, a później wychowanie odsunie na bok ponure myśli. Tak jak to już kiedyś pisałem - przypowieść ojca de Mello o chińskim wieśniaku i koniu jest niezwykle pouczająca - tak naprawdę nie wiemy co się okaże dobre, a co złe i nie ma co się zadręczać zawczasu. Pewnie teraz będziesz aktywniejsza na innych wątkach, ale nie zapomnij i tu wpadać. Tym razem to ja się zadeklaruję - będę się modlić za Twojego Promyczka, żeby - mimo wszystko - zdrowo się rozwijał :)
  14. ~PóźnaMama cesarka ustalona za 22 dni :) Już powinno być chyba po wszystkim, bo pisane 4 tygodnie temu. Czekamy na potwierdzenie, że wszystko poszło OK!
  15. joanna70 wiec prosze niczym sie nie martw.... Spokojnie - to nie jest martwienie się ;) Ja należę do niepoprawnych optymistów. Tylko tak jak pisałem - kiedy wpadam w hurraoptymizm i czymś się chwalę (wręcz trąbię), to dostaję nauczkę. Z napływu tych pozytywnych informacji mogę się "zapomnieć" i popaść w euforię. Pracuję więc dalej nad swoją pokorą ;)
  16. Krokiet Amelka ma 1.8 kg czyli grubo powyżej średniej, która jest w okolicach 1.5 kg dla 30 tyg. Taaaaa - niedokładność pomiarów/urządzeń jest jednak dość spora ;) Byliśmy u dr Dudarewicza w Łodzi na szczegółowym badaniu i wg niego jest to 1.62 kg czyli 10% mniej. Jest to w okolicach 55-60 centyli. Robiąc badanie oceniał wszystkie elementy - przepływy w sercu, ukrwienie mózgu, układ trawienny (wypełnienie żołądka i jelit treścią), wielkość brzuszka, funkcje łożyska, napięcie mięśniowe (ćwiczyła akurat paluszki), tętno 140, przepływy rytmiczne, brak owinięcia pępowiną i wiele innych rzeczy. Płód dobrze odżywiony i zaczyna obracać się główką ku dołowi, łożysko dalej wydolne, brak zagrożenia przedwczesnym porodem, oraz innych problemów matki. Były już widoczne.. włoski. Córka oprócz ćwiczenia paluszków, pomachała nam... nóżką
  17. Tak jak nie wierzę w zabobony, tak z tym cieszeniem się, to mam jakieś takie fatalne zapeszanie. Najlepiej jak siedzę cicho i nic nikomu nie mówię. Daleko nie szukać - 4 lata temu pochwaliłem się w pracy i w 9T niestety nasza dzidzia zamieniła się w "aniołka". Dlatego teraz tylko żona tylko siostrze powiedziała. Potem wąskie grono osób dowiedziało się po badaniach prenatalnych. No jak już brzuszka się nie dało ukryć, to krąg się poszerzył. Pewnie i tak sporo osób się zdziwi po fakcie :)
  18. Żona była na kolejnej zwykłej wizycie i... zastanawiam się kiedy coś pójdzie nie tak. Ciągle wszystko idealnie. Żadnych zastrzeżeń do stanu dziecka i matki. Amelka ma 1.8 kg czyli grubo powyżej średniej, która jest w okolicach 1.5 kg dla 30 tyg. 1.902 kg to 95 centyli. Synek też ułomkiem nie był. Żona wygląda przepięknie, żadnych rozstępów, przytyła chyba ciut mniej niż w pierwszej ciąży, więc brzuszek wyraźnie mocniej zarysowany. I tylko ten dzwonek ostrzegawczy, że jak się zbyt cieszę, to życie zwykle pokazuje "miejsce w szeregu" i tym samym uczy skromności.
  19. No a ja jeszcze lepiej "popłynąłem". Pisząc o szoku, miałem na myśli ZP i ZE. ZT w porównaniu z nimi to znowu znacznie łagodniejsza forma aberracji chromosomowych.
  20. Joanno - jak już wszystko przeczytałaś, to masz rację - trzeba się wyluzować. Ja też zwykle czytam, ale jakoś tak albo zawsze wyczytałem coś podobnego, ale pogodziłem się w trakcie. Nie miałem chyba tak, żeby wariować przez czytanie. Odważna jesteś. Ja chyba bym się nie zdecydował na utrzymanie ciąży z ZT czy ZP. Nie wiem jak można się było aż tak pomylić. Zakładam, że to co się robi - robi się profesjonalnie, a medycyna ma narzędzia do jednoznacznej weryfikacji. Może trochę naiwnie. I znowu zapytam - niby dlaczego spodziewałaś się potępienia? Za to że potrafiłabyś poświęcić siebie małemu człowiekowi? A może za to, że przez swoje poglądy zaliczyłaś "wpadkę"? Jeżeli tak, to nikomu nic do tego! U nas wycelowane i trafione za pierwszym razem, a przedtem żadnej antykoncepcji. Kalendarzyk jak widać potrafi działać Może dlatego też nie mieliśmy problemów z poczęciem, bo organizm nie został rozregulowany/zanieczyszczony. Może dlatego ciągle jesteśmy razem i się kochamy, bo potrafiliśmy dłuuuuugo poczekać z seksem i nawet na końcu świata w najbardziej sprzyjających warunkach nie zapominam o żonie. Wokół mnie zaś coraz więcej dziwnych kombinacji podszytych dramatem dzieci rozbitych rodzin. Co się tyczy wiary i trzymania kciuków. Część osób modli się za koleżankę (pewne), a część może trzyma kciuki. Ja jestem wierzący i tego nie ukrywam w życiu. Po tym co wyprawiali heretycy zwący się "obrońcami krzyża", wolę nie epatować za bardzo religijnością. Wolę jak moi znajomi najpierw widzą moje życie/działanie, a potem się dowiedzą z czego ono wynika. Resztę wyjaśnień może przy okazji; najlepiej prywatnie. A skoro weszliśmy na tematy religijne, to w jaki sposób wytłumaczyć powstanie tak skomplikowanych tworów jakimi jesteśmy? Cały proces powstawania i rozwoju człowieka jest naprawdę wielkim cudem i to nie dzieje się przypadkiem, bo jakieś cząsteczki zderzyły się miliardy lat temu. Ktoś/coś za tym stoi. Do wyboru - albo jesteśmy dziełem Boga, albo... jakiejś innej, wyższej formy istnienia ;)
  21. No - trochę czekania jest. Jak wcześniej czytałem o amnio, to praktycznie każda kobieta ten okres strasznie przeżywała. Zwłaszcza te, których dzieci miały wysokie NT. W zasadzie my też nie możemy być spokojni, bo 25% dzieci z T21 diagnozuje się dopiero po porodzie. Ucieszyło nas jednak to, że przy ocenie wszystkich pozostałych kwestii na tym szczegółowym USG wszystko było wzorcowo. A jeden z wykresów z testów prenatalnych cofał ryzyko z poziomu 43 lat na 36. Zresztą żona wygląda góra na te 36 lat Póki co cieszymy się więc ciążą i czekamy. I tylko mi proszę tu nie kadzić :P Co prawda nie dam się odurzyć, bo generalnie znam swoje wady i zalety. Szkoły dla facetów nie zamierzam jednak otwierać Chyba łatwiej na takie tematy rozmawia się z... płcią przeciwną. Twoje emocje w tym czekaniu będą teraz zapewne spadać. Bezpośrednio przed otrzymaniem wyniku znowu się podniosą. Oczywiście jeżeli tego potrzebujesz, to możesz pogrzebać w sieci, lub zapytać tego lekarza. Tak mi jeszcze przyszło na myśl, że wyniki badań często bywają zafałszowane. Czynników jest wiele, więc w wielu przypadkach są fałszywie pozytywne wyniki. Znajoma żony ma dopiero stres. Ileś razy już poroniła, teraz wszczepili jej 3 zarodki, 2 silniejsze niestety już straciła. Ten słabszy mimo krwawień się trzyma. Ba - nawet słychać bicie jego serca! Wszyscy trzymają za niego kciuki. Zostało jej jeszcze 5 tygodni najgorszego czekania.
  22. Joanno - tu chodzi o obie strony. Ty nie będziesz szczęśliwa, jeżeli synek nie będzie szczęśliwy i podobnie także. Nie zagłębiałem się we wzajemne korelacje poszczególnych markerów. Kojarzę tylko, że pewne z nich mogą świadczyć właśnie nie o T21 a o określonych wadach. Najczęściej są to wady serca. I tu znowu wkraczamy w obszar, w którym można leczyć prenatalnie bądź neonatalnie. Jeżeli masz zdjęcie z USG z tego badania prenatalnego, to razem z opisem prześlij do dr Dudarewicza. Jestem prawie pewny, że Ci odpowie. W szczególności 2 ujęcia byłyby istotne - pomiar NT oraz kości nosowej. Zwracał nam uwagę, że interpretacja nie jest jednoznaczna i niejednokrotnie doświadczenie pozwala wychwycić pewne szczegóły. Czasem ta sama osoba jednego dnia zdiagnozuje poprawnie, a innego już nie. W dodatku bywają problemy techniczne. To że nam nie przekazano zdjęcia skomentował, że... dla badającego wygodniej jest nie zostawić śladów. Szczerze mówiąc nie wiem jak wygląda wykres potwierdzenia T21 w zależności od wartości NT. Generalnie przecież jest mowa o podwyższonym ryzyku trisomii przy NT>3; ewentualnie NT>2.5. U Twojego synka jest poniżej tej wartości. Nawet przy wartościach powyżej 3.0 - 70% jest fałszywie pozytywnym wynikiem. Kiedy dostaniesz wyniki? Jeszcze wrócę do początkowego "potępiania". Moja żona chciała się prawie ukrywać przed ludźmi, żeby nie komentowali. No kurcze blade!!! Ja tam jestem dumny, że nie było problemów z zajściem, że wygląda przepięknie, itp. No i decyzja o dziecku zawsze jest zwycięstwem miłości nad wyrachowaniem (koszt wychowania dziecka obliczono na 400 tys. zł). A jak ktoś ma problem z tym, że będziemy mieć dziecko, to... jego problem Każdy kto nas lubi będzie się cieszył z nami, a kto nas nie lubi - nie obchodzi mnie :) Oczywiście że dam :) Gaduła ze mnie, to napiszę. Będzie to drugie zdjęcie, które wkleję na fora społecznościowe. Zresztą tylko na krótko, bo nie lubię się upubliczniać. Za 5 dni jedziemy na drugie szczegółowe USG, będzie to 30t 2d. Wtedy też napiszę jak sprawy wyglądają.
  23. Joanno - jeżeli ktokolwiek chciałby Cię potępiać, będzie niewart Twojej uwagi :) No chyba że jako facet mam się nie odzywać ;P Mam tylko nadzieję, że Twoja rodzina (mam na myśli ciut szerzej niż dzieci) potrafi myśleć i kochać, bo trudno byłoby nie zwracać uwagi na rodzinę ;) 1. Skoro masz 4 dorosłych dzieci, to już należą Ci się brawa. W naszym roczniku rzadko kto ma 3, a co dopiero 4. Takie czasy mieliśmy, że nie łatwo było się decydować kiedy na rynku pracy były poważne problemy. 2. Masz 45 lat, więc spokojnie wychowasz dziecko, zanim pójdziesz na emeryturę. Można mieć zastrzeżenia do osób, które mają 60 lat, są tuż przed emeryturą i zafundowały sobie "pieska, kotka", bo nawet ojca dzieci mieć nie będą. Ba - nawet nie raczyły płacić ZUS, a teraz publicznie proszą o wsparcie, ale tylko pieniężne, bo rzeczy mają. Tekst o "piesku-kotku" jest z "07 zgłoś się". PRL-owski film, ale ile w nim mądrości. 3. A może oczekujesz potępienia, za uprawianie seksu w starczym wieku? Nie licz na mnie - bez seksu człowiek świruje ;) I mówię to choć sam nie dobijam do średniej krajowej w tym względzie. 4. A może jest jakiś pogląd, że po 30 należy ludziom powycinać wszystko, żeby nie mogli mieć dzieci? Antykoncepcja - jaka by ona nie była - nie jest ani 100% pewna a duża część ma skutki uboczne. 5. To usuwanie ciąży uważam za naganne. Za swoje działania - jako osoby pełnoletniej - trzeba brać odpowiedzialność. Z małym może wyjątkiem - decyzję w przypadku chorób wrodzonych, totalnie źle rokujących (np. trisomia 13 i 18), trzeba zostawić rodzicom. 6. Wiesz - nawet mi zadrżało serce jak zobaczyłem bazowe ryzyko trisomii 21 na poziomie 1:33. Po obniżeniu do 1:154 i konsultacji z innym specjalistą, postanowiliśmy nie skorzystać z zalecenia amniopunkcji. T13 i T18 zostały obniżone na około 1:5000, a T21 nie jest aż tak straszna. Cały czas to 1:154 i ryzyka innych chorób genetycznych (syn ma bardzo poważną wadę wzroku, ale póki przebieg stacjonarny). Jest wiele innych, groźniejszych rzeczy niż T21, a które mogą objawić się w dużo późniejszym wieku. Nigdy nie możesz powiedzieć "mam zdrowe dziecko". Co do T21 - nie wgłębiałem się w temat, ale kiedyś koleżanka z sieci mająca takie dziecko powiedziała mi coś, co mnie zszokowało - że to jak 6 w totolotka, że te dzieci są takie kochane. Musiałbym odświeżyć kontakt i sprawdzić czy po 12 latach podtrzymuje to zdanie. My z wynikami z tych badań potrójnych, pojechaliśmy jeszcze do dr Dudarewicza z Łodzi w 19 tyg na szczegółowe, żeby upewnić się i sprawdzić ewentualne wady podlegające leczeniu - np. wady serca. Bez problemu znajdziesz namiary na niego. Odpisuje na e-mail'e także nie swoich pacjentów. Zajmuje się generalnie ciężkimi przypadkami i ma bardzo dobre podejście. Na szczęście nie tylko obniżył ryzyko, ale jeszcze upewnił nas, że cała reszta wzorcowa. Widzieliśmy nawet przepływ krwi w serduszku. Czy u Twojego synka były widoczne kości nosowe? Czytałem na jakiejś stronie pracowni USG z Krakowa (ktoś z niej też ma certyfikat FMF) , że ten fakt często nie bywa uwzględniany, ale generalnie powinno się obniżać ryzyko przy uwidocznieniu. Twój wynik 1:4 budzi niepokój, ale po pierwsze - ciągle 3 razy większa szansa, że synek będzie normalny niż będzie miał T21. Jeżeli nawet nie, to zadbajcie o co się da jeszcze przed urodzeniem. Trzymam jednak kciuki, żeby wszystko się powiodło i synek był zdrowy. PS. Żona jeszcze nie urodziła 2, a już bąkała, że chciałaby mieć jeszcze jedno ;)
  24. To chyba jeden z dwóch plusów cesarki - wiadomo kiedy pojawi się dzidzia :) Poza męczącym upałem i jego efektami ubocznymi (puchnące nogi), jest w bardzo dobrej formie. Za dwa tygodnie jedziemy do Łodzi na kontrolne USG u specjalisty. Póki co wszystko było w najlepszym porządku i mam nadzieję, że tak zostanie :) Wolimy jednak mieć pewność. Poza tym wygląda bosko i jak na razie trzyma idealne kształty ];-> Tak jak pisałem - dziewczynka. Imię - przynajmniej na ten moment - Amelia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...