Skocz do zawartości
Forum

AśkaU.

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez AśkaU.

  1. iwa- ja uczę klasy I-III w podstawówce tzw. edukacja wczesnoszkolna... wowo- oczywiście, że masz rację- ten wniosek powinien napisać dyrektor... Gdyby miał więcej czasu (w sumie to nie rozumiem, dlaczego to ma być na "już") pewnie by to zrobił, bo w sumie facet jest bardzo ok. A tak? Ja przekopałam wszystkie swoje dokumenty, notatki, zaświadczenia o szkoleniach, komputer, dziennik... Zarwałam dzień i kawał nocy. Wyszło 6 stron podzielonych na różne kategorie. Dobrze, że mąż mi pomógł jakoś to sformatować, ładnie ułożyć... Ale jak po 23.00 wstałam od kompa, to byłam sztywna, nogi spuchnięte, jak kłody ciężkie, obolałe ramiona... Już wolę moją codzienną bieganinę!!! MamaMałgosia- ja mam 3 dzieci i nigdy nie korzystałam z przewijaka... Młodych przewijałam tam, gdzie akurat byłam: na łóżku, kanapie, podłodze, ławce w parku, w wózku... teraz też oczywiście tak będzie...! Idę się położyć... Po wczorajszym napięciu, nocnym niedospaniu i porannym maratonie (wyszykowanie, odprowadzenie dzieci, umycie szafek w kuchni, podłogi, luster, zrobieniu surówki i zakupów) muszę odetchnąć... Aaaa i rozpakowałam stary materac do łóżeczka, który mój mąż przywiózł wczoraj ze starego mieszkania: no i chyba po trójce dzieci i 4letnim leżeniu w piwnicy nie wygląda on dobrze... Nabędziemy nowy... Kurde, czy sąsiedzi akurat teraz muszą tak wiercić!???!! Remont... Ale dlaczego akurat teraz?! Pragnę ciszy!!!!
  2. Hej! Ja dzisiejszy dzień zaczęłam pełna zapału: pranie pościeli, pokrowcy na materace dzieciaków, zakupy, prasowanie, a w planach miałam wędrówkę do komisu (chcę sprzedać jeszcze parę ubranek po Magdzie) i do CCC (potrzebuję tenisówki). Niestety... A może "stety"? zadzwoniłam moja pani dyrektor i powiedziała mi, że do jutra mam napisać wniosek (taki dłuuuugi, na 6-7 stron), w którym opiszę wszystko, co robiłam w zeszłym roku dla szkoły i uczniów, bo... chcą mnie nominować do nagrody burmistrza!!!!! No to utknęłam przy kompie i piszę... Szukam dat, nazw konkursów, moich nagrodzonych uczniów, nazw projektów, szkoleń, w których brałam udział... Roboty kupa, ale w sumie... TO MIŁE!!!!
  3. Magdalena-.... Esska- chyba potrafię Cię zrozumieć... Cukrzyca- jak u mnie akcja nie zacznie się do dnia terminu, to kładą mnie do szpitala- cukrówki powinny (wg Karowej w Warszawie) rodzić w terminie- nie przenosić!!!
  4. I jeszcze ja: Spakowana do szpitala cały czas nie jestem... Jakieś różności w domu mam, ale brakuje mi wkładek laktacyjnych, stanika do karmienia, podpasek, kosmetyków dla malucha... Termin z om (16.01.) na 23.10. No chyba, że w grę jednak wejdzie cesarka, bo Wojtuś się nie obróci, to data może być inna. Pocieszające, że raczej "nie przenosimy się", bo cukrzycowym na Karowej nie pozwalają... A tak na co dzień, to żyję domem, sprzątaniem, praniem, zakupami, szykowaniem dzieci do szkoły, zaprowadzaniem na zajęcia dodatkowe (dziś tańce, piłka i próba zapisania córki na akrobatykę), odrabianiem lekcji, nauką na pamięć różności, urodzinami u koleżeństwa (Magda znów na sobotę ma zaproszenie, więc po prezent muszę gdzieś ruszyć), poganianiem do kąpieli, szykowaniem jedzenia...
  5. Dzień dobry! Czytam Was na bieżąco, ale coś nie mam weny do pisania... Niby przy trójce dzieci cały czas coś się dzieje, ale to takie prozaiczne codzienne, "nasze" sprawy i sytuacje, że nie czuję potrzeby, by Was nimi zanudzać... Zaprowadziłam chłopców do szkoły, córkę do przedszkola- po drodze zbierałyśmy orzechy...! W sobotę kupiliśmy najstarszemu nowy, większy rower. To już prezent na jego 9, październikowe (12.10.) urodziny. Była promocja, dołożyli się dziadkowie i moja mama, no i mamy kwestię załatwioną wcześniej i taniej! A Przemek ma radochę i jeszcze super pogodę na korzystanie z nowego sprzętu! Wczoraj kościół, placyk i wizyta u znajomych: tam jest dwóch chłopców (dziewczynka w drodze...), więc było głośno i aktywnie. Ale wiecie co? Ja chyba w tej ciąży rzeczywiście czuję się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich i lepiej niż jakaś nawet tam średnia przewiduje!!! Pisałam wczoraj smsa do mojej gin, czy mogę jeździć ... na rowerze!? Bo ten syna jest taki duży, że do biblioteki czy na badania to chętnie bym się przejechała, a nie lazła w tę i z powrotem... Ale odpisała: "Wykluczone, zabronione! Tylko stacjonarny..." Szkoda...
  6. Wymiary i waga maluszka- granica błędu może być spora!!! Nic nie zwiastowało, że mój Adaś będzie miał 4200!!! A ta koleżanka, co u niej byłam, to tydzień przed porodem wychodziło, że młody ma już 3670, a urodził się 3120- ma dłuuugie nóżki i po pomiarze kości udowej tak lekarzowi wyszło...
  7. Emilka- gratulacje!!! Jak ochłoniesz, to opisz całą sytuację- ja też "poród w drodze " znam tylko z filmów... Zgaga- migdały i mleko. Jąderka- nam lekarz powiedział, że też już są na swoim miejscu! I wyciął nam takie osobne zdjęcie samego siusiaka z woreczkami...!!! Bo oprócz tego to tylko zdjęcia przepływów... Mój Wojtuś też ostatnio baaardzo aktywny!!! Wczoraj byłam u koleżanki, która urodziła dokładnie dwa tygodnie temu- cudnie! Pachnie dzidziusiem... Fajnie... Niektóre z Was już tak mają! Chyba też bym chciała "już"!!!! Tylko, że u nas tak spokojnie nie będzie- pozostała trójka to przecież wieczny gwar, bieganina, obowiązki... Spacer- to będzie bieg do szkoły lub przedszkola... Mam nadzieję, że pogoda dopisze i szybko ruszymy na dwór- muszę być przecież mobilna!!! A w ogóle to mam jakiś spadek formy... Do tej pory śmigałam tu i tam, a ostatnio nic mi się nie chce, ciągle podsypiam, najchętniej bym siedziała, jakaś ociężała jestem... Ten ostatni miesiąc chyba będzie typowo- ciężki... A już miałam nadzieję, że te tygodnie też tak "przebiegnę"... Ehhh... Chociaż przyznaję, że dieta cukrzycowa ma swoje plusy: jestem lżejsza, szczuplejsza, nie bolą mnie plecy, łatwiej się ruszać- no i dopiero teraz zaczynają się te różne dolegliwości...!
  8. Czytam i widzę, że króluje niewyspanie... Ja w sumie spałam dobrze, ale często chyba, tak podświadomie, w półśnie czułam ruchy Wojtusia. Coś wczoraj i dziś sporo się wierci i to tak, że porządnie czuję poszczególne kończyny...!
  9. Dorotka- Córa super- gratulacje!!! Ja jakaś senna dziś jestem... Nic mi się nie chce... Rano zaspałam, dzieci ledwo do szkoły wyszykowałam... Teraz odebrałam ze szkoły mojego Adasia i jego kolegę- chłopcy jeść nie chcą, bawią się super, więc się nudzę- a placuszki z jabłkiem miałam im smażyć...
  10. A do mrożenia ja zrobiłam: leczo, pulpety, gulasz i udziec indyczy z sosikiem... To wszystko pasuje i do ziemniaków i do kaszy i do ryżu i do makaronu, więc mąż na pewno sobie poradzi!
  11. karliczek- doskonale Cię rozumiem! Jestem w podobnej sytuacji: mój Wojtuś też się jeszcze nie obrócił i też nie wiem, co będzie... W następny piątek idę do gin, zobaczę co powie, bo na razie mam tylko opinię lekarza robiącego usg... Ale chyba wolę cesarkę (choć po 3 porodach naturalnych nie wierzyłam, że może być inaczej) niż stres, niepewność i ryzyko związane z porodem pośladkowym... Chaaotic- PIĘKNE!!!!
  12. Herbatka na laktację- ja popijałam takie, ale dopiero po urodzeniu dziecka... Nie wiem, czy to "zdrowo"...? Czy tak można? Czytałyście ulotki? Ja nie czuję potrzeby pobudzania laktacji wcześniej... Tak z troski piszę...
  13. karliczek- usg robiłam między wizytami (moja gin nie ma sprzętu...), na następnej poznam opinię mojej lekarki i zobaczymy... Idę do niej 19 września, ale pewnie i tak czeka mnie potem, bliżej porodu jeszcze jedno usg... Nie wiem, czy chciałabym mieć wybór... Boję się komplikacji już na sali porodowej, wolałabym, by lekarze nie musieli nagle podejmować jakichś dramatycznych decyzji... Ale zobaczymy... W sumie są przypadki, że dziecko w ostatnim tygodniu się obraca... Spokojnej nocy, dziewczyny! Sweet- wyśpij się koniecznie!
  14. Golenie- robię to sama, bez lusterka, średnio co 3-4 dni, żeby za bardzo nie zarosnąć- wtedy łatwiej golić! Trochę "podglądam", trochę na wyczucie...
  15. Mój mąż po 20 września przez dwa tygodnie będzie pracował w systemie 24h/24h... Trochę się marwtię, że gdyby coś zaczęło się wczesniej, to owszem do szpitala sama dotrę, ale kto ogarnie dzieci?!?! Mąż na pewno nie będzie mógł wyjść z pracy, bo to jakieś tajne, międzynarodowe wojskowe ćwiczenia będą. To taka moja obawa chwilowa...
  16. Sporo "nowości"! Sweet- to opanowanie na pewno Ci pomoże! Ja też z tych spokojniejszych. Przy córce to nawet położna się dziwiła, że na izbie w kolejce tak potulnie siedzę, a skurcze regularne i rozwarcie 3 cm... Czop- przy dwóch porodach wcale go nie widziałam. Przy drugim synu odszedł mi w domu, pojechałam na izbę, lekarka stwierdziła "eee, czop może odejść i na tydzień przed...", a ktg nie wykazało skurczów. Wróciłam do domu. Ale 3 godziny później skurcze się pojawiły, szybko narastały i po kolejnych 2 godzinach Adaś był na świecie...! Wyznaczony termin- sporo z Was ma lub będzie miało wyznaczony termin... Ja zawsze czekałam na "akcję" i teraz jak o tym myślę (młody nadal miednicowo ułożony), to tak mi dziwnie... Ale chyba lepiej mieć termin, nastawić się, znać procedury, niż przeżywać, jak w trakcie naturalnego porodu coś się dzieje i zapada decyzja o cc... Okna umyłam, surówkę zrobiłam, krupnik się gotuje... drzemkę złapałam, poczytałam książkę, głowę umyłam... Nudzę się...
  17. Tyszanka- u mnie orzechy i wszelkie pestki są obecne w domu cały czas- ja po prostu kupuję na wagę w warzywniaku lub na bazarku, ew. w dużych paczkach w hipermarketach. A teraz zaczęłam sama zbierać! U nas na osiedlu jest parę drzew orzecha włoskiego i właśnie zaczęły spadać, więc z córką szukamy, zbieramy, a potem łuskamy!
  18. Perlaaa- tak, jestem już teraz na zwolnieniu. Ustaliłam z dyrekcją, że to bez sensu, bym wracała na miesiąc-półtora: w czerwcu oddałam 3 klasę, teraz powinnam wziąć pierwszaki, no ale jak można dzieciakom tak zrobić?! Zresztą wcale się nie broniłam: 8-9 miesiąc, z brzuchem, na przerwach, prowadzenie wf, jakieś tańce? A i bez tego juz ciężkawo... A w ogóle to mam fajną dyrekcję- sami mi zaproponowali, bym macierzyński wykorzystała w całości, potem dołożyła 8 tygodni wypoczynkowego (w wakacje brałam zwolnienia lekarskie i ten czas mogę sobie potem odebrać!) i wróciła od stycznia 2016! Dla mnie super! I nie ważne, że może przez pół roku nie będę mieć klasy, tylko popracuję w świetlicy lub jako reedukator- wychowawca ma kupę dodatkowych obowiązków i byłoby mi ciężko ogarnąć 4 dzieci- w tym takiego szkraba- dom i pracę... Czytam o Waszych dolegliwościach, a u mnie nic: zero skurczów, nogi nie puchną, śpię dobrze, pipka idealnie... Zgaga, owszem, ale taka że da się wytrzymać- podjadam migdały, nie kładę się po jedzeniu i jest znośnie. A przez dietę cukrzycową nawet odzwyczaiłam się od słodyczy i też jakoś nie cierpię z powodu ich braku...!
  19. My za sobą mamy bardzo intensywny tydzień: początek roku szkolnego... Ogarnianie czwartoklasisty, treningi piłki, tańce młodszych, jacyś lekarze, urodziny u koleżanki Magdy... No i po tych urodzinach chyba dziecko nam wczoraj wymiotowało i biegunkę miało- ledwo z kościoła wróciliśmy... Dałam miętę, dieta, spanie. Dziś jest lepiej, więc to chyba nie wirus, ale na wszelki wypadek do przedszkola jej nie posłałam... Ja w tamtym tygodniu "szalałam domowo": piekłam, gotowałam i mroziłam, sprzątałam, prałam, remanenty letnio-jesienne w szafach robiłam, jeździłam po prezenty urodzinowe i brakujące elementy wyprawki szkolnej (fletu nam tylko brakuje)... Ale te najbliższe dni też zapowiadają się konkretnie: 3 zebrania, okulista starszego, pediatra (tego trochę się boję, bo najstarszemu zrobiłam badania, wyszło mu za dużo granulocytów kwasochłonnych, lekarka orzekła, że to pewnie pasożyty- 3 razy kał nosiłam do badania i nic nie znaleźli... No i się boję, czy to nie coś poważniejszego...). Cukier- tak, jak któraś z Was, też już zluzowałam. Słodyczy nie jem, ale się nie głodzę, jak mi zgaga pozwala jem większe porcje, cukrem do 130 -140 się nie martwie, bo lekarka powiedziała, że przez 20 lat były takie normy i było ok, więc mam rozsądnie do tego podejść. Cukier mierzę co drugi dzień. Poza tym nie ufam mojemu glukometrowi, bo dwa razy po wyjściu z laboratorium mierzyłam sobie cukier i : 1. laboratorium- 80, a u mnie 86 2. laboratorium-79, a u mnie 94!!!! Lekarka stwierdziła, że w tym drugim wypadku, to za duża różnica i powinnam wymienić glukometr, ale... jakoś nie chce mi się tym zająć... Dla maluch ostatnio nic nie szykowałam. Do szpitala też spakowana nie jestem- czekam na koniec miesiąca...
  20. Jestem. Chodzik- nie miałam, dzieci zaczynały chodzić przy meblach w 11-12 miesiącu życia. Smoczek- chciałam, żeby było bez niego, ale po 2 tygodniach u pierwszego poddałam się... Dla drugiego i trzeciego smoczek był już spakowany do szpitalnej torby. Teraz też tak będzie. Starszy wadę zgryzu ma (ale też przerost migdałków i szczękę zbyt wąską, co stomatologicznie i laryngologicznie utrudnia mu życie...), dwójka młodszych- zgryz idealny! Ze smokiem rozstawaliśmy się zawsze bezboleśnie między 12 a 18 miesiącem życia... Łóżeczko- rozstawi mąż jak będę w szpitalu. Zawsze tak było. Pokarm- jak nacisnę, to coś tam się pokazuje, ale pamiętam, że w pierwszej ciąży nic nie kapało, a potem było super (nawet nawały pokarmu się zdarzały) i całą trójkę wykarmiłam cycem (mimo marnego wyglądu piersi...!). Skurcze- ja chyba jakaś niewrażliwa jestem... Coś tam czasem mnie "zepnie", ale to jak dłużej pochodzę, czy ze szmatą po mieszkaniu pobiegam. Dziś w nocy drugi raz złapał mnie skurcz łydki... Moje usg- byłam 2 dni temu. Młody za duży nie jest (2050 g), ale co się dziwić skoro ja swego czasu chudłam no i cały czas na diecie cukrzycowej jestem... Przepływy w mózgu ok, pępowina, łożysko, wody- wszystko w normie. Pęcherz, nerki, kończyny, wargi- ok. "Jajka już na miejscu" :-)...!!! Jest tylko jedno ALE...: młody nadal ułożony jest poprzecznie... Nie chcę cesarki!!!!! Trójkę urodziłam naturalnie i jakoś nie wyobrażam sobie innego scenariusza! Zaczęłam robić jakieś ćwiczenia prowokujące malucha do zmiany ułożenia- za 3 tyg mam powtórzyć usg, a jak nic się nie zmieni to wyznaczać termin cięcia... Buuuu!!! I to jeszcze najlepiej , żeby skład lekarski był poszerzony o np. chirurga, bo po ciąży pozamacicznej i usunięciu jajowodu ogę mieć zrosty w brzuchu i w razie czego ten chirurg będzie ratował mój uszkodzony podczas cięcia i porodu pęcherz, jelita... Super...
  21. I w sumie nie wiem, co napisać po tak długim czasie...? nie będę streszczać tego, co się u mnie działo, bo po pierwsze nic specjalnego to nie było, a po drugie to teraz z perspektywy czasu są to już kwestie nieważne... Ale przyznaję, że ani czasu za bardzo nie miałam, ani weny twórczej... Raczej jakiś taki spadek sił witalnych... Robiłam 1000 rzeczy, ale jakoś bez zapału, bez entuzjazmu... Wyniki badań mam w miarę ok, nawet morfologii nie muszę tak często robić, bo żelazo porządne. Cukier unormowany, mogę mierzyć co 2 dni! No i przytyłam wreszcie 2 kg!!! Jutro idę na usg. Nie byłam od 25 tygodnia i trochę się obawiam... Dzieci ruszyły do szkoły. Trochę emocji tylko przy najstarszym, bo zaczyna 4 klasę i musi biedak nauczyć się ogarniać wiele spraw naraz (różne sale, nauczyciele, książki, podział na grupy na wf i angielskim). Średni zaczął klasę 2 z tą samą panią, więc luz zupełny. Podobnie w przedszkolu u córki- to ostatni rok, więc wszystko już znane...! Za to dla mnie totalny szok: przez ostatnie 13 lat 1 września zaczynałam przygodę z jakąś klasą, a tym razem w domu siedzę... Dziwnie trochę... Ale wystający brzuszek nieustannie przypomina mi, dlaczego ten rok jest wyjątkowy!
  22. Jestem. Czytam, ale z opóźnieniem. Wszystko u mnie ok. Jutro jak dzieci pójdą do szkoły i przedszkola, to napiszę coś więcej. Fajnie, że o mnie myślałyście... DZIĘKUJĘ!
  23. Jej, nie ma dnia, żeby coś się wśród forumowiczek nie działo... Kasiulqa- pisz o szpitalnym życiu, o badaniach, rokowaniach, diagnozach. Słuchaj lekarzy, rozmawiaj z dziewczynami! Powodzenia! Iwa- pani diabetolog mówiła nam o tym podczas spotkania dla ciążówek cukrzycowych, ale nie wyobrażałam sobie, że to może wyglądać tak dramatycznie!!!! Czytając Twój opis przeraziłam się- co mogło się wydarzyć?!?!? Aż strach pomysleć... Zgłoś się koniecznie do lekarza!!! Opowiedz o tym! Mi lekarka też sugerowała pomiar cukru o 3.00 w nocy- tak co jakiś czas, kontrolnie, ale oczywiście się nie zmobilizowałam... (no raz mi się udało, bo wstałam na siku akurat i jakaś przytomna w miarę byłam- wyszło 80...). Wózek- jedo polecają, w sklepach dużo, popularny coraz bardziej- podoba się!!! My będziemy mieć Bebetto (2w1, bo nosidło pożyczymy od znajomych, a mieliśmy wcześniej w komplecie z wózkiem, ale firmy już nie pamiętam...). Wanienka- tradycyjna... Została po starszych dzieciach... Remonty, kurierzy- cieszę się z Waszych kolejnych kroków! Wiem jaką to radość daje! Człowiek lat już trochę ma a cieszy się jak małe dziecko, prawda?
  24. Witajcie po długim weekendzie! Dobrze, że powoli wychodzicie ze szpitali! I dobrze, że kończy się często tylko na wizycie na ip. My w sobotę odebraliśmy od teściów córkę, a zostawiliśmy najstarszego syna. Potem b yła jeszcze wizyta w Tesco i kupowanie tenisówek, bo się okazało, że u babci córa ze swoich wyrosła... Niedziela upłynęła na praniu ubranek i pieluch tetrowych dla młodego (tak zajeżdżały piwnicą, że gdy przekładałam je do opróżnionej specjalnie komody, to stwierdziłam, że MUSZĘ je wyprać), wizycie w Dechatlonie (200 zł poooszłooo...), w Biedronce, u mojej mamy i na placyku. Na koniec- wielkie prasowanie bodziaków, śpiochów, pajacyków... Aaaa i uświadomiłam sobie, że obcinanie metek w ubrankach dziecięcych ma owszem i plusy (małemu nie przeszkadzają), ale po paru latach ma też minusy: 56-62-68 mylą mi się, nie zawsze umiem na oko ocenić, co na sam początek, a co na za 2 miesiące... A w ogóle to bardzo mi się podoba nasza sypialnia po meblowych przestawiankach i po wstawieniu do niej nowej szafy!!!! Współczuję Wam tych bólów, mdłości, niepewności, ciągnięć, ostrych napinań brzuszków... U mnie w miarę spokojnie na razie w tej kwestii.
  25. Szpitalne dziewczyny- trzymajcie się dzielnie! Mdłości- właściwie nie znam, ale z takim brzuszkiem, to chyba dramat przechodzić kłopoty żołądkowe..? Książki- czytam po 3 na tydzień! Wypożyczam z dzielnicowej biblioteki. Uwielbiam to! Obyczajówki, sensacje, kryminały... Obolałe ciało- wystarczy, że trochę pochodzę, a czuję się jak połamana!!! Jakbym zakwasy miała! Czuję pośladki, uda, plecy... Beznadzieja. No i brzuch wtedy też mi szybko twardnieje... Odwbrałam wyniki- tsh mam dobre- wizyta w środę. I nie mam w ogóle ketonów w moczu- huuuurrrra!!! W czwartek wieczorem mieliśmy gości. Kupa jedzenia została... Za to panom napoje szły bardzo dobrze! Mój rano pytał się, jak sprzątaliśmy po imprezie, bo on ... nie pamięta... Ale grzeczny był, tylko głupoty opowiadał głosem bełkotliwym, umył nawet część naczyń- łącznie z butelką po coli :-) i poszedł spać... Awantury wielkiej nie robiłam, bo wstał po 9.00 i zaczęliśmy szafę składać- prawie cały dzień nam zeszło, bo doszło przemeblowanie w sypialni, przekładanie ubrań, ocieranie zakurzonych zakamarków... Dopiero wieczorem poszliśmy do kościoła i na spacer. Z jednym dzieckiem w domu tak spokojnie...!!! Dziś robimy "podmianę": starszy zostaje u teściów (ze średnim), a z nami wraca córka. A ja dziś rano przestawiłam szafę! Tę, co ją wczoraj zmontowaliśmy. Przerzuciłam ją na drugą stronę pokoju i jest zdecydowanie lepiej! I dojście do łóżeczka będzie wygodniejsze. Mąż wrócił od mechanika i się w głowę postukał, że sama to zrobiłam!!! Spokojnej soboty Wam życzę!!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...